koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
#12

Było źle. .Było źle, a wrodzony optymizm i szukanie dobra w świecie powoli zaczynało pękać i trzymać się na ostatnich nitkach. Nie wiedziała co ma robić. Cokolwiek mówiła, robiła, cokolwiek próbowała poprawić, wszystko trafiał szlag w domu. Greg wciąż nie był szczęśliwy, wciąż szukał nowych okazji do kłótni z nią, nowych rzeczy za które mógł ją obwinić. Ich dom przestał być jej bezpieczną przestrzenią i spokojnym miejscem, a zaczął.. no zaczął ją stresować. Nie miała głowy do pieczenia, do siedzenia w ogródku i porządkowania swoich warzyw i owoców. Zresztą, apetytu też nie miała. Greg też nie miał wspaniałego, bo te pięć potłuczonych talerzy i plama na ścianie po przedwczorajszym obiedzie raczej nie sugerowały dobrych recenzji. Wszystko było po prostu nie tak jak powinno, a Alice... Alice też nie była taka, jaka powinna. Chociaż jej nos już dawno się zagoił i nie krwawił ani trochę tak samo jak tamtej nocy, kiedy jej droga skrzyżowała się z drogą Leonem, ale teraz były inne rzeczy, które bolały. Inne siniaki, które ukrywała pod ubraniami, tak jakby mogło to sprawić, że po prostu zniknęły. Że już ich nie czuje, bo ich nie widzi. Dobrze, że była jesień i miała jako takie warunku do takiego ubierania się..... więc tak, brakowało jej argumentów i pomysłów, na okłamywanie samą siebie. Więc uznała, że skoro Greg wczoraj pojechał w trasę, ona może dzisiaj wyjść z domu. Sama nie wiedziała czemu wybrała akurat ten bar, ale... no właśnie to zrobiła. Znalazła się w środku, odszukała wygodne miejsce przy barze, kompletnie nieświadoma, że obrócony do niej plecami, jest właśnie leon fitzgerald.
- Jesteś fanem Harry'ego Pottera? - zagadnęła, żeby zwrócić uwagę barmana, bo jakoś tak wyszło, że wolała rozmawiać z obsługą i ich zaczepiać, niż klientów. Zresztą, po co ludzie chodzą do baru? Niczego z tych rzeczy nie może im przecież zaoferować.
sumienny żółwik
-
właściciel / barman — moonlight bar
41 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Agent federalny, którego na dno posłały narkotyki. Nie pamięta wielu lat swojego życia, więc czeka już tylko niecierpliwie na śmierć.
Konsekwencje poczęły odznaczać się feerią barw cztery doby temu, kiedy to do spokojnego, skąpanego blaskiem księżyca baru wkroczyło trzech mężczyzn. Wzywanie policji było zbyteczne, jako że jedynym ich przewinieniem było wymuszenie dwóch kolejek na rachunek Leona, a więc baru, ale wystarczyło to, by Fitzgerald zapragnął uciec z miasteczka pod osłoną nocy. Kiedy zgadzał się na infiltrację gangu sądził naiwnie, że jest w swej skorupie bezpieczny; że wystarczać będzie nocny powrót do Lorne Bay, jego spokojnych i cichych zakątków, by oddzielić się jakoś od tego podłego, wstrętnego świata bezprawia. A jednak mimo woli ciągnął go za sobą; zaglądano do baru, do jego domu, wypytywano o rodzinę. Kłamliwe opowiadał więc o tym, że żyją ze sobą w niezgodzie, wobec czego od jakiegoś czasu unikał rodzeństwa. Ćpał nieomal bez przerwy, robiąc jednakże wszystko, by mieć nad tym minimalną kontrolę, by nie popaść w sidła najgorszego uzależnienia. O śmierci fantazjował. Dwie noce temu wystosował modlitwę do wszechświata; jeśli przyjdzie mu umrzeć, jeśli ktoś z gangu zapragnie posłać w jego kierunku śmiertelny wystrzał, niech odnajdzie go ktoś spoza rodziny. Niech wydarzy się to prędko, bezboleśnie, bez żalu i cierpienia. Z wytchnieniem ulgi dla tych kilku osób, które jakimś cudem gościły jeszcze w jego życiu.
Fanem czego? — zdumione pytanie pokierowało jego spojrzenie w kierunku jednej z klientek, choć nie miał pewności, czy to ona ów słowa wypowiedziała. I czy aby na pewno skierowane były do niego. Leon miał wobec tychże wszystkich rewelacji dość ciężką noc za sobą, wobec czego był dość nieprzytomny i zagubiony w tymże miejscu, które przez moment wolał od własnego domu. Tyle że teraz bywał tu coraz rzadziej; nie tylko rodzina zauważała, że przestał się w swej roli sprawdzać, ale i zatrudnieni pracownicy. Skarżono się. Dostrzegano, że jest pod wpływem jakichś substancji, nawet jeśli nie zachowywał się wobec tego niewłaściwie. Wiedział więc, że jego dni w Moonlight są policzone. — To to coś o magii, zamku, skrzatach i tak dalej? — dopytał marszcząc czoło, odrzuciwszy na blat szmatkę, którą wcześniej czyścił jedną z maszyn. Uważniej przyjrzał się nieznajomej, mając wrażenie, że nie jest to ich pierwsze spotkanie, ale… Nie potrafił przypomnieć sobie, kiedy wpadli na siebie po raz pierwszy.

