21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   O swojej relacji z Harveyem Duncan nie chciał nawet myśleć, chociaż czasami, będąc w pokoju i czytając jakąś książkę, zastanawiał się, co zrobić. Mężczyzna był przystojny i cholernie inteligentny, więc można było powiedzieć, że był w jego typie. Nie mówiąc już o tym, że zajmował się dokładnie tym, czym chciał zajmować się młodszy Winchester. Chłopak mógłby się więc od niego wiele nauczyć, ale był jego szefem. No i Duncan ciągle uważał, że taka relacja stałaby mu na drodze w nauce. Nie powinien się rozpraszać. Każe jego wyjście było zaplanowane. Przeważnie nie robił niczego spontanicznie i cały ten koncept wydawał mu się wyjątkowo nierealny. Nie chciał wychodzić na hipokrytę, że mówił jedno a robił drugie, ale tak właśnie wychodziło.
    – Tak, oczywiście, tylko najważniejsze, żeby trafić na taką osobę, która miałaby podobne oczekiwania – odpowiedział, zgadzając się z przyjacielem. On sam pewnie z chęcią nawiązałby z kimś bliższą relację, ale ta osoba musiałaby się liczyć z tym, że Duncan nie miałby dla niej zbyt wiele czasu, bo ten musiał poświęcać na naukę i inne swoje obowiązki. Niewiele osób byłoby w stanie na to przystać, bo pewnie czułoby się zaniedbanymi. Może zbyt mocno się nad tym wszystkim zastanawiał i za bardzo skupiał się na tym, co myślą inni ludzie. Możliwe było przecież, że znalazłby taka osobę, której jego styl życia by nie przeszkadzał i której styl życia nie przeszkadzałby Winchesterowi. Harvey byłby niezłym kandydatem, bo pewnie sam miał wiele obowiązków i jakoś by się ze swoim grafikiem dogadali, no ale istniał jeden ważny szczegół – był żonaty. A obok tego nie można było przejść obojętnie.
    – Kłótnie to normalna rzecz w każdej relacji – powiedział. W końcu nie znał ludzi, którzy się nie kłócili, a jeśli ktoś się za takiego podawał, bo Duncan nie był w stanie w to uwierzyć. Ludzie byli konfliktowi i nie było w tym nic złego. Musieli się takie konflikty uczyć rozwiązywać. To podobno wzmacniało każdą relację. Niemniej jednak wiele osób nie umiało się kłócić, a przez to rodziło się więcej problemów niż się takich rozwiązywało. Duncan nie chciał jednak oceniać i wtrącać się w takie sprawy, bo ni znał nigdy sytuacji i sam nie miał zbyt wielkiego doświadczenia, bo jedyną osobą, z którą tak naprawdę się kłócił (tak na poważnie) był jego brat, jednak w tym konkretnym przypadku byli na siebie skazani bez względu na rozmiary konfliktu. – Może się jeszcze wszystko ułoży i się dogadacie – uśmiechnął się słabo. Nie było rzeczy niemożliwych, jeśli w grę wchodziły relacje międzyludzkie. Nie miał pojęcia, co tak dokładnie mogło się stać między Percym a jego chłopakiem, że się rozstali, ale jeśli ta relacja miała być dla obu z nich ważna, to na pewno ulegnie poprawie. No ale jeśli nic się nie poprawi, to znak że tej dwójce nigdy miało się to nie udać.
    – Spoko, spoko, nic się nie dzieje – powiedział. Rozmowy o związkach nie były jego mocną stroną. Uśmiechnął się lekko.
    – O mnie się nie martw, nic głupiego nie zrobią – odpowiedział. Miał nadzieję, że Percy zdawał sobie sprawę z tego, że Duncan był odpowiedzialnym człowiekiem i raczej nie miał żadnych głupot w głowie. Harvey też raczej nie był człowiekiem, przez którego mógłby mieć kłopoty. Mężczyzna nie wydawał mu się być ani narwany, ani też natrętny. Duncanowi wydawało się poza tym, że cała ta sytuacja na łodzi była jedynie wynikiem chwili...
