psycholog wojskowy — na urlopie zdrowotnym
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadź mnie, niech cały świat mi raz zazdrości.
I was the knight in shining armor in your movie
Would put your lips on mine and love the aftertaste
Now I'm a ghost, I call your name, you look right through me
You're the reason I'm alone
Uśmiechała się uroczo do niewysokiego mężczyzny, który w najmilszych słowach dość pokrętnie ale jednak nieumiejętnie próbował jej uzasadnić, że pozostał kwadrans do zamknięcia galerii a na dodatek nie jest to miejsce do sprzedaży wyrobów cukierniczych. Niewzruszona, pochyliła głowę ku dołowi aby przyjrzeć się trzymanemu w dłoniach śnieżnobiałemu pudełku, w którym znajdowały się jej wypieki. Dwa tygodnie temu zdecydowała się wesprzeć tutejsze dzieciaki w zbieraniu pieniędzy na wyjazd do Sydney. Imponowała jej zaciętość młodzieży i chęć spełnienia marzenia więc całym sercem chciała dołożyć do tego swoją cegiełkę. Stąd więc nie dawała się zbić z tropu i z zaciętością walczyła o prawo rozmowy z dyrektorem galerii pomimo stanowczego sprzeciwu menadżera. W końcu mężczyzna uległ, stwierdził, że porozmawia z szefem i wróci za chwilę z podjętą decyzją. Millie wiedziała jednak, że jest to gra na czas a pozostawienie jej samej w ciemny, zimnym holu aby były jedynie psychologiczną, podłą zagrywką. Była jednak zbyt ciekawa i próżna aby odmówić sobie przyjemności podsłuchania rozmowy więc nachyliła się bliżej topornych drzwi, za którymi rzekomo miało znajdować się biuro dyrektora. Nie rozumiała wiele: dolatywały do niej strzępki słów, niewyraźne zdania i głośne westchnienia. Więc gdy mężczyzna pojawił się ponownie w jej towarzystwie i zaprosił ją do biura szefa, triumfalnie uniosła głowę ku górze chociaż podziękowała mu serdecznym uśmiechem i skinieniem głowy. W podobnym tonie przywitała także dyrektora galerii, który siedząc w fotelu nie wyglądał na osobę, której spieszyło się do powrotu do domu. Stąd też uśmiechnęła się szczerze aby zachęcić do siebie mężczyznę już na początku.
- Bardzo mi miło, że pomimo ograniczonego czasu zechciał Pan poświęcić mi chwilę. - zaczęła łagodnie, pozwalając na to aby jej ciepły głos rozpłynął się po pomieszczeniu. Mężczyzna dał jej pole popisu, milczał przez chwilę więc Millie odebrała to za przyzwolenie na kontynuację swojego wywodu.
- Pomagam dzieciakom z liceum zbierać pieniądze na wycieczkę do ... - przerwała na chwilę zmartwiona widoczną dezorientacją mężczyzny. Stan, w którym się znajdował albo raczej to jak pobladł na jej widok bardzo ją zmartwił przez co ostawiła pudełko na biurko i podeszła do mężczyzny nieco bliżej aby bacznie mu się przyjrzeć.
- Nie wygląda Pan najlepiej, coś się stało? Coś Pana boli? Mogę pomóc. Albo zawołać pomoc. - chciała dać mu poczucie bezpieczeństwa chociaż tempo słów, które ulatywały z niej mogły wskazywać jedynie na to, że sama także jest poddenerwowana.
- Może przyjdę innym razem?

