WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
[11]

Ostatnim razem się nie udało. Jedda wciąż nie była pewna czy poprzednim razem wzrok nie spłatał jej figli. Wtedy, gdy dość nieostrożnie i zupełnie nierozważnie postanowiła znaleźć się w tym samym miejscu, przed tym samym domu, w którym znajdowała się teraz przestępując z nogi na nogę na trawniku. Musiała przyznać, że jej próba włamania się bezpośrednio do pokoju, który według jej obliczeń i wiedzy, zajmowała niegdyś Tilly, zakończyła się klęską, a ponadto nie była być może najbardziej błyskotliwym pomysłem, na jaki mogła wpaść. Właściwie szczęście w nieszczęściu, iż poprzednim razem wydawało jej się, że widziała tego mężczyznę, który zaczepił ją jakieś czas temu po pracy, ostrzegając ją, by odpuściła sobie sprawę poszukiwań zarówno Johanna jak i Tilly. Szczęście – bo przynajmniej poszła po rozum i odzyskując resztki rozsądku, oddaliła się, zanim ten ktoś, kto wówczas pojawił się na podjeździe ją zobaczył; nieszczęście, bo przecież tylko się wystraszyła i dodatkowo zaangażowała w tą całą sprawę Demosa i to zupełnie niepotrzebnie wciągając go w coś, w co wcale nie zamierzała.
Ale tym razem miała plan – no, plan-ish w każdym razie. Niemniej, postanowiła sobie od razu, że nie będzie się już w żaden sposób zakradać. Podejdzie do drzwi domu i zadzwoni na dzwonek i w zależności od tego, kto jej otworzy, podejmie kolejną decyzję. Czysta improwizacja. Co prawda Jedda średnio przepadała za pójściem na żywioł, ale w tym przypadku nie miała wyboru. Szczerze liczyła na to, że trafi na tego chłopaka – tego współlokatora – z którym mieszkała Tilly, a o którym mimochodem jej pewnie wspomniała, choć w tak tajemniczy sposób, że na dobrą sprawę Jed nie wiedziała o nim zupełnie niczego.
Jeśli natomiast poprzednim razem wcale jej się nie przewidziało i rzeczywiście widziała tego szemranego mężczyznę, to cóż… będzie musiała się z nim zmierzyć, bo przecież z progu nie będzie miała już możliwości ucieczki.
Niepewnie podeszła do drzwi i wzięła głęboki oddech, zanim nacisnęła na dzwonek. Czekała pełna napięcia i cały ten czas oczekiwania wydawał jej się wiecznością. I serce zabiło jej mocniej, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły a w progu stanął ktoś, kogo nadzieję miała zobaczyć. Jedda odetchnęła z ulgą. – To ty – wymamrotała i wypuściła głośno wstrzymywane powietrze. – Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że to tylko ty – dodała jeszcze i nagle się uśmiechnęła. – Jestem Jedda. Koleżanka Tilly. Chciałam… Hm, potrzebuję, żebyś odpowiedział mi na kilka pytań. Może będziesz w stanie mi pomóc – powiedziała bez ogródek, spoglądając na niego z nadzieją, iż nie zamknie jej drzwi przed nosem.

