Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
- Junior! Junior, chodź no tutaj! Czego się odwracasz? Własną matkę spławiasz, mój panie?! Człowiek nosi przy brzuchu, ogrzewa, a potem zlewany jest ciepłym moczem!
Postronny słuchacz pomyślałby: "Och, znów jakaś madka nie radzi sobie z bombelkiem i wyładowuje frustracje, drąc się jak stare gacie na pół sanktuarium".
Problemy były jednak dwa. Po pierwsze, głos ewidentnie należał do mężczyzny.
Po drugie, rzeczony Junior kicał na potężnych nogach po wybiegu dla kangurów, skubiąc trawę i - co można było stwierdzić po okrzykach - ignorując stojącego nieopodal opiekuna.
Casper westchnął. W swoich wybitnie seksownych khaki spodenkach, koszuli i kapeluszu, który miał chronić przed słońcem, a obecnie zbierał co najwyżej resztki deszczu, przechodzące z ogromną chmurą. Całe zresztą szczęście, że się rozpogadzało, bo Casper był jednak typem ciepłoluba (szok, w końcu mieszkał w Australii, więc mało kto mógłby to podejrzewać). Nie tylko on wychylał już twarz ku przebijającemu się słońcu, bo wszystkie owady i pajęczaki niemal natychmiast również wypełzły z wodoodpornych nor i schronów i już widział, jak bzyczą i szeleszczą.
Znów westchnął. Zerknąwszy na zegarek, uznał, że nie będzie póki co się tutaj bił z Juniorem o tę nieszczęsną tabletkę, którą młody kangur musiał przyjąć - da mu czas, przeciągnie go jak szczyla i napadnie z zaskoczenia. Tym bardziej, że wybijała godzina przerwy i musiał obczaić wszystkie strony plotkarskie przy jakiejś kawie z automatu, żeby móc potem wymieniać się poglądami z odwiedzającymi ich tabunami emerytek.
Nie rozumiał co je wszystkie tak ciągnęło do tych kangurów. I wołały go po sto razy, żeby jeszcze raz im opowiedział to, co w sumie było przecież napisane na tabliczce. Dobrze, że Casper był taki dobroduszny i wiedział, że w tym wieku można mieć problem z oczami i pamięcią.
Wychodząc ze swojego wybiegu, raźnym krokiem ruszył w stronę z automatami, już układając w głowie listę stron, które odpali na prędkości w swoim przymulającym telefonie. Nie podejrzewał jeszcze, że plotki zejdą na dalszy plan, gdyż życie pisało dla niego ciekawsze scenariusze niż te dotyczące ciąży Rihanny i rozwodu Dżonego i Amber w USA.

Luna Dashwood
ambitny krab
Misia
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
#6

Zwierzęta zawsze ją uspokajały, oczywiście nie wszystkie, bo istniały takie, które raczej wzbudzały w niej silny lęk i atak paniki. W sumie to niewiele trzeba było żeby obie te rzeczy wzbudzić w Lunie. Nie była najodważniejszą z osób żyjących na tej planecie. Czasem robiła jakieś szalone rzeczy, ale nastraszyć było ją dośc łatwo. Tylko nie w sądzie, tam zbajdowała w sobie wewnętrzną siłę, która sprawiała, że miała predyspozycję do zostania naprawde dobrym prawnikiem. Na razie jednak trzeba było zrobić staż, zebrać doświadczenie i dopiero później ewntualnie myśleć o własnej kancelarii. Oczywiście ojciec pewnie, by jej pomógł, dał wszelkie potrzebne środki na to, by odniosła jakiś tam sukces. Potrafił być bardzo przekonywujący jeżeli mu zależało, miał zresztą całą machinę do zastraszania ludzi lub przekupstwa. Luna tego nie popierała, ale pewnie nawet nie wiedziałaby, że coś takiego miało miejsce, a czego oko nie widzi temu sercu nie żal, czy jakoś tak to wszystko szło.
