psycholog policyjny — LB Police Station
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Niespełniona fotograf, która porzuciła marzenia na rzecz praktycznej pracy, gdy wierzyciele jej zmarłego męża postanowili przyjść do niej. Obecnie od kilku lat jest psychologiem policyjnym, samotnie wychowuje syna.
| outfit

Po rozmowie z Lukiem, trochę się uspokoiła, dała się jakoś przekonać, że Josh nie żyje, że na pewno widziała kogoś podobnego i że przecież to nie było możliwe, bo była na jego pogrzebie. No była. Tylko, że po paru dniach od zobaczenia swojego eksa w porcie, zobaczyła go ponownie, na ulicy. Nadal nie była pewna, czy to jakieś przywidzenie, czy fatamorgana, czy po prostu miała jakiegoś tętniaka albo innego guza mózgu, który powodowałby omamy wzrokowe i silne przekonanie, że Joshua jednak żył i chodził sobie spokojnie po Lorne Bay. To przecież nie mogła być prawda. Josh zginął w wypadku. Nie zrobiłby jej tego, nie zostawiłby jej samej, z długami, skazanej na myślenie, że nie żyje... Prawda? Tak jej się wydawało, a jednocześnie teraz już sama nie wiedziała, co o tym myśleć - wiedziała jednak, że następnym razem, kiedy zobaczy ten hologram - omam - fatamorganę czy inne cholerstwo to podejdzie i zagada, ale najpierw... Najpierw musiała się wygadać. Najlepiej przyjacielowi. W związku z tym kupiła jakiś tam alkohol, do tego wzięła siatę z jakąś chińszczyzną albo indyjskim żarciem i stawiła się pod drzwiami Hendersona. Zapukała kilkakrotnie, a gdy mężczyzna w końcu stanął w drzwiach, to wyrzuciła z siebie praktycznie na jednym oddechu.
- Albo zgłupiałam i mam jakąś poważną chorobę, albo widziałam Josha. Dwa razy. I ja wiem, że to niemożliwe, ale o ile nie ma brata bliźniaka, to jest on, Will - spojrzała na przyjaciela co najmniej tak, jakby wcale nie plotła totalnych głupot, że jej nieżyjący od przeszło ośmiu lat mąż jednak żyje i ma się dobrze. Odetchnęła głośno. - I przysięgam, nie byłam na żadnym seansie spirytystycznym i niczego się nie nawdychałam[/b ] - dodała jeszcze, bo chyba potrzebowała, żeby ktoś - ktokolwiek - jej uwierzył. Albo chociaż ją przekonał, że nie oszalała już tak do reszty.
ambitny krab
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#31

Okej, a ja muszę tutaj zrobić dwa kroki w tył. Zanim jeszcze Will uznał, że pakowanie się w relację Gin to jednak dobra droga. Wróćmy do momentu, kiedy Will jeszcze nie wiedział co ma zrobić, bo wszystko było dla niego takie… no takie nijakie. Czuł pustkę. I było to strasznie głupie, melodramatyczne określenie, bo przecież nie można czuć pustki, skoro pustka to coś, czego nie ma. Ale jednak tak było. Prim nie było w mieście już od kilku miesięcy i wiedział, że jego byłej żonie, która w trakcie ich separacji próbowała się zabić, o wiele lepiej się wiedzie. Takie dostawał raporty od jej rodziny i chciał w nie wierzyć. Wciąż się obwiniał, że nic nie zauważył, że nic nie zrobił, żeby ją powstrzymać, czy żeby no… bardziej się starać ratować ich małżeństwo. Czuł się winny tego, co chciała zrobić i ona też mu trochę powiedziała rzeczy, które te uczucie potęgowały. Czuł się też winny, bo sypiał z Effie w trakcie ich separacji, a po rozwodzie przespał się kilka razy z Gin. A jak wiadomo, komplikowanie i tak skomplikowanych dawnych przyjaźni (czy raczej dawnego fwb, które nagle się skończyło razem z przyjaźnią, bo Gin się w nim zakochała, o czym oczywiście dowiedział się całkiem niedawno i to jeszcze przed tym, jak okazało się, że ciężko mu z nią nie sypiać). No i teraz unikał Gin, chociaż uporczywie powracała do jego myśli… nawet kiedy miał się przespać z inną kobietą, poznaną w barze. Tak, życie Willa to był jakiś żart i jedna wielka porażka, kompletnie niepasująca do niego jako człowieka, który miał przecież wszystko w nim poukładane całkiem sensownie.
