25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
No dobra, może trochę faktycznie była pracoholiczką, ale to wszystko wywodziło się z problemów osobistych w życiu. Kiedy była z Aidenem, wszystko miała poukładane, uporządkowane i wszystko szło dobrze. Była oczywiście zapalonym kujonem, który dużo się uczył i udzielał w szkole, a także poza nią, ale była tak zorganizowana, że nigdy się nie przepracowywała. Znajdowała czas dla siebie, a także dla niego i miała go sporo. Nie czuła się zmęczona, wszystko było na odpowiednim miejscu. Wszystko zaczęło się walić, kiedy z nim zerwała. Wtedy nie potrafiła sobie znaleźć miejsca, w domu nie mogła siedzieć i znalazła ukojenie dopiero wtedy, jak miała umysł zajęty czymś innym. I tak wpadła w błędne koło z którego nie potrafiła, albo nie chciała wychodzić. Teraz jednak wszystko miało wrócić na swoje miejsce. Powoli znowu zaczynało się jej układać.
Uśmiechnęła się wyraźniej i przekrzywiła głowę w bok, spoglądając na niego z uczuciem w oczach i lekkim niedowierzaniem, że tego nie wiedział na sto procent. Dla niego przecież była w stanie zmienić i obrócić o sto osiemdziesiąt stopni całe swoje życie. Wystarczyło mu do tego zaledwie kilka dni, aby z powrotem ją w sobie rozkochać. Albo raczej, przypomnieć jej z kim faktycznie czuła się szczęśliwa i do kogo lgnęła przez cały ten czas.
- Jeszcze wątpisz? - spytała, unosząc przy tym wyżej jeden łuk brwiowy. Jak mógł! Myślała, że to oczywista oczywistość, no ale widząc jego bezpruderyjny uśmiech, odwzajemniła go, bo… no przecież zamierzała mu wynagrodzić te wszystkie ewentualne razy kiedy nie będzie mogła go dopingować na miejscu. Przecież nie chciał, aby się poczuł pokrzywdzony z powodu jej pracy i nieobecności! Mentalnie zawsze będzie przy nim, ale wiadomo, inaczej się takie wsparcie odbiera kiedy się wie, że ktoś jest na mecie. Będzie więc musiała się przyłożyć do tego, aby chłopaka zadowolić tak, żeby pamiętał to jeszcze jak nie będzie jej obok! Taka była dobra.
Uśmiechnęła się wielce niewinnie, nie mogąc nawet nic odpowiedzieć, bo ten dość szybko i sprawnie zatkał jej sobą usta. Momentalnie odwzajemniła pocałunek, bardziej do niego przylegając, ciaśniej obejmując go w pasie. Lubiła tego typu obietnice i zaliczki, zwłaszcza od niego! No ale należało pamiętać, że to tylko zapowiedź, bo przecież czekali grzecznie na jedzenie, a ona jeszcze przed chwilą była w poważnym związku z którego powinna się wyleczyć czy coś. Problem w tym, że… cieszyła się, że już w nim nie jest i mogła pójść dalej ze swoim życiem. Albo raczej, cofnąć się do tego co miała wcześniej, tylko z lekkim upgradem w czasie.
Gdy pierścionek wrócił jej na miejsce czuła się w końcu… pełna. To chyba było odpowiednie stwierdzenie. Jak gdyby w końcu jej życie wracało na właściwe tory. Na dobrą sprawę to miała też wrażenie, że znowu są w liceum, kiedy Aiden po raz pierwszy wręczył jej biżuterię z obietnicą, że oficjalnie jest jej, a ona jego. Tym razem jednak nie zamierzała dopuścić do tego, aby znowu się to zmieniło, bo przerwa w ich związku dała jej jednoznacznie do wiadomości, że Hartmann był tym z kim chciała spędzić resztę życia. Nikt inny.
Nie jej wina więc, że była… no wygłodniała. Tylko ten głód był nieco inny.
