radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
/ po grze

Miał już dosyć leżenia. Wszyscy mówili mu, że powinien robić to jeszcze przez jakiś czas, ale po prostu miał dość. Ileż można, prawda? Czasami miał wrażenie, że za chwilę dostanie odleżyn lub jakiejś choroby psychicznej, uznał więc, że doszedł w końcu moment, by wstać z łóżka.
Nie planował wielkiej wyprawy. Nie zamierzał zwiedzać całej placówki. Aż tak dobrze mimo wszystko się nie czuł, ale do szpitalnej stołówki zdecydowanie powinien dojść o własnych siłach. Zresztą, kiedy tylko myślał o tym, że kupi sobie tam cos dobrego, od razu poprawiał mu się humor. Nie to, żeby narzekał na tutejsze posiłki, ale czuł, że potrzebuje czegoś ekstra. Najlepiej czegoś niezdrowego. Szkoda tylko, że tutaj prawdopodobnie nie będą niczego takiego serwować. Boże, mógł od razu zamówić jakiegoś burgera z dowozem! Dlaczego wpadł na to dopiero w momencie, kiedy był już na stołówce?
Stanął na końcu kolejki. Gdyby ktoś dokładnie jej się teraz przyjrzał, to z pewnością dostałby oczopląsu, bo stali w niej niemal sami panowie ubrani w szpitalne piżamki, w zdecydowanej większości podpierający się o stojak na kroplówki. On również taki posiadał, ale na szczęście nie przeszkadzał mu zbytnio w przemieszczaniu się.
- Macie tu bekon? Cokolwiek z bekonem? - spytał w końcu, kiedy nadeszła już jego kolej. Bekonu nigdzie nie widział, ale kto wie, może ukrywali jakiś na zapleczu, żeby dyrekcja go nie widziała i nie obcinała nikomu premii. Towar spod lady, można powiedzieć. - A te pączki? Ma ich pani więcej?
Bo został ostatni, a Tom bardzo chętnie by go zjadł. Tyle tylko, że na tego samego pączka zerkała też chyba młoda kobieta stojąca w kolejce tuż za nim. Czyżby za chwilę miało dojść do wielkiej potyczki o słodki wypiek? Jeśli tak, to chyba dobrze, że oboje byli w szpitalu.
- Będzie go pani jadła? - spytał w końcu. Mimo wszystko nie chciał być chamem i chyba był nawet skłonny oddać jej pączka. No, w razie czego mógł też się z nią podzielić. Wszystko zależało od niej.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
14.

Nienawidziła tego miejsca i nadal nie rozumiała dlaczego Jonathan sam nie mógł jej ściągnąć szwów, chociaż od początku zapierał się procedurami. Miał jej nie zostawiać, ale zaledwie chwilę po wejściu do szpitala gdzieś go wezwali, potem miała stresujące spotkanie z nieznajomą panią doktor, a potem Wainwright znów musiał mieć nagłą konsultację i kiedy tak siedziała w jego gabinecie, poczuła, że jest niesamowicie głodna. Poza tym była na blondyna zła, a stres też nie podpowiadał jej racjonalnych rozwiązań. Przez operację nie mogła jeść wielu rzeczy i dawało jej to już do głowy. Przede wszystkim brak cukru był nie do przeskoczenia i teraz trochę w ramach odwetu, a trochę w przypływie własnej słabości, chciała zakupić sobie pączka z budyniem, którego widziała za szklaną szybą. Ślina napływająca jej do ust odbierała resztki zdrowego rozsądku. Wyobrażała sobie, jak to będzie zjeść smakołyk i naturalnie nic Wainwrightowi nie powiedzieć, kiedy nagle do jej idealnych wizji wdarł się głos jakiegoś obcego mężczyzny stojącego przed nim. Pytanie tak niespodziewane, tak oskarżycielskie, że poczuła się, jakby przyłapano ją na gorącym uczynku! Jakby była złodziejem na którego wskazywały wszelkie dowody, a ona nie potrafiła się bronić przed policją i prokuraturą. Zrobiła wielkie oczy, patrząc na nieznajomego i zerkając na sprzedawczynię. Miała wrażenie, że każdy na stołówce na nią patrzył. KAŻDY! Ta kobieta, co klikała coś na telefonie! Na pewno pisała do Jonathana! Jest w czarnej dupie, w świecie w którym słodyczy i radości nie ma! Zakotłowało jej się w głowie, poczuła, że się poci, chociaż było to irracjonalne.
