Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Nigdy głębiej nie zastanawiał się nad tym, czy kogoś skrzywdził; czy zostawił w czyjejś pamięci na tyle trwałą bliznę, by ktoś wspominał go z grymasem skrzywienia. Bywał bezpośredni, miewał gorszy humor i zwyczajnie złe dni, podczas których niezbyt interesowały go uczucia otaczających osób. Jasne, żałował pewnych słów i zachowań, potrafił przeprosić i przyznać się do błędów, ale wolał też nie rozgrzebywać przeszłości, która mogłaby ściągnąć mu sen z powiek.
- Nie wiem, czy ja nie zdziwiłbym się nawet bardziej wtedy - roześmiał się, wyobrażając sobie miny braci, których radośnie informuje o swojej nagłej abstynencji. Brzmiało jak mrzonka, żenująco słaby żart prowadzącego Familiadę. Casper nie odmawiał wódki i pacierza, choć nie lądował też z drugiej strony w każdym przydrożnym rowie. Po prostu lubił się bawić i korzystać z życia - a czy wymagało to akurat od niego mocniejszego drinka, skręta czy (nawet to się zdarzyło, lata temu!) czegoś mocniejszego, no cóż... wszystko było dla ludzi. Szczególnie takich, którzy potrafili powiedzieć stop.
Chociaż wyjątkowo braciom nie mówił stop.
- Al wrócił z tego swojego zagramanicznego wygnania - wyjaśnił, żeby zrozumiała przy okazji, że sytuacja wymagała alkoholu. Wzruszył ramionami. - Dorwałem najlepszy magnes, powinien być na lodówce. Albo przy kiblu. Albo na korytarzu. Gdzieś chyba leży.
Uśmiechnął się szerzej, widząc jej ekscytację. Wspólne spędzanie czasu brzmiało bajecznie, mimo wystawiania całej jego cierpliwości i wolnej woli na próbę. Bywało, że czuł się przygnieciony tym, jak trudno było mu się skupić, gdy tak kręciła się i błąkała wokół, kręcąc biodrami, zarzucając mimowolnie włosami, czy zwyczajnie na niego patrząc.
- Pękłoby mi serce, gdybyś przestała dla mnie gotować. No i żołądek. On też by pękł - zauważył z bólem, trzymając się dramatycznie za klatkę piersiową. - Ustalmy, że ze swoją rangą przyjaciela nigdy nie uznam żadnego za wystarczającego dla ciebie, musieliby być chyba... no nie wiem, astrofizykami w kosmosie z noblem z nauk przyrodniczych. Może to bym zaakceptował - zażartował, przygryzając policzek od wewnątrz. Nie radził sobie z facetami w jej towarzystwie, więc ostatecznie był naprawdę wdzięczny temu, że pozostawała póki co sama. Nawet jeśli sama też tego chciała, co również jasno uświadamiało mu, że nie tylko nie był jej potrzebny żaden facet - on sam nie był jej do niczego potrzebny. Ciężko było pojąć, czemu w ogóle wciąż tkwiła w tej pogmatwanej relacji, znosząc jego natrętną rodzinę, dziwne randki z Tindera i po prostu jego samego. Wiedział, że przyjaźń bywała równie ślepa co miłość, ale naprawdę - jemu, jako ślepej kurze trafiło się ziarno, jej... cóż, tępy głaz.
- Gdybyś była nieco bardziej fantastyczna to mogłoby już zaburzyć równowagę wszechświata, więc weź raz na jakiś czas coś spierdol dla dobra ludzkości - poradził, puszczając jej oczko. Talerz w okamgnieniu został wyczyszczony do ostatniego skrawka usmażonego jajka.

care maclerie
ambitny krab
Misia
kucharz — beach restaurant lorne bay
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
marzycielka, właścicielka najpiękniejszego kundelka na świecie o imieniu pistachio, kucharka
Mogła być na świecie jakaś kobieta, której zawrócił w głowie, a później pięknie się z tego wymiksował. Takie sytuacje miały tendencje do wyolbrzymiania z obu stron i wbrew pozorom, Care wydawało się, że lubiła czasami wpadać do swojej przyjaciółki i opowiadać o swoim złamanym sercu. Miała wtedy pretekst do wypicia lampki lub dwóch wina. Owszem, zdecydowanie bardziej wolała okazje, kiedy mogły coś świętować, ale takie chwile nostalgii również się pojawiały. Choć tak naprawdę, Caroline nie miała złamanego serca. Jej serce miało po prostu sporo pragnień związanych z jednym człowiekiem, ale Care tłumaczyła mu: słuchaj, właśnie takie jest życie. Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. A jesteś przecież bardzo zdrowe. Zdrowie jest najważniejsze! I tego się trzymajmy, okej?
