projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Zawsze, kiedy w życiu Leonie działo się coś przełomowego udawała się właśnie do niego. Nie inaczej też mogło być, kiedy tak dokumentnie wszystko spieprzyła na własne życzenie, podkładając przed paru laty bombę z opóźnionym zapłonem, a która wybuchła właśnie teraz. Wytrzymała i tak dość długo, bo miesiące walki pod dachem z Michalem znosiła dzielnie, aż... Poddała się. Tak chyba to należy nazwać. Wycofała się. Spakowała siebie oraz Tessie, oznajmiła matce, że pojawia się w Lorne i ta niech o nic nie pyta - a wiadomo, że dopytywała i to za dużo - i po prostu jest. Wykończona wewnętrznie, czująca się jak w potrzasku, zagubiona i kompletnie bez pomysłu co dalej - taka właśnie stanęła z pustymi rękoma na progu domu Remigiusa Soriente o dość późnej porze, bo przecież akurat dziś Teresha miała problemy z zaśnięciem i potrzebowała mamy. A mama... Też potrzebowała dziś wsparcia. Właściwie potrzebowała go od dawna, ale dopiero odważyła się do tego przyznać, bo doskonale wiedział kto nawarzył tego piwa. Próbowała wypić sama, jednak... Nie dała rady.
-Cześć - wymamrotała słabym głosem, kiedy tylko blondyn uchylił drzwi i zanim zdążył cokolwiek zrobić, zapytać albo chociażby odpowiedzieć na to powitanie Leonie już się w niego po prostu wtuliła, tak jakby to zrobiła Tessie. Tylko taka większa trzy razy Tessie, nieważne.
Czy myślała jak chce wyjawić wielki sekret Remiemu? Nie. Czy wiedziała teraz co chciałaby powiedzieć? Też nie. Czy ulżyło jej, że tu przyszła? Może. Na pewno poczuła wreszcie, że nie jest sama, bo komu jak komu, ale Remiemu ufać mogła, ale wciąż... Bała się reakcji przyjaciela. Aż za dobrze zdawała sobie sprawę, że zrobiła coś, czego nie można po prostu wybaczyć.
Blondynka nie wiedziała jak znalazła się na kanapie przyjaciela, do tego okryta kocem. Chyba po raz pierwszy od wielu dni, tygodni pozwolila sobie na chwilę wyłączyć myślenie. Nie prowadzić, a dać się poprowadzić. Może o coś ją dopytywał, ale ona pozostawała głucha i jakby nieobecna. Próbowała ewidentnie złożyć coś sobie w całość, ale nie mogła. Zarys, który przedstawiła mu w wiadomościach był lakoniczny jak zawsze. Nie mógł naprowadzić absolutnie na nic. Początek tego zwierzenia tez nie był łatwy, zwłaszcza, że ten jeden fakt ze swojego życia skrywała tak długo... I pragnęła trzymać dla siebie o wiele dłużej... Tak więc może, by mieć to po prostu z głowy oznajmiła, patrząc Remiemu prosto w oczy: -Zdradziłam Michaela - dość krótko, treściwie, ale i bez zbędnych szczegółów, jak np. kiedy, a to przecież dodawało całej sytuacji dodatkowej dramaturgii, ale... Na to przyjdzie czas. Jak i na zapytanie: co u ciebie Remi? No, bo przecież Tunrer jako najlepsza przyjaciółka w potrzebie i poczuciu beznadziei zupełnie nie zawracała sobie głowy żadną kurtuazją, ale chyba... Ten jeden raz, jeszcze ten jeden raz, Remi mógł jej to wybaczyć?

remigius soriente
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Patrząc na ich dwójkę na przestrzeli lat, to zdecydowanie Remigius był tym bardziej spontanicznym i nieprzewidywalnym. Jednego dnia nurkował z rekinami, kolejnego wspinał się na najwyższy szczyt w Afryce, a jeszcze innego jadł elegancką kolacją z modelką Victorii Secret w Nowym Yourku. Ogólnie rzecz biorę planem Sorinete na życie było bycie hedonistą i szczesliwym dupkiem, aż do momentu, w którym to zdał sobie sprawę co oprócz jego samego nadaje znaczenia każdemu kolejnemu dniu. Z początku to śmierć Margot zatrzymała go na dłużej w miejscu, ale z czasem zdał sobie sprawę, że to Lisbeth jest powodem dla którego przestał potrzebować nieustannie gonić za nieokreślonym szczęściem.
