lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Trzymała w dłoni niewielkich rozmiarów świstek papieru i wpatrywała się w niego jak zaklęta, w myślach zastanawiając, co robić. Rodzice na święta podarowali jej voucher do luksusowego SPA - kiedy tylko go zobaczyła, ucieszyła się jak szalona. Oczyma wyobraźni widziała, jak razem z Erikiem ubrani w białe, puchate szlafroki odwiedzają kolejne gabinety odnowy biologicznej i poddają się relaksacyjnym masażom oraz egzotycznie brzmiącym, skomplikowanym, kosmetycznym zabiegom. Dziadkowie zgodzili się, że pod ich nieobecność wezmą pod opiekę małego, tak, żeby młodzi rodzice nie musieli się zamartwiać, mogli natomiast w pełni się skupić na cielesnych rozkoszach. Brzmiało wspaniałe i Hale naprawdę nie mogła się już doczekać. Niestety, gdy podzieliła się planem z ukochanym, on nie był już tak entuzjastycznie nastawiony. Ba, w kilku prostych zdaniach szybko ją sprowadził na ziemię, przypominając o tym, że w pracy ma niezły młyn, bo wciąż domykają umowy z zeszłego roku, że na uczelni zbliża się termin zaliczeń i czeka na niego stos książek, że wolny czas zamiast w salonach piękności wolałby spędzać z własnym synem. Całe szczęście, nim Aimes zdążyła sobie Bóg wie co wyobrazić i w myślach zaczsc pytać, czy jest wyrodną matką, skoro chciałaby wybrać się do SPA i odpocząć trochę od Eliotta, ukochany zdążył ją zapewnić, że jest cudowną mamą, świetnie sobie radzi z ich malcem i z całą pewnością zasługuje na chwilę wytchnienia. A na niego nie ma co patrzeć i czym się przejmować, in chętnie posiedzi z pierworodnym, a gdy położy go do łóżeczka siadzie sobie cichutko w kąciku i będzie czytał kodeks karny. Aż ona wróci taka piękna, pachnącą i wymuskana i rzuci książę w bok, wskakując mu na kolana. Na to mogła przystać, prawda? Jeszcze chwilę biła się z myślami, po czym postanowiła, że a co, raz się żyje, skorzysta z prezentu.
Tylko co zrobić z wolnym karnetem? Pierwszą osobą, o której pomyślał był Jerry. Nawet już ruszyła w stronę farmy Lyonsów, kiedy po wejściu na próg domostwa zobaczyła zdyszanego przyjaciela, Lily, która chciała się z nim bawić i mimo protestów, nie miała dość oraz Mari, która najprawdopodobniej zastanawiała się, kiedy w końcu w ich domu zapanuje cisza, a przynajmniej to ciemnowłosa wnioskowała po jej minie.
"Hej, Wam!" przywitała się wesoło, posyłając całej trójce szerokie uśmiechy. "Chcesz się wyrwać z tego szaleństwa? Szukam, kogoś, kto mi potowarzyszy w SPA. Zarezerwowałam już nawet masaż z czekoladą" zwróciła się w stronę kobiety, wręczając jej mały, elegancko zapakowany kartonik. "Pomyśl tylko sobie. My dwie, cisza, spokój. Nastrojowa muzyczka, eteryczne bąbelki. Jak baby Lyons do nas zawita, szybko się nie wyrwiesz. To, co?" zafalowała brwiami, rzucajac jej zawadiacki uśmiech.

Marianne Harding
mistyczny poszukiwacz
Hania
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
To był trudny dzień i gdy tylko wróciła z pracy do domu marzyła o chwili ciszy. Mari nie mogła narzekać, w końcu Jerry wyręczał ją w wielu czynnościach, jednak nie miała serca znowu zrzucać na niego opiekę nad pięciolatką. Łatwiej byłoby zamknąć się na chwilę w sypialni i zdrzemnąć chociaż godzinkę, ale mimo wszystko usiadła na werandzie i obserwowała jak Ci dwoje szaleją po całym podwórku. Dalej niesamowicie stresowała się nadejściem kolejnego dziecka. I mimo, że pierwsze, dość nieprzyjemne objawy ciąży już minęły, to przyszłość wciąż była nie jasna. Ustalali, że pomimo wszystko nigdzie nie wyjadą, ale stres który towarzyszył jej od samego początku wciąż nie chciał odpuścić. Będą musieli przeorganizować pół domu by zorganizować bezpieczne miejsce dla noworodka. Musieli zaopatrzyć się znowu w milion rzeczy potrzebnych zaraz po urodzeniu dziecka a przy tym nie mogli zapomnieć o Lily, która wymagała wiele uwagi. Nie chciała by dziewczynka zmieniła podejście do wizji zostania starszą siostrą i poczuła się odsunięta na bok. W głowie tylko planowała i planowała, że chwilami czuła się tak bardzo zmęczona psychicznie. A była jeszcze zawodowa praca, która do łatwych też nie należała.
