Cukiernik — Le Coin De Paradis
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause they're just girls breaking hearts; eyes bright, uptight, just girls
#1

Tego wieczora Joy miała w planach udać się z jedną ze swoich koleżanek na wystawę do galerii sztuki aborygeńskiej, bo właśnie ta koleżanka była za nią odpowiedzialna. Podobno w określonych kręgach o wystawie było dosyć głośno, może była jakaś kontrowersyjna? Joy nie była tego pewna, ale nie musiała mieć wiedzy, by móc koleżankę wesprzeć i docenić jej pracę. Przy okazji dostała zlecenie na zaopatrzenie galerii w kilka wypieków na tę okazję, a jak wiadomo, kilka monet w kieszeni więcej jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Wszystko zatem kierowało jej kroki właśnie tutaj, i choć początkowo spędzała czas właśnie z koleżanką, to jednak ta musiała zająć się także innymi gośćmi. Tym samym Joy została pozostawiona sama sobie. Nie było to jednak dla niej problemem. Popijała szampana i oglądała eksponaty, czytała też skrupulatnie opisy, bo niestety jej wiedza na temat Aborygenów ograniczała się do szczątkowych informacji, jakie dostała w szkole w trakcie swojej edukacji. Nie było tego wiele, nie interesowało jej to też na tyle, by samej spędzić dużo czasu na wyszukiwanie informacji, ale skoro już się tutaj pojawiła, to mogła choć trochę pogłębić swoją wiedzę.
W międzyczasie przechadzała się też między stolikami z jedzeniem, po cichu zachwycając się swoimi pięknymi wypiekami, które zresztą były równie smaczne, jak pięknie wyglądały. Opróżniła do końca swój kieliszek, by móc go odstawić i tym samym uwolnić dłonie, w które zaraz chwyciła talerzyk z dwoma kawałkami ciasta.
- Smaczne, prawda? - spytała z uśmiechem stojącej obok młodej kobiety, zupełnie tak, jakby jej wypieki były najistotniejszą częścią imprezy. No cóż, nikt jej dziś jeszcze nie pochwalił, więc musiała się dowartościować sama. Życie.

Tahnee Walker
christmas time
Joy
brak multikont
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
#4

Tahnee wciąż była na przymusowym urlopie, na który została wysłana po tym, jak rozstała się ze swoim narzeczonym. Zdecydowanie nie był to łatwy okres w jej życiu, więc chyba to był najlepszy moment, żeby wybrać te wszystkie nadgodziny, które się nazbierały, a także dni wolne. Walker była bowiem tym typem człowieka, który się pracy bardzo poświęcał i trzeba było ją wręcz zmuszać, żeby wybrała należny jej urlop. Ona sama uważała, że te wolne jej bardziej zaszkodzi niż pomoże – zdecydowanie wolałaby się skupić na robocie, aniżeli na siedzeniu w czterech ścianach i myśleniu o tym wszystkim – no ale nie mogła w tej sprawie nic poradzić.
Żeby się nie zadręczać i nie próbować przekonywać samej siebie, że może jeszcze warto Bartowi dać ostatnią szansę, szukała sobie różnych zajęć – oprócz chodzenia na siłownię czy biegania po kilka kilometrów dziennie, bo to było z nią zawsze. A to zadzwoniła do starej znajomej, czy nie miałaby czasu wypaść razem na miasto, a to poszła posiedzieć do jakiegoś baru i spuścić manto jakiemuś oblechowi za dobieranie do jednej z kelnerek. Dzisiaj zaś postanowiła pójść na wystawę do galerii sztuki aborygeńskiej. Babcia Tahnee była Aborygenką, jednakże Walker tak naprawdę dopiero poznawała swoje korzenie, z których jej mama nigdy specjalnie dumna nie była. Mieszkała w rezerwacie, cała społeczność była dla niej naprawdę bardzo miła i ją to fascynowało! O wystawie powiedziała jej jedna z sąsiadek. Jako że kobieta nie miała nic lepszego do roboty, postanowiła się tam wybrać. Dla zabicia czasu, a także myśli, które nawiedzały ją cały czas.
Tahnee przechadzała się po muzeum, obserwując co tam zostało wystawione, czasem zamieniając parę słów z ludźmi, których znała – rezerwat był stosunkowo małym miejscem i wszyscy się tam co najmniej kojarzyli. Ot, zwykła gadka szmatka. Cieszyła się w duchu, że nikt nie podjął tematu jej narzeczonego.
Trzeba przyznać, że słodkości, które zostały zaserwowane przez katering prezentowały się świetnie. Walker nie była jakimś fit świrem i czasem pozwalała sobie na małe co nieco, zwłaszcza że bardzo dużo ruchu miała w swoim życiu, tak więc jak zje raz na jakiś czas jakieś ciastko, to przecież nic się nie stanie. Chwyciła za apetycznie wyglądającą babeczkę z kremem, gdy została zaczepiona za jakąś kobietę. Nie znała jej, na pierwszy rzut oka nie wyglądała jak ktoś powiązany w jakikolwiek sposób z Aborygenami czy ich kulturą.
Prawda – odpowiedziała Walker, uśmiechając się, by następnie sięgnąć po serwetkę, by wytrzeć resztki kremu z ust. – Z chęcią bym wzięła wizytówkę, moja mama ma niedługo urodziny, a ja do wypieków mam dwie lewe ręce. – No niestety, taka prawda. Tahnee było zdecydowanie daleko do idealnej pani domu.

