transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
two;
strangers don't even know that they're keeping me company

Wszystko było dla niego tutaj zupełnie jak nowe, czego się kompletnie nie spodziewał. Nie przeszło mu przez myśl, że powinien wziąć poprawkę na upływający czas, kiedy zakładał, że w Lorne Bay na pewno wszystko pozostało takie samo, jakby zatrzymało się tutaj życie. To przecież nawet nie było możliwe. Odysseus z całą pewnością wielu detali już dobrze nie pamiętał, do czego miał pełne prawo – kiedy jeszcze mieszkał w tych okolicach, rzadko wyściubiał nos poza farmę, z wyjątkiem chodzenia do szkoły oczywiście. W sercu miasteczka nigdy nie spędzał więcej czasu, z wielką przyjemnością uciekając w stronę domu albo w las, gdzie zawsze czuł się dobrze i bezpiecznie.
Zamieszkanie na osiedlu, o którego istnieniu nawet dotąd nie wiedział było w pewnym sensie ekscytujące. Wraz z wyjazdem dowiedział się o sobie rzeczy, których wcześniej nie wiedział, między innymi tego, że mimo wszystko bardzo lubił mieszkać blisko ludzi. Rzeczy takie jak odgłosy z innych mieszkań czy lekki gwar dobiegający z ulicy przez otwarte okna nie przeszkadzały mu, ba, wręcz potrafiły go uspokoić takie szmery. O ile w miasteczku czasem gubił się jeszcze między budynkami, których nie widział od lat, tak na osiedlu szybko poczuł się jak w domu. Wszystko było tutaj takie spokojne i poukładane... no, prawie. Kurier chyba zapragnął wprowadzić do ich życia odrobinkę funku przed paroma tygodniami; Oddy myślał sobie, że być może to był jakiś zagubiony młodziak, który dopiero zaczynał? Początkowo nie miał problemu z tym, że paczki lądowały pod jego drzwiami z karteczką od sąsiadki, ale kiedy wszedł w posiadanie jej własnych przesyłek kilka razy z rzędu, bo rzekomo nie było nikogo na górze (szybko zrozumiał, że dostawcy po prostu nie chciało się dalej wchodzić po schodach), to już zaczęło się robić nieco problematycznie. Nie dlatego, że musiał sam coś zrobić, tylko dlatego, że miewał kiepską pamięć, a był pewien, że sąsiadka także chciała otrzymać swoje przesyłki szybko i sprawnie, zupełnie jak on sam. Tego dnia też miał jej coś do oddania, ale nie spodziewał się, że poszukiwana, znana mu ledwie z krótkich rozmów przez drzwi kobieta dosłownie wpadnie na niego w drodze. Początkowo kompletnie zbiło go to z tropu i musiał wyglądać na przerażonego, ale zaraz na jego twarz wstąpił niepewny uśmiech. – Przepraszam, mam nadzieję, że nic ci nie jest – odparł lekko, trzymając jej dobytek w dłoniach, nawet nie zauważając, że coś zdołało upaść. To była jego czy jej paczka? Sam już nie wiedział, ale na tych przez niego trzymanych na pewno nie widniało O. Lonsdale w miejscu na dane adresata, więc te na pewno musiał jej oddać. – Może ci pomóc? – zaproponował, ostrożnie odstawiając na podłogę to, co dla niej niósł i przechwycił jakieś pudełko, które potoczyło się w bok, z daleka od nich. – Już myślałem, że tylko ja mam problem z zamawianiem zdecydowanie zbyt dużej ilości rzeczy – przyznał żartobliwie, podając jej zgubę. Przychodziło tego dużo, to fakt, ale... z Sydney nie zabrał prawie niczego, więc musiał pomału wyposażyć mieszkanie w najpotrzebniejsze rzeczy.

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
  • 1.
