komandor porucznik, prawnik — Australian Defence Force
34 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
The woman who follows the crowd will usually go no further than the crowd. The woman who walks alone is likely to find herself in places no one has ever been before.
Josephine & Aiden
#4

Nie jest pijana, ale chciałaby być. Chce wyglądać na pijaną, pijanym ludziom wybacza się więcej błędów, słów i zachowań, nachalności, natarczywości. Wojsko uczy ją jednak dyscypliny, a ojciec samokontroli. Nie może się pojawić w czyimś domu jednocześnie: nieproszona, zalana w trupa i poruszać niewygodnych tematów, zbyt otwarcie, jak na kogoś wychowanego w jej domu. Dlatego Josephine wybiera trzecią opcję, postanawia złamać tylko jedną regułę, otwartość, a mocne wstawienie alkoholowe tylko zasymulować. Nie puka, a łomocze do jego drzwi, a chociaż jest pewna, że nic nie wypiła, potrafi przysiąc, że po drodze zanim do niego dotarła, słyszy beczące owce. Nigdy wcześniej nie zastanawia się, dlaczego Aiden zajmuje się farmą i co tak naprawdę do obowiązków farmera należy, czy jaką rolę w tym wszystkim odgrywają owce. Dlatego, kiedy w końcu jej pięść uderza, zamiast w drewno drzwi, w pierś mężczyzny, po jego pociągnięciu za klamkę, Joe wita go z pełną konsternacją.
Jestem prawie pewna, że ktoś zgubił w Twoim ogródku barana, czy inną kozę.
Po pierwszym zdzieleniu go pięścią w mostek, zadziera podbródek żeby spojrzeć mu prosto w oczy, choć jest niższa, nie brakuje jej siły, dlatego chwilę później, kiedy uderzenie we wrażliwy punkt na torsie odbiera mu na chwilę dech w klatce piersiowej, reflektuje się. Rozwiera dłoń i klepie go łagodnie w tors, kontrolnie nie spuszczając spojrzenia z jego tęczówek.
W porządku? Przepraszam. Przeżyjesz.
Słowa nie brzmią przekonująco, są klarowne, bezpośrednie i pozbawione nadmiernej troski, wypowiedziane z żołnierską oszczędnością, dlatego jakby jej nie wierzył, sięga dłonią jego policzka i przepraszająco muska palcami jego policzek. Ma w zamiarze cofnąć dłoń, ale coś ją powstrzymuje. Jego przystojna twarz. Mruży lekko, w zastanowieniu, oczy, zastanawiając się czemu nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi, przez co przytrzymuje dłoń na jego skórze o kilka sekund za długo. Charlotte, przypomina sobie, momentalnie cofając dłoń. Ostatnio nie jest sobą, Różne, dziwne niepodobne do niej myśli zaprzątają jej głowę. Po kilkunastu miesiącach po rozwodzie, czuje się jeszcze bardziej samotnie niż bezpośrednio po nim. To przez śmierć Nate'a, ona wstrząsa jej opanowaniem. Wcześniej ma wszystko pod kontrolą, ale teraz jej siła, łatana wieloma prowizorycznymi kawałkami udawanej harmonii, nagle sypie się za wyciągnięciem tylko jednego klocka. Teraz właśnie, przypomina sobie lata świetności spędzone z mężem, nic dziwnego, że akurat teraz, część z tych chwil dzielili z Charlotte i Aidenem. Aiden wydaje się dziś bardziej ludzki, znacznie mniej niedostępny niż kiedyś. NIgdy nie była nim zainteresowana, ale dziś światło pada na jego profil i do złudzenia przypomina jej JEGO.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Znów te natrętne myśli inwazją nachodzą jej głowę. Wyciąga energicznie dłoń do góry z bourbonem w ręku. Nienawidzi jego smaku, ale to nie szkodzi, znajduje go darmo w barku, a ilość procentów na etykiecie zgadza się z tym, jaką ich ilość dzisiaj zamierza spożyć.
