dziedziczka sieci hoteli — jeszcze nigdzie
20 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Jankeska lecząca złamane serce, od trzech miesięcy w Lorne Bay, dziedziczka hotelarskiej fortuny. Przyjechała na wakacje i ma zamiar zostać na dłużej.
Sean Taylor

- W takim razie cieszę się, że jestem twoją pierwszą... sąsiadką - powiedziała z uśmiechem, celowo robiąc pauzę, żeby zabrzmiało to dwuznacznie. Jasne, że człowiek w jego wieku z pewnością już uprawiał seks i to nie raz i nie dwa, nawet jeśli nie była to sąsiadka, to na pewno jakaś inna dziewczyna czy kobieta, ale na samo wyobrażenie sobie tego, że to on jest jej pierwszym, zrobiło się jej nagle gorąco. Nigdy nie spała z żadnym mężczyzną, nie licząc oczywiście poprzedniej nocy, kiedy to sama wparowała mu do łóżka. Stwierdziła jednak, że na razie nie chce dzielić się z nim tymi rewelacjami.
- Nie, oczywiście, że nie ma. Wiek to tylko liczba, czyż nie? Po prostu, jak to było? Nie jestem ciekawa, ale lubię wiedzieć - zachichotała, a widok uśmiechu Seana rozlał się ciepłem wokół serca blondynki. - Nie, to raczej ty stwierdzisz, że jestem gówniarą, niewartą zabrania na jedzenie i drinka - również zażartowała, bo to przecież on miał tu przewagę. Była w jego pokoju i na razie sobie tylko głupio gawędzą, bo zwyczajnie nie chce być niemiły, wypraszając ją, wszystko może się zmienić, gdy tylko zamknie drzwi z drugiej strony. Gdy usłyszała, że ma czterdzieści dwa lata, zrobiła dość żałosną minę, nie ze względu na siebie, ale na niego. Dwadzieścia trzy lata to jednak bardzo duża różnica i na pewno nie zechce zadawać się z dzieciakiem, bo zdecydowanie mogłaby być jego córką. - Oooo... Nie dałabym ci tyle, co najmniej dziesięć mniej. Nadal chcesz iść ze mną na drinka? - zapytała, trochę się obawiając, że jednak zrezygnuje, choć miał do tego prawo, aczkolwiek wolałaby zostawić wszystko tak, jak jest. W głowie już rysowała sobie obraz ich wspólnego obiadu czy kolacji, jak kto woli, w otoczeniu magii świec pachnących wanilią, sączących drinka i wesoło razem gawędząc, odkrywając siebie nawzajem. - To zależy od tego, w jakiej branży się obracasz. Stawiam na sport, bo głównie nie śledzę na bieżąco wszelkich relacji na żywo, ani nawet internetowo. Co nie znaczy, że jestem ignorantką, trochę się orientuję, kto jest kto ze sławnych sportowców, ale ciebie jakoś nie kojarzę - wróciła do rzeczywistości, chcąc trochę pociągnąć go za język, jednak na tyle ostrożnie, by nie wyjść na wścibską. Wytrzymała jego prowokujące spojrzenie i jako niedoświadczona w sferze erotyki, próbowała sobie wyobrazić pewne sceny znane z filmów, które czasami zdarzyło się oglądać wśród znajomych. Jedną z nich było oblizanie czubka banana i wodzenie językiem wokół owocu, niezmiennie, rzecz jasna, patrząc na niego, na dodatek z lekko przebiegłym uśmieszkiem.
