greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
#15

Rorey była podekscytowana, ale jednocześnie oczywiście że się bardzo stresowała! Nie spodziewała się, że aż tyle zmian ją czeka w najbliższym czasie i trochę nie mogła oddychać, jak o tym myślała. Ale jak ktoś mówi hop, to przecież nie można się wycofać, nie? Dlatego Rorey, obecnie niewiasta od niedawna o ciemnych włosach, uznała że skoczy. Spróbuje. Zrobi to. Odważy się. I właśnie w ten sposób wylądowała tutaj. Początkowo miała tylko na jednej z farm wynajmować pomieszczenie gospodarcze i zainstalować obok niej szklarnię, stworzyć swoją pracownię. Ale ta mała, urocza farma wyskoczyła tuż przed nią, z napisem na sprzedaż i tą piękną jabłonią przed domem, która od razu skojarzyła jej się z rodzicami i domem rodzinnym. Więc po prostu... no musiała powiedzieć, że jest zainteresowana, musiała ją zobaczyć i musiała złożyć ofertę. Co prawda nie wiedziała jak zareaguje jej rodzeństwo, ale do tej pory byli tak wspierający, że uznała że hej, zrobi to. I właśnie w ten sposób zrezygnowała z mieszkania i znalazła się tutaj.
- Nie jest bez wad, jest naprawdę wiele rzeczy do naprawienia, od wymiany hydrauliki i ogarnięcia ścian od samego tynkowania... - wyjaśniła, oprowadzając Gwen po raz pierwszy po wnętrzu uroczego domku - ale myślę że ma ogromny potencjał i że dam radę to ogarnąć. Najważniejsze, że łazienka działa, chociaż w kuchni jest jakiś problem ze zlewem i tam woda w ogóle nie leci. Ale jak coś mogę myć naczynia w łazience - wyjawiła, pokazując jej rzeczoną łazienkę. - Póki co jest tu prysznic, ale myślę o jakiejś narożnej wannie... - dodała, zerkając kontrolnie na siostrę, żeby ocenić, czy ta ma nastrój na takie gadanie o wnętrzach, czy przyjechała tutaj nie na zwiedzanie, a na rozmowy od serca. Była tu dla niej niezależnie od powodu, oczywiście!
promienny latawiec
-
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
/ po grach

Wynajem pomieszczenia, zdaniem Gwen, był dobrą opcją na start. Znaczy... Akurat ona niekoniecznie wybrałaby akurat tę dzielnicę. Pomimo tego, że pochodziła z małego miasta, to jednak była typowym mieszczuchem. Nie wyobrażała sobie siebie na farmie. Już i tak dziwiła się sobie, że mieszkała w szeregowcu z niewielkim kawałkiem zieleni za domem, ale to akurat był pomysł męża. Uparł się, co poradzisz. Powiedział, że musi mieć trochę trawnika i mini taras, żeby mieć gdzie postawić grilla i gdzie, w przyszłości, miałyby bawić się dzieci. To chyba ją przekonało. To i fakt, że to Charlie zawsze obsługiwał kosiarkę. To dlatego kompletnie nie potrafiłaby odnaleźć się w dzielnicy, w której zdecydowaną większość zabudowań stanowiłyby farmy, ale - co kto lubi, prawda? Nie jej oceniać, chociaż kiedy usłyszała, ile rzeczy jest tu do zrobienia, postanowiła jednak ocenić.
- Słuchaj, nie chcę cię straszyć, ale to będzie sporo kosztowało. SPORO - podkreśliła akurat to słowo, bo to, że siostra będzie musiała wydać trochę pieniędzy na gruntowny remont, nie ulegało wątpliwości. Pytanie tylko, czy miała na to wszystko środki. I to nie tak, że nie wspierała Rorey, bo wspierała. Serio! Będzie trzymała kciuki za powodzenie jej pomysłu, ale jak przystało na siebie, musiała okazać życiowy pesymizm i wyciągnąć na pierwszy plan wszystkie minusy. Nie dlatego, żeby dokopać siostrze, ale po to, żeby jakoś pomóc jej spojrzeć na wszystko szerzej.
- Możesz też myć je w rzece albo w studni - być może nieco teraz ironizowała, ale tylko dlatego, że nie do końca spodziewała się aż takich warunków. - Jesteś pewna, że ze wszystkim sobie poradzisz? Nie wiem, gdybym to ja kupiła coś takiego - a nie kupiłaby, teoretyzowała - to od razu bym się tego pozbyła. Ale ja to ja. Czasami nie potrafię zejść z łóżka, więc chyba nie jestem dobrym wyznacznikiem.
