barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Trzy noce temu zaczął sypiać na niewygodnej, chropowatej kanapie, która stanowiła nieomal perfekcyjny punkt obserwacyjny. Wystarczył prędki ruch dłonią, by móc natrafić na przełącznik nocnej lampki i skąpać ciemny pokój w znikomej fali światła — wprost idealnie naśladującej upiorne filmowe efekty. Naturalnie nie chodziło o to, że Perry obawiał się nadciągającej śmierci; początkowo faktycznie wyobrażał sobie, że dwóch typów wpadnie do jego chaty tuż po zmroku i podczas gdy jeden z nich dla niepoznaki zrzuci wszystko z półek (wskazując policji prędkie rozwiązanie: napaść na tle rabunkowym), zabierając kilka przedmiotów, które następnie wylądują na dnie morza, drugi cicho, niczym upiorny cień, przeniknie do jego sypialni i zatopi zimne ostrze kilkakrotnie w jego ciele. Być może na wyobrażaniu podobnych koszmarów spędził jeden cały długi dzień, owszem, ale ostatecznie wszystkie jego obawy objęły swymi ramionami wyłącznie Orpheusa. Wysyłanie do niego wiadomości i uporczywe wykonywanie połączeń ustąpiło po dniu piątym — brak jakiejkolwiek odpowiedzi podpowiadał mu, że jego współlokator albo jest martwy, albo nie szuka z nim jakiegokolwiek kontaktu. Kiedy jednak dorasta się z łatką Dziecka Przeklętego i odpowiada się za śmierć kilku osób, należy zakładać, że ponownie przyczyniło się do czyjejś klęski. Problem polegał na tym, że Perry nie miał pojęcia, jak poradzić sobie z całym tym śledztwem samodzielnie.
Mimo wszystko spanie w salonie składało mu obietnicę, że Orpheus pewnej nocy do domu wróci. I że Pericles tego nie przegapi. Że w odpowiedniej chwili włączy lampkę, dostrzeże czającą się w półcieniu twarz chłopaka i obrazi się na niego do końca życia za to, że przepadł bez śladu. Wczorajszego dnia, kiedy mijał już dzień siódmy od jego zaginięcia, gotów był porzucić wszelkie bezmyślne plany, ale otrzymany pocztą list sprawił, że niemal pobiegł na posterunek policji. Dopiero jednak tego ranka wpadł na to, że potrzebuje w tym wszystkim pomocy i to kogoś zdolnego, toteż nogi same poprowadziły go do domu, w którym, jeśli wierzyć plotkom, mieszkała Vanessa Corrente.
Wcisnął dzwonek. Zapukał trzykrotnie. Gdy usłyszał dobiegający zza drzwi odgłos, mocniej zacisnął w dłoni trzymane papiery. A gdy powitała go w progu burza ciemnych włosów, uśmiechnął się blado. — Nessa. Cześć — rzucił na wdechu, wbijając w nią spojrzenie. — Chyba potrzebuję twojej pomocy — wyjaśnił zezwalając na to, by lekka panika wkradła się do jego głosu.

Vanessa Corrente
Fałszerz/Youtuber — Shadow/internet
23 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ma najlepszą pracę ever bo może grać w gry cały dzień i jeszcze na tym zarabia od dobrych paru lat - popularna na yt. Za to nieoficjalnie podrabia innym dokumenty i prześladuje swoje obiekty westchnień.
  • #4
Można śmiało rzec, że wreszcie czuła się jak u siebie. Co prawda trochę czasu minie nim to będzie w stu procentach prawda bo trzeba się lepiej przyzwyczaić, ale za to była już w całości rozpakowana, urządzona i.. i no, było dla niej super! Ta nowość, farma, współlokatorzy - uwielbiała nowe doświadczenia! I wręcz się nawet czuła jak dorosła. Nie żeby to kiedykolwiek był problem, ale teraz dorosła na legalu, o. Niestety jej patrzenie na świat się nie zmieniło. Inaczej... Patrzała na świat w pozytywnych barwach, więc to był ten plus - bo mimo pozytywności nie była ślepa, a jak tak wyglądała to specjalnie. Problem polegał na postrzeganiu "miłości", a w tym wszystkich ludzi, których dzieliła na dwie kategorie - ci którzy nie zagrażają jej miłości do Percy'ego, i ci którzy są zdecydowanie za blisko i należy to naprawić. Perry należał do trzeciej wyjątkowej kategorii - która powstawała kiedy Vanessa nie miała jeszcze pojęcia, że Percy jest bi, i że powinna się też obawiać facetów jako konkurencji... Dzięki temu traktowała zawsze Periclesa dobrze. Ba, nawet go polubiła. Fartem, że o orientacji Percy'ego dowiedziała się kiedy rozstał się z Perry'm, więc no... trochę tak skołowana była, ale uznała, że po prostu konkurencja się powiększyła i tyle, a Perry uszedł z życiem i nie miała do niego nic. Właściwie to cieszyła się na każdy jego widok wiedząc, że nie jest już z Percy'm i musiała mieć pewność, że do niego nie wróci bo zawsze jak sobie wszystko przypominała to biła się w głowę, że nic nie zauważyła jak dużo czasu ze sobą spędzali! Ugh... no, ale dobra. Było okej, a ona mogła się zastanawiać jak zwrócić na siebie większą uwagę. Na dobrej drodze była! Tak jak w tej chwili w drodze do drzwi, zastanawiając się czy ktoś spodziewa się gości i czy częste są takie wizyty jak się mieszka na swoim wreszcie.