pericles campbell
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Leżał w kuchni. Srebrzysty, zniszczony, obklejony kolorowymi logotypami mniej i bardziej znanych zespołów. Pericles był pewien, że jest to pułapka, może test. Jak Orfeusz zdołał przewidzieć jego plany nie wiedział, ale nie zamierzał się na to wszystko nabrać. Z pokoju mężczyzny dobiegała cicha muzyka, choć Campbell był pewien, że przed niespełna godziną słyszał, jak współlokator gdzieś wychodzi. Zdążył wrócić? Udawał i wrócił do siebie przez okno? Czy muzyka była tylko zmyłką? A jeśli tak, to czemu zostawił tego przeklętego laptopa w kuchni? Przez chwilę stał jak idiota pod jego pokojem i nasłuchiwał — nic. Kurt Cobain po raz kolejny śpiewał, że odnalazł przyjaciół w swojej głowie, nie zdradzając tym samym, czy słowa te kieruje do kogoś skrytego w pomieszczeniu. Wolnym krokiem przeszedł więc do kuchni, delikatnie, cicho, co chwilę obracając się za siebie. Nic. Cisza. On i Kurt byli sami. Podszedł do blatu, na którym leżał laptop, wyciągnął dłoń (boże, tak blisko poznania jakichkolwiek odpowiedzi!) po czym… nieomal dostał zawału. Początkowo był pewien, że dotykając urządzenie uruchomił jakiś szatański alarm, toteż odskoczył panicznie w bok, łapiąc się przy tym za serce. Ale odgłos nie docierał z kuchni, lecz spod drzwi, choć Perry nie spodziewał się dzisiaj jakichkolwiek gości. Wziął się jednak w garść, odetchnął głęboko i poszedł zmierzyć się z intruzem.
To tylko ja? — spytał machinalnie, zbity z tropu, nie rozpoznając twarzy nieznajomej. Była ładna, prawdopodobnie w jego wieku, ale nie potrafił skojarzyć jej z żadnym etapem swojego nędznego życia. Otwierał już więc usta, by zadać bardziej odpowiednie pytanie, ale zdążyła go ubiec. Zaczął chaotycznie machać jej dłońmi przed twarzą, chyląc się, jakby zaraz miała zaatakować ich seria posyłanych zewsząd pocisków, a potem jeden palec prędko docisnął do ust. — Shhhh, nie wiem czy jest w domu — poinstruował ją nie kryjąc zdenerwowania, a potem automatycznie zerknął w stronę pokoju, w którym mieszkał Orfeusz. Nie pomyślał o tym, że nieznajoma może nie wiedzieć, o kogo chodzi, bo przecież to wszystko było tak potwornie skomplikowane. — Ja nic nie wiem, Jedda. Nic. Zniknęła bez słowa — szepnął, wciąż oglądając się i sprawdzając, czy Orfeusz nagle nie wyrósł spod ziemi.

Jedda Corrente
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Jego zachowanie było dla niej ciut niepokojące. Nawet bardziej niż jej własne, choć oczywiście była to opinia subiektywna, a więc i całkiem nierzetelna. Cofnęła się nawet instynktownie o krok, gdy zaczął tak chaotycznie wymachiwać dłońmi, ale mimo wszystko nie zamierzała teraz stąd uciekać. Była zbyt zdeterminowana by dowiedzieć się, co się przytrafiło Tilly. Jej nagłe zniknięcie doprowadzała Jeddę do stanu lękowych i zwyczajnie nie potrafiła przestać myśleć o tym, że dziewczyna była… i nagle jej nie ma. To było nawet bardziej niepokojące niż zniknięcie Johanna, zważywszy na pojawienie się tajemniczego mężczyzny, który – choć uparcie twierdził, że ją tylko ostrzega – to tak naprawdę jej groził. A Jedda nie miała w zwyczaju okazywać jawnie światu swojego strachu. I czasem ten strach tlący się w jej środku napędzał ją do podejmowania irracjonalnych działań. Takich jak notoryczne pojawianie się w miejscu, w których zdecydowanie nie powinno jej być; oraz zadawanie na głos pytań, które w ogóle nie powinny opuszczać jej ust. Pytanie tylko czy była to odwaga, czy jednak głupota.
