adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— dwadzieścia —


Dni niepostrzeżenie przemykały przez palce, pozostawiając po sobie jedynie niepewność i znikomą irytację. Sądził dość naiwnie, że to wszystko potrwa niedługo, że wystarczy tydzień, może dwa, a w dłoni jego znajdą się już klucze do własnej kancelarii. Że ten cały wolny czas, który przez swą nieuwagę otrzymał, przeznaczy wyłącznie na budowanie bazy klientów i doprecyzowywania wszystkiego. Praca odnajdywała go jednak sama, a on zamiast skupiać się na realizacji swego celu, myślał albo o Walterze (jak naiwnie), albo podejmował się spraw swych znajomych, którzy zdawali się specjalnie, jak na złość, walczyć nagle z prawem. Zmęczenie wykrzywiało więc jego twarz w znaczny sposób, lecz Ben niestrudzenie walczył o to, co dla niego najważniejsze. Dość często wydzwaniał przy tym do Gwen, upewniając się, że nie zmieniła zdania. Trochę przy tym kłamał, że wszystko ma pod kontrolą, że już niedługo, że wkrótce. Przekonany był po prostu, że wszelkie problemy, jakie poczęły po drodze się pojawiać, zniechęciłyby ją do tej szalonej myśli. Tak więc zgodnie z jego słowami, powtarzanymi już od miesiąca, „jutro” miało być wszystko gotowe. Kiedy więc tego ranka usłyszał w końcu, że faktycznie udało się wszystko, że teraz tylko wybór lokalu i tyle, odwołał wszelkie swoje plany i zakupiwszy w sklepie najlepsze wino, ruszył do Gwen. Co z tego, że godzina była wczesna, a popołudniowe słońce dopiero poczęło się rozgrzewać. Mieli w końcu powód, by świętować.
— Tamto, które się nam podobało, zostało już sprzedane — poinformował ją po krótkich powitaniach i szybkich wyjaśnieniach, że to już. Nie było sensu się rozdrabniać, bo w myślach tylko chaos, radość i trochę strach. — Więc w sumie mamy trzy inne do wyboru, jednego nie oglądaliśmy, ale na zdjęciach i tak nie wygląda zbyt zachęcająco — poinformował ją, skupiając się wyłącznie na tej jednej sprawie. Powędrował więc w głąb jej mieszkania, po czym rozsiadł się na kanapie i na stoliku rozłożył niezbędne foldery. Zaaferowany ich własną kancelarią zapomniał nieco o tym, że powinien skupić się najpierw na niej. Co słychać, jak się czuje, czy nadal jest chętna. Obawiając się chyba jednak odpowiedzi na to trzecie pytanie wolał zaatakować ją lawiną wiadomości. — Musisz tych kilka dokumentów podpisać, a do szesnastej musimy potwierdzić nazwę — dodał, zerkając na nią co jakiś czas, modląc się w duchu o to, by to jego szczęście podzieliła.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
/ po grach

Ciężko będzie teraz wykręcić się jej ze słowa danego Benowi. Tak jakoś wyszło, że zdążyła już porozmawiać z kilkoma osobami o powrocie do zawodu, w dodatku jako współzałożycielka i współwłaścicielka zupełnie nowej kancelarii, która już niebawem przejmie wszystkich klientów kancelariom w tej części kraju. Wciąż brzmiało to jeszcze dla niej niczym legenda i mit założycielski, ale w ostatnim czasie wszystko zdecydowanie przyspieszyło, a ona... Stwierdzenie, że Fitzgerald zyskała kolejną motywację do tego, żeby wyglądać nieco lepiej, niż zazwyczaj, z pewnością nie będzie przesadzone. Kolejną, bo jednak trochę mobilizowało ją do tego towarzystwo Caspiana, z czego chyba sama zainteresowana nie do końca zdawała sobie jeszcze sprawę, ale najważniejszy był efekt, prawda? Na szczęście miała Bena, a Ben miał ją i jasne było, że gdyby któreś z nich chciało pogadać o czymś innym, niż kancelaria, zdecydowanie mogli na siebie liczyć.
- Co? Jak to sprzedane? To ty go wtedy nie wziąłeś? Boże - naskoczyła na niego. Bardzo chętnie się rozdrobni, bardzo chętnie przeanalizuje wszystkie możliwe scenariusze związane z tym, że Hargrove nie zaklepał im biura, które jej się spodobało. No nie. Przez chwilę naprawdę była gotowa powiedzieć, że pierdoli taki biznes, ona chce tamten lokal i już, a w innym miejscu Ben może rozkręcać biznes z kimś innym, ale tak naprawdę wcale tak nie myślała.
- Okej, to od razu odrzucamy to trzecie, okej? Ufam ci - nawet nie będzie na nie patrzyła. Szkoda czasu. - A które ty wolisz? W którym będzie miejsce na większy barek?
