Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
35 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
outfit

- Proszę tylko o kawę – jęknęła uderzając dłonią w przednią ścianę automatu, o którą oparła czoło wyglądając marnie, jak ktoś kogo zmuszono do przebiegnięcia maratonu i pod koniec pożałowano wody.
Tak się też czuła, bo choć przywykła do małej ilości snu, to jego całkowity brak od ponad czterdziestu ośmiu godzin dawał Eve w kość. Najpierw przesiedziała długo nad dokumentami ze sprawy swojej siostry oraz innych dziewczynek zamordowanych przez tego samego faceta, potem w ciągu dnia zajęła się tresurą i znów w nocy nie mogła zmrużyć oka z powodu telefonu szeryfa, który potrzebował przewodniczki z psami. Wróciła o świcie, znów zajęła się tresurą i nawet odespała dwie godziny, gdy nagle obudził ją telefon od Petersa. Nie znała go z armii, ale z pubu, w którym regularnie spotykali się weterani w różnym wieku. Dużo wtedy rozmawiali, chociaż Peters nie był gadułą. Wydawałoby się też, że facet w pierwszej kolejności zadzwoniłby do któregoś z kolegów. Żaden na pewno nie odmówiłby pomocy, a jednak wybrał ją – Eve Paxton – która mogłyby być jego wnuczką i być może to był powód jego decyzji.
Albo po prostu sama siebie nie doceniała nie mając pojęcia, jak wielki wpływ miała na ludzi oraz to, że naprawdę jej ufali. Przynajmniej na tyle, żeby w środku nocy poprosić ją o podwózkę do szpitala.
- No dawaj. – Na siłę palcem wciskała ten sam przycisk co wcześniej pomimo świadomości, że to już nic nie da. Kasa przepadła, bo nie zauważyła karteczki z informacją, że automat nie działał. Było już bardzo późno, wszystkie kawiarnie w pobliżu były pozamykane a ona naprawdę bardzo mocno potrzebowała kofeiny. – Przecież jestem dobrą osobą. Trochę pokręconą i nie zawsze grzeczną, ale na pewno nie taką złą. – Uderzyła czołem o ściankę maszyny nie mając zielonego pojęcia, że od paru chwil była obserwowana a jej słowa dotarły do uszu kogoś, czyjej obecności na początku nie wyłapała. Dookoła było cicho, szpital opustoszał i tylko od czasu do czasu było słychać kaszel pacjentów lub wołanie personelu ze skrzydła z intensywną terapią. Nawet do głowy jej nie przyszło, że mogłaby nie być tutaj sama; zwłaszcza przy zepsutym automacie, w którym wciąż pokładała wiele swej zmęczonej wiary.

Clary Sherbourne
chirurg naczyniowy — Cairns Hospital
32 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Właśnie skończyłam rezydenturę i zostałam lekarzem, przyjechałam kilka miesięcy temu do Lorne Bay, żeby pilnować babci.
002
Godzina była późna, ale Clary miała to szczęście, że była osobą, której bardzo rzadko nocne dyżury dawały w kość. Odnosiła wrażenie, że wtedy odpoczywa. Ostatnie problemy ze snem mogły mieć naprawdę niezłą przykrywkę. W końcu w środku nocy trzeba było być na nogach, a nocne włóczenie się lekarza po szpitalnych korytarzach nikogo nie dziwiło.
Nieliczni widzieli jej zmęczone młode oczy i zbyt częste nieobecne spojrzenie. Obawiałaby się tego, że zaczyna zbliżać się do granicy. Magicznej, nienazwanej, a której przekroczenie sprawiłoby, że o wiele łatwiej byłoby jej popełnić błąd w medycznej sztuce. Nie chciała tego, ale ostatnio nie potrafiła odpocząć. Ciężko jej było przełączyć się między trybem praca, a życie. Granica się zatarła, a ona już dawno nie wiedziała, co ma zrobić, by ponownie móc po prostu odetchnąć.
Wezwali ją z góry na konsultacje, SOR potrafił pulsować życiem nawet w środku nocy i nawet w tak małym miejscu jak Lorne Bay. Różne rzeczy się zdarzały, a weteran w gorszym stanie nikogo nie dziwił. Kobieta obiecała sobie kiedyś, że nie będzie traktować pacjentów jak kolejnego numerka z kartą choroby na liście, którego trzeba było obsłużyć. Zrozumiała ostatnio, że to niemożliwe. Bez względu na to jak bardzo by się starała.
Poproszoną ją, aby porozmawiała z kobietą, która przywiozła tutaj pana Petersa. Mężczyzna musiał zostać na obserwacji i nie było sensu, żeby ta snuła się po korytarzach.
Nie wiedziała, że wpadnie tutaj na Eve, miała wrażenie, że kiedyś potrafiła wyczuć ją na kilometr. Przyjemne dreszcze rozchodzące się po ciele, kiedy tylko zaraz miała pojawić się za rogiem. To już dawno się skończyło. Obie ruszyły do przodu, więc ujrzenie byłej miłości przy automacie z kawą było zaskakujące. Przyjemne dla oka, ale też niebolesne. Clary pozwoliła sobie na chwilę mimowolnej obserwacji, która mimo przyjemnego zaskoczenia wywoływała jednak dziwna o trudną do opisania mieszankę emocji.
Brunetka uniosła kącik ust, kiedy została przyłapana na obserwacji i przestała opierać się o ścianę w swoim lekarskim kitlu: - Peters musi zostać na obserwacji. – Nie potrafiła się przywitać i nie wiedziała, dlaczego od razu przeszła do konkretów: - Jego stan jest stabilny, ma miażdżycę, więc pojutrze jak zrobimy mu dokładnie badania, to przeprowadzę zabieg, ale to nic zagrażającego jego życiu. – Clary schowała za ucho zbłąkany kosmyk, który zawsze wychodził z jej upiętych w koka włosów. – O ile przestanie ciągle pić i jeść hamburgery.

