student astrofizyki, dostawca uber eats — uniwersytet
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
doktorant astrofizyki dowożący żarcie UberEats, który dalej leczy złamane serce po zdradzie narzeczonej
#3


Nie chciało mu się tu przychodzić. Naprawdę. Wolał siedzieć i grać w PlayStation 1, ale niestety czasem wypadało zrobić jakiś dobry uczynek. Słyszał też pierdolenie swojej babci, która ciągle mu gadała, że może powinien się bardziej zainteresować swoim ojcem. Tak, tym samym, który złamał serce jej córce. Babcia jednak miała w sobie pewną łatwość wybaczania, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Martwiła się, że Lyons zostanie sam, bez żadnej rodziny, bo sama miała już przecież trochę lat na karku i nie wiadomo ile jeszcze będzie stąpać po tym świecie. Hayden pojawił się więc pod drzwiami do mieszkania ojca, nie dlatego, że chciał, a bardziej z obowiązku wobec babci, dla której było to istotne. Od śmierci mamy to właśnie ta kobieta stała się dla Haydena uosobieniem domu. Mógł do niej przyjść gdy miał gorszy okres, spędzali wspólnie niedzielne popołudnia i rozmawiali o życiu i śmierci. Oczywiście dziadek Haydena też był super, ale on nie podzielał entuzjazmu swojej żony do zacieśniania więzi z Matthew.

Hayden obiecał, że starego odwiedzi... no więc odwiedził. Miał nadzieję, że nie będzie go w domu i postanowił, że jeżeli facet nie otworzy mu drzwi w ciągu 30 sekund to on to pierdoli i wraca na chatę. Miał już nawet nadzieję, że tak się własnie stanie, ale wtedy drzwi się otworzyły i zobaczył w nich mordę typa, który podobno był jego ojcem. – Cześć – rzucił pochmurnie patrząc na mężczyznę, nie widział się się nim już spory kawał czasu. - Postarzałeś sie - nie za bardzo wiedział co ma mu powodzieć więc zaczął od czegoś co było dość oczywiste.

matthew comstock
ambitny krab
nick
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
3. + Outfit

Matthew nienawidził naprawdę wielu rzeczy. Najbardziej jednak na świecie nie lubił ludzi i niezapowiedzianych wizyt. Od tego miał asystenta, żeby ten go informował o tym, żeby mogł się schować czy coś. Albo udawać, że ma srakę czy jakiegoś wirusa. Niestety tak się składało, że babcia Haydena, namawiając wnuczka na odwiedziny u ojca, nie kontaktowała się z jego agentem, żeby ojca o tej wizycie uprzedzić.
Matt nikogo i niczego się nie spodziewał. Siedział sobie akurat przy fortepianie i grał jakieś melodyjki i chichotał sam do siebie. Działała mu jeszcze resztka kreski, którą wciągnął całkiem niedawno. Podszedł do ściany gdzie zamontowany był wideodomofon. Przewrócił oczami widząc Haydena. Nie dlatego, że nim gardził czy coś. Po prostu... w głębi duszy nie chciał, żeby jego syn widział go w takim stanie. No i dodatkowo Hayden przypominał mu o wszystkich życiowych klęskach. O tym jak zranił jego matkę, jak zdradzał kobiety, które rzekomo kochał, jak rozbijał związki i małżeństwa (w tym swoje). Przypominał mu też o tym, że jego pierwsza miłość nie żyła, a krótko po jej śmierci stracił kobietę swojego życia. Żałował, że jego relacje z synem wyglądały jak wyglądały, ale nie miał motywacji, żeby zrobić coś więcej.
Podszedł do drzwi i je otworzył. -Cześć. - Odpowiedział i zdjął z nosa okulary, które odłożył gdzieś na bok. Oczywiście komentarz Haydena był raniący, bo mimo wszystko Matt był mężczyzną z Hollywood. Nie chciał słyszeć o tym, że się zestarzał. -Ty za to masz chujowe spodnie. - Powiedział patrząc na spodnie syna i zastanawiał się czy to srebrne, śliskie dresy czy co. No nieważne. Jak kokaina przestanie działać to zerknie raz jeszcze. Machnął ręką zapraszając go do środka. -Napijesz się czegoś? - Zapytał kopiąc jakąś rzecz pod szafkę, bo brzydko leżała na środku korytarza. Pani sprzątająca przyjdzie dopiero jutro. Hayden wybrał sobie fatalny dzień na odwiedziny. -Coś się stało? Ktoś umarł? - Zapytał odpalając papierosa. Wolał zapytać, bo na tym etapie życia to oboje byli przyzwyczajeni do tego, że ciągle ktoś umierał. Wyciągnął papierosy w stronę syna.

