Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Colton swoje wiedział. Wiedział też, że Scarlet nie jest aż taka bezmyślna i jakoś dałaby sobie radę bez niego. Nie mniej to "jakoś" należało podkreślić bo tak jak teoretycznie Colton nie miał super wielkiego ego - jak taki River - to swoją wartość znał. Inaczej... gdzieś miał to co o nim inni myślą i robił to w czym dobry był. A agentem był świetny bo się w tej roli sprawdził. Dlatego był pewien, że jakby przyszło Callaway zmienić agenta to już nie dostanie tak dobrego i kto wie czy aż tak zaufanego. Bo nawet jak się zachowywał jak... jak on, to zawsze miał jej dobro na uwadze.
- Według serialu to był stan umysłu co ostrzegał przed niebezpieczeństwem czy coś takiego. Chodziło o to, że Ross wyskakiwał z ukrycia i "napadał" na Rachel i Phoebe- skrócił wątek. Lubił ten serial, zdarzało się i teraz oglądać jak akurat trafił w telewizji, więc pamiętał naprawdę sporo rzeczy. Nie w stu procentach wszystko, ale większość sama utkwiła.
- Nie przyzwyczajaj się - nie uderzyły go słowa Scarlet o tym, że pierwszy raz słyszała od niego "przepraszam". Prawdę powiedziała i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mało kto słyszał od niego to słowo wypowiedziane w szczery sposób. Przez to Callaway zaliczała się teraz do tego super małego grona, które doznało owego zaszczytu. Nie żeby to się miało szybko powtórzyć. Trochę mu ulżyło w środku, że przyjęła przeprosiny i miał nadzieję, że już do tej kwestii nie wrócą. Scarlet wiedziała bardzo dobrze co on sądził o Cami, więc nic dziwnego, iż odebrała porównanie jako coś złego - bo właśnie tą gorszą stronę wtedy miał na myśli. Przez to całe przepraszanie - które go wykończyło! - nie skupił się nawet na jej dłoni, która rozluźniła mu palce, a jego może mniej będą boleć skoro już ich na kanapie nie zaciskał. - Nie będę wnikać w wasze relacje - co mieli ustalone od początku, ale teraz musieli chociaż chwilę o tym pogadać czy chciano czy nie skoro temat wyszedł. Jak widać jednak nie miał zamiaru nikogo tutaj namawiać do zrywania przyjaźni - której w ogóle nie ogarniał, no ale cóż... kobiety dziwne są. - Ale jak nie masz nic przeciw to chętnie się dowiem czemu jest na ciebie zła przeze mnie - nie będzie naciskał jak wolała o tym nie gadać. Jednak nie ogarniał o co Cami ma być zła jak to na nią powinno się złym być. Winni nie powinni ofiar z siebie robić. - Przyjmuję przeprosiny. Ogarniam, że mamy przed sobą tajemnice. Normalne to jest. Ale liczę, że takie większe sprawy jak przeprowadzki i małżeństwa to nie będą sekretami - no co? Dziwnie jakby się dowiedział, że jego szefowa od np. pół roku ma męża. To ciekawy news, który na pewno na wizerunek by wpłynął - albo dałoby się to jakoś wykorzystać. No i nie chciał aby ewentualny mąż dał mu po mordzie za to, że nachodzi mu żonę. A w chwili, gdy Scarlet puściła jego dłoń, dopiero ogarnął, że był spokojniejszy po przeprosinach właśnie przez to, że go trzymała. Dziwna sprawa... miła nawet, ale niecodzienna dla nich.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Czasem Scarlet miała wrażenie, że Colton próbuje zrobić jej na złość. Ale miło było wiedzieć, że mimo wszystko – mimo tego, że zachowywał się często tak… coltonowato… to jednak miał na względzie zawsze jej dobro. Jako agent – rzecz jasna – w czysto profesjonalny sposób i prawdę powiedziawszy Scarlet nigdy nie postrzegała go jako przyjaciela czy generalnie kogoś bliskiego, ale jednocześnie zawsze miała tą pewność, że przy nim będzie bezpieczna i nie zrobi niczego by jej zranić. To znaczy; miała takie myślenie przynajmniej do ostatniej ich rozmowy, bo jednak wówczas okazało się, że jeśli chce to potrafi zranić ją doskonale słowami i doprowadzić do płaczu.
