recepcjonistka medyczna — cairns hospital
26 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
with her sweetened breath, and her tongue so mean —
she's the angel of small death and the codeine scene
2
Doskonale wie, że o tej porze roku miasteczko wręcz żyje zbliżającymi się świętami. Prawda jest jednak taka, że sama Alina za tym okresem jakoś szczególnie nie przepada. To nie tak, że świąt nie lubi i chciałaby je zniszczyć, po prostu wszystko jest jej obojętne. I znowu może tu winić matkę, bo w zasadzie, gdyby nie dwójka jej najlepszych przyjaciół, prawdopodobnie nigdy nie miałaby okazji na spędzenie prawdziwych świąt — takich z kolacją, bliskimi ludźmi i prezentami. Matka w święta zazwyczaj albo pracowała, albo popijała samotnie wino w salonie, jakby zupełnie zapominając, że ma córkę, która liczy na odrobinę miłości ze strony rodzicielki; na jakieś miłe wspomnienia, do których mogłaby wracać z uśmiechem. Niestety nic takiego od niej nigdy nie dostała — dostawała za to zabawki, multum zabawek, tak, jakby jej matka chciała ją nimi przekupić. Na początku, jako dziecko, w zupełności jej to wystarczało, ale z czasem zrozumiała, że zamiast tych wszystkich zabawek, wolałaby mieć normalną rodzinę. Wtedy jednak już za duża była na bajki o Świętym Mikołaju, więc nie wierzyła w to, że jej prośba kiedykolwiek zostanie wysłuchana.
Nie może jednak narzekać, bo kiedy niektórzy nie mają zupełnie nikogo — ona ma przecież Masona i Ezrę. Dwójkę najlepszych przyjaciół; dwie najważniejsze osoby w swoim życiu, które zawsze były przy niej, coby się nie działo. Gdyby nie oni, z czasem zapewne zmieniłaby się w swoją sztywną, chłodną matkę, która — mogłaby się założyć — ma kija w tyłku. Gdyby nie oni, w każde święta najpewniej siedziałaby w swoim pokoju, robiąc na drutach kolejne szaliki i koce, a tak, po lekkim marudzeniu, każdego roku dawała wyciągnąć się na jarmark. Zazwyczaj spędzali go gdzieś w centrum, ale w tym roku, korzystając z tego, że niedawno przeprowadziła się na jedną z farm w Carnelian Land, gdzie również mieszka Mason, to w tej dzielnicy postanowili w tym roku spędzić jarmark. Stwierdziła bowiem, że będzie to idealna okazja na poznanie swoich nowych sąsiadów.
Jestem już! Przepraszam za spóźnienie! — krzyczy, wybiegając z domu, jak zwykle na miejscu zbiórki pojawiając się po umówionym czasie. Całe szczęście, że na tę miejsce zbiórki wybrali farmę, na której mieszka, w innym wypadku na pewno spóźniłaby się jeszcze dłużej.
Z szerokim uśmiechem daje obu przyjaciołom po całusie w policzek, po czym i jednego, i drugiego chwyta pod ramię.
Too… Od czego zaczynamy? — pyta, ruszając w kierunku bramy. — Mason? Ty tu mieszkasz, jakie są atrakcje w tej dzielnicy? Słyszałam, że można kupić tu domowe przetwory — dodaje po chwili, naprawdę próbując się nie zniechęcić do całego przedsięwzięcia, choć już tęskni za budkami z jedzeniem w Opal Moonlane. Zawsze mogą potem tam podjechać, prawda? A potem wrócić tu na wspólne kolędowanie, czy co tam jest zaplanowane na później.