Tego dnia Will pił alkohol. Niby posprzątał już swoją chatę (po próbie samobójczej Prim najpierw siedział w szpitalu cały czas, a potem w depresji na chacie i nawet nie sprzątał - a ostatnio nawet udało mi się w miarę ogarnąć i nawet iść do pracy, co nie), ale wciąż w drinku szukał odpowiedzi na tą… np głupią pustkę, którą czuł. Więc kiedy otworzył Keirze drzwi, miał w ręce szklaneczkę.
- Okej… hej… - rzucił, marszcząc brwi i z opóźnieniem analizując jej wyrzut informacji. - Ale gdzie, jak i czy byłaś wtedy pod wpływem alkoholu? - zapytał, wpuszczając ją do środka. - Zrobię Ci drinka - stwierdził, bo to przecież dobry moment na niego, skoro takie tematy wpadały! - Opowiedz mi po kolei - poprosił. Jakoś to rozwiążą.
happy halloween
-
psycholog policyjny — LB Police Station
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Niespełniona fotograf, która porzuciła marzenia na rzecz praktycznej pracy, gdy wierzyciele jej zmarłego męża postanowili przyjść do niej. Obecnie od kilku lat jest psychologiem policyjnym, samotnie wychowuje syna.
Skoro u Willa się tyle działo, to Keira na pewno gdzieś tam starała się do niego zaglądać, sprawdzać, czy jeszcze żyje, od czasu do czasu przynosić mu jedzenie, które nie było żarciem z knajpy, chociaż jednocześnie nie do końca wiedziała, jak mu pomóc, bo doskonale wiedziała, jak to było obwiniać się za coś, na co się nie do końca miało wpływ. Ona często się obwiniała, że nie zauważyła wcześniej długów Josha, że nie zapobiegła wypadkowi, że… Nie mogła tego zatrzymać. Z tym, że życie toczyło się dalej, trzeba było się pogodzić z tym, że na pewne rzeczy nie miało się wpływu. I Keira naprawdę się starała z tym pogodzić – że musiała sprzedać swoje studio fotograficzne, że musiała chodzić do pracy, której szczerze nienawidziła, bo miała na utrzymaniu nie tylko siebie, ale też syna. I chociaż spłaciła wierzycieli swojego zmarłego męża, to wiedziała, że w tym momencie podążanie za swoimi marzeniami było delikatnie mówiąc idiotycznym pomysłem. Umiała się zatem utożsamić z tymi wszystkimi uczuciami, które gdzieś tam Williamem szarpały chyba bardziej niż oboje sobie zdawali sprawę.
Ona dzisiaj nie piła, za to miała ochotę się napić, bo dwukrotne zobaczenie zmarłego męża było dla niej czymś chyba trochę ponad jej wewnętrzne siły. Odstawiła zatem Josha Juniora do dziadka, a sama przyjechała tutaj, z alkoholem i naprawdę nie miała zielonego pojęcia, jak się zachować, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że brzmiała jak ktoś, kto mówi totalnie od rzeczy.
