szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.

Pewne aspekty jej życia zmieniały się ostatnio w tak szybkim tempie, iż ona sama nie była w stanie za nimi nadążyć. Ilekroć podejmowała się prób wprowadzenia jakichś zmian, te tylko przez pewien czas przynosiły zamierzony skutek, aby na koniec okazać się jeszcze większą porażką. Nie rozumiała tego zupełnie, a jednocześnie utwierdzało ją to w przekonaniu, że między innymi do randkowania nie była stworzona. Wyglądało to tak, jakby ciążyła nad nią jakąś klątwa, której przeskoczyć nie była w stanie, no i też nie zawsze chyba chciała. Dziś jednak po raz kolejny dała szansę czemuś nowemu i kiedy kilka dni temu została zaproszona na randkę, tak po prostu się zgodziła. Jeszcze pewien czas temu miałaby względem tego pewne opory, ale niedawno jej podejście odrobinę się zmieniło i zdecydowała się o własne szczęście zawalczyć. I tym sposobem dzisiejszy wieczór spędziła na kolacji, która nie tylko była smaczna, ale też upłynęła jej w naprawdę miłej atmosferze. Podobało jej się to, ponieważ znów miała obok osobę, z którą rozmawiało jej się naprawdę dobrze, a czas upływał w zadziwiająco szybkim tempie. Ba, uciekł im on tak szybko, iż po pewnym czasie jej towarzysz przyznał, że na późniejszą godzinę był jeszcze umówiony ze swoim kolegą. O'Brallaghan w pierwszej chwili odebrała to jako wymówkę, aby czym prędzej to spotkanie skończyć, ale okazało się, że wcale tak nie było. Zaproponował jej, aby udała się tam z nim, w ten sposób przedłużając trochę czas spędzony w swoim towarzystwie.
Gdyby wiedziała jak wielką okaże się to katastrofą, nie zgodziłaby się. Ktoś mógłby jednak powiedzieć, że powinna to przewidzieć, bo czy większość jej relacji z mężczyznami nie sprowadzała się ostatecznie do chaosu? Z tą nie mogło być więc inaczej, ale przykre było to, że stało się to tak szybko. Już w momencie, w którym przekroczyli próg baru, Posy dostrzegła znajomą sylwetkę i zamarła. Stała przed jednym z tych elementów swojej przeszłości, od których ciężko było jej się uwolnić, bowiem kiedy tylko stawał na jej drodze, jej serce z jakiegoś powodu biło szybciej. Tłumaczyła sobie to sentymentem oraz tym, że od pewnego czasu mieli trochę niewyjaśnionych spraw, które wisiały w powietrzu, ale dziś nie chciała tego z nim konfrontować. I dlatego miała nadzieję, że osobą, w kierunku której zmierzali, wcale nie okaże się Elias, ale jej życzenia raczej nie zwykły się spełniać i z tym wcale nie miało być inaczej. Trochę miała więc ochotę uciec, a to uczucie nasiliło się, kiedy z ust jej znajomego padło zdanie To Posy, wspominałem ci o niej. Nagle zrobiło jej się słabo, a jednak zadbała o to, aby jej uśmiech wypadł jak najbardziej naturalnie. - Cześć - odezwała się, naprędce kalkulując w głowie, czy dobrym pomysłem byłoby przyznanie, że przed laty się znali, w dodatku całkiem dobrze, czy może lepiej było udawać, że nigdy nie łączyło ich nic. Chciałaby, a jednocześnie nie miała pojęcia czy byłaby w stanie.