Napijesz się ze mną? — niby pyta, ale tak naprawdę nie daje mu przestrzeni na odpowiedź, bo już mija go w drzwiach, odnajduje drogę do kuchni, a że nie bywa tu tak często, jakby chciała żeby ją zapraszał, chwilę kręci się wzdłuż lady, otwiera różne szafki w poszukiwaniu szklanek, ale w końcu się poddaje. Przystaje w miejscu, opiera się rękoma o krawędź blatu i pochyla się w dół. Włosy opadają jej na twarz, a ona przymyka na chwilę oczy. Widać, że jest trochę rozkojarzona, nawet pomimo, że zwyczajowe niewzruszenie niewiele zdradza w jej mimice, coś w chaosie jej ruchów i słów, sprawia wrażenie, że coś jest nie w porządku. Zwykle opanowana, chłodna Joe, sporadycznie pozwalająca sobie na wybuchy żartu, drwiny, czy kontrolowanego rozdrażnienia, dziś nie jest w 100% pod kontrolą swoich emocji.
Chwilę zastanawia się, czy chce zadać pytanie, które układa sobie w głowie. Podnosi spojrzenie z nad kuchennej wyspy i szuka wzrokiem jego sylwetki, twarzy, na końcu oczu. Milczy moment, zanim ostatecznie decyduje się spytać:
Jak to robisz, Aiden? Jak zapominasz o Lotte?

Aiden Thompson
ambitny krab
Joe
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
To właściwie dosyć dobre pytanie, dlaczego Aiden zdecydował się na wyjazd na wieś i wypasanie owiec. Zaskakująco mało osób dotąd mu je zadało, przynajmniej niewiele takich, na których, chociażby w niewielkim stopniu mu zależy. W związku z tym w wielu przypadkach, po prostu zbywał swoich rozmówców, jakimś niepoważnym stwierdzeniem, nie siląc się na prawdziwe otworzenie się na temat powodów przyjazdu do Lorne Bay. Nie przyznał się do tego innym, a więc dosyć prawdopodobne jest, że tak kompletnie szczerze nie przyznał się nawet przed samym sobą. W każdym razie podobało mu się nowe życie, nawet biorąc pod uwagę córkę, której musiał ufundować zabieg usunięcia ciąży, zamiast wakacji w jakimś egzotycznym miejscu i syna, który właśnie odbywa odwyk w tym wiejskim domu. Choć technicznie, określenie właśnie nie jest do końca precyzyjne, bo w końcu zdecydował się na regularne wizyty u terapeuty i właśnie obywa jedną z takich sesji, a później ma spędzić wieczór z bliźniaczką. Można więc powiedzieć, że chata wolna, ale Aiden nie planował żadnych szaleństw, może jedynie drink na drewnianej ławce-huśtawce, szczyt rozpusty.
W pewnym momencie usłyszał jakieś głosy na ganku, pomyślał, że to Peggy wróciła z obchodu, bo trzeba przyznać, że psina często biega wokół zagrody i domu. Jakby strzegła swojego terenu. Zupełnie nie spodziewając się tam kogokolwiek innego, otworzył drzwi i wtedy został zaatakowany. Najpierw rozmył mu się obraz, a potem zgarbił się z bólu, więc dopiero po chwili rozpoznał swojego gościa.
- Ale widziałaś czy tylko słyszałaś? - zapytał, gdy już odzyskał zdolność oddychania i logicznego myślenia, po przyjęciu kilku dosyć silnych uderzeń w splot słoneczny. To kluczowa informacja, bo jeśli okaże się, że owca bezpośrednio stanęła na drodze starej znajomej chirurga, to znaczy, że jest jakaś uciekinierka, i to zresztą nie byłby pierwszy raz. Jednak gdy już zwierzęta uciekają, to znaczy, że znów sforsowały ogrodzenie i tutaj pojawia się problem. Tym bardziej że przecież z drobnymi komplikacjami, wynikającymi z odebrania syna z oddziału intensywnej terapii, wraz z zaprzyjaźnioną weterynarką udało się zamontować elektrycznego pastucha, który miał na dobre zakończyć proceder ucieczek.
