and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wizyty w tym klubie były miłą… odskocznią od rzeczywistości. Tej ciągle stosunkowo nowej rzeczywistości, w której Earline z każdym kolejnym dniem czuła się coraz bardziej dziwnie. Z jednej strony szybko się przyzwyczaiła, praca w kawiarni o dziwo przynosiła jej sporo frajdy i nawet jeśli nie była szczytem jej marzeń, czy ambicji to przynosiła sporo satysfakcji i była bliska jej serduszku, skoro i tak praktycznie w niej dorastała. Z drugiej… trochę tęskniła za życiem, do którego zdążyła przywyknąć w Sydney. Szybkim i wielkomiejskim. To, że wieczorem mogła wbić się w kieckę, przyjechać do Cairns i wejść do baru ze świadomością, że będzie miała z kim porozmawiać i na dodatek będzie się przy tym dobrze bawić było trochę namiastką tego, co zostawiła za sobą. Może trzeba było się pogodzić z tym, że życie w Lorne Bay wygląda inaczej? Albo po prostu sprzedać kawiarnię i wrócić do Sydney? Stała pośrodku i wiedziała, że zamawianie kolejnego martini nie jest wcale dobrym rozwiązaniem jej problemu. Nie jest sposobem na życie.
Ale i tak to robiła. Znowu wysiadła z taksówki przed klubem i weszła do środka, wcześniej skinęła ochroniarzowi jakby byli dobrymi znajomymi. Nie byli, więc to tylko świadczyło o tym, że pojawiała się tu za często. To, że gdy wsunęła się na stołek przy barowej ladzie nie musiała nawet dopominać się o uwagę barmana. Po zaledwie paru chwilach przesunął po blacie w jej kierunku kieliszek martini – To, co zawsze? Otworzyć rachunek? – jak zawsze. Uśmiechnęła się do niego, skinęła i przyłożyła szkło do ust, upijając z niego niewielki łyk alkoholu i zostawiając na krawędzi czerwony ślad swojej pomadki. Odłożyła kieliszek na blat i rozejrzała się po lokalu i uśmiechnęła się promiennie, gdy jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Roscoe – Twój personel zdecydowanie zasługuje na podwyżkę, a przynajmniej porządną świąteczną premię – zażartowała pogodnie, gdy tylko do niej podszedł i mogła się z nim przywitać. Tym razem starając się nie zostawiać śladów pomadki w miejscach, w których nie powinna – czyli męskim policzku – Udany wieczór? – odwróciła się tak, żeby zwrócić się twarzą do sceny, ale i tak większość swojej uwagi poświęcała mężczyźnie obok.
roscoe degraves
Zawsze cieszył się na jej widok, śląc jej promienne i, co najważniejsze, szczere uśmiechy, kiedy tylko wypatrzył ją w klubie, kawiarni czy na mieście. Ta bliżej nieokreślona znajomość miała w sobie znamiona przyjaźni, zakłóconej nieokiełznaną chemią pary dojrzałych ludzi o niespełnionych potrzebach i pragnieniach. Oboje w życiu osiągnęli wiele, mieli olbrzymie ambicje, a z pewnych przyczyn ich życia ulegały zmianom, z którymi trudno było się oswoić. Zresztą jedynie ślepy nie zwróciłby uwagi na egzotyczną urodę Earline, która trafiała w gust niewiele starszego mężczyzny i voila - nie trzeba było trzeciego oka, by przewidzieć jeszcze niedoszłe następstwa flirtu.
Subtelny, powitalny całus w policzek był czymś więcej niż tylko przyjaznym gestem, lecz mimo wzajemnego pociągu wiedzieli, że muszą się jeszcze dotrzeć, by poczuć swobodę w przesunięciu granicy. Roscoe niewerbalnie polecił barmanowi napełnienie szklanki tym samym trunkiem i uraczył podniebienie łykiem martini, spoglądając na kobietę z pewną zadziornością.
– Jeżeli specjalistka od wizerunku tak zachwala mój personel, ucząc się od najlepszej chyba zadbałem, by Venus Embrace miało naprawdę niezły PR. Dostrzegasz we mnie materiał na wspólnika w branży? – nie od dziś wiadomo, że jeśli ekskluzywność lokalu wzbudza tak pozytywne odczucia, najpewniej stoi za tym marketing. – Zanim się pojawiłaś, klub świecił pustkami - czemu się dziwić, to droga rozrywka, największy ruch jest w weekendy. A teraz tu jesteś i czuję, że udany wieczór mogę uznać za rozpoczęty.
Dziś scena burleski była niemal pusta; dziewczyny parające się pokrewnym zawodem - a więc striptizerki - snuły się nieopodal loż do pole dance'u, inne zabawiały obecnych gości, ale po artystkach kabaretowych na pierwszy rzut oka nie było śladu. Spektakle burleski, podobnie jak koncerty czy inne tego typu wydarzenia, są raczej okazjonalne i wcześniej zapowiadane. Oboje mogli skupić uwagę tylko na sobie, o ile zaraz ktoś z personelu lub gości nie wyskoczy z palącą kwestią. To spokojny wieczór, jakich wiele w tym lokalu, dlatego Roscoe nie bywa w nim codziennie i ma sposobność mieszkania w malowniczym Lorne Bay.
– Miałem dziś spotkanie biznesowe - wciąż pracuję nad inwestycją szkoły tańca; zakończyło się z pół godziny temu, więc trafiłaś w samą porę. Wpadłaś się zrelaksować po nudnym, czy trudnym dniu pełnym wrażeń? – w pytaniu wybrzmiało zrozumienie, bez względu na odpowiedź. Jeśli szukała odskoczni, lepszego miejsca znaleźć nie mogła.