- Witaj, mój pierwszy oficjalny gościu - przywitała go wesoło, z góry zakładając, że przyszedł do niej, ale w sumie nie wiedziała jeszcze czy z resztą domowników nie mają jakichś wspólnych znajomych. Na szczęście kolejne słowa Perry'ego rozwiały wątpliwości. - Chętnie pomogę. Poważnie wyglądasz. Wchodź śmiało bo jeszcze ktoś nas w progu ustrzeli - żartowała, nie wiedząc, że w tym konkretnym przypadku akurat nie powinna. A pomoc w ciemno oferowała szczerze. Głównie z nadzieją, że to odciągnie go od spędzania czasu z Percy'm bo jeśli chłopak tu przyszedł po radę miłosną do tej konkretnej osoby to gorzej... Z drugiej strony wydawał się spanikowany, więc musiało chodzić o coś innego, prawda? Chyba... - Coś do picia? Współlokatorka zrobiła duuuużo muffinek, więc w gratisie będzie. Mówiłam już, że mam współlokatorkę? - nowość to była podekscytowana, ale nie zapomniała, że o jakąś pomoc chodziło! Acz może taka gadaninka nieco go uspokoi - albo przeciwnie.

pericles campbell
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Od kilkunastu długich miesięcy, które zdawały się mu teraz krótkim, płytkim snem, nie zwracał uwagi na kogokolwiek innego. Istniał tylko Perseus Matthews, jego ruda czupryna i śnieżnobiały dom, w którym zwykli spędzać leniwe popołudnia. Był w niego tak wpatrzony, że nie dostrzegał tych wszystkich tęsknie posyłanych mu spojrzeń, należących również do Vanessy. Choć nie był wcześniej typem zazdrośnika, bo przeświadczenie o uczuciach Percy’ego było nazbyt silne, by mógł w nie zwątpić, teraz zaboleć miały te wszystkie startujące w zawodach samotne dusze. Jasne, wiedział, że Matthews sobie kogoś znajdzie. Że jest to kwestią czasu, kolejnych dni, ale nie był jeszcze gotowy na to, by oglądać jego dłoń splecioną z innym ciałem, być może już na zawsze. Czy jednak nie wolałby, by osobą tą był ktoś, kogo lubi? Zna? Ktoś taki, jak Ness? Pewnie tak. Nie miał dziś jednak głowy ku temu, by myśleć o Percym, o ich zakończonym związku, o czających się wokół niego czarujących osobach.
Och, ja… Jak ci się tu mieszka? — spytał z lekkim uśmiechem, podążając za nią w głąb domu. Tak zaaferowany własnymi sprawami zapomniał, że wypadało zacząć od zupełnie innych słów. Czy jednak miał choć odrobinę czasu na toczenie rozmów miałkich? Cóż, jakkolwiek miłe by nie były, obawiał się, że nie, czas skończył się mu dawno temu. — Cóż, skoro jestem pierwszym gościem, to może… Może tak, coś zimnego, jeśli masz — poprosił przyjaźnie, rozglądając się po wnętrzu domu. Przystanął nieśmiało w progu, dopiero za jej wyraźnym wskazaniem podążając w kierunku salonu. — Ale chyba jej tu teraz nie ma, co? — spytał zmieszany, mocniej zaciskając palce na trzymanych kartkach jakby w obawie, że mogą być mu za chwilę wyszarpane. Uznawszy nagle, że postępuje głupio zapragnął wyjść, ale nie miał przecież nikogo innego, kogo prosić mógł o pomoc. — Słuchaj, Ness, przyszedł do mnie list. Wczoraj. Z Singapuru — wydusił z siebie blednąc, całkowicie już porzucając kurtuazję — każdego innego dnia byłby w stanie się cieszyć razem z nią z nowego domu, przemiłej współlokatorki i ekscytujących nowych przygód, ale nie dziś, nie teraz. — Byłabyś… Mogłabyś porównać te dwa dokumenty i… powiedzieć, czy według ciebie… No, czy napisała je ta sama osoba, czy to podróbka? — spytał niespokojnie, drżącą dłonią podając jej otrzymany list oraz jedno ze starych zaświadczeń, które jego wujek pisał dla niego przed laty do szkoły. Zdawało się mu, że owszem — każda literka jest taka sama, każdy zawijas zdaje się być przekalkowany, a każda kropka stawiana z tą samą precyzją. Ale to by oznaczało, że jego wuj żyje, a na to gotowy nie był.

Vanessa Corrente
Fałszerz/Youtuber — Shadow/internet
23 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ma najlepszą pracę ever bo może grać w gry cały dzień i jeszcze na tym zarabia od dobrych paru lat - popularna na yt. Za to nieoficjalnie podrabia innym dokumenty i prześladuje swoje obiekty westchnień.