joy turner
Cukiernik — Le Coin De Paradis
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause they're just girls breaking hearts; eyes bright, uptight, just girls
Chociaż sama lubiła słodkości i nie potrzebowała się oszczędzać, jeśli chodzi o zajadanie cukru czy innych niezdrowych elementów wypieków, to rozumiała, że nie każdy tak miał - ludzie mieli gorszą niż ona przemianę materii, chorowali na cukrzycę, insulinoodporność czy inne dziwne rzeczy, których nazw nawet nie umiała wymówić, więc musieli ograniczać spożycie niektórych substancji. Ponieważ pieczenie nie tylko było jej hobby, ale także swego rodzaju drogą zawodową, to od jakiegoś czasu eksperymentowała właśnie z takimi, bardziej dietetycznymi wypiekami. Czasem próbowała pozbyć się cukru, czasem glutenu, czasem jeszcze czegoś innego. Póki co wychodziło jej to z różnym skutkiem, ale nie ustawała w dążeniach do perfekcyjności. Kiedyś przecież musiało jej się udać, zwłaszcza, że nie oszukujmy się, ale była dobra w tym, co robiła. Tym bardziej miło jej się zrobiło, kiedy usłyszała twierdzącą odpowiedź kobiety.
- Ooo, chętnie coś upiekę dla mamy! - pokiwała głową, bo zawsze ją wzruszało, kiedy ktoś w ramach prezentu dla bliskiej osoby dawał właśnie jej słodkości. -Niestety nie mam przy sobie wizytówki - pierwszy fakap jako przedsiębiorcy, no ale tak to jest, jak się pracuje na cudzym i nie ogarnia życia - ale zapraszam do Le coin de paradise, to cukiernia, w której pracuję, albo po prostu mogę dać mój numer, to zrobię coś, czego nie mamy w ofercie. A w ogóle, to jestem Joy - zaśmiała się krótko, bo nieco ją rozbawiło, że po takiej tyradzie dopiero przypomniała sobie, że warto by się przedstawić.

Tahnee
christmas time
Joy
brak multikont
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Tahnee nie musiała się martwić o to, że jakoś specjalnie przytyje, nawet jakby jadła babeczki codziennie – miała na tyle aktywny tryb życia, że bez problemu by je spaliła, jednakże wychodziła z założenia, że wolała jeść kalorie, które coś dostarczają przy okazji jej organizmowi, jakiś wartości odżywczych, a w takich słodkościach zwykle ich nie było – choć ostatnimi czasy się to zmieniało i było coraz to więcej „fit” przekąsek, owsiane ciasteczka, batony proteinowe i tym podobne. To była fajna opcja na zjedzenie czegoś pomiędzy posiłkami, gdy nachodziła ochota na jakieś grzeszki.
Fakt, że Joy starała się nadążyć za współczesnymi trendami był dobry – ludzie stawali się coraz bardziej świadomi, mieli różne preferencje dietetyczne, które czasem nie zależały nawet od nich samych, tylko było spowodowane pewnymi problemami zdrowotnymi. Jednakże dzięki temu, że branża spożywcza – nie tylko cukiernicza – się rozwijają, to ludzie mają po prostu łatwiej.
O, Ty robiłaś te cuda? – zapytała, jakby wcale Joy przed chwilą tego nie stwierdziła. – Numer telefonu też będzie dobry, z chęcią się odezwę. Na start jednak muszę powiedzieć, że musi być bez orzechów, bo jestem uczulona, to nie problem? – zapytała, spoglądają na blondynkę. – Miło poznać, Tahnee – również się przedstawiła. – Jak Ci się podoba wystawa? – zapytała. Walker była ćwierć Aborygenką i interesowała się mocno tym tematem, kulturą, chłonąc tę wiedzę. Zawsze z chęcią pojawiała się na spotkaniach społeczności aborygeńskiej, słuchając o starych legendach, ucząc się też języka.

