lekarka weterynaryjna — ANIMAL WELLNESS CENTER
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
utrata dziecka i Dawsey'a sprawiła, że zniknęła z Lorne na rok - czy teraz, gdy wróciła do miasta, jest szansa aby odzyskać chociaż dawną miłość?
trzy

Dni Lorne Bay. Brzmiało to cudownie, prawda? Tym bardziej dla osoby, która w rodzinnym mieście nie była rok, dodatkowo uciekała przed swoim życiem tak naprawdę, także w szczególności teraz skorzysta z pewnej radości i uciechy, chcąc odciąć się chociaż na chwilę od codzienności…
A tak na serio?
Kumpela ją wyciągnęła, obiecując że będzie superowo i że nie będzie żałowała tego wyjścia. Niechętnie zgodziła się, wybierając pierwsze lepsze ciuchy, uznając iż się nie przeziębi. Niby nastała zimowa pora, ale jest na tyle ciepło, żeby nie było potrzeby na sięganie po kurtkę. Mimo to - wzięłą apaszkę, jakby niespodziewanie miał się zerwać nieco mocniejszy wiatr.
Szła również niezbyt przekonana do pomysłu wybrania się na taki event w pierwszy dzień wolnego odkąd skończył się maraton w pracy. Współpracownicy powracali ze swoich urlopów, a teraz to ona mogła z lekka odpocząć. Może te dwa-trzy dni to nie jest wiele, ale jednak to zawsze coś, w porównaniu z dalszym tyraniem w gabinecie. I nie, spokojnie, kocha swoją robotę, niemniej każdy potrzebuje chociaż momentu na przewietrzenie głowy.
Dzięki temu intensywnemu czasowi również zapomniała na trochę o spotkaniu z Dawsey’em oraz o innych rzeczach związanych z przeszłością. Czuła się źle bez przerwy z tym wszystkim, ale dzięki temu okresowi jakoś lepiej jej się z tymi myślami funkcjonowało. Zastanawiała się również mocno nad wybraniem do psychologa. W końcu zdrowie jest najważniejsze - a w szczególności to psychiczne, bo przecież fizycznie nie odczuwała żadnych skutków, oprócz początkowego odczuwania boleści w brzuchu oraz okolicach intymnych po poronieniu.
Wracając jednak do tego, co teraz - trafiły na miejsce, gdzie widać było atrakcji co niemiara. Uśmiechnęła się aż lekko pod nosem na ów widok, bo może i rzeczywiście był jej potrzebny taki wypad? Zamiast jednak okazać to przyjaciółce, udała prędko iż nie zaciekawił ją ten widok. - To co byś chciała porobić najpierw? - zagaiła niby od niechcenia do dziewczyny, która najzwyczajniej w świecie podekscytowana nie miała pojęcia od czego zacząć. Widać, że jest jedną z tych osób, jakie oczekują takich okazji do zabawy. I kompletnie to rozumiała. Bo co nam pozostało w życiu? Kiedy codzienność niekiedy Cię przygniata? Ta właśnie odrobina rozrywki, jaką nawet oferuje miasto dla swoich mieszkańców. - A na co Ty masz ochotę? Bo nie myśl sobie, przez wszystko Cię przeciągnę! - zawołała rozradowana, a co Astrid mocno westchnęła, czując już teraz zrezygnowanie na to wyjście. Przez wszystko?! No chyba oszalała! - Oj przestań już smętać. Rozerwij się trochę. Może jakiegoś amanta tutaj poznasz, który porwie Cię do bladego świtu na jakieś tańce, w którym ujrzysz swojego rycerza, a może i który ma jakiegoś fajnego rumaka - puściła tu na koniec do koleżanki oczko, a na to ponownie przeciągle wypuściła powietrze. Całkowicie uleciała z niej chęć na zabawy. - Skończ już, bo zaraz wyjdzie na to, że przyszłaś mnie tutaj z kimś zeswatać, a nie skorzystać z atrakcji na Dni Lorne - trochę się obruszyła na wspomnienie o znalezieniu kogoś nowego. - Niech będzie rzut bumerangiem… - dodała na koniec, pierwszej zmierzając do wystawionego stoiska.