Och… Och! Faktycznie! Już rozumiem – powiedziała po chwili zamyślenia i wówczas jej się przypominało to wyskakiwanie zza rogu. I pamiętała też, że w końcu Rossowi się zasłużenie dostało od Rachel. Albo Phoebe? Albo od jakiś przypadkowych lasek. Tak, to chyba była ta ostatnia opcja. W każdym razie… Scarlet z pewnością nie zamierzała takich technik praktykować.
Przewróciła oczyma. Widocznie Colton już wracał do bycia sobą, skoro kazał jej się nie przyzwyczajać. Odpuściła sobie na ten moment mówienie mu, że przepraszanie nie powinno mu przychodzić aż tak z trudem, ale stwierdziła, że wróci do tego jeszcze w odpowiednim momencie. Bo podejrzewała, że okazja ku temu z pewnością się nadarzy. A Scarlet uważała, że słowo przepraszam nie powinno być aż takie trudne, gdy ktoś na nie zasłużył. I jasne, troszkę ją wcięło, że Colton brzmiał naprawdę szczerze, ale mimo wszystko wolałaby zapewne, żeby potrafił przyznać się do błędów. Nawet tych popełnianych na obszarze społeczno-socjalnych interakcji – bo wiadomo, że błędów zawodowych raczej nie popełniał. W każdym razie chyba mu się jeszcze nie zdarzyło. – Nie chcę o tym mówić. To… pewnie to i tak moja wina, więc sprawę z Cami sama wyjaśnię – oznajmiła i lekko ścisnęła jego palce. Odruchowo i to przez to, że jeszcze nie zdała sobie sprawy, że gest ten nie należał do zwyczajnych gestów między nimi. Ale mówiła prawdę. Wolała sama wyjaśnić kłótnię z Cami i nie wciągać w to Coltona. Ani nie mówić mu nic na ten temat. W końcu nieporuszanie tematu Cami wychodziło im chyba na zdrowie.
Mimowolnie uśmiechnęła się do niego na te słowa. – Ups. To chyba powinnam ci coś powiedzieć na temat mojego zamążpójścia… – zażartowała z akcentem staroangielskim w celu rozluźnienia trochę atmosfery. Już nie trzymała jego ręki i przez moment wahała się nawet czy nie wrócić na swoje poprzednie miejsce.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Colton nie miał przyjaciół. Chyba... Brzmi to smutno, ale on się aż tak nie przejmował. Wystarczyła mu rodzina i kumple. Jak się tak zastanowić to z przyjaciół było najbliżej pewnie Autumn, ale ciężko stwierdzić czy kogoś postrzegał w tych kategoriach. Jak zauważono - był zbyt "coltonowaty". Pewnie dlatego jeśli już musiał na kogoś liczyć - poza sobą - to głównie była to rodzina. No, ale wiadomo, że sam wolał sobie radzić. Scarlet wpisywała się jako szefowa oficjalnie, acz z drugiej strony nie wrzeszczał jeszcze na żadnego szefa. No... przynajmniej nie w kategoriach jakichś tajemnic bo z innymi to jakoś wszystko jedno mu było. Widać taka praca agenta, że się człowiek przejmuje bardziej niż powinien. Wykańczające, ech.
Z aprobatą przyjął fakt, iż Callaway przypomniała sobie wątek, który miał nadzieje, że praktykowany nie będzie. Głównie ze względów bezpieczeństwa bo on sam nie znał swoich odruchów i mógłby komuś przywalić przypadkiem, a tego to by zrobić nie chciał. Tak czy inaczej, wracając do sprawy... Colton potrafił się do błędów przyznawać! Nie żeby wiele ich popełniał, ale jak popełniał to po prostu nie obchodziły go na tyle aby za nie przepraszać. Nie mniej zdarzało mu się powiedzieć coś raczej w stylu "ups, moja wina" - wszak łatwiejsze zdanie i oddawało jego podejście do sprawy. Co innego najwyraźniej jak serio uważał, że postąpił haniebnie, a nie chciał i tym bardziej nie myślał o tym aby się zwijać i szukać nowej roboty. Co by mu nie przeszkadzało tak w zasadzie jeszcze te dwa lata temu.
