lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Down the myth-lane
Event fabularny
Wprowadzenie
W tym roku, wbrew wszelkim oczekiwaniom, stoiska przygotowane przez rdzenną część mieszkańców miasteczka przyciągały niezwykle dużo uwagi, pobijając zainteresowanie jakie posiadały w ostatnich latach. Co było tego powodem? Może wyjątkowe dekoracje? Może ciekawość oraz program w szkołach, zakładający zgłębienie się w ich kulturę? A może po prostu ta przyciągająca aura tajemnicy oraz mistyczności, jaka się wokół nich unosiła? Zapewne każdy z was inaczej odpowiedziałby na to pytanie, możliwe, że każdego z was przyciągnęły tu inne rzeczy bądź niewielkie szczegóły wypatrzone w gwarnym otoczeniu. Powoli przechadzaliście się między kolejnymi straganami, przyglądając się wystawionym na nich wspaniałościom.
Starszy mężczyzna z siwą brodą oraz spojrzeniem zdradzającym, że przeszedł w swoim życiu wiele oraz z niejednego pieca jadł chleb zatrzymał was na dłuższą chwilą. Ot, spokojna pogawędka dotycząca pogody, zdrowia oraz mądrości, jakie przekazał mu jego ojciec. I choć rozmowa była niepozorna, z każdym kolejnym słowem mężczyzny wasze zaciekawienie rosło na sile, choć nie byliście w stanie tego racjonalnie wyjaśnić. Tematy w końcu były prozaiczne, do bólu przesiąknięte codziennością… A jednak gdy mężczyzna chciał przerwać rozmowę, znajdowaliście sposób aby wyciągnąć z niego kolejną, króciutką opowiastkę. Po kilkunastu minutach zostaliście poczęstowani herbatką ziołową - zwykłym naparem, który intensywnie pachniał ziołami, choć nie byliście w stanie zidentyfikować co dokładnie się w niej znajduje. Pozostawiała gorzki posmak na języku, a każdy z was czuł w niej inne nuty. I to właśnie wtedy do waszych uszu dobiegł śpiew mężczyzny - cichy, miarowy oraz niezwykle rytmiczny, zdający się dominować cały gwar otoczenia. Ciemne oczy wpatrywały się w was i…

Dezorientacja zapanowała nad waszymi ciałami. W jednej chwili znajdowaliście się na festynie, by w drugiej, nadal trzymając niewielkie, plastikowe kubeczki w dłoni, znaleźć się… W zasadzie nie byliście pewni, gdzie. Wokół wznosiła się bujna dżungla, a wasze stopy powoli zapadały się w miękkie, błotniste podłoże. Co się stało? Czy to był jakiś dziwny żart? Gdzie podziały się wszystkie stoiska? Nie byliście pewni, mieliście jednak wrażenie, jakby ktoś nagle rozpostarł przed wami wielkie bagnisko. W dodatku nagle, choć był środek dnia, noc spowijała otoczenie utrudniając dostrzeżenie jakiegokolwiek szczegółu powiązanego z otoczeniem.
Jak się tu znaleźliście?
I jak znaleźć drogę do domu?
Garść informacji:
Witamy na evencie fabularnym!
Na początek, pragniemy przekazać kilka informacji organizacycjnych:
1. Kolejność kolejki jest dowolna, a każdy post regulaminowo nie może być krótszy niż 1200 znaków wraz ze spacjami.
2. Aby rozgrywka szła płynnie, a gracze nie byli blokowani, ustalamy limit czasowy na odpis w rozgrywkach - 48 godzin od czasu publikacji postu Mistrza Gry. Czas ten może być wydłużony:
a) na czas całego eventu - gdy cała grupa wyrazi taką potrzebę.
b) jednorazowo - gdy Mistrz Gry podejmie taką decyzję, choćby w przypadku, gdy akcja będzie wymagała większej ilości kolejek między ingerencjami Mistrza Gry.
c) jednorazowo - w wyjątkowych przypadkach losowych, na prośbę jednego z graczy. Nie będziemy jednak pozwalać, na nadużycia tejże możliwości.
3. Mistrz Gry ma 24 godziny na dodanie swojego postu, w wyjątkowej sytuacji ten czas może ulec niewielkiemu wydłużeniu - w takim wypadku gracze otrzymają stosowną informację.
4. Ostatnia osoba w kolejce ma za zadanie oznaczyć konto Mistrza Gry komendą mention.
5. Podczas eventu będziemy używać kości. Dla waszej wygody została dodana możliwość rzucania ich w temacie eventowym, bez potrzeby udawania się do zewnętrznego tematu. Instrukcja jak wykonać rzut znajduje się w tym temacie.
6. Decyzję czy wasze postacie się znają i przybyły na festyn razem czy też są nieznajomymi którzy znaleźli się tam przypadkiem pozostawiamy wam :)
7. Wszelkie pytania oraz niepewności prosimy kierować na PW Bunyip bądź Hyde O. Terrell.