Nikt normalny nie nazwałby obsesji Vanessy "miłością", ale ona właśnie tak to widziała. Była też przekonana, że i Percy to dostrzeże, ale żeby do tego doszło to musiała być nieugięta w swych działaniach! No i ostrożna bo różnie bywały z tymi wszystkimi adoratorami wokół jej obiektu westchnień. Tak w sumie to może Perry jej kiedyś podziękuje za odganianie innych? Kto wie! Grunt, że teraz o tego jednego nie musiała się martwić - przynajmniej tak sądziła, ale nie zaszkodziło go odciągać od chłopaka.
- Na tą chwilę bardzo dobrze. Wiadomo, że jest inaczej niż w domu rodzinnym, ale to super nowe doświadczenie - odrzekła wesoło, doceniając jego kulturalne pytanie choć go nie oczekiwała widząc jak serio był czymś zaabsorbowany. Tym bardziej się doceniało, że poświęcił swój moment dla nowego domu Vanessy - mimo, że nie musiał! Hmm... to to w nim Percy widział? Może powinna się czegoś od Perry'ego nauczyć? Dobry pomysł! Uczyć się od eksów co powinno się robić, a czego nie! Genialne! - Lodówka działa to mamy trochę tego! Robiłam ostatnio zakupy. Jest IceTea, Cola bo wiadomo, że team Cola, a nie Pepsi, a także kilka soków. Pomarańczowy, jabłkowy i jakiś taki fikuśny co ma kilka owoców - i chętnie przyniesie wszystko jeśli to pomoże chłopakowi nieco się rozluźnić. A w razie potrzeby będzie czym komu chlupnąć w twarz jakby ktoś chciał przez okno wskoczyć! Może przez to nie czekała na odpowiedź kierując swe kroki do kuchni, ale nie gubiąc za sobą Perry'ego bo jakoś obawiała się go samego zostawiać skoro taki wystraszony. Jeszcze serio ktoś wpadnie i na nią będzie. - Nie, nie ma. Aktualnie jestem sama, więc nie musisz się martwić, że ktoś będzie przeszkadzał - odpowiedziała z uśmiechem wiedząc, że jeszcze przez chociaż parę godzin domek miała dla siebie. No i jakby to Perry nie był to by powiedziała, że w piwnicy gra sobie jakiś gangster, który w razie czego dokopie komu trzeba. No, ale Perry to jej nie skrzywdzi, więc mogła prawdę mówić. - Z Singapuru? - powtórzyła pytająco, kierując dzięki temu już całkowitą uwagę na gościa. - Hm? Jasne. Bez problemu. Nadmienię tylko, że nie jestem profesjonalnym grafologiem. Zawsze istnieje minimum szans na pomyłkę lub fakt, że ktoś został zmuszony do napisania czegoś. Ale zrobię co w mojej mocy by rzetelnie to ocenić - wzięła od niego obie kartki i wpierw okiem rzuciła... a następnie się odwróciła kierując kroki na schody. - Sprawdźmy to od razu w pokoju - mogła na oko powiedzieć swoje, ale widziała, że to super ważna sprawa, więc się miała zamiar przyłożyć do tego lepiej. By być pewna swojej odpowiedzi w stu procentach.

pericles campbell
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Dom rodzinny był dla niego nieznaną krainą. Od zawsze była przecież tylko chata, mała przestrzeń, odór rybackich połowów unoszący się każdego ranka w całej dzielnicy. Brak jakiegokolwiek ciepła, a zamiast niego liczne obowiązki; posiłki, leki, pilnowanie opłat, przemycanie prochów w szkolnych torbach. Odwracanie wzroku kiedy przychodzili ludzie bez imion i twarzy, kiedy krzyczeli i rzucali wujkiem po ścianach, a potem odbierali im pieniądze na jedzenie i czasem jakiś sprzęt, chociaż nie był niczego wart. Szczerze powiedziawszy, kiedy jego wuj zginął (zaginął?) na morzu, wszystko stało się lepsze. Mieszkanie w pojedynkę było łatwiejsze. Wypełnianie obowiązków przyjemniejsze. Nawet jeśli nadal spłacać musiał tę pieprzoną mafię. Posłał jej więc wyłącznie ciepły uśmiech, kiwając przy tym lekko głową na znak, że rozumie. Ale nie rozumiał, nawet jeśli próbował.