Bo w to, że ten się przyda, nie wątpiła. Nie to, żeby zamierzała całymi dniami sączyć alkohol, jak zdarzało jej się to czasami przez ostatnie dwa lata. Może pić nieco rzadziej, a już na pewno nie wtedy, kiedy będzie musiała skupić się na jakiejś konkretnej sprawie lub na konkretnym kliencie. Oczywiście pod warunkiem, że dogadają się i faktycznie rozkręcą ten biznes.
- A to my mamy nazwę? - teraz to ona zerknęła na niego. - Fitzgerald-Hargrove brzmi chyba trochę bardziej płynnie, niż Hargrove-Fitzgerald. No i będzie alfabetycznie. Chyba że chcesz być pierwszy. Wtedy nie będę się... Okej, jednak będę się upierała.
Mniej więcej koło 15:30 pewnie przestanie. Wtedy też wszystko podpisze, bo jednak była na to wszystko zdecydowana. Wchodzi w to. Jeśli będzie trzeba, sprzeda swoją część baru (najchętniej oczywiście swojemu rodzeństwu), ale jakoś sobie z tym poradzi. Z jednym Ben miał rację. Charlie nie chciałby, żeby Gwen spędziła resztę życia zamknięta w domu. Na szczęście kochał ją nawet wtedy, kiedy czasem marudziła, więc z tym tak szybko raczej nie zerwie i biedny Hargrove będzie musiał z tym żyć.
- Robimy to - czyżby się uśmiechnęła? No to wszystko trzeba jednak oblać, więc otworzyła wino i postawiła kieliszki oraz butelkę obok folderów. Trunek musi pooddychać, prawda?

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Przepełnione frustracją myśli, krążące bez opamiętania w tym swoim chaotycznym tańcu zatrzymały się nagle i sprawiły, że przez pogodną twarz przebiegł cień złości. Ukradkowy i niepewny, niemożliwy w zaistnieniu, ale Ben tak skrajnie wyczerpany życiem nie miał po prostu sił na tłumaczenie czegokolwiek. Dlaczego coś nie wyszło, skąd ta, a nie inna decyzja. Stopniowo zaczynał też mieć dość tego, że nie liczy się w tym wszystkim z własnymi emocjami, co mu raz zuchwale wytknął Walter. Wciąż jednak miał w sobie nazbyt mało woli walki, by wykłócać się o sprawy, które były przecież nieważne. — Kilka dni po tym, jak je oglądaliśmy. Było zarezerwowane, ale pojawił się klient, który mógł zapłacić od razu więc... — odparł więc spokojnie, wzruszywszy ramionami. Gdyby zdecydowali się od razu, nie byłoby problemu — lokale w centrum jednak były na tyle oblegane, że nawet go wiadomość o zerwaniu rezerwacji nie zaskoczyła. Nie wykłócał się nawet o to, choć pewnie powinien. — Nie byłem wtedy jeszcze pewien, czy to wyjdzie, Gwen — dodał jeszcze cicho, wlepiając w nią spojrzenie. Skąd mógł wiedzieć, czy się nie rozmyśli? Pieniądze nie były problemem, ale wizja tego, że ostatecznie zostanie z kancelarią sam już owszem. A mógł ją założyć wyłącznie z nią — prowadzenie tego miejsca w pojedynkę lub z przypadkową osobą nie wchodziło w grę. Pozwolił sobie jednak na przegonienie tych czarnych, burzowych chmur, które poczęły zdobić ich twarze i w dłoń jej wsunął jeden z przyniesionych folderów. — To. Jest mniejsze i dotarcie do centrum trochę zajmuje, ale leży bliżej morza — przypomniał jej, bo oglądali je jako ostatnie, nieco w biegu i według niego nie poświęcili mu wystarczająco wiele czasu. Teraz dochodził do wniosku, że sprawdzić mogło się równie doskonale, a może i lepiej. — To stara kamienica, ale całe piętro byłoby nasze — czyli zmieściliby zarówno barek, jak i Mari, a nic więcej przecież nie potrzebowali. Podsunął jednak przed Gwen jeszcze jedną ofertę, prawdopodobnie najlepszą w opcjach finansowych, ale brakowało w niej jakby odpowiedniego klimatu. A ten był niezbędny — Ben roił sobie w głowie, że ta ich kancelaria we wszystkim będzie wyróżniać się od pozostałych. Że przyczynią się nią do słusznych zmian, zrywając tym samym z wizją miejsca bezdusznego.
