student, stażysta — JCU, NES
20 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
man ... ninjas are kind of cool ... I just don't know any personally 🤷🏼‍♂️

wielki fan mądrości z tt Kanye Westa, chociaż większy piękna Kim K; student biznesu i stażysta w fancy firmie, ale z byciem poważnym, patrzącym przez słoneczne okulary w świetlaną przyszłość typem nie ma nic wspólnego - woli robić głupotki, jeździć na desce, słuchać rapsów, pływać na kitcie i udawać, że wciąż jest w związku ze swoją ex, bo czemu nie?
  • 🚀
Siedem nieodebranych połączeń, czternaście wiadomości tekstowych i cztery nagrania głosowe. Z premedytacją ignorował swoją rodzicielkę, odbierając dopiero za ósmym razem. Nie miał najmniejszej ochoty opowiadać ani o tym, co robił na studiach, ani o tym jak było na stażu, ani tym bardziej o tym jak świetnie układało mu się z Laną, co przecież było wierutnym kłamstwem, a on sam nie potrafił już nawet przypomnieć sobie które z nich wpadło na pomysł odgrywania tej idiotycznej, acz skutecznej szopki przed rodzicami obojgu z nich - tak naprawdę oboje wykorzystywali naiwność swoich rodzicieli, wciskając im za każdym razem stek bzdur, działając od dłuższego czasu według tych samych schematów. Lana nie przyjechała, bo ma dużo nauki. Lany nie ma, bo wyszła z koleżankami. Lana kazała was pozdrowić. Tak, tak, przekaże Lanie, że ma do ciebie zadzwonić. Kolejne kłamstwa przychodziły im z dużą łatwością, odwrotnie do wyrzutów sumienia, których zdawali się nie mieć. Tym razem jednak, odbierając telefon Bryce nie musiał skłamać ani razu, no, może poza tym jednym razem, kiedy przez zaciśnięte zęby mruknął jasne, możesz, przecież to twoje mieszkanie, co było jedynie półprawdą, bo mieszkanie w Opal Moonlane opłacane było ze wspólnej kasy czworga ich rodziców, ale jak odmówić mógł lamentującej matce, która właśnie zrobiła sobie przerwę z partnerem i nie miała się gdzie podziać? Cóż, najpewniej mógłby to zrobić bez zająknięcia, ale pamiętał jeszcze które z dwojga rodziców było bardziej naiwne, co udowadniało właśnie teraz, kiedy sprzedawży otrzymany po rozwodzie dom postanowiło zainwestować w apartament ze swoim partnerem, z którym notabene właśnie robiło sobie przerwę.
Przygotowany był wysłać wielokrotność liczby wiadomości, które otrzymał od swojej rodzicielki, adresując je jednak do Lany, gdyby okazać miało się, że nie było jej jeszcze w domu, zamiast tego ograniczył się do jednej, upewniając się, że nie zapierdalał jak dziki z dworca tylko po to, aby zostać z ich problemem samemu, a przynajmniej do czasu aż Salinger nie wróci do domu, a problem przecież był całkiem spory, bo chociaż bez najmniejszego problemu przychodziło mu wciskanie kitu swoim rodzicom, czy robienie dobrej miny do złej gry, kiedy matka Lany wpadła bez zapowiedzi, zastając ich obojgu w domu, to niemal nieustanna obecność jego rodzicielki na czas przerwy z partnerem była jakimś totalnym kosmosem, w który ni chuja nie zamierzał lecieć sam. Ledwo przekroczył próg ich wspólnego mieszkania, a już wparowywał bez pardonu, a tym bardziej oszczędzając sobie jakiekolwiek pukanie, do sypialni Lany. - Salinger, mamy, kurwa, problem. - oznajmił trochę tylko mniej dramatycznie niż załoga Apollo 13, opierając się dłonią o framugą już otwartych drzwi, tak, że zajął ich całą przestrzeń. - Melinda dzwoniła, że przyjeżdża na… nie wiem, jakiś czas, bo robią sobie przerwę z Joshem. - zironizował, oczywiście, fakt robienia sobie przerwy, bo kurwa, jakim cudem dwoje dorosłych, dojrzałych ludzi, posiadających własne dzieci bawiło się w takie głupoty jak przerwy, co to w ogóle znaczyło i jak długo owa przerwa miała trwać? W głowie mu się to nie mieściło, chociaż jak już tak stał w tych drzwiach, chwilowo rozhisteryzowany równie bardzo co jego rodzicielka, kiedy w końcu odebrał od niej telefon, przyszło mu do głowy, że sytuacja jest równie zabawna co tragiczna, ale zamiast dzielić się swoim spostrzeżeniem z Laną, co pewnie miewał robić, kiedy akurat była obok, a jemu przychodził jakiś debilizm do głowy, po prostu uśmiechnął się pod nosem. - No, więc rusz się, bo będzie tutaj po pracy. - dodał, ponaglając tylko Lanę ruchem ręki, aby samemu wyjść z jej pokoju, chociaż kto wie, może niedługo będzie to ich pokój, hehe.
powitalny kokos
🐼
studentka medycyny — James Cook University
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lekko rozpieszczona studentka medycyny, której nigdy niczego nie brakowało. Mieszka ze swoim ex z liceum (choć dogadują się raczej średnio), z którym udaje przed rodzicami związek, by ci nadal opłacali im mieszkanie (i zachcianki).