- Pytasz, czy rozkazujesz? - zapytał, spoglądając z góry w oczy kobiety. Wiadomo, że choćby cierpiał katusze, to nie przyzna się do tego, pierwszym z powodów takiego postępowania, byłaby męska duma, drugim — fakt, że jest lekarzem, który nie powinien użalać się nad swoim cierpieniem. Rzadko myślał o poważnych chorobach, może dlatego, że regularnie się badał, przez co miał poczucie, ze nawet jeśli zachoruje, to nie dowie się o tym, będąc już w zaawansowanym stadium, lecz gdy już nachodziły go takie myśli, to śmiał twierdzić, że będzie chorował z godnością. Wiadomo, nie chodzi tu o zwykłe przeziębienie, bo wtedy mężczyźni są niebezpiecznie blisko śmierci i tutaj fakt bycia lekarzem w niczym nie pomaga, ale o choroby typu nowotwory czy problemy natury kardiologicznej, czy neurologicznej.
- Pewnie. Rozgość się. - powiedział nieco ironicznie, gdy kobieta już dawno przekroczyła próg domu, a podeszwy jej butów stukały na drewnianej podłodze w kuchni. Nie czekał dłużej, zamknął drzwi, odwrócił się na pięcie i poszedł w ślady szatynki. Gdy zatrzymał się przy kuchennym blacie, bez zastanowienia wiedział, że szuka szkła. Tak się składa, że szklanki przeznaczone do alkoholu miały już swoje miejsce w barku w salonie, musiał więc pozostawić kobietę i pójść właśnie w tamto miejsce.
- Wszystko okej? - zapytał, wracając ze szklankami w rękach. Oczywiście, gdy ktoś ważny ci umiera, to nic nie jest dobrze, kiedy bierzesz rozwód, też nie jest w porządku, nawet jeśli małżeństwo od dłuższego czasu było jednym wielkim niewypałem. Pytał bardziej o obecny stan fizyczny Joe, na rozmowy o emocjach jeszcze przyjdzie czas.
- Odkąd mieszkamy w jednym mieście, jest znacznie trudniej, ale wiesz, nawet nie chcę zapominać, to i tak był mój najlepszy związek. - wzruszył ramionami. Jakoś naturalnie Aiden zawsze był bliżej męża Josephine, niż kobiety i to on wiedział więcej o małżeństwie Thompsona, ale z kolei Charlotte zawsze miała to połączenie z szatynką, więc siłą rzeczy musiała wiedzieć o wielu szczegółach tego małżeństwa. Właśnie dlatego nie owijał w bawełnę. Poza tym miał już za duży bagaż doświadczeń, żeby bawić się w niedopowiedzenia.

Josephine Collins
sex on the beach
pif-paf#8372
komandor porucznik, prawnik — Australian Defence Force
34 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
The woman who follows the crowd will usually go no further than the crowd. The woman who walks alone is likely to find herself in places no one has ever been before.
Jakie miało znaczenie czy widziała, czy nie widziała kozy, owcy czy barana, tego też nie wiedziała, ale instynktownie wyczuła, ze powinna na to pytanie odpowiedzieć. Pomimo to, zmarszczyła brwi, wcale do tej odpowiedzi nieprzekonana, a konkretnie do samej idei dzielenia się nią, nie co do jej treści czy interpretacji otoczenia. Była prawnikiem wojskowym, baczna obserwacja środowiskowa leżała w jej naturze.
Słyszałam.
Większość dalszych pytań uznała za retoryczne, dlatego nie udzieliła na nie odpowiedzi, jeszcze chwilę walcząc z zawartością szafek i przegrywając tą walkę. Kuchnia Aidena była wobec niej bardzo oporna we współpracy. Właśnie tym tłumaczyła ciężkość, z jaką teraz wspierała się rękoma na blacie — nie osobistymi, dociążającymi ją do ziemi problemami. Jego pytanie nie pomagało odegnać tego wrażenia. Naturalnie człowiek powinien doceniać czyjeś zatroskanie, ale Josephine ostatnio zbyt często słyszała podobne słowa, dlatego uśmiechnęła się kącikiem ust, trochę sardonicznie, unosząc do niego spojrzenie. Jasne tęczówki zawiesiła na jego twarzy i... wstrzymała się z kpiącym komentarzem, podświadomie wiedząc, że na niego nie zasłużył. Przemawiała przez nią gorycz i ból, który ściskał pierś, a czasami w nocy nie pozwalał spać, czy prawidłowo oddychać.