- Zawsze. - wymruczała, odchylając lekko głowę na bok, kiedy ten całował jej ucho, czując jak dreszcz przechodzi jej wzdłuż kręgosłupa. Na dobrą sprawę nigdy nie wiedziała co takiego w sobie miał, że działał na nią zupełnie inaczej niż ktokolwiek inny, ale w tej chwili jej to nie obchodziło. Cokolwiek by jej nie robił, odbierała to ze zdwojoną siłą, a teraz po wyposzczeniu była o wiele bardziej wrażliwa na jego działania. Najwyraźniej tamten jeden raz na łóżku szpitalnym jej nie wystarczył, bo chciała więcej.
Połączyła się z nim językiem, z pełnym zaangażowaniem odwzajemniając kolejne pocałunki. Zacisnęła mocniej palce na szlufkach jego spodni, bardziej go do siebie przyciągając, zaraz potem czując jak jest sadzana na tym nieszczęsnym blacie kuchennym. Nie odrywała się od niego, a będąc na odpowiedniej wysokości, oplotła go nogami w biodrach, aby lepiej do niego przylec i żeby jej, heh, nie uciekł. Nie mieli zbyt wiele czasu skoro chcieli zdążyć przed dostawą jedzenia. Ta to zawsze wybiera odpowiedni czas, naprawdę.
Swój głód przenosiła na swoje działania. Coraz zachłanniej badała jego podniebienie, a jej rozochocone dłonie bardziej bezczelnie badały każdy skrawek jego klatki piersiowej oraz pleców, jak gdyby wcale ich już nie znały, w pewnym momencie zwyczajnie wślizgując się pod materiał męskiej koszulki. Gdy jednak Aiden dobrał się do jej górnej części ubrania, grzecznie pomogła mu ją z siebie zdjąć co by zostać w samym koronkowym staniku. Nawet nie poczuła ogólnego chłodu panującego w domu, bo jej ciało zaczynało się już rozgrzewać.
Wyczuwając jego usta na swojej szyi, kącik ust jej drgnął w zadowoleniu. Odchyliła nieco głowę na bok, co by zrobić mu więcej miejsca, gdy bardziej do niej przywierał, jedną z dłoni wplatając mu we włosy, podczas gdy drugą złapała za kraniec t-shirtu, co by zadrzeć go do góry w celu ściągnięcia. Zaczynał już jej przeszkadzać, a ona bardzo lubiła ciepło i zapach skóry Aidena. A po pozbyciu się koszulki, teraz miała do niej pełen dostęp. Przywarła więc do niego bardziej, swoimi paznokciami powoli, niezbyt mocno przejeżdżając wzdłuż jego pleców, aby na końcu zaczepić się o początek jego spodni, zaraz jednak przechodząc na przód, co by na ślepo zacząć się siłować z ich zapięciem. Na szczęście wygrała swoją walkę dość szybko, dzięki czemu jedną z dłoni bezczelnie mogła się wślizgnąć pod materiał bokserek co by w dłoń ująć jego męskość i zacisnąć na niej palce. Miała go teraz w garści! I chyba zamierzała to wykorzystać, bo szczerze lubiła, kiedy była na wygranej pozycji. Bardzo satysfakcjonujące i budujące uczucie!
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  — Ależ skąd.
  Może i mógł mieć wątpliwości czy dalej go kocha przez cały ten czas, gdy się nie widzieli bo przecież – w tym czasie mogło się wydarzyć absolutnie wszystko. Jednak teraz? Wątpliwości raczej nie miał – od ich rozmowy w szpitalu wiedział, że dalej czuła coś, a nabierał przekonania z każdym kolejnym dniem. A pewien był już teraz, gdy miał ją przy sobie. Nie zmieniało to faktu, że mógł ją drażnić w stary, sprawdzony sposób, którym nękał ją kilka lat temu. To było przecież takie charakterystyczne dla niego – nie zmienił się pod tym względem, więc… Oto był. Cały on!