– Hej – odparła, patrząc na niego z bladym, trochę niezręcznym uśmiechem, bo dotarło do niej w tym momencie, że właściwie się z nim nie przywitała. Przygryzła dolną wargę i pokręciła głową. – Nie byłam. Ani za pierwszym razem ani za drugim. Za pierwszym razem widziałam go w okolicach portu. Teraz, dosłownie z pół godziny temu mogłabym przysiąc, że widziałam go na parkingu pod sklepem – przygryzła dolną wargę i pokiwała głową. – Najlepiej takiego składającego się z samego alkoholu. Jakieś long Island bez coli czy coś – mruknęła i odetchnęła głęboko. – Nie wiem, czy jest o czym mówić, nie podeszłam do niego. A może powinnam? Powinnam, prawda? Podejść i zagadać, ale co jeśli to nie on tylko jakiś jego klon? – zacisnęła usta, bo w tym momencie była skłonna uwierzyć w teorie spiskowe o klonach, reptilianach i wszystkim innym, serio. – To niemożliwe, prawda? Przecież go pochowałam – mruknęła pod nosem, chociaż… Ciała nie dało się zidentyfikować, było tak zmasakrowane, jednak kto inny miałby siedzieć na miejscu kierowcy w ich wspólnym samochodzie?

william henderson
ambitny krab
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
To nie był piękny widok dla nikogo, kto wtedy chciał do niego zaglądać. Ani dla każdego, kto widział to przypadkiem, gdzieś po drodze. Will był w totalnym dołku i nie zajmował się wtedy ani trochę tym, co inni czują, raczej od siebie wszystkich osuwając i… no odpychając właściwie. Chciał świętego spokoju i na szczęście go dostał. Bo ostatecznie dopiero w ostatnim czasie się ogarnął. Najpierw się uspokoił, potem przemyślał sobie wszystko, przepracował i można powiedzieć, że… no ustabilizował sytuację. A potem.. no potem okazało się, że czegoś mu brak i sam nie wie czego. Bo sam siebie tak naprawdę nie potrafił zrozumieć.
I w sumie teraz Keira była chyba osobą, której potrzebował, skoro oboje siedzieli w takich samych wątpliwościach. Ale wtedy nie sądził, że będzie w stanie mu pomóc. Teraz też nie prosi o pomoc. Wróć, chwila. Nie. On nie umiał prosić o pomoc. On nie potrafił przyznać, że zasługuje na pomoc. Bo jak Keira dobrze wie, kiedy ktoś bardzo chce się ukarać za daną rzecz, to nic go nie jest w stanie przed tym powstrzymać.
- Ale to są jakieś miejsca, które Ci się z nim kojarzą? - zapytał, bo szukał w tym jakiejś logiki. W końcu jednak… no Othello też był dosłownie nawiedzany przez duchy przeszłości, ale nigdy mu nie mówił, że faktycznie widział zmarłą ukochaną. A on nigdy o to nie pytał.
- I mrugnęłaś i zniknął? - zapytał, przygotowując jej wybranego drinka, bo co jak co, ale w tym domu alkoholu nie brakowało nigdy, odkąd się tu wprowadził. Chociaż nie było to aż tak dawno temu.
- No to przynajmniej będziesz wiedziała - pokiwał głową, a potem podał jej drinka. - No wiem. Pochowałaś go. Widziałaś zwłoki. Miałaś potwierdzenie. To nie może być naprawdę on… - przyznał, a potem pokręcił głową. - Prawda? = dopytał, bo może jednak czegoś nie wiedział? W sensie no, pewnie wiedział o zmasakrowanym ciele, ale po prostu uznał, że pewnie była dokumentacja dentystyczna, było badanie DNA, bo pewnie miała w domu pełno próbek porównawczych i jakieś znamiona… i… no chyba to ogarnęli, nie? A przynajmniej mu się tak wydawało, bo serio, nigdy jej nie pytał o takie detale. Po prostu ją wspierał w trudnym momencie, jak na przyjaciela przystało. A do gadatliwych ludzi nie należał…
happy halloween
-
psycholog policyjny — LB Police Station
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Niespełniona fotograf, która porzuciła marzenia na rzecz praktycznej pracy, gdy wierzyciele jej zmarłego męża postanowili przyjść do niej. Obecnie od kilku lat jest psychologiem policyjnym, samotnie wychowuje syna.