Okres halloweenowy zwiastował naprawdę wiele pracy w cukierni, a także czasu, który nadprogramowo spędzała na ozdabianiu ciasteczek, babeczek, czy pieczeniu sernika dyniowego, który okazał się strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o sprzedaż. Lucine spędzała nad swoimi wypiekami wiele czasu, którego i tak nie miała komu zaoferować, to było jedyne, co mogła robić tak naprawdę i co sprawiało jej przyjemność, jakiej zwykłymi słowami nie dało się opisać. Docierała do punktu spełnienia, którego bardzo potrzebowała na tym etapie swojego życia, kiedy to przekroczyła już próg trzydziestu lat i należało mieć chociaż jedną rzecz zaczepienia, której można było się trzymać. To wszystko sprawiało jednak, że często zapominała o swoich paczkach, które zamawiała nagminnie, przeróżne foremki, rękawy, końcówki do rękawów i każda jedna rzecz, która wpadła jej w oko w dziale cukierniczym dodawana była do koszyka i zamawiana, tym samym sprawiając, że Lucine wpadła w jakiś dziwny tryb zakupoholizmu. I to nieprzemyślanego, patrząc na to, że zazwyczaj nie było jej nawet w domu, kiedy przychodziły przesyłki, za to zawsze okazywało się, że jest na miejscu, kiedy te zaadresowane do jej sąsiada z piętra niżej były dostarczane. Nazbierało jej się ich już kilka przez ostatni tydzień, dlatego nie chcąc przetrzymywać ich w nieskończoność i planując oddać to, co nie należało do niej w końcu zebrała się w sobie po pracy i po chwili odpoczynku złapała za pakunki i ruszyła w dół, aby finalnie zderzyć się ze swoim sąsiadem, czego efektem była lawina kartonów. – Przepraszam, nie zauważyłam cię – sama także była przerażona i to całkowicie poważnie, skoro jedna z przesyłek leżała teraz na podłodze. Oby tylko nie było w niej nic, co mogłoby się stłuc. Nim jednak zdążyła się schylić, sąsiad zrobił to za nią, przez co Lucine posłała mu jeszcze jedno, przepraszające spojrzenie, mając nadzieję, że nie chciał jej zabić za tę kolizję, która właśnie miała miejsce. – Niosłam twoje paczki, w dwa dni przyszły mi trzy i już nie chciałam ich dłużej trzymać – poruszała jeszcze tymi, które miała w dłoniach, a które zdecydowanie były lżejsze niż karton, który wylądował na podłodze. – Wpadłam w zakupoholizm, przyznaje bez bicia – zaśmiała się, nawet nie próbując udawać, że jest inaczej, bo i po co? Skoro mężczyzna i tak odbierał wszystkie jej paczki, to na pewno zdążył przekonać się, że problem, który posiadała był całkiem sporych rozmiarów. – Mam nadzieję, że nic się nie rozwaliło w tej, która upadła – martwiło ją to, a w głowie trwała gonitwa myśli, czy aby na pewno wszystko było w porządku, czy aby na pewno nic nie zostało zniszczone, czy aby na pewno nie miała mieć przez to problemów.

odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
Jego mieszkanie świeciło pustkami odkąd przeprowadził się tutaj z Cairns przed paroma tygodniami. W Sydney zostawił wszystko, a lokum, w którym mieszkał przez kilka miesięcy od ucieczki z Nowej Południowej Walii miało podstawowe wyposażenie, więc żyjąc w mieście nie przejmował się zakupami. Pracował po osiemdziesiąt godzin w tygodniu, a kiedy kończył dyżur, wracał i kładł się prosto do łóżka, naprawdę nie potrzebował wiele... po kilku miesiącach dostał jednak oficjalną reprymendę i musiał skrócić czas, jaki spędzał poza domem, co zbiegło się z przyjazdem do Lorne Bay i właśnie tutaj rozpoczęła się jego przygoda z zakupami w internecie. Mieszkanie w Opal Moonlane, które tu wynajął, było oryginalnie puste, poza oczywistym zagospodarowaniem kuchni i łazienki w podstawowe wyposażenie i sprzęty. Potrzebował zatem wszystkiego i pomijając kwestię mebli, które były głównym elementem wystroju, musiał także zainwestować w całe mnóstwo niezbędnych do życia przedmiotów, a wreszcie dodatków.