- Co?! Nie! Co mi pan insynuuje?! - jeśli był szpiegiem, to żywcem jej nie weźmie! Może więc zareagowała nieco emocjonalnie, ale nikt nigdy nie powiedział, że była w pełni normalna. - Że pączka?! A pan będzie jadł pączka? A ja panu mówię, co ma pan jeść, a czego pan ma nie jeść? W ogóle to ma pan kroplówkę! Pana lekarz wie, że jest tu pan sobie i zapatruje się na cudze pączki? To znaczy bezpańskie, bo to nie jest mój pączek, popatrzeć sobie nie można na pączka? Zgłosi mnie pan do prokuratury? Mój szef jest prawnikiem! - wyrzuciła z siebie z przypływie irracjonalnego wyrzucenia z siebie stresu. Ten kumulował się w niej już od kilku dni, kiedy Jona powiedział, że będzie musiała przyjechać do szpitala. Niestety trauma działała na nią dość... dotkliwie, a w połączeniu z głodem było jeszcze gorzej.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Gdyby tylko wiedział, że jego pytanie wywoła taką reakcję, nigdy by go nie zadał. Serio. Wykupiłby ostatniego pączka i zjadłby sobie ze smakiem, ale chciał być miły. Po prostu miły. To dlatego zaczął już nawet rozglądać się za innymi słodkościami, żeby zmienić temat i powiedzieć, że się pomylił, że wcale nie miał na myśli pączka, tylko cos innego, ale... no właśnie. Jego uwagę przykuła tylko jedna słodka rzecz, tyle tylko, że nie wyglądała ona tak okazale, jak pączek.
- Jeśli to jest domek z piernika, to już wolę mieszkać na drzewie w Tingaree - wskazał palcem na wypiek leżący gdzieś z tyłu. Nie wyglądał na zbyt świeży, wolał więc zwrócić uwagę pani bufetowej, zanim ktoś się nim zatruje. - Ja nic nie insynuuję, okej? - zwrócił się do kobiety stojącej za nim. Myślał, że to wystarczy, że ta odpuści, więc odwrócił się już do niej plecami, ale nie! Kobieta odpaliła się na całego! - Jezu, wyluzuj, co ty, masz zapalenie macicy czy co? Boże, spytałem tylko, czy chcesz kupić tego pączka. Wystarczyło tylko odpowiedzieć tak lub nie, a nie sypać tu takimi tekstami, w dodatku tu, na stołówce szpitalnej, gdzie niewątpliwie dało się już wyczuć świąteczny nastrój. Tu choinka, tam choinka, do tego przyjemna piosenka płynąca z głośników. All I want for Christmas... Ta, jasne.
- Czego chcę na święta? Zwłok tej głupiej małpy pod choinką - powiedział sam do siebie. I nie, nie miał tu na myśli wściekłej dziewczyny. - Kochanie, połóż się teraz pod choinką, zaraz cię rozpakuję... JEZU NIE, TO NIE DO CIEBIE! - naprostował od razu, bo zdaje się, że pani bufetowa zaczęła nagle dziwnie na niego zerkać. Jeszcze chwila i gotowa byłaby pomyśleć, że Tom ją podrywa. - No to bezpańskie czy nie? Niechże się pani w końcu zdecyduje, bo nie wiem, czy mam brać tego pączka, czy nie, a za panią robi się już spora kolejka. Nie obchodzi mnie, kim jest pani szef. Ja też jestem prawnikiem. Niepraktykujący, ale jestem. Nie boję się go. Lekarza też się nie boję.
W tym momencie wystraszyłby się chyba tylko swojej żony, która na pewno zaczęłaby się na niego wydzierać. Nic dziwnego, piżamka, kroplówka i awantura o pączka. Ale to nie jego wina!

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Sama spojrzała w kierunku domku z piernika i jeśli o nią chodziło, to i tak by to zjadła. Nawet podejrzaną pastę jajeczną by zjadła... wszystko w zasadzie co nie było kleikiem. Miała dość lekkostrawnej diety, bo chociaż ostatnio wyjątkowo pozwolono jej zjeść rybę w ramach kolacji Lisbeth i Remigiusem, to po tym incydencie znów Jonathan futrował ją bezkształtną breją. Patrzyła więc sobie na piernikowy domek, ale po chwili odwróciła od niego uwagę, bo nieznajomy mężczyzna dość nieładnie się do niej zwrócił.