Jednak gdy zobaczyła Aimee, wykrzesała z siebie resztki energii i uśmiechnęła się do niej ciepło. Nie spodziewała się takiej niespodzianki i chociaż sprzedałaby duszę za jeden taki dzień w spa, to nie mogła zostawić rodziny.
- Brzmi jak coś nierealnego. Cisza, spokój? Co to jest? – zaśmiała się próbując obrócić wszystko w żart. Ostatnie tygodnie, a nawet miesiące były dla niej totalnym szaleństwem. Jak na kolejce górskiej, gdy adrenalina uderza do głowy i nie można przewidzieć, co wydarzy się za kolejnym wzniesieniem. I już miała odmówić, gdy jakiś mały diabełek usiadł na jej ramieniu i szeptał do ucha. – Niech będzie! – wyrzuciła z siebie zanim w ogóle zdążyła to dobrze przemyśleć. A co! Też się jej należało trochę odpoczynku a Lily dobrze bawiła się z ojcem. Spędzenie kilku godzin więcej razem nie powinno stanowić dla nich problemu i nawet nie zauważą jej nieobecności.
- Tylko powiedz mi co mam ze sobą zabrać! Jedyne spa na jakie mogłam sobie pozwolić do tej pory to kąpiel błotna przy przesadzaniu kwiatów – zaśmiała się, odkładając kubek z lemoniadą na stolik. Jeśli miały jechać to teraz, póki Mari nie straciła tego zapału.

Aimee Hale
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Zaśmiała się na słowa kobiety. Fakt. Na ciszę i spokój w domowych warunkach Mari nie miała co liczyć. Lily była ruchliwą pięciolatką, a Jerry sam czasem zachowywał się jak duże dziecko. Do tego, jeśli dodać czworonożnych pacjentów, którym Harding nieustannie poświęcała swoją uwagę... cóż, wychodził cyrk na kółkach. Ale to nie było nic złego! Ona sama też lubiła, kiedy coś się działo. Kiedy było głośno, gwarnie, kiedy aż czuło się tą energię i radość. Aimee od zawsze marzyła o domu, w którym będzie biegać nie jedna, a co najmniej dwie pary dziecięcych stópek, a brunetce teraz to marzenie miało się spełnić - z czego bardzo się oczywiście cieszyła, ale też nieco zazdrościła. Nie była jednak gotowa na to, żeby porozmawiać z Erikiem o tym, że chciałaby postarać się o kolejną pociechę. Eliott wciąż był mały i przez większość czasu wymagał jej uwagi, oni sami jeszcze nie zdążyli się wygrzebać z pieluch. Rozsądniej było przynajmniej jeszcze trochę się wstrzymać i poczekać, aż chłopiec podrośnie i nie będzie wymagał stałej opieki. Będzie natomiast mógł zostać dumnym, starszym bratem, który będzie bawół się i zajmował młodszym nabytkiem w rodzinie Hale-Milton.
"Aaa, super!" pisnęła radośnie, posyłając dziewczynie szeroki uśmiech. Była zdania, że dobrze jej zrobi i że Mari nie pożałuje. Tam, dokąd się wybierały były naprawdę pięknie. Może nie często, ale od czasu do czasu wybierała się tam z mamą i zawsze wychodziła zadowolona, odprężona i uspokojona. Wystarczył jeden dzień, aby była w stanie w pełni naładować baterie i nabrać sił do dalszej pracy.
"Weź jedynie strój kapielowy. Po masażach wskoczymy do jacuzzi i posiedzimy trochę w bąbelkach. Poza tym, na miejscu mają wszystko. Jednorazowe klapki, szlafroki, ręczniki" zaczęła wymieniać, a z jej twarzy nie schodził szeroki uśmiech. Naprawdę się cieszyła. Była niesamowicie radosna i podekscytowana. No i... po raz pierwszy od dawna czuła, że w jej życiu pojawił się ktoś, kogo mogła nazywać swoją przyjaciółką. Uwielbiała Jerry'ego, to fakt. Nie czuła się w jego towarzystwie skrępowana, nie bała się poruszać pewnych tematów - cieszyła się jednak, że w końcu udało się jej nawiązać nic porozumienia z inną kobietą, w dodatku taka, która zmagała się z podobnymi problemami i naprawdę ją rozumiała.
