about
Monkey business on a sunny afternoon
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Floyd Montgomery
about
Co powiedzieć gdy nie wiem sam co chce od siebie czy od życia, w pogoni za tym czymś - oddalam się od szczęścia
1.
Powrót do Lorne Bay wydawał się być jak nowy rozdział w nowym miejscu, a przecież to tutaj się urodził i wychował. O co więc chodziło? Że tak nagle rodzinne miasteczko wydawało mu się tak bardzo obce i nie przystępne. A może to on z kolei miał jakiś problem ze sobą i dlatego to tak wyglądało. W końcu Floyd zawsze wiedział lepiej co robić, co mówić, jak się zachowywać i co jest dobre dla niego i innych. Momentami był może i dupkiem, ale w głębi gdzieś siebie - tkwił taki biedny, prosty wręcz chłopaczyna. Ktoś kto go dobrze znał, odnalazł drogę do tej części jego osobowości, poznał go na tyle aby wiedzieć jakie nie raz podejmuje decyzje i z czym to się równa. Wybrał wojsko ponad rodzinę, ponad miłość i ponad miejsce w którym widział swój dom, nic więc dziwnego że wszyscy mu bliscy nie pochwalali tej decyzji, widzieli w tym jego jakiś kaprys. I tak wracając na śmieci był sam bo nawet z rodzoną siostrą pożarł koty. Nic więc dziwnego, że aktualnie czuł się tak jakby miał budować na nowo swoje imię i swoją personę, a przecież miał już tak wiele.
Tak czy inaczej, postarał się o to aby wrócić na stare tory a nie siedzieć i się zadręczać nad sobą, zresztą trochę chyba się nauczył jak być twardym, jak przetrawić pewne rzeczy. Przynajmniej próbował to robić. Randkowanie i poszukiwanie nowych znajomości miały być czymś w rodzaju zapalnika dla niego. Nie było łatwo i większość spotkań póki co była niezbyt udana, ale nie zrażał się do tego. Walczył jak zwykle jak lew.
Typowe randki w ciemno to nie było to co by chciał szukać, ale odrobina szaleństwa i tego dreszczyku podniecenia, powodowało iż wszedł w to, bez oglądania się na konsekwencje. Co by się mogło stać, do cholery?
To nie był poligon w wojsku czy konkurs strzelania, tylko proste spotkanie z równie prostą kobietą, wydawało mu się w końcu, że tego nie zapomniał. Nie zapomniał jak się randkuje, jak się podrywa dziewczyny, jak roztacza się tą aurę. Zawsze umiał chyba na swój sposób oczarować kobietę, stąd też liczył na powodzenie, w końcu. Po tylu nieudanych próbach, wmawianiu sobie aby się nie zrażać, coś pozytywnego powinno go spotkać, prawda? Nie wziął nawet i pod uwagę tego, co może się wydarzyć, kogo też może spotkać.
To prawda, że trochę zapomniał się jeśli chodzi o czas i swoje przygotowania, spóźnił się wracając do domu z wizyty u swojego lekarza, a że chciał dobrze wyglądać i się odświeżyć po tym, trochę mu zeszło. Miał w głębi duszy nadzieję jednak, że dziewczyna nie ucieknie i nie skończy się to wszystko klapą. Pośpiesznie w biegu ładował się do taksówki aby trafić do lokalu, w którym miało dojść do spotkania. Spoglądanie na zegarek i nerwowość, wkradły się mimo tych zapewnień w lustrze jakie sobie składał. Będzie dobrze, będzie dobrze. To sobie powtarzał ale na nic to się jak widać znało bo jednak chodził cały w nerwach, a wydawał się być takim pewnym siebie facetem. Może to służba go zmieniła? A może fakt iż nie do końca wyleczył się z dawnej miłości..
Wchodząc do Hungry Hearts był już na tyle skupiony na tym aby odnaleźć element, po którym miał poznać swoją randkę na dziś, że nawet nie skupiał się na ludzkich twarzach, na wyglądzie. Bo gdyby tak rzeczywiście było to może by się cofnął w ostatniej chwili, przed tym co miało nastąpić. Gdyby też widział zdjęcie kobiety, albo coś jeszcze więcej miał, niżeli tylko durne zapewnienie - wycofał by się także. Chyba.
