adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Chwilowo ani trochę nie czuła się zadziorna. Dopiero musiała w sobie to na nowo rozbudzić, bo jednak wciąż nie do końca czuła się sobą, co zdecydowanie jej się nie podobało. I gdyby wiedziała, że Caspianowi naprawdę też się to podobało, to byłaby zadowolona. Nie musiał się niczego wstydzić. Ona sama też miała świadomość tego, że byli kiedyś rodziną, ale byli to w tym wypadku słowo klucz. Pewnie, nie da się tak po prostu tego wymazać, bo Gwen zawsze będzie pamiętała o tym, jak zaczęła się ich relacja, ale czy to wszystko musi tak się kończyć? Czy muszą ograniczać się tylko do tego?
- Okej, pożyczę ci perukę Bena. Albo nie, ja założę tę jego, a tobie dam moją - bo jej Ben nie zabije. Nie to, żeby miał zaraz zabić Caspiana, po prostu Hargrove zdecydowanie ją kochał (oczywiście jak siostrę i tylko tak!) i jej wybaczy więcej. - Tylko musisz obiecać, że nie będziesz się śmiał i nie będziesz robił mi żadnych kompromitujących zdjęć.
To jej warunki. Inaczej totalnie nie będzie chciała pokazać się tak Caspianowi. Sala sądowa to coś zupełnie innego, tam musiała tak paradować, ale robili to również inni, więc nie czuła się z tym wszystkim dziwnie. Dziś, kiedy się napije, będzie jej już wszystko jedno, co na siebie włoży, a nie ukrywajmy, takie przebieranki mogą być naprawdę zabawne. Przynajmniej oboje oderwą się od trudnych spraw.
- Mam nadzieję, że użyliśmy mocnego kleju - zażartowała. - Oczywiście, że będę je otwierać z tobą. Niby z kim innym?
Skoro to będzie prezent od niego, to tylko i wyłącznie z nim mogła robić takie rzeczy. To będzie ich mała tajemnica, mistyczny rytuał, o którym nikt inny nie musiał wiedzieć. Zresztą, co komu do tego, co Gwen robiła w swoim własnym gabinecie? To, kogo gościła, też była tylko jej sprawą, ale niech współpracownicy zaczną się lepiej przyzwyczajać do widoku Caspiana.
- A może... Może przyszedłbyś jutro do mnie na kolację? Mogłabym spróbować coś ugotować. Nie obiecuję, że wyjdzie z tego coś wykwintnego, bo dawno nie gotowałam, ale gdybym tak się postarała, to kto wie?
I również na niego spojrzała.

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Chwilowo było tu chyba słowem - kluczem, albowiem Cas zdawał sobie sprawę, że kto jak kto, ale akurat ona była osobą, która da sobie radę w każdej sytuacji i zdecydowanie nie należała do szczególnie potulnych. On to szanował. A fakt, że byli rodziną... Cóż, zdecydowanie wewnętrznie mu nie pomagał, ale z drugiej strony przecież nie łączyły ich więzy krwi, prawda? Wręcz przeciwnie. A może to wlaśnie gorzej? Może zachowywał się jak ostatni skurwysyn, lecąc na żonę swojego zmarłego brata?
- Oboje wiemy, że nie mogę ci tego obiecać, Gwen - stwierdził z rozbawieniem, bo szczerze mówiąc to liczył na jakieś kompromitujące selfie z jej udziałem i udziałem tej śmiesznej peruki. Tak czy siak, gdy potwierdziła, że będzie otwierała z nim, uśmiechnął się szeroko, wyraźnie zadowolony z takiego stanu rzeczy - zupełnie szczerze? Naprawdę uwielbiał spędzać z nią czas, a to nie było coś, do czego Caspian przyznawał się szczególnie często. Nawet przed samym sobą. Nie było tez szczególnie wielu ludzi, którzy by spełniali jego oczekiwania pod tym właśnie względem.
- Nie wiem, z kim miałabyś to robić, mogłabyś sobie znaleźć jakiegoś seksi hiszpana do tej roli, ale skoro nie planujesz czegoś takiego, to najważniejsze - uśmiechnął się do niej uroczo, delikatnie i spojrzał w oczy. No teraz już za późno, nawet gdyby chciała zmienić zdanie, to zdecydowanie nie wypadało, skoro zrobiła nadzieję jemu - kalece. W każdym razie, westchnął cicho i spojrzał jej w oczy.
- Nie oczekuję niczego wykwintnego, chętnie zjem z tobą kolację. Przyniosę nawet wino. Czerwone? - uniósł brwi, patrząc jej w oczy i uśmiechnął się do niej całkiem uroczo. a resztę wieczoru spędzili sobie dyskutując, rozmawiając o wszystkim i niczym i - przede wszystkim, cholernie dużo się śmiejąc.

zt
sumienny żółwik
-
brak multikont
ODPOWIEDZ