Elias Rowbottom
sumienny żółwik
Magda
lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
2
Przez cały poprzedni wieczór, który spędził w barze, znów był skazany na monolog kumpla. Nie, żeby narzekał, bo sam niewiele ma zazwyczaj do powiedzenia i lubi, jak to ta druga strona mówi więcej, aczkolwiek słuchanie o tym, jakiej to on znowu dupy nie wyrwał, nie było czymś, czego słuchał z zapartym tchem. W zasadzie, gdy tak jednym uchem próbował go słuchać, zaczął współczuć biednej dziewczynie, która zgodziła się pójść z nim na randkę. Oczywiście był pewien, że przy niej kumpel będzie idealnym facetem, ale on wiedział, że to tylko gra, aby tylko dobrać się do jej majtek. Zdziwił się więc, że zaraz po tej swojej randce, kumpel chciał się z nim umówić w barze, aby wszystko mu opowiedzieć, ale najwyraźniej postanowił rozegrać to nieco wolniej, niż zazwyczaj. Gdyby go nie znał, zapewne pomyślałby, że może poszedł po rozum do głowy, ale wiedział, że są na to marne szanse. Już dawno przestał więc próbować przemówić mu do rozsądku i machnął ręką na jego zachowanie. Bo kim on był, aby się w to mieszać?
Sęk w tym, że gdyby tylko wiedział z kim tym razem Danny umówił się na randkę, wcale taki obojętny by nie był. Ba! Zapewne ukręciłby mu łeb za samo mówienie o niej w taki sposób. Jakoś mu jednak umknęło to, z kim miał się dzisiaj spotkać, bo imiona już dawno zaczęły mu się mylić, szczególnie że wymieniał te biedne dziewczęta niczym rękawiczki. I nie sądzi, aby w przypadku tej było inaczej, a przynajmniej dopóki kumpel nie wysyła mu smsa, że do baru przyjdzie ze swoją randką — to jest coś nowego. Marszczy ze zdziwieniem brwi, raz jeszcze czytając treść smsa, ale jest on jasny i prosty. Wzrusza więc ramionami, wpycha telefon z powrotem do swojej kieszeni i zamawia kolejne piwo, czekając na Danny’ego i jego towarzyszkę.
Nie od razu rozpoznaje kobietę, która nagle pojawia się obok jego stolika wraz z jego kumplem. Albo inaczej — poznaje ją od razu, ale przez moment ma wrażenie, że coś mu się pomyliło, że to tylko ktoś podobny, a nie Ona — nie może być. Przez moment wpatruje się więc w nią pustym wzrokiem, jakby to był ktoś zupełnie obcy, ale kiedy do jego uszu dociera jej imię wypowiedziane przez Danny’ego, nagle z jego twarzy odpływa cała krew.
Co do kurwy nędzy? — wyrzuca z siebie z zaskoczeniem, parę razy przeskakując wzrokiem między Dannym a Posy, jakby to był jakiś popierdolony, mało śmieszny żart. Jest jednak pewien, że kumpel kompletnie nie wie, o co chodzi, bo Elias nigdy nie opowiadał mu o swojej byłej, a ona… Widzi po jej minie, że jest tak samo zaskoczona, jak on. Domyśla się więc, że jest to zwykły, niefortunny przypadek, a mimo to, kiedy przypomina sobie, co kumpel mu wygadywał wczorajszego wieczora, zbiera się w nim złość. Momentalnie prostuje się na swoim miejscu, dłonie zaciska w pięści, a twarz, która przed chwilą była blada, nagle robi się niemal bordowa.

Posy O'Brallaghan
ambitny krab
nonsens#5543
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Przez długi czas nie szukała niczego poważnego, nie po tym, jak większość jej związków okazała się katastrofą. Już kilka lat temu przekonała się o tym, że jej gust był raczej marny, a wszystko to dlatego, iż miała tendencję do wybierania facetów, przez których później przychodziło jej cierpieć, czego idealnym przykładem był Elias. Szarmancki, zabawny i czarujący do tego stopnia, iż w oka mgnieniu zdołał rozkochać ją w sobie na tyle, aby skłonna była rzucić dla niego wszystko. Naprawdę, swego czasu zupełnie nie widziała poza nim świata, a co za tym idzie, ślepa była również na jego wady, których nieco po drodze się pojawiło. Z częścią z nich Posy byłaby jednak skłonna żyć, część nauczyła się lubić, ale nie wytrzymała w tej wytrwałości, kiedy za jedną bójką przychodziła kolejna i nic nie wskazywało na to, aby te kiedykolwiek miały ustąpić. Przerosło ją to, ale gdy wtedy zdecydowała się odejść, nie robiła tego dlatego, że tego chciała. Zrobiła to, ponieważ to wydawało jej się rozsądne, a nie mogła pozwolić, aby ten związek tylko ich niszczył.
