kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#12

Wszystko się komplikowało., a Cami... no Cami oczywiście w teorii nie mogła winić nikogo poza sobą, ale w praktyce oczywiście nie zamierzała tego robić. Bo tak, robiło się niebezpiecznie. To dziwne uczucie, że ktoś ją śledzi, coraz bardziej się pogłębiało. Do tego stopnia, że zaczęły pojawiać się tajemnicze liściki, które miały ją przestraszyć, więc nie mogła już sobie wmawiać, że to się dzieje tylko w jej głowie. Dobrze że Luke totalnie pokochał ich psa, bo inaczej Cami trochę by się bała w nocy wychodzić go wyprowadzić sama, bo kto wie czy by wróciła! Do tego dochodziła jeszcze jej scysja ze Scarlett, po której wciąż do końca się nie pozbierała. Bo naprawdę nie rozumiała, jak ona mogła to przed nią zataić, jak tyle czasu mogła ją okłamywać. No zero świętości na tym świecie! Świętością zresztą było też to, że z Lukiem się nie lubią, a ostatnie wydarzenia... trochę jej skomplikowały życie na chacie i z tym też nie wiedziała jak handlować. Tak samo jak ze sprawą Coltona. Z pytaniami, które jej zadał, na które chciał i pewnie miał prawo dostać odpowiedź. A której ona do końca jeszcze nie znała. Albo znała, ale bała się skupić na tyle, żeby zrozumieć co się za tym kryje. I przeczuwała, że jeszcze trochę i jej usilne próby, żeby to od siebie jak najdalej odpychać i odsuwać w końcu przestaną działać. I najwyraźniej ten dzień nadszedł dziś. Bo to dziś była pewna, że znowu podejrzany ciemny typ ją śledził, szedł tuż za nim i próbowała go zgubić między samochodami. I tak się stało, że zauważyła jedno auto z całkiem znajomym profilem w środku... więc jak zwykle, postawiła na głupie zachowanie, czyli zbliżyła się do samochodu, w którym siedział Colton Brooks, wsiadła do tyłu i od razu rzuciła - szybko ruszaj! - tak jakby obrobiła bank, no ale na szczęście miała ze sobą tylko torebkę, więc miliona tam raczej nie było! I zablokowała od razu drzwi, gdyby podejrzany typ był jednak bliżej niż myślała....
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
  • #7
Zabawne, że w ostatnim czasie Colton też miał scysję ze Scarlet, ale z zupełnie innych powodów. Chociaż co prawda przewinęła się tam Cami, ale przeszło parę dni ciszy i sobie wyjaśnili co nieco, więc teoretycznie wrócił do swojego codziennego życia bez większej kłótni z kimkolwiek. Nie żeby przy tym uważał bo często swoim zachowaniem irytował innych, ale cóż... nie jego problem. Wciąż jednak czuł w powietrzu tą najważniejszą sprawę, która go dręczyła tak długo. No właśnie - to było dobrych parę lat, więc tak naprawdę już do tego przywykł. Jedyna różnica to świadomość tego, że gdzieś po mieście truchta sobie radośnie Cami, która znowu od niego uciekła mimo, że tym razem nie miał zamiaru czekać na nią przed ołtarzem. Nieważne. Miał ważniejsze rzeczy na głowie. Musiał ogarnąć kilka rzeczy na spotkanie w domu kultury i posprawdzać co nieco. Poza tym pracował też nad misją blokady jaką miała Callaway, więc mu się nie nudziło. Nie spodziewał się jedynie tego, że kiedy będzie odpowiadał na wiadomość w samochodzie - bo nie był głupi by pisać i jechać jednocześnie - to do środka wpadnie nie kto inny jak jego niedoszła żona, której rzuci zdziwione spojrzenie.
