rzeczniczka prasowa — ratusz
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa okręgu próbująca na nowo odnaleźć sobie
1
Odliczała od dziesięciu do jednego i od jednego do dziesięciu, chcąc się chociaż trochę uspokoić, odetchnąć i dać samej sobie stabilizację, którą za każdym razem, od pół roku, odbierał jej ten cholerny alarm. Czujka przeciwpożarowa była czymś, co zdecydowanie lepiej by się sprawdzało nie działając, niż wyjąc bez powodu stosunkowo raz w tygodniu, tym samym budując u wszystkich, a w szczególności u Rei całkowity brak zaufania względem tego sprzętu. Gdyby rzeczywiście coś zaczęło płonąć, to by nie uwierzyła, dopóki ogień nie zacząłby smagać jej nóg, dając w ten sposób o sobie znać. I to bardzo wyraźnie. Póki co siedziała jednak zrezygnowana na swoim prześle próbując skupić się na dokumentach, którymi powinna zająć się przed kolejnym spotkaniem z lokalną prasą, ale za nic nie była w stanie tego zrobić. Długopisem wystukiwała rytm o swoje drewniane biurko, a wtórowała mu dodatkowo obcasem szpilki, niemalże jakby ćwiczyła przed założeniem jakiejś śmiesznej kapeli, w której jedna osoba gra na wszystkim. A póki co to tylko ten śmieszny sprzęt grał na nerwach Rei.
Wstała z irytacją, bardzo zamaszyście, i podeszła do okna, otwierając je i dając dźwiękowi alarmu wylać się na ulicę przed ratuszem. Ludzie chyba tak samo jak ona przestali zwracać na to uwagę, nikt nawet się nie obrócił. Kiedyś słyszała, że pożary wywołują u ludzi największe zainteresowanie i obawę, bowiem ludzie bali się utracić cały swój dorobek, jednak jak widać, w Lorne to już się nie sprawdzało, wszyscy byli zobojętniali na ten dźwięk i wcale im się nie dziwiła. Prawdopodobnie nawet postałaby jeszcze chwilę w oknie, gdyby nie fakt, że ciepłe pwoetrze zaczęło wlewać się do gabinetu Toverton, dlatego też zamknęła je i rozkręciła bardziej klimatyzację. W planach miała powrócić na swoje miejsce, jednak zamiast tego zerknęła na drzwi, których dźwięk otwierania sprawił, że jej uwaga na moment została oderwana od tego wstrętnego hałasu. — Zastanawiałam się, kogo dzisiaj do nas przyślą — uśmiechnęła się do młodego strażaka, który już chyba na ochotnika przyjeżdżał zająć się tym alarmem, nie mogła sobie bowiem przypomnieć, kiedy ostatni raz był u niej ktoś inny, kto miałby załatwić sprawę.

Troy Hover
ambitny krab
nick jonas
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Kiedy wychodzi rano do pracy nie spodziewał się tak spokojnego dnia. Ostatnimi czasy co chwilę mieli wezwania do dziwnych zdarzeń, które przyprawiały Troya o ból głowy. Nie potrafił zliczyć ileż to razy pewna staruszka dzwoniła żeby poskarżyć się na dziwny zapach spod drzwi sąsiada. Pewnego razu Hover nie wytrzymał i pojechał pod wskazany adres, by się dowiedzieć od całkiem miłego dziadka, że ten smród to wcale nie smród, a jedynie przetwory dla wnuków, którzy mieszkają gdzieś w Europie. Jednak dzisiaj było w miarę spokojnie.
Do czasu. Nie minęła godzina popołudniowa i już Troy miał wyciągać kanapki żeby zjeść drugie śniadanie, ale nagle do kantorka wpadła współpracownica informująca go, że w ratuszu znowu zepsuł się czujnik. Strażak spojrzał na złożone skibki chleba z tuńczykiem, a potem cicho westchnął i powiedział, że pojedzie i to sprawdzi. Znowu! Miał wrażenie jakby nic od kilku tygodni innego nie robił tylko naprawiał ten cholerny czujnik dymu. Zaczął nawet podejrzewać, że ktoś celowo przy nim majstruje albo popala w tajemnicy, ale za żadne skarby świata dana osoba nie ma zamiaru się przyznać. Odstawił posiłek na bok informując wszystkich zainteresowanych, że mają mu niczego nie podjadać i wsiadł w wóz, by po chwili odjechać spod remizy.