Życzymy udanej zabawy! <33

Lee Ari, Keegan Lockard, Evander Gray
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
Studentka — -
22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna intelektualistka o ślicznej buzi
Jakiekolwiek festyny przypominały mi dom. W Korei były one tradycją. Dlatego tak chętnie wzięłam udział w miejscowej zabawie. Ubrałam na tę okazję letnią sukienkę na ramiączkach i sandałki. Do tego malutka torebka mieszcząca najpotrzebniejsze rzeczy. Przechadzając się między straganami, nigdy bym nie pomyślała, że to będzie takie kolorowe, jak myślałam. W mojej głowie nawet przez myśl nie przeszło, że może się coś wydarzyć. Coś więcej niż tylko obserwowanie tutejszych mieszkańców i przypatrywanie się atrakcjom dzisiejszego dnia. Było głośno i tłoczno na miejscu. Trochę za tłoczno, jak dla mnie, ale dało się przyzwyczaić. W końcu to małe miasteczko i takie wydarzenia odciągały i tutejszą ludność i turystów od szarej rzeczywistości. Pozwalały trochę zarobić, a i można było się zawsze czegoś ciekawego dowiedzieć. A ja jako ja, ta dziewczyna, która uwielbiała wgłębiać się w nieznane mi historie i obyczaje, no jak mogłabym nie skorzystać? To przecież tak samo niemożliwe, jak odciągnięcie mnie od książek. Przechadzając od stoiska do stoiska, trzymając plastikowa kubeczek z napojem, usłyszałam starszego pana. Opowiadał coś. Snuł niesamowitą opowieść. Czułam się jak w transie. W pewnym momencie poczułam na sobie jego wzrok. Próbowałam się odciąć, ale nie mogłam. Miałam wrażenie, że spogląda mi prosto w moją duszą. I kiedy tak słuchałam i na niego patrzyłam... Nagle znalazłam się w jakieś dziczy. Już nie słyszałam gwaru tłumu ani tamtego staruszka. Wokół nie rozdzielał się zapach ziół. Rozejrzałam się. To jakiś żart? Mamo? Tato? Powiedzcie, że to sen. Ale to było takie realne. W dłoni nadal trzymałam kubeczek. I... on był prawdziwy. Ale... jak? Co się do cholery stało? Obok mnie stały jeszcze dwie całkowicie obce osoby. Dwóch mężczyzn. Nigdy nie miałam nawet sposobności, by ich poznać. Bo niby jak? Obracałam się w innym towarzystwie. Spięłam się. Postanowiłam na razie się nie odzywać. W końcu... to dwóch facetów. A ja jestem jedna. Sama. I do tego dziewczyna. Kto wie co to za ludzie i czy można im zaufać? Może mnie zignorują i sobie pójdą?