- Nie będę naciskał jak nie chcesz mówić, okej - przyznał ze spokojem i mimo, że chciał wiedzieć to skoro wolała go nie wciągać to nie mógł jej zmusić. Nie w tym wypadku. Zwłaszcza jak był stronniczy i by wolał aby Scarlet znalazła sobie inną przyjaciółkę... No właśnie! Dlatego szanował jej decyzję. Ale... - Ale przemyśl co zaszło między wami. Dobitnie. Bo jesteś tą miłą i założę się, że bywały sytuację, gdzie brałaś winę na siebie, a nie powinnaś. Tak, tak wiem. Jestem stronniczy. Nie mam pojęcia czyja wina i czy trzeba się jej doszukiwać. Nie będę wnikać, przeszkadzać ani nic. Po prostu dobrze to przemyśl. Czasem wina leży po obu stronach, a czasem po żadnej - to tyle w temacie bo obiecał się nie wtrącać, ale swoje dorzucić musiał, a i jej uścisk dłoni swoje zrobił. Mógł się oczywiście domyślać o co poszło skoro coś z jego osobą jednak spróbuje tym sobie głowy nie zaprzątać. Jak to wyjdzie to czas pokaże. Nie mniej wiedział jaka jest Scarlet i jak jej na bliskich zależy, a do tej grupy wliczała Cami. Był przekonany, że by ją przeprosiła nawet jak sama byłaby w stu procentach niewinna byleby nie stracić przyjaciółki. Ale co to za przyjaciele co odchodzą po jednej kłótni? No właśnie. Po prostu nie chciał aby Callaway brała na siebie coś co nie powinna - ogólnie, nie tylko w tej sytuacji.
- To stąd ta obrączka na poduszce. Wiedziałem, że za dużo wypiłem na kawalerskim Jordana - westchnął ciężko bo załatwianie teraz rozwodu to cała masa roboty. A mu się nie chciało! I dobrze, że była to forma żartu bo by zaczął marudzić, że jak to go nie zaproszono. Wszak to mistrz rzucania ryżem - w pysk, ale do góry też by dał radę.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet natomiast… powiedzmy, że w teorii miała kilku przyjaciół, ale tak naprawdę, jeśli komuś już mówiła o wszystkim to była to Harper. Ona jedna jakoś wpisywała się zarówno w rolę siostry, jak i najlepszej przyjaciółki. Bo poza Harper była oczywiście Cami, która pewnie powiedziałaby jej, że najwyraźniej nie była taka najlepsza, bo na ten moment na pewno Scarlet nie mówiła jej o wszystkim. Ale ta sprawa z Coltonem wyszła głupio – i teraz Scarlet trochę żałowała, że na samym początku tego wszystkiego nie wysłała jej chociaż wiadomości, że „ej stara, zatrudniłam twojego byłego”.
Nie chciała o tym mówić, bo to była sprawa prywatna. I sprawa między nią a Cami przede wszystkim. A nie zamierzała na nią narzekać czy wyciągać na tapet ich sprzeczki. To tylko pogorszyłoby całą tą relację między ich trójką. To znaczy… bardziej między nią a Cami, a nią a Coltonem, bo jakoś nie wydawało jej się, by na ten moment istniała jakakolwiek relacja między Coltonem a Cami. Dlatego początkowo ucieszyła się, że Colton powiedział, iż nie będzie dopytywał. I tak trzymałaby język za zębami, ale o wiele łatwiej było, gdy w istocie nie dopytywał. Niemniej, jej czoło zmarszczyło się, gdy nastąpiło jakieś „ale”. – Dlaczego to brzmi tak jakbyś postrzegał mnie jako ofiarę a ją jako toksyczną przyjaciółkę? – zapytała ostro i tym razem skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na niego przenikliwie, bo nie spodobał jej się argument, jakiego użył Colton. Spoglądała na niego podejrzliwie, licząc, że w istocie nie to miał na myśli i to sprostuje. Poza tym nie podobał jej się ton Coltona i to jak często miała wrażenie, że stosuje wobec niej mansplaining. No i cóż, kompletnie nie wyczuwała w tych słowach troski Coltona przez tą otoczkę szorstkości, jaką prezentował na co dzień.
Przewróciła na niego tylko oczyma, ale ostatecznie skwitowała jego słowa tylko uśmiechem, bo miło było widzieć, że częściowo napięcie schodziło.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Colton jeszcze wtedy nie wiedział jak bardzo dobre zdanie będzie miał o Harper. Wszak wszystko wydarzyło się przed organizacją w Domu Kultury, ale tak - Harper polubi i będzie mega szanował, Oczywiście był kulturalny, więc z wierzchu szanował wiele osób, których nie znał - czy raczej kulturalny jako tako był - ale tutaj będzie szanował szczerze! Po prostu ją polubi. Aż strach bo te Callawaye coś za bardzo sympatyczne w jego oczach i się okaże, że całą rodzinę polubi, a agent nie musiał tego robić. Widać jednak człowiekiem był. Szok.
