kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#4

Paranoja? Możliwe. A może po prostu instynkt samozachowawczy Cami podpowiadał jej, że jakieś zagrożenie czai się za rogiem. I to nie dzisiaj, nie teraz, a od kilku dni miała wrażenie, jakby ktoś ją chyba obserwował. Nie wiedziała co prawda kto właściwie, ale wydawało jej się że coś jest na rzeczy! I właśnie to zaprowadziło ją przed lustro w łazience, z nożyczkami w ręce. Czuła się jak każda kobieta w filmie, która zmienia fryzurę, żeby się ukrywać. Co prawda nie miała ze sobą wybielacza do włosów, ani nawet farby z nowym kolorem (i już sam fakt, że mówiła wybielacz, a nie rozjaśniacz pokazywał jak dobry był to pomysł, że sama nie zabrała się za farbowanie włosów!), ale i tak mocny vibe! Tyle, że tak naprawdę była jak każda kobieta, której wydaje się, że to czas na grzywkę i że przecież może sobie ją sama ciachnąć przed lustrem. Na szczęście ona akurat na grzywkę się nie skusiła, ale ścięła swoje długie pukle i zrobiła sobie krótki fryz. Który był krzywo, no ale hej, jak się dobrze włosy podczochra, to nie będzie widać! I pójdzie poprawić do salonu, jak znajdzie wolne kilka dolców, żeby za usługę zapłacić. Nie chciała ryzykować, że jak będzie wybiegać z salonu, to ktoś w nią rzuci nożyczkami i ja zabije. Fryzjerzy byli zwinni z nożami i nożykami, nie ma co ryzykować! A ona nie miała prostych włosów, a takie lekko kręcone, więc w lustrze nawet się to jakoś układało. Może i nieco chaotycznie, ale przynajmniej pasowało do Cami! No i jak widać, chaotyczny człowiek musi się pakować w chaotyczne sytuacje i właśnie dlatego Cami zaaferowana sobą, swoją torbą pełną dziwnych rzeczy wpadła z śrubokrętem w ręce na kogoś! Na mężczyznę. Mężczyznę, który zwał się Colton Brooks, którego poznała dopiero po chwili i... któremu kiedyś chciała przysięgać miłość i wierność... i uczciwość małżeńską - o cholera, Cole, coś Ci wyrosło na twarzy! - rzuciła, głupio ale hej, mocno ją zestresował! - Nie zaatakuję cię śrubokrętem, tylko go tak trzymam, bo go znalazłam w torbie. Nie wiem czemu, nie wiem czy to mój, chcesz kupić? - dodała, dalej zasypując go bzdurami, ale to lepsze niż pytanie "ej co tam" przy takiej wspólnej historii! I fakcie, że nigdy go nie przeprosiło za zostawienie przed ołtarzem...
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Nie planował spotkania z Cami. Jakimś dziwnym cudem wciąż na siebie nie trafiali. Pewnie jedno drugiego unikało jak mogło. Nawet kiedy zaczął pracować dla Scarlet, jego szanse na spotkanie swojej niedoszłej żony drastycznie wzrosły. A mimo to był spokój - przynajmniej w tej kwestii. Dzisiaj też tego nie planował. Załatwiał swoje sprawy, a przechodząc obok fryzjera uznał, że Scarlet powinna odświeżyć wizerunek, więc nowa fryzura by się nadała. Jak widać agent ciężkie życie miał. Za to był przekonany, że będzie wolała tą opcję od jego ciągłego ględzenia o nowej książce. Nie widział Cami. A może? Może mu mignęła? Nie rozglądał się, zamyślony przyszłymi planami aż ona sama nie wpadła na niego... ze śrubokrętem w ręce - i już jej pierwszy tekst zadziałał na dodatkową niekorzyść. No, ale co! Żył sobie, przebolał, ale skoro nie rozmawiali od tamtego czasu, a on wtedy serio to przeżył to jasne, że odżyło ze zdwojoną siłą jak tylko ją zobaczył... i usłyszał.