Keegan Lockard Evander Gray
powitalny kokos
Isia
Neurochirurg — Cairns Hospital
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Takie festiwale zdecydowanie nie były w jego stylu. Był lekarzem, człowiekiem medycyny, więc cokolwiek, co miało związek ze spirytualistyką, mistycyzmem i tego typu szajsem było w konflikcie z tym, czego nauczył się przez te wszystkie lata oraz, co pragnął praktykować. Nie zapominajmy też, że potrafił być trochę dupkiem, więc nie radził sobie najlepiej z tym, kiedy ktoś miał złamaną nogę, a jakaś starszyzna przepisywała na to ziółka zamiast operację. Zwłaszcza dla neurochirurga, który jest specjalistą od układu nerwowego. Nie da sobie wmówić, że te wszystkie czary i przesądy, w które niektórzy tutaj wierzyli są lepsze niż jego studia oraz praktyka. Dlatego nie było opcji żeby wybrał się tutaj z własnej woli. Przyjeżdżał tu tylko, kiedy naprawdę nie było już nikogo innego. Tym razem również wyciągnął po prostu najgorszy los na loterii, ale przynajmniej odbębni swoje godziny w tym tygodniu.
Można powiedzieć, że był tutaj jako wsparcie medyczne w ukryciu. Tutejsza społeczność nie lubiła, kiedy karetka stała zbyt blisko ich ważnych miejsc bo źle wpływała na doznania estetyczne, czy jakaś inna bzdura. Dogadali się jakoś ze szpitalem, że odstąpią im jedno stanowisko na małe pogotowie, gdyby coś miało się komuś stać. Na jego szczęście nie przeżywali akurat żadnej plagi, więc nie mając nic lepszego do roboty Evander postanowił skoczyć na kawę.
Traf chciał, że ze swoimi, nie do końca rozwiązanymi, problemami z więziami rodzinnymi zawsze coś go ciągnęło do starszych brodaczy. Całe życie wydawali mu się być osobami z autorytetem, więc nawet tutaj postanowił przystanąć na chwilę i wysłuchać jakichś życiowych mądrości. w tym wszystkim popełnił jeden, kardynalny błąd, dał się napoić jakaś ziołową herbatką. To był błąd. Duży błąd, jak się za chwilę przekonał.
Otwierając oczy i mając wrażenie, że przeniósł się do innego świata mógł pomyśleć tylko jedno.
Kurwa... Za jakie grzechy...
Pokręcił głową z niedowierzaniem rozglądając się po okolicy. Nie był tutaj sam, co było cholernie dziwne ponieważ zazwyczaj, jeśli ma się dobrego tripa, ma się go samemu, a osoby po jego prawicy nie miały żadnych dziwnych zwyrodnień, więc mógł tylko sądzić, że są prawdziwe. Zakrywając twarz dłonią głośno westchnął.
- Nie wierzę, że dałem się tak wkręcić... - jęknął ponownie wzdychając - Hej, wy też to widzicie? Nie tylko ja mam jakieś halucynacje? - zwrócił się do swoich towarzyszy niedoli mając nadzieję, że jest jedynym, bo to by znaczyło, że to tylko dziwny trip i za jakiś czas minie.