Jak to nie wiesz czy jest w domu? – spytała z poirytowaniem, ale i przyciszonym głosem, bo jednak nie była na tyle ślepa, by nie dostrzec nerwowości u tego bladego chłopaka. Dodatkowo zastanawiała się czy aby na pewno oboje mówią o tym samym, ale postanowiła podążać z tematem na oślep – może jeśli będzie udawać, że wie o kim mówi ten chłopak, to pozyskana informacja okaże się dla niej bardzo przydatna? Pokręcona logika, ale w jej głowie miała sens. – A nie możesz sprawdzić? – Może i było tak, że Jedda ewidentnie w ostatnim czasie prosiła się o śmierć, ale akurat ta jedna kwestia wydawała jej się banalnie prosta. O kogokolwiek by nie chodziło. Choć to zdenerwowanie u nieznajomego wskazywało jednak, że mogą mówić o tym samym nieprzyjemnym mężczyźnie, którego w ostatnim czasie Jedda zbyt często miała okazję spotkać. – No właśnie o to mi chodzi! – powiedziała ze zniecierpliwieniem. Ona też nic nie wiedziała i bardzo chciała się dowiedzieć. – Może mnie wpuścisz? Czy zamierzasz mnie trzymać tak tutaj w drzwiach? – spytała i ponownie przywołała na twarzy łagodny uśmiech, mając nadzieję, że to pomoże.
pericles campbell
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Był to jeszcze ten nieszczęsny czas, kiedy Pericles był niezwykle przekonany o tym, że Orpheus czyha na jego nędzne życie. Miał ku temu swoje powody — pojawiając się znikąd, obwieszczając mu, że od dziś będzie jego współlokatorem, irytując się na każdą wzmiankę o biednej Matyldzie Huntington, sprawiał wrażenie człowieka nieobliczalnego. Wolał mu więc schodzić z drogi (poza tym, po prostu go nie polubił i uczucie to było obustronne), nie mając pojęcia, jak mijają mu całe dni. Ta cała sprawa ciążyła mu jednak niezwykle, bo dotąd i tak skomplikowane życie Periclesa nagle zmieniło się w serię przedziwnych i podnoszących ciśnienie zdarzeń, przy czym wszelkie pytania po prostu się mnożyły. Bo i czy odwiedziny tajemniczej Jeddy nie zaliczały się do grona tych dziwnych incydentów?
To ty wiesz o kogo chodzi! — niemalże krzyknął półszeptem, zdumiony przebiegiem tej rozmowy. Rozmowy, która wnosiła w jego nędzny żywot jeszcze więcej pytań. Kim był pieprzony Orpheus? Skąd się tutaj w ogóle wziął? Znów zerknął nerwowo na dom i westchnął cicho, gdy powrócił do nieznajomej wzrokiem. — Unikamy się — wyjaśnił jeszcze w odpowiedzi na poprzednie pytanie, sądząc, że nie musi tego wcale specjalnie tłumaczyć. I to wcale nie tak, że bał się mężczyzny, to znaczy, nie do końca. Bał się ludzi, których reprezentował. Czy i Jedda znała tych ludzi? — Teraz to już muszę, no nie? — skoro zjawiła się znikąd w tak ważnej sprawie, musiał zaryzykować i zajrzeć do tej jego przeklętej pieczary. Nie do końca było to rozsądne, bo narażanie się mafii było wysoce ryzykowne, ale jątrzący się strach o życie biednej kretynki Tilly przesłaniał mu logiczne myślenie. Skinął jej w milczeniu głową i sam powędrował wgłąb domu, obstawiając, że podąża za nim. A potem zatrzymał się przy odpowiednich drzwiach i odkaszlnął, a potem zaczął walić w nie pięścią. — ORFEUSZ ORFEUSZ PALI SIĘ — krzyczał na całe gardło, robiąc niezwykle wiele hałasu. Gdy nie nadeszła żadna odpowiedź, sięgnął do klamki i usiłował drzwi otworzyć, ale bez powodzenia — pokój został zamknięty na klucz. — Jakbym poprosił, żeby po prostu wyszedł, to by mnie zignorował — poinformował ją już spokojniejszym głosem, skoro jasnym stało się, że jego współlokatora w domu nie ma. — To… chcesz zabrać jej rzeczy czy coś? Próbowałaś do niej dzwonić? Bo ja próbuję codziennie i wiesz, to dziwne, że telefon ma włączony, ale nie odbiera — wcale nie takie dziwne, skoro podejrzewał, że Tilly nie żyje, ale… nie był chyba jeszcze gotowy na dzielenie się z nieznajomą tą opinią.