- Myślę, że tak. Ale nieważne, wiesz? Przecież to też jest dla mnie masa rozrywki, kiedy tak jęczysz i przeżywasz tego kaca. Nic mnie tak nie bawi jak to, że mówisz, że więcej nie pijesz i… fajnie jest słyszeć to twoje nieszczęśliwe: potrzebuję cię – parsknęła śmiechem, ale naprawdę jakoś tak podnosiło ją to na duchu. Dobrze, potrzebował ją jeszcze Pistachio i czasami dzwoniła Tessa z czymś ważnym, ale to było coś zupełnie innego. Casper miał rodzeństwo, miał… koleżanki i innych ludzi, którzy go lubili, a Care zastanawiała się czy jest na świecie ktoś, kto intensywnie o niej myśli, czy martwi się o nią czy jest dla niej w każdym momencie życia. I wtedy przypomniała sobie o mamie. Bo mama była osobą, do której zawsze, ale to zawsze mogła zadzwonić. I Casper, rzecz jasna, ale on w tym momencie był wyjęty z rankingu. – Poszukamy – odpowiedziała po prostu. Pewnie miał go gdzieś w spodniach albo innej kieszonce. – Coś go zmusiło do powrotu czy po prostu tego chciał? – zapytała trochę z ciekawości, trochę dlatego, że lubiła braci Caspera, a trochę dlatego, że chyba wypadało nie ominąć tak po prostu tego tematu.
- Dlatego nie przestanę – wyszczerzyła się, robiąc trochę przerażającą minę, żeby go wystraszyć, bo zawsze wydawało jej się, że jest trochę z tym gotowaniem nadgorliwa, bo ciągle do kogoś wpada, próbując wcisnąć ludziom swoje jedzenie. Ale ona nie ufała ludziom, którzy nie lubili pysznego jedzonka, okej? – To szkoda, bo była u mnie Tessa i szukałyśmy dla niej sukienkę na randkę i była tam taka świetna czerwona sukienka. W sam raz na randkę. Tylko, kurde, nie znam żadnego astrofizyka z kosmosu – zamyśliła się. Po chwili jednak wybuchła śmiechem. – Więc dla dobra równowagi wszechświata przypalę dzisiaj nasz obiad albo… przesolę – zażartowała głupio. Wzięła psa na ręce i wtuliła twarz w miękkie futerko.

Casper Brooks
balon
martyna
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Jemu było znacznie ciężej mówić głośno o tym, że tkwił, w jego mniemaniu, w jednostronnym uczuciu. Dziwnie było mówić o tym braciom - nie chodziło nawet o to, że im nie ufał (a nie ufał), albo nie lubił (a czasem też nie lubił), ale wiedział, że któremuś mogło się wymsknąć w rozmowie z Care lub mamą o jedno słowo za dużo i byłby klops. I o ile klops w przypadku poznania prawdy przez Maclerie byłby powodem do wyjazdu do Meksyku i rozpoczęcia nowego życia jako amigo sprzedający sombrero lub churrosy, poznanie prawdy przez Mamę Brooks zrujnowałoby Casperowi całe życie. Bezustannie słyszał od rodzicielki, że mając taką Care przy sobie, powinien już dawno myśleć o stabilizacji i równie często powtarzał jej, że nie każda przyjaźń powinna ładować w łóżku i na ołtarzu.
Choć w głębi duszy wiedział, że ta powinna.