Leonie zaś jawiła się jako twardo stąpająca po ziemi. Przynajmniej w oczach Soriente, bo dla niego każdy kto posiadał rodzinę, marzył o domu z ogrodem i spokojnym życiu w szczesciu na dobre i na złe, był właśnie takim człowiekiem. W każdym razie jej nagła przeprowadzka była dla niego lekkim zaskoczeniem. Od razu wyczuł, że coś się dzieje, ale nie dopytywał. Znał Turner na tyle by wiedzieć, że sama mu o wszystkim powie, gdy przyjdzie na to odpowiednia pora. Nie spodziewał się jednak, że taką porą będzie późna noc...
- Hej, co ty tutaj robisz o tej porze? - Zapytał, ale nie uzyskał odpowiedzi od razu. Wpierw poczuł jak dziewczyna wtula się w niego z siłą, którą trudno okreslić słowami. Jednak ten gest sam w sobie był dość znaczący i na pewno nienaturalnie ujmujący. - Leo? - Dopytał, a gdy odpowiedzi padła z ust blondynki spojrzał na nią kompletnie oniemiały. Tego by się po niej nigdy nie spodziewał. - Emmm... Wejdź, chodź... Zaraz mi wszystko opowiesz - mruknął tylko, bo sam nie wiedział jak powinien zareagować.
Nie mniej jednak zamknął za nią drzwi i udał się do salonu, a zaraz potem do barku i wyciągnął dwie kryształowe szklanki uzupełniając je wysokoprocentowym trunkiem.
- Siadaj i mów coś ty narobiła - rzucił zmartwiony, ale też nie chciał robić z tego wielkiej afery. Nawet jeśli taką była... Najzwyczajniej w świecie nie chciał wprowadzać Turner w jeszcze gorszy nastrój.

leonie turner
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Wzięła w milczeniu szklankę od Soriente, w takiej samej ciszy obracała ją w dłoniach. Wiedziała, że kiedy powiedziała a, powinna dodać b, ale cholernie się wstydziła nawet przed nim - człowiekiem, który był jak starszy brat, którego nigdy nie miała. Ufała mu bezgranicznie. Wiedziała, że zrobiłby wszystko, by jej pomóc w potrzebie... Może też dlatego bała się tak bardzo, co on sobie o niej pomyśli. Przechyliła więc kryształ, wlewając w siebie cały alkohol, dość łapczywie. To miało dodać odwagi. Wiadomo jednak, ze to dość głupie milczenie i wcale się pewniej nie poczuła, kiedy odstawiała szkło gdzieś na bok.
-To stara sprawa, nie powinna mieć znaczenia, ale... Ma i to dość duże- westchnęła ciężko, postanawiając sobie, ze musi zmierzyć się ze spojrzeniem przyjaciela. Nie mogła od tego uciekać. Jak i od konsekwencji swoich egoistycznych wybryków sprzed lat. -Chwilę przed ślubem spotkałam... Kogoś ważnego i... Od słowa do słowa... No wiesz co - zagryzła wargę, drżąc na samo wspomnienie. Najgorsza część jest tego wszystkiego taka, że ona przecież wcale nie żałowała tamtej nocy, a jedynie tego, że prawda o niej wyszła na jaw. Och, Leonie, będziesz kiedyś smażyć się w piekle.... -A Michael się dowiedział, bo niedawno Tessie miała ten zabieg, musieliśmy dostarczyć badania krwi, a one... - zawiesiła głos, przełykając ślinę, bo to wciąż brzmiało źle. Jak nieprawda. Nie chciała tego powtarzać. Nie chciała tego akceptować. -Tessie nie jest Micka, tylko tamten mężczyzna... To on jest ojcem. I Michael to wie - powiedziała wreszcie wszystko. Teraz nagła przeprowadzka miała chyba dość spory sens... Szkoda tylko, że jej powody są tak cholernie gorzkie.

remigius soriente
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Uniósł brew, gdy zobaczył, jak Leonie połyka cały alkohol na raz. Już to samo w sobie uświadomiło mu, że musiała przyjść tutaj z jakiegoś ważnego powodu. Oczywiście nie spodziewał się żadnych przerażających wieści, bo przecież nie posądzał ją o złamanie prawa, czy coś w tym stylu, ale też... był kompletnie zbity z tropu i nawet nie widział tu żadnego punktu zaczepienia. Pozostawało mu jedynie czekać, aż blondynka zacznie mówić. Niecierpliwił się nieco, bo z początku Leonie kręciła, zamiast przejść do rzeczy, ale powstrzymał się od ponaglania jej i sam się napił.