Jedda Corrente
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Jedda zdecydowała iść w zaparte, udając, że doskonale kontroluje tą rozmowę. Wierzyła, że jej przypuszczenia są prawidłowe i Perry naprawdę mówi o tej samej osobie, o której myśli Jedda. Właściwie nie było innej opcji i ponownie myląc głupotę z odwagą, skinęła tylko głową w potwierdzeniu jego słów. Pomyślała, że jeśli naprawdę uda jej się dostać do ich mieszkania to może odnajdzie coś, co pozwoli jej na odnalezienie Tilly. Albo Johanna. Albo pozwoli na popchnięcie tych poszukiwań w jakimkolwiek kierunku.
Jej brew wystrzeliła w górę. – Unikacie się? – powtórzyła powoli, mieląc te słowa z rozmysłem. W zasadzie nawet nie poddawała temu wątpliwości. Doskonale przecież wiedziała jak łatwo jest unikać się we własnym domu czy mieszkaniu, ponieważ właśnie to robiła ze swoim latem od kilku dobrych lat. I wciąż zadziwiało ją jak łatwo jej (i jemu też) to przychodziło.
Z podejrzliwością i uwagą przyglądała się poczynaniom chłopaka i z mieszanymi uczuciami stwierdziła, iż kiepski byłby z niego partner w zbrodni. Albo dobry? Może te jego pomysły na wybawienie mężczyzny z jego pokoju nie były wcale takie złe? Wzdrygnęła się tylko, gdy podniósł krzyk, a następnie dotarło do niej, że nawet nie jest pewna czy to imię, którego użył Perry to na pewno imię tego mężczyzny, który ją „ostrzegał” – ale nad tym jednym aspektem wolała się w tej chwili nie rozwodzić. Poczuła niemały zawód, gdy chłopak pociągnął za drzwi i okazało się, że są one zamknięte – czyli nici z przeszukania pokoju. Z westchnieniem przyznała jednak, że wcale się na to nie nastawiała. – Nie masz przypadkiem zapasowego klucza, co? – spytała z naiwną nutą, ale cóż, czasem niektórzy po prostu mają szczęście w życiu i może dzisiaj padło właśnie na nich? – Jej rzeczy? Dlaczego miałabym zabierać jej rzeczy…? – spytała lekko spanikowanym głosem, bo choć do tej pory bardzo się kontrolowała, to jednak to zwykłe pytanie coś w niej wyzwoliło. Myśl, że Tilly może już naprawdę nigdy nie wrócić. – Dzwonię, piszę, szukam po mieście z wywalonym jęzorem jak labrador swojego pana… – wypowiedziała po chwili, przewracając oczyma, gdy już nieco oswoiła się z własnymi myślami. – No, a… nie masz nawet żadnych przypuszczeń, co mogło się stać…? – W momencie jednak zrozumiała, że chyba wcale nie chce usłyszeć tych przypuszczeń, więc potrząsnęła tylko głową. – To znaczy… kiedy ostatnio ją widziałeś? – spytała poważnym tonem, szybko się reflektując. – I czy zachowywała się dziwnie? – O ile uznać, że Tilly zazwyczaj nie zachowywała się dziwnie.