Niech będzie w takim razie cola — poprosił uprzejmie, wydłużając lekko czas każdego czerpanego wdechu. Nie miał pojęcia, czemu aż tak się denerwował. Czemu wizja tego, że jego wuj gdzieś tam żyje, z dala od wszystkich problemów, wprawia go w tak wielkie otępienie. I dlaczego liczył na to, że cała ta sprawa jest zwykłą mistyfikacją. — Miewacie tu problemy z elektryką? — zagaił na wzmiankę o tym, że lodówka działa, co go szczerze zaintrygowało. Rzadko bywał za miastem, na farmach, przy czym mocno podziwiał każdego, kto zdecydował się zamieszkać na takim odludziu. Znów jednakże nie poświęcił tej prozaicznej myśli nazbyt wiele czasu, bo oto z wdzięcznością kiwał głową, zezwalając sobie na oddech ulgi — skoro mieli zagwarantowaną prywatność, nie zamierzał się już z niczego wycofywać. — Mój wujek… — mruknął niepewnie, przy czym lekko załamał się mu głos — po raz pierwszy zamierzał komukolwiek o tej sprawie opowiedzieć. I chyba największym absurdem było to, że osobą tą będzie akurat Nessie. — No wiesz, pewnie słyszałaś, że zaginął na morzu cztery lata temu, nie? Wyprawiliśmy mu nawet pogrzeb i w ogóle — wyjaśniał zmierzając we wskazanym przez nią kierunku, by mogła cokolwiek z tego zrozumieć i… udzielić mu jakiegoś wsparcia. — Jakiś czas temu znalazłem jego notes i wiesz, było tam strasznie dużo dziwnych ciągów cyfr i liter, jakieś nazwiska, głównie jakieś pieprzenie pozbawione sensu. Ale jeden szyfr udało się mi złamać i cóż, adres wskazywał na Singapur — wyjaśnił, ze zdumieniem odkrywając, że nie czuje się z tym wszystkim źle. Ba, wręcz przeciwnie — każde kolejne słowo przynosiło mu przedziwną ulgę. — No i wiesz, wysłałem pod ten adres list. Nie wiem, może to było głupie, ale wyjaśniłem kim jestem i zapytałem, czy znają mojego wujka — może właśnie dlatego wybrał ją — nie znając go nazbyt dobrze, nie mogła go oceniać. Wszystkie bliższe mu osoby nazwałyby go w tym momencie naiwnym głupcem, nie licząc się z tym, że wuj nadal był dla niego ważny. Nawet jeśli było to pojebane. W każdym razie, treść listu, który otrzymał, brzmiała tak: “Drogi Panie Campbell, z przykrościami informować, że pomyłka. Pan Arthur nigdy tutaj nie gość. Można spróbować w ambasadzie poszukać. Z pozdrowieniami”. Zero podpisu. Angielski łamany w sposób co najmniej podejrzany. Czyżby doszukiwał się w tym nieistniejących znaczeń? Czy jednak miał rację i sprawa była dużo poważniejsza? W końcu każda litera “a” miała ten sam dziwny zawijas, każde “p” niosło w sobie echo wspomnień, ale… Nie, nie wszystkie znaki były takie same. Wbił więc spojrzenie w Vannesę, milcząc jednak, by nie przeszkadzać jej w pracy.

Vanessa Corrente
Fałszerz/Youtuber — Shadow/internet
23 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ma najlepszą pracę ever bo może grać w gry cały dzień i jeszcze na tym zarabia od dobrych paru lat - popularna na yt. Za to nieoficjalnie podrabia innym dokumenty i prześladuje swoje obiekty westchnień.
Wesoło przyjęła jeszcze zamówienie na colę i zaraz Pericles dostał szklankę pełną owego napoju - nie żałowała mu jak widać! Poza tym to zawsze będzie czym się zająć w oczekiwaniu na poznanie prawdy.
- Raczej nie. Przynajmniej jeszcze nie miałam tego problemu, ale nie mieszkam tutaj jeszcze super długo, więc pewnie dowiem się więcej za jakiś czas - wzruszyła ramionami co do problemów z elektryką. Na szczęście póki co tego nie doświadczyła, a to oraz internet były dla niej najważniejsze przy przeprowadzce bo jednak jej oficjalna praca od tego zależała. Dlatego miała nadzieję, że akurat z tym kłopotów nie będzie. Mógł się rozlecieć dom, ale prąd z internetem musiał być!
W ciszy, ale i z ciekawością słuchała słów Perry'ego dotyczącego przeszłości jego rodziny. Głównie naturalnie wuja, ale to i tak więcej niż mogła się spodziewać. Naturalnie na plus! Doceniała fakt, że się z nią tym dzielił mimo, że nie musiał. Zawsze to jednak więcej informacji dotyczących samego chłopaka, a widać i sprawa była niezwykle intrygująca. Zauważyła również, że to wrażliwy temat, więc tym bardziej nie przerywała dopóki nie skończył - a nawet i wtedy dała mu chwilę spokojnej ciszy.