No bo jak inaczej miało to wszystko wyglądać gdyby sam wiedział z kim się spotka na miejscu i też tym kto jest jego parą na dziś. Element, którego szukał znalazł przy kobiecie, która stała plecami do niego rozmawiając przez telefon. Obserwował ją w drodze do baru, czekając pewnie niecierpliwe aż skończy i się odwróci w jego stronę tak aby mógł ocenić jej urodę, uciec w ostatniej chwili. Cóż, dobrze że usiadł na barowym stołku bo to co zobaczył a raczej KOGO, zbiło go wyraźnie z pantałyku.
Maddie. Maddie Goldrise.
Jego niebo i piekło jednocześnie.
- Poproszę jedną kolejkę whisky. - rzucił do osoby za barem, szukając ratunku dla siebie, dla swojego gardła, które wydawać by się mogło nagle wyschnąć niczym rzeka.
Maddie Goldrise
[akapit]
Tak czy inaczej, postarał się o to aby wrócić na stare tory a nie siedzieć i się zadręczać nad sobą, zresztą trochę chyba się nauczył jak być twardym, jak przetrawić pewne rzeczy. Przynajmniej próbował to robić. Randkowanie i poszukiwanie nowych znajomości miały być czymś w rodzaju zapalnika dla niego. Nie było łatwo i większość spotkań póki co była niezbyt udana, ale nie zrażał się do tego. Walczył jak zwykle jak lew.
Typowe randki w ciemno to nie było to co by chciał szukać, ale odrobina szaleństwa i tego dreszczyku podniecenia, powodowało iż wszedł w to, bez oglądania się na konsekwencje. Co by się mogło stać, do cholery?
[akapit]
To prawda, że trochę zapomniał się jeśli chodzi o czas i swoje przygotowania, spóźnił się wracając do domu z wizyty u swojego lekarza, a że chciał dobrze wyglądać i się odświeżyć po tym, trochę mu zeszło. Miał w głębi duszy nadzieję jednak, że dziewczyna nie ucieknie i nie skończy się to wszystko klapą. Pośpiesznie w biegu ładował się do taksówki aby trafić do lokalu, w którym miało dojść do spotkania. Spoglądanie na zegarek i nerwowość, wkradły się mimo tych zapewnień w lustrze jakie sobie składał. Będzie dobrze, będzie dobrze. To sobie powtarzał ale na nic to się jak widać znało bo jednak chodził cały w nerwach, a wydawał się być takim pewnym siebie facetem. Może to służba go zmieniła? A może fakt iż nie do końca wyleczył się z dawnej miłości..
[akapit]
No bo jak inaczej miało to wszystko wyglądać gdyby sam wiedział z kim się spotka na miejscu i też tym kto jest jego parą na dziś. Element, którego szukał znalazł przy kobiecie, która stała plecami do niego rozmawiając przez telefon. Obserwował ją w drodze do baru, czekając pewnie niecierpliwe aż skończy i się odwróci w jego stronę tak aby mógł ocenić jej urodę, uciec w ostatniej chwili. Cóż, dobrze że usiadł na barowym stołku bo to co zobaczył a raczej KOGO, zbiło go wyraźnie z pantałyku.
Maddie. Maddie Goldrise.
Jego niebo i piekło jednocześnie.
[akapit]
Maddie Goldrise
about
Monkey business on a sunny afternoon
– Ty podły mrówkojadzie. – wycedziła przez zaciśnięte zęby. Krew zaczęła dynamicznie buzować w jej żyłach, a policzki lekko się zaczerwieniły ze złości. Wbijała wzrok w Floyda, który był - właściwie kim? Nazwałaby go swoim byłym chłopakiem? Miłością życia czy największym błędem młodości? Sama nie wiedziała. W tej chwili dała się jedynie ponieść emocjom i bolesnemu wspomnieniu, gdy Montgomery po prostu spakował swój plecak i postanowił walczyć za ojczyznę. Lub, jak kto woli: uciec przed wszystkich zobowiązaniami i schować się gdzieś w wojskowym namiocie.