- Wiem - domyślał się, nie był dzieciakiem. Sam od słowa do słowa często lądował z kimś w łóżku, oczywiście przed tym, jak był w poważnym związku. Nie mieli przed sobą zbyt wielu tajemnic, czuli się swobodnie w swoim towarzystwie, a jednak zdawało mu się, że dostrzegł w niej wstyd. Raczej jedna noc z kochankiem by jej w to uczucie nie wprawiła. Może powinna, bo zdrada nie jest łatwym tematem, ale niestety Soriente kiedyś był po prostu dupkiem w tych kwestiach. No i ostatecznie Leonie była dla niego jak siostra, nawet gdyby kogoś zabiła, stanąłby po jej stronie, więc nie należał tutaj do najbardziej karcących osób. Skrzywił się, gdy wspomniała o Michaelu. To mógłby być koniec historii, ale najlepsze miało dopiero nadejść i kiedy nadeszło...
- O kurwa - wyrwało mu się niezbyt kulturalnie, ale w punkt. Patrzył na nią przez moment. Przetarł twarz dłonią i zaczął się zastanawiać nad tym, co powinien jej powiedzieć. Nic dobrego nie przychodziło mu do głowy. - Doleję nam - no może poza tym. Wrócił po chwili ze świeżym alkoholem i spojrzał na nią, aby i ona zrobiła to samo. - Co on na to? Michael... w sensie domyślam się, że zadowolony nie jest, ale na czym stoicie? - po chwili spokoju o wiele łatwiej było mu się do tego odnieść. Mógłby ją potępiać, ale nie po to do niego przyszła, nie to było najistotniejsze. - A faktyczny ojciec dziecka wie, że ma córkę? - to też było istotną kwestią. Nie zazdrościł Leonie, bo na jej miejscu... być może spakowałby się i wyjechał na inny kontynent, pozostawiając wszystko za sobą. Dlatego też kompletnie nie nadawał się do roli ojca.

leonie turner
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Pozornie nie mieli przed sobą żadnych sekretów, a jednak coś Turner przed nim zataiła. Sama nie wiedziała czemu nie chciała z nikim rozmawiać o tamtej nocy z Carterem. Może tak było wygodniej. Może mogła udawać, że wcale nic się nie stało. A skoro nic się nie stało, można też było czuć mniejsze wyrzuty sumienia? Może. Tak, przecież żyła przez ostatnie lata. Jakby zawsze była wierną, szczęśliwą narzeczoną, a później żoną Michaela. Cieszącą się każdym dniem, który przyszło im spędzić razem. Budowali swój dom pełen ciepła oraz miłości. Ile było w tym prawdy? Sama już nie wiedziała. Gubiła się w swoich odczuciach z każdym dniem coraz bardziej. Działała chyba coraz bardziej po omacku. Nie wiedziała... Co dalej. Czy liczyła, że Soriente jakoś ją naprowadzi? Zapewne. Z drugiej strony - kompletnie nie powinna tego wymagać. Sama więc do końca nie wiedziała czego chce... Może znaleźć się w bezpiecznym miejscu, gdzie wreszcie mogłaby pęknąć... Pokazać komuś, że ona sobie też nie radzi... Bo cholera jasna - nie radziła sobie od chwili, w której Winston oznajmił prawdę. Jak mogła być tak naiwna? Lekkomyślna? Wiedziała, że to wszystko jej wina. A mimo to sobie nie radziła. Kompletnie nie radziła i zaczynała pękać...