- Myślę, że skoro jeden szyfr udało się złamać to reszta też ma jakiś sens - uuuu jak w tych filmach przygodowych! Zawsze chciała wyruszyć na podobną przygodę! Z latającymi statkami na linach, w jaskiniach co ciężko się przebić, labiryntach, itp.! Dobrze, że aż tak udało jej się ekscytacji nie pokazywać bo wyszłaby jeszcze na tą nieczułą jak tutaj ważna jest prawda... jak zawsze w filmach przygodowych! Czas kupić sobie maczetę! Znaczy... wrócić po nią do domu rodzinnego bo tam była przydatna, więc w sumie czas przyjdzie na spacer, o! - Wow, co za historia... Dobrze zrobiłeś! Odważnie. Nie dziwię się. Sama byłabym ciekawa o co w tym chodzi i co takiego można w odpowiedzi otrzymać - zdecydowanie dobrze zrobił! Co prawda nie miała wielu informacji o relacjach rodzinnych Campbella, ale zawsze okazywała podziw dla tych co dążą do prawdy jaka by ona nie była! Dobra, trochę kłamstwo, ale była przejęta szyframi, Singapurem, zaginionym krewnym... i w ogóle! Aż się chciało ruszyć w świat ku przygodzie! - Zastanawiałeś się co zrobisz jeśli Twoje podejrzenia co do tego kto pisał ten list się sprawdzą? - zapytała kiedy weszli do jej pokoju, a ona usiadła przy drugim biurku. Pierwsze było do pracy i zabawy przy komputerze. Drugie osobne, całkiem w rogu - poza kamerą monitora, okna i sprawiające wrażenie zwykłego biurka. No, ale miała w nim wszystko co potrzebne - a czego nie musiała teraz wyciągać bo chodziło o sprawdzanie autentyczności i podobieństwa, a nie podróbkę nowego. Dlatego położyła oba dokumenty obok siebie, na tą chwilę sięgając po "staromodne", ale jakże skuteczne szkło powiększające. Obiecała zająć się tym należycie, więc i tak będzie - bez pośpiechu bo chodziło o coś bardzo ważnego, więc skrupulatność była tutaj w cenie.

pericles campbell
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Zmierzenie się z prawdą nie niosło jednakże wraz z sobą ekscytacji wyuczonej z filmowych produkcji, które dokładnie zdążył przestudiować jeszcze jako dziecko. Być może jednak nigdy podobne historie nie wzbudzały w nim większych emocji, skoro od samego początku naznaczany był tym wszystkim, co najgorsze; zamiast w dodatku niczym bohater barwnych filmów pokonać wszystkie przeciwności losu, odnaleźć siebie i nadać sens swemu życiu, Perry po prostu odwracał wzrok i oczekiwał na napisy końcowe. Nie był typem wojownika. Tym razem też nie miało chodzić — przynajmniej nie w tej chwili — o to, by odnaleźć rozwiązanie tej kłopotliwej sprawy, a po prostu o to, by poznać prawdę. Po to, by móc zaraz potem ponownie odwrócić wzrok. — Znasz się na czymś takim? — spytał zaciekawiony, jako że on sam nie do końca się w tejże kategorii życia odnajdywał. Złamanie jednego kodu zajęło mu naprawdę sporo czasu, podczas gdy wujkowy kalendarz uginał się pod ciężarem innych utajnionych notatek. Czekających spokojnie na odkrycie. Zastanawiające było dla niego jeszcze to, czy przedmiot ten zupełnym przypadkiem został w chatce porzucony, czy nierozważny wujek po prostu go zapomniał, ale… Póki nie znał choć szczątkowej prawdy na jego temat, nie zamierzał bawić się w jakiekolwiek domysły.
Posyłając dziewczynie lekki uśmiech odnalazł w sobie wytchnienie; choć kryła się w tym nazbyt duża śmiałość, mógł już teraz odnaleźć w sobie wdzięczność za to, że to właśnie jej powierzył swój sekret. Nie miał pewność, czy gdyby Orpheus nie przepadł bez śladu byłby tym, który dowiedział się jako pierwszy, ale… Czy aby na pewno mógłby mu w tak delikatnej sprawie ufać? W końcu… Jego wujek mógł zaginąć właśnie z powodu mafii, której jego współlokator nie byłby w stanie się przeciwstawić. Powodowało to w jego ciele swego rodzaju ból, ale nie zamierzając tracić czasu na jakiekolwiek niepotrzebne mu teraz analizy własnych uczuć, postanowił skupić się wyłącznie na otrzymanym liście. — Nie do końca, to znaczy… Istnieją tak jakby trzy opcje tego, co się wydarzyło, prawda? Sądzę, że mój wujek przewidział, że ktoś się chce go pozbyć i uciekł, zostawiając mi ten dziennik po to, żebym mógł go odnaleźć i… pewnego dnia do niego dołączyć — choć właśnie w ten ciąg wydarzeń byłby skłonny wierzyć całym swoim sercem, wiedział jednocześnie, jak bardzo opowieść ta jest naiwna. — Druga opcja jest taka, że został porwany, ma problemy i muszę go odnaleźć. Pomóc mu — kontynuował, skinąwszy lekko głową. Choć brzmiało to wysoce niebezpiecznie, Perry byłby gotów już jutro ruszyć z odsieczą do odpowiedniego miasta. Tyle że… Pozostawała jeszcze jedna opcja. Ta, która łamała mu serce. — Co o tym myślisz? — spytał jednakże, unikając dzielenia się z nią ostatnią ewentualnością. Sądził chyba, że jeśli tylko wypowiedziałby te słowa, sprawiłby, że stałyby się prawdą. I że musiałby w końcu przyznać otwarcie, przed samym sobą, że nigdy nikogo jego los nie interesował.

Vanessa Corrente
Fałszerz/Youtuber — Shadow/internet
23 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ma najlepszą pracę ever bo może grać w gry cały dzień i jeszcze na tym zarabia od dobrych paru lat - popularna na yt. Za to nieoficjalnie podrabia innym dokumenty i prześladuje swoje obiekty westchnień.