Później wcale nie było lepiej – pozornie idealny związek, który prędko zaczął ją męczyć, a potem zauroczenie, z którego nic więcej nie wyszło, ponieważ jej ówczesny partner zachorował. Jego śmierć również pogłębiła jej obawy i sprawiła, iż O’Brallaghan zupełnie się wycofała. Poznała smak bólu i nie chciała spróbować go po raz kolejny, dlatego prościej było się nie angażować. Prościej do pewnego momentu, bo w końcu i jej przeszkadzać zaczęły bezustanne powroty do pustego mieszkania, w którym nie czekał na nią nikt. Dlatego dała szansę jednej randce, później kolejnej, a dziś wylądowała na kolacji z facetem, który wydawał jej się naprawdę fajny. Właśnie, wydawał, ponieważ nie miała bladego pojęcia o tym, jaki był naprawdę, a już na pewno nie spodziewała się tego, z kim mógłby się przyjaźnić. Kiedy to odkryła, zdecydowała się robić dobrą minę do złej gry i chyba przez chwilę – naprawdę krótką chwilę – uwierzyła w to, że to może się udać. A później dostrzegła na jego twarzy tę purpurę i nim się obejrzała, jej drobna dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku. Problem w tym, że trochę wątpiła czy po takim czasie umiała jeszcze na niego wpłynąć. - Elias? - szepnęła, jednocześnie starając się pochwycić jego spojrzenie. Gdyby ktoś powiedział jej, że ten wieczór skończy się podobną konfrontacją, nigdzie by dziś nie wyszła. I w tym momencie poczuła się trochę głupio, bo przecież przyszła tu z kimś innym, a teraz ten chłopak stał obok jak kołek, podczas gdy ona próbowała uspokoić jego kolegę. Nie tak powinna kończyć się udana randka. - Nie powinnam była przychodzić - rzuciła w przestrzeń, ciężko powiedzieć czy do swojego byłego partnera, czy może raczej do faceta, który dziś jej towarzyszył. Nie chciała przecież przypadkiem między nimi namieszać.

Elias Rowbottom
sumienny żółwik
Magda
lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
Naprawdę był pewien, że o niej zapomniał i wyzbył się wszystkich uczuć, którymi kiedyś ją darzył. Wszakże już dawno o niej nie myślał i był w stanie normalnie obok niej przejść, gdy przypadkiem natknęli się na siebie na ulicy. Widząc ją jednak z Dannym, wezbrała w nim ogromna zazdrość. W zasadzie to nawet nie musiał to być on, chyba wystarczyłoby, że zobaczyłby ją z jakimkolwiek mężczyzną i poczułby to samo. Gdyby jednak był to ktoś inny, pewnie przeszedłby obok nich obojętnie, zostawiając ich samym sobie, a sam wypiłby kilka shotów i wrócił do domu. Sytuacja ma się jednak zupełnie inaczej, a on, zamiast odejść, naprawdę próbuję się powstrzymać przed tym, aby nie dać Danny’emu w mordę.