pericles campbell
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Stopniowo docierał do niego absurd całej tej scenki, a swego rodzaju nieufność sprawiła, że zwątpił w czystość intencji nieznajomej. Czyż i ona przypadkiem nie należała do części tegoż przedziwnego spisku, którego sensu nie potrafił odgadnąć? Czy to wszystko nie było po prostu ponad jego siły, a nawet próbując nie potrafiłby i tak zrozumieć przekazu rzuconej mu pod nogi zagadki? Wiedział wyłącznie, że martwić musi się przede wszystkim o siebie, a zgodnie z tym po prostu musiał przestać węszyć. Tak, jak zalecił mu to Hector. — Wprowadził się do mnie z dnia na dzień, wiesz, nie miałem nic do gadania. Chyba po prostu nie moglibyśmy w takim układzie czuć do siebie czegoś innego, niż nienawiści — wyjawił, wzruszywszy ramionami. Mówił prawdę, toteż zatajanie części tej historii nie miałoby większego sensu. Jeśli dziewczyna była wmieszana w jakieś ciemne interesy, jego opowieść nijak mogła wpłynąć na ich przebieg. Chyba. Martwiąc się jednakże o własne losy, bo mimo autodestrukcyjnych nawyków całkiem życie lubił i nie chciał go jeszcze kończyć, pokręcił lekko głową. — Nie, Orpheus wymienił zamek w dniu, w którym się wprowadził — skłamał, do głosu swego dopuszczając fałszywe rozczarowanie. I go kusiło wtargnięcie do tegoż przedsionku piekła, ale nigdy by się na to nie odważył. Pewnie nawet gdyby sam Orpheus go do tego zachęcił i zezwoliłby na przejrzenie swojej prywatności — wstydliwa sprawa, ale w tym momencie się go po prostu bał.
No… ja nie mogę ich trzymać w nieskończoność, a wszystko zostawiła tak po prostu, bez wyjaśnień. To znaczy wiesz, zniknęły te najważniejsze rzeczy, jak na przykład laptop, ale poza tym… I ja nie wiem, myślałem że ktoś po prostu przyjdzie i je odbierze — nie znał rodziny Tilly, nie kojarzył jej rodzeństwa, niczego tak w zasadzie o niej nie wiedział. Poza tym, że była małą wredną wiedźmą, za którą trochę tęsknił. I o którą martwił się bardziej niż o swojego wuja. — Wiesz, ja jej wcale dobrze nie znam. Szukała pokoju, więc jej jeden udostępniłem i… rozpakowała się, a dwa dni później już jej nie było — zmartwienia nie dało się stłamsić, bo Pericles naoglądał się w życiu nazbyt wiele potworności, by uwierzyć w to, że Tilly zniknęła z własnej woli. Wskazał jednak nieznajomej ruchem głowy odpowiednie pomieszczenie i otwierając drzwi odsłonił przed nią pudła z rzeczami blondynki.

Jedda Corrente
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Czuła rozczarowanie, wierząc oczywiście jego słowom i nawet uznając w duchu, że to całkiem sensowne. Jeśli mówili o tej samej osobie to przecież tamten mężczyzna, którego miała nieprzyjemność poznać, sprawiał wrażenie kogoś, kto do absurdalnych granic możliwości będzie strzegł swojej prywatności. I wcale nie zdziwiła jej wizja zamykanego na klucz pokoju, a tym bardziej wymienionego zamka. Ponadto jej wyobraźnia wybiegła o wiele za daleko w tym temacie, aniżeliby chciała. Dlatego w milczeniu tylko skinęła głową. Nici ze szczęścia w takim razie i wcale nie pomyszkują w pokoju mężczyzny.
Przez moment łudziła się, że może coś w rzeczach Tilly da jej odpowiednią wskazówkę, ale kiedy Perry dodał, że zniknęły jej najważniejsze rzeczy – i w tym wyszczególnił właśnie laptop, po którym można by oczekiwać najwięcej – Jedda porzuciła resztkę złudzeń. Nadzieja zniknęła z jej twarzy równie szybko jak się pojawiła. – Chyba… – przełknęła ślinę i brnęła dalej, walcząc z gulą smutku, która wezbrała w jej krtani. – Chyba mogłabym zabrać rzeczy i wysłać do jej rodziny – powiedziała bez przekonania, bo w głębi duszy wcale nie chciała tego robić, bo wówczas byłoby to niczym przypieczętowania smutnej prawdy, iż Tilly w istocie jest zaginiona. Zerknęła od niechcenia na stertę pudeł Matildy i westchnęła. Z drugiej strony chyba tyle jej była winna, prawda? I choć tyle mogła zrobić.