— Nie zamierzam się o to kłócić, może być Fitzgerald-Hargrove. Zastanawiałem się po prostu, czy... Nie chcesz, żeby było tam jeszcze jedno nazwisko. Jego nazwisko — bo pytał, poszukiwał odpowiedzi i ostatecznie dowiedział się, że faktycznie mogliby w ten sposób Charliego zatrzymać przy sobie. Decyzja należała do Gwen, tyle że miała jeszcze zaledwie kilka godzin, by ją podjąć. Uśmiechnął się potem blado i opadł ciężko na oparcie kanapy. — Przerażające, nie? — nie musiała nawet odpowiadać. Spełnianie marzeń, w dodatku tych wieloletnich, było w istocie paraliżującym ciało doznaniem. I chyba ciężko było mu uwierzyć, że w końcu dotarli do tego momentu — że to już te podpisy Gwen dzieliły ich od nazwania siebie współwłaścicielami.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Oby tylko nie miał dosyć Gwen. Mógłby przecież uznać w pewnym momencie, że dalsze namawianie jej na cokolwiek nie ma najmniejszego sensu i lepiej zająć się czymś znacznie przyjemnym, a przede wszystkim czymś, od czego nie dostanie się wrzodów. Na szczęście Ben znał ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie zawsze taka była. Że nie zawsze taka jest. Że może kiedyś znów będzie sobą.
- My też mogliśmy - rzuciła pod nosem, bardziej do siebie, niż do niego. - Wiem. Przepraszam. Nie chciałam na ciebie naskoczyć. Po prostu tamten lokal naprawdę mi się podobał.
Rozumiała jego tok myślenia. Mało to razy rezygnowała z czegoś na przestrzeni dwóch ostatnich lat? Zazwyczaj chodziło o błahe sprawy, o to, że jednak nie przyjdzie na umówiony lunch, o to, że mimo wszystko nie odwiedzi przyjaciela w jego domu lub nie ma ochoty na to, żeby to on przyszedł do niej. Wspólna kancelaria to jednak coś o wiele poważnego i znacznie bardziej wiążącego. Nic więc dziwnego, że ona również nie chciała zaczynać tego etapu życia z kimś przypadkowym.
- Własne piętro brzmi kusząco. Morze też.
Oczyma wyobraźni widziała już nawet siebie stojącą w oknie i wpatrującą się w toń wody na horyzoncie. Już sama myśl o tym, że mogłaby uczynić z tego swój mały, poranny rytuał połączony z piciem kawy, delikatnie ją wyciszała i wprawiała ją w błogi nastrój. Czegoś takiego zdecydowanie będzie potrzebowała, żeby oczyścić umysł, kiedy zacznie kłębić się w nim zbyt wiele problemów. Barek również będzie potrzebny, podobnie jak duże biurko dla Mari. Oby tylko została ich wspólną asystentką, bo Gwen już teraz czuła, że nie będzie miała siły na szukanie własnego asystenta, któremu będzie mogła w pełni zaufać.
Benowi ufała i chyba dlatego nie bała się nieco przed nim otworzyć. Zresztą, kto jak kto, ale akurat on powinien znać motywy, które kierowały nią, kiedy proponowała taką, a nie inną nazwę.
- Myślałam o tym - przyznała. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie brała tego pod uwagę. - Myślałam o wielu rzeczach. Gdybyśmy zakładali kancelarię we trójkę, to w nazwie na pewno byłyby trzy nazwiska. Albo dwa - zawiesiła na chwilę głos. - Gdybym wiedziała, że go zabraknie, przyjęłabym jego nazwisko.
Tego akurat nie mogła wiedzieć. Nikt nie myśli chyba o tym, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym zabraknie tej drugiej osoby, prawda? Nie myśli się o tym, że kiedyś nadejdzie starość i śmierć, chociaż wszyscy wiedzą, że czeka to każdego z nas. Ona kompletnie o tym nie myślała i dlatego po ślubie zdecydowała się pozostać przy panieńskim nazwisku. Czy zmieniłaby zdanie, gdyby wiedziała wtedy to, co wie teraz? Jeszcze rok temu jej odpowiedź byłaby oczywista. Tak. Obecnie nie była już tego taka pewna.
- Charlie zawsze będzie częścią mojego życia, ale chyba chcę... No wiesz, powoli ruszyć do przodu i boję się, że jeśli codziennie będę widziała na wizytówce jego nazwisko, to nigdy mi się to nie uda, aż w końcu znienawidzę całą kancelarię.
Nie chciała robić tego Benowi. Nie chciała również robić tego samej sobie, bo czuła, że rozdrapywanie starych ran nie przyniesie jej nic dobrego. Bała się jak cholera, ale jednocześnie nie chciała żałować kiedys, że nie spróbowali.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Nie potrafiłby się na nią złościć. Była mu bliższa niż własna siostra, bo to przecież do domu Fitzgeraldów uciekał w młodości bez przerwy, przy jej ramieniu poszukując jakiegoś sensu tego skomplikowanego życia. Wiele już prób mieli w dodatku za sobą, podczas których ta ich przyjaźń była kwestionowana, ale chyba nigdy nie zdołali pokłócić się tak prawdziwie — nim dochodziło do decydującego spięcia, któreś z nich odpuszczało. Po śmierci Charliego tym bardziej starał się dbać o to, by żadna sprzeczka nie przekreśliła tak ważnej relacji, więc albo przesadnie za wszystko przepraszał, albo wybaczał jej bez słowa wszystko to, w czym skrywała się złośliwość. Bo nigdy nie chcieli się przecież zranić, nie tak naprawdę, więc te nieporozumienia nie były istotne.