- Już, już. Nie unoś się - on widać był spokojny, więc nie trzeba było się obawiać kłótni. Przynajmniej nie z jego strony, a to dobrze wróżyło bo ostatnio wyszło jak wyszło bo i sam Brooks był zły. - Nie mówiłem stricte o Cami - mówił szczerze, że nie miał jej na myśli, ale wypowiadanie jej imienia - którego notabene nie używał przez niemal sześć lat - sprawiało mu fizyczny ból, więc się skrzywił na moment. - Mówiłem ogólnie. Taka rada życiowe. Piszesz kryminały to na pewno widziałaś niejeden. Tak samo jak horrory. Czasem chce się być miłym bo się ma taką naturę. Widzi się w ludziach co najlepsze, a oni... Niech będzie, że "niektórzy" to wykorzystują - on też był miły. Przed dwudziestym pierwszym rokiem życia był innym człowiekiem. Co prawda nie był nigdy takim skowronkiem jak Scarlet, ale ufał na pewno ludziom bardziej niż teraz. Teraz to mu po prostu na mało czym zależało. Jedyne co było ważne to rodzina bo dla nich wszystko mógł rzucić. Reszta to cóż... Cieszył się, że ma pracę, którą lubił i dzisiaj ogarnął, że serio nie chciałby jej stracić, no ale i tak nie użyłby pewnie na głos słów, że mu zależy. Zależało mu na Cami i jak to się skończyło. Nie ma co losu kusić, że jak przyzna, iż mu zależy na robocie to zaraz ją straci. Ostrożnym trzeba być.
- To przejdźmy dalej - skoro ciężki temat mieli za sobą to pozwolił sobie wrócić na kanapę obok Callaway. - Jak tam Loki? - trochę dał za niego kasy to się zastanawiał czy go przypadkiem nie rozszarpała po jego ostatniej wizycie, która skończyła się jak się skończyła. Dlatego by się nie zdziwił, gdyby po Lokim zostało jedynie wspomnienie, ale miał nadzieję, że tak się nie stało.
- I sprawa ważniejsza. Musimy zająć się twoją blokadą. Nie mam czegoś co na sto procent ci pomoże, ale mam kilka pomysłów, których możemy spróbować. I zanim powiesz, że nie wiem co przechodzisz to przypominam, że jestem super malarzem i miewałem blokady. Wiem też jednak, że każdy radzi sobie z tym inaczej i w inny sposób się odblokowuje, więc po prostu trzeba próbować różnych rzeczy. Pozwolisz mi sobie pomóc? - przy tym naprawdę chciał pomóc, więc szok... bo zapytał o zgodę! Mówił więc spokojnie oraz łagodnie. Nie zrobi jej krzywdy i nie zmusi do czegoś czego by nie chciała. Poza tym próby jakie mu przyszły do głowy to na pewno lepsze rozwiązanie niż zmuszanie do pisania przy blokadzie.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Rodzina Callaway generalnie była super i do rany przyłóż, więc nie bardzo rozumiem, skąd to zaskoczenie u Coltona. Nawet taki gburek jak on powinien się złamać przy ogromie ciepła i sympatii, jakie wytwarzali wraz z oddychaniem Callawaye. Zresztą, Scarlet też nie mogła narzekać na relacje z Brooksami, bo lubiła chyba każdego co do joty. Z Alexem nawet przyjaźniła się mocno i z Casem też z tego, co pamiętam. Nawet Ezrę lubiła! Choć jego po prostu uważała za słodziaka i tyle.
Spoglądała na niego z powątpiewaniem, bo wcale mu nie wierzyła, że nie mówił stricte o Cami. Wciąż więc miała skrzyżowane ręce na piersi i zmarszczone czoło. Aczkolwiek poczuła się nieco lepiej, gdy powiedział, że czasem widzi się w ludziach to, co najlepsze. Co prawda nie powiedział wprost, że tak właśnie myśli o niej, ale można chyba tak było wywnioskować, prawda? A zawsze coś takiego miło usłyszeć. Dlatego na moment jej spochmurnienie na twarzy zniknęło i nieco złagodniała.