Dzisiaj miała wolne popołudnie, które zapowiadało się całkiem przyjemnie więc postanowiła odwiedzić zwierzaczki i popatrzeć na to jakie są zadowolone z życia, nawet jeżeli żyły w zamknięciu. Czy Luna też tak miała? Żyła w złotej klatce, ale czy to sprawiało, że była zadowolona z tego co miała? Chciała wierzyć, że tak jest. W końcu teraz miała wszystko czego chciała, a dobrze pamiętała jak wyglądało jej życie zanim zaadoptował ją pan Dashwood. Nie mogłaby wtedy na pewno mieć takiej przyszłości, jaką miała teraz. Po śmierci matki byłaby zdana sama na siebie, a to jednak słaba opcja patrząc na to, że miała wtedy tylko 16 lat.
Myślała trochę o tym wszystkim przechadzając się między alejkami obserwując sobie zwierzaki. W końcu podeszła do automatu, bo chciała kupić sobie coś słodkiego i oczywiście musiała mieć największego pacha w życiu, bo jedzonko jej się zablokowało i nie chciało z tego głupiego automatu wyskoczyć! Rozejrzała się nerwowo dookoła i całe szczęście niedaleko niej stał chłopak, którego postanowiła poprosić o pomoc. – Hej, cześc, dzień dobry – zagadała do niego nie za bardzo wiedząc jak powinna zacząć rozmowę. – Zacięły mi się M&Msy, które bardzo lubię, nie chca wypaśc z automatu, a mam naprawde wielką ochotę na coś słodkiego, pewnie wiesz jak to jest – no chyba, że nie wiedział... może nie jadł słodyczy? Albo nigdy nie miał tak słabej sytuacji żeby cokolwiek mu utknęło w maszynie, bo takie ekscesy przydarzały się tylko Dashwood.

Casper Brooks
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Trzeba przyznać, że pogrążony w świecie njusów i ploteczek z czerwonych dywanów, popijając kawę w styropianowym kubku, niespecjalnie reagował na najbliższe otoczenie. Standardowo słyszał jakieś dzieci, odgłosy zwierząt (w sumie dźwięki wydawane przez dzieci trochę się z tym zlewały, bo podobne, hehe), komunikaty w stylu "Opiekun kangurów proszony do powrotu na wybieg" - nie brzmiało to jednak jak coś, co zmusiłoby go do oderwania oczu od ekranu telefonu. Szanujmy się, miał PRZERWĘ. W niektórych krajach to była świętość i wierzył, że jego ulubioną szefowa rozumiała, że on w tym temacie czuł się obywatelem tych właśnie krajów i świecił te krótkie chwile wytchnienia.
Z tego też powodu w pierwszym momencie jakby nie dosłyszał słów Luny. Znaczy usłyszał je, ale dopiero po paru sekundach dotarło do niego, że był pracownikiem i prawdopodobnie mówiła jednak do niego, a nie do tego tekturowego goryla, stojącego obok.
- Wie pani, to trzeba do... - Uniósł głowę i urwał, przyglądając się Lunie. Ładna. Malutka. Może jednak nie było sensu wysyłać jej do pana Miecia z budki, który służył pomocą w ogarnianiu takich tematów. Casper przecież ostatecznie też bardzo lubił pomagać niewiastom w opałach. - No jasne, wiem, rozumiem, słodycze to życie - przyznał z zaangażowaniem, chowając telefon do kieszeni. - Zaraz zobaczę, robiłem to wiele razy - skłamał zgrabnie, bo przecież nigdy nic mu się nie zacięło, a przynajmniej sobie nie przypominał. Nigdy też nikomu w takiej sytuacji nie pomógł, ale to przecież nie mogło być jakieś trudne i skomplikowane.
Zajrzał przez szybkę na te M&Msy nieszczęsne i pokiwał głową poważnie. No utknięte totalnie, nie było co do tego wątpliwości. Uderzył pięścią o bok ścianki, co przecież działało na filmach.
Tu nie zadziałało. Znów pokiwał głową, mrucząc coś pod nosem i kopnął maszynę.
