detektyw w narkotykowym — Lorne Bay Police Station
34 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Detektyw w narkotykowym i członek klubu motocyklowego, który od roku infiltruje pod przykrywką przestępczą działalność gangu. Odpycha od siebie nieświadomą Aeralie, choć nie może przestać jej całować.
Pełen podziwu był także brunet, który od dłuższego czasu nie potrafił zarejestrować kiedy ostatnio tak dobrze się bawił w towarzystwie kobiety. Spędzali miło czas na powietrzu, cieszyli się promieniami słońca i szumem fal. Ostatnie lata poświęcił głównie pracy, więc niewiele czasu mógł poświecić potencjalnej partnerce, jednak było kilka randek, których doliczyłby się na palcach jednej ręki. Bergman jednak nigdy nie dołożył starań by z tych jednorazowych spotkań powstało coś więcej, zasłaniając się swym kłopotliwym zawodem, bo chyba tak było mu wygodniej. Nie wiedział czy potrafił się znów zaangażować w związek w stu procentach, zważywszy na przeszłość, która odbijała się czkawką i przypominała o sobie za każdym razem gdy jego randka pytała o rodzinę. Matka była ćpunka, ojciec alkoholik i hazardzista, a brat.. brat był największym skrzywieniem tej rodziny. Był mordercą, który dla przynależności w gangu potrafiłby dopuścić się wszystkiego - nawet zabójstwa na oczach młodszego brata. Czymże miał się pochwalić? Nie analizował jednak niczego zawczasu, pozwalając na to by ta relacja rozwijała się we własnym tempie. Lubił jej towarzystwo i na ten moment chyba nie chciał z niego rezygnować - nawet jeśli było skazane na porażkę przez wgląd na jego ukrytą tożsamość.
Myślę, że masz nawet nieco ułatwione zadanie, bo z twoich ust wszystko brzmi jak komplement ale nie myśl sobie, że zmięknę od razu. Trochę pociągnę nosem, zrobię krzywą minę i wezmę cie na przeczekanie — odparł z rozbawieniem, przyglądając się jej czekoladowym tęczówką. Dale jak każdy facet lubił słuchać komplementów - zwłaszcza tych, które płynęły prosto z serca takiej kobiety jak ona. Jego ego nie łatwo można było zranić, choć nie uważał się za faceta niewrażliwego. Był człowiekiem, który czuł, przeżywał i często emocjonował się jakimś życiowym wydarzeniem ale był też dość pewny siebie, na co pracował od wielu, wielu lat.
Oczywiście, że tak. Aż tak cię to dziwi? — popatrzył na nią sugestywnie, próbują wyczytać z jej twarzy jakąś reakcję. Nie znali się zbyt dobrze ale mimo to, odnajdywał się w jej obecności i nie chciał by cokolwiek stanęło temu na drodze. Była delikatna, ciepła i cholernie atrakcyjna - jak mógłby pozwolić jej teraz pójść we własną stronę? — Jak już pewnie zauważyłaś, trzymam z ludźmi o dość nieciekawej reputacji, przez co narobiłem sobie w ostatnim czasie kilku wrogów. To nic osobistego ale nie chciałbym by ktoś wziął cie na cel — wyjaśnił, a jego twarz widocznie zmarniała — Nie zamierzam cię straszyć ani w żaden sposób zniechęcać ale to wszystko sprawia, że odczuwam pewnego rodzaju blokadę, wiesz o czym mówię? Boje się, że jeśli pozwolę komuś się zbliżyć to ta osoba ucierpi — spuścił wzrok i westchnął cicho, bawiąc się zmechaconymi nitkami koca.
Możesz obiecać mi, że się tam więcej nie pojawisz? Możemy spotykać się w każdym innym miejscu ale bez obecności klubu — zaproponował w trosce o jej bezpieczeństwo, nie mając pojęcia o tym, że to niweczyło jej plany względem książki i rozeznania w świecie gangu motocyklowego.

Verde Hillbury
happy halloween
rejwen#6729
nicholas, donalda, cedric, milo, sidney, rafe, suzie
opiekun motyli — abs
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Z zawodu opiekunka motyli, z powołania chodząca katastrofa od kilku lat zauroczona najlepszym przyjacielem, który w ogóle jej nie zauważa, ale niewykluczone, że przypadkiem zmajstrował jej dziecko, ups.