"Jak nasi panowie się spiszą i nie będą do nas dzwonić po pierwszej godzinie, żebyśmy szybko wracały do domów może wyskoczymy jeszcze coś zjeść, co sądzisz? Jak się w ogóle czujesz, mdłości już ustąpiły?" zapytała, błyskając swoimi śnieżnobiałymi zębami.

Marianne Harding
mistyczny poszukiwacz
Hania
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Podekscytowanie Aimee zaczęło jej się udzielać, więc powoli przestawała mieć wyrzuty sumienia, że zostawia Jerrego samego z małą. Zresztą nie robiła tego pierwszy raz, skąd więc poczucie, że powinna być z nimi? Jeszcze jakiś czas temu spędzała z córką całe dnie. Jej praca, tutaj na farmie, pozwalała na nieustanny kontakt z energiczną blondyneczką a teraz, gdy zajęła się kliniką spędzały znacznie mniej czasu razem. A jak pojawi się na świecie kolejne dziecko znowu będzie trudniej wszystko pogodzić. Patrząc jednak na brunetkę wiedziała, że to jedyny moment by chociaż na chwilę wyrwać się z domu bez konieczności pędzenia w inne miejsca. Chwila spokoju i relaksu. Należało się każdemu, więc energicznie przytaknęła głową, notując w głowie, że powinna się jej niedługo za to odwdzięczyć.
- Zawsze możesz odsyłać Erica to Jerrego. Razem będzie im łatwiej, zresztą Lyons ma doświadczenie z małymi dziećmi. Jeśli mamy tam jechać to wyłączamy telefony przynajmniej na jedną godzinę – uśmiechnęła się do niej, wiedząc, że jej będzie znacznie ciężej wytrzymać z dala od dziecka. Dla Aimee na pewno wszystko wciąż było nowością, ale sama namawiała Mari do zadbania o siebie, więc to samo musiała zrobić sama. – Wciąż nie pijam kawy, zresztą to zdrowsze i dla mnie i dla dziecka. Ale tak, mdłości już prawie minęły – ta ciąża była dla niej o wiele bardziej świadoma niż pierwsza. Wtedy była młodsza i chociaż noszenie w sobie małego dziecka było równie nie planowane, to teraz przynajmniej wiedziała, czego się spodziewać. – Jemi uważa że to będzie chłopak. I nie wiem na ile takie rzeczy się sprawdzają, ale mam zupełnie inne zachcianki niż przy Lils. Nawet ulubione kwaśne żelki nie smakują mi tak jak do tej pory – zaśmiała się i już miała ruszyć na górę w poszukiwaniu stroju kąpielowego (a to nie będzie łatwe zadanie, bo już sama nie wiedziała gdzie mogła go upchnąć), jednak w połowie schodów zatrzymała się i spojrzała z ciekawością na dziewczynę.
- Jesteś pewna, że chcesz jechać tam ze mną? Nawet jeśli nie mogę Ci obiecać, że nie będę marudzić? – wolała się upewnić, że po godzinie Aimee nie będzie żałować, że zdecydowała się zabrać tam ze sobą Mari. Ale coś czuła, że akurat ona nie będzie narzekać na ciągłe rozmowy o dzieciach.

Aimee Hale
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Mało brakowało, a parsknęłaby śmiechem na propozycję Mari. Kobieta bez wątpienia chciała dobrze - zabrać nieco odpowiedzialności z ich barków i przerzucić ją na ich mężczyzn. W dodatku pomyślała o tym, żeby Eryczka, którego staż ojcowski był znacznie krótszy niż Jerry'ego, nie zostawiać samemu sobie. Zapewnić mu niezbędne wsparcie i pomoc w nagłych przypadkach. Tyle że... Harding znała Miltona głównie z opowieści i nie wiedziała, że niesamowicie dumny i uparty z niego człowiek. Taki, który nie lubi się prosić, czegokolwiek komukolwiek zawdzięczać. Woli zacisnąć zęby i w samodzielnie dojść do rozwiązania problemu. Zwłaszcza, jeśli złotych rad miałby udzielać mu przyjaciel Aimes. Oczywiście, nie żeby był uprzedzony, jakoś wybitnie nie znosił Lyonsa. On po prostu nie przepadał za żadnym "znajomym" swojej ukochanej. A już na pewno, kiedy ten znajomy był płci brzydkiej. Zgodnie z powiedzeniem - to nie tak, że nie ufam Tobie, ja nie ufam im. I chociaż niekiedy Hale to śmieszyło, doskonale to rozumiała. Zwłaszcza, że sama również była zazdrośnicą i nie lubiła, kiedy przy jej wybranku kręciły się jakieś inne kobiety.