Hayden Lyons
ambitny krab
małpie psoty
student astrofizyki, dostawca uber eats — uniwersytet
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
doktorant astrofizyki dowożący żarcie UberEats, który dalej leczy złamane serce po zdradzie narzeczonej
Spędzanie czasu z ojcem powinno być czymś przyjemnym i miłym. Powinno... Hayden nie pamiętał żeby kiedykolwiek miło spędził czas z Matthew. W ogóle za wiele go nie pamiętał ze swojego dzieciństwa, bo w większości ojciec miał go w dupie. No i trudno. Jego strata, bo Hayden Lyons był przesłodkim młodzieńcem, który był naprawdę dobrze wychowany. Jego mama byłaby z niego dumna, gdyby jej się nie umarło te kilka lat temu. Jak wiadomo nie od dziś, Matthew nie był dobrym starym więc Lyons nawet nie podejrzewał, że mógłby zdawać sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak ojcowska duma. W ogóle nie podejrzewał go o umiejętność wytrworzenia jakichkolwiek pozytwnych uczuć. Miał go za zimnego drania, który zdradził i porzucił jego matkę oraz jego. No i miał rację. – Po tatusiu – odpowiedział z przekąsem, bo akurat Matthew obecnie nie prezentował się wcale jakoś wybitnie lepiej. Na dodatek był starym Pedro Pascalem więc sorry for this man. – Nie dzięki, ja tylko na chwilę sprawdzić czy żyjesz – no bo może trzeba by było zorganizować jakiś pogrzeb czy coś. Później miła sąsiadka, by chodziła i się zastanawiała co tak śmierdzi od sąsiada, a tu rozkładające się ciałko. Fujka maks. – Jeszcze nie – chociaż chciał powiedzieć, że umarły resztki szacunku do jego osoby, ale trzeba by było wtedy założyć, że Hayden jakiś szacunek do ojca miał, co byłoby podłym kłamstwem, bo absolutnie nie istniało coś takiego. – Babcia wpadła na pomysł żebym Cię odwiedził i nie dawała mi przez to żyć więc przyszedłem odbębnić obowiązek dobrego syna, ale widzę, że o dziwo stoisz na własnych nogach więc chyba nie ma tragedii – nie miał zamiaru go okłamywać, że jets tu z własnej nieprzymuszonej woli. Gdyby nie babcia, to omijałby to miejsce z daleka.