James Diamini
powitalny kokos
nick
eks żołnierz, artysta i dyrektor galerii sztuki — AUSTRALIAN AND OCEANIC ART GALLERY
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Ulice odbijają szary smutek nieba, w sercu czuję chłód samotnej nocy. Zapach czarnej kawy, filiżanki ciepło jak przystań, gdy wokół burzy się szaleństwo.
Praca była jego drugim domem. Spędzał w galerii większość swojego dnia, czasem zdarzyło mu się tu nawet nocować. Były to co prawda odosobnione przypadki, ale jednak się zdarzały. Nie robiło to jednak dla niego żadnego problemu, bo kochal to co robił i mógł tu spędzać czas. Sztuka była dla niego bardzo ważna, sam ją tworzył, ale lubił się też nią zajmować. Prowadzenie galerii było nie tylko jego pracą zarobką, ale też i hobby, także chyba mógł się uważać za szczęśliwego człowieka. Przynajmniej w życiu zawodowym, bo prywatnie to już było trochę inaczej. Od rozwodu nie był w stanie związać się z nikim na poważnie, miał jakieś przelotne romanse, które zazwyczaj kończyly się tym, że musiał uciekać przez okno, bo w domu pojawił się zazdrosny mąż. Nie było mu dane posiadanie normalnego związku, a szkoda, bo chciał założyć rodzinę, mieć dzieci i dom wypełniony miłością. Musiała mu więc wystarczyć praca.
Dzisiaj zapowiadał się naprawdę ciężki dzień, wypelniony robotą. James planował niedługo krotki wyjazd do Sydney, by odwiedzić jedną z licytacji i musiał się do tego przygotować. Chciał wiedzieć co będzie tam wystawiane i co ewentualnie może kupić, by umieścić w swojej galerii. To zajęło mu trochę czasu i nawet nie zorientował się kiedy zaczeło się ściemniać. Dopiero pukanie do drzwi wyrwało go z zapracowania. Pracownik przekazał mu szczątkowe informacje dotyczące jakiejś kobiety, która próbuje się tu dostać. James był z natury dobrym facetem, a na dodatek trochę ciekawskim więc pozwolił na to, by pracownik przyprowadził mu tę wścibską panią. No i gdy zobaczył kto wszedł do jego gabinetu to od razu pobladł, wyglądał pewnie jak ściana, która znajdowała się za jego plecami. Słuchał słów kobiety, ale nie za badzo był w stanie odpowiedzieć, bo nie wiedział jak zaregować na to wszystko. Dopiero po pewnym czasie spróbował się odezwac. – Millie? – zapytał wciąż zaskoczony. Po pierwsze tym, że siedziała teraz naprzeciw niego, a po drugie dlatego, że go nie poznała. – Wiem, że minęło trochę lat, ale chyba aż tak bardzo się nie postarzałem – rzucił wstając ze swojego krzesła i podszedłdo kobiety, bo chciał się z nią przywitać, w końcu kiedyś znali się ze sobą dość dobrze. Czasem żałował, że ich relacja zakończyła się w taki sposób.

Millie McQuentine
przyjazna koala
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Bruno - Ella- Eric - Cece
psycholog wojskowy — na urlopie zdrowotnym
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadź mnie, niech cały świat mi raz zazdrości.
Zamarła, słysząc swoje imię z ust obcego mężczyzny.
Wiedziała przecież z czym to wszystko się wiąże i jak trudno będzie się jej wytłumaczyć z faktu, że go nie pamięta. Gdyby jej problemy zdrowotne dotyczyły całego życia, nie zaś jedynie okresu pracy zawodowej, mogłaby stwierdzić, że siedzący przed nią mężczyzna był jej szkolnym kolegą. Jednak nie mogła aż tak bardzo oszukiwać samej siebie i zakłamywać rzeczywistości. Badawczym wzrokiem, widocznie zdenerwowana doszukiwała się w mężczyźnie czegoś znajomego. Jednak ani jego oczy, ani nos czy usta nie mówiły jej zupełnie nic. Był dla niej obcy, nie wzbudzał żadnych emocji. Jak ci wszyscy mężczyźni ze zdjęć pokazywanych jej na terapii.
Gdy do niej podszedł w pierwszej chwili znieruchomiała. Nie potrafiła odczytać zamiarów mężczyzny, bała się, że na własne życzenie wpadła w paszczę lwa. Nie mogła nawet powołać się na argument pomyłki, nieznajomy znał przecież jej imię. Jej dłonie zaczęły drżeć a po karku przebiegł niespokojny dreszcz: pierwszy raz namacalne zetknęła się z kimś z niepamięci .
- N-nie pamiętam. - już jakiś czas temu nauczyła się nie przepraszać za swoją chorobę. To nie jej winą było, że nie potrafiła rozpoznać znajomych, przyjaciół czy osób znacznie dla nich ważniejszych.
- I proszę do mnie nie podchodzić. - stanowczo przedstawiła granicę, sama energicznie wstając z krzesła. Nie w głowie jej teraz była sprzedaż wypieków, wiedziała, że zrobiło się nerwowo i sytuacja temu absolutnie nie sprzyjała. Mężczyzna nie sprawiał jednak wrażenia jakby miał jej zrobić krzywdę, sam wyglądał na przerażonego tą sytuacją.
- Jak ma pan na imię? - sądziła, że ta mała informacja może wiele zmienić w tej rozmowie. Może coś się w niej zmieni, może jednak cokolwiek sobie przypomni. Grała na czas chociaż była w tym także pewna doza ciekawości dotyczącą osoby mężczyzny. Kim był i dlaczego tak na nią zareagował?
- Pracowaliśmy razem? Mój lekarz twierdzi, że nie pamiętam tylko okresu mojej pracy.

James Diamini
powitalny kokos
nick
ODPOWIEDZ