Czując jej drobną dłoń zaciskającą się na jego nadgarstku, jego gniew mimowolnie opada, a przynajmniej na tę krótką chwilę, gdy podłapuje jej spojrzenie. Nieme błaganie, które w nich widzi, sprawia, że stara się powstrzymać przed rozszarpaniem swojego kumpla na strzępki. Po pierwsze — i głównie dlatego — nie chce, aby była świadkiem jego kolejnego wybuchu. Po drugie stwierdza, że nie warto, szczególnie na środku zatłoczonego baru. Mógłby też sobie tłumaczyć, że przecież Danny nie wiedział, ale co z tego? Teraz już wie, a przynajmniej może się domyślić, i jeśli tknie Posy chociażby palcem, Elias już tak opanowany nie będzie. Nieważne czy będą sami, czy może między nimi znowu stanie panna O'Brallaghan, niewątpliwie obije mu wtedy mordę i nawet nie będzie mu przykro.
Ale nie dzisiaj. Dzisiaj mu daruje.
Wstaje gwałtownie od stolika, wbijając wściekłe spojrzenie w kumpla, który patrzy na niego ze zdziwieniem. Wystarczy jednak szybkie spojrzenie na dłoń Posy wciąż spoczywającą na na nadgarstku Eliasa, aby dodał dwa do dwóch.
Hej, stary, ja… Ja nie wiedziałem, okej?
Zamknij się — warczy ze złością, dopijając jednym haustem resztkę swojego piwa, po czym odstawia kufel z hukiem na stolik. Kątem oka widzi nawet, jak ktoś siedzący przy stoliku obok zerka na niego z zaciekawieniem. — Masz się do niej więcej nie odzywać, rozumiesz? Nie pisz, nie dzwoń, najlepiej wykasuj jej numer i o niej zapomnij. A jak jeszcze raz, kiedykolwiek, będziesz gadał takie rzeczy o jakiejkolwiek dziewczynie, to wybiję ci wszystkie zęby — mówi cicho, śmiertelnie poważnie, wbijając wciąż wściekły wzrok w kumpla. Zaraz potem przenosi wzrok na Posy, który jest o wiele bardziej łagodny. Przecież ona w niczym nie zawiniła, tak?
Chodź, idziemy. Odprowadzę cię do domu — rzuca, nawet nie wyobrażając sobie, że Posy może się sprzeciwić; że będzie wolała zostać z Dannym. Liczy na to, że posłusznie pójdzie z nim, choć wie, że jeśli tak się stanie, zapewne będzie musiał odpowiedzieć na kilka pytań. Woli już jednak to, niż zostawić ją na pastwę kumpla, choć ma wrażenie, że po tej scenie trzymałby ręce przy sobie. Mimo to kładzie dłoń na jej plecach i delikatnie popycha ku wyjściu, posyłając jej spojrzenie, które jasno mówi, że ma się z nim nie kłócić.

Posy O'Brallaghan
ambitny krab
nonsens#5543
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
W życiu doświadczyła wiele, ale nigdy dotąd nie znalazła się jeszcze w tak krępującym położeniu. Idąc tutaj przekonana była o tym, że jeszcze kilkadziesiąt minut spędzi w towarzystwie faceta, który wydawał jej się całkiem uroczy, a przy okazji pozna jeszcze jego kumpla. To miał być miły wieczór – miała dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat, posłuchać krępujących historii, a przy okazji może nawet napić się piwa, czego przecież nie robiła zbyt często przez wzgląd na swój zawód. Miała dobrze się bawić i przez kolejnych kilka dni wracać do tego dnia z uśmiechem na ustach, ale wystarczyło, że przekroczyła próg tego baru, aby jasne stało się dla niej to, że na nic podobnego nie mogła liczyć. To nie miał być jeden z tych przyjemnych wieczorów, a ta znajomość nie miała zaowocować niczym trwałym. Nie dlatego, że nie chciała wchodzić między przyjaciół, choć to pewnie również miało jakiś