greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
#16 + zadanie MG

W tym roku Rorey nie czekała na Halloween, bo trochę je miała w swoim życiu w ostatnim czasie, tak po prostu. Za każdym razem jak wychodziła z domu, obawiała się, że znowu na niego wpadnie. I że tym razem nie pozwoli jej odejść, że będzie musiała mieć z nim jakąś konfrontację. A na to nie była gotowa. Dlatego przeprowadzka była dla niej pozornym wybawieniem. W końcu zaczęło jej się wydawać, że zmiana otoczenia daje jej poczucie bezpieczeństwa, więc rozluźniła się na tyle, żeby wybrać się do miasta z Gin i poszukać czegoś fajnego z okazji Halloween. Niby była taka trochę nowa w swojej okolicy, ale podejrzewała, że na farmach też są dzieciaki, które też chętnie by sobie zjadły jakieś cukierki! Nie miała nastroju na imprezki, więc mogła chociaż w ten sposób przyłożyć rękę do świętowania. Więc tak, odważyła się. Uciekła na moment ze swojej roślinnej samotni, znów pojawiła się w centrum i musiała przyznać, że naprawdę się świetnie bawiła, po prostu rozluźniając się i biegając po sklepie, szukając różnych ciekawych strojów.
- Ej Gin potrzebuje pomocy, nie dopnę się w tym milionie guziczków sama, weź pomóż! - zawołała cicho i z rozbawieniem, bo jednak była to śmieszna sytuacja. Nawet nie wiedziała, że minęło aż tyle czasu i że czas zamknięcia przybył! Właśnie mierzyła suknię ślubną dla martwej panny młodej, kiedy światło nagle zgasło. - Ojej, brak prądu? - spojrzała pytająco na Gin, którą średnio widziała w ciemności. - Albo to duch Halloween przyszedł przed czasem... - dodała, bo przecież nie można wykluczać żadnej możliwości, co nie? Zwłaszcza w takim małym sklepiku! Prowadzonym przez taką miłą starszą panią.
promienny latawiec
-
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
No dobra czyli zrobimy tą grę przed wszystkimi innymi, to nawet się dobrze składa, bo Ginevra była wtedy w o wiele lepszym nastroju niż po Halloween, wtedy jeszcze nikt jej nie wyzywał od dziwek! Musiała kupić sobie jakiś spoko kostium na imprezę, która zapowiadała się ogólnie dość ciekawie, podobno miało nie być limitu alkoholu, a jak wiadomo Blackwell na takie rzeczy najłatwiej dała się namówić. Dziwne więc, że Rory była ją w stanie wyciągnąć do sklepu tak całkowicie na trzeźwo, ale Gin pewnie cały czas myślałą o tym zimnym piwku, które chłodziło jej się w lodówce i czekało aż zadowolona wróci do domu.
- To może schudnij, albo weź rozmiar większe - to była dość prosta rada. Oby też trafna! Gin teraz mierzyła stroj bawareczki prosto z Oktoberfestu i o dziwo udało jej się samej wcisnąć w gorset i go sobie zapiąć. Może miała większą wprawę w przebierankach wink wink. Weszła do kabiny przyjaciółki jak do siebie żeby pomóc jej się pozapinać. Nie spodziewała się, że będzie musiała to robić po ciemku. - Co do kurwy - jęknęła, bo jednak mało komfortowe było siedzenie po ciemku. - Taaa - pokiwała głową z bardzo ironicznym wyrazem twarzy. - Pewnie coś sie zepsuło, masz może telefon? - Ona swój zostawiła we własnej przymierzalni i teraz były zdane tylko na Rory. Gin po raz kolejny żałowała, że nie jest kotem. Poza spaniem całymi dniami, darmowym jedzeniem, one widziały jeszcze dobrze w ciemności, nie to co Blackwell, która walnęła się o ścianę przymierzalni wypowiadając całą wiązankę przekleństw.
towarzyska meduza
catlady#7921
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Rorey cóż… no nie była związkowo w super stanie, w ogóle nie chciała myśleć o facetach, więc może po prostu Gin powinna była wtedy umówić się z nią! Nie poszłaby na żadną imprezę, a potem do domu pewnego zgreda i cóż, resztę sobie można odpisać. Ale nie można niestety cofnąć czasu, bo gdyby była taka opcja, to Roo na pewno by zrezygnowała z pewnego związku jeszcze przed pierwszą randką. Ale cóż, miały co miały, trzeba było z tym handlować!