- A tobie coś ucięli, że tak się do kobiety odzywasz? - burknęła, bo nie spodobały jej się jego słowa i nie chciała dać sobie w kaszę dmuchać. Poza tym i bez tej konfrontacji była niesamowicie zestresowana swoją wizytą w szpitalu. No, a jak usłyszała o zwłokach pod choinką, to już w ogóle się obruszyła. - To już jest chamstwo! - wyrzuciła i uważała, że i tak dość łagodnie określiła słowa mężczyzny, który zaraz zaczął mówić o jakimś rozpakowywaniu, co też najwyraźniej zainteresowało starszą bufetową. Może Mari miała do czynienie z jakimś pacjentem po ostrym udarze czy czymś takim?
- Panie, stoisz przede mną! Ty robisz kolejkę, nie ja... może się przejdź z kwestionariuszem po całym szpitalu, pytając czy ktoś kupuje pączka - burknęła niezadowolona, bo sama chętnie by kupiła i być może, gdyby nie cały ten cyrk, to ostatecznie by z tym ciastkiem wyszła, ale teraz wszystko było już stracone. Poza tym zaraz prychnęła. - Jak się pan nie boi mojego szefa i lekarza, to winszuję rozsądku - cmoknęła, niczym małe dziecko przekrzykujące się z innym małym dzieckiem o to, czyj rodzic jest straszniejszy. Kompletnie nie rozumiała po co to robią, nie widziała też sensu tej rozmowy, ale czy to było ważne? Dlaczego używała Bena, jak jakiejś wysokiej karty w wojnie? Albo dwójki w makao? Nie wiadomo. - Bierz pan tego pączka, ale jak dostaniesz zawału, to wiedz, że na własne życzenie - zawyrokowała niczym rozsądna, przestrzegająca diety kobieta, którą nie była. Wcale nie chciała by jadł pączka. Skoro ona nie mogła, nikt nie powinien. Nawet nieznajomi.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
No nie. NO NIE! Najchętniej pokazałby jej, że niczego mu nie ucięli, ale prawdopodobnie zostałoby to uznane za ogromną zniewagę. Wolał nie ryzykować ataku ochrony. Ba! Ochtona to pikuś! Gdyby jego wciąż-jeszcze-żona, pracująca w tej placówce, dowiedziała się, że jej wciąż-jeszcze-mąż obnaża się na stołówce, z pewnością zamieniłby szpitalną salę i stosunkowo wygodne łóżko na zimny i paskudny stół sekcyjny w kostnicy.
- Chamstwo? Ty chyba nigdy nie widziałaś prawdziwego chamstwa.
Boże, co za baba! Przecież to ona zaczęła, to ona zaczęła mieć do niego pretensje, w dodatku o coś, o co nikt normalny nigdy nie ma do nikogo żalu. Bo co, bo pączek? A z czego on, kurwa, był, ze złota?
- Posłuchaj, ty... - aż na nią zerknął. Szkoda, że nie była z personelu. Wtedy miałaby przynajmniej plakietkę z nazwiskiem i wiedziałby, na kogo pisać skargę, a tak będzie musiał użyć dość ogólnego sformułowania "ta ruda małpa". - Chciałem tylko spytać, czy chcesz go kupić, bo został ostatni i gdybyś bardzo chciała, mógłbym ci go zostawić, ale teraz na pewno tego nie zrobię. Kierowniczko, królowo złota - teraz zwracał się już do pani z bufetu - proszę mi go ładnie zapakować. Zabiorę sobie na salę i tam go zjem.
A że Tom wcale nie zamierzał odpuszczać, to zaczai się gdzieś za rogiem, poczeka, aż dziewczyna kupi coś dla siebie, będzie śledził ją aż na jej oddział lub do gabinetu, siądzie przed drzwiami i będzie pałaszował wypiek na jej oczach.