Tak, wiem, mi też — odparł już spokojniej, uśmiechając się lekko. Zapewne była to dopiero pierwsza z porażek, których mieli doświadczyć, więc niemądrze byłoby brnąć w ten cały dramat. Nie chciał wtedy naciskać, a podejrzewał, że kupując tamten lokal od razu, odebrałby Gwen znaczną część przestrzeni. Czy nie poczułaby się przytłoczona tak prędką decyzją? Wszystko robił dla jej dobra, na bok odstawiając własne potrzeby. Bo choć brzmiało to tandetnie, mógł być szczęśliwy dopiero wtedy, kiedy i ona byłaby w pełni zadowolona. A jednak tamtego dnia, gdy oglądali różne opcje, nie do końca przecież była zadowolona z jego niecnego planu. — Możemy nawet jutro tam pojechać, obejrzeć je raz jeszcze albo... albo jeszcze dzisiaj, wezwiemy taksówkę i zobaczysz, że nie jest wcale gorsze od tamtego — zabiorą ze sobą szampana i od razu odbiorą klucze, należycie już świętując kupno tego miejsca. Ale to potem, mieli jeszcze dużo czasu — przed tym wszystkim musieli porozmawiać szczerze o kilku kwestiach. Jak o Charliem na przykład, ale Ben nie przerywał przyjaciółce i kiwał tylko lekko głową na znak, że rozumie. Ciężko byłoby jakoś się odnieść do tego wszystkiego, do tych nieuczynionych przed latami kroków, których teraz się żałowało. Skąd mogła wiedzieć, jak bardzo życie bywa przewrotne? Skąd oboje mogli wiedzieć, że nagle któregoś z nich zabraknie, a ich wspólne marzenia tak bardzo się przez to skomplikują? — Myślę, że to słuszna decyzja — skinął głową, bo nawet jeśli kryło się w tym coś dobrego i ważnego, tak dodanie jego nazwiska budziłoby pewne wątpliwości. Pewnie nieraz usłyszeliby pytania, gdzie podziewa się ich trzeci partner, a żadne z nich nie miałoby przy tym sił, by całą tę historię odpowiednio tłumaczyć. — Czyli wszystko ustalone, mogę potwierdzać? Obiecuję, że pierwsza będziesz mogła sobie wybrać miejsce na gabinet — dodał śmiejąc się, by jednak odsunąć na bok już te ciężkie sprawy i przejść do najważniejszego. Pewnie też wykonał prędki telefon do kogoś, potwierdzający ich decyzje, a potem wręczył Gwen długopis. — Tam musisz podpisać, ale jest jeszcze ważna sprawa — zabrzmiało to jakoś poważnie, bo może i takim było! Zależy, czy Gwen skrywała przed nim jakieś tajemnice, tak jak on przed nią. — Skoro będziemy wspólnikami, musisz mi powiedzieć czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć — tak, to był ten moment, w którym należy pochwalić się ilością trupów skrytych w szafie. I wolał, żeby to ona zaczęła, bo nie miał pojęcia w jaki sposób opowiedzieć jej o Walterze.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Ciężko powiedzieć, na ile Gwen była świadoma tego, że Ben traktował ją nieco ulgowo, a na ile udawała, że tego nie widzi, ale jedno było pewne: była mu naprawdę wdzięczna za to wszystko. Umówmy się, nie funkcjonowała do końca tak, jak powinien funkcjonować idealny wspólnik, na którego zawsze można liczyć. Tyle dobrego, że miała inne plusy. Ufała mu i na pewno nie zawiedzie jego zaufania. Nie wystawi go, nie będzie kombinowała za jego plecami i jeśli tylko będzie trzeba, wskoczy za nim w ogień. No i na pewno nie będzie miała już pretensji o tamten lokal, bo doceniała to, że Hargrove jeździł jak szalony po całym Cairns i szukał dla nich najlepszego miejsca.
A jego potrzeby również były ważne. Tak samo ważne, jak i jej własne, więc jeśli tylko Ben będzie chciał kiedyś o nich rozmawiać, to śmiało może to robić. Gwen zawsze go wysłucha. Co więcej, w jego przypadku zawsze będzie skłonna zrobić krok w tył, ustąpić i pójść na kompromis. Czy to nie czyniło z nich duetu idealnego?
- Dobra. Możemy pojechać dzisiaj.