"Dzięki, ale to się nie uda. Powiem mu, żeby dzwonił do moich rodziców. Patricia wprost za nim przepada, a Eliott to jej oczko w głowie. Na pewno mi pomoże, a jeśli będzie trzeba, przyjedzie i z drugiego końca miasta" zadowolona pokiwała głową.
""I zgoda, godzina bez telefonów" uśmiechnęła się do niej szeroko. Sama również była tego zdania, że jeśli mają odpocząć w ciszy, koniecznie muszą pozbyć się wszystkich rozpraszaczy.
"To cudownie!" autentycznie się ucieszyła, kiedy brunetka oznajmiła, że wszystko jest w porządku, a ona sama czuje się świetnie. Braku kawy co prawda Aimee jej nieco współczuła, tym bardziej, że od kilku miesięcy (a dokładnie od momentu, w którym na świecie pojawiło się Baby Milton) w jej żyłach płynęła głównie kofeina. Skoro jednak kobieta tak dobrze sobie radziła, nie było co jej żałować, trzeba było się skupić na pozytywach! "Jak żelki przestały Ci smakować możesz mi je oddać. Nie obrażę się" posyłając jej zawadiackie spojrzenie, zabawnie zafalowała brwiami. Chociaż starała się odżywiać zdrowo, słodko-kwaśne przekąski były jej małą słabością.
Kiedy Harding specjalnie zawróciła na schodach na półpiętro, żeby jeszcze coś dodać, Aimee wystawiła głowę z kuchni zaintrygowana. Naprawdę Mari obawiała się tego, że dziewczyna nie zniesie jej narzekania? Kiedy Hale się cieszyła, że w końcu będzie mogła sobie pomarudzić i zrozumie jej troski!
"Jak dla mnie nawet możemy urządzić konkurs na większego narzekacza" zaśmiała się, z rozbawieniem kręcąc głową. "Mały porządnie daje mi w kość. Myślę, że zaczynają wychodzić mu ząbki. Wierz mi, zrozumiem wszystko" zapewniła ją. "A teraz leć już po ten strój, bo się spóźnimy!" pogroziła jej palcem.
Kwadrans później obie siedziały już w samochodzie i mknęły zatłoczonymi ulicami miasta. Aut jak zwykle było duży, ruch odbywał się jednak dosyć płynnie. Do czasu aż wjeżdżając prosto do centrum utknęły w gigantycznym korku.
"Czy zasada zero telefonów dotyczy też korzystania z Map Google? Może udałoby mi się znaleźć jakiś objazd? Jak nie dojedziemy tam na czas, przepadnie jak rezerwacja" jęknęła, nerwowo przygryzając dolną wargę. Zaczęły tak dobrze, ekspresowo się zebrały i ruszyły w drogę, plany pokrzyżował im jednak niespodziewany wypadek samochodu dostawczego z osobówką.

Marianne Harding
mistyczny poszukiwacz
Hania
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Uśmiechnęła się tylko, bo jeśli nie chciał prosić o pomoc przyjaciela swojej kobiety to nie musiał tego robić. Doceniała samodzielność, zwłaszcza że Jerry był podobny, gdy podczas pierwszego roku zajmował się Lily by Mari mogła spokojnie skończyć studia. Zawsze mogła na niego liczyć, nawet gdy się rozstali byli ze sobą tak blisko.
- Moje żelki są teraz Twoimi. Chyba że młoda się już do nich dobrała – zaśmiała się zanim zniknęła na górze. Cieszyła się, że Aimee nie jest przerażona możliwością długiego narzekania na brak czasu, na energiczną pięciolatkę, na ciążę i Jerrego. Pewnie sama miała podobnie, więc uśmiechnęła się do niej ciepło. Miło było mieć z kim porozmawiać o problemach rodzicielstwa. Większość osób w jej pracy była młoda, dopiero przymierzała się do zakładania rodzin i nie zawsze ciekawiły ich negatywne strony macierzyństwa.
- Och ząbkowanie… U nas przy każdym zębie to były nieprzespane noce. Calutkie noce bujania na rękach. Koszmar – wywróciła oczami i dopiero po chwili doszło do niej, że czeka ją powtórka z rozrywki. Kolki, ząbkowanie, zabezpieczanie całego domu, nieprzespane noce. Ledwo wróciła do życia a teraz znowu będzie musiała z niego zrezygnować. Pewnie gdyby nie wizja czkającego je masażu usiadłaby na kanapie i sobie trochę popłakała. Buzujące w niej ciążowe hormony chyba dawały coraz częściej o sobie znać.