Takie było życie, prawda? Nie zawsze było kolorowo, a istota przyjaźni polegała na udzieleniu wsparcia zarówno w gorszych jak i w lepszych momentach. Keira doskonale zdawała sobie sprawę z tego, w jak wielkim dołku sama była po śmierci Josha, gdy tonęła w długach, dowiedziała się o ciąży i musiała porzucić marzenia o zostaniu fotografem. Mimo to, gdy potrzebował przestrzeni – starała się mu ją dać, wiedząc doskonale, że każdy od czasu do czasu potrzebował po prostu pobyć sam ze sobą, ogarnąć własne myśli i najzwyczajniej w świecie jakoś do nich przywykną i je przemielić.
Fakt, że nie potrafił przyznać, że potrzebuje pomocy, że nigdy o nią nie prosił, że tak bardzo chciał się ukarać za to, co się stało oczywiście budziło jej niepokój, zapewne dlatego Keira dość często starała się po prostu do niego przyjść, przynieść do jedzenia coś, co nie było zamówioną pizzą i po prostu być, bez oczekiwania czegokolwiek w zamian.
– Nie. To nie tak, po prostu sobie poszedł, a ja… Ja nie miałam odwagi, żeby podejść, bo… Co jeśli to naprawdę on? Co jeśli mnie porzucił, żeby nie musieć przejmować się długami, co jeśli naprawdę jest aż takim skurwysynem? – spytała, zaciskając usta, bo ta myśl ją trochę przerażała – że jej mąż wolałby sfingować własną śmierć niż powiedzieć jej o swoich problemach.
– Zwłoki były zmasakrowane, ale wszędzie w samochodzie była jego krew, wszystkie dowody wskazywały na to, że to on… Teraz sama już nie wiem – przyznała, upijając trochę drinka i odetchnęła głęboko, bo właściwie to nie było też powodów, by podejrzewać, że w samochodzie znalazł się ktokolwiek inny, zważając właśnie na ślady biologiczne.
– Naprawdę nie zwariowałam, Will – powiedziała cicho, chociaż spojrzała na niego wyczekująco, bo… Chyba oczekiwała potwierdzenia w tym temacie. Potrzebowała potwierdzenia, bo inaczej oznaczałoby, że to jakieś problemy zdrowotne, a przecież nie mogła ich mieć – miała syna, tak? Musiała się nim zająć, wystarczyło, że młody stracił już ojca.

william henderson
ambitny krab
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
W życiu to tak naprawdę mało kiedy było kolorowo. William sie o tym przekonał już jako dziecko, bo… no wszystko w co wierzył, zwykle się dość szybko rozpadało. Nie miał też jakiejś super podstawy w życiu, bo wiadomo że jak dziecko traci wcześniej rodziców, to traci też wzorce, traci stabilizacje i traci dzieciństwo. Można trafić pod skrzydła najbardziej opiekuńczej, kochającej i wspaniałej osoby, a przyjdzie taki dzień ojca, czy dzień matki, zobaczy się wspaniałe relacje kogoś innego z rodzicami, którzy żyją i są na miejscu, a… no będzie bolało, zawsze. Nic człowieka nie potrafi tak bardzo zranić i zostawić takich blizn, jak problemy w tej pierwszej, rodzinnej komórce. I to wpływa później na całe życie, bo widać jak kiepskie decyzje Will podejmował. Małżeństwo z Prim, a potem poddanie się, zamiast walka o ich związek było jednym z nich. Nie pomogło też to, że Primrose poroniła jego dziecko, a on… no nigdy jakoś specjalnie nie planował zostać ojcem, ale jak taka możliwość pojawiła się na horyzoncie, to skłamałby gdyby powiedział, że go to nie kusiło. I że nie było jakiegoś wyobrażenia, które… po prostu dobrze się prezentowało. I za którym tęsknił. Bo okazja żeby stworzyć trochę tej rodzinnej miłości, której zawsze mu brakowało, no kto by odmówił? Na pewno nie on. Wstydził się jednak przyznać tego przed samym sobą, a co dopiero przed innymi osobami.