- Pani szef nie jest moim szefem i ani trochę nie interesuje mnie to, kim jest. Ale żeby taka duża dziewczynka nie potrafiła sama załatwić swoich spraw, tylko zasłania się dorosłymi... Wstyd. Wielki wstyd. Gigantyczny - dodał jeszcze i zaczął rozglądać się jeszcze po ladzie. Zdaje się, że nieco na złość nowej znajomej zamierzał jeszcze coś kupić i nieco przy tym powybrzydzać. - A te cukierki to naprawdę zaklejają usta? To niech pani od razu zważy 30 deko, dla tej pani za mną. Ja płacę.
Hehe, ale dowcipny! Aż sam zaśmiał się pod nosem, bo, jego zdaniem, ten żart był wybitny.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Otworzyła szerzej oczy, chociaż nie jakoś za bardzo, aby mieć pewność, że soczewki jej nie wypadną, bo wciąż im nie ufała. Ona nie widziała chamstwa prawdziwego? Może i była ze wsi, ale nie z dupy, żeby gówno widzieć. Już się w niej gotowało, co przy jej zdrowi nie było zbyt rozsądne. Faktycznie reagowała zbyt emocjonalnie, ale była kobietą po przejściach i na diecie, więc miała jakieś tam usprawiedliwienie.
- Czyli stać pana na więcej? - burknęła, chociaż wcale nie chciała tego sprawdzać. Jak dla niej mógł już kupić tego pączka i się nim wypchać, albo przynajmniej zatkać, bo stanowczo za dużo mówił. Wielką była w tym hipokrytką, ale kto w konfliktach zwraca na to uwagę?
- Jaka ty? W stodole ciebie chowali? Panna Chambers dla pana! - fuknęła, prostując się bardziej, jak rasowa i dumna prawniczka, którą kompletnie nie była, ale nieważne. Właśnie takie dumne i pewne siebie kobiety widywała na salach sądowych, kiedy odwiedzała je wspólnie z Benjaminem. - Patrzcie, jaki dżentelmen teraz z pana wychodzi! Pacjenci nie mogą jeść pączków! - zawyrokowała, chociaż nie wiedziała, czy ma rację. Ona nie mogła, tak jej powiedziano. Dlaczego inni mieliby móc? To nie do końca sprawiedliwe, jeśli o nią chodzi. Będzie musiała poruszyć tę kwestię z Jonathanem, bo tak nie może być, że w tych parszywych murach są równi i równiejsi.
- Duża? Mam dwadzieścia sześć lat, ale faktycznie, jak będę takim staruchem jak pan, nie będę już nikim się zasłaniać, bo pewnie wszyscy moi kompani zdążą wymrzeć - burknęła na jego słowa, kolejny raz w wielkim i jakże dojrzałym stylu. Była zła na to, że zabrał pączka, którego i tak nie wolno jej było kupić, a potem spojrzała po ladzie. No i co ona miała stąd wziąć? Tutejszy kleik wyglądał gorzej, niż ten, który wpychał w nią Wainwright. Ostatecznie wzięła butelkę wody, nieszczególnie zadowolona z tych zakupów, a na cukierki, które podała jej bufetowa spojrzała marszcząc brwi, po czym zabrała je i wyciągnęła w stronę nieznajomego. - Niech pan bierze te swoje cuksy! - rzuciła, machając torebeczkę przed jego twarzą.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
- Stać mnie na znacznie więcej odpowiedział od razu. Czy był gotowy na dalsze zaczepki? Pewnie! Przynajmniej miał jakąś rozrywkę, bo w szpitalnej sali ciężko było o jakąkolwiek. Ileż można było patrzeć w sufit lub oglądać telewizję? Zresztą, skoczyły mu się nawet drobne do wrzucania do telewizora, więc i tak musiał odwiedzić stołówkę, żeby rozmienić pieniądze. Skąd miał wiedzieć, że trafi na tak... impertynencką dziewuchę?
- Panna? - posłał jej znaczące spojrzenie. - Chyba domyślam się już, dlaczego wciąż panna. Żaden facet na świecie nie może być aż takim masochistą.
To po prostu nie mieściło się w światopoglądzie Thomasa. Nikt normalny nie pakowałby się w coś takiego. Boże, już to sobie wyobrażał. Człowiek wraca do domu po całym dniu ciężkiej pracy, chce zjeść sobie pączka, żeby podnieść sobie poziom cukru, a tu jakaś harpia wisi nad człowiekiem i się drze. Nie mówi, nie rozmawia, tylko się drze.