Keegan Lockard Lee Ari
ambitny krab
Kłapouchy
aktor — aktualnie współpracuje z STV Productions
34 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, girl, you're a whirlwind, and I'll go wherever you're. Wherever you're going...
Keegan nie dosyć, że był urzeczony historiami, które wypływały spomiędzy ust aborygena, dając mu się całkowicie zahipnotyzować w przeciągu kilku pierwszych chwil — to jeszcze ciągnął go za język niemiłosiernie, nie chcąc, aby to spotkanie dobiegło końca. Chciał, aby mężczyzna snuł dalej swoje opowieści, chciał czerpać z nich energię, napawać się nową kulturą, tak bardzo różną, a jednak w dziwny sposób podobną do tej, którą znał ze szkockich, starych gawęd. Kręgosłup był jeden i ten sam; prymitywne wierzenia bazujące na naturze. Każdy zakątek świata podążał tą samą ścieżką. Mężczyzna bezwiednie popijał herbatkę, nie zastanawiając się nad jej smakiem, ani wonią unoszącą się z kubka. Powód był jeden. Keegan nie posiadał ani zmysłu węchu, ani smaku, które utracił wskutek wypadku. Płyn był po prostu mokry, tylko tę cechę naparu był w stanie wyłapać.
Tak, jak wiele tripów przeżył w swoim życiu, ten okazał się wyjątkowo intensywny. Całkowicie zdezorientowany rozejrzał się po przestrzeni, w którą został wrzucony. Astralna teleportacja? Świadomy sen? Czy w ogóle wyszedł dzisiaj z domu? Neurony Szkota przesyłały między sobą pęczki informacji w zastraszającym tempie, zderzając się ze sobą w nieładzie. Racjonalność musiała zostać odłożona na później, bo teraz poczuł się jak w fantastycznym larpie.
Błękitne, roziskrzone fascynacją tęczówki przestały skanować mokradła, kiedy do jego uszu dotarł męski głos. Chwila, chwila, chwila... Ktoś tutaj był razem z nim? Nie będzie sam?! Radość objęła całe jestestwo Keegan'a, obracając jego ciałem w kierunku towarzyszy przygody. 
- No to mamy zabawę drużynową! Ciekawe czy przydzielili nam klasy odgórnie, czy możemy je teraz wybrać... Jakby, od razu mówię, nie nadaję się na fightera, mooooże bardziej kleryk, albo mag. Chociaż lepiej czułbym się w roli barda. - Ton jego głosu był rozbawiony, jakby nie docierało do niego, w jak abstrakcyjnej sytuacji się znalazł. Mlaskanie błota pod podeszwą buta zdawało się... namacalnie prawdziwe. Przykucnął na moment, aby upewnić się, że poczuje na dłoni wilgoć ziemi. Zimna, gęsta breja przylepiła się do jego palców. Roztarł brunatną maź między opuszkami, ponownie zwracając spojrzenie na twarz mężczyzny, po krótkiej chwili przenosząc źrenicę ku kobiecie. - Prawdziwe. - Cóż za spostrzegawczość.
Evander Gray Lee Ari
niesamowity odkrywca
krez#4898
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Down the myth-lane
Event fabularny
Gęsta noc spowijała otulała wasze ciała woalem ciemności i zdawać by się mogło, że po za delikatnym blaskiem księżyca wszelkie źródła światła, nawet te w postaci gwiazd, uległy zniszczeniu. To wrażenie z pewnością potęgowała gęsta roślinność dżungli, a mięsiste liście zdawały się przylegać do siebie tak ciasno, jakby nie było między nimi żadnego, choćby najmniejszego przejścia. Jedno było pewne - z pewnością nie znajdowaliście się już w bezpiecznej Pearl Lagune, nadal jednak nie mieliście pojęcia o tym, jaki bieg wypadków doprowadził do tego, że znaleźliście się właśnie tutaj, w tym konkretnym miejscu.

I choć śledztwo Keegana potwierdzało, że błoto jest prawdziwe, nadal nie byliście pewni, gdzie tak naprawdę się znajdujecie. Czy nadal jesteście w Lorne Bay? A może jakimś dziwnym trafem ktoś wywiózł was daleko za miasteczko? Wiele pytań pojawiało się w waszych głowach z każdą kolejną chwilą, gdy dezorientacja oraz ociężałość powoli znikały z waszych organizmów zastąpione ciekawością… oraz niepokojem, który powoli zakradał się do Waszych serc. Kolejne chwile zwiastowały z resztą nie tylko w niepokój ale i więcej szczegółów, jakie byliście w stanie wyłapać z otoczenia. Pierwszym z nich był cichy szum płynącej wody, choć nie byliście w stanie stwierdzić w jakiej odległości od niej się znajdujecie...

~*~

Poproszę wszystkich o rzut kością 1d6, możecie rzucać w temacie w którym dzieje się event. Instrukcja jak wykonać rzut znajduje się w tym poście.