wpływ na jej decyzję, ale w dużej mierze przez to, co chwilę później wydostało się z ust Eliasa. Choć łączyła ich poplątana przeszłość, Posy nigdy nie zwątpiła w to, że by jej nie okłamał. Mogła zarzucić mu wiele, sporo mogło jej się nie podobać, ale kłamcą nie był nigdy. Zanim jednak przykuła uwagę do jego słów, przez dłuższą chwilę stała otępiała i bacznie wpatrywała się w jego twarz, jakby chciała zaobserwować na niej choćby cień zmiany, który mógłby zwiastować katastrofę. Chciała mieć pewność, że zdoła w porę interweniować, ale na szczęście okazało się, że to wcale nie było konieczne. Odetchnęła z ulgą, ale nie wycofała się od razu. Przez chwilę jeszcze przytrzymywała jego nadgarstek, za który pociągnęła go, kiedy zaczął ta swoją litanię. Choć nie zamierzała tej znajomości kontynuować, nie spodobało jej się to, że decydował za nią. - Elias - mruknęła. Od razu dało się usłyszeć, że jej słowa zabarwił karcący ton. Pewnie powiedziałaby coś więcej, ale jej uwagę przykuło najważniejsze, ostatnie zdanie, które sprawiło, że w jej umyśle zapaliła się czerwona lampka. Jeśli mówił o niej niepochlebnie, nie powinna protestować i właśnie dlatego nie powiedziała nic, choć jeszcze przed chwilą rozchyliła usta. - Jasne - i znów kolejny pomruk i przelotne spojrzenie, które rzuciła Danny’emu. Oblizała nerwowo dolną wargę, a później bez słowa skierowała się w stronę wyjścia. Czy przyjęła to wszystko tak biernie? Nie, w jakimś stopniu była na Eliasa zła, bo nawet jeżeli jego interwencja po części wynikała z dobrych zamiarów, była odrobinę przesadzona. Mógł po prostu powiedzieć jej o co w tym wszystkim chodzi i pozwolić zdecydować samej. - Wiesz, że trochę przesadziłeś? Nie zrobił przecież nic złego - odezwała się po wyjściu z baru, a choć same słowa sugerowały, że stawała w obronie jego kolegi, ich wydźwięk był nieco inny. Rowbottom znał ją dość długo i doskonale wiedział, o czym ten ton świadczył. Próbowała być dyskretna, ale w ten sposób chciała podpytać go o to, co najwyraźniej wiedział, a z czego ona nie zdawała sobie sprawy. Nie mogło przecież chodzić wyłącznie o to, że pojawiła się w tym barze z jego kolegą, ponieważ to nie rozbudziłoby w jego oczach aż takiej furii.

Elias Rowbottom
sumienny żółwik
Magda
lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
To miał być miły wieczór.
Tak, dla niego również. Miał się napić piwa, spotkać się na moment z kumplem, a potem wrócić do domu i pójść spać po ciężkim dniu. Chciał wreszcie odpocząć, bo przez siłownię ostatnio nie miał dla siebie zbyt wiele czasu, na sen również nie. Aż musiał na dwa tygodnie zawiesić wszystkie swoje treningi, aby wybrnąć z tej sterty papierów, która wylądowała na jego biurku. No tak, rok powoli się kończy, a wtedy zawsze ma najwięcej roboty — a to jakieś rozliczenia, a to ustalenie nowego grafiku ze względu na święta i urlopy, czy ogarnięcie premii świątecznych dla pracowników, bo przecież nie jest złym szefem. Dzisiejszy wieczór miał być zaś jednym z niewielu wieczorów w grudniu, które postanowił zrobić sobie wolne. Chciał wyjść wcześniej z pracy, napić się paru piw i wreszcie wyspać we własnym łóżku. Nie sądził jednak, że sprawy przybiorą taki, a nie inny obrót, i ten spokojny wieczór zamieni się w jakąś mało śmieszną parodię.