Rafael Jimenez
powitalny kokos
patsy#7401
Fotograf — Jimenez PhotoStudio
27 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Młody fotograf wojujący międzynarodowe magazyny swoimi zdjęciami.
Dwa

Opuszczenie dni Lorne Bay nie wchodziło w grę, dlatego zaraz po powrocie z Nowego Jorku gdzie prowadził sesję zdjęciową do najnowszej kampanii reklamowej swojej klientki, zamierzał zadzwonić do kumpla aby razem wybrać się na miasto. Oczywiście nie był odporny na zmiany stref czasowych i dopadł go jetlag, który zwalczył proszkami na ból głowy i sporą dawką snu.
- Czytałeś o atrakcjach? – podpytał James, który rozsiadł się na kanapie w salonie przy okazji włączając jakiś program sportowy. W ten sposób zazwyczaj zabijał czas, czekając na swojego przyjaciela. Rafa musiał najpierw upewnić się, że wygląda dobrze, ponieważ dbał o swoją prezencję. Zresztą raz na jakiś czas zdarzało się, że przyuważył go ktoś kto na co dzień wie kim jest. Musiał wyglądać nienagannie dlatego wziął szybki prysznic i w trakcie mycia zębów wyszedł do salonu.
- Mógłbyś się czasem zakrywać bezwstydniku! – zawołał kumpel, gdy zauważył go bez majtek.
- No nie mów, że nie przywykłeś do tego widoku. – Rafael miał to do siebie, że nie krępował się w takich sytuacjach, dlatego jedynie wypluł pastę do zlewu w kuchni i spojrzał na przyjaciela. - To co jest tymi atrakcjami, dobrze wiesz, że byłem zajęty. – rzucił, w międzyczasie wracając do łazienki. Mężczyzna wyjaśnił mu czego mogą się dzisiaj spodziewać na co Jimenez zareagował dosyć entuzjastycznie. Dawno nie miał rozrywki, którą faktycznie by się cieszył i emocjonował. Tutaj są konkurencje, które będzie mógł wykonywać z innymi ludźmi z miasteczka, walcząc o jakieś małe nagrody! Podgolił zarost, poprawił prawie łysą głowę, przemył twarz i poszedł do garderoby. Założył na siebie czarne jeansy, koszulkę z długim rękawem i porządną bluzę aby go nie przewiało w razie niezbyt sprzyjającej pogody. Dodatkowo założył okulary zerówki i białe buty.
- Sory Brutal, zostajesz w domu. – powiedział do psiaka który kręcił się koło jego nóg. Tym razem nie brał małego, ponieważ oznaczałoby to rezygnację z niektórych konkurencji na rzecz pilnowania psiaka. Dał mu smakołyk w ramach przeprosin i razem z Jamesem udali się pickupem w miejsce odbywania się festynu.
Zaparkował bez najmniejszego problemu, choć na parkingu było już sporo samochodów. Mnogość straganów mogła przyprawić niejednego o ból głowy. Wpierw skierowali się wraz z kumplem po coś do jedzenia i picia. Musieli się posilić przed wybraniem atrakcji w jakich wezmą udział. Czekając na zapiekankę, zaczął się rozglądać po stoiskach. Tyle różności! Kiedy otrzymał swojego hot-doga i sok razem z przyjacielem przeszli bliżej aktywnych atrakcji. Na początek chwilę popatrzyli na obywający się wyścig quadów w którym startowała jedna z koleżanek Jamesa. Kibicowali jej i choć dojechała druga to i tak wyglądała na zadowoloną. Wymienili kilka zdań, jednocześnie śmiejąc się do rozpuku, po czym ruszyli dalej. To właśnie w tym momencie fotograf zauważył znajomą z Ibizy, dlatego czym prędzej pociągnął kumpla w tamtym kierunku.