- Tobie też - mruknął mimo, że wąsa nie miała. Wtedy jednak zauważył jej włosy. - Choć widać to i tak lepsze niż to co masz na głowie - on tam chciał kulturalnie porozmawiać, no ale musiał swoje uwagi rzucić. Zwłaszcza, że nie zaczął, więc był super usprawiedliwiony przynajmniej ten jeden raz. - Jeśli ten śrubokręt nie cofa czasu byś mogła przyjść i pogadać z dobrych kilka lat temu to nie. A skoro dalej tu stoisz to czasu nie cofnęłaś - nie jego wina, że im dłużej ktoś zwlekał z załatwieniem przeszłych spraw tym one bardziej narastały, Co prawda pewnie istniały osoby, które łatwo puszczały takie rzeczy w niepamięć, no ale... jak widać nie Colton. Mimo, że w czasach szkolnych taki się właśnie wydawał - podchodzący do wszystkiego z luzem i dystansem. Kto wie, może jakby jednak miał teraz żonę to by inaczej to traktował wszystko? Niestety po tamtym dniu przysiągł sobie, że nigdy się nie ożeni, więc cóż... marne szanse. - Chcesz gadać tutaj czy wolisz, gdzieś usiąść? - coś nie dał opcji wyboru "odłóżmy to" bo jeszcze by znowu kobieta dała nogę i nie rozmawialiby przez kolejnych osiem lat. Nie żeby mu zależało, ale w sumie to chciał posłuchać wyjaśnień z pierwszej ręki by móc wreszcie oficjalnie mieć to za sobą.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
A Cami nie zamierzała planować spotkania z nim. Ani wpadnięcia na niego. Ani właściwie to w ogóle nie planowała uwzględniać faktu, że Colton Brooks wciąż jest tutaj w mieście, że wciąż tutaj mieszka i że mogą na siebie wpaść! I tak, to było głupie, naiwne i…. no i właściwie te rzeczy można pomnożyć razy tysiąc, bo takie to było głupie i naiwne, że brak generalnie skali jak bardzo. Ale taka właśnie była Cami, zajęta tylko swoją głową, a na dodatek w swojej głowie wybierała tylko te tematy, które były dla niej wygodne do przemyślenia i przypominania. I akurat wspominanie pierwszego wielkiego złamanego serca… no wolała je pominąć. A już zwłaszcza teraz, kiedy ukrywała się przed swoim faktycznym mężem i nie miała zielonego pojęcia jak się z tego ambarasu do jasnej ciasnej wykaraskać! Bo raczej nie mogła ukraść jakichś dokumentów, spalić ich i udawać, że ślub nie istnieje. Nie mogła też kliknąć ctrl+z, ani udawać, że to wcale nie była ona, a sobowtór, zmiennokształtna istota… chociaż zamierzała sprawdzić dowody na istnienie takich istot, tak na wszelki wypadek!
No i w sumie to ani Scarlett nic mu o nim nie mówiła, ani nie uprzedzała, że postanowiła z nim pracować, więc była boleśnie nieświadoma obecnej sytuacji. I tego, że jej pierwszy niedoszły mąż zajmuje się teraz fryzurą jej obecnej przyjaciółki… zresztą, prawdę mówiąc to ona chyba nawet nie wiedziała, że on jest agentem, bo nie chciała mu jeszcze bardziej rozpieprzać życia i się grzecznie od wszystkich informacji odcięła. Ale cóż.. nie można uciekać wiecznie!
- Wcale nie - rzuciła oburzona, bo co to za sugestie, przecież ona nie miała wąsa! - Chyba potrzebujesz okularów - dodała, chociaż wcale nie powinna być dla niego wredna, skoro to ona zwiała sprzed ołtarza. Ale bezczelnie ją tutaj obrażał! - Nic dziwnego że sobie to zrobiłeś, skoro ewidentnie Twój gust nie domaga - prychnęła cicho. Zresztą, chciał się hajtać z nią, widać jego gust cierpiał od dawna, heh!
- I mam sobie go wbić w oko z tego powodu? - zapytała, bo nie bardzo wiedziała czego od niej oczekiwał, ale bardzo nie chciała gadać o przeszłości! Już czuła nadchodzący atak paniki z tego wszystkiego! Tak samo jak zresztą tamtego dnia, ale to był jeden z tych detali, o którym Cole nie miał pojęcia.