- Z ludźmi w moim wieku poznanymi tutaj, ale przy windach każde poszło do siebie... a przynajmniej oni poszli do siebie - odparła, niewinnie się uśmiechając i przewracając oczami. Złapała się na tym, że to ona opowiada mu o sobie, a on oddaje tylko jakieś wymijające odpowiedzi, a przecież nie musi się jej bać. - Wcale nie twierdzę, że nie będę bezpieczna, ja to po prostu wiem, a paparazzi nie robią na mnie wrażenia, nie muszę przecież z nimi rozmawiać i się tłumaczyć... Przecież to winny się zawsze tłumaczy - zakończyła z błyskiem w oku. Cieszyła się, że nie interesuje go jej portfel, bo podzielała to samo odczucie, ważna była osobowość, a nie stan majątku. - Bardzo mnie to cieszy - rzuciła, uśmiechając się promiennie, czując jak jej duma rośnie i nie ma końca. Miała kompleksy jak każda dziewczyna w jej wieku, ale w tym momencie czuła się najpiękniejsza na świecie. - Najedzona i czytasz mi w myślach, bo wprost marzę o prysznicu - pokiwała głową z wdzięcznością, wstając z fotela, by udać się na poszukiwanie wspomnianej sukienki, sponiewieranej już teraz, ale nic innego aktualnie nie miała, by się przebrać. Znalazła ją zwiniętą w kulkę, tuż przy dolnej stronie łóżka. - Pokażesz mi łazienkę i może warto byłoby pożyczyć jakiś ręcznik czy żel... - zagaiła. Nie będzie przecież błąkać się po pomieszczeniu, szukając potrzebnych jej do toalety rzeczy.
powitalny kokos
dominique
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
Skinął tylko głową. Podobało mu się bardzo w jaką stronę zmierza to wszystko. Dziewczyna nie sprawiała wrażenia przestraszonej, zawstydzonej, otwarcie z nim flirtowała korzystając z dwuznaczności wypowiadanych zdań i po prostu zwracając jego uwagę na jej świetne, młode ciało. W życiu by nie przypuszczał, że siedząca przed nim dziewczyna była dziewicą.
- Dość nietypowe, ale z drugiej strony, nie zamierzam z tego powodu rozpaczać. Nawet mi to sprawia przyjemność... - dodał gdy utwierdziłą go w przekonaniu, że dzieląca ich różnica wieku nie jest żadnym problemem. Niejako 'przywykł' do towarzystwa młodszych kobiet, ale dość często brak problemu z różnicą wieku wynikał z zasobności jego portfela i korzyści, jakie to ze sobą niosło. Tutaj, na dobrą sprawę, nie było czym się popisywać. - Niepotrzebnie się martwisz. Raczej uchodzę za kontaktowego i otwartego, twój wiek nie jest i nie będzie dla mnie problemem, na pewno - zapewnił ją, ale cholera, w tym momencie nie brzmiała, jakby jej jedynym tematem rozmów były jakieś szczenięce pierdoły. Mówiąc dość brutalnie, w tej chwili wiedział o niej mało, to co wiedział było obiecujące, ale wciąż największe wrażenie na nim robiła jej figura.- Jak najbardziej i dziękuję. Połechtałaś moje ego, wielki plus dla Ciebie - puścił jej jeszcze oczko i choć wcześniej, gdy zacytowała jego własne słowa tylko się uśmiechnął, teraz był szczerze rozbawiony i znów można było słyszeć jego krótki śmiech.
- Cóż, bo nie jestem sławnym sportowcem - odparł zgodnie z prawdą - Sławni sportowcy pracują dla mnie Oni są sławni, a ja dzięki nim zarabiam. - dalej to nie wyjaśniało, dlaczego mieliby robić mu zdjęcia, ale ta część historii o byciu właścicielem klubu koszykówki z Nowego Jorku, aktywnym angażowaniu się w życie drużyny oraz kradzież nagłówków przez regularne skandale obyczajowe... Nie wypada mówić wszystkiego od razu. Jeszcze się spłoszy? Uznał jednak, żę coś jej dopowie, ale mały show z wykorzystaniem banana robił się coraz ciekawszy. Krew popłynęła szybciej, jeansy jednak wszystko zamaskowały. Uśmiech stał się ciut wyraźniejszy - Nie zapomnij tylko zjeść tego banana - skomentował. Zawstydzi się? Jakoś dalej będzie go prowokować?