Przyzwyczajenie — to słowo, którego szukasz, chcąc opisać uczucia towarzyszące Lanie, gdy myślała o mieszkaniu z Brycem. Mieli wystarczająco duże lokum, żeby nie musieć spędzać razem zbyt wiele czasu, a sytuacja była dla obojga naprawdę wygodna. Nie płacili za mieszkanie ani grosza, dostawali od rodziców regularne przelewy, a pani Salinger często podrzucała im zakupy czy obiadki. Oczywiście nie uczyli się w ten sposób prawdziwego życia, ale na pewno było im wygodnie. Jedynym mankamentem całej tej sytuacji był fakt, iż musieli znosić siebie nawzajem. Gdy Lana wracała myślami do liceum, kompletnie nie rozumiała, jakim cudem mogła kiedyś chcieć dobrowolnie spędzać z nim więcej czasu. Dzisiaj potrafił zrujnować jej humor samą swoją obecnością, więc zdecydowanie wiele się zmieniło. Nie należeli do świetnie dogadujących się współlokatorów, którzy urządzali wspólne imprezy i nocne maratony filmowe, ale hej — przynajmniej mieli fajny apartament i pieniądze na swoje zachcianki.
Niestety nie zawsze chciało im się spełniać swoje aktorskie obowiązki, więc najczęściej wykręcali się jednak ze wspólnych obiadków u rodziców i tym podobnych rzeczy. Jako nastolatkowie byli w sobie mocno zakochani i okazywali sobie to na każdym kroku, więc teraz niełatwo było to odgrywać tak, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Na szczęście taka konieczność pojawiała się rzadko. Nie mogli jednak spodziewać się tego, co czeka ich w najbliższych tygodniach i kompletnie zreorganizuje ich codzienność.
Lubiła poniedziałki, w przeciwieństwie do wielu osób. Miała zajęcia od samego rana, ale w okolicach południa była już w domu. Pożytkowała (marnowała) ten czas na naprawdę różne sposoby — dzisiaj na przykład zdążyła obejrzeć kilka odcinków jakiegoś nowego hitowego serialu na Netflixie i poćwiczyć, a na wieczór miała zaplanowaną randkę, więc zdecydowanie się nie nudziła. Westchnęła z ubolewaniem, słysząc, jak do mieszkania wpada Bryce. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, władował jej się do pokoju. Obrzuciła go niezbyt przychylnym spojrzeniem, patrząc na niego w lustrze, bo akurat siedziała przy toaletce, przeglądając kosmetyki. Jej mina stężała jeszcze bardziej, gdy chłopak powiedział, o co chodzi.
Chyba żartujesz. Nie będę mieszkać z twoją matką, wystarczy, że muszę z tobą — prychnęła niezadowolona. Nie, żeby jego matka była jakoś bardzo problematyczna, ale nie chciała udawać przed nią nie wiadomo jak długo miłości do Bryce’a. W ogóle nie było jej to na rękę i mieszało wszystko, bo przecież nie będzie mogła zbytnio znikać na noce (dobra, nie robiła tego często, ale lubiła mieć wybór!), ignorować swojego współlokatora i żyć tak, jak dotychczas. Wprowadzenie się Melindy zmieniało wszystko — na gorsze.
Wstała, rzucając na łóżko trzymaną w rękach pomadkę i ruszyła ku wyjściu za Brycem. Skierowała swoje kroki do kuchni, oczekując od niego jakichkolwiek wyjaśnień, bo absolutnie nie podobało jej się to, że w żaden sposób nie skonsultował z nią całej tej szopki.
Serio, Bryce, jak sobie to niby wyobrazisz? Nie sądzisz, że będzie zaskoczona, jak zobaczy, że śpimy w osobnych pokojach? Nie zamierzam teraz zmieniać wszystkich swoich planów dlatego, że twoja matka naoglądała się za dużo Friends i postanowiła nawiązać do „we were on a break” — zapowiedziała mu, bo naprawdę jej się to wszystko nie uśmiechało. Okej, mogła robić dobrą minę do złej gry, gdy Melinda wpadła do nich na kolację, ale mieszkanie z nimi? No przesada.
Mówiła ile to potrwa? Nie może wynająć czegoś w hotelu albo, nie wiem, ona nie miała przypadkiem jakiejś siostry czy coś takiego? — zmarszczyła w zamyśleniu brwi, szukając jakiegoś wyjścia z tej trudnej sytuacji, chociaż niestety na to było już za późno, klamka zapadła, a ona nie miała nic do gadania.

bryce saunders
ambitny krab
scarlett
student, stażysta — JCU, NES
20 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
man ... ninjas are kind of cool ... I just don't know any personally 🤷🏼‍♂️

wielki fan mądrości z tt Kanye Westa, chociaż większy piękna Kim K; student biznesu i stażysta w fancy firmie, ale z byciem poważnym, patrzącym przez słoneczne okulary w świetlaną przyszłość typem nie ma nic wspólnego - woli robić głupotki, jeździć na desce, słuchać rapsów, pływać na kitcie i udawać, że wciąż jest w związku ze swoją ex, bo czemu nie?
Eh, Bryce nie uważał, aby zmienił się znacząco od momentu ukończenia szkoły średniej. No, może wyprzystojniał czy coś, zyskując dodatkowe +200 do atrakcyjności legitymując się jako student biznesu i stażysta w firmie o fancy brzmiącej nazwie, ale bynajmniej nie miał sobie nic do zarzucenia. Co innego Lana, które jego zdaniem z dnia na dzień zaczęłą być rozkapryszoną, wiecznie niezadowoloną księżniczką, patrzącą na niego z góry, jak gdyby wcale nie jechali na tym samym wózku. W przeciwieństwie do niej, Bryce nie wzdychał z niechęcią słysząc jej kroki na korytarzu czy mijając ją z samego rana w kuchni, ba, czasami rzucał niezobowiązującym tekstem albo zaczepiał się w nią zupełnie tak samo jak kiedyś, ale z reguły reakcja Lany była iście negatywna, co prawdę powiedziawszy, spływało po nim jak po kaczce tak długo, jak nie zamierzała puszczać pary z ust, niszcząc tym samym ich układ, bo zdaniem Bryce tym właśnie obecnie byli - układem, o czym z resztą zazwyczaj mówił wprost, kiedy ktoś pytał go dlaczego wciąż mieszkał ze swoją ex. Czy żywił jakąkolwiek niechęć do Lany? Niekoniecznie. Czy często z premedytacją deptał jej na odcisk? Być może.