Poznanie prawdy samo w sobie zaliczało się do części przygody! Wszak wielu bohaterów właśnie od tego zaczyna. Od chęci odkrycia prawdy jaka by ona nie była. A to co będzie potem to już inna bajka. Prawda była tym co się liczyło i to ona w zależności od tego co niosła, pchała dalej dzielnego bohatera! Aż Nessa by chciała w taki sposób znaleźć Jeddę, ale w przeciwieństwie do tajemniczego zniknięcie wujka Perry'ego, Jedda po prostu wyjechała, więc no... Vanessa musiała to uszanować czy chciała czy nie.
- Hmm... czy ja wiem? Rozwiązywało się takie zagadeczki, ale w formie zabawy, więc daleko mi do profesjonalisty. Nie mniej co dwie głowy to niejedna, prawda? Zawsze ktoś może mieć jakieś inne spojrzenie od Twojego i można odkryć ciekawe rzeczy dzięki temu - nawet jakby się nie udało bo szyfr byłby mega trudny to zawsze lepiej się myśli przynajmniej w dwie osoby! Jakaś to pomoc była, a Corrente widać aż się paliła do takiej pomocy. Jasna sprawa, że nic nie wymusi, ale chociaż wiadomo będzie, że jak co to jest! Idealny sposób na odciąganie chłopaka od miłostek. Rodzina, tajemnice i szyfry ważniejsze!
- Huuuummmm... Pierwsza opcja wydaje się bardzo prawdopodobna. Wyjaśniałaby też w najlepszy chyba sposób poszlaki jakie dostałeś. Ze względów bezpieczeństwa też nie mógłby napisać "chodź, dołącz do mnie!" tak wprost. Przy drugiej opcji wątpliwe byś dostał odpowiedź - bo... pierwsza opcja lepsza, prawda? Przynajmniej tak jej się wydawało, więc wolała go upewniać w tej pierwszej i sama liczyła, że pismo będzie się zgadzać. Ba, na tą chwilę zgadzało się całkiem całkiem bo naturalnie przy całej rozmowie bacznie śledziła tekst i każdą literkę. Nawet najmniejsze podejrzane odstępstwo mogło sugerować podróbkę, a wiedziała jakie to ma znaczenie w tym fachu. Dlatego to tyle trwało - albowiem serio się przykładała chcąc wydać swą opinię w stu procentach pokrywającą się z prawdą. Niestety jakby od razu zakomunikowała, że pisma się zgadzają, a nie dotrwałaby do końca jeszcze to mogłaby mu dać złudną nadzieję - a tego wolała uniknąć. Notabene była przekonana, że trzecia opcja równa się śmierci, więc nie dopytywała. I tak widać cała ta sprawa męczyła chłopaka, co w sumie dziwne nie było - nawet jeśli ona odczuwała ekscytację to starała się tego aż tak nie pokazywać. - Myślę też, że potrzebujesz chwili oddechu. Jak masz ochotę to w kuchni mamy wodę i napoje. Poza tym jest jeszcze stos muffinek to się częstuj - kto wie kiedy jadł ostatni raz? Czy ta sprawa dawała mu jeść? Niektórzy by się tak wtopili, że zapomnieliby o takich sprawach jak dbanie o siebie, więc no... ta chwila przerwy zawsze się przyda. Zwłaszcza jeśli zaraz ruszy ku poszukiwaniom.

pericles campbell
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Czy w wypowiedzianych przez nią słowach skryła się zgoda? Chęć poświęcenia czasu tejże beznadziejnej sprawie, która odrzeć go miała na wiele nocy z resztek snu? Nie zdał jej przecież jeszcze pytania; nie był pewien, czy stopień ich znajomości pozwala na wplecenie jej we własną prywatność, strzeżoną dotąd pilnie przed światem. Nawet Percy nie znał niektórych szczegółów, które towarzyszyły zaginięciu jego wujka. A jednak czuł, że Vanessie ufać może bezgranicznie — bez obaw o to, że obdarzy go niechcianą reakcją. — Wiesz, Ness, ja… Ja nie mam za bardzo pieniędzy, nie miałbym ci jak płacić, ale może… — mógłby odwdzięczyć się jakoś inaczej. Naprawić jakieś usterki, pomóc z dostarczeniem jakichś zakupów. Wśród tego, czego nie miał — a więc pieniędzy — znajdował się też czas, ale jakoś dałby radę.