- Kto tak powiedział? Ja mogę jeść i będę jadł.
Co więcej, zje teraz wszystkie pączki, jakie tylko zobaczy i wszystko to, na co tylko będzie miał ochotę. Patrzcie ją, jakie to młode pokolenie jest teraz pyskate. Coś takiego! W takich przypadkach wolność słowa powinna mieć jednak swoje granice, bo zdaje się, że dziewczyna mocno już przesadzała.
- Między nami jest jedna różnica. Ja wciąż wyglądam świetnie, a pani, kiedy będzie w moim wieku, będzie miała tyle zmarszczek, że jeszcze ktoś się pomyli, weźmie panią za rodzynkę, wepchnie do kadzi z serem i upiecze jako sernik. Podobno pomaga na to krem z jadem żmii, ale - udał, że bacznie jej się przygląda - po co nosić drwa do lasu, prawda?
Po co smarować żmiję kremem przeciwzmarszczkowym z jadem? No właśnie. To bez sensu.
- Hej, chwila. Ja tu jeszcze kupuję. Proszę odstawić tę butelkę, okej? Chyba właśnie zdecydowałem, że TO JA ją chcę. A cukierki to prezent.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Uwierzyła mu też od razu, bo widać po nim było, że nie należy do osób trzymających język za zębami. Marienne też zwykle tego nie robiła, chociaż w przeważającej ilości przypadków była bardzo miła i wesoła. Thomas niestety miał pecha trafić na nią akurat w tym miejscu, gdzie z zasady pokazywała mniej przyjemną wersję siebie, bo zwyczajnie była przerażona, a przez to podenerwowana.
- Tak się składa, że mam chłopaka, jak już musi pan wiedzieć! - wyprostowała się dumnie, wypinając przy tym pierś. Naprawdę cieszyło ją to, że mogła pochwalić się Jonathanem w tej sytuacji, bo nie chciała temu typowi dawać satysfakcji.
- Mój lekarz mi tak powiedział - odparła chociaż nie tak głośno, bo nieszczególnie podobało jej się to, że ta zasada mogła nie być ogólna, a odnosić się jedynie do jej przypadku. To jednak nie miało mieć takiego znaczenia, jak kolejne słowa mężczyzny. Naprawdę była oburzona i też trochę przerażona, bo mimo wszystko Marysia o swoim wyglądzie nie miała jakiegoś wysokiego mniemania.
- Ależ z pana podła menda, żeby takie rzeczy kobiecie mówić! - już od jakiegoś czasu w klatce piersiowej jej się kotłowało niebezpiecznie, ale oczywiście to ignorowała. Jak zawsze swoje zdrowie i stan wpychała na boczne tory, a już szczególnie w tak dynamicznej rozmowie. - Właśnie, że będę piękna! Na zewnątrz i w środku, ale tego pan nie zrozumie, bo poza spoko twarzą nie dostrzegam w panu żadnych zalet, proszę się przemyśleć, idą święta! - poleciła mu, po czym faktycznie chciała zabrać swoją butelkę, ale kiedy powiedział, że to on ją kupi, zmrużyła oczy. No tego było już stanowczo zbyt wiele!
- To jest dojrzałe? Robi mi pan na złość dla sportu? - burknęła, kompletnie nie rozumiejąc jakim cudem dała się wciągnąć w taką rozmowę. Trochę też zaczynała się wstydzić, bo nie chciała bym obiektem plotek, nie w szpitalu przynajmniej.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Przyjemna? Ona? Nie, to nie jest możliwe. Nigdy w to nie uwierzy, nawet gdyby nagle dziewczyna całkowicie zmieniła nagle swoje zachowanie i stałaby się najmilszym człowiekiem pod słońcem. Coś takiego po prostu się nie zdarza. Nie i już. Zresztą, to samo mógłby chyba powiedzieć na temat byciu w związkach. Faceci nie wiążą się z takimi paskudami. Znaczy paskudami z charakteru, bo jednak w kwestii wyglądu niczego jej nie brakowało.