alice underwood
leoś
belzebub
benjamin | jude | pericles | othello | rome | cassius | vincent | dante | hyacinth
koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
Dobrych ludzi zawsze spotykały złe rzeczy. W jakiś sposób, jakimś cudem za nimi podążały. To w końcu zawsze ta grzeczna dziewczyna, która tak dobrze się uczyła i nie sprawiała nikomu problemów, została zgwałcona i zamordowana. I to ten grzeczny chłopiec został pobity i zabity, ten pomocny został rozjechany przez rozpędzony samochód. Ta niewinna, cudowna rodzina została zamordowana, zginęła w wypadku i tak dalej. Alice też miała się za dobrego człowieka, a świat odebrał jej Matthew i dał Grega. Nie wspominając o tym, że wcześniej odebrał jej matkę, a zostawił ojca. Wydawało się, że była skazana na złych ludzi, bo los po prostu wciąż i wciąż podsuwał jej to, co najgorsze i najbardziej bolesne. A przynajmniej do czasu, skoro najwyraźniej odzyskała Jan i spotkała Leona. A z drugiej strony, z jej szczęściem, statystycznie rzecz biorąc jedno z nich może zginąć, więc może lepiej się aż tak nie cieszyć…
- Pottera. Nie pytam, czy jesteś fanem jedenastoletnich chłopców w okularach i z bliznami, bardziej świata w tych książkach pokazanego - odpowiedziała od razu, żeby leon fitzgerald sobie nic nie pomyślał nieodpowiedniego! No takie rzeczy trzeba od razu zaznaczać, bo to nie był żaden kod, czy zaproszenie na jakieś pedo orgie, ani nic takiego! - Ojej, ja cię znam - rzuciła zaskoczona i nawet uniosła brwi. - I tak, to właśnie w tych klimatach - przyznała - a co do skrzatów, trochę wyglądasz jak zgredek - dodała, bo miał jakiś taki smutek w oczach, który widziała u niego na ekranie. A potem zrozumiała skąd go zna i zarumieniła się niesamowicie. - Więc.. jesteś barmanem, tak? - zagadnęła, żeby nie rozmawiać o tamtej nocy, o krwi i o jej ucieczce… czuła się teraz idiotycznie, zwłaszcza że mężczyzna chciał jej wtedy tylko pomóc. I w sumie… trochę pomógł.
sumienny żółwik
-
właściciel / barman — moonlight bar
41 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Agent federalny, którego na dno posłały narkotyki. Nie pamięta wielu lat swojego życia, więc czeka już tylko niecierpliwie na śmierć.
Nie potrafiłby nazwać się dobrym człowiekiem. Może kiedyś, w zamierzchłej przeszłości, która zdawała się mu teraz częścią fabuły jakieś barwnej książki, którą przeczytał dla zabicia czasu. To całe jego jestestwo pozbawione było przecież sensu, co jakiś czas jedynie barwiąc się przemocą i toksynami. Nie, nie był dobry, nie mógł być. Oznaczałoby to, że przegrał jakoś to swoje nędzne życie, że je utracił i nie odzyska już nigdy. Musiał być tym złym charakterem, najczarniejszą podłą kreaturą, ale przecież nie było w nim niczego, co mogłoby jakkolwiek przybliżyć go do tak podłej osoby, jaką był Greg. — Chyba mi się podobało, nie jestem pewien — odparł zgodnie z prawdą, a po chwili konsternacja jego rozpromieniona została wesołym uśmiechem. Nie do końca był typem człowieka, który wytchnienia poszukuje w książkach (już nie), ale w pamięci jego zachowało się kilka dobrych wspomnień związanych z tamtym etapem życia. Nie lubił jednakże do niego powracać; idylla utraconego domu bolała nazbyt mocno. — Znasz mnie? — powtórzył za nią, żałując, że nie jest w stanie odwdzięczyć się jej podobnym odkryciem. Jej twarz co prawda niosła w sobie coś znajomego, ale nie potrafił w sposób odpowiedni umiejscowić jej postaci w swoim życiu. Tym bardziej, że był obecnie na głodzie i w myślach miał wyłącznie prochy. — Zgredek chodził w szmatach i w ogóle, nie? To by się zgadzało — zaśmiał się, prosząc jednocześnie jedną z barmanek, by zajęła się póki co samodzielnie pozostałymi klientami. — To w zasadzie mój bar, ale lubię tutaj pracować. Zdziwiłabyś się, jak wiele ciekawych historii można wydusić od osób, które przychodzą zatopić tu swoje smutki — zaśmiał się, walcząc wciąż ze swą pamięcią… aż wreszcie udało się mu przypomnieć o tamtej potwornej nocy. Posłał jej więc ciąg pytań o to, jak się czuje i czy drzewa nadal ją zaczepiają, a potem podzielił się z nią kilkoma opowieściami o tym, jak wygrywać w podobnych bitwach. Wręczając jej także swój numer telefonu na wypadek, gdyby potrzebna jej była konkretna pomoc. Może więc Leon nie był ani złym, ani też dobrym człowiekiem. Może po prostu był, bez żadnej konkretnej roli na tym świecie, świadom tego, że śmierć pochłonie go dużo szybciej niż wszystkich innych. Gwarantując mu tym samym wybawienie.

koniec
leoś
belzebub
benjamin | jude | pericles | othello | rome | cassius | vincent | dante | hyacinth
ODPOWIEDZ