- Czyli przyznajesz, że masz zadatki na sadystkę, skoro kręcą się moje jęki? - spytał z udawanym obudzeniem i pokręcił głową. - Człowiek wydziera się z ramion alkoholowej śmierci, w ostatnim odruchu dzwoni o pomoc do najlepszej swej przyjaciółki, swego druha, Hana Solo dla mego Luke'a Skywalkera, Scoobyego, gdy sam jest Kudłatym... I spotyka się z tekstem, że mój ból to twoja rozrywka. Dzięks, Care, kocham twoją empatię - zaironizowal, przygrywając się w wargę, żeby powstrzymać cisnący na usta uśmiech. Chciał, żeby wiedziała, jak ważną osobą dla niego była, naprawdę. Nie wyobrażał sobie, żeby mogła uznać się za kogoś mniej istotnego choćby od jego braci. W gruncie rzeczy była trzy szczeble nad jego braćmi i to nie tylko dlatego, że robiła mu jedzenie i miała cycki, choć były to przekonujące argumenty. Z braćmi nie rozmawiał tak jak z nią.
- Nie wiem, nie spytałem - wyznał beztrosko, wzruszając ramionami. - Ciężko się było dogadać, wszyscy krzyczeli i pili, ale chyba mieszka u mamy, więc do nich zajadę i się dowiem.
Nie zamierzał w końcu pozbawiać się informacji. Czy coś się stało? Czy miał możliwość posłuchania o jakichś dramatach w życiu kaszojada? Ich rodzina naprawdę wlokła za sobą smród pecha.
- Nie oszukujmy się, przez twoje gotowanie nie umiem jeść niczego, co nie ma takiego poziomu, więc jakbyś przestała, po prostu umarłbym z głodu. No, chyba że jadłbym u mamy. Wtedy miałbym jakieś sto siedemdziesiąt kilo - Bezradnie rozłożył ręce, przypominając sobie, jakie ilości jedzenia potrafiła przygotować jego matka na jakąkolwiek uroczystość. Potem żywili się tym oni i sąsiedzi przez tydzień.
- Uuu, Tessa idzie na randkę? Z kim? Znam go? Ale ty mnie nie zostawiasz, żeby robić za jej przyzwoitkę, co? - podpytał żartobliwie, choć w gruncie rzeczy mało subtelnie wolał się upewnić, że to nie miała być podwójna randka. Jego głowa nie była jeszcze gotowa na takie zwroty akcji.

care maclerie
ambitny krab
Misia
kucharz — beach restaurant lorne bay
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
marzycielka, właścicielka najpiękniejszego kundelka na świecie o imieniu pistachio, kucharka
Ufała swoim najbliższym naprawdę mocno. Wiedziała, że Tessa nikomu nie powie, a jeśli miałaby nawet to zrobić, to prawdopodobnie osobą, która poznałaby tę ogromną tajemnicę byłaby mama. Mama pewnie udzieliłaby jej mnóstwa rad, z których Care nie skorzystałaby, bo chyba w takiej sytuacji wszyscy twierdzą, że powinno wyznać się uczucia osobie, którą się nimi obdarowuje. Ale to było po prostu, zwyczajnie niemożliwe. Care nie umiała tego zrobić. Czasami stawała przed lustrem i zastanawiała się jakich słów mogłaby użyć, ale nie przychodziły żadne. Czasami siadała do biurka i chciała napisać je choćby w swoim pamiętniku, ale tam również nie udawało jej się wyskrobać nic na ten temat. To było najskrytsze pragnienie jej serca, jej duszy i jej myśli, ale powiedzenie mu prawdy nie wchodziło w rachubę. Nie po tym, co wydarzyło się na początku ich znajomości, kiedy była trochę (bardzo) naprzykrzająca się i upierdliwa, a Casper szybciutko ulotnił się z jej życia. W jej podświadomości ciągle tkwiła ta myśl, że tym razem również uciekłby, gdzie pieprz rośnie, bo przecież dotychczas się nie ustatkował. Dlaczego miałby to zrobić akurat dla niej? Czuła się wyjątkowa, ale nie na tyle, by Casper spojrzał na nią tak jak o tym marzyła. Nie była naiwniaczką, nawet jeśli ślepo zakochaną.