Siedząc w samochodzie stukała coś w telefonie, gdy usłyszała głos brunetki. – Oczywiście! Naszą godzinę bez telefonu zaczniemy zaraz po tym jak przebierzemy się w stroje. Obiecałam Jerremu napisać jak dojedziemy na miejsce – uśmiechnęła się niewinnie i odpaliła pospiesznie nawigację, wpisując w nią podany przez Hale adres. Na szczęście udało im się uniknąć większych korków i prawie punktualnie pojawiły się w recepcji. Odebrały swoje rzeczy, na chwilę zniknęły w szatni i tak jak się umówiły; wyłączyły telefon. – Czujesz się czasami staro? I nie chodzi mi o jakieś fizyczne zmiany, ale chwilami łapię się na tym, że po prostu mam wrażenie że mam nie dwadzieścia osiem lat a trzydzieści osiem.

Aimee Hale
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Wypad do SPA był miłym sposobem na oderwanie się od rzeczywistości. Uspokojenie rozbieganych myśli, zadbanie o zmęczone ciało, naładowanie baterii. Aimee postanowiła więc, że nie będzie mieć żadnych wyrzutów sumienia, że tych kilkudziesięciu minut nie spędza z synem i nie-mężem, a wręcz przeciwnie, że każdą upływającą sekundą będzie się rozkoszować do granic możliwości. Zwłaszcza, że takie babskie wycieczki nieczęsto się zdarzały, a wypoczęta mama to szczęśliwa i pełna energii kobieta, która góry mogłaby przenosić. Eliott i Eric zasługiwali na to, żeby Aimes będąc z nimi poświęcała im sto procent uwagi, a nie błądziła myślami i zastanawiała się, kiedy w końcu będzie mogła sobie uciąć drzemkę, bo jest taka zmęczona.
Całe szczęście, jej panowie byli bardzo wyrozumiali. Nawet, jeśli tylko jeden z nich był w stanie mówić, a drugi jedynie coś radośnie gaworzył. Skoro więc ona nie obawiała się zostawić ich samych, wiedziała, że Mari tym bardziej nie ma się czym przejmować. Jerry był bardziej doświadczony w roli taty, miał dłuższy staż, no i Lils go uwielbiała. Hale była pewna, że zajęci dobrą zabawą nawet nie zauważą obecności Marianne. Uśmiechnęła się więc szeroko do dzirwczyny i poprosiła, że gdy dojadą na miejsce i brunetka będzie sje meldować, niech też od niej pozdrowi przyjaciela. Ostatnio widywali się głównie przelotnie i na dobrą sprawę nawet nie mieli, kiedy ze sobą dłużej porozmawiać.
"Trzydzieści osiem? To niezły wynik" zaśmiała się, z rozbawieniem kręcąc głową. "Czasem czuję się, jakbym miała pięćdziesiąt" przyznała, z nieskrywanym zażenowaniem. "Ostatnio rodzice postanowili zrobić nam niespodziankę i zabrali małego na weekend do siebie. Powiedzieli, żebyśmy się za ten czas wyszaleli, więc wyciągnęłam Erica do klubu. Wypiłam połowę mniej niż za zwyczaj, a na drugi dzień miałam takiego kaca, że nie miałam siły wyjść z łóżka" wydęła dolną wargę. "Eliott dopiero raczkuje, jeszcze nie chodzi, a ja niekiedy łapię się na tym, że myślę sobie "jak on zasuwa, no nie mogę nadążyć. No i ostatnio znalazłam pierwszy siwy włos" parsknęła krótko, poprawiając się w lusterku. "Całe szczęście, w sypialni z Miltonem zawsze czuję się jak nastolatka. I tego mam zamiar się trzymać" podsumowała z błyskiem w oku, podążając za dziewczyną do recepcji. Gdy obydwie znalazły się przy chłodnej, kamiennej ladzie Hale przedstawiła się nazwiskiem, a przemiła recepcjonistka zaprowadziła je do strefy wellness, gdzie wręczyła im czyste ręczniki i szlafroki i poprosiła, aby przebrały się w jednorazową, papierową bieliznę.
"A jak tam u Was? Jak układa się między Tobą a Jerrym? No i co z tematem przeprowadzki? Zostajecie w Lorne?" gdy ostatnio rozmawiały wiele tematów pozostawało otwartych. Teraz w końcu miały czas, żeby je podomykać.

Marianne Harding
mistyczny poszukiwacz
Hania
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Roześmiała się, bo podana przez Mari liczba była przybliżona. Czasami czuła się bardzo staro, czasami jakby wciąż nie wyszła z liceum. A wszystko było sprawką jej ukochanego, który nie dawał jej szans na nudę. Razem z pięcioletnią córką powodowali, że obojgu miała ochotę dawać szlaban. W duchu ponownie roześmiała się na te myśli, bo przez ostatni rok, gdy żyli osobno strasznie jej tego brakowało. Z tego powodu postanowiła na głos nie narzekać na te jego wariactwa.