- Wolę gdzieś umrzeć - rzuciła, łapiąc się za serce i oddychając szybko w panice, bo ją to naprawdę przerastało. Nie potrafiła handlować z przeszłością, ani ze swoimi uczuciami, ani z tym czego od niej Colton chciał!
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Osobiście również nie paliło mu się do tego spotkania i samej rozmowy, ale skoro już na siebie wpadli po tylu latach to należało mieć to za sobą jak należy. Miał nadzieje, że dzięki temu mniej będzie warczeć na znajomych czy rodzinę jeśli czasem im się wspomni o Cami. Jak widać robił to dla innych, a nie dla siebie! Taka dobra dusza z niego bo wcale nie chodziło o jego spokój, o. A tak serio to nie chciało mu się przechodzić na drugą stronę jak jednak będą się przypadkiem widywać... chociaż przez parę lat im się udawało unikanie. Gorzej, że teraz Scarlet jest pośrodku, więc może i dla niej będzie lepiej jak to rozwiążą, kto wie. Naturalnie nie miał zielonego pojęcia co Cami robiła po tej całej ucieczce. Czy miała męża, żonę, czwórkę dzieci i krokodyla w ogródki. Nigdy nie wiadomo - i nie żeby miał teraz zamiar o to pytać.
Kto by pomyślał, że w takiej sytuacji to Brooks będzie mieć więcej informacji... świadomości? On kojarzył Scarlet z wcześniej, a praca wyszła całkiem przypadkiem i tak jak wiedział, że przyjaźniła się z Cami - co notabene było ogromnym veto by nie pracować dla Callaway - tak fartem nie musiał spotykać swojej eks. Do teraz sądził, że serio jak dojdzie do tego spotkania to będzie przez Scarlet. Co prawda i tak zwali na nią winę, ale to potem!
- Potrzebuję wielu rzeczy, ale póki nie widzę cię jako rozlazłej plamy to dam radę ze wzrokiem - ironicznie pewnie to byłoby lepsze dla nich obojga teraz. - Czasem wygląd nie zależy od tego jak się człowiek prezentuje, a od lenistwa - wzruszył ramionami bo czasem się faktycznie golił i potrafił mieć gładką twarz. No, ale jednak częściej zarost u niego widniał bo po prostu mu się nie chciało golić i uznawał, że jest nie tak źle. Dobrze, że brak aprobaty niedoszłej żony nie robił mu różnicy.
- Weź głęboki wdech - westchnął zrezygnowanie, widząc jak kobieta reaguje na to co nastąpi... a nastąpi bo Colton nie przepuści okazji, która się powtórzy za parę lat albo wcale. - Nie sądzisz, że po tylu latach zasługuję na wyjaśnienia z pierwszej ręki? - i tak dobrze, że odczekał z tym chwilę po tych oddechach jakie zaproponował, ale może za szybko. - Możemy się przejść jak to Ci pomoże - siłą jej nie zatrzyma, ale jak ucieknie to tym razem Colton załatwi to przez Scarlet bo skoro już się spotkali to jego wewnętrzny spokój wręcz mu nakazywał odbyć ta rozmowę - co miejsca nie miało dopóki na siebie nie wpadli, więc ups...

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Dupachuj, teraz już nie wiem jak się pisało posty. PRZEPRASZAM ZA TEN WSTĘP, ale aktualnie inaczej się nie da, ok ok. Zwłaszcza pisząc z postaci, która do tego wszystkiego ma ruskiego męża, dobrze że świat realny jest trochę dalej i ugh. No dobra, tak. Post. Colton. Cami. Cami. I krokodyle w ogródku. No to to pewnie miał każdy przynajmniej raz w tygodniu, nawet jak się miało super płot. Zwierzaki w końcu były cwane i zawsze znalazły sposób żeby obejść zasady, Jurassic Park był chyba na to najlepszym dowodem. I dlatego pijackie powroty do domu zawsze były bardzo ryzykowne. Ucieczka sprzed ołtarza w wykonaniu Cami też taka była, bo nigdy nie wiesz, czy nie wpadniesz na krokodyla. Ciekawe, czy Colton Brooks w takim wypadku by uznał, że off, dopadła ją karma, czy raczej by miał złamane serce…
Ale no, jednak udało jej się zwiać całkiem skutecznie, a później nawet jeszcze kilka razy, o czym najwyraźniej Cole nie miał pojecia. Ale może to i lepiej? Bo wtedy założyłby jakiś klub I have Cami o'brallaghan’ i dostałby bana na używanie internetu za mowę nienawiści w nazwie.