I tak nie miała nic lepszego do roboty, a picie szampana w ich nowym biurze zdecydowanie było mocno kuszącą opcją. Mogli wypić go teraz, wiadomo, ale w biurze będzie znacznie przyjemniej. Najlepiej jeszcze w jej nowym gabinecie, bo na pewno będzie chciała skorzystać z opcji, którą przedstawił jej przyjaciel. Gdyby jednak okazało się, że obojgu im wpadł w oko ten sam gabinet, to mogliby nawet zagrać o niego w jakąś pijacką grę, chociaż tak naprawdę nie chciałaby jednak przegrać. O, mogłaby na przykład postawić tam kanapę, żeby Ben mógł sobie czasem na niej poleżeć.
- Potwierdź - przytaknęła i złożyła podpis we wskazanym miejscu. A więc to już. A więc to oficjalne. Mieli biuro. Mieli kancelarię. Jeszcze miesiąc temu przerażała ją myśl, że faktycznie może do tego dojść, ale teraz chyba nie mogła już doczekać się momentu, kiedy zacznie kompletować wyposażenie. Chyba nawet delikatnie się uśmiechnęła, ale po kolejnych słowach przyjaciela uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Czułam, że za tym wszystkim coś będzie się kryło, ale nie spodziewałam się, że akurat to - westchnęła. Wiadomo, trochę ironizowała, bo jednak kwestia, jaką podniósł, naprawdę była ważna w kontekście ich zawodowej współpracy. Szkoda tylko, że jednocześnie był to dość trudny temat, a trup w jej szafie... - Jest cos, o czym nie mówiłam nikomu, mojemu rodzeństwu, rodzeństwu Charliego, nawet Elaine. O wszystkim wie tylko pani Macfarland - bo była wtedy przy niej. - Zanim ci powiem, musisz obiecać, że nie będziesz o tym z nikim rozmawiał.
W tym miejscu zrobiła znaczącą pauzę i spojrzała na niego wyczekująco. Najchętniej dałaby mu teraz do podpisania cyrograf wymagający krwi Bena, ale w zupełności wystarczy jej solidne zapewnienie.
- W chwili wypadku byłam w ciąży. Nawet o tym nie wiedziałam - a skoro używała czasu przeszłego, to łatwo można wydedukować, jaki był tego finał. - Nie chcę brać spraw, w których przewijają się dzieci. Ustalanie praw do opieki, granie dziećmi na emocjach prokuratury, nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Ciekawe, czy Ben spodziewał się tego, że trup z szafy Gwen będzie naprawdę maleńki, a jednocześnie tak ogromny i ciężki.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Nigdy nie zależało mu tak naprawdę na tym, by kancelarię tę otworzyć z dość powszechnych względów. To znaczy tych oznaczających rozkwit kariery, czynienie dobra czy po prostu satysfakcjonujący zarobek. Od samego początku, a więc kiedy mieli po lat dwadzieścia, chodziło raczej o jakieś przypieczętowanie tej ich przyjaźni. O związanie ze sobą swoich losów, trwale, na zawsze. Nie potrzebował więc wcale ani idealnego lokalu, ani idealnego współwłaściciela — zadowoliłaby go obskurna kanciapa, jeśli tylko miałby Gwen przy swoim boku. Uśmiechał się więc na jej przyzwolenia, mając wrażenie, że zostawiają za sobą całą tę ciężką przeszłość. Że będzie już tylko lepiej, że oboje wyjdą ze strefy mroku, wzajemnie sobie pomagając. Jednak to, co zaniedbane, prędko o sobie przypomniało — te niewinne słowa, skrywane żale i sekrety, zmuszone w końcu zostały do ujawnienia. Naiwnie było sądzić, że w przyjaźni ich brakło tego typu spraw — oboje zawinili, pozwalając sobie na nazbyt wiele przestrzeni, która niejako ich od siebie odsunęła.