Pierwsza myśl jaka go naszła w związku z tym całym zgłoszeniem była czysta ciekawość czy ponownie spotka w gabinecie tą kobietę. Mówił na nią "ta kobieta", bo jeszcze nie miał szansy poznać jej imienia, ale miała w sobie coś co Troy'a w dziwny sposób przyciągało, ale natura introwertyka idealnie odstraszała potencjalne kandydatki na wyjście choćby do kawiarni. Jednak Hover z chęcią tam jeździł i wymieniał z nią te kilka zdań. Potem do końca dnia miał iście cudowny humor, aż budził się o poranku zdając jednocześnie sprawę z tego, że nadal nie ma jej numeru. Pora to zmienić!
Wysiadł z wozu zabierając ze sobą skrzynkę z narzędziami i małą drabinę. Był na tyle wysoki, że wystarczyły mu dwa schodki, by dosięgnąć do tego małego, białego ustrojstwa.
Cicho zapukał do gabinetu, ale przez ten cholerny dźwięk, który roztaczał się wokół całego budynku nie był pewien czy w ogóle został zaproszony do środka. Chcąc nie chcąc otworzył drzwi, a za nimi stała ona. Uśmiechnął się do niej szeroko zapominając języka w gębie i tak stał przez kilka sekund, aż uszy nie dały mu sygnału żeby wreszcie wyłączył ten skrzekot.
- Dzień dobry! - Przywitał się radośnie rozkładając drabinkę tuż nad czujnikiem. - Znowu się spotykamy. Niektórzy mogą pomyśleć, że się tu potajemnie spotykamy. - Rzucił krótko wchodząc na dwa pierwsze stopnie żeby otworzyć plastik zabezpieczający i wyłączyć chociaż na chwilę ten straszliwy dźwięk. - Poszperam tu trochę jak zawsze. Znowu się kabelki obluzowały. Dziwne. - Stwierdził drapiąc się po czubku głowy. - Jak się pani dzisiaj czuje? - Spytał, bo to już była jego rutyna. Wpadał, naprawiał, pytał o zdrowie, życzył miłego dnia i uciekał zawstydzony. Kobieta była starsza, nie wiedział o ile, ale zdawał sobie sprawę, że w jej oczach był zwykłym strażakiem, który pewnego dnia zniknie z jej życia.

Rea Toverton
ambitny krab
Troy Hover
rzeczniczka prasowa — ratusz
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa okręgu próbująca na nowo odnaleźć sobie
Cierpliwość na stres miała wysoko rozwinięty, jeśli chodziło o przeprowadzanie spotkań, odpowiadanie na pytania, które wcale nie należały do najprostszych na świecie czy też najzwyklejsze w świecie ratowanie sytuacji kryzysowych, kiedy panika dopadała osoby ją otaczające. Rea myślała wtedy trzeźwo, racjonalnie, podejmowała szybkie decyzje i nie potrzebowała potem czasu na rozładowanie napięcia. Sprawa miała się jednak inaczej, kiedy chodziło o te irytujące dźwięki, jakie wydobywały się z ustrojstwa w jej gabinecie. Gotowa była uderzać głową w ścianę, byle tylko zagłuszyć cholerny dźwięk niszczący jej wszelkie chęci do życia. Mało co było w stanie tak bardzo podnieść jej ciśnienie i tak mocno zniechęcić do dalszej egzystencji. Wszystko była w stanie znieść, jednak każdy miał granice i jej granicą był wyjący raz w tygodniu alarm. Musiała chyba sprawdzić, czy przypadkiem sprzątaczki w czasie porządkowania biura nie uderzały w to ustrojstwo, bo jeśli tak, to miała przynajmniej wiedzieć, dlaczego we własnym gabinecie była narażona na utratę zdrowia i cierpliwości.
Obserwowała jak blondyn wchodzi do środka ze swoją drabiną i wszystkim tym, co przydać mu się miało w naprawianiu zepsutego alarmu. Oparła się niby od niechcenia o swoje biurko i przeniosła swoje spojrzenie na mężczyznę, który to wydawał się naprawdę szczęśliwy z faktu, że oto przybył tego dnia do ratusza. — Mogłabym też pomyśleć, że pan specjalnie zostawia nie do końca naprawiony alarm, żeby tutaj co chwilę przyjeżdżać — odparła, choć nie była to kąśliwa uwaga, a raczej żartobliwa zaczepka. Skoro już miał ją uratować od tej opresji zwanej potocznie zepsutym alarmem, to była na to w pełni gotowa i naprawdę się cieszyła z ich przypadkowego spotkania.