I wciąż była nieco sceptyczna, gdy przeszedł do kolejnego tematu. Niemniej odruchowo na niego zerknęła, gdy siadał obok niej. Aczkolwiek nieco zdziwiło ją to pytanie o pluszaka, którego jej podarował w czasie ich ostatniego spotkania. – Jest cały – powiedziała powoli i na moment odwróciła wzrok, by wypowiedzieć kolejne słowa, pełne szczerego zdumienia. – Nadal nie wierzę, że kupiłeś mi Lokiego. – Bo to było dziwne i nieoczekiwane! Przynajmniej z jego strony. I Scarlet naprawdę była pod wrażeniem tego, że android Colton naprawdę pofatygował się, by znaleźć jej takiego pluszaka, tylko dlatego, że powiedziała, iż Loki jest jej ulubioną postacią. Jedną z kilku.
Słuchała go uważnie z gotowością by zaprzeczyć w każdej chwili, ale kompletnie zbił ją z pantałyku tym ostatnim niewinnym pytaniem. I łagodnością w głosie, której się bynajmniej nie spodziewała. Z trudem powstrzymała się, by nie wytrzeszczyć na niego oczu. Dlatego chyba – i w wyniku zaskoczenia – zgodziła się. – Tak. – Chyba wystarczyło mu to jedno słowo jako przyzwolenie na pomoc, prawda? Więcej i tak nie dostanie i dla jego dobra powinien je zaakceptować nim Scarlet zmieni zdanie, bo wyjdzie z szoku. Ale szczerze powiedziawszy, bardzo spodobała jej się taka rozmowa i w ten sposób powinni chyba załatwiać większość rzeczy.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
W sumie obojętnie podchodził do tego, że Scarlet zna jego rodzeństwo lepiej niż on jej. On miał swoje powody. Wszak po zdarzeniu sprzed ośmiu laty unikał przez długi czas każdego kto miał związek z Cami. A tym bardziej jej najlepszych przyjaciół, do których Scarlet się zaliczała. Nie mógł jednak tego wymagać od innych. Wróć... nie bardzo się tym interesował po prostu. Za zdradę braci uznałby jedynie zadawanie się z Cami - do czego nie doszło z tego co mu wiadome było i każdy był po jego stronie.
Serio tak uważał. Był przekonany, że niektórzy chcą wręcz widzieć dobro w każdym. Nie oceniał ich, no ale... on był tym sceptycznym i jakby miał z góry szufladkować to po złej stronie by mogli udowodnić, że są "dobrzy", a nie na odwrót. Lepiej się miło zaskoczyć niż dostać nożem w plecy. Callaway nie wiedziała nawet jakiego ma farta, że zatrudniła niegroźnego - prawdopodobnie bo kto go tam wie co nawyczynia jeszcze - asystenta, a nie seryjnego mordercę. Dlatego też na początku był podejrzliwie nastawiony do chłopaka, ale potem go poznał... i się przestał obawiać bo był jak szczeniaczek, który może zrobić co prawda bałagan, ale przynajmniej ręki ci nie odgryzie.
- To dobrze. Szkoda jakby był rozszarpany - ech, ależ miał ochotę zapalić... Dobra, powstrzyma się jeszcze. Grunt, że kasa na marne nie poszła i pluszak miał nowy dom. Chciał też rzucić żartem o tym, że Loki będzie obserwował za niego, ale to już by brzmiało jakby kamerę tam ukrył, a takim zwyrodnialcem nie był... więc sobie darował. - Jak zapomnę o prezencie na gwiazdkę to przypomnę o Lokim - wzruszył ramionami bo choć tani wydatek to nie był to wciąż go nie żałował. Raz na dłuższy czas mógł pozwolić sobie na jakiś gest. Tak co by ludziom przypomnieć, że gdzieś tam w środku ten android jest jeszcze człowiekiem. Trochę...