No i w jej domu też przydałby się mały remont, a już na pewno generalne porządki, ale...
No właśnie.

rorey fitzgerald
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Każdy wielki interes zaczynał się od jednego pomieszczenia. Czasem po prostu od garażu, no tak się w końcu kilka wielkich korporacji na początku Albo pokoju w piwnicy, jak wiele gier. No od czegoś trzeba zacząć, a nie ma co szaleć tak od razu. Okolica była mała, musiała przyciągnąć do siebie klientów, wyrobić sobie renomę. Rorey zaczynała ze swojego własnego salonu, kiedy się tutaj przeniosła i… no i teraz mogła sobie pozwolić właśnie na to. Na jej własne, małe miejsce, ciasne ale przytulne i własne. I pewnie z czasem będzie to rozbudowywać. A okolica jest idealna dla jej ogrodniczej branży, chociaż pewnie będzie tęskniła za Opal w którym mieszkała, bo jednak miała tam swoje ulubione zakątki i kawiarnię.
- Wiem, ale się nie zamierzam z tym spieszyć - zapewniła ją, z lekkim uśmiechem - chce też dużo zrobić sama, zająć czymś… głowę i ręce - dodała, kiwając powoli głowę. Planowała odbudować to miejsce dokładnie tak samo, jak odbudowała swoje życie. Chyba. A może wciąż uciekała przed zmierzeniem się z nim i tak naprawdę sama siebie oszukiwała.
- Mogłabym, ale wtedy musiałabym to robić bez detergentów, dla środowiska, więc zostanę chyba na prysznicu - przyznała z rozbawieniem.- A tak oszczędzę wodę, trochę mycia garnka, trochę nogi - dodała, chociaż oczywiście nie zamierzała być taka radykalna. Właściwie to nie wiedziała tak w stu procentach co robiła, ale wiedziała, że tego cholernie potrzebuje. A słowa Gwen… nie zasmucały jej, nie przeszkadzały jej. Nie miała urojeń, wiedziała że siostra ma rację. I wiedziała o faktach, które siostra jej wymieniała.
- Muszę po prostu zobaczyć - przyznała z lekkim uśmiechem. \- Ale tego potrzebuję. Wszystkiego od nowa, od zera… i dużo pracy przy tym - podsumowała, zerkając na siostrę. Bo wiedziała, że dobrze rozumie. Może nie to przez co przeszła Rorey, ale przecież sama też się odbudowywała od zera.
promienny latawiec
-
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Poniekąd to rozumiała, bo przecież wielki pomysł o założeniu wspólnej kancelarii Gwen, Bena i Charliego zapewne nie zrodził się na trzeźwo. Znając życie, powstał gdzieś w pokoju w akademiku lub na innej imprezie w maleńkim mieszkaniu Fitzgerald i Macfarlanda, po sporej dawce alkoholu i chociaż pierwotnie brzmiało to pewnie mniej więc jak "ej, zauszmy kacelaie" "dora!", to jednak z czasem plany zaczęły stawać się coraz poważne. Zabrało w nich Charliego, owszem, zabrakło jego nazwiska, ale tę kwestię Gwen akurat dość szczegółowo omówiła z Benem. Wyłuszczyła mu wszystkie powody, dla których chciał takiej, a nie innej nazwy i chyba nie mógł się z nią nie zgodzić.
- To jest dobra myśl. Jeśli chcesz się zająć czymś swoim, powinnaś zrobić to dokładnie tak, jak tego chcesz i nie słuchać zdania innych. Chyba że rozkręcasz biznes z kimś innym, wtedy powinnaś go słuchać, ale on ciebie również.
Na tym polegała dobra współpraca. Mniej więcej właśnie tak układały się jej zawodowe relacje z Benem, bo te prywatne były przecież znacznie bardziej... Prywatne, normalne i przyjacielskie, a to, że Gwen uparła się, że nazwa kancelarii powinna brzmieć właśnie tak, o niczym nie świadczyło.
- Oszczędność nóg akurat rozumiem - bo przecież jej lewa noga nie była do końca sprawna. Nadal miała problemy z jej wyprostowaniem, a co za tym idzie, samo chodzenie sprawiało jej problemy. Po linii prostej było jeszcze nieźle, kiedy szła z górki, czasami dostawała nawet magicznego rozpędu, ale kiedy chciała pójść pod górę lub wchodzić po schodach, zaczynały się, nomen omen, schody.