— Całkiem nieźle, co prawda upał mnie dobił w dwie sekundy po otwarciu okna od gabinetu, a klimatyzacja wyje tak, że chyba przyda jej się jakiś serwis, ale poza tym nie mogę narzekać — miała wrażenie, że była pierwszą osobą, która dokonywała jakichkolwiek zmian w tym gabinecie od naprawdę, naprawdę wielu lat, co było przerażające, bo jeśli miało się okazać prawdą, to przed Reą malował się obraz pracy, na którą nie była gotowa. — A co tam u pana słychać? Jak pan się dzisiaj czuje? — spytała, trochę z grzeczności, a trochę realnie zaciekawiona. Skoro już się tutaj widywali tak często, to wypadało zachowywać się przyjaźnie, mężczyzna nie robił nic, co by mogło nastawić Reę negatywnie względem niego, więc zachowywała swój pozytywny nastrój i lekki uśmiech na twarzy.

Troy Hover
ambitny krab
nick jonas
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Troy lubił wpadać do ratusza. Zawsze w drzwiach witała go właśnie ta przemiła osóbka. Zazwyczaj Hover unikał ludzi, był typem introwertyka, któremu lepiej w drogę nie wchodzić chyba, że ten ktoś chce zobaczyć jedno z tych spojrzeń, które zabija. Tyle, że kiedy słyszał, że w jednym z ważniejszych budynków w mieście znowu coś nie działa od razu zgłaszał się na ochotnika. Może to fakt, że ostatnio rzadko wychodzi z domu, a gdy już to robię to zazwyczaj, by zrobić najpotrzebniejsze zakupy do domu. A raczej chaty nad rzeką.
Przeciągnął jeden kabelek na drugą stronę i alarm przestał wyć. Chociaż tyle. Będą mogli porozmawiać jak normalni ludzie. Troy odwrócił się do kobiety z uśmiechem trzymając jedną dłonią drabiny.
- Troy. - Rzucił krótko puszczając do niej jednocześnie oczko. - Mam na imię Troy. Wolę się przedstawić w razie jakby to miało być nasze ostatnie spotkanie. - Powiedział bez namysłu, ale kilka milisekund później zrozumiał jak to musiało brzmieć. - Nie umieram! Niech się pani nie martwi. Bardziej chodziło mi o ten sprzęt. W razie jakby się już nie zepsuł to pewnie się już nie zobaczymy. - Próbował jakoś wyjaśnić swój słowotok, ale wyszło jeszcze gorzej niż powinno. Wzruszył tylko ramionami i lekko sprzeszony odwrócił się w kierunku czujnika żeby go naprawić i sprawdzić prawdziwą przyczynę wycia.
- Lubię upał. Można wtedy surfować albo jeździć na rowerze po lesie. Czuć wtedy fajny chłodek. - Oznajmił z radością chociaż z jego ust mogły wypaść nieco niewyraźne słowa, bo trzymał w nich akurat śrubokręt. - A co do klimatyzacji to pewnie potrzebuje odgrzybiania. Musicie wezwać fachowców, bo inaczej zacznie wypuszczać dziwny zapach. - Śmiał twierdzić, że kobieta wykształcona w dodatku pracująca na wysokim stanowisku w ratuszu powinna takie rzeczy wiedzieć. Na wypadek gdyby jednak okazało się, że woli bardziej papierkową robotę to przynamniej Troy wyjaśnił jej zasady używania sprzętu do klimatyzacji.
Przez chwilę skupiał się wyłącznie na czujniku. Był przekonany, że gdzieś dochodzi do spięcia, ale nie potrafił zlokalizować źródła problemu. Pociągnął za kabelek, który był podłączony do głównego włącznika, zatem tamten łączył się z dwoma kolejnymi. Będzie musiał na jakiś czas odłączyć alarm i wezwać elektryka. Jaka szkoda. Fachowiec to naprawi, a Troy nie będzie tu więcej potrzebny.