- A co? Uciekasz od kolejnego? - złośliwe owszem, ale on już tak miał! Poza tym co to za wpadanie do samochodu. Nawet drzwi zablokowała. Dziwne... I faktycznie lepiej, że nie miała wielkiego bagażu bo od razu by uznał napad na bank za prawdopodobny. Z drugiej strony taka kolia diamentów to i w kieszeni się zmieści. Nie mniej wysłał smsa i telefon odłożył. Nie spieszyło mu się jednak nawet jak silnik odpalił. Sprawdził lusterka, swoje odbicie i jeszcze włosy poprawił. Tak... zdecydowanie specjalnie to robił. Co też opiewało o ironię bo w końcu miał Cami w miejscu, z którego nie ucieknie jak samochód ruszy, ale kto takiego zrozumie? Chyba jedynie on sam - choć to też nie jest takie do końca pewne. A może podświadomie dawał jej szansę na ponowną ucieczkę? Acz silnik zapalił, więc to nie tak, że ją wyrzucał. Taaa... sprzeczności miał w sobie sporo w tej chwili.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
/boże ale ze mnie debs, tego posta też zgubiłam, sorka maks!
No ta Scarlett to po prostu była taka kłótliwa baba, no bankowo to była wszystko jej wina, hehe. Bo na pewno nie wina aniołka Cami, co nie. Ona w ogóle, nigdy przenigdy nie była niczemu winna, cały świat był tak naprawdę przeciwko niej, a ona była chodzącym dobrem i czymś tam jeszcze. Oczywiście dopóki ktoś jej nie wkurwi, ale akurat miała o wiele większe problemy, niż zdrada i kłamstwa Scarlett, a jeden z nich bardzo jej zagrażał w tym momencie, okej. A do tego najwyraźniej karma chciała ją zabić za wszelką cenę, skoro trafiła z deszczu pod rynnę... Rynnę zwaną Colton Brooks .
- Nie gadaj tylko jedź, jeśli Ci życie miłe! - pogoniła go, bo totalnie mogli teraz zginąć razem, ona oglądała filmy z Avengersami, wiedziała że Ci ruscy i od hydry mieli różne zdolności, broń różnoraką i w ogóle, więc musieli uciekać zanim skądś wyskoczy Winter Soldier, co nie!
- Zostaw te Twoje kłaki i jedź, nie mamy czasu do stracenia, to jakiś ruski agent! - dodała - I jest tu chyba żeby mnie znaleźć i zabić więc RUSZAJ - no rzuciła i tak przez tą gadkę o kudłach i w ogóle, to nawet go pociągnęła za włosy, skoro siedziała z tyłu to miała do tego dobry kąt! I nie analizowała w ogóle, że teraz po czymś takim może ją wyrzucić, no ale halo, ratowała im obu życie, nie tylko sobie, Cole powinien wykrzesać z siebie jakieś chociaż... no minimum instynktu samozachowawczego okej! Bo kto nie przetrwa, ten umiera, nawet w Lorne Bay!
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
/Spoko <3 Przypomniałabym się po miesiącu xd

On przynajmniej nie był żadnym podejrzanym typem. Co prawda mógł tak czasem wyglądać w świetle nocy, i jeszcze jak palił przed jakąś knajpą, ale nie prześladował nikogo i krzywdy nie robił - bronienie się to co innego. No i może tam ze dwa razy się zdarzyła bójka w barze, ale to na przestrzeni lat, więc kto by to pamiętał. Tak w sumie to jak się tak zastanawiał to faktycznie mega dziwne, że mu wpadła do samochodu. Prędzej by się spodziewał, że wpadnie mu pod koła niż do środka i to z własnej woli.
- Nie widzę byś miała broń. A magiczne słowo brzmi inaczej - mruknął, wzdychając ciężko i tak jak wciąż się nie spieszył, tak jednak samochód zapalił. Notabene jak dla niego to Cami zabrzmiała jakby to jemu groziła, a nie ktoś ją gonił. Dlatego nie ogarniał tego całego zagrożenia z jej strony... i zaraz go pociągnęła za włosy! No to już przesada była! - DOBRA! To na policję, a teraz do tyłu bo nie ruszę kiedy to Ty tutaj zagrażasz bezpieczeństwu na drodze! - i jasne, że ją odgonił ręką bo tylko przeszkadzała. Z agresorem to się nie jeździ bo wypadek spowoduje, więc ruszył, ale dopiero jak zabrała ręce. Nie spieszyło mu się też bo był dobrym kierowcą i ani myślał mandat dostać za jakieś bajki o agentach. - A teraz gadaj. Albo nie. Jak chcesz. Mamy sporo do omówienia - tym samym ją "zachęcał" do spowiadania się o agencie, jej obecnym stanie albo przeszłości. I sam by chętnie wybrał przeszłość bo teraźniejszość nie bardzo go obchodziła, no ale był nieco rozdrażniony jeszcze ciągnięciem za włosy, więc jak na ironię sprawiał wrażenie, iż da jej wybór. A tak naprawdę i tak wyciągnie temat, który powinni dawno omówić. Nie jego wina, że mu tutaj wpadła i teraz nie mogła uciec. Nie żeby ją więził, no ale to jednak samochód w ruchu, a jej niby coś groziło, prawda?