Dlatego też, bez chwili zawahania, chwyciła bukiet kwiatów należący do jakiejś kobiety, leżący na blacie baru. Piękne, żółte róże - symbolizujące chyba zazdrość? – którymi Floyd oberwał po głowie. Jak na tak drobną i niezbyt wysoką istotę, Maddie miała sporo siły w ręku. Raz za razem uderzała go kwiatami, celując w możliwie najwyższe partie.
I wtedy pokręciła głową, odrywając swoje myśli od wyimaginowanej rzeczywistości.
– Montgomery? – z pewnością ją zamurowało, gdy tuż obok niej - niczym spod ziemi (albo kręgów piekieł, zależy od perspektywy) wyrósł Floyd. Zadarła głowę lekko w górę, by pokonać wzrokiem dzielącą ich różnicę wzrostu. Czasami lubiła wyobrażać sobie własne życie jako spisaną książkę lub nagrany film. W różnych wersjach, zaspokajając wszystkie części swojej osobowości.
– Waham się między pytaniem: co Ty tutaj robisz, a próba utopienia Cię w szklance. – wyraziła swoją opinię bez chwili zawahania. Przez parę sekund zdawała się toczyć istną wojnę myśli. Patrzyła na niego uważnie, aż w końcu chwyciła za swoją torbę, przerzucając ją przez ramię.
– Właściwie, żadna z tych opcji nie ma sensu, a ja czekam na kogoś. – przez moment wydawało się nawet, że pocałuje go w policzek na pożegnanie, ale skończyło się tylko na niezręcznym "poklepaniu" ramienia. Świetna robota, Goldrise.
Minęła Floyda, siadając przy jednym ze stolików. Ze swoją dzisiejszą rangą umówiła się na 'symbol', według którego mieli się łatwiej znaleźć. Gdy tylko zajęła swoje miejsce, przez parę krótkich sekund szukała czegoś w torbie, mogącej pewnie zmieścić namiot wraz ze śpiworem i łóżkiem polowym. Wykopała w końcu książkę, jakiś przewodnik turystyczny. Może jakiś kraj Ameryki Południowej lub Bliskiego Wschodu. Coś dalekiego, niemal nieosiągalnego, o czym Maddie marzyła. Daleka podróż, ostre, nieznane jej słońce muskające jej policzki. Gdy okładka książki dotknęła blatu stołu, odetchnęła cicho. Starała się usiąść w pozycji, która pozwalała jej oderwać wzrok od niespodziewanego rozdziału przeszłości.
Floyd Montgomery
Dlatego też, bez chwili zawahania, chwyciła bukiet kwiatów należący do jakiejś kobiety, leżący na blacie baru. Piękne, żółte róże - symbolizujące chyba zazdrość? – którymi Floyd oberwał po głowie. Jak na tak drobną i niezbyt wysoką istotę, Maddie miała sporo siły w ręku. Raz za razem uderzała go kwiatami, celując w możliwie najwyższe partie.
I wtedy pokręciła głową, odrywając swoje myśli od wyimaginowanej rzeczywistości.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Floyd Montgomery
about
Co powiedzieć gdy nie wiem sam co chce od siebie czy od życia, w pogoni za tym czymś - oddalam się od szczęścia
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Maddie Goldrise
about
Monkey business on a sunny afternoon
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Floyd Montgomery
about
Co powiedzieć gdy nie wiem sam co chce od siebie czy od życia, w pogoni za tym czymś - oddalam się od szczęścia
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Maddie Goldrise
about
Monkey business on a sunny afternoon
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Floyd Montgomery
about
Co powiedzieć gdy nie wiem sam co chce od siebie czy od życia, w pogoni za tym czymś - oddalam się od szczęścia
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Maddie Goldrise
about
Monkey business on a sunny afternoon
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Floyd Montgomery
about
Co powiedzieć gdy nie wiem sam co chce od siebie czy od życia, w pogoni za tym czymś - oddalam się od szczęścia
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Maddie Goldrise
about
Monkey business on a sunny afternoon
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Floyd Montgomery
about
Co powiedzieć gdy nie wiem sam co chce od siebie czy od życia, w pogoni za tym czymś - oddalam się od szczęścia
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Nic więc dziwnego w tym, że po raz kolejny musiał mocniej przełknąć ślinę wraz z alkoholem i kuflem, który nagle stał się o połowę przeszło - pusty.
[akapit]
Maddie Goldrise