- A co jeśli nie on? Lepiej wiedzieć na sto procent, niż się zadręczać Keira… - przyznał szczerze i jednak z troską. - A jeśli jest skurwysynem.. to też powinnaś wiedzieć, żeby nie wiem, ukraść mu auto za te długi, albo zabić go i sprzedać jego narządy, żeby wyjść na zero - zaoferował, chociaż oczywiście w to nie wierzył ani trochę. Bo ludzie nie powracają zza grobu.
- No czyli masz odpowiedź, skoro to była jego krew to była… jego. Przecież Gone Girl to tylko głupia książka, a nie inspiracja. Poza tym skąd zwłoki, nawet jeśli zmasakrowane? Przecież nie zabiłby… nie wiem, bezdomnego, żeby go wymazać we własnej krwi, nie? - zapytał, licząc że ją trochę uspokoi. Bo jednak nie wierzył, że to naprawdę był on. Był pragmatykiem. A to był scenariusz jak z jakiejś telenoweli i to kiepskiej na dodatek.
- Wiem, że nie. Może po prostu chciałaś go zobaczyć… albo ktoś jest zajebiście podobny. To możliwe, podobno każdy ma na świecie bliźniaka, który nie jest biologicznie z nami spokrewniony - zauważył, Wystarczy spojrzeć na gwiazdy i to jak są podobne, a wszystkie robią oddzielne kariery.
happy halloween
-
psycholog policyjny — LB Police Station
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Niespełniona fotograf, która porzuciła marzenia na rzecz praktycznej pracy, gdy wierzyciele jej zmarłego męża postanowili przyjść do niej. Obecnie od kilku lat jest psychologiem policyjnym, samotnie wychowuje syna.
Keira odnosiła wrażenie, że od śmierci Josha wszystko szło w jej życiu nie tak – musiała oddać studio fotograficzne i zacząć pracować jako psycholog policyjny (dzięki bogu, że ojciec ją przegadał, gdy wybierała studia), dowiedziała się o ciąży (chociaż syna kochała nad życie, to jednak gdy straciła męża wizja samotnego macierzyństwa była przytłaczająca, a i realia tego wszystkiego raczej częściej niż rzadziej ją przerastały), o spłacaniu wierzycieli już nawet nie wspominając. Wiedziała sama, jak ciężko było wychowywać się bez jednego rodzica, bo przecież mamę straciła bardzo młodo. Musiała z tym żyć i wiedziała, że chociaż cholernie chciała, nie była w stanie zastąpić Juniorowi ojca. Odetchnęła głęboko i spojrzała na przyjaciela, zaciskając delikatnie usta.
– Ale jak mam się dowiedzieć na sto procent? – spytała nieco retorycznie, bo oboje wiedzieli, że jedyną opcją byłyby badania genetyczne. Problem polegał na tym, że nie bardzo wiedziała, jak zdobyć materiał DNA od typa, którego widziała raz w życiu i to z daleka. – Wiem, że masz rację, ale wtedy to oznacza, że to wszystko, cała moja żałoba, zadręczanie się, że to ja zjebałam, bo mi nie powiedział, że ma problemy… To wszystko było po nic – zacisnęła usta, patrząc na niego ze smutkiem i upijając trochę drinka.
– Nie wiem. To wszystko nie ma sensu – powiedziała cicho, masując skronie. Przecież Will miał rację. Musiał mieć rację, prawda? Na pewno to wszystko można było racjonalnie wytłumaczyć. – I akurat ten bliźniak byłby w Lorne Bay? – spytała z lekkim sceptycyzmem, ale zaraz odetchnęła głęboko. – Masz rację. Jeśli zobaczę go następnym razem to podejdę i zagadam. Pewnie z bliska ten gość nawet nie jest aż tak podobny – stwierdziła, przygryzając nerwowo dolną wargę. No na pewno nie był! Przecież jej mąż nie żył, a ona widziała ziomka z daleka… A potem jeszcze porozmawiali chwilę i pewnie nieco spokojniejsza Keira wróciła sobie do domu!


ztx2
ambitny krab
nick
ODPOWIEDZ