Przypominam o tagowaniu konta Bunyip lub Hyde O. Terrell przez ostatnią osobę odpisującą w wątku <3

W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na pw Hyde O. Terrell (w związku z innymi zabawami dziejącymi się na forum pw Mistrza Gry bywa zawalone pocztą, w ten sposób mamy pewność, że Wasze pytania nam nie umkną <33 )

Lee Ari, Keegan Lockard, Evander Gray
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
Studentka — -
22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
ambitna intelektualistka o ślicznej buzi
Obserwowałam w ciszy tych dwóch. Obaj to dorośli mężczyźni. Gdzieś po trzydziestce na pewno. Jeden był brunetem, a drugi wyglądał jak metalowiec. Nie wiedziałam czy są przyjaźni czy nie. Poczułam drżenie. To moje ręce się trzęsły. Tak bardzo, że napój w środku, również się poruszył. Był już zimny. Ale i tak upiłam łyk. To jedyne co było mi znane. Reszta to jakiś koszmar. Powoli zapadał zmrok. Było co raz ciemniej i zimniej. Bałam się. Cholernie się bałam. Miałam ochotę się rozpłakać, ale postanowiłam być twarda. Trzeba się jakoś stąd wydostać. I zaufać dwójce obcych mi ludzi. Tylko oni tu byli i tylko oni przeżywali to co ja. Nic mi innego nie zostało.
- Pewnie to jakiś chory żart - odezwałam się, gdy już odzyskałam głos. - Wiecie taki test odwagi - w moim liceum odbywał się taki test. Mieliśmy przejść przez nawiedzony dwór. Wzięłam w tym udział. Jakoś udało mi się go przejść, ale nigdy nie lubiłam takich akcji.
Patrzyłam, jak ten w długich włosach, sprawdza ziemię. Ona również była prawdziwa. Zaszurałam butami. Nie mylił się. Wszystko było prawdziwe. Ale jak? W jaki sposób się tu znaleźliśmy?
- Może to ta kawa? Może coś do niej dosypali? - z przerażenia wyrzuciłam kubek w krzaki. Cholera wie, co w niej było. Przypomniałam sobie o torebce. Nadal miałam ją przy sobie. - Telefon - wykrztusiłam i szybko go wyciągnęłam. Nadal działał i miał pełną baterię. - Ale nie ma zasięgu - cholera jasna. Cholera. Cholera. Cholera!
Nagle usłyszałam szum.
- Woda. Słyszę, gdzieś wodę - tylko w którą stronę się ruszyć? I co robić dalej? Jak mamy wrócić do domu? Gdybym wiedziała, że tu w Lorne Bay dzieją się takie rzeczy, posłuchałabym mamy i wyjechała stąd. Pal licho, że miałaby wtedy rację. Przynajmniej byłabym teraz bezpieczna z rodzicami i braćmi. Albo gdyby był tu Hyun ze mną wiedziałby co robić. Ona zawsze wiedział. A tak muszę polegać, na kimś kogo nie znałam i komu nie ufałam.