Zaśmiała się gorzko, nieco histerycznie, kiedy z ust blondyna padło to jakże dosadne i wycelowane w punkt przekleństwo. Miał rację - o kurwa. Nie ruszyło kobiety w żaden sposób to, że Remigius postanowił uzupełnić ich szklanki alkoholem, choć to zdecydowanie dobra decyzja. Zakołysała swoim szkłem, patrząc jak płyn obija się o ścianki. Na pytanie o Michaela mimowolnie zadrżała. -Wyprowadził się. Ja się wyprowadziłam. Milczał. Odwiedza Tessie, mnie nie chce znać. Albo nie chciał - zagryzła wargę, wzdychając ciężko. I tak, wciąż unikała wzroku Remiego, wpatrując się w tę brunatną ciecz w swojej szklance. Tak było prościej. -Ostatnio... Powiedział, że nie chce... Nie wiem, próbuje sobie to wszystko ułożyć, chyba. Można uznać, że jesteśmy w separacji, tak myślę. Oddalamy się. Nie rozmawiamy. Ma... Same pretensje. Nie dziwię się. Raz mówi, że mogę się pieprzyć z kim chcę, a drugi raz uznaje, że mam nic nikomu nie mówić. Nie komplikować tego bardziej... Bo to on jest ojcem - westchnęła, przymykając na chwile oczy. Sama tego nie rozumiała. Tak samo jak nie wiedziała już też czy chciała walczyć o to małżeństwo, czy uciec stąd daleko i zapomnieć. Żyć z Tessie we dwie, bez facetów. Dałyby sobie, przecież radę. Tylko Leonie sama dorastała bez ojca, wiedziała więc, że to absolutnie nie jest rozwiązanie. A na pewno nie dobre. -Nie, Carter nie wie. Chyba nawet się nie domyśla. Bo... Carter jest w Lorne Bay. Wrócił, bo jego matka choruje - i tu się rozpłakała, sama nie wiedziała czemu. Od kiedy tylko dowiedziała się, że to on jest ojcem uważała, że powinna to Bancroftowi powiedzieć. Kiedy jednak Michael zasugerował, że może jednak to nie ma sensu, bo on i tak kocha Tessie jak swoją... To zgłupiała. Może to był jego warunek, by zostać? Ale czy ona chciała, by został? Te nieświadome rozmowy Cartera i Tessie... Czy mogła im to robić dalej? Blondynka tego nie wiedziała, ale zdawała sobie sprawę, że powoli wariuje. -Boże, remi jestem taka głupia, że nie brałam tego... Tego, że to Carter może być ojcem... Za prawdziwą opcję... Za możliwość... Boże, jestem głupią nastolatką - wymamrotała między łzami, nie była w stanie wypić nawet tego whisky, choć czuła, że potrzebowała jeszcze więcej znieczulenia. Beznadziejna sytuacja. Tak samo jak ta, w której znalazła się na co dzień. Każdy ruch wydawał się być tym złym... Prowadzącym do jeszcze większych komplikacji... I problemów...

remigius soriente
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Pewnie, gdyby wiedział, że Leonie patrzyła na niego, jak na dobry drogowskaz w życiu, nie wiedziałby, czy ma jej dziękować czy może parsknąć śmiechem. Mimo wszystko też nie był wzorem do naśladowania. Przez większość swojego życia, raczej mieszał, niż układał. Wolał przygody, niż stabilizację i zabawę od dorosłości. Teraz dopiero zaczął tworzyć coś poważnego, ale ze znacznie młodszą od siebie partnerką, więc tak... totalnie nie powinien nikomu mówić, jak żyć, a już na pewno nie powinien suszyć nikomu głowy. Dlatego nie chciał oceniać Leonie, ani prawić jej morałów.
- Sam nie wiem, jak zachowałbym się na jego miejscu - przyznał zgodnie z prawdą, bo nie zamierzał jej mydlić oczu. Musiał przetrzeć twarz dłonią, bo czuł, że inaczej ta pozostanie bez wyrazu. Nie spodziewał się aż takich rewelacji. - Mógłby się jednak trochę ustosunkować - dodał po chwili. Nie chciał być niesprawiedliwy, ale był tu też w charakterze przyjaciela blondynki i wierzył, że świadomość tego na czym stoi, by jej pomogła. - No, ale w takim razie... czego ty chcesz, Leonie? - przynajmniej o tym mogli pogadać, jak ona to widziała. Chciała walczyć? Uważała to już za coś straconego? Miała na to wszystko siły? Bez wątpienia czekał ją niełatwy czas. Nie spodziewał się jednak, że Turner się rozsypie tak nagle. Nie był mistrzem pocieszania, ale wierzył, że w takich chwilach bliskość jest kojąca, dlatego niemalże od razu znalazł się przy niej, obejmując ją ramieniem.