- Dla Twojej informacji. Zablokowałem drzwi. Skoro tak się upierasz przy zagrożeniu - poinformował ją kulturalnie by nie było, że jakiś chytrus i wszystko zaplanował. Poza tym widząc ją w takim stanie uznał, że to bezpieczniejsza opcja bo jeszcze będzie gotowa z pojazdu wyskoczyć i potem policja uzna, że sam ją wyrzucił. A będzie miała podstawy...

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Zachowywał się jednak trochę podejrzanie! Bo to przecież nie był jakiś sekret, że ona i Scarlett się przyjaźniły, a to że Colton zaczął z nią w sekrecie współpracować.. no było nieco podejrzane tak podsumowując. Bo najgorsza w tym wszystkim była właśnie ta tajemnica, której Cami nie rozumiała kompletnie. I bycie zaskoczoną przez Cole’a taką informacją… no cóż. Miała prawo zareagować jak szaleniec. A jak się człowiek nad tym zastanowi, to jako 18 latka spierdalająca sprzed ołtarza, też trochę usprawiedliwiona była… ale wtedy myślała, że właśnie tego chce. Że chce jego. Szkoda, że do dziś się niczego nie nauczyła. Ale no, ogólnie w teorii byli zupełnie innymi ludźmi niż wtedy, więc jeśli miała być szczera, nie miała pojęcia jaki Colton Brooks jest teraz, na kogo wyrósł, czy jest agresorem, czy nie do końca. Bo skąd miała wiedzieć? Udawała, że przestał istnieć, to trochę utrudnia śledzenie co się z człowiekiem dzieje…
- Oj mam broń, już ty się nie martw - fuknęła, bo może i nie miała dosłownie broni przy sobie, ale przecież jej dłonie to też broń! I kolano. I kostka. Zwłaszcza, jeśli któraś z tych rzeczy dostanie się w jakieś bardzo strategiczne miejsce..
- Policja nic nie zrobi, no weź, jedź, chryste, ja pieprzę, JEDŹ - wydarła się trochę, ale przestała go szarpać! Musiała co prawda założyć ręce na piersi i to tak mocno, żeby ją nie kusiło kolejne pociągnięcie, bo było to w sumie trochę terapeutyczne działanie…
- Co mam gadać, podejrzany typ, ulica, czy ty myślisz że łatwo być kobietą w jakimkolwiek kraju? Mówię ci, że chciał mi coś zrobić, więc chyba sobie tego nie wymyśliłam - podsumowała trochę zła, bo jej feministyczna natura domagała się jednak jakiejś sprawiedliwości i wiary w jej obawy tak na kredyt! No bo przecież #notallmen ale #enoughmen, okej.
- I dobrze, nie chcemy żeby nas gonił - rzuciła i jeszcze się z pięć razu odwróciła, żeby sprawdzić, czy aby na pewno nie widać nigdzie tego typa. No upewniała się, czy aby nie miał tam gdzieś skitranego motoru w krzakach i nie zaczął ich gonić. Tak, naoglądał się za dużo filmów.
I właśnie wtedy, kiedy wydawało jej się, że już jest bezpieczna, uświadomiła sobie gdzie siedzi. Przeklęła cicho pod nosem, zamknęła na moment oczy i westchnęła ciężko. - Co chcesz wiedzieć? - rzuciła w końcu, ale cicho bardzo, tak jakby jej własny organizm nie do końca chciał cokolwiek teraz ujawniać. Co się w sumie zgadzało, bo nie chciał.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Według Brooksa nie było żadnej tajemnicy. Przynajmniej nie z jego strony. Jak mógł powiedzieć Cami, że pracuje z jej najlepszą przyjaciółką skoro nie rozmawiali od niemal ośmiu lat? Dlatego nie widział problemu. Co prawda na początku sam w ogóle nie uznawał opcji pracy dla kogoś kto ma tak bliskie relacje z kobietą, która w jakiś sposób go zniszczyła, ale dał temu szansę. Przy czym temat samej Cami był tematem tabu między Scarlet, a Coltonem - dzięki temu pracowało im się lepiej. Jak widać do pewnego czasu, no ale co się dziwić. Zanim doszło do prawie-ślubu był bardziej towarzyskim i radośniejszym facetem. Potem cóż... stał się dzisiejszym sobą - za bardzo obojętnym gościem, który uśmiecha się dwa razy do roku.