- Jeżeli tak, to bardzo mnie to cieszy, ale to już chyba mówiłem. Zanosi się na bardzo przyjemny wieczór, nic nie powinno nas rozpraszać. Mam nadzieję, że ten dzień szybko zleci... - dopowiedział.
- To twoja pierwsza podróż i pobyt samotny w hotelu? - zagadnął niemniej gdy już pozbierała co było do pozbierania wskazał jej drzwi łazienki. Nie odmówił sobie jednak ułożenia dłoni na jej plecach i lekkiego 'pchnięcia' w kierunku pomieszczenia. Podążył za nią. Wskazał jeden z ręczników - Ten jest czysty. Tutaj są hotelowe kosmetyki, tam moje, no ale męskie, nie wiem czy będą ci odpowiadać. Suszarki do włosów niestety nie mam, nie korzystam... Coś jeszcze? - zapytał stojąc ja wiem, z pół kroku przed nią. Pokazał jej jeszcze w trakcie opowieści co gdzie jest, ale dość łatwo było obejrzeć niewyróżniające się białe flakony hotelowe od kosmetyków przywiezionych przez Seana - Ahh, i skoro pożyczasz, to kiedy zamierzasz oddać? - niewinny i dość suchy żart, ale nie mógł sobie odmówić. I cholernie mu się podobało, że Dominique postanowiła odświeżyć się tutaj, zamiast szybko przebrać i prysnąć do swego pokoju gdzie nie miałaby jego towarzystwa za ścianą.

Dominique Rochester
przyjazna koala
nick
dziedziczka sieci hoteli — jeszcze nigdzie
20 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Jankeska lecząca złamane serce, od trzech miesięcy w Lorne Bay, dziedziczka hotelarskiej fortuny. Przyjechała na wakacje i ma zamiar zostać na dłużej.
Sean Taylor

Chociaż była rozpieszczona jako jedynaczka i zadzierała nosa, znała pewne zasady moralne, których srogo przestrzegała. Wiadomo, była młoda, wolna i lubiła flirtować czy prowokować mężczyzn, nie znaczyło to od razu, że z każdym szła na całość. Znała pewne ruchy czy techniki całowania i chociaż z pewnością na taką nie wyglądała, z uwagi na wyzywające stroje, odważny makijaż czy sposób bycia, to była niewinna jak syrenia łza.
- Mam tak samo. Wcale mi nie przeszkadza różnica wieku i na pewien sposób to nawet dość intrygujące - pokiwała głową, zgadzając się z wcześniej wypowiedzianym przez mężczyznę zdaniem. Bez najmniejszego żalu przyznała, że zawsze spoglądała w stronę nieco dojrzalszych mężczyzn, niż swoich rówieśników, ale większość z nich traktowała ją jak gówniarę, przez którą mogą mieć potem problemy. - Wcale nie twierdzę, że jest inaczej, po prostu jestem pierwszym facetem po trzydziestce, który nie widzi problemu z umówieniem się z młodą siksą - wzruszyła ramionami. Większość jej koleżanek zastanawiałby się, co ona widzi w tym staruchu, ale widziała wiele, przede wszystkim dla niej był przystojny i w jej odczuciu nieco szarmancki, skoro zdecydował się pozwolić jej zostać i nawet zamówił śniadanie. I była cholernie ciekawa, czym się zajmuje i czy kogoś ma, ale nie chciała pytać wprost, tylko powoli, stopniowo wydobywać z niego potrzebne informacje. - Mówię tylko, jaka jest prawda - dodała bez ogródek, bo znała kilku znajomych ojca, którzy w wieku czterdziestu lat wyglądali jak styrani życiem pięćdziesięciolatkowie, czego nie można powiedzieć o Seanie.