- Hej, nie płacz - poprosił cicho, pozwalając, by schowała twarz w jego boku, jeśli tego potrzebowała. - Jeśli nie chcesz, żeby wiedział, to przecież się nie dowie - trochę strzelał na oślep. Faktycznie obecność Cartera mogła wszystko komplikować, ale jeszcze nic nie było przesądzone. - Ciii... nie mogłaś wiedzieć - próbował ją uspokoić, gładząc ostrożnie jej włosy. Sam na jej miejscu byłby pewnie podobnie przerażony tym wszystkim. - Geny to nie wszystko, Leonie... jesteś jej matką, tylko ty wiesz, co dla niej najlepsze - mówienie o rodzicielstwie nie należało do jego mocnych stron, bo też niewiele o tym wiedział, ale mimo wszystko wierzył, że ta uwaga brzmi racjonalnie i faktycznie jest zgodna z prawdą. Teraz najważniejsze było, aby ją uspokoić, chociaż jeśli chciała się wypłakać, to był na to gotowy. Miała do tego prawo, a widział, ile ją to wszystko kosztowało.

leonie turner
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Przynajmniej on z ich dwójki nigdy nie bał się sięgać po to, czego akurat w danej chwili pragnął. Remi miał tę umiejętność, którą jedni, tak jak ona, nazywali odwagą, a inni lekkomyślnością. Leonie nie potrafiła zdobyć się na żaden konkretny krok, ryzykowny czy egoistyczny, tak w pełni, od początku do końca. Wiele spraw zaczynała, ale dokończyć i to bez żalu, było o wiele ciężej. Może więc liczyła, że to spotkanie da jej trochę tej lekkomyślnej odwagi, by nie oglądać się na wczoraj? Trudno to określić... Z drugiej strony, może wierzyła, że właśnie on jeden, nie bedzie w żaden sposób oceniał błędów, które popełniła... I to też coś, czego zdecydowanie potrzebowała. Po prostu przyjaciela, bez krytycznych spojrzeń lub jakichkolwiek kazań. Wsparcia.
-Nie wiem. Wiem, że za przeproszeniem zjebałam. I to na całej linii, ale z drugiej strony... Nie spodziewałam się chyba, aż takiej złości? Bo wiesz... Tamta noc, ja wiem, że to był błąd, okazało się, że cholernie znaczący błąd, ale w oczach Michaela było tyle złości... - zagryzła wargę, bo samo wspomnienie było dla niej bolesne. -Te wszystkie słowa... Wiem, że sama na to zapracowałam, naprawdę wiem, ale mimo wszystko... Ja nie wiem czy to mogę wyrzucić z siebie - mruknęła, wbijając sobie mocno paznokcie w kolano. Czuła, że zaczyna drżeć na całym ciele i płytko oddychać. Nie chciała wpadać w histerię, ale trudno było utrzymać blondynce emocje na wodzy. Dobrze, że Soriente postanowił ją po prostu objąć. To pomogło. Zawsze pomagało. -Powinien wiedzieć. Nikt nie zasługuje na to, żeby nie wiedzieć - wymamrotała przekonana o tym, że ma rację. Wiedziała, że w tym jednym ma. To czemu ciągle z tym wyznaniem zwlekała? Cóż, tu już odpowiedzi nie miała. A może nie posiadała innej niż ta, że zwyczajnie się bała. Bała tego, że Carter też się zezłości i nie będzie już na nią patrzył tak jak do tej pory. Że obrzuci ją nieprzyjemnymi epitetami jak Michael. Nie będzie chciał znać. A tego, by nie zniosła. Tego była pewna. Bo czy tego chciała czy nie, Carter Bancroft zawsze grał istotną rolę w jej życiu, nawet nieobecny. -Remigius, na litość boską, jak nie mogłam wiedzieć? Uprawiałam seks z facetem w swój wieczór panieński, wiesz ile ja wypiłam? - zapytała, patrząc na niego z politowaniem, otarła wierzchem dłoni twarz. Cóż, przynajmniej to wzburzenie, pomogło Turner opanować tę histerię, w którą powoli wpadała. -To jasne, że chociaż myślałam, że się zabezpieczyliśmy to nie musieliśmy, powinnam była to sprawdzić tylko... Jestem naiwna. Tak cholernie naiwna - warknęła zła sama na siebie i zacisnęła mocno oczy. Była matką... Zaśmiała się gorzko. Jaką niby ona jest matką, skoro nawet przez pięć lat nie ogarnęła kto jest ojcem jej dziecka? Odpowiedź jest chyba dość prosta, jeśli chodzi o to pytanie... -Jestem najgorszą matką na świecie, Remi. Nie wiem co będzie dla niej dobre, ani co będzie dobre dla mnie. Wiem tylko, że kiedy ostatnio zepsuło mi się auto i Carter nas odwiózł... To myślałam sobie, że tak mogłoby wyglądać nasze życie. I to nie byłoby złe życie - przyznała się na głos do tego, co chodziło za nią od pewnego czasu, ale nie miała z kim się tym podzielić. Matkę trzymała w niewiedzy, co wścibską panią Turner powoli doprowadzało na skraj wytrzymałości, bo przecież nie znała powodu poważnego kryzysu w małżeństwie córki, ale cóż... Przyjaciółki miały swoje problemy, Michael wiadomo, że nie powinien tego słyszeć. a Remi... To był Remi. Jemu mogła powiedzieć wszystko. Zawsze. I wiedział też o niej najwięcej. Zdawał sobie jako jeden z nielicznych też sprawę z tego wielkiego, ale jakże krótkiego romansu Leo i Cartera w Paryżu przed laty i pewnie też wiedział, że po tym "związku", aż do czasu Micka nie była z nikim na poważnie. Bo zawsze tęskniła za Bancroftem. I cóż... Choć wmówiła sobie, że nie, to jednak wcale nie inaczej było przez te wszystkie lata. A może tak działał na nią fakt, że to Carter jest ojcem... Gubiła się, znów się gubiła. I nie wiedziała co jest prawdą, a co złudzeniem...