- Och pewnie uważasz że to wielka szkoda - rzuciła, dla samej zasady odgryzienia się, bo najwyraźniej teraz mieli po pięć lat. Mimo że pobierali się trochę później. Ale hej, może gdyby tamten ślub był takim dziecięcym pobieraniem się z obrączkami z trawy to ich życie byłoby teraz o wiele łatwiejsze…
- A czemu się tak rozleniwiłeś? - zapytała udając szczere zdziwienie, bo ha, za długo przyjaźniła się z Gin żeby mógł ją tak o zagiąć jednym słowem. Poza tym.. no tu nic nie miało sensu, więc jak już wchodzić na wyżyny absurdu, to te najwyższe, nie? A przynajmniej do czasu, bo Cole sprowadził ją na ziemię planami rozmów, a to wywołało atak paniki.
- Sam.. weź…. oddech - rzuciła, ale starała się naprawdę to zrobić! Tyle że miała mroczki przed oczami i czuła, że zaraz zemdleje z tego wszystkiego.
- A skąd…. ja mam…. wiedzieć? - zapytała spanikowana, pochylając się, opierając ręce o kolana i próbując złapać głębszy wdech, więc nic dziwnego, że odpowiadała mu głupoty! - Nie… pomoże - podsumowała, ostatecznie siadając na ziemi i wsadzając głowę między kolana, robiąc z siebie totalną idiotkę na środku chodnika, ale oh welll….
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Tak prawdę mówiąc to serio uważał, że porzuciła jedynie jego w taki sposób. Widział film "uciekająca panna młoda", ale nie przyczepiłby go do Cami. W zasadzie to na tą chwilę i tak nie bardzo go to interesowało. Może potem zapyta jak u niej - o ile dojdą do takiego momentu bo na tą chwilę jak widać było z tym dosyć ciężko. No, ale starał się zachować zimną krew, tak? I zachować jak dorosły mimo, że wcale mu się to nie uśmiechało. Niestety - czy stety - jakieś odruchy człowieczeństwa w sobie posiadał, więc na nią nie krzyczał, a chciał pójść na kompromisy by oboje mieli to za sobą. Bo skoro już na siebie trafili to należało to załatwić. Kto wie czy druga szansa w ogóle by się trafiła.
- Nah, mniemam, że raczej Ty - wzruszył ramionami, przekonany o tym, że mimo, iż oboje nie pałali chęcią spotkania to raczej Cami wolałaby widzieć rozlazłe plamy i go nie poznać... albo by on widział, ale on wolał widzieć, więc no... tak to wychodzi jak się pisze posty od razu po wstaniu. Tak czy siak wolał widzieć nawet jeśli teraz miał rozdrapywać stare rany! - Bo ktoś parę lat temu zostawił mnie przed ołtarzem i przez dobrych kilka lat nie dostałem żadnego wyjaśnienia - no co! Nie jego wina, że chciała odpowiedź, a tutaj szpila poszła. Szczery był, prawda? On potrafił jak widać i tego samego od niej chciał. Z drugiej strony poszła obawa, że to tylko wzmocni jej panikę, ale raz powiedziane ciężko już cofnąć... bo to nie post, który można edytować, ekhm ekhm.