joy turner
Cukiernik — Le Coin De Paradis
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause they're just girls breaking hearts; eyes bright, uptight, just girls
Joy dobrze wiedziała, że cuda, jakie wypiekała nie każdemu będą odpowiadać, bo czasem faktycznie ciężko było doszukiwać się w nich wartości odżywczych. Jej zdaniem nie wszystko musiało mieć warto "praktyczną", bo niektóre rzeczy były stworzone przecież tylko po to, by dostarczać nam przyjemności i ta ich funkcja także była niezwykle istotna w ludzkim życiu - czy to jeśli chodzi o słodycze, czy na przykład o zabawki erotyczne. Jednocześnie, ponieważ chciała się rozwijać i trafiać w gusta jak największej liczby osób, starała się dodawać do swoich słodkich wypieków także nieco zdrowych rzeczy. Ograniczała cukier, a dorzucała owoce, warzywa czy różnego rodzaju nasiona. A tak naprawdę, to chciała kiedyś dojść do momentu, w którym będzie w stanie zrobi wszystko, czego klient sobie zażyczy. Mimo jej chęci i uporu, przed nią jeszcze jednak ogrom pracy do tego momentu. Ale kiedyś, kto wie?
- Tak, dokładnie ja - zaśmiała się i kiwnęła głową, co by jeszcze bardziej potwierdzić swoje słowa... i nie było w tym ani krzty skromności. Kurczę, przecież wiedziała, że robi dobre rzeczy. Zresztą, nie przyniosłaby koleżance na jej wystawę byle chłamu. To była także reklama dla niej samej. - Żaden problem - zapewniła od razu, kiedy usłyszała o orzechach. Nie takie rzeczy było dane jej tworzyć i radziła sobie z nimi wcale nieźle. Podała zatem Tahnee swój numer telefonu, upewniając się, że nic nie pomyliły, a kobieta zanotowała, że to numer do cukiernika. - Och, jest ciekawa - pokiwała głową w odpowiedzi na pytanie o wystawę. - Wydaje mi się... Hmm, nieco specyficzna, ale tak naprawdę to nie wiem, czego miałabym się spodziewać. To znaczy, nie jestem bardzo obeznana z tematem, jedynie w szkole raz mieliśmy wycieczkę na jakąś wystawę sztuki aborygeńskiej, ale o ile pamięć mnie nie myli, to wyglądała ona nieco inaczej - zachichotała. - Była chyba mniej bezpośrednia? Ale teraz kontrowersja dobrze się... no nie wiem, czy sprzedaje, ale przynajmniej zwraca uwagę. Tak myślę. A jakie jest twoje zdanie? - to też ją interesowało, zwłaszcza, że liczyła na to, że pozostali goście przyszli tu rzeczywiście ze swojego zafascynowania i rozeznania tematyką. Może zatem Tahnee będzie w stanie opowiedzieć jej coś więcej? Byłoby dobrze dowiedzieć się nowych rzeczy, Joy lubiła poszerzać swoje horyzonty.