- No jasne, pstryknę i pięć kilo zniknie, tak właśnie to działa - rzuciła, z rozbawieniem lekkim. - Nie chodzi o to że jestem za gruba, ani że jest ciasne, po prostu nie dosięgam do tych zakichanych guziczków - poprawiła ją, wywracając oczami, chociaż tego Gin jeszcze nie widziała.
- Cii, ta pani ma chyba z 80 lat, na pewno nie lubi przekleństw - rzuciła, upominając przyjaciółkę, z którą totalnie pokazywały, że przeciwieństwa w życiu się przyciągają!
- Tak mam, chwila, odpalę latarkę - rzuciła, schylając się i wśród ubrań odszukała swój telefon. - Mam tylko 5%, ale wystarczy żeby znaleźć starszą panią - zdecydowała z ładnym uśmiechem - haloooo? - zawołała, wychodząc z przymierzalni i rozglądając się po ciemnościach. - Halo? Proszę pani? - zawołała, tym razem głośniej, szukając dalej staruszki! Przecież nie mogła się rozpłynąć w powietrzu, nie była duchem. Ale najwyraźniej żadna z nich nie usłyszała zamykanych drzwi, zbyt zaaferowane swoimi sprawami.
promienny latawiec
-
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Gin powinna zrobić wiele rzeczy, ale jak wiadomo… nie robiła ich, bo nie widziała takiej potrzeby. Jej życie nie było takie najgorsze, nie potrzebowała bawić się w związki czy cokolwiek w tym stylu. Miała swoje niezobowiązujące relacje i to jej jak na ten moment wystarczało. Poza tym, przecież nie byłaby się w stanie w nikim zakochać. Raz była, nie wyszło z tego nic dobrego. - Tak powinno być - zaśmiała się, chociaż całe szczęście Blackwell nigdy nie miała problemu z wagą, głównie dlatego, że dość dużo ćwiczyła. Jako tancerka sporo czasu poświęcała na treningi, szczególnie wytrzymałościowe. Przyzwyczaiła się do tego i nawet teraz, gdy już karierę taneczną ma za sobą, to wciąż sporo biega i czasem chodzi na siłownię. - Zakichanym? Ile Ty masz lat? 6? - No, bo kto tak mówił! Dla Ginevry to już były przynajmniej cholerne guziki.
-Myślę, że ta Pani nie lubi wielu rzeczy, aczkolwiek czasem staruszkowie potrafią zaskoczyć swoim perwersjami. Jeszcze, byś się zdziwiła - powiedziała unosząc lekko brew, aczkolwiek chyba nie było tego widać, bo było tu za ciemno. - Dobra to dawaj - wyszła w końcu za nią z tej przymierzalni. - Czekaj, to wejdźmy do mojej, wezmę swój telefon, jest trochę bardziej naładowany - bo jednak lipa jak się okaże, że się rozładuje gdzieś pośrodku niczego i będą błądziły po omacku. W końcu jednak Blackwell odzyskała swój telefon i włączyła u siebie latarkę. - Rozdzielmy się w poszukiwaniach… chociaż w sumie. Wyjdźmy stąd po prostu - bo po co miały siedzieć w ciemnym sklepie. Bez sensu. Gin podeszła do drzwi i spróbowała je otworzyć, ale na nic się to zdało. - Kurwa - jęknęła szarpiąc na klamkę. - Jesteśmy tu zamknięte, gdzie ten jebany stary babsztyl - powiedziała i zaczęła się rozglądać, bo bardzo jej się nie podobało siedzenie w zamkniętym sklepie po ciemku, szczególnie, że to nie był monopolowy.