  Cieszył się, cholernie się cieszył z tego, że znów są razem. Jednocześnie nie chciał by wyszło to zbyt szybko bo mimo wszystko martwił się o taką Solar. Tak, martwił się o dziewczynę. Nie chciał jej skrzywdzić, choć już to zrobił, ale nie wiedziała o tym. Niemniej na pewno nie byłoby to dla niej zbyt łatwe do przyjęcia, gdyby dowiedziała się, że Aiden niedługo po rozstaniu zszedł się z kimś. I to ze swoją byłą, bo media jak pokopią to trochę odkopią. Zresztą – nie ukrywał nigdy tego pierścionka, który był jego totemem szczęścia – ani przed mediami, ani przed Solar. Dziewczyna to zrozumiała i zaakceptowała w końcu, zwłaszcza że Aiden nie miał absolutnie kontaktu z poprzednią właścicielką pierścionka, więc była to kwestia sentymentu. No ale jak teraz przyuważą Aidena z nową kobietą, w dodatku ktoś połączy fakty to… no. Lepiej trochę poczekać.
  Choć w czekaniu to oni byli kiepscy. Dali tego dowód w szpitalu, bo tam też wypadałoby poczekać i sprawy wyjaśnić najpierw, ale no wyszło jak wyszło. Nie żeby tego żałował! A teraz też im bardzo kiepsko szło z czekaniem. W tym wypadku nieco mniejszy kaliber bo to było oczekiwanie na jedzenie, ale skoro byli bardzo głodni, to cóż poradzić? Należało zaspokoić potrzeby. A ta przecież była podstawowa!
  Całe szczęście dostawa była opłacona, więc jeśli się nie wyrobią to po prostu któreś z nich znajdzie tę sekundę, by zawołać do dostawcy pod drzwiami, żeby właśnie na wycieraczce zostawił zamówienie i tyle. Uroki postępu – a także cudu techniki takiego jak „dostawa bezdotykowa”. Poza tym – co on się tam będzie dostawcą przejmował. To nie było ich miejsce pracy, a taki kurier to pewnie niejednokrotnie wpadał na dość… osobliwe wyzwania przy dostarczaniu zamówienia.
  On i tak się tym nie martwił bo jego myśli, nie powinno to być zaskoczeniem, ukierunkowane były w jedną, konkretną stronę. Skupiał się tylko i wyłącznie na Lexie – na odbieraniu wszelkich bodźców przez nią serwowanych. Każdy pocałunek, każdy dotyk, coś za czym tęsknił i czego potrzebował. Ta fizyczność była po prostu dopełnieniem tego uczucia, przynajmniej w ich wypadku, bo przecież różnie to bywało. Tak czy siak potrzebował tej bliskości, potrzebował takiej bliskości z nią.
  Oznaczył ją, oczywiście że tak. Z czystej złośliwości, chyba gdzieś tam z tyłu licząc na to, że ten fajfus zwyczajnie to przyuważy. Chociaż nie było przecież kiedy – mieli wybrać się na wakacje, więc nie na dwa czy trzy dni, żeby taki ślad nie zdołał zniknąć. A może po prostu chodziło o to, że musiał złożyć swój podpis, jakby sam pierścionek nie był wystarczający.
  A poza tym bardzo grzecznie zachował się, gdy szarpnęła za jego t-shirt z zamiarem ściągnięcia go, bo podporządkował się i pomógł jej. A mógł się stawiać. Zamiast tego kolejna część odzieży dołączyła… gdzieś, gdziekolwiek wylądowała jej bluzka. Zaraz potem wyczuł jak jej paznokcie rysują trasę w dół, w kierunku jego spodni, a kącik ust mu drgnął – było to niezależne od niego. Komuś tutaj się strasznie spieszyło i faktycznie nie chciał przegapić tej dostawy jedzenia. Dla niego mogło tam swoje przestać pod drzwiami, mógł jeść nawet zimne.