- Super. Zaczynamy w sobotę. Wyślę ci potem więcej informacji - bo jak jej teraz zdradzi plany to jeszcze się wycofa, a jak zrobi to na ostatnią chwilę to wyjścia nie będzie, o. - Dziwnie być tym, który więcej gada - skomentował fakt super zgody, ale jednym słowem, a on w zasadzie gada więcej od paru minut. Mega dziwne! Przy Scarlet to ona była tą rozmowną i bardzo mu to pasowało bo gadanie było męczące. Nic dziwnego, że taki zmęczony był! - Okej, powinniśmy omówić coś jeszcze? - sam się zastanawiał bo pewnie o czymś zapomniał, więc lepiej zapytać. - A w ramach nie stracenia agenta możemy iść na obiad. Płatne po połowie bo szanuję równouprawnienie - i nie lubił się kłócić jak o rachunki chodzi, więc lepiej nie być przy nim szczodrym bo jak ktoś powie, że zapłaci za obiad to Colton bez problemu pozwoli - oszczędności zawsze w cenie. Niejedna osoba już się tak przy nim wkopała.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Raczej nie było takiej siły, która sprawiłaby, że Alex przestałby rozmawiać ze Scarlet. W końcu byli naprawdę dobrymi ziomkami, najlepszymi przyjaciółmi, a przecież to nie Scar była dziewczyną Coltona, by Alex musiał wybierać. Zwłaszcza, że przecież dopóki nie zaczęli ze sobą pracować to kontakt Scarlet i Coltona ograniczał się do tego, że widywali się tylko wtedy, gdy Colton był akurat koło Cami. No i pewnie ostatni raz Scarlet widziała go na ślubie, z którego jej przyjaciółka uciekła, a następnie dopiero na tym przełomowym wydarzeniu, kiedy pomógł jej, gdy jej ówczesny agent był niemal w rozsypce. Tymczasem z Alexem, Scar utrzymywała relacje przez cały czas – przerywaną, ale jednak – zwłaszcza, że to była jedna z tych relacji, która jakby jest trwała i wieczna, niezależnie od miejsca zamieszkania dwójki osób.
Gdyby powiedział coś o obserwowaniu to byłoby to mega creepy i Scarlet nie tylko spaliłaby pluszaka, dodatkowo pewnie paląc mieszkanie, ale również zwolniłaby Coltona i momentalnie załatwiłaby się zakaz zbliżania się do niej. Bo cóż, taki tekst to zdecydowanie czerwona flaga, a ona takich sytuacji wolała uniknąć. I nagle wywróciła oczyma. – Wiedziałam, że to nie całkiem bezinteresowny prezent – oznajmiła, bo jak widać Colton próbował po prostu sobie załatwić zabezpieczenie na przyszłość na wypadek, gdyby zapomniał o prezencie. Bo przecież kompletnie nie pomyślała teraz, że mógłby się zgrywać.
Ale musisz mi najpierw powiedzieć co będziemy robić. Inaczej nigdzie z tobą nie pójdę – zastrzegła, bo nie miała zamiaru godzić się w ciemno na cokolwiek. Wystarczy, że zgodziła się na to, by w ogóle jej pomagał z pozbyciem się blokady. Podobało jej się jednak, że zapytał i mimo wszystko chyba nie był nachalny i natarczywy jak to miał w zwyczaju.
Chyba nie – oznajmiła ze wzruszeniem ramion. – Płatne po połowie? Nie ma mowy. Każdy płaci za siebie i prosimy o osobne rachunki – oznajmiła z rozbawieniem, bo takie wyjście ułatwiało zdecydowanie brak sporu o rachunek. Ale uważała, że obiad był dobrym pomysł. – Ale zanim pójdziemy… – odezwała się jeszcze, gdy już miała wstać, ale ostatecznie została na miejscu, bo coś jej się przypomniało. – Słuchaj, powinniśmy ustalić pewne granice, bo w pewnym momencie się one chyba zatarły. Nie możesz tak robić… Możliwe, że to moja wina, bo w pewnym momencie za bardzo wyluzowałam w naszej relacji i się z tobą nieustannie droczę i trochę prowokuję różnymi odzywkami, wiadomościami czy w ogóle, ale tak nie powinno zostać – zaczęła z ciężkim westchnieniem, oczekując, że Colton znowu będzie w kontrze. Ale patrzyła mu w twarz przez cały czas kiedy mówiła. – Nie możesz do mnie wbijać, kiedy mówię ci, że chcę nikogo widzieć. Nie powinieneś też wtrącać się w moje życie prywatne