- Domyślam się - mruknął, ale on uważał za broń zupełnie coś innego niż aspekty fizyczne. Pomyśleć, że z dołka wyszedł daaawno temu, a czuł się teraz jakby go rozszarpywano na nowo. Mimo, że nie było tego po nim widać. Lata doświadczenia swoje robią.
- Wiesz, że mam brata w policji. Aaaa... nie wiesz - zauważył, i w sumie nie było to specjalnie na złość. Po prostu w trakcie się zorientował, że Ezra pracuje na posterunku to by mógł coś zrobić ewentualnie, ale skąd taka Cami mogłaby o tym wiedzieć skoro tak skutecznie unikała Brooksa taki szmat czasu. Notabene lepiej, że przestała szarpać bo to tylko go bardziej irytowało, a on lubił robić przeciwnie niż ktoś irytujący by chciał.
- Myślę, że to jakiś konkretny typ bo wątpię, że codziennie każdego się tak obawiasz. A przynajmniej nie na tyle aby dać się zamknąć w samochodzie z kimś z kim nie chcesz rozmawiać - no, a nie? Ostatnio - znowu - uciekła, więc skoro wskoczyła do niego sama z własnej woli to wielce powątpiewał, że to jakiś pierwszy lepszy podejrzany koleś. Coś widać było na rzeczy. Nie żeby to była jego sprawa. On aktualnie był na przejażdżce po mieście jak widać.
Nawet jej nie ponaglał. Takie dobre serducho miał, że pozwolił wierzyć, iż pyta o tamtego podejrzanego, a nie o coś innego. Naturalnie w końcu by do tego wrócił, ale dał jej ten czas na złapanie oddechu - póki sama się nie odezwała. Wiedział o co chce zapytać. Chciał wiedzieć dlaczego wtedy uciekła... ale zamiast tego zaczął od innej strony.
- Osiem lat temu... Byłem aż taki okropny? - męczyło go to tak samo jak powód, dla którego uciekła. Czy on był serio powodem? Nie był dobrym chłopakiem? Nie był dobrym materiałem na męża? Zrobił coś złego? Na tyle okropnego aby go zostawić bez słowa w tym pamiętnym dniu? Wszyscy bliscy go zapewniali, że to nie był problem, ale skąd mogli wiedzieć? Z drugiej strony, gdyby teraz się hajtał to by ogarniał bo nie był zbyt dobrym materiałem, ale wtedy? Wtedy był chłopakiem, którego matki chcą mieć za zięciów.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No to tak czy siak było dziwne, bo przecież wiedział, że się przyjaźnią. To było bardzo, super dziwne i Cami naprawdę nie potrafiła tego zrozumieć. I chyba nawet nie do końca chciała, bo to z żadnej strony dla niej dobrze nie wyglądało.
- Czemu miałabym to wiedzieć? - zapytała, bo trochę się przestraszyła! Tego, że był gliną, oczywiście, bo… cóż, no to nie tak, że ucieczka od ruskiego męża z jego hajsem i fantami jest w stu procentach legalna. Tu nie do końca działa wspólny majątek małżeński… chyba. No nie wiedziała, ale nie chciała się dowiedzieć! - Ty myślisz, że ja cię przez te lata prześladowałam i sprawdzałam, Ciebie i Twoją rodzinę? - zapytała zdenerwowana trochę, bo to nie było w jej stylu. Odcięła się i nie chciała mu niszczyć życia… i jego. Wolała żeby udawał, że to się nigdy nie wydarzyło, tak jak ona. Bo tak, potrafiła sobie wmówić takie rzeczy, przez tyle lat uciekania nabrała wprawy. No i nie wiadomo, czy Colton Brooks by się ucieszył, czy nie, że w sumie to miał mały klub porzuconych przed ołtarzem przez Cami…. ale ja nie wiem, czy to pocieszający fakt, że był pierwszym z wielu, czy jednak bardziej depresyjny, Cami nie była przystosowana do funkcjonowania wśród ludzi, jak widać na załączonym obrazku.