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[akapit]
[akapit]
roscoe degraves
Na twarzy Roscoe zagościł uśmiech z lekkim wyrazem zaskoczenia, a w jego oczach błysnęła iskra; czarnulka zaintrygowała go, nie było wątpliwości. Bardzo szybko przeszli z droczenia się do hipotetyzmu...
- A więc kawiarnia nie okazała się spełnieniem marzeń. - stwierdził i być może nie na miejscu było teraz gapić się na jej kształty, ale nie mógł sobie tego odmówić, gdy spostrzegł, jak śmiało bada go wzrokiem. - Wiesz Earline, istnieje taka niepisana zasada w biznesie: nie zarobisz pieniędzy, jeśli nie uwierzysz, że to możliwe. Widzę w Twojej sytuacji analogię, bo zastanawia mnie, czy nie czujesz się jak w klatce, demonizując Lorne Bay w kawiarnianym fartuszku, skoro nie wierzysz, że może przynieść Ci spełnienie? - słowa te nie należały do miłych, ale facet miał wiele innych tematów, w których mógł ją udobruchać. Teraz zaś, jak przyjaciel przyjaciółce, zamierzał przedstawić odmienną perspektywę na problem; taką, w której widać jego rozwiązanie.
- Małe miasteczko nie musi służyć każdemu, to prawda, ale jeśli wyrwiesz się z własnych granic i staniesz ponad nimi - może się okazać, że Lorne Bay ma bardzo atrakcyjne widoki na przyszłość. Prowadzenie jednej kawiarni nie daje satysfakcji i dreszczyku emocji? Zatrudnij pracowników, przekaż im wiedzę o rodzinnych recepturach i otwórz drugą. Własna sieć brzmi jak interesujący plan na rozwój, który upamiętni osobę, dla której wciąż prowadzisz ten interes. Brakuje pieniędzy i wielkomiejskiego życia? Nie marnuj talentu, jesteś genialna w kreacji wizerunków, taka osoba zawsze znajdzie kontrakt. - opowiadał w łagodnym tonie nacechowanym pozytywną energią, popijając ze szklanicy drinka przygotowanego przez barmana. - Nie ograniczaj się do jednego zajęcia, w którym nie widzisz przyszłości. Jeśli Ci na nim zależy, niech stanie się ważną częścią Twojego życia - jak mój klub, w którym bywam tak często, jak mogę - ale nie jedyną. Spójrz, kontroluję giełdę i mam udziały w korporacjach ze Stanów Zjednoczonych, jeden klub nie przyniósłby mi takich dochodów. W międzyczasie planuję otwarcie szkoły tańca, na którym prawie się nie znam. Próbuję nowych rzeczy; Ty też spróbuj, życie wtedy nabiera kolorytu, a spełnienie się urzeczywistnia. - to wszystko brzmiało banalnie, bo było banalne, ale zawierało w sobie wiele prawdy. Chęci i racjonalna wiara w spełnienie to już spora część sukcesu.
Rozmowa trwała, a nawiązanie do akademii tańca skierowało tory na tenże temat. Mężczyzna wyciągnął kieszonkowy humidor ze spodni i otworzył drewnianą pokrywę, odsłaniając dwie sztuki kubańskich cygar.
- Miałaś okazję posmakować cygara, masz ochotę? - nieczęsto pada taka propozycja, to wszak nie są tanie wyroby. Jeśli zdecydowałaby się zapalić, to obcinarką zgilotynowałby kapturek i odpalił cygara cedrową zapałką, przy posmaku dymu w ustach napawając się seksownym widokiem elegancji w egzotycznym wydaniu.
- Podoba mi się Twój entuzjazm. - przyznał, zapijając dym szkocką. - Na razie prowadzę wstępne rozmowy z konsultantami, składam propozycje współpracy. To bardzo wczesny etap, ale odezwałem się do kilkoro starych znajomych i widzą w tym projekcie potencjał. Moje fundusze, management i ich wiedza o tańcu nadają mi optymizmu. Jeśli chcesz zająć się promocją tej działalności, także proponuję spotkanie - pomogłaś mi niejednokrotnie i wierzę w Twoje zdolności, więc tylko i aż szczegóły musielibyśmy sobie omówić. Co powiesz, abyśmy dzisiejszy wieczór pozostawili na relaks? - ciekawe, jaki relaks miał na myśli, gdy kolejny raz swobodnie lustrował wzrokiem jej krągłości.
- Chcesz spróbować burleski? To świetny pomysł! I odważny, muszę przyznać. Mogę poznać Cię z dziewczynami, może bardziej zainteresują Cię tematem? Nieironicznie uważam, że warto próbować w życiu nowości. - bez względu na to, czy Earline żartowała, Roscoe podchwycił jej pomysł z wielkim entuzjazmem i wiedziała, że chętnie nakłoni ją na spróbowanie, choćby na prywatnym występie bez publiki. - Za klubem kryje się większa historia, ale w burlesce najbardziej doceniam trzy rzeczy: inteligentny humor, piękno kobiet i pokonywanie własnych słabości. Performerki często wyzbyły się kompleksów dzięki występom, bo w burlesce znajdzie się miejsce dla każdego ciała; liczy się przede wszystkim charyzma i pomysł. Masz do tego talent? Publika Cię pokocha.
Earline Broadbent