Wszystko świetnie — skwitowała temat bardzo szybko, chętniej niż rozwijając tę myśl, sięgając po szklanki, które przyniósł, a do których teraz rozlewała alkohol.
Lód?
Mogła zgadywać, gdzie go szukać, w kruszarce lub zamrażalniku, ale z jakiegoś powodu tym razem powstrzymała się od wyjścia z inicjatywą i rozbijania się po jego kuchni.
To czemu do niej nie wrócisz? Do Lotte? Jeśli to był Twój najlepszy związek, nie powinien dalej być?
Oczekiwała odpowiedzi, ale oczywiście zakładała, że mógł jej nie udzielić.

Aiden Thompson
ambitny krab
Joe
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Skinął głową na odpowiedź kobiety. To nie był wcale test na trzeźwość, ujrzenie białego parzystokopytnego zwierzęcia, wcale nie oznaczałoby, że kobieta już nieco wypiła przed pojawieniem się w progu jego domu. Byłby to znak, że zwierzęta, które Aiden hoduje od jakiegoś czasu, wcale nie dały się jeszcze poskromić. W każdym razie uznał, że nie będzie się teraz tym przejmował, w końcu beczenie w tej okolicy, to jeden z normalniejszych odgłosów, prawie tak samo, jak ten mechaniczny dźwięk pochodzący z kosiarki, który bardzo często łączy się też z charakterystycznym zapachem świeżo skoszonej trawy, albo głośny warkot starego ciągnika, należącego do rolnika Collinsa.
- To były moje owce. Nie musisz się obawiać, że coś z Tobą nie tak. - zdecydował się wyjaśniać, choć początkowo niespecjalnie uznawał to za istotne. Być może zapomniał wspomnieć w czasie ich poprzedniego spotkania o swoim nowym planie na życie. Zresztą, o ile go pamięć nie myliła, to owce były wtedy jeszcze właśnie w sferze planów, a Aiden nie zwykł się chwalić, dopóki czegoś nie osiągnął. Gdy już czegoś się dorobił, to oczywiście, trzeba było wznieść za to toast z wszystkimi najbliższymi przyjaciółmi i upewnić się, że również do wrogów dotarła ta informacja. Oni jednak nie mieli sposobności do spotkania w ostatnim czasie.
- W porządku. - powiedział przeciągle i jeszcze przez chwilę przyglądał się kobiecie z powątpiewaniem. Podejrzewał, że nie może być dobrze, gdy umiera człowiek, który w gruncie rzeczy jest Ci bardzo bliski. Może błędnie sądził tylko, że ze względu na starą przyjaźń, jest na tyle godzien zaufania, by usłyszeć coś więcej, niż wszystko świetnie. Nie chciał robić wyrzutów Joe, nie o to w tym wszystkim chodziło, dawno nie jest już małym chłopcem, który jeśli nie dostanie tego, czego chciał, to zacznie głośno krzyczeć i tupać nogami. Chciał, tylko żeby miała to poczucie, że może z nim szczerze pogadać.
Korzystając z okazji, oderwał spojrzenie od rudowłosej i wyjął miskę z jednej z szafek, po czym podstawił ją pod otwór w lodówce, z którego wypadły kostki lodu. Lód tylko rozcieńczy alkohol, ale Josephine wyglądała szczuplej niż zwykle, więc to w sumie lepiej, że zamrożona woda nieco spowolni szumienie w głowie kobiety.
Na koniec rzucił po kostce do obu szklanek i znów skupił wzrok na kobiecie.
- Bo gdybyśmy wrócili do siebie, to znów może przestać się układać między nami. Bo nie ma już tej chemii między nami. - odpowiedział. Z tym drugim oszukiwał sam siebie. Zawsze gdy spędzają czas tylko we dwójkę, to pojawia się ten moment, w którym jakaś niewidzialna siła zaczyna ich do siebie przyciągać. I nie chodzi tutaj o wypite procenty. - I szczerze wątpię, że ja byłem dla Charlotte najlepszy. - powiedział samokrytycznie i pociągnął łyk alkoholu.