ezra brooks Mason Clark
powitalny kokos
nonsens#5543
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
[7]

Dla Ezry święta zawsze były gorącym okresem w roku – nie tylko ze względu na pogodę, ale chyba przede wszystkim na napływ obowiązków, jakim go w tymże czasie obarczano. Nie tylko jego – w końcu było ich siedmioro – ale jednak to Ezra był tym, któremu najgorzej wychodziło odmawianie. Po prostu Ezra był za dobry dla swojej rodziny i czasem nie potrafił wymówić się nawet swoją stałą wymówką, jaka była praca. Ale poza tym, rzeczywiście okres okołoświąteczny był dla młodego Brooksa czymś… na ogół przyjemnym. Wszystkich braci prędzej czy później dopadała ta gorączka świąteczna i poddawali się nastrojowi – czasem nawet nie całkiem świadomie. W każdym razie święta w domu Brooksów zawsze były liczne. Zawsze wtedy panował u nich tłok i Ezra niejednokrotnie zapraszał dwójkę swoich przyjaciół na jakiegoś świątecznego grillowanego karpia albo inną rybkę. Brooksowie chyba słynęli już z imprez urządzanych w ogrodzie w domu rodzinnym, gdzie też obecnie stacjonował Ezra, bo remont jego mieszkania po serii niefortunnych zdarzeń przedłużał się niemiłosiernie. Choć był typem raczej introwertycznym i w tłumach czuł się średnio, to jednak nie miało to kompletnie znaczenia w obliczu spotkań z rodziną. Jeszcze lepiej się czuł, gdy towarzyszyli mu Alina i Mason. Zwłaszcza, że miejsca w domu Brooksów musiało wystarczyć dla wszystkich i zapewne pozostali członkowie jego rodziny przyzwyczajeni byli już do przyjaciół każdego z braci Brooks, na tyle, że traktowali ich jak dalszą rodzinę.
Właściwie Ezra nie znał powodu, dla którego dał się zaciągnąć na jarmark świąteczny w Carnelian Land. Po prostu w pewnym momencie rozmowy wyszło na to, że wszyscy zgodzili się na ten krótki wypad. I Ezra nie miał nic do gadania. Zresztą, nie powinien narzekać. W ostatnim czasie tyle się u niego działo, że chyba faktycznie nieco zaniedbał spotkania z dwójką najlepszych przyjaciół. Kiedy zjawił się w umówionym miejscu, poza tabunem ludzi, spotkał jedynie Masona. – Alina jak zwykle się spóźnia? – zagadnął kolegę i uśmiechnął się dość wymownie. Wcisnął ręce do kieszeni bluzy i rozejrzał się wokół z niemałym zaciekawieniem, porównując sobie dotychczas odwiedzone jarmarki świąteczne. Był jeszcze w Opal Moonlane, ale tylko na moment i całkiem służbowo. I nagle usłyszał znajomy głos. Od razu odwrócił się w kierunku, z którego dochodził i spostrzegł biegnącą Alinę. Przywitał się z nią ładnie i zerknął najpierw na Masona, gdy dziewczyna zadała mu pytanie o przetwory. – Ja muszę poszukać drzewka – oznajmił Ezra z ciężkim westchnięciem. – Przegrałem zakład w pracy i muszę teraz wywiązać się z odnalezienia drzewka na posterunek – wyjaśnił. – I to najlepiej dzisiaj – dodał po chwili ze zmarszczonymi brwiami.
Mason Clark Alina Rainford
Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Mason kochał święta. Uwielbiał dekorować pokój już miesiąc wcześniej żeby poczuć atmosferę jaka temu towarzyszyła. Czekał niecierpliwie do Wigilii żeby obejrzeć Kevina, który kolejny rok był sam w domu, a potem wychodził na piwo z kumplami do pobliskiego baru. Nie przejmował się przygotowaniami, teoretycznie robił to za niego catering, więc miał więcej czasu dla znajomych.
Clark zawsze żył sobie beztrosko, nie przejmował się problemami świata, ani tymi które otaczały jego i znajomych. Wierzył, że wiara i nadzieja działa cuda, a najbardziej wierzył w to, że przecież żyje się tylko raz i nie warto marnować tego czasu na durne myślenie "co by było, gdyby?". Cieszył się z tego co ma, a najradośniej przeżywał posiadanie dwójki najlepszych przyjaciół z którymi niedługo miał się spotkać. Zaniedbał ich trochę kiedy wyjechał spełniać marzenia o grze w koszykówkę, ale wrócił i miał ogromną chęć nadrobić to na dzisiejszym jarmarku. Odpowiadało mu spotkanie przy farmach, nie dość, że mieszał blisko to jeszcze była jakaś nadzieja, że Alina pierwszy raz w życiu przyjdzie punktualnie. Marzenia ściętej głowy. Ezra był pierwszy, albo jak kto woli, przyszli jednocześnie. Przywitali się, choć Mason liczył na uścisk niedźwiadka, ale nie protestował przy zwykłym kiwnięciu głową.
- Proszę Cię. Ona nawet na własne urodziny wyprawiane w jej pokoju się spóźnia. - Powiedział z uśmiechem na ustach jak to zawsze miał w zwyczaju. Chociaż ostatnio ta radość była spowodowana zupełnie czymś innym niż niedojrzałym podejściem do świata. Stwierdził jednak, że na opowiedzenie przyjaciołom o Helenie - osiem lat starszej kobiecie dla której kompletnie stracił głowę - przyjdzie jeszcze czas.