matthew comstock
ambitny krab
nick
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
Mattowi to na przykład nikt nie powiedział, że spędzanie czasu z synem będzie tak ciężkie. Jasne, domyślał się, że jednak dzieci to zobowiązanie i odpowiedzialność. Właściwie to nawet o tym wiedział. Dlatego ostatecznie nie podołał i zostawił mamę Haydena samą z synem. Miało to sens. Najgorsza część bycia ojcem omijała go. Dawał hajsy, więc sumienie miał stosunkowo czyste. Teraz niespecjalnie lubił wracać wspomnieniami do mamy Haydena. Głównie dlatego, że jak kobieta zmarła to jednak złamało to serce Comstocka. Sam nie wiedział czemu. Nie spodziewał się tego. Jasne, domyślał się, że jej śmierć go obejdzie, ale nie wiedział, że go załamie. No i teraz, po jej śmierci, bardziej odczuwał to, że jednak tego syna ma. Mimo wszystko bardzo doceniał to, że Hayden nie narzucał się swoją obecnością, nie był synem, który żerował na jego milionach i nie serwował mu jakiś fałszywych uczuć. Sam nie wiedziałby czy wolałby mieć lepsze relacje z Haydenem. Może tak właśnie miało być? Już i tak oboje czuli się dostatecznie niezręcznie przy tych wymuszonych okazjach.
-Ciekawe po którym. - Odparł i jeszcze raz, znad okularów obrzucił spojrzeniem spodnie Haydena. On nigdy by się na takie nie zdecydował. Nawet jakby to była moda sprzed piętnastu lat. Nic takiego nie wchodziło w grę. Jego spodnie od pidżamy miały w sobie więcej klasy niż to co miał na sobie Lyons.
Pokiwał głową. -No to jak widzisz... niestety nadal żyję. - Nawet posłał mu jakiś słaby uśmiech. Teraz to nawet na chwilę się zastanawiał czy może Hayden nie liczył na to, że zastanie Matta martwego. Może nawet nie chodziło o miliony, ale o to przykre zobowiązanie odwiedzania starego, którego nie chciało się absolutnie widzieć. No, bo przecież to nie tak, że ta dwójka miała ze sobą jakieś ładne wspomnienia. Nawet jak Matt odbierał Oscara to nie podziękował swojemu synowi za wsparcie. A to jednak jest jeden z grzechów niewybaczalnych. Zawsze trzeba podziękować najbliższym za Oscara.
-Ma to sens. - Wyjął z kieszeni szlafroka paczkę fajek i odpalił sobie jednego papierosa. Podsunął paczkę w stronę Haydena, bo oczywiście nie chciał być dla niego chamem. Mógł się podzielić jeśli Hayden palił. A czy Hayden palił to tego już niestety nie wiedział. -Jak się trzyma? - Zapytał zaciągając się. -Babcia. - Dodał, bo uznał, że może wyszło tak bardzo bezosobowo.

Hayden Lyons
ambitny krab
małpie psoty
student astrofizyki, dostawca uber eats — uniwersytet
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
doktorant astrofizyki dowożący żarcie UberEats, który dalej leczy złamane serce po zdradzie narzeczonej
- Nie wiem, prawie go nie znam, więc cieżko powiedzieć - wzruszył ramionami i machnął ręką. Ta wymiana zdań nie miała większego sensu. Trudno. Przynajmniej kilka głupich zdań mógł z ojcem wymienić, to więcej niż było mu ostatnio prawdopodobnie przez resztę życia. Fascynujące. Może powinien sobie to wytatuować, bo to chyba będzie dla niego ważna data.
- Nie wiem czy się cieszyć czy płakać - odpowiedział na jego słowa i pokręcił lekko głową. Nie życzył mu źle, ale wiedział jak się jego stary prowadza i być może niedługo młodego Lyonsa będzie czekał jakiś rodzinny pogrzeb. No, ale cieszył się, że jeszcze nie musi szukać dla starego odpowiedniej trumny, no bo zdawał sobie sprawę, że to on musiałby się tym zająć. Jak nie on to kto? Opieka społeczna? Matthew nie miał przecież nikogo innego. To było smutne, bo Hayden z najbliższej rodziny miał tylko jego i swoją babcię. Mogli naprawdę się potrzebować, ale oboje nie byli zbyt skorzy do tego, by utrzymywać ze sobą bliższy kontakt. Może kiedyś się to zmieni, a może kurwa nie.
- Nie najgorzej, jakoś daje radę. Lubi mi najwyraźniej przypominać o tym, że nie jest moją jedyną rodziną, która pozostała przy życiu - uśmiechnął się na samą myśl o tym, bo kochał swoją babcię i była dla niego niesamowicie ważna. - A co u Ciebie? Jakoś się trzymasz? Czegoś Ci potrzeba? - Zapytał, chociaż nie zamierzał mu latać do sklepu po cokolwiek, bo miał do siebie szacunek.