    – Zawsze mam dobre pomysły – powiedział, uśmiechając się łobuzersko. Odsunął się od teleskopu, żeby Percy mógł zerknąć, a sam spojrzał w niebo. Z tego punktu widzenia on sam był w stanie rozpoznać jedynie księżyc.
percy matthews
przyjazna koala
Duncan Winchester
pięściarz/instruktor karate dla dzieci — Dom Kultury
23 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nielegalnie obija mordki różnym ludziom, żeby dostać szybką kasę i zapłacić rachunki, bo emerytura dziadka nie wystarcza. Uczy też dzieciaczki karate. I ma maks przyjazną mordkę, więc zna praktycznie każdego w tej dziurze.
Percy chyba nie mógłby powiedzieć, że to rozumiał. Właściwie zawsze osoby, z którymi był w związku były jego rówieśnikami. To po pierwsze. A po drugie – najzwyczajniej w świecie nigdy nikt nie przeszkadzał mu w jego obowiązkach czy nauce. Choć oczywiście jedyne przed czym chciał chronić najbliższe osoby to świadomość, iż brał udział w nielegalnych walkach – ten jeden aspekt swojego życia trzymał zdecydowanie do momentu, gdy naprawdę komuś nie zaufał. I żaden były partner bądź partnerka w życiu Percy’ego nie miał/a pojęcia o profesji chłopaka. Nikt poza Perrym, który przecież niejednokrotnie koił jego ból zaledwie swoją obecnością. Ta jedna rzecz, jaką były walki czasem powstrzymywały Percy’ego przed zbliżeniem się do kogoś. Ale nic poza tym, bo najwyraźniej chłopak miał zupełne inne podejście.
Skinął głową w potwierdzeniu, bo i Duncan miał przecież rację. A Percy’emu właśnie o to chodziło, że gdzieś na pewno znalazłby się ktoś z takimi samymi oczekiwaniami co on. W końcu chyba o to chodziło w relacjach – by znaleźć tą odpowiednią osobę, która będzie miała podobny punkt widzenia, co my. Kogoś, kto przede wszystkim będzie nas rozumiał. I dlatego Percy rozumiał to spostrzeżenie, którym podzielił się z nim przyjaciel.
Tak, ale czy w momencie, gdy są one pewnego rodzaju rutyną to nie jest coś złego? – zastanowił się na głos, bo choć szczerze miał na ten moment nadzieję, że jeszcze do siebie wrócą, to jednak podświadomość podpowiadała mu, że tym razem będzie inaczej. Perry go nie kochał i wprost powiedział mu, że od życia chce czegoś innego, więc Percy z każdym kolejnym dniem z boleścią podchodził do całej sprawy mniej optymistycznie. – Mam nadzieję, że u ciebie też jakoś się ułoży – odpowiedział w zamian, bo naprawdę miał nadzieję, że nikt Duncana nie zrani. – A w razie czego… jakbyś potrzebował, żeby ktoś za ciebie z kimś „porozmawiał” to wiesz gdzie mnie szukać – oznajmił z rozbawieniem, oczywiście żartem, uderzając pięścią o otwartą dłonią w bardzo wymownym geście. Żartował, ale gdyby przyszło co do czego to pewnie stanąłby w obronie przyjaciela. choć oczywiście wiedział, że ten jest człowiekiem odpowiedzialnym i rozsądnym, i nie podejmie żadnej ryzykownej decyzji. A przynajmniej miał taką nadzieję.
I zakładam, że popatrzyli przez teleskop jeszcze przez jakiś czas, a następnie pogadali o głupotach i coś zjedli. Potem rozeszli się do siebie, bo kończę nam tutaj już, bo po pierwsze zlamiłam mocno z tym odpisem i przetrzymałam strasznie długo, a po drugie Duncan na szaro, więc trochę smutno. Dziękuję za grę!
Duncan Winchester
ODPOWIEDZ