Kiedy Alina do nich dołączyła przytulił ją mocniej niż zazwyczaj. Musiał od samego początku zrekompensować im swoją nieobecność w mieście przez sześć lat. Powroty od czasu do czasu, raczej nie były tym czego potrzebowali.
- Można kupić wszystko. Miody, dżemy, pierniki.. Drzewko. - Wskazał palcem na Ezrę, który właśnie co wspomniał o przegranym zakładzie, którego Clark był bardzo ciekawy. Ogółem Mason zawsze interesował się sprawami, które nie za bardzo interesowały innych. - A potem można iść na domowy bimber do mojego pokoju! - Zaproponował uśmiechając się przy tym zawadiacko. Kupił je u staruszka, który kiedyś miał stoisko na jarmarku, ale służby policyjne go przepędziły. Teraz pędził go w piwnicy, a Mason był jego stałym klientem. - A co u was? Jakieś zmiany, nowinki? - Spytał spoglądając to na twarz Aliny, a to na twarz Ezry.

Alina Rainford ezra brooks
ambitny krab
Mason Clark
recepcjonistka medyczna — cairns hospital
26 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
with her sweetened breath, and her tongue so mean —
she's the angel of small death and the codeine scene
Dorosłe życie ma to do siebie, że wystawia na próbę nawet największe przyjaźnie. Każdy chce w życiu czegoś innego i absolutnie nie ma w tym nic złego — trzeba jednak znaleźć sposób na to, aby kontakt się nie urwał. Z kilkoma osobami niestety jej się nie udało, kontakt urwał się w tym samym momencie, w którym osoby te wyjechały z miasteczka, a ona została w Lorne. Z Masonem i Ezrą na szczęście było inaczej — zawsze starała się do nich dzwonić i pisać, nieważne gdzie się znajdowali, czy raptem kilka kilometrów dalej, czy może gdzieś na drugim końcu kraju. Dzięki temu teraz, gdy cała trójka znowu jest w Lorne, mogą się spotkać i spędzić święta, jak za dawnych czasów
W takim razie idziemy szukać idealnego drzewka! — Kiwa z entuzjazmem głową, bo przynajmniej teraz mają jakiś cel. Najgorsze, co może być, to plątać się bez celu po okolicy, samemu nie wiedząc, czego dokładnie się chce. — Potem tylko kupimy jakieś dżemy, bo zapewne są lepsze, niż te w marketach, a muszę wam powiedzieć, że od jednego z takich przetworów dostałam jakiś czas temu naprawdę paskudnego zatrucia. Także nigdy więcej — prycha, dalej paplając, jak najęta. Dzisiaj ma wyjątkowo dobry dzień, a kiedy Alina ma dobry dzień, zazwyczaj oznacza on mnóstwo energii i monolog płynący z jej ust. — A po wszystkim zdecydowanie idziemy na bimber. Co prawda wolałabym jakiegoś orzeźwiającego drinka, zważywszy na dzisiejszą gorącą pogodę, ale… Święta są tylko raz w roku, prawda? — śmieje się, bo choć wielką fanką mocnych trunków nie jest, raz na jakiś czas da się skusić na kilka shotów. Niemniej jednak zdecydowanie bardziej woli słodkie i kolorowe drinki, które nie dość, że są lepsze, to można wypić ich więcej, a mają dokładnie taki sam efekt, jak każdy inny alkohol.
U mnie… Jak to u mnie — rzuca w odpowiedzi na pytanie Masona, wzruszając lekko ramionami. Nie ma przecież zbyt ciekawego życia, a przynajmniej nigdy tak nie uważała. — Chociaż ostatnio zastanawiałam się nad dodatkowymi zmianami, aby trochę więcej zarobić i odłożyć pieniądze na samochód. Nie był mi potrzebny, gdy mieszkałam w centrum, ale teraz… Sami wiecie — dodaje po chwili, gdy przypomina sobie o swoim najnowszym pomyśle. Ten jednak wcale nie jest taki zły, jak większość innych. Nie dość, że miałaby samochód, to dodatkowe zmiany może trzymałyby ją z daleka od wszystkich tych imprez. Zdecydowanie jednak największym plusem byłoby to, że nie musiałaby chodzić na piechotę taki kawał drogi do najbliższego przystanku czy do centrum miasteczka, chcąc zrobić szybkie zakupy.

//przepraszam za zamułę, ale święta i te sprawy ;(
ezra brooks Mason Clark
powitalny kokos
nonsens#5543
ODPOWIEDZ