Oboje mieli tajemnice, w pewnym sensie może nawet takie, które dyskwalifikowały tę znajomość jeszcze zanim ta dobrze się zaczęła? Bo owszem, Verde nie powinna go zwodzić i wykorzystywać do własnych celów, a Dale, cóż, nie powinien był angażować się w tę znajomość, jeżeli tutaj był kimś, kim nie był w rzeczywistości. Prawda jest jednak taka, że Hillbury zdecydowanie sobie na to zasłużyła. Zagadała do niego, ponieważ chciała zebrać materiał na opowiadanie, a może nawet książkę, którą kiedyś mogłaby wydać. Doszukiwała się w tym innych korzyści niż zwykła znajomość, ale wystarczyło kilka spotkań, aby zaczęła myśleć o nim trochę inaczej. Polubiła go, tak po prostu, co jednak nie znaczy, że jej plan całkowicie spalił na panewce. Nadal myślała o jego wykonaniu, ale schodziło to na dalszy plan, ponieważ skupiała się na przyjemności, którą czerpała w jego towarzystwie. Gdyby wiedziała, że to wszystko nie było prawdą, a on nie przedstawił jej się nawet swoim imieniem, prawdopodobnie pożałowałaby swoich myśli. Bez zawahania skupiłaby się też na tym, po co początkowo się do niego zbliżyła. Już nie żałowałaby tego, że zamierzała go wykorzystać.
- To jakaś twoja sprawdzona taktyka? - zapytała, a jej usta wygięły się w uśmiechu. Podobno każdy miał jakieś zagrywki, które stosował, aby zainteresować sobą drugą osobę, ale jeśli miała być szczera, Verde z własnych nie zdawała sobie sprawy. W gruncie rzeczy dlatego, że za każdym razem, kiedy w jej życiu pojawiał się ktoś interesujący, ona nie umiała skupić na sobie jego uwagi. Raz wydawało jej się, że dopięła swego i zyskała faceta, na którym bardzo jej zależało, ale prędko okazało się, że to nieprawda. Skończyła natomiast z brzuchem, który powoli zaczynał jej rosnąć. Co się zaś tyczy bruneta, kiedy zadał jej tamto pytanie, lekko wzruszyła ramionami. Uśmiechnęła się jednak, nie chcąc sprawiać wrażenie dziewczyny, która wcale w siebie nie wierzyła. Nie byłoby to jednak tak dalekie od prawdy, ponieważ samoocena Verde nie była wcale tak wysoka i to wbrew temu, co próbowała mu pokazać. Szczerze? Jego późniejszego wyznania zupełnie się nie spodziewała, więc kiedy się otworzył, zacisnęła zęby na swojej dolnej wardze. Choć powinno ją to zaniepokoić, tak wcale się nie stało. Sprawiło natomiast, że jej serce zabiło szybciej, ponieważ musiało to oznaczać, że chociaż trochę mu na niej zależało. Przez to poczuła się trochę głupio ze swoimi zamiarami, ale teraz postanowiła o tym nie myśleć. Zamiast tego omiotła spojrzeniem twarz bruneta, a później sięgnęła po jego dłoń. - A nie wystarczy, że obiecam, że będę się tam pojawiać tylko wtedy, kiedy będziesz obok? Przy tobie powinnam być bezpieczna - zasugerowała, a później uśmiechnęła się do niego łagodnie. Czy powinno jej zależeć nad tym, aby się tam pojawiać? Może niekoniecznie? A może właśnie dlatego, że zaczynała go lubić, nie powinna rezygnować z wizyt w miejscu, w którym się poznali? Nie po to, aby wyciągać coś z niego, ale dlatego, że tam mogła znaleźć inne źródło inspiracji. Wówczas nie musiałaby źle czuć się z ich znajomością, ponieważ jego całkowicie odcięłaby od swojej książki. Czy to chociaż trochę ją usprawiedliwiało?

dale bergman
ambitny krab
Magda
ODPOWIEDZ