Zapewne, gdyby Danny przyprowadził ze sobą jakąkolwiek inną jego byłą, nie zareagowałby na jej widok aż tak mocno. Może nie licząc tej ostatniej, z którą sprawa wciąż jest dość świeża. Reszta jednak jest mu na tyle obojętna, że zupełnie nie miałby nic przeciwko temu, aby spotykała się z jego kumplem. Sęk w tym, że to nie byle jaka była, a Posy. Posy, o której nawet po tylu latach nie potrafi całkowicie zapomnieć; która wciąż na niego działa, choć ma wrażenie, że minęły wieki, odkąd po raz ostatni ze sobą rozmawiali. To jednak nie przeszkadza mu w tym, aby w jej tonie rozpoznać karcącą nutę, którą słyszał w jej głosie za każdym razem, gdy był blisko wpakowania się w jakieś kłopoty — a ona, niczym jego Anioł Stróż, jednym słowem, jednym gestem sprawiała, że się wycofywał. Tym razem nie jest inaczej, choć ma wrażenie, że w tej chwili chodzi też o coś więcej, niż tylko o jego bojowy stan. I, znając ją, domyśla się, co to jest. Nigdy nie lubiła, gdy decydował za nią, gdy nie pytał ją o zdanie, a robił to, co on chciał — dokładnie jak teraz. Dzisiaj jednak ma bardzo dobry powód, o którym Posy nie musi za dużo wiedzieć. Nie chce, aby wiedziała, bo zwyczajnie nie chce robić jej przykrości, a wie, że słowa Danny’ego mogłyby ją zranić lub, co bardziej prawdopodobne, zdenerwować. Na tyle, że być może chętnie Eliasa by wyręczyła i sama wydrapała oczy jego kumplowi.
O dziwo jednak, gdy popycha ją lekko w stronę wyjścia, kobieta wcale nie oponuje, wręcz przeciwko — posłusznie rusza w wyznaczonym przez niego kierunku, choć może wyczuć w jej ruchach wahanie. Ale on jest nieugięty, nawet na nią nie spogląda, gdy przedziera się pewnie przez tłum, aż w końcu docierają do wyjścia z baru.
Gdybyś wiedziała… — urywa w połowie, gryząc się w język, bo przecież nie chce jej powtarzać tego, co usłyszał od Danny’ego. — Wystarczy ci tylko tyle, że na wszystko sobie zasłużył i zdecydowanie na ciebie nie zasługuje. I wcale nie przesadziłem — mruczy niezadowolony, nie mając zamiaru rozwijać dalej swojej wypowiedzi, chociaż widzi w jej spojrzeniu ciekawość. Wie, że chce wiedzieć więcej, a w zasadzie chce wiedzieć wszystko, aby lepiej zrozumieć tę sytuację. Prawda jest jednak taka, że lepiej wyjdzie na tym, jeśli wiedzieć wszystkiego nie będzie.
Nadal mieszkasz we Flourite View? — pyta po chwili wahania, nie do końca wiedząc, w którą stronę teraz powinni iść. Wie, gdzie mieszkała kiedyś, gdy jeszcze byli razem, ale czy nadal tam mieszka? Tak dawno ze sobą nie rozmawiali, że kompletnie nie wie, co u niej słychać. Jedno jest pewne — skoro poszła na randkę, aktualnie z nikim nie jest. I sam nie wie, czy się powinien z tego powodu cieszyć, bo przecież to, co między nimi było, już dawno skończone, prawda? A to, że wciąż tlą się w nim jakieś uczucia do niej, to rzecz zupełnie normalna.