- Więc jesteś agentem sportowym - skomentowała krótko, wreszcie zadowolona, że udało się jej odkryć jego pracę. To by wyjaśniało, dlaczego nie słyszała o nim, skoro był agentem, a nie graczem pierwszej ligi, chociaż też nie, bo nie śledziła sportu, jak wcześniej wspominała. Bardziej interesowała się podróżami, modelkami i aktorami, niż pocącymi się sportsmenami. - Nie zapomnę - ucięła krótko, szybko kończąc swój prowokacyjny sens i zjadając banana, zostawiając czarny koniec i rzucając skórkę na talerz z resztkami. Mimo wszystko wiedziała, że zrobiła swoją robotę, bo widać było to po jego oczach, w duchu cieszyła się małym sukcesem.
- Tobie jeszcze jakoś zleci przy planach, które masz do zrealizowania, a ja będę się bez celu włóczyć po plaży czy hotelu, czekając na wieczór - skomentowała żałośnie, bo taka była prawda, na to miała żadnego wpływu, ona była na wakacjach, a on pewnie w interesach, nie mógł więc tak po prostu wszystkiego rzucić i spędzać z nią czasu.
- Nie, druga podróż, ale pierwszy samotny pobyt. Wcześniej byłam z przyjaciółką na Hawajach, ale to jeszcze przed jej pójściem na studia - odpowiedziała, uradowana zadawanymi pytaniami, bo to znaczyło jakieś zainteresowanie jej osobą. Prawie pogubiła rzeczy, gdy zbierała z podłogi resztkę bielizny, przejęta dotykiem. Długo jeszcze potem czuła na swoich plecach jego dłoń niczym odbite piętno na skórze. - Dzięki, skorzystam z tych hotelowych... - wydukała, chociaż najchętniej umyłaby się tymi należącymi do Seana, chcąc czuć jego zapach na sobie, jeszcze jak już stąd wyjdzie. - Bez suszarki dam sobie radę, też nie zawsze korzystam, zazwyczaj jak się spieszę - odparła, informując, że mogą mieć dużo czasu, jeśli zechce. Uśmiechnęła się. - Ustalimy dogodny termin - błysnęła białymi ząbkami i zniknęła za drzwiami łazienki. Zrzuciła wreszcie z siebie to nieszczęsne prześcieradło, weszła pod prysznic i zaczęła się namydlać hotelowymi kosmetykami, które może nie pachniały zbyt ładnie, ale pozwalały na skutecznie odświeżenie się. Oddałaby wiele, żeby ktoś umył jej plecy, ale musiała, przynajmniej na razie, radzić sobie sama. Po spłukaniu z ciała i włosów resztek piany starannie wysuszyła skórę, a mokre włosy zrulowała w ręczniku. Ubrała sukienkę i wróciła do salonu, odprężona i świeża. - Rany, tego mi było potrzeba - westchnęła przeciągle, szukając wzrokiem swojego poranne towarzysza śniadania. - Mam sobie już iść? Mówiłeś, że masz jakieś plany, nie chcę przeszkadzać... - powiedziała, z niewinnym, aczkolwiek nieco smutnym uśmiechem.
powitalny kokos
dominique
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
Ciężko było zachować kamienną twarz i choć Sean powstrzymał się przed parsknięciem to i tak pokręcił głową z niedowierzaniem - Na wstępie, dziękuje, że uważasz mnie za wyjątkowego. Moje ego lubi cię coraz bardziej. Po drugie... tych facetów po trzydziestce szukałaś w klubie dla gejów? Albo na jakimś kościelnym zgromadzeniu dla małżeństw? Nie potrafię sobie wyobrazić kogokolwiek, kto odmówiłby spotkania się z tobą... - w tym momencie komplementował jej urodę, o całej reszcie wiele nie wiedział. Z drugiej strony młode dziewczyny i próżność... to zawsze szło w parze, a przynajmniej takie on miał zdanie i doświadczenie. Do tego rozmowa ewidentnie się kleiła, na różne temat. Naprawdę podobała mu się perspektywa wspólnej kolacji.