- O Boże - wzniósł oczy do nieba. Teatralnym gestem rozłożył ręce i przez dłuższą chwilę kompletnie na nią nie patrzył. - Proszę państwa, uczcijmy minutą ciszy pamięć tego desperata, który związał się z panną Chungers - zamknał oczy. Otworzył je jednak po chwili, bo kobieta znów się odezwała. - Minuta. Sześćdziesiąt sekund. Umie pani tak długo się nie odzywać czy musi pani bez przerwy trajkotać?
Katarynka. Istna katarynka. Najgorsze w tym wszystkim było to, że żadne z nich nie zamierzało już chyba odpuścić, a już na pewno nie zamierzał robić tego on. Odczekał więc mniej więcej tę minute, o którą sam prosił, ale tak się składało, że nie musiał nawet tego robić, bo odpowiednia riposta i tak dość szybko przyszła mu do głowy.
- Niech zgadnę, psychiatra? Ktoś jeszcze do pani mówi? Może obce cywilizacje albo żmijosmoki? - puścił jej oczko. - A gdyby była pani facetem, to coś by to zmieniło?
Jego zdaniem - nic. A skoro tak głośno musiała przekonywać go, że jest ładna zewnętrznie i wewnętrznie, to z pewnością nie była zbyt pewna siebie. Po co więc zaczynała całą tę awanturę? Jeśli byłoby to w jakiś sposób pocieszające, to on również nie wiedział, jakim cudem dał się w to wszystko wciągnąć.
- Dla sportu robię zupełnie inne rzeczy - wyszczerzył się. Niech teraz biedactwo domyśla się, co miał na myśli, hehe.

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Jeszcze mógłby się zdziwić, ale naturalnie Marienne sama nie myślała o tym, że robi złe wrażenie, bo po pierwsze - zasłużył sobie na nie, a po drugie uważała, że to ich pierwsze i raczej ostatnie spotkanie, więc po co miałaby się ograniczać? Była sfrustrowana i na jej drodze pojawił się dupek, w sam raz by nieco odreagować.
- Jakiego desperata, co?! - burknęła, podenerwowana jeszcze bardziej. Na co dzień sama nie wiedziała dlaczego Jonathan się z nią związał, ale teraz czuła potrzebę bronienia tego związku przed... przed kimś, kogo nie znała i kim nie powinna się przejmować. - Chambers! To nie jest trudne do zapamiętania - upomniała go, chociaż nie zdziwiłaby się, gdyby miał coś z głową. - Oczywiście, że potrafię, ale nie czuję potrzeby, bo ja i mój chłopak jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi! Kocha mnie, ale co ja panu będę... pan pewnie nie wie, czym miłość w ogóle jest i dlatego jest pan taki zgryźliwy i zamiast mieć jakieś odwiedziny, wciska pan w siebie pączki - zawyrokowała, zadowolona ze swojego wywodu i z tego, że nie brzmiał on jak coś w stylu "głupi jesteś i śmierdzisz". Mogło tak być, często sięgała po te wyszukane karty pułapki, ale nie dziś.
- Nie, jestem z innego oddziału, niż pan - burknęła, odbijając piłeczkę w niezbyt ambitnym stylu. - Żmijosmoki? Jak pan się wymknął z kaftana? - JOLA! NIE WOLNO O ŻMIJOSMOKACH! NIE JESTEŚ DZIECKIEM SŁOŃCA! - Gdybym była facetem, zaprosiłabym już pana za garaże... chociaż w sumie, może płeć mi nie przeszkadza - pogroziła, mrużąc przy tym oczy. Wiedziała, że miała na siebie uważać, nie denerwować się, unikać skrajnych emocji, ale no było już za późno. Trochę kręciło jej się w głowie, oddech jej przyspieszył, ale przecież nie ulegnie w tej rozmowie! Przekrzywiła głowę, kiedy wspomniał o sporcie i również posłała mu piękny uśmiech.
- Nadwyręża pan nadgarstek? - zapytała nieco bezczelnie i teraz to ona puściła mu oczko, całkiem z siebie dumna, jak i z tego, że nie należała do zbyt wycofanych kobiet.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Ona jeszcze o tym nie wie, on również, ale ja wiem, że jest spora szansa na to, że to nie jest ich ostatnie spotkanie, hehe. Nie wypada zdradzać tajnych planów, ale wobec tego, co niektórym siedzi w głowie, wypada jeszcze mocniej podkręcić atmosferę między tą dwójką. Na szczęście nie było to trudne zadanie, bo przecież awantura między nimi napędzała się w zasadzie sama.