matthew comstock
ambitny krab
nick
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
Pokiwał głową i powstrzymał się przed cichym parsknięciem. Wiedział, że to nie był żart tylko najprawdziwsza prawda. Dlatego też postanowił, że zaśmianie się byłoby naprawdę nie na miejscu. Chociaż może nie byłoby tak źle. Przecież to nie tak, że mają kruchą relację, która mogłaby zostać rozbita jakimś niewłaściwym komentarzem. Prawda była taka, że ich relacja była niesamowicie chujowa, ale przy tym była stabilna. Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym z czystą satysfakcją. Wiedział jak bardzo zirytuje to ekipę sprzątającą, która będzie wychodziła z siebie, żeby pozbyć się smrodu papierosów. Pewnie wszyscy po cichu zdają sobie sprawę z tego, że żyjąc takim życiem, Matt niedługo umrze i jego posiadłość będzie trzeba komuś opchnąć.
-Zostawię ci to do przemyślenia na samotne wieczory czy coś. – Wzruszył ramionami. Nie zrobiło mu się przykro po usłyszeniu takich słów od swojego syna. Czego niby od niego miałby oczekiwać? Miłości? Zrozumienia? Pragnienia poznania go? Gdyby był na miejscu Haydena to nawet by się tutaj nie pojawiał. Niestety nie mógł decydować za swojego syna. Nie mógł też zabronić mu tutaj przychodzić. Tak naprawdę to wszystko po jego śmierci, dostanie właśnie Hayden. Czy tego chce czy nie. Będzie miał pokaźną kolekcję szlafroków.
-To dobrze. – Odparł nie odnosząc się konkretnie do żadnej z części wypowiedzi Haydena. Cieszył się, że babka miała się dobrze. Właściwie to nawet cieszył się z tego, że przypominała Haydenowi o Matthew. Comstock nie chciał się nigdy do tego przyznać, a na pewno nie teraz, ale czasami zdarzało mu się być samotnym. A później wciągał sobie kreskę i uczucie samotności bardzo szybko znikało. Plusem jest to, że na takie szczere wyznania zbierało mu się na trzeźwo, a nie po kokainie. –Może powinienem ją odwiedzić. – Zaczął myśleć na głos. Bóg jeden wie, że pewnie babce też nie zostało dużo czasu na tym świecie. A skoro dbała o to, żeby Hayden odwiedzał ojca ofermę to może nie gardziła nim tak bardzo jak Matt myślał, że gardzi. Zgadywał oczywiście, że w tym przypadku mogło bardziej chodzić o to, że po prostu nie chciała, żeby Hayden po jej śmierci został sam.
-Jakoś się trzymam. – Odparł z krzywym uśmiechem. Nawet nie przyszłoby mu na myśl, żeby prosić Haydena o pomoc. Głównie przez to, że jednak płacił ludziom za takie rzeczy. –Mam nową sąsiadkę. – Powiedział, żeby przerwać ciszę, która pewnie wśród innych ludzi uchodziłaby za niezręczną. Między Haydenem, a Matthew była normalką. –A ty jak się trzymasz? – Zapytał trochę ciszej i spuścił wzrok na papierosa, z którego właśnie spadł popiół. Comstock w ogóle się tym nie przejął. Zdeptał tylko ten popiół, żeby nie wywołał pożaru, bo byłoby tragicznie.

Hayden Lyons
ambitny krab
małpie psoty
student astrofizyki, dostawca uber eats — uniwersytet
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
doktorant astrofizyki dowożący żarcie UberEats, który dalej leczy złamane serce po zdradzie narzeczonej
W głowie Haydena ich relacja po prostu nie istniała. To, że go odwiedził było wymuszone tylko jęczeniem babci. Gdyby mógł absolutnie nie pojawiłby się w tym miejscu i nawet nie spojrzałby na człowieka, który powinien być jednym z najbliższych mu ludzi na tym łez padole. A tu chuj. W jego oczach był obcym facetem, który zapłodnił jego matkę. Nie oczekiwał od Matthew niczego, bo wiedział, że tylko, by się zawiódł, a na co to komu? Te szlafroki też nie były na tyle super, żeby miał na nie jakoś wybitnie czekać.
- Może lepie nie, jeszcze się kobieta niepotrzebnie zasmuci, pewnie pamięta Cię z lepszych czasów – zarówno tych, gdy kochał jeszcze mamę Haydena i tych, gdy nie wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. – Lepiej żeby miała o Tobie miłe wspomnienia – co wiązało się z tym, że zawsze będzie namawiać młodego Lyonsa do kontaktu z ojcem. Może gdyby go zobaczyła po tych wszystkich latach to dałaby mu z tym spokój. Hay nie chciał jednak babci zabierać tego obrazu człowieka, jaki miała w głowie myśląc o jego ojcu.
- To dobrze – kiwnął głową – fajna? – No, bo co miał powiedzieć na temat jego nowej sąsiadki. Ja wiem, że jest zajebista, ale Lyons nie miał o tym pojęcia. – W porządku, dostałem się na doktorat – tym mógł się chwalić, bo było to dla niego spore doświadczenie. – Staram się dostać na staż do SpaceX – chociaż wątpił w to, że mu się uda. Hayden miał trochę niskie poczucie własnej wartości jeżeli chodziło o sprawy naukowe. Wywodził się z małego miasta, gdzie poziom nauczania nie był wybitnie wysoki, bo w tym mieście nie ma nawet nauczycieli z tego co kojarzę. No i dodatkowo jego uczelnia też nie była wybitna, chociaż Lyons osiągał naprawdę dobre wyniki i państwowe stypendia, to jednak sądził, że wiele mu brakuje do jego rówieśników z wielkich miast takich jak Sydney.