Tym razem jednak to nie on postanowił dać jej się we znaki, z resztą byłby kompletnym idiotą, gdyby wysnuł plan sprowadzenia swojej matki do ich mieszkania, wiedząc doskonale, że pojawienie się kobiety wywracało do góry nogami nie tylko wygodną codzienność Lany, ale również jego. Jej pretensje były zatem zbędne. Wysłuchał ich jednak pociągając solidny łyk z butelki wody, która dotychczas stała na blacie, powstrzymując się przed przewróceniem oczami, bo japierdole, po co ona mówiła mu to wszystko? Jak Wildcats We All in This Together, chciałoby się zaśpiewać, gdyby nie fakt, że sytuacja była zdeczka poważna, zaważyć mogła przecież na ich wygodnym życiu. - Kurwa, nie wiem, Lana. A Ty co byś powiedziała swojej matce? Że ma wypierdalać do hotelu? - warknął, przyjmując przepełniony pretensjami ton Lany, która wydawała mu się zrzucać winę za zaistniałą sytuację na niego, zupełnie jakby miał na nią jakikolwiek wpływ. Niby co miał powiedzieć swojej matce? Wyrecytować listę członków rodziny i przyjaciółek, które mogły ją przyjąć do siebie, czy zarezerwować pokój w hotelu? - Zresztą chuj w to, masz, zadzwoń do niej i powiedz, że nie będziesz teraz zmieniać swoich planów, bo coś jej nie pyknęło z fagasem, a poza tym to chuj tam w to wszystko, bo od dłuższego czasu ciągniemy od nich siano, robiąc z nich kompletnych, kurwa, idiotów. - gdzieś między jednym przekleństwem a drugim wyciągnął z kieszeni spodni telefon, podając go tym samym Lanie, bo skoro była taka mądra to proszę bardzo, niech rozwiąże ich trudne sprawy, na pewno zrobi to po stokroć lepiej od niego, bo przecież on nie miał jaj, żeby powiedzieć swojej matce, że ma serdecznie wyjebane i zaprasza ją do hotelu, skoro bawi się w przerwy ze swoim partnerem, której zaistnienie wkurwiało go równie bardzo, co samą Lanę, ale Melinda była jednak jego matką, okej? Mógł zatem oceniać jej decyzję, Salinger w jego mniemaniu nie miała do tego prawa, dlatego na moment zapomniał o tym, że siedząc w pociągu omal nie udławił się własnymi słowami zapraszając swoją matkę do nich, i o tym, że całą drogę do mieszkania był na nią srogo wpieniony, teraz liczyło się tylko to, że Lana nie miała prawa atakować jego rodzicielki, a jeżeli chciała to robić to już chuj, mogli sypnąć całą sprawę tutaj i teraz, robiąc z głupich kilku dni, bo przecież jego matka musiała się w końcu pogodzić z tym swoim Joshem, sprawę tak wielkiej wagi, że poświęcą dla niej wszystko.
powitalny kokos
🐼
studentka medycyny — James Cook University
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lekko rozpieszczona studentka medycyny, której nigdy niczego nie brakowało. Mieszka ze swoim ex z liceum (choć dogadują się raczej średnio), z którym udaje przed rodzicami związek, by ci nadal opłacali im mieszkanie (i zachcianki).
Trudno powiedzieć, czy którekolwiek z nich zmieniło się aż tak, by miało to zacząć przeszkadzać drugiej stronie. Być może Lana sama sobie trochę dopowiadała, bo skoro ją denerwował, to łatwiej było pogodzić się z rozstaniem, które wbrew pozorom wcale nie było dla niej łatwe, mimo wszystko. Wpływ na to, jak zmieniła się ich relacja, miało też na pewno wspólne zamieszkanie. Nawet, jeśli już wcześniej spędzali razem dużo czasu, to jednak coś zupełnie innego niż bycie ze sobą non stop. Po sprzeczce nie mogli już rozejść się do swoich domów, a tutaj? Chociaż mogli zamknąć się w osobnych pokojach, to jednak nie to samo. Na początku ta namiastka samodzielności bardzo im się podobała, ale ostatecznie nie doprowadziła do niczego dobrego. Trudno powiedzieć, jak długo wytrzymają jeszcze w tym kłamstwie; na razie dzień po dniu udowadniali, że dla czystej wygody można znieść wiele.
Czy Lana się zmieniła? W jakimś stopniu na pewno, ale w sumie zawsze była lekko rozpieszczoną księżniczką. Oczywiście sama tego nie zauważała, bo po prostu tak ją wychowano, ale życie z nią zdecydowanie mogło przyprawiać o ból głowy. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie rzeczywiście była wiecznie niezadowolona, bo czuła się przytłoczona sytuacją, ogromem nauki i koleżankami, które całkiem regularnie przypominały jej, że układ z ex to kiepska sprawa i powinna to ogarnąć. Jasne, że kiepska — doskonale o tym wiedziała, ale jednak plus życia na koszt rodziców górował nad wszystkimi minusami.
Najwyraźniej dotarło do niej, że chyba niepotrzebnie się uniosła, bo zaraz spuściła lekko z tonu. Bryce pewnie był tak samo niezadowolony, jak ona i nie mogła go obwiniać o zaistniałą sytuację, niemniej uważała, że zanim zgodził się przyjąć matkę w „ich” skromne progi, powinien grzecznie zasugerować jej inne rozwiązania. No ale łatwo mówić, bo sama pewnie też nie postąpiłaby tak ze swoją rodzicielką, której towarzystwa chyba tym bardziej by nie zniosła.
Już się tak nie gorączkuj — przewróciła oczami. — Lepiej mi powiedz, jak chcesz to rozwiązać, bo pewnie musimy jej oddać jedną sypialnię. Zresztą i tak nie uwierzyłaby, że śpimy osobno aż do ślubu, po tym, jak nas przyłapała, gdy kiedyś wróciła wcześniej do domu. — Nie, żeby lubiła wspominać wspólne chwile z Brycem, ale przecież nie zawsze było źle. Miała całą masę miłych wspomnień z czasów, gdy jeszcze jej nie denerwował.
Niezupełnie potrafiła sobie wyobrazić, jak ma to wszystko wyglądać, ale mleko już się rozlało i musieli temu sprostać. Uruchomiła ekspres do kawy, przerywając gęstą ciszę nieznośnym warkotem i sięgnęła do szafki po filiżankę. Owszem, mogłaby na przykład posprzątać albo coś ugotować, ale jednak uznała, że sytuacja stresowa wymaga uzupełnienia niedoborów kofeiny. Chwilę później usiadła z kawą przy stole i odblokowała telefon, no bo cóż, musiała odwołać dzisiejszą randkę, chociaż myślała od niej od kilku dni. Z marsową miną zaczęła klepać wiadomość, po czym ponownie spojrzała na Bryce’a, jakby nie dowierzając, że mogli wkopać się w tak żenujące położenie.
Jak przyjedzie, to musimy zamówić coś do jedzenia, bo w sumie nie ma nic do ugotowania — mruknęła, kapitulując już całkiem. Mogła się z nim wykłócać dalej, jak najbardziej, ale musiała mieć świadomość, że na tym etapie zaawansowania sprawy w niczym to nie pomoże. Melinda sprowadzi się tu lada chwila, a Lana będzie musiała udawać, że nadal kocha jej syna nad życie. Może trzeba było iść na aktorstwo, a nie na medycynę?