- U mnie wszystko w porządku. Dziękuję, że pani pyta. - Powiedział już bardziej wyraźnie nieco zaniepokojony sytuacją ze sprzętem. Wtedy wpadł na szalony pomysł. Spojrzał na kobietę schodząc z drabiny. - Wieczór mam zajęty. Jesteśmy umówieni na drinka. Pamięta pani, prawda? - Spytał zapominając na chwilę o tym, że czujka w każdej chwili może zacząć wyć w innym pomieszczeniu. Całkowicie zignorował fakt, że powinien to załatwić w kilka minut i wrócić do jednostki. Był ciekawy czy panna z ratusza jest równie szalona co strażak z bagien. Byli przedstawicielami dwóch różnych światów. To nie miało prawa się udać.

Rea Toverton
ambitny krab
Troy Hover
rzeczniczka prasowa — ratusz
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa okręgu próbująca na nowo odnaleźć sobie
Dzień Rei był po brzegi wypełniony załatwianiem różnych spraw, często brała nadgodziny i nawet nie domagała się za nie dodatkowej zapłaty, ciesząc się po prostu z tego, że nie musi wracać do swojego pustego domu. W pracy była uporządkowana, stanowcza i w pełni odpowiedzialna za wszystkie swoje decyzje, wszystkie swoje wybory. W życiu prywatnym panował u niej natomiast bałagan, nad którym nijak nie potrafiła zapanować. Samotność przywoływała demony przeszłości, kiedy to przychodziło jej stanąć twarzą w twarz z jej największą życiową porażką, jaką był rozwód, niedostrzeganie problemu przez tyle lat związku, porażką, jaką było kochanie byłego męża, chociaż ani trochę na to nie zasługiwał. Rozsądne osoby w jej życiu powtarzały, że nie było za czym płakać, skoro nie potrafił jej docenić, ale nie była taka, kiedy już się zakochiwała, to na amen i nic nie potrafiło tego zmienić, dotknięcie czarodziejskiej różdżki nie działało w tym wypadku, a Rea po prostu cierpiała, skrywając to jednak pod powłoką profesjonalizmu, pracoholizmu i ogólnego perfekcjonizmu, który starała się zachować, choć na pozór, w swoim życiu.
Zaśmiała się, słysząc ten nagły słowotok, który opuścił usta chłopaka bez żadnego ładu i składu. Nie było to jednak wyśmiewanie go, a po prostu rozbawienie tym, jak wpadł na pomysł, że mogłaby pomyśleć, że umiera. Po prostu ją rozbawił. Co nie było zbyt prostym zadaniem od kiedy powróciła do Lorne. — To dobrze, że nie umierasz. Zmartwiłabym się, jakby przyjechał tutaj następnym razem ktoś inny — przyznała, bo jednak pojawiał się tutaj tak regularnie, że w zasadzie naprawdę można było przywyknąć, a Rea jeśli mogła, to starała się unikać jakichkolwiek zmian w swoim życiu. Już wystarczająco ich miała, żeby teraz dokładać sobie kolejną. — I Rea, mam na imię Rea — dodała jeszcze szybko, nie chcąc być niekulturalną w momencie, kiedy on zdecydował się przedstawić.
— Powiem, żeby zadzwonili po kogoś od niej w takim razie. Może się uda, że chociaż ona nie będzie się psuła raz w tygodniu — zażartowała, nie w celu jakiejś uszczypliwości względem niego, ale podkreślenia faktu, jak bardzo irracjonalne było to, że co i rusz psuła się czujka, co i rusz coś w niej przestawało się ze sobą stykać i tym samym docierała do punktu, w którym jej dźwięk wywoływał u Rei poważną migrenę.
Na moment odpłynęła wraz z potokiem swoich myśli, spoglądając na dokumenty, które podniosła z biurka. Skoro nastała cisza, to planowała im się przyjrzeć, jednak słowa blondyna mocno ją zaskoczyły i sprawiły, że Rea podniosła spojrzenie znad papierów i wlepiła je w niego. — Jesteśmy umówieni na drinka? — powtórzyła pytająco, unosząc przy tym lekko brew. O ile nie była gotowa na taki rodzaj podrywu, o tyle skłonna była dać się zabrać na jakiś koktajl o ile chłopak nie spanikuje i pociągnie dalej grę, w którą zdecydował się zagrać.