Czuła się ponadto całkiem pokonana. Łudziła się, że naprawdę otrzyma tutaj odpowiedzi, a tymczasem okazywało się, że współlokator Tilly wiedział dokładnie tyle samo, co Jedda. Jedynym pozytywnym aspektem były tylko pudła z rzeczami dziewczyny, bo może w nich będzie cokolwiek, co ponownie wzbudzi w Jed nadzieję. Choć i w to wątpiła – bo przecież ten cały Orpheus prawdopodobnie się wszystkim już zajął i w rzeczach Tilly nie pozostawało nic, co w jakikolwiek sposób pomogłoby rozwikłać zagadkę zaginięć. – Rozumiem, że… pobieżnie przejrzałeś jej rzeczy? – zagadnęła po chwili, wpatrując się w niego. Po dłuższej jednak chwili, w której pozwoliła sobie aż zanadto na przytłoczenie emocjami, Jed znowu z roztargnieniem westchnęła. – Przepraszam za to najście. Naprawdę liczyłam, że mi pomożesz. To wszystko jest tak cholernie dziwnie. Ludzie giną i… Sama nie wiem, liczyłam po prostu na łut szczęścia – oznajmiła z rozgoryczeniem.
pericles campbell
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Nieustannie przypominać musiał sobie, że nie ma w tym wszystkim winy. Że zgadzając się na wynajęcie pokoju znienawidzonej dziewczynie, nie dołożył się do jej zaginięcia; choć rzucanie wyzwisk i posyłanie jej przepełnionych goryczą spojrzeń stanowiło dla niego poniekąd rozrywkę, nigdy, przenigdy — ani jej, ani komukolwiek — nie życzyłby jakkolwiek tragicznego losu. Ba, nawet na tych dupków z mafii, którzy zmuszali go do spłaty długu, nie rzuciłby klątwy — naiwność jego charakteru miała doprowadzić go do ruiny jeszcze wiele razy. Tymczasem, starając się traktować sprawę tę z odpowiednim dystansem, podchwytywał smutek Jeddy i wściekał na to, że poniekąd wierny pozostaje kolesiowi, którego nawet nie zna. Resztki rozsądku nie zezwalały mu jednak na śmiałe działania, bo Perry i tak wystarczająco miał utrudnione życie przez to, że musi z Orpheusem dzielić jeden dom. I mu mogło więc przyjść zniknąć z dnia na dzień, tyle że nie byłby w tak komfortowej jak Tilly sytuacji — nikt by go przecież nie szukał, a już na pewno nie z takim oddaniem, którym wyróżniała się Jedda.
Możesz też po prostu dać im znać, żeby zrobili to sami. Wiesz, póki co mi niekoniecznie przeszkadza, że to wszystko tutaj na nią czeka — nie korzystał z tego niewielkiego pokoiku, do którego wepchnięte zostały pudła. I być może w pewnym stopniu przynosiły mu niekiedy ukojenie, składając jakby niemą obietnicę, że Tilly kiedyś po nie wróci. Nie mógł w żadnym stopniu nazwać się jej przyjacielem, a fakt, że nie odbierała od niego połączeń dało się więc racjonalnie wyjaśnić, ale ten smutek odznaczający się na twarzy nieznajomej był niepokojący. Utwierdzający go w przekonaniu, że jest już za późno, że nigdy nie odnajdą tej butnej blondynki żywej. Ale Perry nie chciał być tym, który odbierze im obojgu nadzieję, toteż odchrząknął i wyzbył się (a przynajmniej starał się) tego całego zwątpienia i strachu. — Nie, możemy sprawdzić je teraz razem, jeśli chcesz. Chociaż… Orpheus może wrócić w każdej chwili i no wiesz, chyba nie byłby zachwycony twoim widokiem, więc… Możemy się umówić na jakiś dzień, kiedy on będzie w pracy — zasugerował, bo choć nie miał pojęcia, co się tu odwala, nie chciał kusić losu. A Orpheus wściekając się na każdą wzmiankę o Tilly sprawiał, że Pericles obawiał się jakkolwiek przywołać jej imię. — Wiesz, może ona po prostu przed tymi ludźmi uciekła i dlatego woli się póki co nie ujawniać? Myślisz, że miała jakieś zatargi z mafią? — może gdyby połączyliby ze sobą odpowiednie punkty, raz dwa odkryliby rozwiązanie tej zagadki? — Możesz mi dać swój numer, żebyśmy mogli się na bieżąco informować o wszystkim — zaproponował jeszcze, dając jej znać tym samym, że nie zamierza wcale zamieść tej sprawy pod dywan.