Keegan Lockard Evander Gray
powitalny kokos
Isia
Neurochirurg — Cairns Hospital
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tego typu zakrzywienia rzeczywistości nie zdarzały mu się rzadko, a ten zdecydowanie był najgorszym... albo najlepszym z nich. Zależy, jak na to spojrzeć. Jednym, co w jakiś sposób przekonywało go co do prawdziwości tego wszystkiego był fakt, że nawet jego umysł nie zmyśliłby raczej takiej dżungli. Gdyby miał dobrego tripa pewnie byłoby to coś związanego ze szpitalem. Jakieś gigantyczne wózki, skalpele zamiast drzew, a oni pewnie chodziliby teraz po tkance miękkiej mózgu. Tak, to miało całkiem dobrą szansę na to żeby być prawdziwym, tylko jeśli tak jak się tutaj znaleźli, a przede wszystkim gdzie się znaleźli. Z tego, co wiedział w okolicy nie było takich miejsc. To właśnie zaczynało napawać go pewnym niepokojem, którego po sobie oczywiście nie mógł okazać. Był na to zbyt dumny.
- Możesz być bardem, w roli kleryka chyba najlepiej sprawdzę się ja... - mruknął z pewną niechęcią lustrując okolicę - Pracuję w szpitalu. - wzruszył ramionami spoglądając przelotnie zarówno na mężczyznę oraz młodą dziewczynę - Czy mi się wydaje, czy słyszę od ciebie pewną szkocką naleciałość..? - zwrócił się do mężczyzny z lekkim uśmiechem - Mylę się? - pozwolił by i jego akcent stał się nieco bardziej wyrazisty.
- Test odwagi? - prychnął - Ja nie mam tutaj znajomych, którzy by mi coś takiego zorganizowali, a wy? - rozejrzał się po ich twarzach mając nadzieję, że usłyszy jakieś potwierdzenie i ktoś za chwilę wyskoczy z krzaków żeby powiedzieć, że to rzeczywiście był tylko głupi żart.
- To, albo ten dziadek był magikiem. W to drugie niestety nie mogę uwierzyć. - wzruszył ramionami schylając się po wyrzucony przez dziewczynę kubek - Realne, czy nie, postarajmy się nie śmiecić, co? - pomimo lekkiej reprymendy puścił dziewczynie oczko i uśmiechnął się całkiem przyjaźnie.
- Oczywiście, że nie ma... - mruknął pod nosem sprawdzając również swoją komórkę - A jak u ciebie przyjacielu? - zwrócił się do mężczyzny nie robiąc sobie większych nadziei.
- Skoro już w tym wylądowaliśmy to może się chociaż przedstawimy? Jestem Evander. - skinął na przywitanie obojgu - Ma ktoś jakieś doświadczenie w tego typu sytuacjach? Jakiś kurs survivalu? - patrzył tutaj bardziej na blondyna, chociaż nie przekreślał dziewczyny.