Eve Paxton
powitalny kokos
cattitude#5494
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
35 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Opierając czoło o automat przymknęła oczy czując, że lada moment zaśnie w tej pozycji i to wcale nie byłby taki zły pomysł. Perspektywa przesiedzenia tu całą noc jedynie wzmagała tę potrzebę. Uznała jednak, że kiedyś ktoś tędy przejdzie a wtedy uzna ją za ćpunkę, która wyłudziła od doktora dodatkowe leki na bazie opium i właśnie miała fazę integrowania się z maszynami, które kiedyś przejmą władzę nad światem.
Wzięła głęboki wdech powoli otwierając powieki i mimowolnie odwróciła głowę nieco w bok. Powędrowała wzrokiem po podłodze, aż ku swemu zaskoczeniu natrafiła na czyjeś buty. Świadomość, że nie była tutaj sama, wszystko zmieniła, ale zamiast się ruszyć bardzo powoli powiodła wzrokiem wzdłuż nóg odzianych w spodnie o charakterystycznym kolorze zlewającym się z koszulą, przy której kołnierzyku czekała ją kolejna niespodzianka.
Zaskoczona oderwała czoło od automatu z kawą i pomimo nagłego pobudzenia widokiem swojej ex, wzrok wciąż miała lekko mętny.
Rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć, lecz kobieta zaczęła jako pierwsza i to bez żadnego „cześć” lub „pocałuj mnie w dupę” (Chociaż akurat jej pośladki mogłaby całować. Nie oszukujmy się).
Schowała ręce do kieszeni kurtki wysłuchując wywodu na temat weterana, którego Clara dobrze znała. Kiedy obie panie były razem Eve na pewno zabrała partnerkę do pubu, w którym spotykali się żołnierze po służbie.
- Jak dobrze – odetchnęła z ulgą na wieść, że starszemu koledze nic nie będzie. Naprawdę nie potrzebowała dzisiaj żadnych złych wieści ani tym bardziej zwłok. Jeszcze wszyscy by pomyśleli, że Peters umarł przez nią albo coś.
- Wiesz jaki jest. – Nie przestanie pić i jeść hamburgerów. – Uważa, że jest już w takim wieku, że nie powinno mu się niczego ograniczać. – Był gotów umrzeć, ale przed tym nie zamierzał darować sobie wszystkich ziemskich dobroci. – Coraz mniej mu zależy – dodała nie wiedząc, czemu w ogóle o tym wspominała. To nie była informacja, której Sherbourne potrzebowała do szczęścia lub jako część wywiadu na temat pacjenta. A jednak Peters coraz mniej się starał, żeby żyć. Nie miał rodziny, pracy i jakiegoś większego celu. Po prostu istniał i było to dla niego za mało.
Rozmowa o Petersie była bardzo wygodna. Ratowała ją przed poruszaniem innych tematów oraz być może zaciemniało ogląd na to, jak się prezentowała. Bo wyglądała marnie, zaś w jej oczach Clary jak zawsze była perfekcyjna. Nie ważne czy miała sińce pod oczami, szpinak między zębami lub rzygała przez chorobę żołądkową; na swój sposób zawsze była idealna i to nieco przerosło Paxton.
- Wróciłaś – stwierdziła głupio i to była jedyna sensowna rzecz, która przyszła jej do głowy. – Dawno? – Skoro powiedziała A to mogła także B, chociaż czuła, że powinna się ulotnić i schować gdzieś tę swoją zmęczoną i smętną twarz (najlepiej do jakiegoś worka albo papierowej torby). – I jesteś lekarzem. – Machnęła ręką w kierunku Clary, której strój mówił sam za siebie. – Gratuluje. – Co jeszcze mogłaby jej powiedzieć? Że po ich rozstaniu się przepadała i wyszło, że jednak była zdrowa, więc nie miała żadnej wymówi na swe durne zachowanie, którym popisała się pod koniec ich związku? Wątpiła aby to Clarę obchodziło.

Clary Sherbourne
ODPOWIEDZ