- Poczekaj aż zacznie chodzić. Ciekawość świata rośnie wtedy w zastraszającym tempie i zanim się obejrzysz będziesz ściągać wszystko z najniższych półek, szafek i stolików – nie chciała jej straszyć, w końcu taka była kolej rzeczy. Pamiętała jak przy Lily cieszyła się z każdego etapu w jej rozwoju. Siadanie, raczkowanie, chodzenie. I za każdym razem powtarzała sobie, że gorzej już być nie będzie i w końcu sobie odpocznie. Nic bardziej mylnego. A im dziewczynka rosła, tym więcej trzeba było ją mieć na oku. – Dam Ci tylko jedną radę, którą możemy wykorzystać nawet do ich pełnoletniości – zbliżyła się do niej konspiracyjnie, próbując zachować, chociaż odrobinę powagi. – Jak w pokoju robi się za cicho to zły znak – na jej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech, bo dobrze znała to z własnego doświadczenia.
Roześmiała się po komentarzu na temat łóżkowych atrakcji, jakie oferuje jej Eric. Sama nigdy nie mogła narzekać a ciąża dodatkowo wprawiała jej hormony w totalne szaleństwo. Bała się jednak, że przy dwójce dzieci, klinice, warsztacie Jerrego nie będą mieli dla siebie tyle czasu co wcześniej.
- Zostajemy, chociaż wciąż mam pewne wątpliwości czy jest to dobra decyzja – wiele czynników się na nią złożyło. Najważniejszym była nieplanowana ciąża. Drugim brak zdecydowania ze strony Jerrego. – Mam nadzieję, że za kilka lat Jemi nie będzie obwiniał mnie o to, że nie skończył studiów gdy miał ku temu okazję. Ja nie chciałam wyjeżdżać, on nie chciał jechać bez nas, więc utknęliśmy w martwym punkcie. Ale wierzę, że znajdzie w sobie inną pasję – uśmiechnęła się delikatnie, bo to miał być miły dzień a rozmowa o niespełnionych marzeniach partnera raczej nie napawało jej optymizmem. – Poza tym układa nam się świetnie. Chyba jak nigdy. Ale oboje jesteśmy trochę ostrożni, po tylu wzlotach i upadkach to raczej normalne.

Aimee Hale
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Z jednej strony przerażało ją to, jak ten czas szybko leci, a z drugiej nie mogła się doczekać aż mały podrośnie na tyle, że będą mogli go z Erikiem zbierać na biwaki, grać z nim w piłkę w ogrodzie czy uczyć majsterkowania. Ba, Hale na samą myśl o tym, ze kiedyś luby wraz z synem będą wspólnie budować domek na drzewie, z radości przebierała nogami. Było tyle rzeczy, które chciała chłopcowi pokazać, tyle rzeczy, których chciała go nauczyć... Mari za pewne to wszystko bardzo dobrze rozumiała. W końcu wychowała już radosną kilkulatkę, a teraz rodzina Lyonsów miała powiększyć się o kolejne dziecię. Kto wie, może już wkrótce ich szkraby będą się razem bawić? Czym w końcu była różnica jednego roku.
"Wiem, że jeszcze mamy czas, ale już teraz zakładamy ochraniacze na rogi i blokady do kontaktów. Raz, że lubię być przygotowana, a dwa, mam wrażenie, że tylko mrugnę powiekami, a młody już będzie sam biegał" zaśmiała się. "Co do rady, wezmę ją sobie do serca. Jak byłam mała i siedziałam cicho to zazwyczaj coś broiłam. Ale jak byłam starsza i siedziałam cicho to zazwyczaj całowałam się z chłopakami albo wpuszczałam balkonem mojego sekretnego chłopaka. Rodzice cały czas musieli się mieć na baczności" zażartowała, szeroko się uśmiechając.
"Hej, Mari. Nie zadręczaj się tym. To, że nie wszystko zawsze idzie zgodnie z planem... Czasem tak właśnie jest. Może tak właśnie miało być? Nic nie dzieje się bez powodu" entuzjastycznie pokiwała głową. Jerry był dorosły, podejmował własne decyzje. Nawet, jeśli jego ostateczny wybór podyktowany był dobrem ukochanej kobiety, ich rodziny... nie powinna była sobie tego wrzucać. Studia nie zając. Lyons zawsze będzie mógł do nich wrócić, gdy najmłodsza latorośl trochę podrośnie, a oni nazbierają wkład na czesne.