- To ty chyba nigdy kobietą nie byłeś, myślisz że czemu statystyki mordów na kobietach są takie wysokie, co? Przez podejrzanych typów na ulicach! - podsumowała, w sumie nie do końca błędnie. I nie skomentowała tego, że nie chciała z nim rozmawiać, bo to… no to nie o to chodziło, co chciała, a czego nie. Nie w związku z nim. Czy to ma sens? No po prostu… bała się tego, co Colton reprezentował, ale nie nienawidziła go przecież.
- Teraz jesteś - podsumowała kąśliwie, ale potem… westchnęła ciężko. A potem jeszcze raz i wydała z siebie dźwięk w stylu ‘ughmmmmmm’, po czym znów westchnęła głęboko i ciężko. Lepsze to niż atak paniki kolejny, nie? - to w ogóle nie chodziło o Ciebie - wyznała w końcu, ale już ciszej.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
- Nie - krótko i na temat. Był przekonany, że jak uciekła i tyle go unikała to nie nawet jednego dnia nie spędziła na dowiedzeniu się jak potoczyły się losy pierwszego porzuconego. A tak się składało, że tamto porzucenie było największą raną w jego życiu i całkowicie go zepsuło. Tamten Colton zapytałby dzisiaj Cami z przejęciem i troskę co się dzieje, jak może pomóc i jeszcze gaz do dechy by dodał co by nic się na pewno jej nie stało. Wtedy jednak tym jednym czynem zmieniła go w... w dzisiejszego Coltona. W obojętnego ponuraka, który nie wierzy w każde słowo, a na jego zaufanie trzeba sobie zasługiwać latami. Przestał też być towarzyski. Miał znajomych, ale przyjaciół nie bardzo. Cami go nauczyła, że jak człowiek się za bardzo otworzy to nóż w serce wchodzi niezwykle głęboko i boleśnie. Nie zamierzał popełniać tego błędu drugi raz. Dlatego też jego najdłuższy związek po Cami trwał góra pół roku.
- Kobiety też zabijają. Tak w razie czego - marne to raczej pocieszenie... W sumie zero w tym pocieszenia i tak jak faceci statystycznie robili to częściej, tak bywały i takie kobiety. Na swój sposób Brooks właśnie ostrzegł O'Brallaghan by na swoją płeć też uważała. Jednak coś tam mu tej troskliwości zostało - mimo, że podszytą tak, że tego raczej widać nie było.
- Zgadnij czemu - odparł kąśliwie. Tak. Dzisiejszy Colton to całkowicie jej wina. Pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy, więc może dzisiaj to dobrze, kto wie. I tak się powstrzymywał, rzucając tylko krótkie komentarze do tej pory. Tyle, że mówił prawdę. Kiedy mieli się pobrać sam był jeszcze młody, ale kochał Cami. Nie chciał się hajtać z przymusu, a z miłości. Sądził, że to obustronne uczucie i nie mógł ogarnąć, dlaczego dziewczyna jego życia - jak kiedyś ją określał rzecz jasna - nie mogła po prostu do niego przyjść i odwołać wszystkiego. Albo chociażby napisać listu... informacji na serwetce. Cokolwiek! Porzucenie połączone z niewiedzą zabiło tamtego Brooksa. - To o co chodziło? - zapytał nieco łagodniej, ale i trochę mu tam ulżyło, że niby nie o niego. Nie zmieniało to jednak faktu braku odpowiedzi. - Dlaczego po prostu nie odwołałaś wszystkiego? Chociażby przez smsa - kiedyś myślał, że tylko tchórze tak zrywają, ale po tym co przeszedł to wiedział, że ci co dostali takie wiadomości to farciarze. Przynajmniej wiedzieli więcej od niego.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Tak właśnie było łatwiej. Dla niej. Colton w tym wszystkim się zgubił, nie był istotny. O brzmiało to okrutnie i okropnie, jasne że tak. Cami miała wtedy te ledwo 18 lat skończone, nie można też od niej oczekiwać super wielkiej odpowiedzialności dorosłego człowieka. Bo nim nie była, Była za młoda na małżeństwo, właściwie to nawet na poważne związki, bo ewidentnie nie była na to gotowa. Ani na drugie małżeństwo, trzecie, ani… no na to, w które w końcu się wpakowała, teraz kiedy w teorii była już starsza. Ale cóż, mądrość najwyraźniej nie przychodziła z wiekiem. A przynajmniej jeszcze nie razem z tym, może z następnym.