matthew comstock
ambitny krab
nick
były aktor — bezrobotny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Zdobywca Oscara. Lokalny duch. Koneser kokainy.
Przewrócił oczami na jego komentarze i zaciągnął się papierosem. Starał się zrozumieć zachowanie Haydena, ale no niestety, na chamstwo nie było żadnego wyjaśnienia. A Hayden był po prostu chamski. Mógł nie przepadać za swoim ojcem, ale nie musiał tak tego okazywać. Nie żeby Matt był kimkolwiek, kto mógł mu mówić co ma robić. –To proponuję, żebyś skorzystał ze swojej rady i zaczął być dla niej miły. – Powiedział ruszając gdzieś przed siebie. –Będzie się przewracała w grobie na myśl o wszystkich złych wspomnieniach, które z nią tworzysz. – Nie wierzył, że Hayden jest tylko niemiły dla niego. Jak ktoś jest chujowy dla bliskich, to jest chujowy dla każdego. Matthew coś o tym wiedział. Był chujowy dla każdego. No może nie dla Michelle. Ale Michelle już nie było, więc nie było sensu być miłym dla kogokolwiek. A nie będzie miły dla Haydena, który był gnojkiem. Najchętniej to Matt kazałby mu wypierdalać, ale nie było co nadwyrężać gardła. Wiedział, że chłopak i tak nie będzie tutaj siedział długo. Nigdy tak nie jest.
-Wkurwiająca. – Odpowiedział. –Jest jak te małe psy. Te chihuahua. Mała, głośna i wszędzie jej pełno. – Machnął ręką. Nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. Nie lubił ludzi, którzy narzucali swoją obecność, a ta sąsiadka robiła to w sposób, który jego osobiście przerażał. No i też była przy tym niemiła. Jasne, on też był dla niej niemiły, ale mogła się zachowywać. Nie ma to jak wymagać od innych, a od siebie absolutnie nie. –O. Wow. – Był szczerze pod wrażeniem, więc w jego wypowiedzi nie było sarkazmu. –Gratulacje. To duża sprawa. – Nawet nie wiedział co się robi na doktoracie. Domyślił się, że chodzi o jakiś kolejny etap studiów. Chyba. Skąd miał wiedzieć? Był na takie rzeczy za głupi. Cieszył się, że jego syn nie był przygłupim aktorem jak on, inteligencję z pewnością odziedziczył po matce.
-Poważne ambicje. – Dobrze, że oglądał dużo telewizji i wiedział o czym Hayden mówi. –Ciężko jest się tam dostać? – Zapytał i usiadł sobie wygodnie przy kuchennej wyspie czy gdzieś tam. Nie wiem w sumie gdzie są, ale Matt nie mógł za dużo stać, bo go kolana bolały. Był słaby. Tylko wyglądał na zadbanego. Żartuje. Nawet na takiego nie wyglądał.

Hayden Lyons
ambitny krab
małpie psoty
ODPOWIEDZ