Charlotte Hargreeves
sex on the beach
pif-paf#8372
komandor porucznik, prawnik — Australian Defence Force
34 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
The woman who follows the crowd will usually go no further than the crowd. The woman who walks alone is likely to find herself in places no one has ever been before.
Może z nią było w porządku, ale zaczęła się martwić o stan Aidena. To poczucie, pomogło jej na chwilę odgonić inne troski i unieść wzrok do mężczyzny, na nim koncentrując swoją uwagę, w efekcie obserwując go bacznie. Przerzucenie problemów, znajdowanie ich u innych, żeby nie myśleć o własnych, to wychodziło jej najlepiej. A Aiden świadomie czy nie, pokrzepiał ją w tym swoją obecnością i rozproszeniem jej myśli, niezależnie od tego czy rozwijała temat brata czy nie. Za fakt, że nie otworzyła się w tej kwestii, winiła chłodne wychowanie ojca. Mało było ludzi, którzy poruszyliby w niej te struny, dzięki którym mogła się zmierzyć ze swoimi emocjami. Może dlatego, że nawet wśród jej przyjaciół, a Aidena za jednego z nich uważała, niewiele było takich osób, które poznały naprawdę ją - ze wszystkimi jej słabościami i potknięciami na jej drodze.
Dlatego o wiele łatwiej było jej desperacko trzymać się swojej pozy. Rozbawienia, sztucznej zadziorności i uszczypliwości, z jaką dotknęła czoła mężczyzny, kiedy kładł miskę z lodem na blacie obok szklanek.
— Ale z tobą wszystko ok? Owce? Czemu nie od razu alpaki?
Zaczepiała go, ale widząc cień wątpliwości w jego oczach, zgadywała, że nie ufał jej szczerości. Nie mogła go winić. Nie wierzyła, że dobrze się trzyma nawet sama sobie, nie potrzeba więc było wiele przenikliwości, żeby domyślić się dlaczego tak zdawkowo reagował na jej zapewnienia, że "wszystko w porządku".
Aiden, przepraszam....
Zaczepność w jej tonie szybko zastąpiła powaga i absolutna bezpośredniość z jaką spojrzała mu prosto w oczy.
Po prostu nie mogę o tym gadać, ok?
Nie była pewna, czy mogłaby nawet przy Charlotte, z którą wiele lat były przecież bardzo blisko. Milczenie na ważne tematy przychodziło jej z większą naturalnością. W ciszy, wsunęła się na blat obok szklanek, jedną z nich chwytając w dłoń i uniosła ją do ust. Uśmiechnęła się kącikowo na słowa mężczyzny. Sposób, w jaki wypowiadał się o Charlotte, sugerował, jakby jego uczucie jeszcze całkowicie nie wygasło. Na pewno nie rozstali się we wrogich stosunkach. Niemalże poczuła się winna, że tu teraz jest, w jego domu, sam na sam z nim, jakby robiła coś źle, chociaż myśli miała całkowicie czyste. Pomijając docenienie jego atrakcyjności – tą jednak stwierdzała obiektywnie, takie były proste fakty.
Jak teraz o tym myślała, w jej życiu przewijało się wielu atrakcyjnych mężczyzn, czy to było powodem, dla którego zobojętniała na większość z nich i doceniała ich aparycję tylko w chwilach słabości, takich jak ta?
Odetchnęła, zapijając wewnętrzne rozterki alkoholem. Cholerne. Poczucie. Samotności.
Nawet jeśli wokół niej przewijało się wiele ludzi.
Yhhmmm.
Zachowała dyplomatyczną ciszę na kolejne słowa Aidena. Nie wierzyła w brak chemii. Może dlatego, że rozmawiała czasem z Char, teraz rozmawiała z nim. Znała ich dwoje bardzo długo, więc miała powody sądzić, że Aiden okłamywał sam siebie, albo tylko ją w tej kwestii. Nie odezwała się w niej jednak wcale. To była sprawa dwójki dorosłych ludzi, którzy z pewnością nie potrzebowali osoby trzeciej do rozwiązywania ich interesów. Uśmiechnęła się natomiast kątem ust, zanim znów pociągnęła łyczek trunku.