  Oderwał usta od jej skóry w momencie, w którym wyczuł jak tamta mała jędza wpakowuje mu dłonie pod spodnie, ba – pod bokserki. Posłał jej w tym momencie dość wymowne spojrzenie, bo jeśli tak chciała się bawić to on… jak najbardziej. Tym bardziej, że nie był już taki biedny, obolały i schorowany po zabiegu, więc Lexa może i przekalkulowała ryzyko, ale chyba była kiepska z matematyki.
  — Rączki przy sobie, proszę pani. — Upomniał ją, by zaraz potem uśmiechnąć się półgębkiem, jednak łapiąc ją za nadgarstek ręki, którą sobie zabłądziła. — Mam dziewczynę — Dodał, zaraz potem wciskając jej na usta głęboki, głodny pocałunek. Miał dziewczynę. I nie, nie mówił o Solar. W końcu o tym, że z nią nie jest już dawno uświadomił Lexę.
  Nie żeby mu się nie spieszyło do zbliżenia, jasne że spieszyło. Ale był złośliwy, lubił się też rządzić. Zwłaszcza, ze to Lexę posądził ostatnio o to, że go „bezczelnie wyruchała”. Tak więc jedną jej rękę dopadł i to na jej dłoni oparł się z powrotem o blat, drugą też, samemu skupiając się już tylko na atakowaniu jej ust. Tak, owszem, zamierzał po złości dla siebie, dla Lexy (i pewnie też dostawcy) przeciągnąć to nieco w czasie. Ostatnio im się spieszyło. Tutaj uznał, że chyba niekoniecznie musi. A nawet jeśli, to on wbrew temu zadziała. Jej rękę uwolnił tylko na chwilę by swoją prawą dłonią sięgnąć do zapięcia jej stanika celem rozpięcia go, a później zrzucenia. Dalej na nowo ją spacyfikował, przenosząc się z ustami krótko – na jej szyję, ramię, obojczyk, dekolt, a na dłużej – na jej biust. Przydałaby mu się do tego druga ręką, ale chyba dziewczynie nie ufał. Więc przykro, ale jedna z jej piersi będzie zaniedbana. Przez chwilę.
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Przez lata jak nie mieli ze sobą kontaktu wiele mogło się zmienić. Przecież to nie był mały kawałek czasu, aby zapomnieć o drugiej osobie i pokochać kogoś nowego. Wiele osób ruszało dalej i nie patrzyło w tył, nawet jeśli rozstanie było ciężkie, więc po ponownym spotkaniu Lexa miała milion różnych myśli w głowie, ale także przeświadczenie, że jej serce wcale nie przestało mocniej bić na widok Aidena. I jak myślała, że się z niego wyleczyła wchodząc w poważny związek z kimś innym, tak wystarczyła chwila, aby uświadomić się, że wcale tak nie było. I co ciekawsze, on miał to samo. Żadne z nich nie zapomniało o uczuciach, które żywiło do tego drugiego, nawet jeśli obydwoje byli zaangażowani w coś nowego. A to… to chyba mówiło wszystko za nich. I dlatego byli tutaj. Znowu. Celebrując powrót do siebie, bo okazywało się, że chyba jednak faktycznie byli swoim happily ever after.