Oczywiście, że nie będę, Gwen — przyrzekł stanowczo, bacznie się jej przyglądając. Jej tajemnice zawsze były z nim bezpieczne, tak więc sprawa ta nie miała stanowić wyjątku. O cokolwiek chodziło, bo przecież nie zamierzał z kimkolwiek omawiać jej życia. — Więc obiecuję, nawet jeśli jestem teraz trochę przerażony, a… — cokolwiek jeszcze miało paść z jego strony, przepadło na wieki. Bo obstawiał jakąś chorobę, może zdradę, choć w nią akurat by nie uwierzył. Może prawdziwego trupa zakopanego w ogrodzie jej rodziców, który stanowił obecnie idealny nawóz dla znajdującej się tam roślinności. Spodziewał się więc wszystkiego, tylko nie tej jednej możliwości, przez którą zapomniał nagle, że do rozmowy potrzebne są słowa. — Przykro mi — powiedział więc dopiero po chwili, wciąż uważnie się jej przyglądając. — A gdyby… — pytań, które cisnęły się na usta, było wiele. Jak na przykład, czy zatrzymałaby to dziecko, czy ze względu na śmierć Charliego nie byłaby go w stanie pokochać. Czy chciała w ogóle być matką i czy widziała dla siebie jeszcze taką możliwość. Nie chciał jednak naciskać, mimo swej niechęci do dzieci rozumiejąc, jak ciężkie musiało to dla niej być. Mówić znów o tej sprawie, teraz, po tak długim czasie. Wyciągnął więc rękę, którą ujął jej dłoń, bo znów żadne słowa nie zdawały się odpowiednie. Skinął za to lekko głową, doskonale rozumiejąc jej warunki. — Jasne, nie musimy się na nie w ogóle decydować, są inne kancelarie — dla niej miało to być ciężkie, dla niego po prostu uciążliwe. Nie musieli zbawiać całego świata i bawić się w męczenników, kiedy po prostu mogli pewne sprawy odpuścić. Nie było w tym nic złego. — Słuchaj Gwen, to twoja decyzja i rozumiem, że lepiej jest zachować to dla siebie, ale… Czy nie byłoby lepiej, gdybyś jednak komuś jeszcze o tym powiedziała? Miałaś w ogóle jakiegoś terapeutę… po tym wszystkim? — spytał ostrożnie i z troską, bo nie wiedział, czy sam byłby w stanie jej jakkolwiek pomóc. A nie chciał, by męczyła się samotnie ze swoim cierpieniem, całkowicie odgradzając się od innych. — A co do możliwych spraw… Słuchaj, ja nie chcę się już bawić w rozwody, wcale. Bez względu na to, o kogo by chodziło — rzekł prędko, skoro zyskali szansę na tę chwilę szczerości. Jego tajemnice nie były tak poważne, jak jej, ale i o nich należało porozmawiać. Nawet jeśli czymś zupełnie niespodziewanym miało być to, że Ben nie chce już toczyć rozpraw, w których był najlepszy.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Przecież ona chciała tego samego! Chciała zrobić to z Benem (no i ze swoim zmarłym mężem, ale z oczywistych powodów nie uda im się zrealizować tej sztuki) i właśnie to zrobi. To nic, że lokal nie był do końca tym, który sobie wymarzyła. Tamten byłby fajniejszy, większy, ale kto wie, może przez to wszystko bardziej odarty z duszy? Bardziej... Nie umiała tego określić. Nieludzki? Pusty? Może naginanie swoich wyobrażeń do rzeczywistości, którą dysponowali, okaże się większym wyzwaniem, niż samo otworzenie kancelarii? A może będzie zupełnie inaczej? Może wszystko im się uda? Właśnie w to trzeba wierzyć, więc właśnie dlatego postanowiła być z nim naprawdę szczera. No bo z kim, jeśli nie z nim?
Zdawała sobie sprawę z tego, że to sporo i że zrzuca na niego wiadomość o naprawdę dużym ciężarze gatunkowym, ale chyba nie mogła inaczej. Nie mogła udawać, że jest wobec niego całkowicie szczera i jednocześnie cokolwiek przed nim zatajać, tym bardziej że chodziło o cos, co w pewnym stopniu mogło mieć przełożenie w ich dalszej współpracy.
- Wolałam, żebyś dowiedział się tego ode mnie, zanim zaczęłabym świrować, gdyby trafiła nam się jakaś sprawa związana z dziećmi. Nie mówię, że na pewno bym świrowała, ale... Sam rozumiesz.
Ciężko jest czasem przewidzieć ludzkie reakcje. Może wcale nie zachowywałaby się dziwnie? A może przeciwnie, może pewnego dnia coś by jej odpaliło?
- Po co mi terapeuta? - skrzywiła się. - To, że nie chcę z nikim o tym rozmawiać, wcale nie znaczy, że mam jakąś nieprzepracowaną traumę. Po prostu tak jest mi dobrze.
Może i faktycznie się męczyła i gdyby przyszło jej odpowiadać na te wszystkie niewypowiedziane pytania Bena, nie znałaby na nie odpowiedzi, ale nie chciała rozmawiać z żadnym terapeutą. W pewnym sensie został nim Ben i trzeba przyznać, że ulzyło jej, kiedy o wszystkim mu powiedziała.
- Okej. Zero dzieci i rozwodów - wyciągnęła do niego rękę, żeby przypieczętować ich tajny pakt podaniem sobie dłoni. - Dlaczego zmieniłeś zdanie?
Wolała o to dopytać, żeby przypadkiem nie powiedzieć przy nim czegoś głupiego. Szczerość to szczerość, prawda?

