Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Tahnee nie do końca wiedziała, gdzie obecnie się w życiu znajdowała tak naprawdę. Rozstanie z narzeczonym, przymusowy urlop w pracy, na który została wysłana, żeby się „ogarnąć” – wszyscy widzieli, jak Walker mocno to przeżywała, mimo że starała się tego po sobie nie pokazywać. Nawet wylądowanie w łóżku pewnego kawalera w żaden sposób jej nie pomogło. Nie że nie było miło, wręcz przeciwnie. Nie miała również żadnych wyrzutów sumienia w związku z tym, że tak to wszystko się potoczyło, nie zmieniało to jednak faktu, że było to jedynie chwilowe rozwiązanie problemu.
Po powrocie z urlopu, rzuciła się ponownie w wir pracy, biorąc raz po raz nadgodziny, bo tak było po prostu łatwiej. Nie musiała się skupiać na swoim życiu, że nie wiedziała, co miała z nim zrobić. Gdy zajmowała się robotą, nie wracały do niej myśli, że źle postąpiła zrywając te zaręczyny i że powinna od Barta wrócić. Umysł mówił jedno, serce drugie… i czasem niestety serce potrafiło górować i przyćmiewać logiczne myślenie. Dlatego, gdy miała się czym zająć, po prostu trzymała się z daleka od głupich pomysłów.
Shadow nie było miejscem, do którego policjanci przychodzili często… prywatnie. Zdecydowanie było to miejsce pod tak zwaną ciemną gwiazdą, które niejeden agent federalny chciałby zrównać z ziemią. Ostatnimi czasy jednak Walker znalazła w tej spelunie swego rodzaju… oazę spokoju. Jako że gliny raczej się tu nie spotka, to nie musiała się martwić, że natrafi na kogoś z roboty i będzie musiała się tłumaczyć, dlaczego piła w samotności.
Na swoje cotygodniowe wypady do Shadow nigdy nie brała niczego, co by sugerowało, że może być policjantką. Żadnej odznaki, tym bardziej broni. Wystarczyła siła jej rąk i sprawność ciała, a co jak co, ale o swoją kondycję pani sierżant dbała. Długie, poranne bieganie było częścią rytuału, który sobie wypracowała, żeby przypadkiem nie oszaleć. Nie mogła mieć zbyt wiele wolnego czasu… i zapewne wiele osób mogłoby powiedzieć, że w takim razie picie w samotności było najgorszą rzeczą, jaką mogłaby zrobić. Wiele ludzi bywa w takich momentach sentymentalni. Zapewne gdyby to było jakieś normalne miejsce, to tak by miała, jednakże Shadow emanowało swego rodzaju aurą, że będąc tutaj, umysł górował nad sercem i przypominała sobie, dlaczego Barta rzuciła.
Usiadła przy barze, jak to zwykle miała w zwyczaju, nie zwracając jednak większej uwagi na ludzi, którzy się znajdowali w pomieszczeniu czy siedzieli obok. Do barmana rzuciła zwykłe „to co zawsze”. Już chyba ją kojarzyli i wiedzieli, co Tahnee lubiła pić. Po chwili przed nią pojawiła się szklanka z whisky. Bez lodu, bo Walker uważała to za abominację.
Tak więc siedziała przy kontuarze, sącząc powoli swoje whisky, by zaraz potem z wewnętrznej kieszeni swojej skórzanej ramoneski wyciągnąć fajki i zapałki. Na ogół nie paliła, jednakże do alkoholu… był to swoisty wyjątek.

Latifah Massoudi