towarzyska meduza
catlady#7921
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Nikt nie powiedział, że życie Gin było złe, a już na pewno nie było najgorsze! I nawet nie chodziło o to, że ludzie generalnie mieli gorzej, zwłaszcza jak dopadła ich jakaś choroba, ułomność czy coś. Po prostu… no nie była na dnie. Była względnie zadowolona, nie wydawała się jakoś specjalnie nieszczęśliwa. A przynajmniej nie w ocenie Rorey. Mogła przed nią ukrywać depresje, to w końcu podstępna choroba… albo nawet jeśli ją miała, to nie aż taką złą, skoro wychodziła z łóżka i funkcjonowała normalnie. I nie trzeba być w związku żeby być szczęśliwym człowiekiem. Ba, czasami to związek przykładał rękę do tego nieszczęścia i samotności…
- Pstryknęłabyś trzy razy za dużo i zostałyby same kości - rzuciła, wywracając oczami. - Ciało nam musi przypominać, że ten tłuszczyk po coś jest i że zdrowe, nie znaczy super chude - dodała, bo to też była prawda przecież. Narządy wewnętrzne trochę tłuszczyku potrzebowały. I witaminy któreś tam chyba też, nie pamiętam.
- Nie marudź - wywróciła oczami, bo nie lubiła przeklinać i nie czuła się zbyt stara na takie określenia.
- O nie, nie chcę wiedzieć skąd i co wiesz, zwłaszcza że dopiero co odziedziczyłaś tyle po dziadkach swoich - zacisnęła oczy i skrzywiła się. Bo dobrze dla nich jak cieszyli się seksem, ale nie chciała słyszeć o komorach przyjemności, które odnalazła Gin! I w sumie przypał sprzątać po śmierci babci i znaleźć jej wibrator… trochę.
- No… albo powinnyśmy się przebrać może? - zapytała Roo trochę niepewnie, bo ona tutaj stała w tej kiecce nie do końca zapiętej, no i przypał trochę! Na pewno będzie musiała uważać pod nogi, żeby się nie zaplątać w warstwy sukienki po drodze i nie wywalić w ciemności.
- Może lepiej nie? - rzuciła, nie do końca pewna czemu. Ale podążyła za GIn, rozglądając się i wołając imię właścicielki. A potem zmarszczyła brwi - O nie… czekaj, ja spróbuję - zaproponowała, żeby ukryć jak przeszkadzały jej przekleństwa w stronę miłej staruszki i sama spróbowała zamknąć drzwi… zamknięte na trzy spusty. - Zapomniała o nas? Może ma demencje czy coś… - rzuciła, a potem zmarszczyła brwi. - I co teraz? Dzwonimy na policję? Nie mam numeru do tej pani… myślisz że jest gdzieś na zapleczu? Albo zapasowe klucze? - zapytała, szukając rozwiązań.
promienny latawiec
-
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Blackwell była tancerką, żeby brać udział w turniejach musiała spełniać jakieś konkretne wymagania. Między innymi rozmiarowe, pilnowała swojej wagi odkąd była nastolatką i to jej teraz zostało. Poza tym patrząc na to jaki tryb życia Gin obecnie prowadziła to bardzo łatwo przyswajała puste kalorie, szczególnie te, które znajdowały się w różnego rodzaju alkoholach. - No chyba, że to ten niedobry tłuszczyk i później cyk, choroby układu krążenia - a to tylko jedna z wielu.