- To Malibu, butiki są niedaleko. Możesz kupić coś szalonego. Opalanie na plaży... zawsze też możesz spróbować odespać noc, coś czuję, że dzisiaj zbyt szybko do pokoju nie wrócisz. - rzekł swobodnie i tak, zdecydowanie dwuznacznie. Nie zakładał niczego konkretnego, ale za dużo było miejsce do odwiedzenia i zbyt przyjemnie się ta znajomość zaczęła, aby miała skończyć się po kolacji i paru drinkach. Na wzmiankę o agencie sportowym tylko się uśmiechnął i nie zaprzeczył, ale gdy już opuszczał łazienkę pozostawiając w niej Dominique rzucił krótko - Nie, nie jestem agentem. Jestem właścicielem - puścił jej jeszcze oczko. Czas oczekiwania na dziewczynę poświęcił na dojedzenie czegoś jeszcze...
- Świetnie wyglądasz. Lepiej niż w prześcieradle... i bez prześcieradła również - znów nie odmówił sobie puszczenia oczka na widok dziewczyny w obcisłej, czarnej sukience. Niczego jej nie brakowało. Ręcznik na włosach? Nie miał znaczenia - Jeżeli Ci tutaj dobrze, możesz zostać, ale ja niestety muszę się zbierać. Postaraj się zajrzeć do hotelu przed wieczorem, przez obsługę dam ci znać gdzie się spotkamy. Do zobaczenia - rzucił, a wychodząc muszą ją minąć. 'Zaryzykował' i lekko objął ją ramieniem w pasie gdy musnął ustami jej policzek na do widzenia. Wyszedł z pokoju. Czy bał się, że coś zginie? Miał to gdzieś. Choć wszystkie ciuchy były markowe, dwa zegarki były sporo warte, to nie było tam nic osobistego za czym by tęsknił.

(pozwoliłem sobie to nieco przyspieszyć do wieczora, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko ;))

-Mam nadzieję, że długo nie czekasz, trochę mi się przeciągnęło, przepraszam - odezwał się gdy ledwo wysiadł z limuzyny. Znajdowali się przy plaży, pod jedną z niezbyt dużych restauracji, ale o dość sporej renomie. Górne piętro to właściwie był taras. Dobrze oświetlony, z doskonałym widokiem na ocean. Na górze było zadziwiająco pusto. Została około godzina do zachodu, a Sean zgodnie z tym co mówił, w ciągu dnia, przez obsługę hotelu podał jej miejsce i godzinę spotkania. I zagwarantował transport na miejsce - Jak minął Ci dzień Dominique? - zagadnął gestem wskazując w stronę drzwi wejściowych. Stojący tam pracownik, po podaniu przez Seana zaprowadził ich na piętro. Mimo iż parter był zatłoczony, na górze nie było nikogo. I stał tylko jeden stolik dla dwojga.

Dominique Rochester
przyjazna koala
nick
dziedziczka sieci hoteli — jeszcze nigdzie
20 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Jankeska lecząca złamane serce, od trzech miesięcy w Lorne Bay, dziedziczka hotelarskiej fortuny. Przyjechała na wakacje i ma zamiar zostać na dłużej.
Sean Taylor

Dominique wzruszyła ramionami, sama nie wiedząc jaki problem był z tymi facetami, że kiedy dowiadywali się, ile miała lat, dawali nogę. - Ani jedno, ani drugie. Zazwyczaj byli to jacyś znajomi ojca, a oni bali się wdawać w cokolwiek z jedyną córeczką pana hotelarza, ale byli też tacy, co kiedy dowiedzieli się ile mam lat, myśleli, że lecę na ich kasę i nie wkraczali w głębsze relacje z obawy przez utraceniem swoich majątków, nie chodziłam przecież po mieście i nie darłam się na całe gardło ,,hej, nie interesuje mnie twój portfel, bo sama mam o wiele grubszy'' - zaśmiała się, a jej ego także zostało mocno dopieszczone. Zdawała sobie sprawę ze swojej urody, ale zawsze jest to lepiej usłyszeć od innych osób. - Nie chodzą do kościołów, tam jest nudno - puściła mu oczko. Rozmawiając z nim, miała wrażenie, że znają się od wieków, a nie od kilku minut.