W paczkach, które na jakiś czas wpadły w ręce sąsiadki, znajdowało się zapewne wszystko, co tylko mogło przyjść komuś do głowy w temacie przeprowadzki, od podstawowych akcesoriów kuchennych, aż po świeczki zapachowe i dodatkowe komplety pościeli. Oddy przywiązywał ogromną wagę do szczegółów lub, jak ktoś mógłby to określić, całkowitych bzdur, toteż wydał niebotyczne kwoty na to miejsce, usilnie próbując stworzyć sobie w nim przytulny kąt, coś na wzór domu. Chociaż jeśli miał być ze sobą szczery, wątpił czy jeszcze byłby w stanie zapewnić sobie to drugie. – Nic się nie stało – wyrzucił szybko, nawet delikatnie się uśmiechając. Tak, jedna z przesyłek upadła, ale nie słyszał dźwięku tłuczonego szkła ani nic podobnego, a więc nie podejrzewał, że było w niej coś co mogło ulec zniszczeniu. Zresztą, to był upadek z niewielkiej wysokości, a zatem nie martwił się o to przesadnie, skoro takie paczki musiały przeżyć zapewne wiele różnych wstrząsów i rymsnięć, nim trafiały w ich ręce. – Wybacz mi za to, że tyle tego do ciebie przyszło. Próbuję wyposażyć mieszkanie, co niestety robię na raty i... – omiótł spojrzeniem to wszystko, co mieli w rękach i spojrzał na nią przepraszająco. Było tego dużo, a on czuł się trochę zakłopotany tym, że stale był problematyczny i to wobec kogoś, kogo nawet nie znał. – Nie powinno, spokojnie. Wiesz co, może wejdziemy i rozdzielimy je w spokoju? Nie wiem już, co należy do ciebie, a co do mnie – zaproponował, usiłując wyciągnąć z kieszeni klucze do swojego małego apartamentu, którego znajdowali się w tej chwili zdecydowanie najbliżej. Walka z tym na klatce schodowej mogła nie przynieść oczekiwanych rezultatów i narobić tylko bałaganu, a tego przecież na pewno żadne z ich dwójki nie chciało.

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zestresowana całą tą sytuacją miała trudność w zrozumieniu, co się do niej tak naprawdę w tym momencie mówi i dopiero po chwili, po kilku głębszych oddechach, po nabraniu jakiejś pewności, że nic nie zostało zniszczone pokiwała głową. Tak, nie miało sensu stanie tutaj dalej, skoro mieli do przekazania sobie paczki i w zasadzie to każda z nich mogła już należeć do każdej osoby. Zdążyła zapomnieć o tym, że jakkolwiek było uciążliwe dostawanie paczek, które nie należały do niej, za to naprawdę mocno chciała już pójść z sąsiadem do środka, dlatego też nie ociągała się i zaraz za nim wpakowała się do mieszkania. Rozejrzała się po wnętrzu z zaciekawieniem, uśmiechając się delikatnie, a kiedy wskazał Lucine gdzie jest salon, od razu w jego kierunku ruszyła. Na stojącym tam stoliku postawiła paczki, które jeszcze trzymała w dłoniach, po czym wyprostowała się i uśmiechnęła do mężczyzny ciepło. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzają ci moje paczki. Nie wiem o co chodzi kurierowi, czasem jestem w domu, a on i tak zostawia je u ciebie i potem tylko do mnie pisze – irracjonalne, tym bardziej, że płacone im było za wykonaną robotę, a nie za połowiczne odbębnienie tego, co powinni wykonać. Naprawdę ją to denerwowało i gdyby miała w sobie odrobinę więcej odwagi, prawdopodobnie już dawno zwróciłaby na to uwagę, jednak… do odważnych ani trochę nie należała. Wręcz przeciwnie, drżała na samą myśl o tym, że ktoś mógłby podnieść na nią głos, dlatego też sama trwała w niemym godzeniu się na to wszystko, dając kurierowi szansę na wymigiwanie się od swoich obowiązków. – Postaram się już zamawiać mniej, obiecuje – dodała z rozbawieniem, przyglądając się uważnie sąsiadowi. Była nim naprawdę, w pewien sposób, zauroczona. Wydawał się delikatny i trochę obawiający świata, prawie jak ona sama. I z tego wszystkiego na moment zapomniała coś, co jeszcze ze sobą miała. – Ach, bo mam dla ciebie coś jeszcze! – prawie pisnęła, sięgając do przewieszonej specjalnie ze względu na to, co chciała przekazać torby materiałowej. Wyciągnęła z niej powoli kilka pudełek, w których znajdowało się dosyć sporo różnego rodzaju ciasteczek, niektóre zwykłe, cukrowe, inne z piękną lukrową ozdobą, nad którą Lucine spędziła wczorajszy wieczór.

odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
Obserwował uważnie jej minę i wyraźnie dostrzegał to rozkojarzenie, które błąkało się po jej twarzy, ale nie wiedział właściwie skąd się wzięło. Czy powiedział coś nie tak albo czymś zbił ją z tropu, gestem, słowem, propozycją? Zgadywał, że nie dowie się, jeżeli nie zapyta, a pytać nie chciał w istocie, bo to byłoby już szczególnie podejrzane i mogłoby ją wprawić w jakieś zakłopotanie. Uznał zatem, że sensownym będzie puścić w niepamięć tę sytuację, zwłaszcza kiedy Lucine zdecydowała się na jego propozycję przystać. Było to rozwiązanie dosyć logiczne i sądził, że praktyczne także; żadne z nich raczej nie miałoby ochoty fatygować się po raz kolejny piętro wyżej bądź niżej, gdyby się okazało, że zawartość kartonowego pudełka jednak nie spełnia ich oczekiwań, a co więcej – na pewno nie została przez nich zakupiona.
Pchnął drzwi, puszczając ją przodem, ale nie było w tym żadnego niecnego planu, a Odysseus nie zamierzał wykorzystać tego, by zerknąć na jej pupę ani nic podobnego. Z naręczem paczek wszedł do środka i także ruszył prosto do salonu, gdzie wcześniej ją pokierował. W mieszkaniu panował względny porządek, choć łatwo dało się dostrzec ślady codziennego użytkowania. Przypadkowo przerzucony przez oparcie kanapy koc, poduszki w lekkim nieładzie, talerzyk na stoliku i kubek z niedopitą kawą świadczyły o tym, że jeszcze przed paroma (bądź parunastoma) godzinami ktoś jadł tutaj śniadanie. Odstawił swoje pudełka obok jej i najpierw wyniósł naczynia. – Mnie najczęściej nie ma, więc być może kiedy już jestem, kurierowi nie chce wychodzić się wyżej. Albo założył, że już się znamy, skoro nigdy go nie upomniałem – wymieniał, podchodząc do stosiku i pomału zaczął rozkładać pudełka, te należące do siebie kładąc na kanapie, a te do niej – zostawiając na stole. Było tego całkiem sporo, po obydwu stronach. – Nie przejmuj się i zamawiaj ile potrzebujesz. Mnie także jeszcze trochę zejdzie, więc możemy umówić się, w które dni je sobie przynosimy i to wszystko – odparł spokojnie, mając nadzieję, że odrobinę uspokoi jej wyrzuty sumienia. Nie czuł potrzeby bycia przepraszanym tyle razy, zwłaszcza gdy sprawa właściwie działała w dwie strony i ona również mnóstwo jego przesyłek przetrzymywała u siebie do czasu, aż nie przyszło im na siebie wpaść. – Co takiego? – zainteresował się pomiędzy wykładaniem kolejnych pudełek, a kiedy dostrzegł słodkości, uśmiechnął się szeroko. – Dziękuję bardzo. Może w ogóle napijesz się czegoś? Kawy, herbaty... gorącej czekolady? – za oknem robiło się ciemno, więc bez skrępowania wyszedł z tą propozycją. Nie zamierzał udawać, że bardzo lubił to ostatnie, bo i w jakim celu. Sądził, że zamiłowaniu do pitnej czekolady nie było nic zdrożnego, w żadnym wieku, przy jakiejkolwiek płci. Bo kto nie lubi czekolady?