i w z kim się umawiam. TAK WIEM, że to ja śmieszkowałam o randkach z fanami i już nie będę tak robić, ale mimo wszystko moje życie prywatne musi zostać prywatne. I wiem, że chcesz dobrze, bo dbasz o mój wizerunek medialny i tylko o to chodzi, ale chyba to wszystko musi ograniczać się teraz tylko do przeglądania umów, załatwiania spotkań i bardziej… no wiesz, papierkową robotą? – dodała już niepewnie pod koniec. – Nie chcę, żebyś źle mnie zrozumiał – dodała jeszcze, bo nie była pewna czy wyraziła dokładnie to, co chciała, bo prawdę mówiąc nie przemyślała sobie tego.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Nie miał zamiaru wtrącać się do relacji braci. Przynajmniej nie dopóki nie dotyczyły jego gorszej strony. Ale nawet i wtedy pewnie wolałby ich zbyć chłodem niż kłótnią. Kłótnie były wykańczające i potem trzeba się - ewentualnie - godzić, a to też nie było takie łatwe. Co innego, że lubił braciom dogryzać - ale to chyba każdy z nich miał już tak zakodowane. To jednak było niegroźne dla relacji. Rodzeństwo miało też dobre strony. Do dzisiaj pamięta słynne słowa brata, który wrył mu w pamięć te jakże ważne zdanie... że trzeba było wypić lampkę szampana, a nie upodlić się na amen. Szczegół, że nie pamiętał, który to powiedział! Grunt, że zdało egzamin i jeśli Colton się upijał to może raz do roku co by z wprawy nie wyjść. Miało to też drugie dno bo nadmiar czegokolwiek szkodził i właśnie to Brooks zapamiętał najlepiej.
- Zgrywam się - westchnął ciężko. - Prezent był bezinteresowny. A jak zapomnę o urodzinach czy świętach to możesz mi głowę truć bo nie użyję wymówki, że już coś dostałaś - mówił spokojnie, ale i serio. A jak on coś obiecuje to słowa się trzyma choćby nie wiadomo co się działo. Poza tym naprawdę nie planował nie wiadomo jakiej akcji. Kupił pluszaka i tyle. Żadnego drugiego dna nie było.
- To co zawsze, móżdżku. Spróbujemy zawładnąć światem - bo nie ma to kultowa odpowiedź z kultowej kreskówki, a widać obojętny Brooks lubił sobie pożartować. Zaraz jednak dodał to co powinien od razu odpowiedzieć. - Dwa lata razem, a ty nie masz zaufania... ranisz mnie. Nie powiem bo to niespodzianka. Ale żeby cię uspokoić mogę zdradzić, że będę robił to samo co ty. Osobno. Bez dotykania czy ośmieszania. A jeśli wyjdzie ośmieszanie... a nie wyjdzie, to będę robił to samo, więc pomyśl, że zobaczysz mnie w nowej roli i możesz się ubawić - nie żeby on wyglądał kiedykolwiek na ubawionego, ale bywały takie czasy oraz same chwile. Tylko, że nie imprezował ze Scarlet. Może jak udadzą się do Londynu to zobaczy jego zabawową stronę, ale kto to wie.
- Okej. Sprawiedliwie. I wcale nie chciałem zamówić tego co najdroższe - żartował? Nie? Żartował! Nie wykorzystywał innych. Znaczy no... był agentem to się zdarzało, ale nie Scarlet. Jak już to kogoś dla niej przekabacał. Ją traktował fair. - Hmmm... Ty mnie źle zrozumiałaś, ale okej. Po kolei - tak, nie podobało mu się to wyznaczanie granic bo uważał, że granice mają, więc nie ogarniał po co komplikować. No, ale i tak pozostawał spokojny bo dobrze, że wreszcie gadając o ważnych sprawach to nie będzie uciekał jak pewna osoba. - Pragnę zauważyć, że zostałem też wychowany w dużej rodzinie. W rodzinie, gdzie zasady matki są święte. Zwłaszcza, że wychowywała nas praktycznie sama - z wujkiem i wiele mu się zawdzięcza, ale nie o tym teraz! - Wbiła nam do głowy, że jak ktoś jest chory to nawet jak nie można nic zrobić bo żaden ze mnie doktor to chociaż trzeba w jakiś sposób okazać wsparcie. Napisałaś, że jesteś chora. Przyszedłem ze wsparciem. Miałem zamiar dać prezent, życzyć zdrowia i sobie pójść. Gdyby nie zdanie o chorobie to bym nie wpadł w ogóle. Nie, nie tłumaczę się. Po prostu