- Widzę, że nie tylko ja lubię miejskie zabawy. – powiedział szczerząc ząbki w pięknym uśmiechu, zatrzymując się przy dwóch kobietach. - Rafael – rzucił do jej koleżanki, po czym objął ją. Cóż, taki nawyk! - A to jest James, mój przyjaciel. – pokazał na mężczyznę troszkę starszego od niego, który przystanął koło koleżanki Astrid. - Wiecie, że możecie się zmierzyć z nami? Jeśli przegramy to stawiamy wam kolację. Jeśli wy przegracie to… możemy liczyć na buziaka w policzek? – zakłady zawsze pobudzają rywalizację, dlaczego więc z tego nie skorzystać? Zwłaszcza, że to nie był jakiś mocno sztywny zakład. Zawsze mogli go pozmieniać w każdej chwili, a w szczególności jeśli panie nie będą chciały dać im buziaka!

astrid johanson
powitalny kokos
Rafa
lekarka weterynaryjna — ANIMAL WELLNESS CENTER
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
utrata dziecka i Dawsey'a sprawiła, że zniknęła z Lorne na rok - czy teraz, gdy wróciła do miasta, jest szansa aby odzyskać chociaż dawną miłość?
Zdawała sobie sprawę z tego, że na Dniach Lorne Bay przyjdzie sporo osób, które na dodatek ona sama doskonale zna. Niemniej czy podejrzewała, iż możliwością będzie natkniecie się na właśnie jego? Na faceta, jaki w ostatnim czasie niespodziewanie spotkał ja na swojej drodze, przybywając do kliniki gdzie pracuje? W życiu, tak naprawdę. Może i jest imprezowym typem człowieka, ale żeby takie wydarzenia miały go zainteresować? Serio nie przypuszczałaby tego, ale to tylko dowód na to, że w sumie w ogóle nie zna mężczyzny. Czy fakt ten ja nieco jarał? Na swój sposób tak, jednakże nie zastanawiała się nad tym wcześniej. W szczególności, że nie miała na to zwyczajnie czasu.
Sytuacji jednak nie zmieni - a gdy tylko natrafili ja siebie przy jednej z atrakcji, byłoby okropne z dziewczyn strony, jakby niespodziewanie i bez jakiegoś większego sensu doszłoby do ich taktycznego odwrotu. Zwyczajnie wyszłyby na największe idiotki w mieście.
- No widzisz, mamy już pewna wspólną cechę - rzuciła bez pomyślunku, uśmiechając się serdecznie do obojga przybyłych, na co jej kumpela uniosła brew ku górze, nie rozumiejąc co tu się właściwie dzieje. Astrid posłała wtedy przepraszający uśmieszek, a z całej opresji uratował ją przedstawiający się Rafael, który na dodatek przytulił dziewczynę w geście powitania. Chyba nie muszę opisywać tego, jak błogą minę miała, gdy tak przystojny facet zdecydował się bez większego problemu ja objąć! - Cześć... April - wyjawiła swoje imię z lekką nieśmiałością, mówiąc to jednemu, a następnie drugiemu. Gdy imię Jamesa zostało zdradzone, Astrid również go powitała.
- Rywalizacja brzmi wspaniale! - zawołała przyjaciółka bez zastanowienia, nawet nie upewniając się czy to samej Astrid nie przeszkadza. Świetnie. Nie dość, że nie była ogólnie nastawiona pozytywnie do tego wszystkiego, to na dodatek będzie musiała się postarać! No cóż... - W sumie czemu nie - rzuciła ostatecznie, aby nie zdradzić się ze swoją niezbyt wielką chęcią, lecz nie co do spotkania ów dwójki, a do atrakcji jakie się tu znajdują. Naprawdę wybrała się dla świętego spokoju, a tu wychodzi na to, iż trzeba będzie powalczyć. Szczególnie, iż nie ma wiele siły.