- To Ci mówię. Należą się wyjaśnienia - taki dobry z niego człowiek, że nawet odpowiedział na jej... dziwne odpowiedzi. Osobiście uważał, że to on tutaj powinien sceny robić, a nie Cami. Miał do tego większe prawo! I nawet nie przejmował się wzrokiem przechodzących osób. Wszak to nie Colton robił tu z siebie jakieś wielkie wydarzenie i niespecjalnie go to obchodziło. Jakby to była Scarlet to zaraz by ją zabrał stąd siłą by ktoś zdjęcia nie zrobił i kariera nie poszła na dno, no ale co robiła Cami to pojęcia nie miał, więc nie jego sprawa. - Serio, nigdy nie zastanawiałaś się jak to będzie kiedy w końcu na mnie trafisz? - bo tak to wyglądało z tą całą paniką. A przecież miała wiele lat by o tym pomyśleć. Zwłaszcza, że wróciła do miasta. - Jak wolisz to możemy rozmawiać przy Scarlet - czy to miało być coś na plus czy jakaś groźba to zależało od punktu siedzenia. Pojęcia nie miał czy to by Cami pomogło czy wręcz przeciwnie, no ale chociaż starał się, prawda? Nie uciekł - mimo, że każdy tutaj tego chciał - i musiał to przeczekać... chyba.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Może gdyby słuchał plotek to by wiedział o innych i założyłby jakiś klub. Ale Cami prawdę mówiąc nie wiedziała nawet, czy ktoś mu coś mówił, bo… no sama niespecjalnie śledziła życie mężczyzny. Tak jakby wtedy jej ucieczka zatrzaskiwała drzwi, za które nigdy więcej nie zerkała, bo… no bała się co by tam mogła zobaczyć. Tak samo, jak bała się własnych myśli, własnych decyzji i własnych… no powodów, przez które uciekała od wszystkiego. Bo Colton Brooks nie był jedyny. Uciekała od każdej odpowiedzialności, od trudnych decyzji, od swojego życia. Regularnie.
- I wszystko na mnie zwalasz? - rzuciła, bo… bo bardzo chciała od siebie odsunąć temat tej rozmowy. Zwłaszcza, że właśnie teraz miał miejsce w pierwszym rzędzie żeby zobaczyć powód, przez który uciekła. Właśnie to, taki sam przejmujący atak paniki, odbierający zdolność myślenia, widzenia i oddychania. I dlatego siedziała sobie na chodniku, żałując że nie ma tu jakiejś studzienki obok, do której mogłaby się przed nim schować. - Co to ma za znaczenie? - jęknęła, chowając głowę między nogi, żeby jakoś się… no sama nie wiedziała co, ale nawet jakby chciała, to nie potrafiłaby mu teraz odpowiedzieć na jego pytanie. Jej mózg i jej ciało tak jakby spadało z wysokości, a ona nie wiedziała jak to przerwać, bo ze swoimi atakami paniki wciąż nie potrafiła sobie radzić. Czekała aż same przechodziły, a teraz póki co rozsadzało jej klatkę piersiową.
- Nie - odpowiedziała sucho, w końcu biorąc głębszy wdech i chociaż odrobinę wracając na ziemię. Zwłaszcza kiedy padło imię Scarlett. Zmrużyła oczy i spojrzała na niego jak na wariata - co ona ma do tego? - zapytała zdziwiona szczerze, bo tak, nie miała pojęcia o ich powiązaniu. - Jesteś z moją przyjaciółką? - i zapytała, zszokowana, bo.. no tego się nie spodziewała! I tak, związek to pierwsze co jej przyszło na myśl.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Nie słuchał plotek. Nie to, że nie chciał czy był taki super. Po prostu jak nie słyszał tam nazwiska rodzinnego to nie zwracał uwagi. A odkąd pracował dla Scarlet to plotki o jej osobie musiał słuchać bo taka rola agenta. Jeśli zaś o Cami chodziło to cóż... to jak z tym spotkaniem - nie chciał tego, ale chciał. Lepiej było to mieć za sobą niż unikać do końca życia.