bryce saunders
ambitny krab
scarlett
student, stażysta — JCU, NES
20 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
man ... ninjas are kind of cool ... I just don't know any personally 🤷🏼‍♂️

wielki fan mądrości z tt Kanye Westa, chociaż większy piękna Kim K; student biznesu i stażysta w fancy firmie, ale z byciem poważnym, patrzącym przez słoneczne okulary w świetlaną przyszłość typem nie ma nic wspólnego - woli robić głupotki, jeździć na desce, słuchać rapsów, pływać na kitcie i udawać, że wciąż jest w związku ze swoją ex, bo czemu nie?
Troskliwe Ciotki dobra rada, podpowiadające Lanie, aby skończyła z okłamywaniem rodziców - i samej siebie, jakoby wierzyła, że tego typu układ z ex-chłopakiem przynieść miał cokolwiek dobrego - w przypadku Bryce’a przyjmowały twarze rechoczących dwudziestolatków, dla których durny pomysł granie niezmiennie zakochanej w sobie pary był powodem do niekończących się przytyków, którym bynajmniej daleko było do jakiejkolwiek formy troski. Jakikolwiek jednak wyraz przybierały reakcje jego przyjaciół na sytuację mieszkaniową, w której się znalazł, poniekąd uświadamiały mu one, że być może, ale tylko być może, to co wydawało się szatańsko doskonałym planem jeszcze kilka miesięcy temu, na chwilę obecną takim nie było. Niezmiennie jednak, prędzej czy później Bryce dochodził do wniosku, że nie było już odwrotu, bo niby co? Miałby przyznać się przed rodzicami do wierutnego łgania, aby na koniec poprosić ich o wynajęcie mu innego mieszkania? Nie przewidywał takiego rozwiązania. Jeżeli więc ktokolwiek miał namieszać w tej sytuacji, to ową osobą była Lana. Poniekąd właśnie dlatego brał dwa głębsze wdechy za każdym razem jak fukała na niego obrażona bez powodu, trzymając tym samym swoje nerwy na wodzy, bo dla świętego spokoju - czytaj: mieszkania bez rodziców - był w stanie ignorować jej nieustający nawet na minutę foch. Poza tym, naprawdę nie żywił do niej żadnej urazy, co więcej, zawsze myślał, że rozeszli się w całkiem pokojowej atmosferze, skoro w międzyczasie zdążyli ustalić, że będą odgrywać istotną szopkę przed czworgiem swoich rodziców tak długo, aż nie zaczną zarabiać wystarczająco dużo forsy, aby rzeczywiście móc się usamodzielnić, nie licząc na czyjekolwiek wsparcie finansowe. Był zatem nawet lekko zaskoczony tak jawną niechęcią ze strony Lany, ale adaptacja do nowych warunków ich relacji przebiegła nadzwyczaj sprawnie, dzięki czemu tylko czasami dawał jej się sprowokować, choć istotnie wątpił, aby kiedykolwiek miała to w zamiarze, to prędzej jemu od czasu do czasu odklejało się coś tak, że zapominał, że stąpa po naprawdę kruchym lodzie, a swoim robieniem jej na złość, może zaszkodzić także sobie.
Niemniej jednak ten jego nieelegancki wybuch, kiedy w jego mniemaniu Lana atakowała Melindę, a warto wspomnieć, że matka Bryce’a była jaka była, niekoniecznie najbardziej odpowiedzialna, zdecydowanie naiwna i zakręcona, ale zawsze gotowa podać pomocną dłoń swojemu synowi i stanąć po jego stronie, choćby zrobił największe świństwo - no, poza tym, że nie zniosłaby prawdy o stanie jego relacji z Laną - wydawał mu się uzasadniony, motywując go tym, że czuł się niemal w obowiązku stanięcia w jej obronie, pomimo tego, że w głębi duszy sam nie rozumiał idei robienia sobie przerwy, a tym bardziej sprowadzania się z tego powodu do ich mieszkania. - No nie wiem? Będziemy spać w jednej sypialni? - wedle życzenia przestał gorączkować się, odnosząc mały wewnętrzny triumf na myśl, że wystarczyło kilka przekleństw, aby Lana zaprzestała swoich pretensji. Rozwiązanie jej największego problemu nasuwało się samo, stąd też retoryczne pytanie w odpowiedzi na jej wątpliwości. Nie sądził, aby Melinda zagościć miała u nich dłużej niż do końca tygodnia, co może wcale nie było optymistyczną wizją, ale z drugiej strony spanie w jednej sypialni przez kilka dni w perspektywie nienaruszonego stanu ich łgarstw wydawało się niewielkim poświęceniem. Prawdę powiedziawszy, kiedy Lana parzyła sobie kawkę na ukojenie nerwów, Bryce dochodził do wniosku, że to nie jego matka była kłopotem, a sama Lana, dla której udawanie związku na odległość nie stanowiło problemu, ale wizja robienia tego przez dłuższą chwilę face to face z tymi, których okłamywali, omal nie doprowadziła jej do białej gorączki. - Nie musisz udawać perfekcyjnej pani domu, wystarczy, że będziesz dobrą dziewczyną. - uśmiechnął się złośliwie, poklepując z kpiną jej ramię. - Wybierz sypialnie. - dodał jeszcze, zatrzymując się na moment u szczytu stołu, bo cóż, wydawało mu się, że to jedyna kwestia, którą musieli ustalić; resztę wiedzieli chyba jak odegrać, aby wyszło wiarygodnie, prawda?

Lana Salinger
powitalny kokos
🐼
studentka medycyny — James Cook University
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lekko rozpieszczona studentka medycyny, której nigdy niczego nie brakowało. Mieszka ze swoim ex z liceum (choć dogadują się raczej średnio), z którym udaje przed rodzicami związek, by ci nadal opłacali im mieszkanie (i zachcianki).
Czasem Lana miała wrażenie, że troska niektórych koleżanek jest fałszywa, a one po prostu są zazdrosne. Ale tylko czasem, bo po głębszym zastanowieniu dochodziła do wniosku, że w gruncie rzeczy nie miały jej czego zazdrościć. Większość z nich otrzymywała pieniądze od rodziców po prostu i nie musiała kłamać, że jest w związku z chłopakiem, którego już od dawna nie kochała. Myślała, że będzie w stanie przyjaźnić się z Brycem po rozstaniu, co byłoby najlepszą opcją, skoro pozostali współlokatorami, ale właśnie to wspólne mieszkanie mocno działało jej na nerwy. Saunders nie chciał sprzątać, nie interesował się zaopatrywaniem lodówki i rano zawsze zajmował łazienkę wtedy, gdy ona spieszyła się na zajęcia. No nie było z nim lekko (z nią też nie, ale tego już oczywiście nie zauważała) i niemal codziennie testował jej cierpliwość, przez co ich relacje były dość… napięte. Być może szczera rozmowa mogłaby załagodzić ten problem, ale niestety Lana była mocno uparta i wcale nie paliła się do rozmowy i wyjaśniania sobie wszystkiego.
Nawet, jeśli czasem miała serdecznie dosyć całej tej szopki, to mimo wszystko nie odważyłaby się tego zakończyć. Za nic w świecie nie chciała wracać do rodziców, ale wiedziała też, że bez pracy nie zdoła samodzielnie wynająć żadnego mieszkania. Studia medyczne były jednak na tyle wymagające, że niełatwo byłoby jej pogodzić jedno z drugim. Właśnie dlatego musiała zacisnąć zęby i znieść kilka dni z niedoszłą teściową oraz dzielić sypialnię ze swoim ex. Być może pewnego dnia wreszcie straci do tego wszystkiego cierpliwość, ale nie stanie się to dzisiaj.
Całkiem lubiła Melindę. To znaczy, zawsze miały raczej ciepłe stosunki i nie darły ze sobą kotów — kiedyś nawet zdarzało im się chodzić razem na zakupy czy do kosmetyczki. W normalnych okolicznościach pewnie nie miałaby problemu z zapewnieniem jej noclegu, ale jednak trochę obawiała się jakiejś wtopy, która zniszczy budowany przez nią i Bryce’a teatrzyk. To byłaby absolutna katastrofa, więc nic dziwnego, że mocno ją to stresowało.
No będziemy, nie ma innego wyjścia. Wybieram moją sypialnię, bo nie chce mi się przenosić kosmetyków, a będę ich rano potrzebowała. Rzecz jasna, masz trzymać ręce przy sobie, ale to chyba oczywiste — zaznaczyła na wszelki wypadek, żeby nie było nieporozumień, ale przypuszczała, że nie będzie miał z tym większego problemu. Nie byli razem, nie sypiali ze sobą i tak pozostanie, niezależnie od tego, jak długo przyjdzie im udawać parę.
Chyba jednak wolę być perfekcyjną panią domu, wiesz? — przewróciła oczami. Miała o sobie całkiem wysokie mniemanie i uważała, że gdy jeszcze ze sobą chodzili, była całkiem dobrą dziewczyną. Pod koniec Bryce mógł mieć inne zdanie na ten temat, ale skoro wówczas ich związek i tak chylił się już ku końcowi, to niespecjalnie się tym przejmowała.
O której będzie twoja mama? — dopytała jeszcze, upijając łyk kawy, która wcale nie sprawiała, że czuła się jakkolwiek zrelaksowana. Uniosła wzrok, by zerknąć na Bryce’a. Jej spojrzenie wprawdzie nie ciskało już gromów, ale wciąż nie wyglądała na zadowoloną i miała wrażenie, że zalewa ją coraz większa fala stresu, przez którą za moment utonie. Zerknęła na ekran telefonu, na którym pojawiła się odpowiedź na odwołaną randkę i jęknęła z zawodem, bo naprawdę planowała spędzić dzisiejszą noc inaczej, niż zasypiając u boku byłego chłopaka.