- Dobra dobra, porównajmy sobie te statystyki, najlepiej dorzućmy jeszcze napaści i gwałty, żebyś zauważył, że hasztag notallmen powinien zniknąć - wywróciła oczami, bo tu jej wewnętrzna feministka musiała protestować i się… no po prostu odzywać! Bo kto ma stawać po jej stronie i stronie kobiet, jak nie ona sama? A no właśnie. Poza tym Colton Brooks właśnie ją ratował, więc trzeba było jakoś ratować swoją godność, dla równowagi.
Nie skomentowała jego kolejnych słów, bo jej głowa wędrowała już w innych sprawach. Nie do końca fajniejszych. Trudnych. Skomplikowanych. Bolesnych. Takich, których nie chciała dotykać, bo… no nie wiedziała jak. Nie wiedziała… no nic nie wiedziała, okej. Ale było za późno na ucieczkę i na siedzenie cicho, skoro powiedziała A. Po A trzeba powiedzieć B…
- Bo nie widziałam, że… no nie wiedziałam, okej - odpowiedziała w końcu - dopóki nie mogłam przejść przez te drzwi, ani złapać oddechu.. nie wiedziałam - pokręciła głową. - Myślałam, że wiem. Byłam tam, byłam w sukni… ale… nie wiem, okej. Nie wiem - zagryzła nagle wargi. - A potem było za późno, nie wespniesz się do okna, z którego wyszłaś, więc…. więc poszłam dalej przed siebie - dodała, bo tego chyba nie musiała precyzować. Wiedział doskonale, że nie oglądała się potem za siebie.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Zabawne... że Cami miała jeszcze kilka prawie-małżeństw po Coltonie, a Colton obiecał sobie, że nigdy się nie ożeni. Jemu nie przeszkadzało to, że nie wzięli ślubu. Problem miał z brakiem informacji. Nie lubił nie wiedzieć. Nienawidził kiedy się go ignorowało. Nie miał problemu z obelgami i ostrymi słowami w swoim kierunku. Wtedy wiedział na czym stoi, więc zawsze jakieś resztki szacunku posiadał do kogoś kto potrafił mu powiedzieć coś prosto w twarz. Albo smsem. Miał telefon, prawda? To też była forma wymiany informacji. Ale nic? Kompletnie nic? Z tym nie mógł się pogodzić.
- Nie znam tego hasztagu - wzruszył ramionami bo skoro nie znał to go nie obchodziło coś takiego. Miał swoje sprawy. I nie mówił, że mężczyźni mają gorzej bo on oceniał po jednostkach, a nie całych grupach. I potrafił pomóc jak mu się chciało - albo jak sytuacja wymagała bo o dziwo jakieś tam odruchy ludzkie posiadał. Przykładowo teraz kiedy to teoretycznie ratował Cami choć sam nie znał szczegółów tej sytuacji. No, ale jej nie wyrzucił, prawda? Szczegół, że częściowo z egoistycznych powodów bo chciał się dowiedzieć prawdy, ale dał jej wybór, czyż nie? Nie porywał jej wcale.