"To cudownie. Cieszę się i trzymam kciuki" odparła wesoło, owijając się ciasno miękkim, białym ręcznikiem i kładąc na łóżko od masażu. "Co powiesz na jakąś wspólną kolację? Nie dzisiaj, ale sama nie wiem, w przyszłym tygodniu? Eric skończy wtedy wszystkie egzaminy i w końcu będzie mógł trochę odsapnąć. Moglibyśmy wyjść na miasto, do tej nowej, włoskiej restauracji. Słyszałam, że robią obłędny makaron" na wzmiankę o jedzeniu oczy się jej aż zaświeciły. "Moi rodzice mogą zająć się dzieciakami. Uwielbiają Eliotta, a Lily też na pewno szybko podbije ich serca. Co Ty na to?" zapytała, zerkając na nią kątem oka. Zawsze była piękna, ale w ciąży wyglądała naprawdę wspaniale.

Marianne Harding
mistyczny poszukiwacz
Hania
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
- Z drugiej strony będziesz jeszcze tęsknić za tymi spokojnymi chwilami, gdy potrafi usiedzieć na pupie dłużej niż pięć minut - roześmiała się, bo dobrze pamiętała jak modliła się by mieć chwilę dla siebie by chociaż wypić ciepłą kawę. Nie każde dziecko było takie samo, różniły się energią i pomysłami, ale nawet przy najgrzeczniejszym dziecku trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Dlatego rozumiała Aimee. Chciała zapewnić swojemu synkowi wszystko co najlepsze. Już teraz myślała o przyszłości i u tym jak zapewnić mu większe bezpieczeństwo. - Aims, mówiłam ci już ostatnio że nawet jakbyś obłożyła dom materacami to i tak znajdzie sposób by nabić sobie guza - spojrzała na nią pokrzepiająco, bo nie znaczyło to, że jest nieodpowiedzialna. To są dzieci. Nogi im się plączą, chcą wszędzie wejść, ale z drugiej strony szybko zapominały i biegły dalej. Hale musi jednak przekonać się o tym na własnej skórze by nie płakać z dzieckiem przy każdym upadku i zadrapaniu.
- Tylko nie mów nic o chłopakach przy Jerrym, niech się nacieszy póki jego dziewczynka jest jeszcze mała. On nawet sobie nie wyobraża co go czeka - wzruszyła ramionami z rozbawionym wyrazem twarzy. Lily już teraz była małym diabełkiem. Blondyneczka o niebieskich oczach, do tego sprytna i zaradna. Kłopoty to już były jej drugie imię.
Uśmiechem podziękowała jej za wsparcie. Miała rację, może tak właśnie miało być? Tylko dlaczego Mari wciąż czuła do siebie żal? Na szczęście szybko zmieniły temat i brunetka mogła odrzucić te dręczące ją myśli.
- To świetny pomysł, w sumie odkąd do siebie wróciliśmy nie mieliśmy wiele okazji by gdzieś wyskoczyć - od razu poczuła ekscytację. Nie dość że spędzą trochę czasu wśród dorosłych to jeszcze wyjdą na miasto. Kusząca opcja. - Ale Lily będzie wolała pewnie iść do dziadków. Ma jakąś dziwne i niezrozumiałe dla mnie tajemnice z dziadkiem. Nie wnikam, wolę nie wiedzieć - znowu zaśmiała się, bo im mniej wiedziała tym mniej się martwiła. - A Ty i Eric? Jak się odnajdujecie w tym wszystkim?

Aimee Hale
towarzyska meduza
kwiatek
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Zaśmiała się głośno na myśl o Jerrym, ojcu rozbrykanej nastolatki, który stara się jak tylko może i że wszystkich sił próbuje uchronić Lily przed tymi paskudnymi chłopakami, którzy tylko czekają, żeby dobrać się jej do majtek (albo przynajmniej włożyć jej rękę pod bluzkę - jeśli brak im doświadczenia w obcowaniu z kobietami). Znała przyjaciela dość dobrze, żeby wiedzieć, że będzie chciał uchronić ją przed całym złem tego świata, przed każdym złamanym sercem i rozczarowaniem. Zgadzała się więc kompletnie z Mari, nie było sensu go teraz uświadamiać. Niech Lyons ma jeszcze kilka lat spokoju, a absztyfikantami martwi się dopiero wtedy, kiedy rzeczywiście ma ku temu powody!
"Kto wie, może Lils nie da swojemu staruszkowi powodów do strachu" zażartowała. "Ja osobiście obiecuje nie opowiadać jej o swoich przygodach dopóki nie skończy trzynastu lat" puściła Mari oczko. Tak naprawdę uświadamianie pryzbieranej chrześnicy nie było jej zadaniem. Tylko się wygłupiała! Nigdy nie weszłaby im w paradę i nie pouczała ich dziecka w kwestiach tak ważnych, jak zdrowie i związki.