- Zdecydowanie chyba wybiorę się na zakupy, by odświeżyć garderobę, a potem pewnie odwiedzę plażę, najpierw jednak muszę uzupełnić poziom elektrolitów, który po poprzedniej nocy drastycznie spadł - skomentowała i uśmiechnęła się znacząco. - Rozumiem, że nie zdradzisz planów na wieczór? - zapytała niewinnie, szklącymi się oczkami, by uchylił, chociaż rąbek tajemnicy wspólnego wieczoru. Cały ten czas, jaki spędziła w łazience, myślała o tym, jakiego klubu jest właścicielem, no i miała już jakiś obraz jego osoby, bo wiedziała coraz więcej na jego temat.
- I o wiele lepiej się czuję - poprawiła turban, bo nieco się przechylił w lewą stronę, grożąc zsunięciem się. - W zasadzie zastanawiam się teraz, po co siedziałam w tym prześcieradle, skoro i tak na pewno już widziałeś to, co miałeś widzieć jak spałam - skomentowała z rozbawieniem, a na twarzy znowu pojawił się delikatny rumieniec. - Dobrze mi, ale wolę wrócić do siebie, może jeszcze chwilę się zdrzemnę, zanim ruszę na sklepowe polowanie - odparła, bo nie chciała zostać tu sama. Pokiwała tylko głową na znak, że zajrzy i będzie czekała na wiadomość. Długo wpatrywała się w drzwi, które zamknęły się za mężczyzną i długo jeszcze czuła na swoim policzku ślad jego ust, wdzięczna za to, że musnął go już po prysznicu. Idąc w jego ślady, opuściła pokój i swoje pierwsze kroki skierowała do własnego apartamentu. Zaczął się ból głowy, więc wzięła aspirynę i trochę się zdrzemnęła, a później ruszyła na zakupy, gdzie sprawiła sobie nową sukienkę na wieczór.

(nie ma sprawy, nawet dobrze zrobiłeś, że przyspieszyłeś ;))

Nie lubiła czekać na kogoś zbyt długo, ale dla niego zrobiła wyjątek, aczkolwiek miała obawy, że jednak nie przyjdzie i te wszystkie deklaracje i słowa były puste, a czas niemiłosiernie jej się dłużył. Restauracja nie wyglądała na wielką, ale przecież to nie było ważne, liczyło się towarzystwo, nie miejsce spotkania. Już straciła nadzieję, kiedy podjechała limuzyna i wysiadł z niej Sean, mężczyzna, który skradł jej serce pod wpływem samego spojrzenia i wieczór od razu stał się lepszy.
- Na tyle długo, by myśleć, że zostałam wystawiona do wiatru, ale cieszę, że byłam w błędzie - powiedziała nieco obrażonym tonem. - A dzień się strasznie dłużył, zrobiłam zakupy, kupiłam nową sukienkę, którą mam właśnie na sobie, poleżałam na plaży, zadzwoniłam do rodziców, że nic mi nie jest i bawię się świetnie, a twoje sprawy? Wszystko załatwione - zapytała, idąc za pracownikiem sali lekko zaintrygowana. Nadal było nieco naburmuszona, ale kiedy zobaczyła miejscówkę, jaką wybrał, cały foch poszedł w zapomnienie, aż zaparło jej dech. Musiał mieć faktycznie niezłe wpływy i ogromne konto bankowe skoro wynajął piętro tylko dla nich i jeszcze ten widok. -O rany, jak tu pięknie - wyrwało się z jej ust, gdy spoglądała na pełen bezkresu ocean.
powitalny kokos
dominique
CEO na zesłaniu — pieniądze robią się same
41 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
CEO holdingu, oficjalny właściciel klub NBA... na zesłaniu za nietrzymanie rączek przy sobie. Poza tym, zdecydowanie nie jest to przykład typowego gościa z Wall Street.