- Ale zaraz... czemu Wy również nie możecie dać buziaków w pakiecie? Kolacja to zdecydowaniem za mało - zagaiła niespodziewanie nawet dla samej siebie, przy tym unosząc brew do góry w formie zainteresowania podjętym tematem. - No właśnie! Najpierw kolacja, a potem buziak na miłe zakończenie wieczoru - szybko podłapała, chcąc razem z Astrid kuć żelazo póki gorące. Kto wie, może.cos faktycznie ugrają?


Rafael Jimenez
powitalny kokos
patsy#7401
Fotograf — Jimenez PhotoStudio
27 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Młody fotograf wojujący międzynarodowe magazyny swoimi zdjęciami.
Podejście do kobiet okazało się idealnym pomysłem, ponieważ obie były chętne do rozmowy oraz małej rywalizacji, która miała skupić się wokół rzutów bumerangiem. Szczerze powiedziawszy to Rafa miał pierwszy raz styczność z tym przedmiotem, dlatego mogło to stanowić idealną zabawę na przełamanie lodów i bliższe poznanie.
Uśmiechnął się kiedy usłyszał, że obie są chętne przystać na ich propozycje. Nikt przecież jeszcze nie umarł od małej dawki zdrowej rywalizacji. On nie był typem człowieka który szybko się denerwuje gdy przegrywa. Wręcz przeciwnie, jeśli widział że sprawi to więcej radości drugiej osobie, po prostu odpuszczał. Zresztą nie każdy jest dobry we wszystkim, prawda?
Razem z Jamesem zaśmiali się gdy postanowiły dodać co nieco do zakładu. Kim oni są aby się nie zgodzić na podobne zagrania. - Jeśli jesteście takie odważne to proszę bardzo. - stwierdził starszy mężczyzna i podszedł do osoby, która jest odpowiedzialna za konkurs. W milczeniu wysłuchali zasad, gdzie w międzyczasie Rafa zerkał na Astrid z delikatnym uśmiechem. Skoro kobieta sama postanowiła dodać pocałunki do zakładu to nie jest taką cichą myszką a kłopoty ją już opuściły.
- Dobra to kto zaczyna? – gdy nikt się nie zgłosił, wziął w dłoń bumerang i stanął w odpowiedniej pozycji. Nie miał pojęcia jak mu pójdzie, a myślami już był przy tej kolacji, dlatego skupienie się szło mu raczej średnio.
- No dawaj ślamazaro! – zawołał James, na co Rafa zmarszczył brwi i… rzucił. Jak się okazało nie w tym kierunku w którym powinien, dlatego mało co przyjaciel nie dostał w łeb. Było to bardzo spektakularne, ale zdecydowanie nieudane zagranie. Na całe szczęście bumerang do niego wrócił i nie trafił nikogo po drodze.
- Teraz twoja kolej. – oddał przedmiot Astrid, która nie wyglądała na przekonaną po tym co on zaprezentował. Jak widać trudno zapanować nad tak magicznym przedmiotem! Może ona będzie mieć przy tym więcej szczęścia.
Oczywiście James już sobie ucinał pogawędkę z April. Rozmowa im się kleiła bo nie minęło kilka sekund a oni już się chichrali. Nie miał pojęcia z czego, ale liczył, że nie z nich. Skupił wzrok na ciemnowłosej, czekając na to czy okaże się zaklinaczką bumerangów i wyprowadzi je na prowadzenie.
- Spoko, będzie dobrze. Nie martw się. Nie celuj w staruszki, bo jak zaatakują to nikt z nas nie ma szans. – starał się ją rozbawić, co chyba mu wyszło, bo moment później rozluźniła się i puściła przedmiot.

astrid johanson
powitalny kokos
Rafa
ODPOWIEDZ