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Lucine chyba z natury miała jakiś wewnętrzy problem, który to sprawiał, że się zawstydzała przypadkowymi sytuacjami, które całkowicie nie powinny jej wstydzić. Nie potrafiła tego w żaden sposób wyjaśnić ani też logicznie rozgryźć, dlatego też po prostu akceptowała siebie taką, jaka była, czasem wyłącznie przechodząc w tryb niechęci do swoich dziwactw, kiedy to w myślach wielokrotnie rozważała wszelkie sytuacje. To dzisiejsze spotkanie również miało jej przechodzić przez myśl nie jeden i nie dwa razy, ale to później, po powrocie do pustego mieszkania, kiedy to zakopie się pod kołdrą i będzie rozważała każdą jedną rzecz, którą powiedziała, zrobiła, czy nawet pomyślała.
Rozejrzała się po wnętrzu i musiała przyznać, że było miłe i przytulne, takie, do którego chciało się wracać, nawet jeżeli nie było jeszcze w pełni umeblowane i dało się dostrzec, że paczki przychodzące do jej mieszkania były tymi, które miały zapełnić cztery ściany sąsiada. – Być może tak właśnie jest. Skoro nikt się nie poskarżył, to znaczy, że nikt nie ma problemu – podsumowała, bo w zasadzie, dlaczego mieliby pomyśleć inaczej? Tak to wszystko się prezentowało bez dwóch zdań i Lucine sama prawdopodobnie wyszłaby w podobnej sytuacji do tego samego wniosku. Bo miał on sens jak na okoliczności, w których się znajdowali. Które sami stworzyli.
Odrobinę niezręcznie stała, kiedy mężczyzna rozdzielał ich paczki, nie wiedząc tak naprawdę, co powinna zrobić poza biednym obserwowaniem wszystkiego, dlatego też z dłońmi założonymi za plecami przyglądała się tylko mężczyźnie z lekkim uśmiechem. – Możesz dać mi znać, kiedy masz wolne i wtedy będę ci je po prostu przynosiła – zaoferowała, nie mając przecież najmniejszego problemu z dostosowaniem się. Wyglądał na kogoś, kto miał znacznie odpowiedzialniejszą pracę od jej własnej, dlatego też nie sądziła, żeby jej własne dostosowanie się miało być jakkolwiek problematyczne. – Nie ma za co i… w zasadzie gorąca czekolada mnie przekonuje – przyznała z lekkim uśmiechem. Nie wiedziała co prawda, czy jej żołądek nie miał mieć Lucine za złe picie tego cudownego specyfiku na noc, ale miała się o tym nie przekonać bez próbowania, a gorąca czekolada w tak miłym towarzystwie była zdecydowanie czymś, na co miała ochotę.

odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
Miał nadzieję, że zaproszenie do środka, gdzie mogli spokojnie podzielić paczki i nie martwić się o uszkodzenie którejkolwiek, nie było dla niej niekomfortowe. Pracując już kilka dobrych lat jako lekarz nauczył się wiele, lecz nie tylko w swojej praktyce, ale przede wszystkim pod kątem funkcjonowania ludzkiego umysłu. Z własnego doświadczenia wiedział jak to jest, kiedy się do czegoś zmuszał, praktycznie mógł przywołać to uczucie z miejsca. Towarzyszyło mu ono niestety bardzo często ostatnimi czasy, ale nie teraz. Swobodny i spokojny zabrał ją do wnętrza swojego na wpół urządzonego mieszkania, nie czując w związku z tym ani cienia czegoś, co by przypominało smutny obowiązek, jak czasem odbierał niektóre zadania dnia codziennego bądź wyjścia z domu. Często w takich sytuacjach rozmyślał, czy to była tylko swoista żałoba po tym, co utracił, czy może mógł już mówić o depresji, z którą powinien wybrać się do specjalisty, jednak nie był nawet na siłach zastanawiać się nad tym dłużej, niż kilka chwil.
Gdyby nie to, że w ogóle nie pasuje do mnie coś podobnego, napisałbym z tym do kogoś. Może zapętlam się sam w jakimś błędnym przekonaniu, ale raczej należę do ludzi, którzy wolą takie rzeczy przecierpieć i przemilczeć – przyznał, uśmiechając się lekko. Do najbardziej walecznych na świecie nie należał, to fakt. Sytuacja musiała eskalować i stać się naprawdę niedogodna, by Odysseus zdecydował się wszcząć protest, w innym razie znosił wszystko w ciszy bądź dzielił się swoim niezadowoleniem z jedną, bliską osobą. Nie znał wprawdzie Lucine, ale skoro byli połączeni przez los w tej nietypowej sytuacji, tym razem to właśnie ona została powiernikiem jego słów. – Niestety, mój czas pracy nawet nie stał koło regularnego i ustabilizowanego, więc obawiam się, że najprościej będzie wymienić się numerami i dawać sobie znać o zagubionych przesyłkach – zaproponował. Zerknął od razu na jej minę, by spróbować odczytać, co ona na to. Czy to było zbyt pochopne? Czuł, że ma poważny problem z odczytywaniem tego, co może, a co powinien sobie odpuścić w jej obecności i było to jednocześnie intrygujące, jak i stresujące. By o tym nie dywagować, podał jej tylko nożyczki, gdyby chciała od razu któreś z pudełek otworzyć, a sam skupił się na przyrządzaniu czekolady. Wrócił do sąsiadki dopiero dzierżąc dwa kubki z parującym napojem, przyozdobionym puchem spienionego mleka i kilkoma słodkimi piankami, które znalazł przez przypadek. – To moje maksimum możliwości w kuchni, także śmiało potraktuj ją jak popisowe danie, jeśli można tak ją określić – poinformował ją z lekkim rozbawieniem, być może nieskromnie, choć przecież jednocześnie zdradzał tym samym, że był iście beznadziejny w gotowanie.

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Preferujesz męczeństwo kurierskie – zażartowała, spoglądając na mężczyznę z trochę większą pewnością siebie, niż miała jeszcze na początku, gdy ich spotkanie miało miejsce na korytarzu, a paczki były poprzewracane. – Mam to samo, jak widać – przecież nie zamierzała pędzić z jakimś donosem na to, że ktoś im je podmieniał, nie była tego typu człowiekiem. Prędzej by przekazała komuś ciastka z pytaniem, czy te załatwić by mogły sytuację i sprawić, że nie będzie już podobnych przygód w przyszłości. Ale, czy patrząc tak właśnie na swojego sąsiada nie dochodziła właśnie do wniosku, że właściwie to nie chciała, żeby cokolwiek się zmieniało. Nie zamierzała tych myśli za bardzo dopuszczać do swojej głowy, przekonana o tym, że zapędza się z nimi w zbyt głębokie rejony, niemniej była przekonana, że gdyby już te paczki nie lądowały u nich na zmianę, to zrobiłoby jej się przykro. Po co szukać pretekstów do spotkań, skoro te same w tym momencie się pojawiały?