- Tak czasem trzeba - wyjaśnił, żeby nie pomyślała sobie, że jest nawiedzony. To też nie przyniosło efektów. Nachylił się i wsadził łapę w otwór, sprawdzając, czy dosięgnie. Nie pomyślał, że na ich BHP pewnie z milion razy powtarzali, żeby ostrzegać ludzi przed takim działaniem, bo można utknąć.
Wcisnął się jak najmocniej w automat, koniuszkami palców usiłując dotknąć tego cholernego opakowania.
- Wiesz co - przeszedł bezceremonialnie na "ty", bo jednak w planach miał tutaj bohaterski podryw z paczką M&Msów, a nie zgrywanie tylko uczynnego pracownika. - Spróbuję jeszcze potrząsnąć, może się u...o, hm, chwilkę. - Usiłując wyjąć rękę, zaparł się drugą o ściankę maszyny. - Chyba mnie zacięło - zauważył beztrosko. Jeszcze beztrosko. Panika dopiero miała zagnieździć się w jego małym, prostym umyśle, przypominając o historii gościa, który tak wykitował. Co prawda automat go przygniótł, ale tu też mogło się tak zdarzyć.

Luna Dashwood
ambitny krab
Misia
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Czuła się jak wielka przegrana, komu innemu mogłoby się coś takiego przytrafić jak nie jej? Miała naprawdę wielkiego pecha i chyba już nawet nie powinna się dziwić, że akurat ją to spotkało. Nie powinna chyba wychodzić sama z domu, bo nie daj boże stanie się jej coś gorszego niż utkwione w automacie cukierki. W sumie to była w zoo więc jeszcze wszystko przed nią, kto wie, może wpadnie do jakiegoś terrarium i zeżrą ją krokodyle. To samo mogło ją też spotkać na ulicach Lorne Bay. Tym razem miał ją jednak kto uratować od problemu, a przynajmniej taką miała nadzieję patrząc na chłopaka stojącego niedaleko niej.
- Ojej, dziękuję bardzo - już się bała, że ją odeśle do kogoś innego. Pewnie wtedy, by sobie darowała i uciekła do domu. W tym wszystkim nie chodziło o utracone pieniądze, bo akurat Luna miała funduszy pod dostatkiem, ale w tym wszystko szło o zasady! Automat je łamał! - Tak? To znaczy, że mają tu Państwo bardzo beznadziejne automaty, skoro każdy się musi tak wysilać - zauważyła nieskromnie i poczuła się trochę lepiej, że nie tylko jej się zdarzał taki syf. Nie wiedziała przecież, że kłamie, bo niby czemu, by miał? Nie sądziła, że ktoś chciałby jej w taki sposób zaimponować. Trzeba jednak być szczerą, imponowanie Lunie nie jest trudne. - Proszę uważać, bo jeszcze sobie Pan połamie palce od takiego kopania - a nie wybaczyłaby sobie gdyby komuś stała się krzywda przez jej głupie cukierki.
Z ciekawością przyglądała się temu co chłopak wyprawia i zmarszczyła czoło, gdy postanowił wepchać łapę do środka automatu. Chciała nawet zaprotestować, ale nie zdążyła, bo już miał rękę wewnątrz. - Może jednak powinniśmy zawołać kogoś z jakimiś narzędziami - no bo nie wyglądało to wszystko do końca bezpiecznie, a prawie dostała mini zawału, gdy okazało się, że mają teraz większy problem. - Coo.... o nie, nie, nie... - od razu przy nim przykucnęła i spróbowała jakoś mu pomóc. W głowie miała już straszne scenariusze o amputowaniu ręki, całe szczęście nie musiałby sobie tego robić sam, jak James Franco w tym filmie o alpiniście. - Przesuń się kawałek - postanowiła spróbować zrobić własną akcję ratunkową. - Ja przytrzymam tą klapę, a ty spróbuj się wydostać - jak powiedziała tak zrobiła i w tym momencie stał się cud, bo może i jego ręki nie udało się wyciągnąć, ale M&Msy akurat wypadły. - Jest jakiś pozytyw tej sytuacji - stwierdziła siadając sobie na ziemi i spojrzała na niego przepraszającym spojrzeniem. - Luna - przedstawiła się wyciągajac rękę w jego stronę, ale zreflektowała się, że chłopak nie ma w tej chwili możliwości odwdzięczenia się tym gestem, więc speszona szybko tą rękę zabrała.