- Tak. Bo trzeba było wypić lampkę szampana, a nie upodlić się na amen, wiesz? – powiedziała, wzruszając ramionami. Tym razem była całkowicie poważna, bo to nie było dla niego w żadnym razie przyjemne. Teraz próbowała wcielić się w jego sytuację i nie życzyła nikomu, nawet najgorszemu wrogowi takiego kaca. – Jestem twoim Scoobym? – zapytała jeszcze, tak dla pewności, bo jeśli tak było, to podeszła bliżej i pogłaskała go po ramieniu, a później na tym ramieniu położyła swój podbródek. – Jeśli jestem twoim Scoobym, to obiecuję na mały paluszek, że już się nie zaśmieję – przyrzekła, uśmiechając się głupkowato, bo powiedział jej najlepszy komplement na świecie. I ona miałaby to stracić, mówiąc mu o swoich uczuciach? Dobre sobie! On był Kudłatym, a ona Scooby-Doo!
- Czyli normalny dzień u Brooksów – zażartowała. Care też miała świetne kontakty ze swoją rodziną, ale nie byli tak żartobliwi i radośni. Każdy przeżył w swoim życiu coś ciężkiego. Nawet Care dotknął rozwód rodziców. Cedric był wojskowym, który uległ wypadkowi, mama jakoś szczególnie nie ułożyła sobie życia po rozwodzie, a Tessa miała dwadzieścia jeden lat. To wiek samych dramatów. – Tak strasznie to kocham, że nawet gdybyś nie chciał, to i tak przywoziłabym ci żarcie. Ktoś musi je testować – wyjaśniła. W dalekosiężnych planach miała otwarcie własnej restauracji, dlatego od jakiegoś czasu testowała różne potrawy, które mogłaby włączyć do menu. Nie chwaliła się tym, bo to nie były jakieś mocno sprecyzowane plany, ale gdzieś w jej głowie kiełkowały takie pomysły. – Mówiła, że to jakiś nerd, ale w porządku. Dlatego super by było jakby rzeczywiście okazało, że randka się uda – odpowiedziała. – A ja? Ona ma 21 lat, jestem za stara na przyzwoitkę, choć sukienkę sobie pożyczyłam – wyszczerzyła się od ucha do ucha. No co, była kobietą, która lubiła wyglądać dobrze, a czasami nawet bardzo dobrze.

Casper Brooks
balon
martyna
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Prychnął, układając rękę na klatce piersiowej.
- Doceniam to, że wierzysz, że był tam szampan. - Pokręcił jeszcze głową, by dać do zrozumienia. Że takich rzeczy z pewnością nie doszukalby się u młodszych braci.- Mogłem pić whisky, wódkę albo wodę do kwiatów, halo? Uważasz, że to był wybór?
Rzecz jasna trochę przekoloryzował rzeczywistość. Gdyby poprosił, z pewnością Ezra albo Colton znaleźliby do picia coś pozbawionego procentów, ale Casper chciał się upodlić. Nie zamierzał jednak przyznawać się do tego głośno, bo jak każdy dorosły facet oczekiwał ojojania i morza współczucia dla swojego obecnego stanu. Nawet jeśli było to na własne życzenie.
- No jasne, tylko z tobą można robić takie wielkie kanapki - przyznał, w myślach dodając jeszcze, że tylko z nią miałby ochotę spędzać czas na łapaniu duchów. Z zadowoleniem stwierdził, że Care wróciła do użalania się nad nim, a nie pastwienia, więc znów wszedł zgrabnie w rolę udręczonego męczennika tego świata, wzdychając smętnie i masując się po głowie.
- W sumie wychodzi, że jesteśmy trochę patologią, ale wydaje mi się, że to prawda - zauważył, marszcząc brwi. Byli głupkowaci, głośni i niekiedy tak od siebie różni, że rozważano podmianki i wychowywanie przez wilki. Mieli swoje przeżycia, cienie włóczące się pod nogami nawet w czasie najjaśniejszych i najradośniejszych dni, ale wydawało mu się, że radzili z tym sobie po swojemu. Z humorem.
- To dziwne, kochać karmienie kogoś, ale kocham bycie karmionym, więc można powiedzieć, że dobraliśmy się idealnie - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, w końcu podnosząc się i zmierzając w stronę szafy. Wypadało się w końcu ubrać i zacząć chociaż trochę żyć, zwłaszcza gdy był jej to winien. Wsłuchując się w słowa Care, ruszył na poszukiwanie jakiejś koszulki w nieco zagraconej szafie (choć czasem tam układał, rzecz jasna!).