remigius soriente
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Kompletnie nie radził sobie w roli kogoś, kto miałby być dobrym źródłem pocieszenia. Potrafił wysłuchać, ale szukanie w nim dobrych i odpowiedzialnych porad nie było zbyt mądrym posunięciem. Sam przez większość życia nieszczególnie przejmował się konsekwencjami... bez stałych związków, bez zobowiązań, po prostu on i to na co akurat miał ochotę. Dopiero od niedawna uczył się, jak to jest budować coś stałego, jak to jest brać odpowiedzialność za długotrwałą relację.
Pozwolił jej by mówiła, wylewała z siebie słowo za słowem, bo sam jeszcze nie wiedział, jakby miał się odnieść do tej sytuacji. Na pewno jej nie zazdrościł, bo niestety... wyglądało to jak niemałe bagno, ale o tym mówić jej na głos nie zamierzał.
- Jeśli tak do tego podchodzisz, to teraz musisz znaleźć w sobie odwagę, aby z nim porozmawiać - sam przetarł twarz dłonią. W swoim życiu... zranił wiele kobiet, nie ma co ukrywać, chociaż nigdy nie był typowym dupkiem. Zawsze jasno zaznaczał zasady, nigdy nie udawał kogoś, kim nie był, ale mimo to... wiele jego partnerek łudziło się, że może liczyć na coś więcej, kiedy... kiedy po prostu nie mogły.
- Leonie, staram się ciebie wspierać - zauważył jeszcze, gdy podniosła nieco głos. Co miał jej powiedzieć? Poza frazesami niewiele miał teraz w głowie. Na jej miejscu...pewnie by się spakował i wyprowadził, osiadając się na innym kontynencie, albo też przyznał do wszystkiego i zrezygnował z kontaktów z obojgiem mężczyzn, bo zwyczajnie o przywiązaniu wiedział niewiele i palenie mostów wychodziło mu całkiem dobrze. Tylko, że żaden z tych scenariuszy nie pasował do Leonie.
- Hej, nie jesteś złą matką, po prostu się trochę pogubiłaś - przyciągnął ja do siebie mocniej i potarł dłonią jej plecy. - To może w tym kierunku zmierzaj? Skoro ta wizja napawa ciebie spokojem, to może właśnie tego ci trzeba? - podchwycił jeszcze te słowa odnoście Cartera. Chciał jedynie, by znalazła jakiś cel, który nie budził w niej tak wiele lęku. Nie mógł też podjąć żadnej decyzji za nią, jedynie być tu i słuchać, a czasem dodać od siebie jakąś nieszczególnie ambitną poradę. Przy tym wszystkim najnormalniej w świecie jej współczuł, bo nie zasłużyła na takie zawirowania, nawet jeśli nikt jej nie zmuszał do zdrady. No, ale sam Soriente nie był święty, więc czynić jej wyrzutów nie zamierzał. Kiedy się nieco uspokoiła, dorobił im jeszcze po drinku, zaproponował, żeby została na noc, a jeśli nie chciała, wezwał taksówkę. Oczywiście zapewnił, że w razie czego zawsze jest tutaj mile widziana, licząc, że uwierzy w te słowa i nigdy nie będzie krępowała się z przyjściem do niego o pomoc.

leonie turner
<koniec>
ODPOWIEDZ