Z jej wypowiedzi wyłowił kilka istotnych informacji. Córka pana hotelarza. Czy to oznaczało, że po wyjściu z pokoju wykona telefon do swojej asystentki lub jakiegoś zaufanego pracownika zlecając mu tym samym zidentyfikowanie dziewczyny, która postanowiła wślizgnąć mu się do łóżka? Skąd. Był na to zbyt próżny i przekonany o własnej wspaniałości, chociaż – zgodnie z tym co powiedział jej na samym początku – lubił wiedzieć i na pewno nie zapomni o tej wzmiance. Gdy nadazy się okazja, zapewne spróbuje pociągnąć temat dalej. Tymczasem…
- Oczywiście, że nie zdradzę, bo sam jeszcze nie wiem co się wydarzy – i nie było w tym żadnej skromności, Sean nie był skromny, jedyne co wiedział, że chce spędzić z nią wieczór, pewnie zjeść kolacje, nieco się zabawić. Co, gdzie, jak… to wszystko wymagało jeszcze ustaleń i doprecyzowania. I uśmiechnął się szeroko. Wyglądało na to, że po porannym zakłopotaniu i zawstydzeniu ślad żaden nie pozostał. Dla niego to świetna wiadomość – Owszem, widziałem co nieco i więcej, ale obudziłaś się przykryta. Poza tym nic na siłę… aczkolwiek jak postanowisz się rozebrać, na pewno nie będę Cię powstrzymywać. Jesteś dorosła – oznajmił jeszcze przed pożegnaniem się, a potem już go nie było. (…) Punktualność nie należała do mocnych stron Taylora. Czasami spóźniał się celowo, owszem, ale tym razem, jak i w większości przypadków, po prostu nie miał dokładnej świadomości co do upływu czasu. Także fakt, że omawiał interesy nie pozwalał mu się zerwać w połowie rozmowy. Co miał powiedzieć? Że czeka na niego niesamowita dziewiętnastolatka, którą poznał nad ranem jak sama wpakowała mu się do łóżka? Cóż, druga strona pewnie zbiłaby z nim piątkę na gratulacje, ale i tak oczekiwałaby powrotu do dyskusji.
- Jestem kiepski w poczucie czasu, mam nadzieje jednak Ci wynagrodzić ten wieczór – odparł od razu, nawet nie tyle co na usprawiedliwienie co w formie przechwałki. I naturalnie obejrzał ją sobie od stóp (ud) do głów (dekoltu) gdy wspomniała o sukience – Świetnie wygląda na opalonym ciele. Jestem fanem. Dekolt się nie zsunie? – nic sobie nie zrobił z lekkiego oburzenia Dominique. Wątpił, aby dziewczyna często musiała na kogoś czekać i pewnie była przyzwyczajona do bycia zawsze na pierwszym miejsce. On też, więc właśnie odbywało się zderzenie dwóch światów. Szczęśliwie, widok zarezerwowanego tarasu podziałał na dziewczęce samopoczucie.
- Cieszę się, że Ci się podoba – cóż, był z siebie zadowolony. Może nie tyle, że trafił w jej gusta, bo widok był dość typowy, ale że cała otoczka: wynajęcie przestrzeni, prywatność w zatłoczonym Malibu… - Zapraszam do stołu, DJ przyjdzie potem – powiedział podchodząc do niej od tyłu, otaczając ramieniem jej talię, a zaproszenie wypowiadając cicho, wprost do jej ucha – A ja załatwiłem wszystko co miałem, chociaż najważniejsza sprawa została na sam koniec. I mam nadzieje, że dzisiaj się nie skończy – zdobył się nawet na szarmancki gest, odsunął przed nią krzesło, gdy usiadła dosunął do stołu. Sam zajął miejsce obok, mając ją po swojej prawej stronie, nie siedział vis a vis. Takie siadanei tylko w interesach – Długo zamierzasz spędzać czas w Kalifornii? Skoro obowiązki Cię nie wzywają to możesz tutaj się bawic ile? Miesiąc? Dwa? – zagadnął ignorując czekającego na zamówienie kelnera. Cała uwaga była skupiona na drobnej blondynce.

Dominique Rochester
przyjazna koala
nick
ODPOWIEDZ