- I rozumiem całą resztę. Ben i ja chcemy rozkręcić własny interes i chcemy, żeby był... No wiesz, nasz, a nie czyjś lub nasz tylko w jakiejś części, a przez resztę zdefiniowany przez całą resztę ludzi.
I na tym polegał sekret. Tego również życzyła siostrze, by ta znalazła właściwą równowagę między tym, co miała i tym, co chciała mieć.
- A jak duża jest właściwie ta farma? Masz tu jakieś punkty widokowe, do których dojdę albo inne ładne miejsca gdzieś z tyłu, poza domem?

rorey fitzgerald
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Dla Rorey zarówno Gwen, jak i Ben byli częścią rodziny. Charlie oczywiście też, brakowało jej go i to nie tylko dlatego, że przy nim Gwen była niesamowicie szczęśliwa. Po prostu pasował do tego ich układańca życiowego, złożonego z ludzi, powiązań i ich wkładu w relacje i świat. Bo przecież.. no każdy człowiek jest jak taki puzel! Tu ktoś rzuca fajne żarty, tu ktoś potrafi uśmiechem poprawiać nastrój, tu ktoś rzuca życiowe zagwozdki i zagadki, a tu ktoś zaraża swoim śmiechem albo oferuje ciepło. I później jak tej części brakuje, to… no wieje taka dziura, która dotyka każdego innego puzzla.
- Nie wiem czy umiałabym prowadzić z kimś firmę.. pewnie by to po prostu wyglądało tak, że każdy z nas miałby swoich klientów i swoje projekty - przyznała szczerze, z rozbawieniem. - Ewentualnie mogłabym chyba z jakąś architektką albo architektką wnętrz spiknąć… ale nie wiem, nigdy nie pracowałam tak do zera z nikim. Dopracowywałam zawsze plany do czyjejś wizji… - przyznała szczerze. I to zarówno w projektach prywatnych, jak i w tych na planach filmowych.
- Zabierasz ją czasem na fizjoterapię albo jakiś masaż? - zapytała z troską. Wiedziała, że to trudny temat, bo ta noga codziennie jej przypominała o tym co przeszła, ale… no martwiła się, czasem musiała zapytać. - Jak się czujesz, tak… no ogólnie? - dopytała więc, żeby siostra nie myślała, że chodzi tylko i wyłącznie o samą nogę. Chodziło o całą Gwen, zawsze. Nawet gdyby wtedy tą nogę straciła, liczyłaby się cała Gwen.
- Nie jest duża, hektar - odpowiedziała, a potem wskazała jej płotek i linię drzew z drugiej strony - tam są granice - dodała. Ja w sumie nie wiem czy hektar to dużo czy nie, bo nie umiem w przestrzenność, ale nieważne!
- A punktów jest całkiem sporo, zwłaszcza jak zaczyna się wzniesienie. Jest nawet urocza rzeczka tuż poza granicami - wyjawiła, a potem uniosła brwi. - Jak masz siłę, to cię oprowadzę - zaoferowała. - A ty w tym czasie możesz mi opowiedzieć wszystko o tym co już zaplanowaliście - dodała, bo ciekawiło ją wszystko w związku z ich kancelarią.
promienny latawiec
-
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
No właśnie, tu ktoś wkrada się przez okno, tu ktoś wymyka się z domu... Ile ona by dała, żeby wrócić do tamtych czasów, kiedy jej największym problemem było to, czy rodzice dowiedzą się o tym, że Charlie przez pół nocy woził ją po mieście na motorze. Teraz było gorzej, trudniej, ale jeśli ktoś ma poradzić sobie w życiu z nawarstwiającymi się problemami, to tylko i wyłącznie Fitzgeraldowie.
- Moja współpraca z Benem będzie tak wyglądała - zauważyła. - Każde z nas będzie pewnie miało jakichś swoich klientów, ale niektórymi będziemy zajmować się wspólnie i na pewno będziemy razem pilnować wszystkich rzeczy administracyjnych. Trochę się tego boję, ale... Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli tego nie zrobić.
Bar był super. Alkohol w nim był jeszcze lepszy, ale Hargrove miał rację: nie powinna spędzić reszty życia w otoczeniu butelek oraz kufli. Musiała działać. Rorey też powinna, więc jeśli tylko będzie chciała naprawdę rozpocząć z kimś zawodową współpracę, to jednego mogła być pewna. Starsza siostra pomogłaby jej przy wszystkich prawnych zagadnieniach.