Dobrze – pokiwała głową, bo w zasadzie miało to chyba więcej sensu niż jej własny plan. Lucine lekko się zarumieniła, a z drugiej strony, przecież zdzwanianie się nie miało być tak złym pomysłem. Nawet od razu wyciągnęła swój telefon, a że jej pamięć była beznadziejna, to odnalazła swój zapisany numer, po czym zerknęła na Odysseusa. – Mogę podyktować albo zapisać ci go na kartce – może wolał nie mieć go na swoim telefonie? Może preferował powiesić sobie na lodówce i co jakiś czas tylko wklepywać go, aby do niej zadzwonić albo napisać? Wszystko było możliwe, a i Lucine nie chciała wyskakiwać z jakimiś ponadprogramowymi propozycjami, zawsze niesamowicie niepewna siebie i przekonana, że inni mają po prostu lepsze pomysły, niż te, które ona sama mogła zaoferować. Jedyne w czym się zawsze czuła pewnie, to były wypieki, ale tą jedną kwestią swojego życia nie mogła zapełnić wszystkich jego aspektów i przełożyć zachowania stamtąd na swoje codzienne zachowanie.
Powoli otwierała jednak jedną z paczek, kiedy Odysseus zniknął w kuchni, a kiedy wrócił, siedziała z nowym kubkiem w dłoni, którego nawet nie pamiętała, że zamówiła. – Poczułam się trochę jak Gordon Ramsay – zażartowała, zaraz sięgając po drugi kubek, ten z gorącą czekoladą, na którego zawartość podmuchała parokrotnie nim siorbnęła dosyć głośno. – Bardzo pyszne popisowe danie – wydała wyrok starając się brzmieć poważnie, choć oczywiście zaraz uśmiechnęła się do niego nieśmiało, czując dziwną tremę, kiedy przebywała z nim w jednym pomieszczeniu.

odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
Tak, niestety dokładnie tak jest, przejrzałaś mnie – wyznał z uśmiechem, bo nawet nie czuł potrzeby, żeby się wypierać. Faktem było, że mógł już jakiś czas temu zgłosić ten problem gdzieś wyżej, do firmy kurierskiej, tak samo jak to, że zdecydował, by tego zwyczajnie nie robić. Dawał kolejne szanse i kolejne, przekonując się tylko i utwierdzając w tym, że ludzie nie zmieniali się jednak, a ich lokalny dostawca raczej nie planował zainteresować się podniesieniem jakości świadczonych usług. To na całe szczęście była błahostka, a także szczęście w nieszczęściu, wszak trafił na naprawdę miłą i uczynną współtowarzyszkę swojej niedoli. Ktoś inny mógłby te paczki porzucić pod jego drzwiami, narażając go na ich zaginięcie, a ktoś jeszcze inny zwyczajnie je sobie przywłaszczyć. Oddy był jej naprawdę wdzięczny za to, że nie była ani kleptomanką ani osobą z zapędami do niszczenia cudzego szczęścia. To wiele dla niego znaczyło, no, i dla wystroju tego mieszkania, który ucierpiałby na zaginięciu kilku z jego przesyłek.