Tahnee Walker
christmas time
Joy
brak multikont
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Fit ciastka, ciasta i inne słodycze były w porządku na zdrową przekąskę. Tahnee jednak wychodziła z założenia, że nigdy nie zastąpią w pełni prawdziwych, „grzesznych” słodkości, jak chociażby ta babeczka która obficie została potraktowana kremem śmietankowym i zdecydowanie nie żałowano czekolady przy jej tworzeniu. Albo taki sernik. Co jak co, ale Walker uwielbiała kremowe, rozpływające się w ustach serniki, najlepiej jeszcze na kruchym spodzie… Są jednak różni ludzie i różne zapotrzebowanie, więc dobrze, że Joy chciała się rozwijać i nie zamierzała spoczywać na laurach. Trzeba też przyznać, że branża cukiernicza mocno się rozwinęła w ostatnim czasie… bo jakby pomyślała o torcie ze swojego dzieciństwa, to na myśl jej przychodziły ciężkie ciasta z maślanym kremem, gdzie ciężko wepchnąć w siebie kawałek… Nigdy nie zapomni też tortu, który zamówiła matka po tym, jak ukończyła Akademię Policyjną. Do dziś śnił się jej po nocach.
W takim razie muszę pogratulować kunsztu, bo naprawdę są smaczne. A te mini – serniczki z malinami? Rewelacja. – Trzeba przyznać, że Tahnee była zadowolona z faktu, że postanowiła pójść na tę wystawę i się nieco rozerwać po ostatnich, mało… przyjemnych wydarzeniach w jej życiu. No bo jednak rozstanie z narzeczonym po kilkunastu latach związku nie należało do łatwych. Nawet jeśli było się osobą, która relację postanowiła zerwać; Walker zapisała sobie dziewczynę jako „Joy cukierniczka” w kontaktach. – Świetnie. – Uśmiechnęła się, słysząc, że orzechy nie będą stanowić problemu. Następnie blondynka postanowiła podzielić się swoimi odczuciami dotyczącymi wystawy. Było trochę prawdy w tym, że ta była nieco specyficzna. Tahnee się jednak podobała… miała mimo wszystko ten swój urok, tak charakterystyczny dla sztuki rdzennej ludności. – Moja babcia była Aborygenką, niestety zmarła zanim ją poznałam, a moja rodzina… nigdy specjalnie nie była dumna ze swoich korzeni, niestety, więc odkrywam ją od niedawna. Ta wystawa jest nieco kontrowersyjna, jednakże zwraca uwagę na problemy ludności etnicznej. Bo może się zdawać, że żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i panuje równość i tolerancja, jednakże pod wieloma względami wciąż jest przepaść... – Westchnęła ciężko. Z jednej strony Aborygeni sami się trochę odcinali od zewnętrznego świata, z drugiej… wcale im się nie dziwiła. Miała wrażenie, że niektórzy próbują stłamsić tę kulturę… dobrym przykładem było chociażby to, że władze Lorne Bay od dawna naciskają, żeby zmienić nazwę dzielnicy aborygeńskiej – Tiangaree – na coś bardziej „pasującego” do reszty.

joy turner
Cukiernik — Le Coin De Paradis
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause they're just girls breaking hearts; eyes bright, uptight, just girls
Joy nie miała aż tak wielu złych wspomnień związanych z ciastami i tortami, ale też z jakiegoś powodu dosyć wcześnie zabrała się za nauki cukiernicze, więc może jednak faktycznie coś w tym było? Może po prostu wyparła te złe wspomnienia? Teraz jednak cukiernia, w której pracowała, serwowała wyśmienite wypieki, którym Turner zazwyczaj nie mogła nic zarzucić. Nie była pewna, jak to wygląda w innych tego typu miejscach, ale mocno by się zdziwiła, gdyby mieli być jakimś dziwnym wyjątkiem.
- Bardzo dziękuję - dygnęła lekko, po raz kolejny obdarzając Tahnee swym uroczym uśmiechem. - Też je lubię, w ogóle lubię ciastka z owocami, o ile oczywiście są świeże - zachichotała. Sama tylko takie dodawała, ale pewnie trafiła kiedyś u konkurencji na jakiś fakap. - Są takie orzeźwiające i soczyste, - pokiwała głową. - Najbardziej nie lubię tak suchych ciastek, że aż nie jestem potem w stanie ich przełknąć - pewnie takie miała w swoim dorobku, ale dawno już od nich odeszła i na pewno nie przyniosła ich na wystawę koleżanki.
W całym tym pieczeniu odnalazła przez chwilę wytchnienie, kiedy i jej przyszło zakończyć związek. Nie była na aż tak zaawansowanym etapie, jak Tahnee, jednak kilka lat spędziła z tą swoją niedoszłą "drugą połówką", którą niestety przyszło jej pożegnać. Wcale nie żałuje swojej decyzji, nie oznacza to jednak, że było to dla niej łatwe, choć teraz za nic nie widać po niej, by w ogóle cokolwiek było na rzeczy. Poza sympatią do wypieków Joy i Tahnee łączyło coś więcej, ale to chyba temat na inne spotkanie.
- Ojej, naprawdę? - zdziwiła się, może nazbyt odważnie komentując słowa nowo poznanej kobiety, bo jednak jej sytuacja rodzinna chyba nie powinna tak interesować Joy. Ugryzienie się w język byłoby na miejscu, niestety już na to zbyt późno. Co by zbyć temat, potrząsnęła swoją jasną czupryną. - Oczywiście, że tolerancja często jest zwyczajną ściemą, nawet w tak multikulturowym kraju, jak nasz. To znaczy, myślę, że Ty możesz wiedzieć o tym lepiej, niż ja, bo jak już wspomniałam, nie znam się na waszej kulturze, ale wciąż się słyszy o jakichś rasistowskich wybrykach, co jest moim zdaniem okropne - oczywiście nijak nie znała się na polityce i nie wiedziała, czy w praktyce możliwym jest, by każdy żył tak, jak mu się podoba, czy też odpowiedniejsze jest narzucanie mniejszościom praw, obowiązków i zasad większości, ale akurat takie drobiazgi, jak roztrząsanie nazwy dzielnicy były jej zdaniem kompletną bzdurą. Kwestie niewolnictwa, równego dostępu do edukacji czy zatrudnienia - to było ważne. I nad tym można byłoby debatować, tyle że Joy wychodziła z założenia, że od tego są mądrzejsi ludzie, niż ona, więc niekoniecznie wpychała w cokolwiek swój zgrabny, lekko zadarty nosek.