bryce saunders
ambitny krab
scarlett
student, stażysta — JCU, NES
20 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
man ... ninjas are kind of cool ... I just don't know any personally 🤷🏼‍♂️

wielki fan mądrości z tt Kanye Westa, chociaż większy piękna Kim K; student biznesu i stażysta w fancy firmie, ale z byciem poważnym, patrzącym przez słoneczne okulary w świetlaną przyszłość typem nie ma nic wspólnego - woli robić głupotki, jeździć na desce, słuchać rapsów, pływać na kitcie i udawać, że wciąż jest w związku ze swoją ex, bo czemu nie?
Zakładając do bólu uproszczoną generalizację, Bryce był typowym facetem - nie lubił sprzątać, chociaż bynajmniej nie miał do tego dwóch lewych rąk; nigdy nie wiedział co kupić w sklepie tak, aby na następny dzień nie mieć dylematu co zjeść na śniadanie, niekoniecznie też umiał w obsługę pralki i prasowanie, ale rzeczywistość i wszelkie bunty Lany zmuszały go do podejmowania prób utrzymywania w czystości swoich ubrań, za co w odwecie blokował łazienkę albo zostawiał swoją brudną bieliznę na samym jej środku; dodatkowo nie potrafił także domyślać się o co chodziło drugiej osobie, kiedy ta nie komunikowała się z nim inaczej niż fukaniem, syczeniem, musztrowaniem i wiecznie niezadowolonym tonem. Mieszkanie z nim było zatem całkiem twardym orzechem do zgryzienia, czego niekoniecznie miał świadomość, ale to też nie tak, że nigdy nie starał się uprzyjemnić im wspólnej koegzystencji, po prostu Lana była słabym motywatorem, a kiedy gderała mu tak nad głową całymi dniami, stracił chęci do jakiegokolwiek starania się o jej zadowolenie, a w ostateczności do bycia z nią w związku, nie wiem, zbrzydła mu czy coś. Tak czy inaczej, ich wspólna rzeczywistość pod jednym dachem nie należała do najprostszych, podobnie jak sytuacja, w której znaleźli się, gdy lekko irracjonalnie założyli, że żadne z ich rodziców nie zechce wynająć swojej pociesze mieszkania, kiedy nie chodziło o dokładanie cegiełki i pielęgnowanie uczucia dwojga młodych ludzi. Prawdę powiedziawszy, Bryce miał co do tego całkiem słuszne wątpliwości, bo w istocie jego rodzice - oboje - uwielbiali Lanę! Chyba chodziło o to, że w ich opinii była dziewczyną na poziomie, której ambicja dodatkowo zaprowadziła ją na medycynę, co przecież jasno udowadniało, że to ona była z Brycem, a nie na odwrót, to znaczy, że to ona łaskawie pozwoliła mu ze sobą być, ciągnęła go w górę i najpewniej zakładali, że to również ona naciskała na niego, aby wspólnie zamieszkali, bo przecież ich syn - ten wieczny dzieciak i lekkoduch - z pewnością nie wyszedłby z podobną propozycją. Szopka była więc Bryce’owi potrzebna, a kiedy zapędzili się w niej tak daleko, nie widział już możliwości odwrotu, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Rzucił jej jedynie krótkie, drwiące spojrzenie, kiedy postawiła swój nad wyraz istotny warunek o niepodejmowaniu jakichkolwiek prób nawiązania kontaktu fizycznego. Odnosił wrażenie, że czasami traktowała go jak kompletnego idiotę. Niemniej jednak powstrzymał się od komentarza, dochodząc do wniosku, że ten mógłby sprowokować Lanę do wyjścia z propozycją, aby spał na podłodze. Nawet jeżeli więc czasami dawał jej powody, aby miała go za półgłówka, to w tej sytuacji miał na tyle oleju w głowie, aby zagrać kartą na swoją korzyść, tym bardziej, że teraz, kiedy sam przestał przejmować się tym, że jego rodzicielka zamierzała przenieść się do nich na jakiś czas, domyślał się, że to Lana stresowała się bardziej, czytaj: była dziesięć razy bardziej drażliwa niż zwykle. - No, bo druga opcja nie wychodzi ci najlepiej. - mruknął niby tylko do siebie, ale jednak nie, w końcu w pomieszczeniu poza nim znajdowała się konkretna osoba, o której właśnie wydawał opinię jakoby nie spełniała się w roli dobrej dziewczyny, cokolwiek to znaczyło, i czy w ogóle było prawdą? Prawdopodobnie nie, ale w tej właśnie konkretnej chwili brzmiało adekwatnie do sytuacji, bo finalnie ostatnie tygodnie - nieważne czy mówimy w perspektywie końcowych chwil ich związku, czy po prostu kilkunastu minionych dni - nie należały do najprzyjemniejszych, a już z pewnością, ich relacja nie kwalifikowała się do miana poprawnej. Komunikacja między nimi również nie przebiegała najpłynniej, o czym świadczyć mogło dosadne - Po pracy. - które Bryce rzucił w odpowiedzi na pytanie Lany, bo po pierwsze, mówił o tym przed momentem, a po drugie, to sam nie wiedział co to właściwie znaczyło, do czego nie zamierzał się przyznawać, bo i po co? Zresztą, Lana i tak wzdychała już umęczona niczym Młody Werter nad swoim telefonem, na co zareagował kolejnym kpiącym spojrzeniem (i komentarzem). - Japierdole, nad udawaniem szczęśliwej też mogłabyś popracować. - chciałby móc powiedzieć, że zgryźliwa uwaga wymsknęła mu się niekontrolowanie, ale wiedział doskonale, że była efektem krótkiego spojrzenia, które zupełnie odruchowo padło na rozświetlony ekran telefonu Lany, na którym może nie zobaczył nic więcej poza męskim imieniem i ikoną zdjęcia, ale to mu w zupełności wystarczyło.