- Nerd? Ale co, okulary, spodnie w kancik? Czy po prostu ryj wlepiony w ekran monitora? Czy matematyczny geniusz? Tessa umawia się z kujonami? - zainteresował się, drapiąc po karku. Jakoś ciężko mu było wyobrazić sobie całkiem ładną siostrę Care z jakimś lamusem, ale w sumie dzieciaki w tych czasach leciało na zupełnie inne rzeczy niż jego pokolenie.
Ech, był już stary!

care maclerie
ambitny krab
Misia
kucharz — beach restaurant lorne bay
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
marzycielka, właścicielka najpiękniejszego kundelka na świecie o imieniu pistachio, kucharka
Tak naprawdę nie wierzyła, że był tam szampan. W ogóle nie wierzyła, żeby kiedykolwiek Casper chciał wyjść z takiej imprezy cało, bo przecież był Brooksem, to raz, a po drugie, miesiąc, w którym nie dzwoniłby do Care z informacją, że jej potrzebuje byłby miesiącem straconym. Tak samo jak ona, gdyby nie zadzwoniła z informacją, że go potrzebuje, bo nie jest pewna, czy nie dodała za mało soli przynajmniej raz w tygodniu, ten tydzień również byłby stracony. Żyli w permanentnej symbiozie i Care nie wyobrażała sobie bez niego życia. Tak naprawdę nie wyobrażała. Nie mówiła tak tylko, żeby było mu lepiej, ona po prostu nie dałaby sobie bez niego rady. Nie potrafiłaby być takim skowronkiem, słowikiem i słonkiem jednocześnie. – I tylko ze mną można się tak super bawić, żeby później nie cierpieć, wiesz? Tylko ja cię zabiorę nad super piękny wodospad i pokażę ci wspaniałe chlebowce – powiedziała trochę obruszona, bo ich znajomość przecież nie opierała się wyłącznie na jedzeniu, choć pewnie w dużej mierze tak. Tak naprawdę wiedziała, że jest tylko jakaś częścią jego życia, niekoniecznie tą najfajniejszą, skoro mógł się upodlić z braćmi. Nie, Care nie zakładała, że jest jakoś super-super istotna w jego życiu i że nie obszedłby się bez niej. – Wiesz, że każdy z nas jest patologią? Moja rodzina tez jest patologią, pewnie nawet większą niż twoja. Rodzice rozdzielili nas tysiącami kilometrów. Jak to nazwać, jeśli nie patologią? – zapytała. Wiedziała, że Casper być może żartował, ale jakby nie patrzeć w każdej rodzinie ukazywały się jakieś nieprawidłowe zachowania. A jej rodzina była na to świetnym przykładem. Alkohol był dla ludzi, choć Care uważała, że w ciut rozsądniejszych ilościach niż w takich, które spożywał Casper. I jego rodzina przynajmniej się kochała na swój głupkowaty sposób. Care nie wiedziała, czy w szeregach Maclarie tak jest. Ojciec nawet nie chciał przyjechać ich odwiedzić, robili różne rzeczy, bo właśnie tak wypadało. A gdzie jakaś miłość?
Westchnęła cicho, bo na jedną krótką chwilę zrobiło jej się przykro, ale już sekundę później na nowo się uśmiechała. – Załóż tę z Baby Yodą, wyglądasz w niej super niewinnie – zawołała, znów się z niego śmiejąc. Przynajmniej mogła spojrzeć na niego łaskawszym okiem i mniej się z niego nabijać, prawda?
- Szczerze? Nie wiem. Może po prostu dobrze się uczy? Przysięgam, że nie wiem – odpowiedziała. I mało zależało jej na tej wiedzy. Jeśli Tessa miała być szczęśliwa, to mogła chodzić na randki z kim jej się podobało. Nawet z jakimś skinem z łysą głową albo przeciwnie – z irokezem na głowie. – Chodź na łóżko, włączymy Tindera, może poszukamy mi jakiegoś astronauty z kosmosu – zaproponowała, śmiejąc się cicho, kiedy już zabrała mu pusty talerz i wstawiła go do zmywarki. Bardziej chciała położyć głowę na jego ramieniu i obejrzeć jakiś film, ale przecież Tinder był świetną wymówką, że wcale nie, prawda?
A potem rzeczywiście robili jakieś głupie rzeczy, które mocno ich bawiły.

[zt.]

Casper Brooks
balon
martyna
ODPOWIEDZ
cron