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Planował ten dzień nieco inaczej; podpisując prędko odpowiednie papiery, udać się mieli od razu do klimatycznego budynku w Cairns, którego całe piętro nazywać mieli wkrótce własną kancelarią. Tam byłby szampan, leżenie na podłodze i wpatrywanie się w cienie chmur na suficie; planowanie co i gdzie, w jakim kolorze. Zastanawianie się, czy potrzebują tych wszystkich pracowników typowych dla tego typu miejsc, czy jednak poradzą sobie początkowo w niewielkim składzie. Głównie mieli po prostu świętować. Rad był jednak, że rozmyślił się i że oboje oddali się poważnym rozmowom, wyzbywając się wszelkich sekretów. Skoro mieli te same pragnienia, a jedno wspierać zamierzało to drugie za wszelką cenę, nie mogli mieć przed sobą żadnych tajemnic — nie takich, które mogłyby przysporzyć ich firmie zbędnych kłopotów.
Rozumiem. I cieszę się, że mi o tym mówisz i że, no wiesz, sama stawiasz sobie granice — był z jej dumny i duma ta rozbrzmiewała w jego głosie. Mógł tylko podejrzewać, jak bardzo jest to wszystko dla niej ciężkie, nie tylko wspomnienia, ale i te poważne decyzje, których musiała dokonać. Podziwiał ją za całą tę odwagę, której mu samemu pewnie by zabrakło. — Skoro tak, to nie będę cię do niczego zmuszać — być może postępował źle, rzucając przyjaźnie tego typu obietnice. Być może winien podstępem skłonić ją do terapii, bo przecież tak ponoć wypadało — odciąć się na moment od bezpiecznego środowiska i omówić je z kimś stojącym z boku. On sam niekoniecznie jednak wierzył w psychologię twierdząc, że każdy jest w stanie samodzielnie stawić czoła swym demonom. To znaczy w towarzystwie kogoś, komu można zaufać, a tym przecież był dla Gwen. Myślenie to może i było więc niewłaściwe i nieco ryzykowne, ale liczyło się przecież to, że będzie przy niej zawsze, bez względu na wszystko.
Najlepsza przysięga małżeńska — skwitował z rozbawieniem, przypieczętowując uściskiem dłoni tę ich przedziwną umowę. Nie wiedział, jak to będzie funkcjonować, bo nie mogliby na drzwiach budynku wywiesić transparentu, że dzieciom i rozwodnikom nie pomagają, ale z całą pewnością wszystko wyklaruje się samo. Grunt, że ustalili swoje granice. — Cóż, bo... — i tu się zaczął problem, bo nawet jeśli pragnął jej powiedzieć wszystko z całą dokładnością, musiał najpierw porozmawiać z Walterem. I dowiedzieć się, czy jakoś by mu to przeszkadzało. — Chyba za bardzo zacząłem się angażować, ale też przestałem dostrzegać, kiedy przesadzam. Niby w tej specjalizacji to się ceni, ale nie wiem, przecież ja w imię jakiegoś śmiesznego majątku niszczyłem ludziom życie — w momencie, w którym to dostrzegł, odczuł większą niż dotąd pogardę do tego zawodu. No ale nie musiało tak przecież być — istniały takie sprawy, które przyczyniać się mogły jedynie do słusznego dobra. — No i nie będę ukrywać, jeden taki rozwód... No wiesz, trochę złamałem wtedy regulamin o nieprzekraczaniu z klientem relacji służbowych — tak, był to piękny eufemizm, który podkreślić należało prychnięciem. Trochę namieszał, bo Walter wcale nie był jego klientem, ale tłumaczenie tego chyba nie miało obecnie sensu.

Gwen Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Skoro oboje podchodzili do tej kancelarii na poważnie (a podchodzili), to faktycznie lepiej będzie obgadać wszystko, nawet te najgorsze, najtrudniejsze i teoretycznie najbardziej problematyczne aspekty przyszłej współpracy zawodowej. A szampan niech poczeka. Przecież po tym wszystkim też mogą sobie poleżeć na podłodze i snuć wizje. A na koniec Ben będzie musiał podnieść Gwen, bo przecież nadal nie była do końca sprawna fizycznie.
- To znaczy... Biorę pod uwagę to, że jeśli o pomoc poprosi mnie ktoś z rodziny albo grona bliskich przyjaciół, to pomogę, ale nie chcę zajmować się obcymi dziećmi - uzupełniła. Wiadomo, pomoże Fitzgeraldom, Macfarlandom, pomoże też rodzinie Bena oraz swojej przyjaciółce Elaine. Cała reszta musi radzić sobie sama. Ona również zamierzała radzić sobie sama. Kto wie, może faktycznie przydałaby jej się jakaś terapia, ale dopóki sama nie będzie na nią gotowa, będzie atakowała każdego, kto nawet zasugeruje jej jakieś podobne rozwiązanie. Zresztą, rehabilitacja też była formą terapii, tyle tylko że fizycznej, a z psychiką ktoś już jej pomagał. No i... Ona chyba też mu pomagała. Jakoś radzili sobie z Caspianem i zdecydowanie wolała to, niż jakiekolwiek inne leczenie.
