opiekunka koali — Wildlife Sanctuary
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
In the night, I hear 'em talk, the coldest story ever told

Studentka, która zarabia opiekując się misiami koala. Jest popaprana, ale chyba jakoś sobie radzi.
Zbliżały się pierwsze święta od jej powrotu do Lorne Bay. Praca, którą przez ostatnie miesiące wkładała w re(animacje)mont domu w końcu zaczynała być widoczna. Może tempo pracy nie było powalające, ale chyba nigdzie się nie spieszyła. Najbardziej była dumna z wymiany okien, dachu i zainstalowania kamery przed wejściem. Zostało jej co prawda sporo pracy, jak na przykład porządne ogrodzenie i zakup oraz wstawienie masywnych drzwi frontowych z porządnymi zamkami. Resztą, czyli wykończeniem wnętrza i kosmetycznymi poprawkami, zajmie się na spokojnie i bez pośpiechu. Najważniejsze było bezpieczeństwo.
Rodzice zapraszali ją na święta do Niemiec, ale ona nie była pewna czy zaproszenie przyjąć. W sumie nie była to taka zła myśl, ale z drugiej strony nie miała ochoty na taką podróż i spędzenie Bożego Narodzenia w zimnie, przy smażonej kiełbasie i rybie z podejrzanego źródła. Dużo bardziej wolała zostać tutaj, nawet jeżeli miałaby spędzić ten czas w samotności. Może uda jej się namówić rodziców, aby to oni odwiedzili ją? Z jakiegoś powodu miała jednak wrażenie, że się nie zgodzą, tym bardziej że było trochę za późno na tak dużą zmianę planów.
Było już późne popołudnie, kiedy przeglądając wiadomości w telefonie, natknęła się na ogłoszenie konkursu lepienia bałwana z piasku. Oprócz tego podawali owoce morza, a na zdjęciach potrawy wyglądały naprawdę kusząco no i będzie można pooglądać surfujących Mikołajów. Oby im wiatr sprzyjał.
Nad pójściem tam zastanawiała się jednak długo, bo prawdopodobnie nie zdąży wrócić przed zachodem słońca, a bała się przebywać sama poza domem w nocy. Z jakiegoś jednak powodu krok po kroku, słowo otuchy za słowem i w końcu pojechała rowerem na plażę. Miała ze sobą torbę, w której przechowywała portfel, telefon, gumy do żucia, grzebień, próbkę perfum, niewielką kosmetyczką i duży gaz pieprzowy. Rower przypięła jeszcze przed wejściem na plażę, żeby jej nie przeszkadzał i ruszyła na bosaka prawie do samego brzegu, aby na początek popatrzeć chwilę na fale i oswoić się z nowym miejscem. Zawsze potrzebowała chwili na opanowanie stresu, szczególnie jeżeli przebywała w miejscu, do którego rzadko się wybierała. W zasadzie takich miejsc było bardzo dużo, bo głównie albo pracowała albo siedziała po prostu w domu, czy nad jeziorem jak najbliżej domu.
Powoli ruszyła w kierunku, z którego do jej nozdrzy docierał niesamowicie kuszący zapach potraw z owocami morza. Autentycznie poczuła się głodna i nie mogła doczekać aż zamówi sobie coś pysznego i jedząc, przyjrzy się piaskowym bałwanom.

Travis Welsh
powitalny kokos
-