Tahnee Walker
christmas time
Joy
brak multikont
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Całe szczęście wszystko szło do przodu i obecne doświadczenia Tahnee ze słodkościami były zdecydowanie bardziej przyjazne, aniżeli były w przeszłości. To co dzisiaj Joy przygotowała również zmieniało jej perspektywę, więc nie było źle. Sama miała dwie lewe ręce do pieczenia, ale hej! Nigdy nie jest za późno, by się czegoś nauczyć, więc może to będzie akurat dobra opcja, żeby to zrobić?
Ja nie lubię tortów, które są nadmiernie nasączone alkoholem. Okropieństwo. – Wzdrygnęła się na samą myśl. Biszkopt tortu na zakończenie Akademii Policyjnej chyba został nasączony spirytusem i miała wrażenie, że się wstawiła po jednym kawałku.
To co się działo przed i po rozstaniu z Bartem było trochę szalone. Wieczór spędzony z Dickiem – choć zupełnie niepoprawny, bo teoretycznie wciąż była wtedy zaręczona – wiele jednak jej uświadomił. Przede wszystkim fakt, że jeżeli facet od sześciu lat po zaręczynach wciąż nie zdecydował się na chociażby wspólne zamieszkanie i że jeżeli częściej się kłócą aniżeli dogadują… to zdecydowanie coś jest nie tak. Gwoździem do trumny okazał się fakt, że Bart sobie zniknął na parę dni, nie dając jej znaku życia, a gdy wrócił, zachowywał się jak gdyby nigdy nic, jednocześnie jej wmawiając, że „przesadza”.
Niestety. Koronnym przykładem jest chociażby fakt, że władze Lorne Bay chcą zmienić nazwę aborygeńskiej dzielnicy na coś… „bardziej pasującego” – prychnęła. Co złego było w takiej specyficznej nazwie, zaczerpniętej z natywnego języka ludzi zamieszkujących te tereny? Tahnee uważała, że to było naprawdę wspaniałe, że wciąż istnieją ludzie, którzy kultywują stare tradycje… – Miło jednak z Twojej strony, że takich zachowań nie popierasz, doceniam. – Walker uśmiechnęła się ciepło do Joy. Chcąc nie chcąc… Tahnee się trochę różniła od innych. Miała nieco ciemniejszy kolor skóry niż większość ludzi. Zwykle nie spotykała się z jakimiś złymi komentarzami w jej stronę, jednakże pojedyncze wypadki miały miejsce, co zdecydowanie kobietę zawsze smuciło. – No, ale koniec smutów – powiedziała, posyłając Joy kolejny uśmiech. – W sumie to szalone… ale niby po oficjalnej wystawie jest jakieś „after party”, ale chyba mam dosyć takich wielkich tłumów na dzisiaj i poszłabym po prostu na jakiegoś drinka. Znam urocze miejsce w okolicy, w których nigdy nie ma zbyt wiele ludzi. Co Ty na to? – Nie wiedziała, czemu jej to przyszło do głowy, dlaczego postanowiła to Joy zaproponować… jednakże miło się Walker z blondynką rozmawiało, a przyjemne spędzanie czasu aktualnie było czymś, czego Tahnee w życiu brakowało, więc… czemu nie?