Casper Brooks
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
- To prawda, są beznadziejne - przyznał, kiwając głową z miną człowieka, który w pracy nie tylko mierzy się z drapieżnymi, groźnymi stworzeniami (no, kangury wiadomo bywały diabelnie drapieżne!), ale przede wszystkim walczy ze złośliwością rzeczy martwych. Ostatecznie Casper wierzył, że sprawne budowanie pozorów było cechą niewątpliwie przydatną w obcowaniu z płcią piękną. Może nie przechwalał się, że jeździ super furą, ma własne mieszkanie i stać go na to, żeby w roku pojechać na jakieś wakacje (byle nie za drogie, bez przeski), ale lubił sugerować, że jednak byt u jego boku to stabilność, wygoda, komfort, te sprawy.
Nie wspominał tylko o tym, że bywał decyzyjny niczym ciężarna kobieta, stojąca przed wyborem smaku lodów.
Czyli ogółem nie potrafił decydować. Dla niego życie nie dzieliło się na "zrobię to albo tamto", bo wierzył, że zrobi wszystko. Założy rodzinę, ale w międzyczasie się wybawi; będzie miał super pracę, ale zwiedzi świat. Znajdzie jakąś nadobną łanię, ale poromansuje w międzyczasie z wszystkim, co się rusza i na drzewo nie spierdala. Taki był z niego typek, niestety.
- Ja mam palce jak z żelaza, luzik arbuzik - odparł z szelmowskim uśmiechem, wciąż walcząc z wredna maszyną. Jak było potem, samo wiemy. Walki nie wygrał, ale wypadające cukierki w pewnym stopniu odwróciły jego uwagę od faktu, że powinien zacząć spisywać lewą ręką testament. Biorąc pod uwagę, jak jednak lewą pisał, była szansa, że jego bracia zamiast rzeczywiście cennych rzeczy dostaliby graty, bo najlepsi specjaliści od hieroglifów nie rozpracowaliby jego pisma.
- Wisisz mi przynajmniej jednego M&Msa - wydukał, wciąż siląc się na pogodny ton, ale w gruncie rzeczy pot powoli zrosił jego czoło. Umrze. Albo co gorsze odetną mu rękę, dostanie hak zamiast protezy, wywiozą go na jakąś małą wyspę i będzie tam walczył z rozbestwionym latającym dzieciakiem i polującym na niego krokodylem. Borze, nie tak sobie wyobrażał przyszłość! Ogniskując wzrok na jej twarzy, wziął parę głębszych oddechów, skupiając się wyłącznie na walorach estetycznych. I imię też miała piękne przecież. Na pewno coś wymyśli, wyglądala jakby miała już do czynienia z debilami, pchającymi ręce w automat. A może była seryjną morderczynią i doprowadzała do takich sytuacji, żeby patrzeć, jak ofiary się męczą? Może była czarną wdową wśród automaciar? Tak wiele pytań przemykało teraz przez jego głowę!
- Ca-Casper - zająknął się i odkaszlnął, udając, że to ślina sprawiła, że zabrzmiał tak mega ciulowo. - Wiesz co, na moim wybiegu jest oliwka dla dzieci... Dla zwierząt, dla ochrony podeszw od stóp, co nie. Jakbyś tam skoczyła, heh, to może bym się nasmarował, czy coś? - zaproponował, kiwając głową. Wyciśnie tej oliwki tyle, żeby ręka sama wyszła. To był plan.