"Świetnie!" przyklasnęła w dłonie, gdy Harding przystała na jej propozycję wspólnego wyjścia. Z Erikiem nie często chodzili na podwójne randki, właściwie nie często gdziekolwiek chodzili. Tym bardziej się cieszyła, że będą mogli spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. "Ach, szkoda! Już myślałam, że zgarniemy Waszą mała i razem z Eliottem wyślemy ją do moich rodziców. Świata poza młodym nie widzą. Ostatnio kupili mu basen z kulkami" kąciki ust znowu drgnęły jej w uśmiechu.
Na pytanie brunetki przechyliła głowę w bok, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć. Działo się naprawdę dużo, a jednocześnie ciężko było jej wskazać jakąś konkretną rzecz wartą uwagi.
"Mieliśmy trochę przebojów. Na początku było nam ciężko, ale teraz czuję, że w końcu jest tak, jak być powinno. Eric jest tak bardzo zapatrzony w małego, a mały nie odstępuje go na krok" przyznała wesoło. "Po tych pierwszych miesiącach, kiedy wszystko wciąż było takie nowe, a my dopiero uczyliśmy się, jak zajmować się dzieckiem... Myślę, że idzie nam całkiem nieźle. Nie jest to co prawda rodzicielstwo jak z Instagrama, ale jesteśmy szczęśliwi i to jest najważniejsze" skwitowała. "Myślimy o tym, żeby odłożyć trochę pieniędzy i zabrać młodego na Bali, dokładnie tam, gdzie spędziliśmy wakacje zanim się urodził" rozmarzyła się na samą myśl.

Marianne Harding
mistyczny poszukiwacz
Hania
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Roześmiała się na jej słowa, wiedząc że Aimee sobie po prostu żartuje. Jedno było jednak pewne; Lily na pewno napsuje im jeszcze krwi, osiwieją gdy zacznie dorastać a przecież dojdzie jeszcze jedno dziecko. Różnica między nimi nie będzie aż taka duża, pięciolatka już była gotowa na zostanie starszą siostrą i nawet obiecała przygotować część starych zabawek, którymi przestała się już bawić. To było słodkie, ale i również przerażające. Mari martwiła się, że z dwójką dzieci już w ogóle nie będzie miała dla siebie czasu. A tym razem nie chciała rezygnować z pracy.
- Nie miałabym serca podrzucać Twoim rodzicom małej – już nie chodziło, że dziewczynka mogłaby się czuć z początku nie swojo u obcych osób a o to ile zamieszania wokół siebie wprowadzała. Dziadkowie mieli pewnie kilka sposób na nią i sama Marianne była spokojniejsza. – Poczekaj tylko aż Eliott zacznie biegać. Przyjedziesz z nim na naszą farmę a wieczorem nie będzie miał sił na rozrabianie. Zamiast basenu z kulkami będzie błoto i ziemia – kolejny raz uśmiechnęła się w stronę brunetki, bo to była ogromna zaleta mieszkania na obrzeżach. Mieli dookoła domu piękne łąki i pastwiska. Tego właśnie nie potrafiła zostawić, gdy pojawiła się możliwość przeprowadzenia do miasta.
Spoglądając na Aimee słuchała jej opowieści o życiu i relacji z partnerem. Rozumiała ją bardzo dobrze, sama przed laty była przerażona wizją macierzyństwa i nawet kilka miesięcy ciąży nie pomogło jej się przygotować na wszystkie problemy. Nawet teranie czuła się odpowiednią osobą, do udzielania rad.
- Rodzicielstwo z Instagrama? A takie w ogóle istnieje? - tym razem się roześmiała, bo te wszystkie zdjęcia celebrytek w Internecie były tylko jedną setną prawdy o tym jak wyglądało życie młodych matek. Uśmiechały się do zdjęć, pozowały w czystych mieszkaniach z idealnie ubranymi dziećmi. Większej ściemy Mari nie słyszała. – Naprawdę powinnaś przestać obserwować te konta. Dawno przestałam się przejmować, że przez cały dzień chodzę w poplamionej bluzce, bo nie mam czasu się przebrać. Nie pamiętam kiedy chociaż pięć minut dom był posprzątany, albo kiedy Lily zasnęła bez prób udawania że wcale nie jest zmęczona. A drugie dziecko… Powariowałam – pokręciła głową, bo to było nieco przerażające. – I Bali musi być naprawdę piękne – dodała z uśmiechem, chociaż ona sama, poza kilkoma wyjazdami do dziadków w Turcji, nie była poza Australią.

Aimee Hale
towarzyska meduza
kwiatek
ODPOWIEDZ