Nie wiem, co teraz — westchnąwszy utkwił wzrok przepełniony żalem w podejrzanym liście, który wprowadził niepotrzebny zamęt do jego życia. Miał po prostu się spakować i zniknąć? Wyjechać pod osłoną nocy wierząc, że pod poznanym adresem czekać będzie na niego lepsze życie? Obmyślić plan ratunkowy? — A co jeśli...— zaczął, nie ściągając wzroku z tych wszystkich liter. — On miał długi, Vanessa. Pieprzone długi. I gdy zniknął, razem z nim zniknął towar, którego nie opłacił. Który wiedział, że to ja będę musiał spłacić — gorycz wypełniła wnętrze pomieszczenia; gorycz tak dławiąca, że Perry musiał kucnąć nieopodal, wbijając spojrzenie w podłogę. — Może żyje. Może wyjechał. Może to wszystko przemyślał — przecież to pasowałoby do niego najbardziej. To, że kierowany nienawiścią do Peryklesa po prostu uciekł, bogatszy i wolny, pozostawiając swego przybranego bratanka w samym środku piekła. Splótłszy dłonie na karku poczuł, jak przez jego ciało przebiega lodowaty spazm; nie mogło chodzić o śmierć, kłopoty bądź wspólną ucieczkę — jak zwykle po prostu Perry poczuł się niechciany. — Nie wiem co robić — mruknął ponownie, posyłając ugięte dotąd kolana ku ziemi. Czy naprawdę wuj zapomniał zabrać ze sobą ten pieprzony dziennik, czego teraz żałował? I czy w ogóle odkrycie prawdy o tym, co się stało — co się dzieje — mogłoby w czymkolwiek pomóc? Spojrzał błagalnie na Ness; nie znali się, nie mieli pojęcia o swych przyzwyczajeniach i w żaden sposób jedno nie byłoby w stanie podać ulubionej potrawy bądź koloru tego drugiego, ale oto Pericles Campbell prosił, by to Vanessa Corrente podjęła tak ważną decyzję. Co teraz.

Vanessa Corrente
Fałszerz/Youtuber — Shadow/internet
23 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Ma najlepszą pracę ever bo może grać w gry cały dzień i jeszcze na tym zarabia od dobrych paru lat - popularna na yt. Za to nieoficjalnie podrabia innym dokumenty i prześladuje swoje obiekty westchnień.
Vanessa była specyficzną osóbką. Ogólnie uważano ją za radosną i niegroźną. I teoretycznie taka była na co dzień - co innego kiedy ktoś nadepnął jej na odcisk albo przywalał się do kogoś kogo miała na oku. Na szczęście Perry nie był taką osóbką! Nie w tej chwili, a poszukiwania wuja na pewno zajmą go na tyle, że nie będzie miał ochoty do Percy'ego wracać. No i w sumie go lubiła. W dodatku nie miała powodu aby wykorzystywać jego życie rodzinne przeciw niemu. Miała rodzinę... niecałą bo ojciec ją opuścił lata temu, ale rodzina, która pozostała była dla niej bardzo ważna. Nie mogła Perry'emu powiedzieć czy lepiej szukać wuja czy nie. On wiedział to najlepiej i to była jego decyzja, ale chętnie pomoże. Bo poza ogólną sympatią do niego to uwielbiała takie tajemnice! Tak więc ciekawość miała tutaj spore pole do popisu.
- Hm? Nah. To nie jest problem. Mam superaśną pracę, którą lubię i mogę z niej wyżyć, więc nie musisz mi płacić - ręką machnęła choć tylko lekko by sobie pracy nie zepsuć aktualnej i od nowa wszystko oceniać. W zasadzie miała dwie roboty, ale naturalnie mówiła o kanale na youtube, który super sobie radził. Acz fałszerstwo też dawało jej zyski. I tak prawdę mówiąc nie wpadło jej wcześniej do główki by Perry miał płacić za pomoc. - Czy dalsza część zdania obejmuje zapłatę w naturze? Bo tak to zabrzmiało. Ale niestety muszę temu odmówić. Jesteś spoko i niczego sobie, ale już mam kogoś na oku, więc mnie nie skusisz - westchnęła ciężko, musząc mu odmawiać czegoś takiego. Nie jej wina, że chciał płacić w naturze! No... może nie chciał, ale słyszała takie teksty, że jak nie kasa to natura. Głupie teksty i widać co sobie pomyślała. Miała tylko nadzieję, że Perry się nie załamie odmową! - Uznałabym to za kumpelską przysługę. Poza tym serio jestem chętna do pomocy jeśli mnie dopuścisz, więc nie będziesz mi nic winien - niby mogła powiedzieć, że kiedyś przyjdzie czas zapłaty, ale neee. To plusy tego, gdy Nessa kogoś lubi - nie wysysa go do cna.
I wtedy, po jego kolejnych słowach i gestach, wydał się Vanessie naprawdę biednym chłopakiem. Widać było jak go to wszystko przytłaczało. Aż zaczęła się zastanawiać czy powiedzieć mu prawdę na temat tegoż oto listu, który skończyła sprawdzać. Czy to zniesie? Czy będzie gorzej? Czy nie byłoby lepiej aby właśnie go okłamała i powiedziała, że to wcale nie list od człowieka, który go zostawił bez słowa? Mimochodem przeszła jej myśl co ona by zrobiła jakby ojciec postanowił wrócić do jej życia - aktualnie ani myślała go szukać i na szczęście nie musiała się nad tym zastanawiać. Zwłaszcza jak widziała ile to Perry'ego kosztowało.