Luna Dashwood
ambitny krab
Misia
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Była przerażona tym jak właśnie wyglądała ich sytuacja. Pierwszy raz coś takiego stało się na jej oczach, widziała takie rzeczy tylko w głupich filmikach na YT i to by było na tyle. Z tym, że tam często filmik kończył się zanim człowiekowi udało się uwolnić i przez to Dashwood nie miała teraz pomysłu jak mężczyźnie pomóc. - Mogę się podzielić nawet połową paczki jak uda się ją wyciągnąć razem z Twoją ręką - starała się uśmiechać, chociaż w tej sytuacji zdecydowanie nie było jej do śmiechu. To było absolutnie przerażające i nawet się nerwowo rozglądała dookoła, bo może jakiś inny pracownik zoo będzie przechodził i im pomoże. Niestety, jak na złość nikogo tu nie było. W sumie to może i dobrze, bo wtedy Casper mógłby mieć jakiś problem, a Luna nie chciała chłopaka wciągnąć w gorsze kłopoty, niż te, w których się już znaleźli... znaczy w sumie on, nie ona. - Miło mi Cię poznać, chociaż okoliczności może nie są najlepsze - stwierdziła z uśmiechem, starając się tym jakoś chłopaka podnieść na duchu. - Ale przynajmniej na bank zapamiętasz moje imię - chciała wiedzieć w tym jakieś pozytywy! Faceci często przecież jednym uchem słuchali, a drugim im wypadało, a później nazywali dziewczyny imieninami swoich eks. Po takiej sytuacji jej imię wryje się chłopakowi w pamięć.
- Hmm... - nie za bardzo wiedziała po co jej taka informacja. Chwilę jej zajęło zrozumienie o co mu chodzi. - Na jakim wybiegu? - Zapytała, bo skąd miała to wiedzieć. Gdyby to były koale, foczki, czy dziobaki, to nie byłoby większego problemu, pewnie szybko, by pobiegła. No, ale niestety. - Kangury? - Zapytała patrząc gdzieś w bok, na najbliższy wybieg, którym rzeczywiście Cas mógłby się zajmować. - Nie ma nawet takiej opcji - powiedziała wyraźnie przestraszona na samą myśl o tym, że miałaby się z tymi zwierzakami spotkać oko w oko. Całe szczęście pomysł Caspra trochę zainspirował Dashwood. - Czekaj - no tak, bo normalnie to, by gdzieś jej teraz uciekł... głupia Luna. Zaczęła przerzucać rzeczy w swoim plecaczku, aż w końcu odnalazła krem do rak, który niedawno kupiła. - O zapachu gumy balonowej, więc będziesz jeszcze ładnie pachnieć - uśmiechnęła się i otworzyła tubkę polewając rękę chłopaka i rozprowadzając na niej dość tłusty krem. Miała nadzieję, że to pomoże, bo inaczej będzie musiała spotkać się z kangurem, a chyba wtedy, by się popłakała.

Casper Brooks
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Nie żałował, że nikt z pracowników nie pałętał się w okolicy, naprawdę. Pal licho dywanik u właścicielki (która była jego ziomkiem, więc raczej zgarnąłby burę i puściłaby mu to płazem), ale jednak utrata godności i ksywka "Automacie" mogłyby się za nim ciągnąć miesiącami. Musiałby zmienić pracę. Zapuścić wąsa i wyjechać do Meksyku pod fałszywą tożsamością sprzedawcy sombrero. Zdecydowanie nie chciał zostać przyłapany w takiej pozie, zrobiliby mu zdjęcie w tym przykucu i przerabiali je tak długo, że memy zaczęłyby krążyć po sieci i zostałby sławny w negatywnym sensie. Skoro Luna widywała takie filmiki na YT, to z całą pewnością tam również by się znalazł i jego życie byłoby spalone! Na każdej randce słyszałby potem "Ej, to ty utknąłeś z ręką w automacie, hehe?".
A jemu nie byłoby do heheszków.