joy turner
Cukiernik — Le Coin De Paradis
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause they're just girls breaking hearts; eyes bright, uptight, just girls
Tahnee Walker

- Ciężko dać taki tort dziecku na urodziny - zaśmiała się. Ona sama czasem takie lubiła, chociaż jej nasączanie alkoholem obejmowało maksymalnie ćwierć szklanki rozcieńczonego rumu na cały biszkopt, więc chyba nie do końca miały to samo na myśli. Jednak nie do każdego rodzaju tortu to pasowało, a alternatywa w postaci choćby soku z cytryny sprawdzała się równie świetnie, przy okazji równoważąc ewentualną nadmierną słodkość, co sprawiało, że tort nie był taki mdły.
Joy lubiła eksperymentować - także poza pracą. Piekła na różne rodzinne okazje, nie mówiąc już o tym, że lubiła podrzucać coś słodkiego swojej jeszcze do niedawna drugiej połówce. Aby zdecydować o rozstaniu, nie potrzebowała żadnej dramatycznej sytuacji. Nie była ślepa i nie lubiła okłamywać ani siebie, ani innych. Skoro dostrzegła, że coś jest nie tak, że uczucie zgasło, że ich rozmowy nie są tak ekscytujące, jak wcześniej, że ich wizja wspólnego życia coraz mocniej się rozmija - nie widziała potrzeby, aby ciągnąć cokolwiek na siłę. Wierzyła, że tak będzie lepiej. Oboje mają czas, by znaleźć szczęście na nowo, zamiast tylko marnować swój czas. Druga połówka oczywiście mogła mieć na to nieco inne spojrzenie... ale to i tak już było za nimi.
- Oczywiście, że nie popieram - potrząsnęła zdecydowanie głową. Z jednej strony nie do końca w ogóle rozumiała, jak ktoś mógł popierać taki otwarty rasizm, ale z drugiej, to się faktycznie działo, więc nie mogła też zamykać na to oczu. - Nie wiem nawet, co to znaczy, coś pasującego - przewróciła oczami. - Ale tych rządzących, to się nigdy nie zrozumie. Zamiast się zająć czymś pożytecznym, to tylko nastawiają ludzi przeciwko sobie - a mogliby na przykład wyremontować jakieś drogi, których zresztą nie było w Australii zbyt wiele, albo udostępnić więcej miejsc opieki dla dzieci w wieku przedszkolnym czy dla osób starszych, bo tych zawsze brakowało. Ciemniejszy kolor skóry Tahnee w niczym Joy nie przeszkadzał, jeśli już, to większe znaczenie miało dla niej, że Walker była bardzo piękną kobietą i przyjemnie było zawiesić na niej oko. Jednocześnie, sam wygląd wcale nie decydował o tym, czy dla Joy dany człowiek będzie odpowiednim rozmówcą. Teraz jednak wszystko łączyło się w spójną całość - uroda i miła rozmowa - więc o ile propozycja drinka nieco Turner zaskoczyła, o tyle wcale jej nie odrzuciła. Blondynka skwitowała propozycję uroczym śmiechem. - Chętnie wyskoczę z tobą na drinka - skinęła głową - jeśli opowiesz mi coś więcej o Aborygenach, bo wydaje mi się tu super ciekawe. Co ty na to? - to był tylko troszeczkę szantaż, bo tak naprawdę Joy wystarczą dwa zdania, jeśli tylko dalej będą im się kleiły tematy. - Nie będziesz miała tylko nic przeciwko, że pożegnam się z koleżanką? - w końcu to z nią tu przyszła i nawet, jeśli tamta była od długiego czasu zajęta kim innym, to wypadałoby nie wychodzić bez słowa. Uznam, ze Tahnee nie miała nic przeciwko, więc Joy zostawiła ją na chwilę, znalazła w tłumie koleżankę i poinformowała ją, co i jak, po czym pożegnały się buziaczkiem w policzek. Joy szybko z powrotem odnalazła w tłumie Tahnee i ujęła ją pod ramię. - To prowadź - posłała jej jeszcze jeden uśmiech, po czym wyszły z muzeum, kierując swe kroki ku kameralnemu, drinkowemu szaleństwu.

/zt x2
christmas time
Joy
brak multikont
ODPOWIEDZ