- Tego, który jest pani chłopakiem. Niech zgadnę, umiera? Zostały mu trzy miesiące życia i teraz odkreśla kolejne pozycje ze swojej listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią? "Związek z wariatką" jest przed skokiem ze spadochronem czy po?
Może i Chambers było łatwe do zapamiętania, ale Chungers brzmiało o wiele lepiej i zdecydowanie bardziej do niej pasowało. Chciała zabrać mu pączka, wodę, a gdyby się odwrócił, to na pewno chciałaby zjeść również jego duszę.
- Zdziwiłaby się pani - uśmiechnął się. Doskonale to wszystko znał, ale nie zamierzał opowiadać o tym pierwszej lepszej dziewczynie, a dodatku takiej! Zgryźliwy owszem, był, tyle tylko, że na jego miejscu każdy byłby zgryźliwy, gdyby miał taką żonę, jaką miał on i nie mógłby uwolnić się od namolnych bab nawet w szpitalnej stołówce. - No to chodźmy na solo.
Odstawił na moment swoje zakupy na ladę i stanął przed nią, na serio gotowy się bić. Mimo wszystko nie zamierzał robić tego na poważnie. Nie wypada. Liczył na to, że pomysł wyda jej się na tyle głupi, że sama się wycofa. Mimo wszystko słowna potyczka była o wiele bardziej fascynująca. Na nią miał siłę, na inne już niekoniecznie. Jakby na to nie patrzeć, był jeszcze dość osłabiony.
- To, o czym pani prawdopodobnie myśli, to przyjemność. Sport to koszykówka, rugby, ale jednak do tego trzeba mieć jakąś elementarną wiedzę.
I racja, żmijosmoki to jednak cios poniżej pasa, więc pomińmy to :lol:

Mari Chambers
asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
No i dobrze, że Mari nie wiedziała, bo póki co jedyne co pozwalało jej jako tak nad sobą panować, to myśl, że to ich pierwsze i ostatnie spotkanie. Wolała podobnych przyjemniaczków już nie widywać, bo ewidentnie się z nimi nie dogadywała.
- Był wojskowym, więc na pewno skakał już ze spadochronu! - prychnęła, chociaż w zasadzie nie miała co do tego pewności. Wydawało jej się to wielce prawdopodobnym, poza tym chciała chyba też trochę nastraszyć tego faceta, ale w bardziej subtelny sposób, niż "mój chop z armii ci nastuka". Wiedziała przy tym, że Jonathan może nie chcieć się z nikim bić, a także nie byłaby zadowolony, wiedząc w jakiej sytuacji znalazła się Marienne. - Ma się świetnie! W przeciwieństwie do pana jest okazem zdrowia! - no i w przeciwieństwie do samej Chambers, bo to raczej jej czas miał tutaj ewentualną datę ważności, ale o tym nie zamierzała mówić.
Czy Mari była namolna? Cóż... może trochę rzeczywiście, ale też bez przesady. Zwykle była słonkiem, nikt by mu nie uwierzył, gdyby zdecydował się oczerniać jej dobre imię!
- Dobra! - no niestety Mari nie myślała trzeźwo. Ściągnęła więc z nadgarstka gumkę do włosów i złapała nią rude pukle w niedbały kucyk, a następnie zaczęła zakasywać rękawy swojego swetra. - Zwykle nie biję niedołężnych, ale nie boję się podnieść rękawicy - oznajmiła unosząc gardę, niczym Jonathan przed swoim treningowym workiem, na którym sama Mari nigdy nie trenowała, ale uważała, że doskonale sobie poradzi tak czy inaczej.
- W koszykówce liczy się głównie praca nadgarstków - nie planowała dać za wygraną i znów uśmiechnęła się pięknie. - Ale to nic dziwnego, że pan nie wie... do tego trzeba mieć jakąś elementarną wiedzę - powtórzyła jego słowa i obniżyła się jeszcze trochę na kolanach, balansując na nich, jak postać z Tekkena. - No dalej, strach pana obleciał? - mogła go wypłoszyć i zatriumfować, nie miałaby nic przeciwko temu. Fikał, ale ona też mogła pofikać.

Thomas Winfield
ODPOWIEDZ