- Zapamiętałbym twoje imię bez tego, uwierz mi, zapadasz w pamięć - zauważył, bo jak wiadomo, nie istniały złe chwile na dobry podryw. Istniały tylko źle dobrane słowa, ale po latach praktyki Casper uważał się jednak za, skromnie mówiąc, piewcę romansu. Pogromcę niewieścich serc. Lwa salonowego. Albo i kangura. Cokolwiek.
- No... Kangury? - odparł pytaniem, bo nie wierzył, że ktoś naprawdę mógłby się bać kangurów. Jego kochanych skocznych torbaczy! Trochę zaniemówił, gdy tak mu odmówiła, bo halo, odmówiła mu pomocy i skazywała ewidentnie na śmierć w męczarniach. Na krótki moment jego kąciki uniosły się, gdy kazała mu czekać. Lubił czarny humor. - Dobra, to jeszcze nie uciekam - zauważył, unosząc jedyną wolną rękę, żeby pokazać jej kciuk.
Kiedy tak trysnęła na niego kremem o zapachu gumy balonowej, w pierwszym momencie sceptycznie uniósł brew. Niespecjalnie używał, więc nie wiedział, czy rzeczywiście będzie tak tłusty, by pomóc. Rzeczywiście nie szkodziło im jednak spróbować, skoro już zawitała do nich desperacja i brak nadziei.
- A to teraz śmierdzę? - zapytał żartobliwie, rozsmarowując krem i wciskając w szpary pod drzwiczkami maszyny. Tak smarował, rozcierał i wklepywal, by po długich, nerwowych minutach... Uwolnić rękę!
Zrywając się na nogi, uniósł ją, by szybko opuścić i obejrzeć. Czarna nie była, mogła jeszcze działać!
- Uratowany! Iii... - zrobił pauzę, ukazując to, co ciągle trzymał w zaciśniętej dłoni. - Uwolniłem twoje cukierki. Ale wybacz, nie będę chyba w stanie ich przełknąć.
Wreczywszy nieszczęsną paczkę, uznał, że to dobra pora na rzucenie slodyczy. I automatów. Ich zdecydowanie.

Luna Dashwood
ambitny krab
Misia
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Zaśmiała się nerwowo lekko się przy tym rumieniąc. - No tak, takiej sieroty pewnie jeszcze nie spotkałeś - no, bo co innego mogło mu zapaść w pamięć? Nie była wybitnie piękna, mądra, nie świeciła na zielono, ani nawet w ciemnościach, także no, nic specjalnego! Była zwykłą dziewczyną z małego miasta, która być może miała nieco więcej pieniędzy niż ludzie w jej wieku mają normalnie. - Dobra, jesteś w bardzo słabej sytuacji i to przeze mnie więc w ramach zadośćuczynienia wyznam Ci swój wstydliwy sekret... - i wcale nie chciała mu powiedzieć, że ma penisa i stara sie go upychać przyczepiając do wnętrza uda i tyłeczka, czego nauczyła sie oglądając Drag Race. Nie o to jednak chodziło! - Boję się kangurów - powiedziała szybko i dość cicho, bo jednak żyła w Australii i bała sie zwierzaka, które chyba najbardziej sie z tym miejscem kojarzyło, zaraz po wielkich pająkach, których bała się jeszcze bardziej. - Są dziwne, nie ufam im - uważała, że te zwierzaki były agresywne i po prostu się ich bała, nie chciała się do takich zbliżać, a już na bank nie chciałaby na takiego wpaść gdzieś w dziczy.
- Co? Nie... - chociaż pewnie tak, bo jak się zadawał z kangurami to różnie to mogło być! - Nie śmierdzisz, no chyba, że mam katar i po prostu nie czuje, ale możemy zapytać jakiegoś przechodnia żeby ocenił obiektywnym nosem - opowiedziała żartując sobie troche, bo nie była aż tak dziwna żeby kazać przypadkowym ludziom wąchać innych przypadkowych ludzi. Może i była bogatą, rozpieszczoną pannicą, ale nie aż tak!