Jedda Corrente
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Nawet nie potrafiłaby wytłumaczyć, skąd jej się wzięła ta wiara, którą pokładała w całkiem obcym kolesiu. Nie należała przecież do najbardziej naiwnych istot, stąpających po tym nieszczęsnym padole. Ale… mimo wszystko naprawdę liczyła, że stojący przed nią Perry okaże się pomocny – dlatego ogarnęło ją takie rozczarowanie, gdy okazało się, że nieco przeceniła możliwości kogoś, o kim słyszała tylko tyle, że był współlokatorem Tilly. Cóż, to była tylko jej wina, co przyznała w duchu. Ale była uparta – i przez tą upartość nie zamierzała odpuszczać poszukiwań.
Och… Okej, dam im znać i zobaczymy co postanowią – odparła. Może tak będzie lepiej; może faktycznie to jej rodzina powinna pofatygować się po rzeczy Tilly? Tylko czy oni w ogóle wiedzieli, co stało się z ich córką? Tego nie wiedziała i wolała o tym nie wspominać na głos, choć na samą myśl, że to ona być może jako pierwsza uświadomi ich, że Tilly po prostu zniknęła, zrobiło jej się niedobrze. Co prawda, przebiegło jej również przez myśl, że być może chłopak tą propozycją próbował coś przed nią ukryć, ale zaraz odrzuciła owe przykre podejrzenie. Niemniej, kiedy zaproponował, że mogliby przejrzeć jej rzeczy, dotarło do niej, że zupełnie niepotrzebnie martwiła się jego reakcją. – Hm… choć cholernie mnie kusi, by zrobić to od razu, to chyba masz rację – odparła niechętnie, pocierając kark. Na pewno trafienie ponownie na tego mężczyznę – i to jeszcze w jego domu bądź co bądź – nie było wysoko na liście rzeczy, o których marzyła teraz Jed. Wolała zatem nie kusić losu.
Jed mimowolnie wymknęło się cierpkie parsknięcie śmiechem na to pytanie. Ten chłopak ewidentnie nie wiedział z kim ma do czynienia. Czy Matilda miała zatargi z mafią? Jasne – jeśli do takowej można zaliczyć rodzinę Corrente. Zaraz jednak opanowała swoją zgryźliwość, bo przecież istniała taka możliwość, prawda? Właśćiwie… ile tak naprawdę wiedziała o Tilly, gdy ta ponownie pojawiła się w jej życiu. Na pewno znacznie mniej niż sama Matilda wiedziała o niej. Dlatego Jedda zawahała się i przywołała skruszoną minę. – Nie. Nie sądzę – powiedziała szczerze, już opanowana. – Pewnie – oznajmiła i zapewne, gdy wyjął swój telefon, przedyktowała mu numer. W sumie dobry domysł i nawet ucieszyła się na myśl, iż zyskała nowego sojusznika. – Ok, w takim razie…chyba powinnam już pójść. Zgadamy się, gdy ponownie nie będzie twojego współlokatora… Prawda? – To ostatnie dodała bardzo niepewnie, ale z ogromną ufnością w oczach, bo naprawdę liczyła, że Perry nie ściemnia i naprawdę chciałby przejrzeć te wszystkie rzeczy należące do Tilly następnym razem.
pericles campbell

/zt
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
ODPOWIEDZ