mówię jak było. Jak mi napiszesz, że mam nie wpadać to nie wpadnę. Ale jak napiszesz, że źle się czujesz to do kwadransa będę pod twoim domem - nie jego wina! Wina rodzicielki, że tak to wbiła mu do głowy! Zwłaszcza, że nie był najmłodszym z braci i czuł obowiązek opieki nawet jak ktoś nie chciał. Jak widać to kłamstwo o chorobie nie popłacało w jego wypadku. - Co do randek to nie moja sprawa dopóki ci to nie zagraża. Ale wątpliwości się pojawiają jak zatrudniasz kogoś po wyglądzie. Z tym obecnym to akurat fart i jest niegroźny, ale no... robiłem wykład o przystojnych mordercach? - bo wydawało mu się, że rozmawiali o tym przez smsmy, więc już nie chciał się powtarzać. Acz potwierdził, że nie jego sprawa z kim Scar randkuje.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Posłała mu lekko pytające spojrzenie, ale odpuściła na ten moment bezsensowne droczenie się. Aczkolwiek z trudem powstrzymała się przed ponownym zapytaniem, dlaczego jego odruchem było zakupienie Lokiego. Bo czy to naprawdę oznaczało, że Colton po prostu chciał jej sprawić przyjemność? Bo jeśli tak, to niezwykle ją ujmował tym gestem i chyba dlatego nie mogła przejść z nim do porządku dziennego. Aczkolwiek parsknęła śmiechem i obiecała mu dobitnie, że owszem będzie mu truła, jeśli nie dostanie adekwatnego prezentu na święta. Czy też urodziny. Aczkolwiek zaraz poczuła lekkie wyrzuty sumienia, bo przypomniały jej się te wszystkie zarzuty, które skierowała wobec niej Cami.
Po tej dość niejednoznaczne i kompletnie nic nie podpowiadającej odpowiedzi Scarlet spróbowała odgadnąć o co może chodzić. – To brzmi dziwnie, ale okej, chyba po prostu będę musiała ci zaufać – oznajmiła z rozbawieniem, odpuszczając ostatecznie i posyłając mu delikatny uśmiech.
Wcale – podroczyła się jeszcze i po chwili do głowy jej przyszło, że nie była pewna czy rzeczywiście powinna pokazywać się z Coltonem tak świeżo po kłótni z Cami na mieście. W dodatku na jedzonku. Może rozsądniej byłoby coś zamówić tutaj? Do jego apartamentu. – Słuchaj… a może po prostu coś zamówimy tutaj? – Wolała nie zdradzać powodu, dla którego wyjście na jedzonko było dla niej takim trudnym wyzwaniem w tej chwili. I nie wciągać ponownie osoby Cami do tej rozmowy i wyjaśniać Coltonowi, że nie chce, by zobaczono ich razem na mieście. Na pewno nie tego dnia. Uśmiechnęła się więc tylko niewinnie i posłała mu proszące spojrzenie. – Może Ezra też coś będzie chciał? – dopytała niewinnie i tylko uśmiechnęła się lekko.
A później nastąpiła ta lawina wyjaśnień z obydwóch stron i Scarlet chcąc czy nie, naprawdę musiała przyznać, że to, co powiedział Colton było dość urocze na swój sposób. Dlatego nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Westchnęła nawet ciężko, ale z promiennym uśmiechem. – Dziękuję, to miłe wiedzieć, że jak będę chora to naprawdę zjawisz się u mnie w kwadrans – oznajmiła ze śmiechem i naprawdę postanowiła dać za wygraną, doceniając jego spokój w tej chwili. Wyglądało na to, że ta sytuacja jest naprawdę wyjaśniona? – Robiłeś – oznajmiła, wywróciwszy oczyma. – Nie martw się o mnie. Dobrze wiesz, że pomimo tych wszystkich żartów jestem rozsądna i dobrze wybieram partnerów. Mój ostatni chłopak był i jest ochroniarzem, pamiętasz? – dodała, szturchając go lekko, bo jednak Joel był chyba najbardziej odpowiednim dla niej facetem w tym aspekcie i tego się nie da ukryć. Zakładam, że jeszcze pogadali o innych sprawach, pewnie już stricte kontraktowych czy jakiś około-pracowych; w końcu też zamówili jedzonko, a później dołączył do nich Ezra, żebym w końcu mogła powiedzieć, że Scarlet trochę wymęczyła młodszego brata Coltona z tematów dotyczących jego pracy, hehe.
Colton Brooks

/zt x2 <3
ODPOWIEDZ