Troy Hover
ambitny krab
nick jonas
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Troy zdawał sobie sprawę, że praktykuje wobec kobiety licealne zaloty, które w normalnym rozrachunku nie powinny w ogóle zmiękczyć serca pracownicy ratusza. Wiedział, że jest młodszy, a jego szaleńcza natura nijak się miała do ułożonego i pełnego gracji życia aktualnej towarzyski. Jednakże bywa tutaj tak często, że nie sposób zarzucić okiem na tą kobietę. Był w stanie się nawet założyć, że takie młodzieńcze spojrzenia widuję na co dzień. Nie wiedział jednak czy jej to schlebia czy jest wręcz zupełnie odwrotnie. Troy nie chciał wyjść na gówniarza, który myśli sobie za dużo i uważa, że z wysportowanym ciałem i nutką poczucia humoru będzie w stanie ją zdobyć. Tym bardziej, że był już za stary na licealne podchody i wolał usłyszeć słowo odmowy od razu niż zrobić sobie nadzieję na jakiekolwiek spotkanie. Nie byłby jednak sobą gdyby nie spróbował i naie zasiał w kobiecie troszkę niepewności ale i również tajemniczości. Przez chwilę po swojej propozycji milczał chcąc wybadać co na ten temat myśli sama zaproszona. Na pewno nie spodziewała się po strażaku tak śmiałej decyzji zwłaszcza, że znali się wyłącznie z naprawiania czujnika. Troy nawet trochę się cieszył, że on zawsze nawalał na jego zmianie. Musiał jednak przezwyciężyć swoją nieśmiałość i zamknąć gdzieś w zarodku introwertyczność jeśli chciał sprawdzić czy ma jakiekolwiek szanse.
Owszem. Myślałem że zapisałaś to w swoim kalendarzu. Ale jeśli jeszcze tak się nie stało to teraz masz czas żeby to zrobić.– Powiedział z radosnym uśmiechem na twarzy odwracając się do niej plecami i wracając do swojej pracy. Bądź co bądź chciał to zakończyć jak najszybciej, bo w razie gdyby kobieta odmówiła i uznała go za wariata to chciałby się jak najszybciej ulotnić. Poprzekładał wszystkie kable, zmniejszył czułość i zamknął czujnik na znak że zakończył swoją pracę. Kiedy schodził po drabinie robił to na tyle długo żeby kobieta mogła się zorientować, że on wcale nie chce stąd odchodzić. Przecież nic się nie stanie jeśli pójdą na jedną niezobowiązującą kawę lub drinka.
Oczywiście jeśli nie masz ochoty to powiedz. Po prostu przyjeżdżam tutaj od jakiegoś czasu i mam wrażenie, że może warto spróbować. Jeden wypad, a potem możemy się już nigdy więcej nie zobaczyć.– Dodał, bo wiedział że tym razem to ustrojstwo będzie działać i że prawdopodobnie nigdy nie więcej nie będzie podobnego zgłoszenia. A nie chciał się tutaj pojawiać ze względu na pożar i ewentualne ratowanie życia. Schował więc wszystkie narzędzia do torby, zwinął drabinę i spojrzał jeszcze raz w kierunku Rei.

Rea Toverton
ambitny krab
Troy Hover
rzeczniczka prasowa — ratusz
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
rzeczniczka prasowa okręgu próbująca na nowo odnaleźć sobie
Od bardzo dawna nikt nie stosował wobec niej tak jawnych podrywów, tak jasnych sposobów zaproszenia ją… na randkę. Bardzo ta sytuacja bawiła Reę i być może to był klucz do sukcesu? Wiele mądrych osób na przestrzeni lat zdążyło zauważyć, że kluczem do wszystkiego tak naprawdę było rozbawianie kobiet, nie było istotne jak ktoś wyglądał, ile miał lat czy jaki zasób konta w banku, najistotniejsze było rozbawianie drugiej osoby i w tym momencie Troy’owi idealnie się to udawało.
Z wciąż założonymi na piersi rękami obserwowała młodego blondyna, zastanawiając się, ile mógł mieć właściwie lat? Obstawiała, że ledwo skończył dwadzieścia pięć, choć niczym swoich przypuszczeń nie mogła podeprzeć poza intuicją, która przecież nie zawsze działała jak należy. Której nie należało wierzyć bezgranicznie, niczym wyroczni wiedzącej każdą jedną prawdę, jaka na tym świecie istniała.