- Gdybym miała drugi raz wyjść za mąż, to tylko za ciebie - uśmiechnęła się. Wiadomo, że nie mówiła do końca poważnie, bo jednak Hargrove był dla niej bardziej jak brat, niż jakiś potencjalny obiekt westchnień. Zbyt dobrze go znała. Zbyt dobrze znał go Charlie. Nie to, żeby nie był przystojny, bo był i mógł podobać się kobietom, ale jej podobał się przede wszystkim jego umysł oraz jego dobre serduszko. Oczywiście dobre dla niej.
Niech jej mówi. Niech mówi jej o wszystkim. Pomińmy już to, że Gwen nic nikomu nie powie, bo to oczywiste, ale chciała wiedzieć, co chodziło mu po głowie i o czym myślał. To dlatego uważnie zaczęła słuchać jego słów.
- Właśnie to wszyscy w tobie cenili. To, że nigdy nie ustępowałeś - przytaknęła. Tego, co było dalej, chyba się nie spodziewała, ale nie był to raczej ten niezbyt przyjemny rodzaj zaskoczenia. Po prostu trochę ją to zdziwiło. - Jak bardzo "trochę"? I który to był rozwód?
Tego ostatniego nie musiał akurat mówić. Nie musiał też opowiadać ze szczegółami o tym, co rozumiał poprzez to wspomniane "trochę", ale skoro już zaczął, to niech pociągnie temat. Niech jej powie, niech się wygada, bo Fitzgerald... No, chciała wiedzieć.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Nie wątpił, by w razie konieczności odrzuciła na bok własne tragedie i zmartwienia — również on dla kilku osób gotów byłby poświęcić jakąś część siebie, nie tracąc nawet czasu na jakiekolwiek wątpliwości. W takich momentach po prostu się działa, bez zastanowienia. Wiedział już teraz, że choć z rozwodami nic wspólnego mieć nie chce, dla Jane odsunąłby na bok wszystkie inne sprawy, kłębiące się niczym kurz na jego biurku. Przekroczyłby i inne granice, gdyby tylko został poproszony. Tak jak i gotów był podnosić Gwen z ziemi przez całe życie, bez ani jednego słowa skargi.
Będziemy mogli za jakiś czas zatrudnić kogoś od prawa rodzinnego — zasugerował, wzruszając lekko ramionami. Nie uważał, by musieli ustawiać profil kancelarii pod tym kątem, ale jeśli będą mieli okazję się rozwinąć, to czemu nie? Były to jednak odległe plany — póki co musieli zbudować wstępną bazę klientów.
Jeśli kiedykolwiek miał dać komuś pierścionek… — zaśmiał się filuternie w odpowiedzi, choć i on nie odważyłby się nigdy na tak wielkie szaleństwo, które złamać miałoby tę ich przyjaźń. Kochał Gwen, stawiając ją na piedestale swego życia, ale nie spoglądał na nią nigdy w ten konkretny sposób. I dla niego więc była raczej jak siostra, tym bardziej, że z prawdziwą rodziną nigdy nie było mu po drodze — był pewien, że w razie problemów, to ona jedyna udzielałaby mu odpowiedniego wsparcia. — No wiesz, nie zamierzam rezygnować z całej obranej taktyki, tylko zmienić pole działania. Prawo międzynarodowe, prawa człowieka… tym się chciałem zajmować na studiach — ale ona pewnie pamiętała. Był przez jakiś czas tak monotematyczny i irytujący, wyobrażając sobie w dodatku pracę w jednej z najlepszych firm świata, że kazali się mu z Charliem zamknąć. Na jeden wieczór naturalnie, ale przynajmniej dzięki temu się nieco opamiętał. Ku rozwodom popędził wiedziony chęcią dokuczenia rodzicom, dużym zarobkom i jawnemu buntowi przeciwko obranej profesji. — Powiem ci więcej później, dobra? Potrzebuję jeszcze trochę czasu. W każdym razie, podczas rozwodu do niczego nie doszło tak właściwie. Czekaliśmy, aż będzie po wszystkim — to znaczy Walter czekał, a Ben się irytował, wiadomo. Nie chciał jednak zdradzać szczegółów już teraz, bo jednak nie wszystko było jasne, a on chciał to zrobić prawidłowo. To znaczy, marzyło mu się, by Walter i Gwen mieli okazję od razu się poznać i zaprzyjaźnić, bo ich dwójka była dla niego obecnie najważniejsza. — No ale kojarzysz pewnie ten rozwód kuzynki Mari, nie? — rzucił zagadkowo, a gdy poczęła wypytywać powtórzył, że potrzebuje czasu. A potem już dopełnili formalności, zabrali szampana i klucze i po niecałej godzinie oblewali otwarcie własnej kancelarii.

koniec :milosc:

Gwen Fitzgerald
ODPOWIEDZ