Lana Salinger
powitalny kokos
🐼
studentka medycyny — James Cook University
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lekko rozpieszczona studentka medycyny, której nigdy niczego nie brakowało. Mieszka ze swoim ex z liceum (choć dogadują się raczej średnio), z którym udaje przed rodzicami związek, by ci nadal opłacali im mieszkanie (i zachcianki).
Niby nie rozstali się w jakiejś złej atmosferze, ale z czasem było tylko gorzej. Momentami Lana miała pewne przebłyski i nawet chciała być miła — zrobić dla obojga obiad, pogadać o minionym dniu czy obejrzeć razem jakiś film. Tylko że nigdy nic z tego nie wychodziło, bo zanim podjęła jakiekolwiek kroki w danym celu, zdążył zdenerwować ją jakąś totalną głupotą i traciła dobre chęci. Jako rozpieszczona jedynaczka, nie była raczej przyzwyczajona do kompromisów, co dodatkowo utrudniało sprawę. Gdyby pozostali w naprawdę przyjacielskich stosunkach, całe to przedsięwzięcie byłoby o wiele łatwiejsze dla obojga. Niestety, upartość Lany i zaczepne złośliwości Bryce'a zdecydowanie ze sobą nie współgrały. A może nie bez znaczenia był również fakt, że byli po prostu dzieciakami, które z tym wspólnym mieszkaniem rzuciły się trochę na głęboką wodę?
Trudno powiedzieć, czy Lana ciągnęła go ku górze. Mimo swojego trudnego charakteru, zawsze uważała, że są sobie równi. Nawet teraz, gdy wiecznie była na niego obrażona, wcale nie miała się za jakąś lepszą. Czasem miała problem z okazywaniem swoich uczuć, ale był czas, kiedy kochała Bryce'a nad życie. Myślała wówczas, że nic nie jest w stanie ich rozdzielić, a wspólne zamieszkanie jedynie scementuje ich miłość. A tak się nie stało. Wszystko runęło.
Zrobiło jej się trochę głupio, gdy dostrzegła jego drwiące spojrzenie, ale nie zamierzała dać po sobie tego poznać. Nie mogła dać mu satysfakcji. Odwróciła więc szybko wzrok i wbiła go uparcie w zawartość swojej filiżanki.
Uważaj, żebym ja nie zaczęła wymieniać rzeczy, które nie wychodzą tobie — mruknęła zupełnie odruchowo. Nie wiem, co przyszło Ci na myśl, ale Lana na pierwszym miejscu na pewno umieściłaby sprzątanie, chyba że chciałaby mu mocno sprawić przykrość. Inna sprawa, że pewnie nie wziąłby tego do siebie, bo wiedziałby, że chciała mu tylko dopiec. I rzeczywiście tak by było, ale na razie nie mieli się przecież kłócić, tylko udawać szczęśliwych i zakochanych, prawda? Lana rzeczywiście będzie musiała pokazać się jako dobra dziewczyna, a Bryce będzie musiał przestać celowo robić jej na złość. Czeka ich kilka trudnych dni.
Zrzucasz na mnie taką bombę i dziwisz się, że nie tryskam radością? No sorry, ale miałam na dzisiaj trochę inne plany i muszę oswoić się z sytuacją — burknęła poirytowana. Umiała robić dobrą minę do złej gry, ale dopóki nie musiała tego robić, postanowiła pogrążyć się raczej w tych negatywnych emocjach. Dopiła kawę i wstała od stołu, żeby włożyć filiżankę do zmywarki.
Jest jeden plus całej tej chorej sytuacji. Będziesz musiał w najbliższym czasie być dla mnie miły — powiedziała, a na jej anielskiej twarzyczce pojawił się złośliwy uśmiech. Oczywiście działało to w dwie strony, ale była przekonana — możliwe, że błędnie — iż to właśnie jej będzie łatwiej przystosować się do chwilowej nowej rzeczywistości. Kto wie, może ta sytuacja pozwoli im chociaż w pewnym stopniu się dogadać?
Jak wytłumaczysz mamie, że masz ciuchy w innej sypialni niż ta, w której śpisz? — zapytała, no bo gdzieś Melinda będzie musiała się rozpakować. Zobaczy wtedy, że w sypialni, która miała być tylko ewentualnym dodatkowym pokojem, znajdują się wszystkie rzeczy jej syna. No można było powiedzieć, że zwyczajnie w jednej się nie mieścili, pytanie tylko, czy szanowna pani matka im uwierzy.

bryce saunders
ambitny krab
scarlett
student, stażysta — JCU, NES
20 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
man ... ninjas are kind of cool ... I just don't know any personally 🤷🏼‍♂️