Posy O'Brallaghan
ambitny krab
nonsens#5543
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Nie był jedynym, który nie potrafił na dobre wydostać się spod wpływu tego, co łączyło ich w przeszłości. Z Posy było podobnie, choć wydawać mogłoby się, że po tych kilku latach, które minęły od ich rozstania – po kolejnym burzliwym związku i po innych tarapatach powinna się z niego wyleczyć, części z tych uczuć nadal z siebie nie wypleniła. I nie, to nie tak, że każdego wieczora jej myśli uciekały w jego kierunku, a ona zastanawiała się nad tym, co by było, gdyby jednak dali sobie szansę, ponieważ wcale na to nie liczyła, a jednak miała względem Eliasa słabość, której nie była w stanie się pozbyć. I to właśnie ona zadecydowała o tym, że dziś nie próbowała mu się stawiać. Gdyby chodziło wyłącznie o nią – gdyby stanął na jej drodze i spróbował jej narzucić coś, co jej nie odpowiadało, bez wahania by na to zareagowała, ale dziś w tym bałaganie nie byli sami. Znajdował się w nim ktoś jeszcze – ktoś, kto może nie był tak w stu procentach bez winy, ale raczej nie zasłużył sobie na to, aby jego twarz została obita, ponieważ umówił się z niewłaściwą dziewczyną. Troska o Danny’ego nijak miała się jednak do tej, którą O’Brallaghan kierowała w stronę Rowbottoma, który podobnym zagraniem również mógł narobić sobie problemów. Ona natomiast, pomimo upływu czasu, nadal się o niego troszczyła. Nie chciała, żeby wpakował się w coś niedobrego, tym bardziej, że przekonana była, iż zdoła temu zapobiec. I udało jej się, bo wystarczyło opuścić bar, aby atmosfera odrobinę się rozluźniła. Nie przerzedziła się całkiem, ponieważ ich dwójka również miała trochę niewyjaśnionych spraw, ale nie była już tak gęsta jak w chwili, w której musiała interweniować, aby nie zrobił czegoś głupiego.
- A co ty wiesz o tym, kto na mnie zasługuje? - zapytała z przekąsem, bo słowa te w jego ustach sprawiły, iż jakaś jej część zapragnęła się ich chwycić. Kiedyś wydawało im się przecież, że to on był facetem, u którego boku mogła wieść piękne życie, ale czas wszystko zweryfikował. Okazało się, że to nie było im dane, a skoro tak, czy rzeczywiście wiedział, czego potrzebowała? Jeśli wiedział, dlaczego nie spróbował jej tego zagwarantować? Bywało, że miała ochotę go o to zapytać, ale wiedziała też, że przerobili ten temat już tyle razy, iż teraz bynajmniej nie było sensu do niego wracać. - Gdybym wiedziała co, Elias? - nie posłuchała, ale tego akurat powinien był się spodziewać. Znał ją przecież, a zatem wiedział, że potrafiła być nieustępliwa. Pod pewnymi względami była niczym osioł, a skoro dzisiaj już raz odpuściła mu bez zbędnych pytań, nie mógł oczekiwać, że powtarzać będzie się to w nieskończoność. Poszła mu na rękę, kiedy z nim wyszła. Teraz powinien dać jej coś w zamian. - Nadal. Ale zmieniłam mieszkanie - odparła, choć może nie powinna, skoro na ten temat rozmawiać nie chciała? Nie miała przecież gwarancji, że nie zapyta jej o powód, a nie chciała wspominać, że trudno było jej żyć w miejscu, w którym niegdyś toczyła życie ze swoim zmarłym partnerem. Zresztą tego akurat mógł się domyślić. Kiedy została sama, stanął przecież w jej progu i odrobinę pomógł jej się po tym pozbierać. Odrobinę, ponieważ swoją obecnością trochę też namieszał jej wtedy w głowie, przez co Posy do tej pory nie wiedziała, co powinna na ten temat myśleć. O to jednak nie zamierzała go pytać, bo tamten rozdział powinien pozostać zamknięty.

