ilustratorka książek dla dzieci — domowe biuro, które przypomina śmietnik
33 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
ziemniak emocjonalny, który ilustruje książki dla dzieciaczków i próbuje jakoś ogarnąć syf nie tylko w swoim domu, eb
  • #1

Bywały takie dni, kiedy w lodówce Paisley i babci Sally wiało pustką. Kobiety zazwyczaj nie przejmowały się tym faktem, bo przecież Haynes zadowalała się zupkami chińskimi, natomiast babcia stołowała się u swojej dobrej przyjaciółki. Trzeba przyznać, że całkiem sobie dobrze radzą w tym dorosłym życiu. Jednak czasami wypada ten dzień, kiedy kobieta odpali sobie YouTube'a i nagle ją olśni z jakimś gotowaniem. I przy okazji papier toaletowy się skończył, także musiała ruszyć się z nory i pokazać się światu, że żyje. Nie przykuła większej uwagi swojemu dzisiejszemu outfitowi, od zwykła bluzka poplamiona jakimś sosem, dresowe spodnie i luźno spięte włosy w kok sprawiały fakt jakby Paisley nie wychodziła z domu przez dobry tydzień, a może tak było? Na odchodne dała buziaka w czoło swojemu kochanemu pupilowi i wyszła z domu.
W drodze do sklepu zadzwoniła do babci, by oznajmić jej, że przygotowuje dzisiaj dla nich kolację miesiąca. Podekscytowana ruszyła w stronę marketu, nie orientując się, że wyszła w swoich okropnych, zielonych crocksach, które służą głownie do poruszania się po domu - babcia nie raz ją przeklinała za te gumowe klapki. Jak je można nosić? No cóż, Paisley uważa je za najwygodniejsze obuwie na świecie i nikt jej nie przekona, że nie. Droga do sklepu nie była jakaś długa, a w sklepie przecież nie ma zamiaru spędzać nie wiadomo ile czasu. Poza tym, przecież nikogo wyjątkowego w tym sklepie nie spotka, nie potrzebowała się wystrajać (hehe).
Kiedy już minęła próg sklepu wzięła ze sobą kosz na zakupy i powędrowała w stronę makaronów. Tak, popisowym daniem kobiety będzie makaron w sosie śmietanowym i uwaga, sos zrobi oczywiście sama! Nie chce przecież iść na łatwiznę, a poza tym, a filmiku przecież wyglądało na proste do przygotowania. Podeszła do półki i zamiast sięgnąć po produkt w dość zgrabny dla niej sposób udało jej się uratować przed niefortunnym upadkiem na posadzkę. Kobieta nieco zagapiła się na sylwetkę na pewnego mężczyznę, który bardzo jej kogoś przypominał. Cóż, okazało się, że ów mężczyzną jest nie kto inny jak jej były mąż! Cóż za spotkanie, co za niespodzianka! Dlaczego akurat tutaj musiał być - przewinęła się myśl przez głowę Haynes. Chciała w jakiś sposób ominąć byłego partnera, jednak ucieczka była mało możliwa. Jakaś matka z dzieckiem zajęli jej jedyną drogę ucieczki. Dlatego też wspaniałomyślna Paisley uznała, że super pomysłem będzie przemknięcie się obok pięknie ułożonej piramidy z puszkami kukurydzy. Jednak tym razem nie udało się zgrabnie ominąć owej budowli. Cała kompozycja zawaliła się tym samym odsłaniając całą kobietę.
Wiedziała, że na ucieczkę jest już za późno.
Halo, pomocy!

Chris Haynes
powitalny kokos
korniszon
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Robienie zakupów nigdy nie było jego domeną z prostej przyczyny. Gotować potrafił jedynie tyle, by przyrządzić coś w miarę zjadliwego i na dodatek z tanich składników. Gdzieś minęły czasy w których stołował się w najdroższych restauracjach, a sowite zaliczki na nowe książki przestały spływać, gdy zadeklarował stanowczo, że już nie wróci do swoich ulubionych bohaterów. Poprawka, ulubionych postaci czytelników, bo on miał od dawna już alergię na dwójkę tych nieudaczników. Najwyraźniej jednak, skoro ich nie pisał to nie przysługiwało mu godziwe życie. Coraz częściej, gdy wybierał najtańszą kukurydzę i ryż (by starczyło na kilka flaszek alkoholu, ale tego nie mówił głośno) stwierdzał, że ten strajk głodowy kiedyś skończy się absolutną klęską z jego strony i wywiesi białą flagę w imię przepysznej cielęciny.
Nie sądził, że kiedykolwiek przyjdzie mu sprzedać się za pieniądze, ale najwyraźniej był taką samą artystyczną kurwą jak ci wszyscy ludzie, których niegdyś traktował z niesmakiem. Właściwie odkąd powrócił do tego sennego i beznadziejnego miasteczka na końcu świata czuł się absolutnie rozczarowany sobą i nawet ostatnie spotkanie z Alaską i próba ułożenia sobie życia (wydając przy okazji cały budżet na tę jedną wytworną kolację) zdawała się nie poprawiać mu humoru.
Może po prostu skazany był na ten ponury nastrój człowieka przegranego na wielu frontach?
A może poznał za wcześnie, że nadciąga jeden front i na dodatek burzowy? Przeczucia – te kiepskie, zwiastujące prawdziwą katastrofą – nie zwiodły go i nim się obejrzał, stanął oko w oko ze swoją byłą żoną.
Usiłował stanąć, to było dokładne stwierdzenie, bo widział jej marne i spełzające na niczym wysiłki, by przed nim uciec i wreszcie niesamowitą katastrofę, która dokonała się na Bogu niczemu winnej kukurydzy. Typowe, Paisley Haynes swoim pojawieniem się obracała wszystko w perzynę i na dodatek… skąd ona wytrzasnęła te buty?
Nie potrafił ukryć tego, że właśnie je lustruje wzrokiem, następnie przesunął swoje spojrzenie w górę i wreszcie osiadło ono na jej sarnich oczach, które niegdyś go przykuły tak bardzo do niej, że nawet skołował pierścionek, a był nieskory do tego typu zobowiązań.
- Witaj – to nie było zbyt eleganckie i miłe, brzmiało nieco tak jakby podkreślał, że najechała na jego królestwo, choć na pewno wolałby mieć bardziej eleganckie wieżyczki niż te złożone z kukurydzy. – Gdzie jest mój pies? – i na tym skończyły się absolutnie pokłady jego uprzejmości, zresztą do cholery, rozwiedli się, ona ucieka na jego widok, miał prawo przejść do konkretów.
I miał wielką nadzieję, że nie zwróci uwagi na jego koszyk, który wyglądał jak zaopatrzenie monopolowego.

Paisley Haynes
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