wielki fan mądrości z tt Kanye Westa, chociaż większy piękna Kim K; student biznesu i stażysta w fancy firmie, ale z byciem poważnym, patrzącym przez słoneczne okulary w świetlaną przyszłość typem nie ma nic wspólnego - woli robić głupotki, jeździć na desce, słuchać rapsów, pływać na kitcie i udawać, że wciąż jest w związku ze swoją ex, bo czemu nie?
Przynajmniej nie skakali sobie do gardeł, toczyli jedynie zimną wojnę na pewnym poziomie wzajemnego szacunku, podczas której ich artylerią były kąśliwe uwagi, drobne uszczypliwości, drwiące spojrzenia, partyzancko pozostawione w zlewie naczynia i durne, zupełnie niepotrzebne zaczepki. Być może wynikało to z tego, że gdzieś tam w głębi duszy, wciąż żywili do siebie coś więcej niż jedynie czystą niechęć, której źródła też przecież niełatwo było się doszukać, bo czy chodziło tylko o to, że grali sobie na nerwach? A jeżeli tak, to dlaczego dużo wcześniej nie reagowali na siebie tak alergicznie? Może powinni byli zachować się jak typowi dwudziestolatkowie, znikając sobie z oczu zaraz po rozstaniu, nie utrzymując kontaktu i idąc każde w swoją stronę. Byłoby dużo prościej, prawda? Chwilowo jednak, wydawało się, że nie mieli drogi odwrotu, a na pewno nie takiej, która satysfakcjonowałaby ich obojga, a skoro zapędzili się tak dalece w swoich gierkach, to cóż, nadszedł czas na showtime! Co prawda, nie będą palić ich światła reflektorów, nie dostaną owacji na stojąco, ani nominacji do Oscara, ale być może, bo przecież należało zakładać margines błędu i niepowodzenia, uratują swoją skórę, mogąc kontynuować swoje zimnowojenne potyczki pod jednym dachem.
Bezwiednie, kompletnie niekontrolowanie kącik jego ust powędrował ku górze, kiedy Lana odwróciła wzrok, wbijając tym samym spojrzenie w zawartość swojej filiżanki. Może ta jej chwilowa niepewność sprowokowała go do rzucenia kolejnym durnym, zbędnym komentarzem, a może po prostu był Brycem, który nie potrafił dać sobie na wstrzymanie chociaż na moment. Trudno powiedzieć, czy to, że odpowiedziała mu niemal natychmiast niosło za sobą jakiegoś rodzaju satysfakcję, że oto dała mu się sprowokować, wchodząc z nim w bezsensowną wymianę zdań, bo tak naprawdę w działaniu Bryce’a ciężko było doszukiwać się jakiejś celowości, nie działał z premedytacją, według ściśle określonego planu wkurwienia Lany, po prostu gadał to, co ślina przyniosiła mu na język. To, że na jej odpowiedź wyszczerzył się w szelmowskim uśmiechu również znaczyło tyle, co nic, ot ponownie było pozbawioną kontroli reakcją. - Wymień, proszę. - zabrzmiał dość prowokacyjnie, tym razem chcąc, aby Lana kontynuowała, zupełnie jakby chciał się przekonać czy rzuci jakimś oklepanym tekstem, który nie zrobi na nim większego wrażenie, czy może spróbuje uderzyć w bardziej personalną nutę, w końcu umówmy się, niewiele osób znało go tak dobrze jak ona, gdyby naprawdę chciał dać mu do wiwatu, to prawdopodobnie mogłaby to zrobić bez najmniejszego problemu. - To se je miej, nikt nie każe ci ich zmieniać. - to znaczy, wspaniale, gdybyś jednak została i nie spotkała się z tym fagasem z ikonki, ale droga wolna; gdyby nie fakt, że odpowiedział burknięciem na burknięcie, to może nawet zabrzmiałby wielce wyrozumiale, przecież mógłby okłamać Melindę jeszcze ten jeden raz i powiedzieć, że Lana wyszła z koleżankami, no nie? Ale czy chciał pomagać jej w spotkaniach z innymi typami? Nie, zdecydowanie nie, dlatego zamierzał jej teraz potrzebować, nawet jeżeli twierdził, że wcale nie musiała zmieniać swoich planów. Tym razem zatem skontrolował chęć odpowiedzenia na jej komentarz, bo przecież mógłby powiedzieć, że to ona mordowała go każdego poranka wzrokiem, nie miała dystansu do siebie i była wiecznie niezadowolona, ale po co? Najwyższy czas chociaż na moment zawiesić broń, czy coś. - Nooo, nie wiem, wrzucę jakieś szmaty do twojego pokoju, a resztę do garderoby. - chciał jeszcze dodać, że za ten syf, który zamierzał zrobić w garderobie to ona dostanie tytuł Chujowej Pani Domu, ale ugryzł się w język, bo jeszcze pójdzie na tą randkę i zostawi go z tym wszystkim samego. - Pomożesz mi? - wlepił w nią spojrzenie, takie nawet łagodne, proszące, bo jednak był śmierdzącym leniem, a poza tym Lana zrobi to lepiej iii kiedyś ulegała tym jego błagalnym spojrzeniom, więc może wciąż na nią działały?
powitalny kokos
🐼
studentka medycyny — James Cook University
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lekko rozpieszczona studentka medycyny, której nigdy niczego nie brakowało. Mieszka ze swoim ex z liceum (choć dogadują się raczej średnio), z którym udaje przed rodzicami związek, by ci nadal opłacali im mieszkanie (i zachcianki).
Mimo wszystko spędzili razem wiele miłych chwil i trudno było tak po prostu to przekreślić. Nie zamierzała zatem żyć z nim w stanie wiecznej wojny, a bojowe nastawienie było dla niej w pewnym sensie tarczą ochronną. Nie musiała obawiać się, że nagle uczucia w niej odżyją i zrodzi się jakiś problem, bo wmawianie sobie, że Bryce bardzo mocno ją denerwuje, funkcjonowało całkiem nieźle. Oczywiście były pewne aspekty, w których naprawdę ją irytował i zaliczało się do nich na pewno niechlujstwo, ale przecież nie był to problem nie do przeskoczenia, choć taką właśnie rangę mu nadawała. Na pewno byłoby prościej, gdyby po rozstaniu nie musieli się widywać, a już na pewno nie mieszkać ze sobą… Ale jednak, tkwili w czymś, z czego rezygnacja byłaby katastrofą i zmieniła całe ich dotychczasowe, wygodne życie. Nie mogli sobie na to pozwolić, show must go on.
Rzadko traciła pewność siebie, więc zdecydowanie Bryce mógł triumfować. Inna sprawa, że znał ją lepiej niż ktokolwiek inny, więc doskonale wiedział, gdzie uderzyć słowem. Nie zamierzała się dzisiaj długo przejmować, ale niestety była przekonana, że zauważył jej chwilową słabość.
Serio, mam wymieniać? No to chyba muszę zacząć od sprzątania, to zdecydowanie nie wychodzi ci najlepiej. Komunikacja z ludźmi też nie, co doskonale widać na naszym przykładzie. Reszty nie będę wspominać, bo później każesz mi płacić za jakąś terapię — parsknęła. Początkowo planowała dogryźć mu komentarzem o kiepskich umiejętnościach w łóżku, ale w to pewnie by nie uwierzył, bo na tym gruncie zawsze się dogadywali i nigdy nie kryła swojego zadowolenia. Bryce był jej pierwszym chłopakiem, więc przez cały okres trwania ich związku nie miała w sumie porównania, ale po rozstaniu poszerzyła trochę horyzonty i choć Saunders tego od niej nie usłyszy, to prawda była taka, że żaden z dwóch dotychczasowych chłopców nie umiał mu dorównać.
O, serio? Czyli mogę iść na randkę? Super, tylko pomyśl, jak wyjaśnisz mamie, że wrócę do domu dopiero jutro, po zajęciach na uczelni — warknęła. Niestety, ta opcja absolutnie nie wchodziła w grę i choć bardzo, ale to bardzo jej się to nie podobało, to jednak nie zamierzała zostawić Bryce’a samego z problemem. Niech zna jej dobre serce, chociaż pewnie chęć pomocy była raczej dyktowana faktem, iż sama miała w tym interes.
No nie była najlepszą panią domu, więc ten tytuł będzie całkiem zasłużony. Nie zamierzała się jakoś specjalnie przejmować, bo zawsze mogła wejść w rolę biednej, zapracowanej studentki, która nie ma czasu na takie przyziemne rzeczy, jak ogarnianie łachów w garderobie. Poza tym, Bryce tak samo tu mieszkał, więc i w jego gestii leżało dbanie o porządek. Nie zamierzała mu matkować, gosposią również nie była. Zdecydowanie była to jedna z kwestii, w której absolutnie nie zamierzała ulegać.
Zerknęła na jego błagalne spojrzenie, początkowo dość sceptycznie. Nie chciała, żeby tak łatwo ją urabiał i nakłaniał do działań wygodnych dla niego, ale w sumie… Pomoc w ogarnięciu ciuchów nie wymagała od niej nie wiadomo jakiego poświęcenia i nie zawsze musiała unosić się honorem. Kto wie, kiedy ona będzie potrzebowała jego pomocy?
Pomogę — westchnęła, kierując kroki do jego pokoju, w którym bywała zwykle wyłącznie w celu przypomnienia mu, że miał odkurzyć, pozmywać czy wywiesić pranie. Weszła niepewnie do środka, ale nie zamierzała grzebać mu w ciuchach, więc oparła się o ścianę obok jakiejś komody i wbiła w niego spojrzenie.
Jesteś pewien, że to potrwa tylko kilka dni?

bryce saunders
ambitny krab
scarlett
student, stażysta — JCU, NES
20 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
man ... ninjas are kind of cool ... I just don't know any personally 🤷🏼‍♂️