- No to co zrobiłem źle? - może w końcu przejdą do powodu jej ucieczki, o którym dalej nie wiedział. I nie atakował jej. Pytał serio. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie brał pod uwagę, iż to jego wina. Tyle, że wtedy był akurat o wiele przyjemniejszym facetem niż teraz. W tamtych czasach był radośniejszy i bardziej towarzyski. Ba, nawet energii miał w sobie więcej. Taki "szczeniaczek", którego teściowie by uwielbiali. Teraz to inna para kaloszy, ale mowa o przeszłości była. A kiedy narzeczona uciekła to długo rozmyślał nad powodami i jasna sprawa, że jego wina wśród rozmyślań również się znalazła. Tyle, że i tak chciał prawdę znać - nawet jakby na niego zwaliła wszystko. - Ma ogromne znaczenie. A i Tobie zrobi się lepiej. Oddychaj głęboko - w zasadzie nie wiedział czy dla niej to ma znaczenie, ale dla niego owszem. Chciał wiedzieć wszystko i tak się uparł, że nawet jak Cami by tu zwiała to by ją znalazł tym razem... i tym razem przez Scarlet bo droga najłatwiejsza. W każdym razie westchnął ciężko, oczyma przewrócił i co by tak na kobietą nie górować to usiadł sobie obok na chodniku. Nie super blisko co by miała przestrzeń do oddychania, no ale może jej pomoże jak ogarnie, że nie tylko ona zwraca na siebie uwagę. Jemu to tam niespecjalnie przeszkadzało.
- Jesteście przyjaciółkami to wnoszę, że byłabyś przy niej spokojniejsza - tego też nie wiedział, ale skoro były blisko to sądził, że lepiej by sobie poradziła. - Tak - odpowiedział mega obojętnie, ale po kilku sekundach zorientował się w pewnej sprawie... albo taki z niego złośliwiec, że chciał zobaczyć reakcję Cami na takie kłamstwo. Kto to wie. - Ach, Tobie chodzi w sensie romantycznym? To nie. Po prostu pracujemy razem, więc bywamy razem w jednym pomieszczeniu - wyjaśnił już zgodnie z prawdą. Dalej uważał, że mają ważniejsze rzeczy do omówienie niż taka Scarlet, ale widać ten temat faktycznie nieco uspokoił Cami.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Dla niego tak było lepiej, dla niej… nie. Nie była gotowa. Chciał odpowiedzi, których ona jeszcze nie miała. Nie rozumiała nawet do końca tych pytań, bo jej życie, jej uczucia i jej głowa były pogrążone w absolutnym chaosie. Nie potrafiła tego rozpracować, bo nawet nie próbowała. Bała sie. I nie umiała. Nikt jej nigdy nie nauczył, a cóż… jej własne decyzje tylko pogrążały sprawę.
- Nie wiem, okej? - wyrzuciła z siebie, na wdechu, czując jak te słowa ją dławią. Wszystko ją dławiło, cała sytuacja odbierała jej oddech, a może nawet i trochę zmysły. Nie chciała się mierzyć z przeszłością, nie bez powodu spierdalała przez nią przez pół świata, od Azji po Europę! I nie bez powodu pakowała się tylko wciąż i wciąż w zupełnie nowe tarapaty. Nie było z tego wszystkiego wyjścia, nie dla niej. Bo ona zagłębiała się tylko bardziej, plątała jeszcze mocniej, więc.. no sytuacja była beznadziejna.
- Nie mogę oddychać! - zaprotestowała, bo dla niego było takie to wszystko łatwe i proste. Może dlatego jej nie rozumiał? Może dlatego ich związek nigdy nie powinien się skończyć ołtarzem? A może po prostu Cami nie powinna się z nikim w nic pakować, ale iść na terapię? Ale to było zbyt zdrowe podejście, oczywiście że nie mogło się udać!
- No chyba kurwa kiepskimi - podsumowała, bo tak, wzięła jego odpowiedź za… no za to co myślał. Spojrzała na niego w szoku i kiedy się poprawił pokręciła głową. Zerwała się i spojrzała ze złością w dół, na niego. - Po prostu - podsumowała, pokręciła głową i wiedziała, że to głupie, ale puściła się biegiem przed siebie, żeby uciec. Teraz, jak najszybciej, znaleźć się jak najdalej od miejsca, w którym siedział Colton Brooks . Musiała.. no sama nie wiedziała co, ale hej, ucieczka to było to, co szło jej najlepiej w życiu! I ostatecznie był najlepszym lekarstwem na jej ataki paniki odkąd… miała pierwszy przy ślubie właśnie z tym panem.

/zt x2 </3
ODPOWIEDZ