Lee Ari Keegan Lockard
Wyrzucona liczba - 5
ambitny krab
Kłapouchy
aktor — aktualnie współpracuje z STV Productions
34 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, girl, you're a whirlwind, and I'll go wherever you're. Wherever you're going...
Na samą wzmiankę o szpitalu, Keeganem wstrząsnęło subtelnie. Plus nieposiadania zmysłu węchu był taki, że już nigdy w życiu nie poczuje szpitalnego odoru. Tej woni sterylności, połączonej z zapachem długo zalegającego brudu. Zbawienie. Pracuję w szpitalu, odbiło się jeszcze raz w czaszce mężczyzny. Jako lekarz? Pielęgniarz? Pod blond włosami, które okalały głowę Keega, przez ogólne przeciążenie i przebodźcowanie, szalał sztorm myśli. - O no proszę. Z dziada pradziada, niezmiennie Szkocja.- Zwiniętą w pięść dłonią, dwa razy uderzył w swoją klatkę piersiową. Blondyn uśmiechnął się przy tym szeroko, unosząc się z przykucnięcia, przenosząc spojrzenie na Evander'a. Świat był mały — nawet jeżeli spieprzało się na drugi koniec, odnosił wrażenie, że kręci się w miejscu. Abstrakcyjnym wydawało mu się spotykać Szkotów poza wyspami, chociaż racjonalnie myśląc, co w tym było takiego niesamowitego. Ludzie migrują. Przemieszczają się. Ale jednak dziwne wrażenie bycia „z tego samego miejsca”, zawsze budziło się w nim, kiedy wpadał na rodaków poza krajem. Nie był też nie wiadomo jak wielkim patriotą. Zapewne nawet nigdy się nad tym nie zastanawiał; ale ojczyzna niosła ze sobą dostatecznie dużo słodkich wspomnień, aby szanować ją, już za samo to. - Test nie test, jesteśmy w... - Przecierając dłonie, Lockard okręcił się wokół własnej osi. - Czuję się jak w Jumanji.
Telefon. Właśnie. Gdzie był jego telefon? Keegan oklepał kieszenie spodni, starając się wymacać kształt komórki. Nie odczuwając jednak pod dłońmi znajomej bryły, zmarszczył brwi, ściągając je na moment ku sobie. - Musiałem zostawić telefon w torebce żony... O kurwa. - Nagła myśl, bolesny skurcz neuronów, obezwładniła Szkota. Zara. Jeżeli on był tutaj, to znaczy, że ona jest po drugiej stronie nadal i nie wie co się z nim dzieje. Może leżą w trójkę nieprzytomni i ktoś właśnie wycina im nerki. Albo leżą już dwa metry pod ziemią. Nie potrafił przypomnieć sobie, w którym momencie się rozstali. Był zbyt podniecony festiwalem, żeby skupić się na sensie jej słów. Łapał wybiórczo najważniejsze, jego zdaniem, informacje i to mu w zupełności wystarczało. - Lockard. Keegan. W sensie mówcie Keeg po prostu. Albo Kee. Samo K, też będzie ok. - Zamotał się na moment we własnych słowach, w wyuczony sposób najpierw podając swoje nazwisko; końcowo machnął dłonią w powietrzu, bo jakby nie patrzeć, było mu zasadniczo obojętne, jak się będą do niego zwracali. Z każdą mijającą chwilą, sytuacja zdawała mu się być coraz bardziej nierealna. Nie istniała opcja, w której mógł znajdować się w tak dziwnym miejscu, z dwójką zupełnie obcych osób. Szkot walczył ze sobą, starając się uwierzyć w prawdziwość danej sytuacji, z drugiej strony dla własnej stabilności psychicznej, negując ten fakt, zwalając wszystko na możliwie nafaszerowaną dragami herbatkę.
Kurs survivalu? Obie dłonie mężczyzny spoczęły na biodrach. Zastanawiał się przez dłuższą chwilę, jakby naprawdę musiał rozpamiętać wiele lat swojego życia, podczas których przebijał się przez gąszcz lasów amazońskich, koczując na afrykańskich stepach... - Nie. - Zwięźle Keeg, brawo. Jedyny kontakt z taką formą dzikości miał na planie filmowym, kiedy odgrywał postać, która akurat walczyła o przetrwanie. Zazwyczaj jeszcze ranny, w dziewięćdziesięciu procent przypadków postrzelony i ścigany przez nie tylko zwierzęta nęcone krwią bohatera, ale też mafiozów, ludzi z kartelu narkotykowego.- Ale była mowa o wodzie. - Skierował swoją dłoń wskazująco na Ari. - Jakby woda, to chyba podstawa, której teraz potrzebujemy. Plus, jeżeli to rzeka, mamy szansę dojść do jakiejś cywilizacji. Nawet jeżeli będzie to kompleks lepianek i kolejny szaman z jakimś pobocznym questem do zrobienia. - Zaskoczony wiedzą, jaka nagle się w nim obudziła, utkwił na moment spojrzenie w ciemniejącą przestrzeń i pokiwał głową na własne słowa. - Plus zaczyna pizgać chłodem i kij wie, jak szybko zrobi się ciemno. - Ponownie oklepał kieszenie swoich spodni. - Tak przy okazji. Dobrze wiedzieć, z czym startujemy. Jaaaa maaaam przy sobieeee...- Wymruczał w skupieniu pod nosem, nurkując dłońmi w kieszeniach. - Zapalniczkę. Gumy do żucia, jakby ktoś reflektował. Zostały mi... trzy ostatnie papierosy. To akurat dla każdego po jednym, jak dotrze do nas, że stąd nie wyjdziemy. Żartuję... spokojnie. Ahh no i scyzoryk.

1d6

Lee Ari Evander Gray Bunyip Hyde O. Terrell
niesamowity odkrywca
krez#4898
ODPOWIEDZ