— Widzisz, nie zapisałam, mój błąd. A mógłbyś przypomnieć mi, gdzie i o której? — nie kryła rozbawienia w głosie, kiedy pytała o to. Była naprawdę zaintrygowana sposobem, w jaki mogło potoczyć się dalej ich spotkanie, tym bardziej, że wszystko wskazywało na to, że jeszcze chwilę mężczyźnie miało zająć naprawianie cholernego alarmu. Może tym razem miał zacząć działać raz, a dobrze? A może znowu miał go naprawić tyle o ile, aby mieć pretekst do przyjechania do gabinetu Rei, w którym ponownie rozbrzmi ten nieszczęsny dźwięk wyżerający jej wszelką chęć do życia i dalszej pracy?
— Normalnie bym ci odmówiła, ale za pomysłowość i sposób podejścia do sprawy, chętnie z tobą pójdę — nie mogła mu odmówić kreatywności pod tym względem. Nie spotkała się do tej pory z tego typu sposobem na podryw, musiała to szczerze przyznać. Zamiast tego zawsze było to… nudne, a Rea zgadzała się głównie dla własnych korzyści, potrzeby seksu czy ładnej buzi zapraszającego. Tym razem wygrał spryt, poczucie humoru i pomysłowość, za co w myślach przyznała Troy’owi parę dodatkowych punktów, w końcu nie często trafiało się na kogoś, kto potrafił tak płynnie manewrować słowem.

Troy Hover
ambitny krab
nick jonas
Strażak — LORNE BAY FIRE STATION
29 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Będąc wiecznym dzieckiem ciężko jest żyć.
Nie zawsze w sklepie dostanie się ulubione żelki, ale w wieku lat trzydziestu nie wypada już płakać patrząc na pustą półkę.
Gdyby mógł to pewnie właśnie skoczyłby ze szczęścia w największą radosną otchłań. Czyżby kobieta naprawdę się zgodziła na wyjście z nim? I to nie na zwykły obiad do baru mlecznego, a na prawdziwego drinka? Czyżby Troy wracał na właściwe tory jeśli chodzi o małe kroczki ku zwykłym zalotą? Na to pewnie było za wcześnie, ale i tak miło było usłyszeć z ust Rei ewentualną zgodę. Być może był zbyt śmiały w swoich gestach i słowach, ale najwyraźniej to się opłaciło. Wygrał spotkanie i drinka, a może jeśli wypadnie dosyć przekonywająco to coś więcej niż tylko jednego drinka. Przecież wiek nie powinien niczego przekreślać, tym bardziej, że Hover nie rzucał żadnymi deklaracjami. Byli dorosłymi ludźmi, którzy w każdej chwili mogli zrezygnować ze spotkania i kontynuowania znajomości.
- Bar Ruud's. Jutro około godziny siódmej wieczorem. Dam Ci swój numer w razie gdybyś nie mogła się pojawić. Nigdy nie wiesz co wymyśli burmistrz. - Wzruszył ramionami uśmiechając się szeroko. Wątpił w to żeby odwołała spotkanie z jakiegoś błahego powodu. W końcu teraz miała ku temu okazję i z niej nie skorzystała. Nie chciał niczego wyrokować, ale może mieli coś ze sobą wspólnego? Troy całkiem niedawno stwierdził, ze wreszcie chce zacząć żyć i brać z życia garściami. Zapewne ten niedawny wypad do Wielkiej Brytanii był właśnie pierwszym krokiem ku popełnianiu błędów, których nie będzie żałował.
- Mogłaś tego nie dodawać. Że byś mi odmówiła. To sprawia, że cała magia pierwszego spotkania będzie się sprowadzać do tego jak na nim wypadne. Wywierasz presję! - Zażartował przyjaźnie biorąc drabinę pod pachę decydując się ostatecznie na opuszczenie budynku ratusza. Na małej karteczce przy biurku kobiety zapisał jej swój numer dokładając na końcu małe serduszko.
- Czekam na wiadomość! - Zawołał jeszcze na koniec. Nie wierzył w to, że wyjdzie z tego coś poważnego. Zapewne był za niskim progiem dla Rei, ułożonej kobiety, która wiedziała czego chce od życia, ale przecież za spróbowanie nikt nie ucierpi.

Rea Toverton

Koniec <3
ambitny krab
Troy Hover
ODPOWIEDZ