wielki fan mądrości z tt Kanye Westa, chociaż większy piękna Kim K; student biznesu i stażysta w fancy firmie, ale z byciem poważnym, patrzącym przez słoneczne okulary w świetlaną przyszłość typem nie ma nic wspólnego - woli robić głupotki, jeździć na desce, słuchać rapsów, pływać na kitcie i udawać, że wciąż jest w związku ze swoją ex, bo czemu nie?
To, że rozumieli swoje reakcje, niejednokrotnie potrafiąc przewidzieć je, a nawet sprowokować, albo to, że wiedzieli gdzie uderzyć słowem tak, aby zabolało lub chociaż wkurzyło drugą stronę, stanowiło obosieczny miecz. Z jednej strony bowiem ułatwiało im wzajemne deptanie sobie na odciski, czy wręcz dokopywanie, kiedy kolejna sprzeczka wymykała się spod kontroli, z drugiej jednak, czyniło ich podatnymi, a czasem niemal bezbronnymi w stosunku do tej drugiej osoby, bo czy ich winą było, że znali się aż tak dogłębnie, aby w każdej chwili z premedytacją móc wytoczyć ciężkie działa i podjąć próbę pokonania przeciwnika? Co innego jednak, że dotychczas chyba żadne z nich nie posunęło się do bezwzględnego wykorzystywania wiedzy, którą mieli o sobie nawzajem? Owszem, ich sprzeczki nie zawsze należały do najbardziej przyjemnych dla ucha, zdarzało im się kopać poniżej pasa, ale czy którekolwiek z nich chciało zranić to drugie? Chyba naprawdę chodziło o chowanie się za tarczą obronną, potwierdzeniem, że decyzja o rozstaniu była wielce prawidłowa i kontynuowaniu tego, w co nieświadomie zapędzili się.
Spojrzenie, które wlepił w nią oczekując aż zacznie punktować jego słabe strony ponownie przybrało lekko drwiący wyraz, bo cóż, spodziewał się po niej więcej. Nawet nie chciało mu się przed tym, co mówiła, jakkolwiek bronić, bo sam nie potrafił ocenić swoich umiejętności sprzątania, z których korzystał tylko w zapalnych punktach, kiedy nie było już innego wyjścia, a co do komunikacji to skwitował to wzruszeniem ramionami. - Nie komunikuję się sam ze sobą, więc… - więc też musisz mieć braki w tej dziedzinie, ale nie dokończył, bo przecież Lana mogła domyślić się co chciał powiedzieć, a poza tym to zaczął mieć pilniejsze sprawy, kiedy odruchowo jego spojrzenie padło na ekran (nie swojego) telefonu. - Możesz iść nawet na dziesięć, nie obchodzi mnie to. - odparł bez zastanowienia, gdyby pomyślał chociaż przez ułamek sekundy to nie zapewniłby jej o swoim niezainteresowaniu jej randkowaniem, bo cóż, zabrzmiało jakby w rzeczywistości czuł, że wbija mu szpilę tymi wyjściami, prawda? Trochę z resztą tak było o czym sam doskonale wiedział, ale wcale nie musiało, a wręcz nie mogło, być tak, że Lana miała również tego świadomość, dlatego udał, że zastanawia się nad czymś. - Udam zaskoczonego, tak samo jak ona, że nie wróciłaś z melanżu. - chyba musiał coś dodać do tego buńczucznego nie obchodzi mnie to, aby nie wiem, uśpić uważność Lany, czy coś, średnio wierzył w to, aby mu się udało, ale kto wie, czy nie byłoby gorzej, gdyby nie spróbował? I chyba mógł nawet powinszować sobie samemu, bo pytanie o ubrania było niczym rzucenie mu koła ratunkowego, dlatego odpowiedział na nie natychmiast, dzieląc się z Laną kolejnym genialnym pomysłem. Czy triumfował również, kiedy zgodziła się mu pomóc? Oczywiście, to było jak mieszanka satysfakcji z ulgą, ale nie wyłącznie dlatego, że nie będzie musiał przenosić zawartości swojej szafy w pojedynkę. Nie sądził jednak, że jej pomoc ograniczona będzie do emocjonalnego wsparcia. Spojrzał na nią spod uniesionej brwi, kiedy oparła się o ścianę - przynajmniej nie skrzyżowała jeszcze rąk na piersi. - To jest ta twoja pomoc? - mruknął, bezceremonialnie wyrzucając ubrania z szuflad komody na łóżko, robiąc przy tym nie tylko jeszcze większy syf, ale też dokładając sobie pracy z ponownym składaniem tego wszystkiego, ale no, miał Lanę do pomocy, więc może mogłaby się tym zająć zamiast zadawać zbędne pytania? - No tak, ile można się z kimś kłócić? - zniecierpliwł się, aby po chwili parsknąć pod nosem z kretyńskim uśmiechem na twarzy, uświadamiając się, że na owe pytanie ani on, ani Lana, nie znali odpowiedzi.

Lana Salinger
powitalny kokos
🐼
studentka medycyny — James Cook University
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lekko rozpieszczona studentka medycyny, której nigdy niczego nie brakowało. Mieszka ze swoim ex z liceum (choć dogadują się raczej średnio), z którym udaje przed rodzicami związek, by ci nadal opłacali im mieszkanie (i zachcianki).
Z założenia Lana w sumie nigdy nie chciała sprawiać mu przykrości. Owszem, denerwował ją i to mocno, ale przecież go nie nienawidziła. Jeszcze do niedawna był jej ukochanym, pierwszą prawdziwą miłością i nie wyobrażała sobie bez niego życia. Bardzo cieszyła się na wspólne mieszkanie i nie miała pojęcia, że nie wyjdzie im to na dobre. Byli jeszcze młodzi i najwyraźniej pospieszyli się z tym krokiem, ale było już za późno na próby ratowania. Na razie żyli w swoim dziwnym układzie, ale często zastanawiała się, jak będzie się czuła, gdy pewnego dnia ich drogi po prostu się rozejdą.
Wiedziała, że zdarzało jej się bywać naprawdę nieznośną i że miał pełne prawo mieć jej dość. Czasem nawet, w zaciszu własnego pokoju, wściekała się na siebie, że niepotrzebnie zaogniała spór, czepiając się o jakąś totalną głupotę. A jednak, jeśli miała jakieś wyrzuty sumienia czy refleksje odnośnie własnego zachowania, to wyłącznie przed sobą. Przed Brycem z powodzeniem zgrywała zimną sukę, co w sumie nie było dla niej szczególnie trudne, bo wiele osób miało o niej taką właśnie opinię. Wychodziła z założenia, że tak żyje się łatwiej.
Puściła mimo uszu zawoalowany komentarz odnośnie jej zdolności komunikacyjnych. No obojgu nie szło im to najlepiej, przynajmniej ze sobą nawzajem, bo oczywiście oboje mieli jakichś przyjaciół i znajomych i tam większych problemów chyba nie było, z każdym umieli się dogadać. Chodziło konkretnie o nich samych i nie mogli temu zaprzeczyć. No bo w sumie skoro aż tak się wzajemnie irytowali, to chyba znaczyło, że nie byli sobie tak całkowicie obojętni.
Może i uwierzyłabym, że cię to nie obchodzi, gdybyś się tak nie irytował — mruknęła. Nie, nie podejrzewała go o zazdrość, absolutnie. To był jedynie kolejny prztyczek w nos, może lekko ochronny, bo kiedy powiedział „nie obchodzi mnie to”, zmarszczyła lekko brwi. Dobra, niech sobie nie obchodzi. Ona też miała w nosie gdzie i z kim się szlajał. A że akurat nigdy nie szła spać, dopóki nie wrócił do domu? Przypadek.
Spokojnie, nie musisz kombinować, odwołałam i nigdzie dzisiaj nie idę — poinformowała go, nie wdając się w szczegóły tego, jak fajnej randki się spodziewała. W gruncie rzeczy, nie czuła się jeszcze gotowa na nowy związek, a przygody też raczej nie były dla niej, więc chodziła na te randki chyba w głównej mierze dla zabicia czasu i po to, żeby Bryce nie myślał, że za nim tęskniła. Randki były miłe, owszem, ale nie zakochiwała się ani nic z tych rzeczy.
Przewróciła oczami, gdy wypomniał jej brak pomocy i podeszła do łóżka, żeby szybko i schludnie poskładać rzucane przez niego rzeczy. Wzięła kilka z nich i przeniosła je do swojego pokoju, przy okazji robiąc na nie miejsce w jednej z szuflad. Gdy wróciła do sypialni Bryce’a, westchnęła.
Myślę, że można się z kimś kłócić bardzo długo — odparła, patrząc na niego znacząco, po czym pochyliła się, by zgarnąć z podłogi jakąś koszulkę. Przerzuciła ją sobie przez ramię, po czym stuknęła Bryce’a biodrem, żeby się przesunął, bo nie mogła patrzeć, jak robi wszystko byle jak, tworząc jeszcze większy bałagan niż miał dotychczas.
Weź lepiej skocz do sklepu po jakieś wino, bo pewnie czeka nas długa noc słuchania płaczów Melindy — zauważyła, a jej ton wskazywał, że raczej nie tryskała z tego powodu szczęściem.

bryce saunders
ambitny krab
scarlett
ODPOWIEDZ