- Czego nie wiedziałaś? - proste i krótkie pytanie. Musiał sprecyzować bo usłyszał, że dużo nie wiedziała, coś tam wiedziała, a nie wiedziała, więc sam nie wiedział co ma wiedzieć, więc... nie dostał odpowiedzi. A na rozgadanej Scarlet nauczył się, że najlepiej stawiać konkretne pytania. Może coś dadzą... - Nie wespniesz się, ale są drzwi, przez które można wejść. Ale dobra - podniósł rękę bo był przekonany, że by mu tu teraz przerwała, więc wolał odpuścić temat okien i drzwi. - To mam sam sobie odpowiedzieć? Okej. Z braku odpowiedzi jakich użyłaś mogę się domyślać, że się wystraszyłaś i jednak mnie nie kochałaś - sam był młody, ale sądził, że wtedy ją kochał. Uwielbiał w niej - wtedy - wszystko. Chciał się serio ożenić... wtedy. I w przeciwieństwie do niego, Cami mimo, że się zmieniła wciąż była piękna w jego oczach - co notabene go irytowało strasznie. Mogłyby jej włosy wypaść, zęby się skrzywić albo co... Dobrze, że nadrabiała wkurzającym charakterem to się ponownie nie zakocha. - Ale czemu nie wysłałaś chociaż listu? Albo kogoś z rodziny z informacją "hej żyję, ale nie wrócę". Wolałbym byś mi wygarnęła wszystko niż uciekała bez słowa - albowiem serio wpierw się martwił, że coś jej się stało! Przecież nie mogła sobie uciec, prawda? Ach, to naiwne młode niegdyś serce. - Czy zdajesz sobie sprawę jak można czymś takim zniszczyć drugą osobę? - i to pytanie było mega spokojne. Bo nie miał pojęcia czy w ogóle o tym myślała. Oczywiście jak był dla niej bezwartościowy to jej przez myśl to nie przeszło, ale może skrzywdziła innych.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Było wiele różnic między nimi. On miał też sensowną pracę, karierę i plan na siebie. Ona miotała się w swoim życiu, nie wiedziała kim chce być, co chce robić, ani… no właściwie nic. Pracowała w barze, ale nie dlatego, że to lubiła. Po prostu tam ją zatrudnili, nie wymagali wielkich kwalifikacji i cóż… no były napiwki i alkohol, a z jedna i drugą sprawą Cami potrafiła wiele zrobić! I wiele z tego wyciągnąć. No ale, Colton tego nie widział, ale Cami była cholernie zagubiona wtedy i cóż, teraz wciąż była cholernie zagubiona w swoim życiu. Wciąż nie wiedziała czego chciała, wciąż nie radziła sobie z najprostszymi sprawami. Miała w końcu na swoim koncie ogromne długi, które jej ostatnie małżeństwo niby mogłoby rozwiązać… no ale wybrała ruskiego gangstera, więc równie dobrze mogła zginąć. I dlatego tak bardzo się bała, bo wiedziała co zrobiła i jak mocno ma przekichane…
Ciekawe jak by zareagował na te informacje…
- Nie wiem.. że nie byłam… gotowa - podsumowała. - A może w ogóle że nie tego chciałam - pokręciła głową - skąd miałam wiedzieć, że tak jest? Nie ma nigdzie przewodnika - podsumowała zdenerwowana trochę i zmarszczyła brwi. Była nastolatką, chuja wiedziała o związkach, miłości no i oczywiście o małżeństwie. Ale to akurat nie powinno być zaskoczeniem, bo Colton Brooks pewnie niewiele więcej od niej wiedział. Niejeden dorosły człowiek miał ten sam problem.
- To nie były tylko drzwi. To były drzwi do… całej rodziny… oczekiwań… i tego co.. - pokręciła głową - wiedziałam że nie zrozumiesz - podsumowała. Bo gdyby wróciła, musiałaby się zmierzyć ze wszystkimi i wszystkim. A jak miała mu to powiedzieć? No nawet teraz, po tylu latach nie potrafiła tego zrobić. A co dopiero wtedy, w trakcie ataku paniki.
- Czemu ciągle to powtarzasz? - zapytała, lekko marszcząc brwi. Denerwowało to, że jej umniejszał, bo wcale się nie wystraszyła. Nie mogła złapać oddechu. Czuła, że się dusi. Była przerażona. Ale to nie znaczyło, że go nie kochała, przecież jedno nie wyklucza drugiego. Nie była gotowa na ślub i on pewnie też nie był, nawet jeśli teraz tego nie chciał powiedzieć na głos.
- Bo nikt z rodziny nie wiedział - podsumowała cicho - i jak nie możesz złapać oddechu, a twoja klatka piersiowa waży trzy tony, to nie do końca masz w głowie poematy i rymy do przelania na kartkę - wywróciła oczami, bo romantyzował strasznie ten moment, a przecież liczył się czas. Musiała uciec, zanim ktoś ją przyłapał albo powstrzymał, a w trakcie ślubu wszyscy interesują się panną młodą.