- Tak, chodzę na rehabilitację. W zasadzie... Chodzę na nią razem z Caspianem. Wiesz, pilnujemy tego, żebyśmy naprawdę na nią chodzili, a nie udawali. Razem łatwiej nam się zmobilizować - uśmiechnęła się. Polubiła te ich wyjazdy oraz wspólne spędzanie czasu i nie przeszkadzał jej w tym nawet marudny charakter Macfarlanda. - Ostatnio jest jakby... Lepiej. Nie umiem określić tego procentowo, ale jest nieco inaczej.
Nie umiała też powiedzieć, co dokładnie znaczy inaczej, ale tak się ostatnio czuła i musiała przyznać, że jest to całkiem przyjemne. Wciąż jeszcze daleko było to idealnego stanu, to fakt, mimo to było jej teraz o wiele przyjemniej.
- Ale ta rzeczka nie będzie wylewała? - zaniepokoiła się. - Nie wiem, czy dam radę dojść gdzieś i wrócić. Mogłabyś mieć problem z doniesieniem mnie - zażartowała. - Ale o kancelarii chętnie ci opowiem, pokażę ci nawet zdjęcia, bo mamy już na oku lokal, który obojgu nam się podoba.
To chyba było najważniejsze. Grunt, że się dogadali, bo początkowo wcale nie była tego taka pewna. Przyjaźnili się, owszem, ale Gwen miała problemy, z którymi na szczęście jakoś sobie radziła.

rorey fitzgerald
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Rorey nie mogła jej oceniać, nie mogła też w pełni zrozumieć. Jak by miała, skoro ona nigdy nie kochała tak mocno, jak Gwen? I nie straciła tej miłości. Właściwie to Rorey… no jej związki były dość kiepskie. Albo krótkie, albo z typem który ją straumatyzował. Ale przy stracie siostry, jej własne blizny z przeszłości wydawały się mało istotne.
- Ale to ten dobry rodzaj strachu, prawda? Ten co motywuje? - zapytała, żeby się upewnić. Bo… no różnie bywało, nie? Gwen mogła się bać bolesnych wspomnień, bać że… no nie wiedziała czego, ale jeśli Gwen ma różne emocje z tym związane, to przecież normalne i naturalne. Zaczynali od nowa, to jest przerażające. Ale powinno być też ekscytujące. - Zawsze mnie bawiło oglądanie go na sali rozpraw. Wciąż mam przed oczami Bena z przeszłości, jak na niego patrzę. Kiedy się wystroi i ma swoją teczkę… jest jak chłopak w garniturze swojego taty - przyznała z delikatnym rozbawieniem. Ben myślał, że stracił tą dziecięcą iskrę, ale nie dla Roo. Ona ją tam zawsze widziała.
- Planujecie też sekretarkę? - zapytała z zaciekawieniem, bo skoro Gwen wspomniała o sprawach administracyjnych, to zabrzmiało jakby ogarniali wszystko sami. Nie żeby Rorey była lepsza, bo też była zosią samosią.
- A jak u niego? Jak się trzyma? - zapytała, bo jednak… no nie wyobrażała sobie, co on wtedy przeszedł i jak bolało kiedy dowiedział się o śmierci brata. A potem uśmiechnęła się delikatnie.
- To dobrze, cieszę się - odpowiedziała bardzo cicho, żeby Gwen nie spłoszyć w tym momencie. Takie wyznanie na pewno nie należało do łatwiejszych. Kiedy ktoś umiera, jakieś poczucie winy że żyje się dalej jest częścią codzienności. Ale.. nie powinno zatrzymywać Gwen w miejscu. Życie miała tylko jedno i zasługiwała na jeszcze trochę szczęścia w nim.
- Nawet jeśli wyleje, to nie aż tak mocno, żeby narobić szkód - odpowiedziała, chociaż z żywiołem nigdy nie wiadomo. Równie dobrze pożar może spalić farmę za kilka miesięcy, więc nie ma co gdybać i nastawiać się na najgorsze scenariusze.
- To chodź, usiądziemy na werandzie i opowiesz mi co i jak. Wezmę nawet ciasteczka do przekąszenia… i chcesz coś do picia? - zapytała, rezygnując z pomysłu spaceru, bo owszem, pewnie by Gwen nie doniosła!
promienny latawiec
-
ODPOWIEDZ