Najlepsze nie zawsze jest tym, czego szukamy. Daniel był najlepszy... jest najlepszy. Ma wszystko. Szacunek ojca. Inteligencję. Urodę. Nieprzewidywalność. Robi najlepszą...
... minetę - pomyślała, ale zwiesiła ton, przypominając sobie, że wojskowa bezpośredniość nie każdem musi przypaść do gustu, więc zaśmiała się tylko kwitująco.
A i tak nasze małżeństwo nie miało i nie ma szans.
Wspominała o swoim związku, ale jakie Aiden wyciągnąłby z tego wnioski dla siebie, to zależało już od niego.

Aiden Thompson
ambitny krab
Joe
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Josephine coś dużo to dziś dotykała. Gdyby nie fakt, że byli przyjaciółmi i swego czasu organizowali te typowe wieczorki dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą par, od których Aiden parę razy wykręcił się dzięki niespodziewanie przedłużającej się operacji albo pilnej konsultacji pooperacyjnego pacjenta, to gotów był pomyśleć, że za tym wszystkim kryje się jakaś dwuznaczność. No właśnie, ale nie doszedł do takiego wniosku. Szczególnie że dotknięcie czoła, kiedy rozmawia się w zwierzętach gospodarczych, raczej nie może mieć wydźwięku seksualnego.
- Bo alpaki plują i są złośliwe. - odgryzł się. Owce, przynajmniej te ze stada należącego do Thompsona, można było określić mianem szalonych i kierujących się w życiu zasadą raz się żyje. Mężczyzna nawet zazdrościł im tej krótkiej pamięci o złych rzeczy, które im się przytrafiły. Jedna z owiec tak siłowała się z ogrodzeniem, że miała kontuzjowaną jedną z kończyn, a kilka tygodni później powróciła do swojego ulubionego zajęcia. Kiedy człowiek sobie coś uszkodzi, to jednak po powrocie do formy staje się już bardziej ostrożny. Może jednak lepiej będzie, jak Aiden nie będzie rozmawiał z ludźmi o swoich przemyśleniach, bo jeszcze pomyślą, że jest mu potrzebna konsultacja psychiatryczna.
- Jasne. Na nic nie nalegam. - podniósł do góry ręce w geście poddania. Nie chciał ciągnąć tego tematu. To znaczy, inaczej. Jeśli Joe zdecydowałaby się zwierzyć, to wysłuchałby i porozmawiał z rudowłosą, ale w przeciwnym wypadku naprawdę nie wiedział powodu, żeby drążyć temat tego, dlatego kobieta nie może, albo nie chce o czymś rozmawiać. Mężczyzna, będąc na jej miejscu, też zapewne nie chciałby, żeby ktoś go ciągnął za język.
Żeby na chwilę odwrócić spojrzenie od kobiety i tym samym ostatecznie zakończyć temat tego, czy u niej wszystko w porządku, wziął do ręki drugą ze szklanek i przysunął ją do ust, by wkrótce upić łyk alkoholu.
- Tu nie chodzi o to, by był najlepszy dla świata, ale żeby był takim dla Ciebie. Żebyś dzięki jego wsparciu była najlepszą wersją siebie. - stwierdził. W ciągu ostatnich lat mocno zmienił mu się sposób postrzegania bycia w związku i pewnie też dlatego zaczął mieć wątpliwości, czy on był dla Charlotte tak samo dobry, jak ona była dla niego. Bo w tym drugim przypadków nie miał najmniejszych wątpliwości, że dzięki byłej żonie stał się nie tylko lepszym człowiekiem prywatnie, ale również jako lekarz wiele zyskał. - Nieważne, pierdolę głupoty. - pokiwał głową.
- A nowy związek? Jesteś otwarta na kolejną relację? - zapytał. Może jeszcze za wcześnie na takie rozmowy, po dwóch drinkach pewnie przestaliby mieć opory. No ale skoro już poruszyli temat życia uczuciowego, to też nie ma powodu przerywać go tylko dlatego, że w ich organizmach nie krąży jeszcze wystarczająca ilość alkoholu.

Josephine Collins
sex on the beach
pif-paf#8372
ODPOWIEDZ