Odetchnęła z ulgą widząc, że udało sie uwolnić jego rękę. Nie będzie miała na sumieniu żadnej części jego ciała! - Wybaczę, z bólem serca, ale jednak - uśmiechnęła się szczęśliwa z radosnego finału. - Pokaż, czy wszystko z tą ręką w porządku - złapała go więc za dłoń podnosząc nieco jego rękę do góry żeby ocenić okiem znawcy, czy sobie niczego poważniejszego nie zrobił. Całe szczęście nie było tam nic strasznego oprócz małego zatarcia. Mogła spać spokojnie! - To może w ramach podziękowania postawię Ci jakiś napój? - Zapytała i nawet się odwróciła znów w stronę maszyny, bo oczywiście pomyślala, że po prostu kupi coś tam na miejscu, ale nauczona doświadczeniem wycofała się z tego pomysłu. - Ale może nie tutaj, lepiej nie ryzykować, że będziemy zmuszeni włożyć tam Twoją druga rękę - bo oczywiście ona była damą, nie planowała tam wkładać swojej!

Casper Brooks
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
- Bardzo krytyczna jest twoja samoocena, zupełnie niezasadnie - ocenił poważnie, przyglądając się jej. Nigdy tego nie rozumiał u kobiet - mogły być piękne, utalentowane, niebywale inteligentne, a wciąż cechowała ich chorobliwa, bezsensowna skromność i brak wiary w siebie. Uważał, że nie ma w kobiecie niczego seksowniejszego od świadomości własnego ciała i umysłu; w końcu z takimi ludźmi rozmawiało się na zupełnie innym poziomie. Zresztą nie tylko rozmowa wypadała bardziej interesująco, inne formy aktywności również wydawały się ciekawsze. - Nie potraktuj tego jak gadanie napalonego flirciara, ale naprawdę jesteś ładna i myślę, że wiele osób zapamiętuje twoje imię. - Rozłożył bezradnie ramiona, jakby chciał uzmysłowić jej, że mogła tego nie wiedzieć, ale nie miała wpływu na to, że przywodziła spojrzenia.
Uniósł brwi, trochę obawiając się tego, co może usłyszeć. Ludzie mieli dziwne wstydliwe sekrety. Mogła nocami grać na kontrabasie w klubie nocnym, ale mogła też chodzić na castingi do mam talent z pierdzącą trąbką w waginie. Ludzie miewali zaskakujące zainteresowania.
Ale wtedy wyznała, że boi się kangurów i w pierwszym odruchu Casper po prostu parsknął głośnym śmiechem. Potem zamilkł. Przyjrzał się jej, przekręcił z zaciekawieniem głowę, próbując uzmysłowić sobie, czy mówiła szczerze. W końcu pokiwał z niedowierzaniem głową.
- Na serio? Jesteś Australijką? - dopytał, zadzierając brew. - Znaczy to nic złego, ale no, kangury są super. Totalnie super. Może nie poznałaś po prostu właściwego kangura? - zauważył, pocierając palcami brodę.
Roześmiał się, a potem z aktorską wprawą obwąchał swoją koszulkę.
- Nie no, prałem to dwa tygodnie temu, chyba nie jest najgorzej - również zażartował. Chyba. Pozostawało jej tylko wierzyć, że odpalał pralkę wystarczająco często, by nie wychodzić na brudasa. Pozwolił, by obejrzała jego rękę, choć z drugiej strony i tak zamierzał pojechać do mamy, pożalić jej się i pozwolić, by ojebała go za głupotę i kazała zrobić RTG, żeby miał wymówkę, że wcale nie jest panikarzem, tylko nie chciał rozdrażniać matki. To był idealny plan. - Jesteś pielęgniarką? Mógłbym mieć taką pielęgniarkę . - Zamajtał brwiami i puścił jej oczko.
- Jasne, chętnie... No, nie tutaj - przyznał, gdy tylko dodała kolejną część i aż się wzdrygnął.

Luna Dashwood
ambitny krab
Misia
ODPOWIEDZ
cron