- Nie - odpowiedziała szczerze, trochę zbyt szczerze. - Ale pewnie nie mniej niż złym małżeństwem - dodała, mając na myśli oczywiście swoje aktualne, z mężem którego też się bała. A mogła pozostać przy strachu przed ślubem,..
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Sporo ich dzieliło, ale też łączyło. Colton miał stałą pracę dopiero od dwóch lat - i to u Scarlet. Wcześniej miał setkę innych - jak nie więcej bo zmieniał roboty jak przysłowiowe rękawiczki. Nie miał pomysłu na życie. Można rzec, że żył sobie z dnia na dzień. Był na pewno bardziej odpowiedzialny od Cami, więc pracę potrafił sobie znaleźć zawsze. Nie za każdym razem było super, ale wtedy odchodził albo go zwalniano i się nie przejmował. Zyskiwał tym nowe doświadczenie i dzięki temu dzisiaj potrafił zarówno naprawić kran, jak i robić za DJ'a - true story. Nie uważał też siebie za ideała, ale na pewno w kwalifikacji jako takich odpowiednich wybranków był wyżej od gangstera.
- A ja nikogo nie chciałem na smyczy trzymać. Wystarczy rozmawiać. Albo przynajmniej rzucić jakimś zdaniem lub smsem i tyle - widział doskonale, że co jak co, ale Cami ma straszne braki w porozumiewaniu się z drugim człowiekiem. Lepiej za włosy ciągnąć... Do związkowego guru mu było bardzo daleko, ale miał jakieś takie silne przeczucia, że jej się wiodło na tym polu o wiele gorzej - przez brak porozumienia przede wszystkim.
- Za to ja nie miałem oczekiwań. Tamten Colton cię kochał. Jedynym jego oczekiwaniem było zobaczenie cię w sukni ślubnej. Niewiele mu było do szczęścia trzeba - ach, młody naiwniak... Nie żeby teraz Brooks potrzebował wiele do szczęścia. A może... W sumie jak tak się zastanowić to nie bywał szczęśliwy tak ogólnie. Bezpieczniej było przyjmować wszystko z obojętnością.
- Powtarzam bo nie tak łatwo coś z ciebie wyciągnąć - nie tak było? Mówiła sporo, a on czuł się tak jakby nie dowiedział się absolutnie niczego nowego. A przy tym serio się powstrzymywał by nie rzucić milionów pytań i jej jeszcze bardziej nie przytłoczyć. Widział jaka jest zestresowana i tylko to go powstrzymywało. Te jego aktualne dociekania to nic w porównaniu z górą słów jaka w nim tkwiła.
- Niech będzie. Spanikowałaś. Ale w końcu, gdzieś się uspokoiłaś. Na pewno w przeciągu tych wszystkich lat miałabyś czas na wysłanie jednej wiadomości... Ta, ta. Domyślam się co powiesz... że co miałabyś napisać, że nie miałoby to znaczenia i takie tam. Dla mnie by miało znaczenie - podkreślił bo... cóż, pewnie jej wiadomość wiele by nie zmieniła, ale i tak uważał, że byłoby to lepsze od tego co dostał - czyli absolutne zero. Dlatego z góry - automatycznie - nienawidził ludzi, którzy nie potrafili mu czegoś powiedzieć. Po prostu go wkurzali - choćby byli najniewinniejszą osobą pod słońcem.
- Wreszcie - odetchnął z ogromną... ulgą? Tak to brzmiało - jakby zrzucił z siebie sto kilo. - Wreszcie usłyszałem od ciebie coś szczerego. I z tym się nie będę kłócić bo kto wie jakby to wyglądało dzisiaj między nami. Ale doceniam, że w końcu powiedziałaś coś pewnie i szczerze - i serio było to widać. Jakoś napięcie z niego zeszło większe bo naprawdę dobrze było usłyszeć co Cami myślała, a nie co chciała powiedzieć. O wiele bardziej doceniał coś takiego, niż próby "głaskania" go. Niech jego niedoszła małżonka wie, że tutaj - przy takim Coltonie - to może być nawet brutalnie szczera jak jej się zachce.

cami o'brallaghan
ODPOWIEDZ