Elias Rowbottom
sumienny żółwik
Magda
lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
To właśnie ta jego słabość, jak i chęć troski o nią pomimo tego, że już od dłuższego czasu nie byli razem, sprawiła, że jakiś czas temu znowu pojawił się na progu jej mieszkania. Początkowo chciał ją jedynie pocieszyć po śmierci jej partnera; po prostu sprawdzić, czy czegoś nie potrzebuje — chociażby ramienia do wypłakania. Kiedy jednak zorientował się, że jego uczucia do niej wciąż gdzieś tam się tlą, przez moment zaczął myśleć, że może z czasem będą mogli spróbować od nowa. Wiedział przecież dlaczego im nie wyszło — oboje mieli swoje cele; kariery, które były ważniejsze od związku. Sęk w tym, że raptem rok po rozstaniu Elias tę karierę stracił. Zrezygnował z zawodowego boksu, wybierając spokojniejsze i mniej niebezpieczne życie. Myślał więc, że może to coś zmieni; że dzięki temu odzyska Posy, skoro znowu zagościł w jej życiu — szczególnie myślał tak podczas tego jednego wieczora, gdy dali się ponieść emocjom i wspomnieniom. Szybko jednak okazało się, że ona tego pomysłu nie podziela, a wspólna noc okazała się być błędem, przez co ich ścieżki ponownie się rozeszły i to w jeszcze bardziej napiętej atmosferze.
Za pierwszym razem naprawdę trudno było o niej zapomnieć; za drugim jednak poszło chyba już nieco łatwiej. Jasne, mógł próbować o nią walczyć, ale po co? Uzmysłowił sobie, że stracił ją w tej samej chwili, w której wybrał karierę ponad nią. Miał swoją szansę i ją spierdolił, w czym utwierdził się właśnie wtedy, gdy po wspólnej nocy odesłała go z kwitkiem. Poniekąd ją rozumiał i zdecydowanie nie miał jej tego za złe, choć skłamałby, gdyby powiedział, że go to nie ruszyło. Ale życie toczy się dalej, prawda?
Naprawdę nie myślał o niej przez długi czas. Kiedy jednak zobaczył ją u boku swojego kumpla, coś w nim pękło. Bo to nie tak, że całkiem o niej zapomniał, że wymazał ją ze swojej pamięci i wyzbył się wszystkich uczuć do niej, nie. Choć wcale mu się to nie podoba, wciąż ma do niej cholerną słabość; wciąż się o nią troszczy i chce dla niej jak najlepiej. Dlatego też nie potrafi zostawić jej w towarzystwie Danny’ego.
Śmiem twierdzić, że dużo — burczy z niezadowoleniem, bo przecież to, że sam na nią nie zasługuje, wcale nie oznacza, że nie może powiedzieć kto zasługuje. Na pewno gdzieś tam istnieje idealny facet stworzony właśnie dla niej, który przypadłby Eliasowi do gustu na tyle, że byłby w stanie im kibicować, ale na pewno nie jest to jego kumpel, z którym poszła dzisiaj na randkę. Bo tak, wie doskonale, czego, a raczej kogo Posy potrzebuje i nadal czasem żałuje, że nie mógł się tą osobą stać. Najwidoczniej jednak nie było im to pisane, choć dawno temu, przez moment, myślał, że naprawdę może coś z tego być. — Nic, nieważne — odpowiada krótko, tonem jasno mówiącym, aby go nie męczyła, bo i tak jej nie powie. Chciałby, aby po prostu mu zaufała — tak, jak kiedyś. Aby nie zadawała pytań, tylko uwierzyła mu na słowo, że z tego nic nie będzie, bo Danny to na pewno nie materiał na dobrego faceta. Dlatego, gdy po chwili ponownie na nią spogląda, jego wzrok jest łagodny, niemal proszący. Podchodzi do niej odrobinę bliżej, stając naprzeciwko niej na wyciągnięcie ręki, nie mogąc się powstrzymać przed odgarnięciem z jej twarzy zbłąkanego kosmyka włosów. — Po prostu mi zaufaj — dodaje cicho, a kiedy wreszcie zdaje sobie sprawę z tego, co robi, gwałtownie cofa rękę i chowa obie dłonie do kieszeni swoich jeansów. Cofa się też o kilka kroków, po czym odwraca się w kierunku dzielnicy, w której mieszka Posy. — Świetnie, w takim razie chodźmy — mówi, nie ruszając się jednak z miejsca, aby to O'Brallaghan zrobiła ten pierwszy krok.

KONIEC
Posy O'Brallaghan
ambitny krab
nonsens#5543
ODPOWIEDZ