Zaśmiała się z przyjaciółki i poklepała ją lekko po plecach. Nie miała zamiaru jej tu teraz zdradzać sekretów alkowy jej dziadków, bo w sumie też nic dziwnego u nich w domu nie znalazła... albo jeszcze niczego nie znalazła, bo może mieli to pochowane w jakiś tajnych skrytkach. - Lepiej się dowiedzieć co nieco przed własną starością - której Gin miała nadzieję nie dożyć. Nie chciała być stara, zmarszczona i zniedołężniała, szczególnie, że nie planowała mieć dzieci więc już wiedziała, że nikt jej na stare lata szklanki wody nie poda. No chyba, że Remi się dorobi jakiś małych strażaków albo strażaczek i będą bardzo lubiły swoją ciocię Gin. W co wątpiła, bo nie wiedziała czy potrafiłaby się dogadać z dziećmi, nawet jeżeli to byłyby jej potencjalne bratanki i bratanice.
- Jasne, możemy się przebrać jak łaskawie nam zapalą światło - prychnęła, bo ona tu była całkowicie ubrana w strój bawarki, który miał gorset i nie było go aż tak łatwo ściągnąć. Pewnie, by się zabiła, gdyby próbowała to zrobić po ciemku. - Jakoś damy radę - tak musiało być, nie wiedziała innej opcji. Przecież ta kobieta musiała tu gdzieś się kręcić, chwila moment i będą mogły stąd wyjść.
Blackwell była naprawdę ostro poirytowana, gdy okazało się, że nigdzie nie ma kobiety i, że na dodatek są tu zamknięte. - I co powiemy jak zadzwonimy? "Dzień dobry, starsza Pani nas zamknęła w sklepie", wyśmieją nas Ci policjanci - a Gin bardzo nie lubiła robić za pośmiewisko. - Możemy poszukać tych kluczy - bo to już był jakiś pomysł. - Zobaczmy gdzieś pod ladą - to pierwsze co jej się skojarzyło. Nie wiedziała, gdzie tu ma jakieś zaplecze, albo pomieszczenie socjalne, więc lepiej zacząć od czegoś co było na wierzchu.
towarzyska meduza
catlady#7921
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
E tam, trykoty były całkiem elastyczne! Poza tym nieustanne treningi na pewno ułatwiały pozostawanie w formie… oczywiście Rorey nie do końca wiedziała jak to wygląda, jak wiele poświęceń to wymagało i jak wyczerpujące było dla każdego tancerza na dłuższą metę… ale na pewno by podziwiała Gin, gdyby dalej się tym zajmowała.
- Oho - rzuciła z lekkim rozbawieniem, a potem pokręciła głową, zostawiając już temat wagi i tłuszczy za nimi. Zresztą, poważniejsze rzeczy się tutaj działy.
- Jeszcze Ci ona nie grozi - zapewniła ją z delikatnym rozbawieniem. A potem sobie lekko westchnęła, bo niezły się tutaj zrobił problem i nie wiedziała kompletnie jak się zachować. Dzwonić na policję?
- Co robimy? Powinnyśmy wołać pomocy czy coś? - zapytała zdezorientowana. A potem zmrużyła lekko oczy.
- No tak, na przykład… albo znajdą staruszkę i pojadą po klucze - rzuciła z lekkim rozbawieniem. Ostatecznie w Lorne było mało zbrodni, aż tak im nie będą przeszkadzać. - Powiedziałabym, żebyśmy zadzwoniły do twojego brata, bo on ma sposoby na otwieranie drzwi, ale nie wiem czy rozcinanie ich to najlepsze wyjście - dodała, bo strażacy przecież uwalniali ludzi z różnych miejsc.
- Okej, sprawdźmy… chociaż trochę dziwnie grzebać starszej pani wśród rzeczy - mruknęła wchodząc za ladę, a potem na zaplecze. I wtedy przypadkiem potrąciła książki, które stały na ladzie, w tym tą skrywającą straszną tajemnicę…
- O nie - schyliła się, żeby zacząć je zbierać - co to jest? - zapytała zdziwiona, podnosząc tą która akurat się otworzyła, na stronie z napisem 'zaklęcie uśmiercające'... Rorey zobaczyła to nawet w półmroku!
promienny latawiec
-
ODPOWIEDZ