Sięgnął po telefon i podał jej go po odblokowaniu. – Proszę. Zapisz mi go i puść sobie sygnał czy coś... na wszelki wypadek, bo ja nie mogę zapamiętać swojego numeru – przyznał, upijając łyk swojej słodkiej, czekoladowej mikstury. Po wyjeździe z Sydney zmienił większość danych kontaktowych, zainwestował między innymi w nowy numer telefonu, założył nowego maila (prywatnego, jak i zawodowego), a także zniknął z większości social mediów, nie czując potrzeby, aby z nich korzystać. I oglądać to, co niektóre osoby wrzucały w obieg. Był dorosły i powinien potrafić się pohamować przed sprawdzaniem pewnych rzeczy, ale zwyczajnie nie mógł. Ale nie winił się za to ani nie wyrzucał sobie tego, przecież był tylko człowiekiem, a do tego zakochanym głupkiem, to było zupełnie ludzkie zachowanie i podejście. A przy okazji mocno masochistyczne, dlatego je sobie sprawnie ograniczył. – Tak? I co, zdałem test czy jestem idiot sandwich? – spytał znad swojego napoju, ukrywając trochę za kubkiem uśmiech. Ten jeszcze poszerzył się, kiedy okazało się, że jego starania zostały docenione. – Bardzo ładny jest, ten – wskazał na kubek, który musiała najprawdopodobniej wyjąć z paczki. Minimalistyczny i jasny, prezentował się jak coś, w co Odysseus sam zainwestowałby swoje pieniądze. Bardzo doceniał takie rzeczy i nie ukrywał, że jej nowy zakup naprawdę mu się spodobał, co więcej, nawet sobie postanowił, że wyszuka sklep, którego logo dostrzegał na jej paczuszce i poszuka podobnego, jeśli nawet nie identycznego, by poszerzyć swoją kolekcję. Czy raczej, należałoby powiedzieć: aby zbudować ją od nowa, bo większość jego zbiorów zostało daleko stąd, a Lonsdale do Lorne Bay przywiózł ze sobą tylko jeden kubeczek z logo jednego ze swoich ulubionych seriali.

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Coś było w mężczyźnie, co sprawiało, że czas z nim spędzony powodował uśmiech na ustach Lucine, a ona sama miała rozkładać na czynniki pierwsze chwile, które przyszło jej poświęcić jego osobie. Trudno było odgadnąć, skąd się to brało, ale może miało to związek z tym, jak łatwo prowadziło się z nim rozmowę? Jak gładko przechodzili od tematu do tematu? A może po prostu, miał w sobie jakiś magiczny element, który powodował, że Lucine nie potrafiła przestać się uśmiechać, wymyślać nowych tematów do rozmów, które będą mogli zaraz poruszyć.
Wpisała mu swój numer, zapisała go, a potem wysłała do samej siebie smsa z emoji mającą aureolkę nad głową, po czym odłożyła telefon w jakimś widocznym miejscu, tak, aby Odysseus nie musiał go potem szukać w panice i niewiedzy, gdzie mógł go odłożyć, skoro nigdzie nie może go znaleźć.
Zdecydowanie nie idiot sandwitch, bardzo smaczna jest i zdecydowanie jej potrzebowałam – czasem są takie dni, kiedy człowiek chce po prostu wypić gorącej czekolady i to był ten moment, a Lucine wyjątkowo rozkoszowała się jej smakiem w połączeniu z ciasteczkami, które przyniosła. Zgrywały się idealnie, nie było co do tego żadnych wątpliwości i miała nadzieję, że jemu również miało to tak samo smakować.
Później opowiedziała Odysseusowi jeszcze o tym, gdzie swoje kubki kupiła, a także zostawiła kartkę z kodem rabatowym dołączonym do przesyłki, aby mógł z niego skorzystać i wyposażyć sobie mieszkanie w rzeczy, które mu się tam spodobają. Spędziła u niego naprawdę miłe chwile i choć z ciężkim sercem to przyznawała, to nie mogła siedzieć mu na głowie, jak gdyby nigdy nic, udawać, że czas nie płynie. Płynął i widziała przesuwające się wskazówki na zegarku, dlatego też w pewnym momencie uznała, że to jest ten moment i zebrała się, dziękując za wszystko, od paczek, po czekoladę. Zabrała jednak swoje przedmioty, ale co ważniejsze, do mieszkania zabrała też numer do Oddy’ego, który naprawdę niezdrowo ją ekscytował, a czego nie potrafiła w żaden sposób pohamować.

odysseus lonsdale koniec
ambitny krab
nick
ODPOWIEDZ