I to było ciekawe, bo jakkolwiek zwykła wciąż ciągnąć do kontaktu ze swoją drugą połówką, tak przy Cardanie czy kimkolwiek innym nie było to tak… wyraźne. I ciągłe. Po prostu było, głównie kiedy on to zainicjował. Przy Aidenie było zupełnie inaczej, bo nie mogła utrzymać rąk przy sobie. Lgnęła do jego dotyku, pocałunków, objęć i oddechu na skórze. Nie była przy nim sobą, wstępował w nią wtedy jakiś nienasycony demon. Dlatego jako para dostali łatkę królików, które bzykają się przy każdej możliwej okazji. I w zasadzie mieli rację. Teraz było tak samo. Ledwo znaleźli się w mieszkaniu, po jej jakże ciężkim rozstaniu z byłym partnerem, a już lepiła się do drugiego. Lexa, you hoe. Chociaż jakby nie było, to ten drugi stał się jej oficjalnym partnerem, więc… nieważne, że nie potrzebowała zbyt wiele czasu na wejście w nowy związek. Właściwie to stary związek. Zaledwie godzinę. Więc jeśli Aiden chciałby poczekać z ogłoszeniem, to ona jak najbardziej była za tym.
Chociaż Babcia i tak wyczuje co się stało. Wystarczy, że na nich spojrzy.
Od zawsze była słaba kiedy chodziło o silną wolę w niedobieraniu się do Hartmanna. Teraz gdy mogła to zrobić bez oporów już nic jej nie trzymało, poza dostawą jedzenia, którą niespecjalnie wydawała się przejmować. Miała o wiele ciekawsze zadania i zajęcia dla swojego umysłu, bo skupiała się przede wszystkim na tym co się aktualnie działo. I absolutnie nie oponowała kiedy ją oznaczał, nawet jeśli wszyscy mieliby to zobaczyć. Chociaż i tak zapewne ograniczy się do to najbliższego otoczenia, czyli dziadków. Jako, że mieli wyjechać na wakacje, to ominie ich to oznaczenie… chyba, że Lexa wróci z tych ciepłych krajów cała oznaczona, w malinkach o różnej intensywności, w zależności od dnia w których zostały zrobione. To było bardzo prawdopodobne.
I to nie tak, że bardzo jej się spieszyło, ale chyba szybko chciała przejąć przewagę nad chłopakiem! Bo wiadomo, sięgając do najsłabszego punktu miałaby go, heh, w garści. A lubiła z nim trochę powalczyć o dominację! Dobrze, że się nie stawiał kiedy chodziło o koszulkę, bo no była w słabszej pozycji jeśli chodziło o siłowanie się z nim. Kąciki ust jej jednak drgnęły w wielce niewinnym uśmiechu, kiedy zatrzymał jej dłoń. No halo, ona tylko badała tereny i w ogóle. Ręka jej się zagubiła, żyła własnym życiem, naprawdę nie wiedziała co ona tam robi!
- To dobrze się składa, bo mam chłopaka. - odpowiedziała krótko, zaraz potem wczuwając się w pocałunek, który odwzajemniła z nawiązką, przyciągając chłopaka do siebie bardziej za kark. Przylgnęła do niego na całej długości klatki piersiowej czując jak przyjemny ucisk powoli zaczyna pojawiać się w jej podbrzuszu. Nie stawiała się specjalnie, więc gdy puścił jej dłoń, ta została w miejscu. Dreszcz zaczął się rozchodzić po jej plecach, kiedy poczuła jak zapięcie stanika puszcza. Odrzuciła go na bok, znowu ubrania będą się walać po całej kuchni, zaraz potem wracając do jego ust póki mogła je całować. Zaraz jednak przyjemne ciarki zaczęły emanować z każdego ucałowanego przez niego miejsca, jednak na moment straciła oddech kiedy wyczuła jego gorący oddech w okolicy piersi. Instynktownie wygięła plecy w delikatny łuk bardziej mu się wystawiając, przymykając przy tym oczy, aby skupić się głównie na tych cielesnych doznaniach. Jej biodra mimowolnie na niego naparły, to było silniejsze od niej, odruch ciała, które domagało się więcej. I nawet biedna nie mogła nic zrobić, bo była spacyfikowana. Musiała się mu jedynie oddać… i nie żeby miała z tym problem. Bardzo lubiła być przez niego dominowana.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
ODPOWIEDZ