- To nie powinien być Twój dług - wkurzające, że bliscy mieli odpowiadać za coś takiego kiedy nic nie zrobili. Postanowiła też okazać się z bardziej wspierającej strony, więc wstała by następnie usiąść sobie na ziemi, na przeciw chłopaka. - Nie mogę odpowiedzieć za Ciebie. Znaczy... teoretycznie mogę, ale to głównie swoje zdanie wyrazić bo to jednak Twoja rodzina i Twoje życie. Ale nie powinieneś odpowiadać za nieswoje długi... Coś Ci grozi? - przebywała w Shadow w przeróżnym towarzystwie i wyrobiła już sporo "nowych" dowodów dla osób, które się przed kimś ukrywały. Nie miałaby problemu by załatwić Perry'emu nową tożsamość jak trzeba. Notabene chciała powiedzieć by nakopać uciekającemu, no ale... nie każdy był jak ona!

pericles campbell
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Czy pozostawało mu coś innego niż zaśmiać się wesoło, pokręcić głową z wdzięcznością i podumać nad tym, dlaczego wcześniej nie było im dane zawrzeć relacji, którą dziś mogliby nazywać przyjaźnią? Och, wiedział naturalnie dlaczego; tak jak i dowiedzieć miał się w przyszłości, że czując wciąż coś do Percy’ego — przez kilka kolejnych lat miał zachować w sobie skrawki tej pierwszej miłości — nie może udawać, że nie są z Ness swoimi konkurentami. Ale póki co było dzisiaj, piękne dzisiaj, podczas którego mogli być dla siebie ważni, podczas którego mogli być sobie bliscy, uwięzieni w chwilowej fascynacji tajemnicą Arthura Campbella, która niejako miała ich w pewien sposób połączyć. — Wybacz Ness, ale nie jesteś nawet w moim guście — odparł ze śmiechem, nieświadomy kompletnie tego, że ona myśleć może teraz o Percym, jego Percym, o którym jednakże, uznając to za rozsądne, starał się zapomnieć. — No i ja też mam kogoś na oku — dodał wbrew sobie i regułom wyznaczającym jakiekolwiek jego znajomości. Bo nie dzielił się podobnymi rewelacjami ze światem. Bo jego zauroczenie tyczyło się Orpheusa, który nie miał nigdy odwzajemnić tych naiwnie brzmiących uczuć. Jeśli kiedyś wróci. Jeśli się odnajdzie. Jeśli.
Nie będę się z tym kłócić — być może powinien się wycofać, odsunąć ją od tejże niebezpiecznie brzmiącej sprawy bądź wygospodarować środki na to, by jednak jej płacić, ale był nazbyt zagubiony i przerażony tym wszystkim. Musiał kogoś do siebie dopuścić. Musiał przyjąć pomoc i liczyć na to, że finał prowadzonego śledztwa nie ześle na Vanesse niepotrzebnych problemów. — Ale gdybyś potrzebowała pomocy… no wiesz, jakiejkolwiek, kiedykolwiek. Całkiem dobrze wychodzi mi naprawianie wszystkich psujących się sprzętów. Najlepiej łodzi — nie miał pojęcia, czy Ness zaznajomiona jest z tym, co dla Periclesa stanowiło codzienność, ale przecież on także nie był pewien jak dziewczyna zarabia na życie. Nie było w tym nic dziwnego, skoro jak dotąd karmili się jedynie uprzejmie brzmiącymi formułkami. A teraz się przed nią obnażał. Opowiadał o wujku, którego wolał skrywać we wszechświecie własnych tajemnic; nie dlatego, że nikomu nie ufał, lecz z dużo gorszej przyczyny: sądził, że nie ma nikogo, kto odnalazłby zaciekawienie w jego nieszczęsnej historii. Wzruszył jednakże po prostu ramionami na jej słowa; może i miała rację, może nie powinien i może zdawał sobie z tego sprawę, ale kłębiące się w jego myślach ciemne chmury często powtarzały, że otrzymał to, na co zasługiwał. — Chodzi o prochy, Ness. O zajebiście wielką ilość brakującego towaru, który przepadł razem z moim wujkiem. I o pieprzoną narkotykową mafię — rzekł wymijająco, przecierając oczy prawą dłonią. Nie zamierzał myśleć o tym, co mu grozi. Co będzie, gdy spłaci dług — czy tak po prostu dadzą mu spokój? I co jeśli nie będzie w stanie dostarczać im wystarczającej ilości pieniędzy? Westchnąwszy wstał, unikając bezpośredniego zerkania na dziewczynę; nie chciał by odkryła, że w kącikach jego oczu majaczyły łzy o ostrych krawędziach. — Zostawię to u ciebie na jakiś czas, dobra? Możesz… przejrzeć ten dziennik i list, może na coś wpadniesz. A jeśli nie to cóż, wymyślę coś innego — wciąż nie wiedział, o jaki finał tej historii walczył. Jakie rozwiązanie mogłoby ukoić jego obolałe serce, które przyniosłoby mu chwilowe choćby wytchnienie. Wiedział jednak, że nie byłby w stanie tak po prostu teraz odpuścić. — Muszę poznać prawdę — szepnął jeszcze, nim przytłoczony wiszącą nad swym życiem klątwą zapragnął uciec z tego przytulnego domu, by Vanessa nie była świadkiem jego kompletnego upadku.

koniec <3
Vanessa Corrente
ODPOWIEDZ