lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
gra szósta
przed wszystkim | Alma Mulligan

Szok zastąpiła beznamiętność – dziwaczne uczucie, kiedy przestajesz obawiać się konsekwencji, rośnie w tobie opanowanie i zaczyna być wszystko jedno. Zupełny kontrast do drżących z nerwów palców, niemogących wybrać numeru alarmowego albo niezdolności znalezienia słów. Otrzeźwienie przyszło nagle - wystarczyło odprowadzić wzrokiem nieprzytomnego męża, który zniknął za zasuwanymi automatycznie drzwiami albo zostać wysłaną na izbę przyjęć z paskudnym rozcięciem na ręce. Prawdopodobnie winić za to powinna odłamki szkła ze strąconego na podłogę wazonu, kiedy pchnięta wpadła plecami na niestabilną etażerkę. Przez adrenalinę nie zwracała uwagi na ból ani krew, która właściwie wymieszała się z czerwoną cieczą z rozbitej głowy jej męża.
Zapobiegawczo poprawiła włosy, zasłaniając nimi oba obojczyki. Gruby opatrunek na dłoni sprawił pewne trudności z zapięciem bluzy pod samą szyję, ale i tak to zrobiła. Bała się, że przenikliwe spojrzenia zgromadzonych przy wejściu zauważą to, czego nie powinny. W jej głowie od dłuższego czasu nie pojawiła się żadna myśl. Żadnego marazmu, smutku lub histerii. Dreptała posłusznie we wskazanym kierunku, nie kwestionując tego, jak reaguje na traumatyczne przeżycia. Ukryła się pod nieprawdziwą maską spokoju i nie pozwoliła emocjom płynąć.
Nie czekała długo. Siedziała na skraju kozetki, obserwując kobietę przygotowującą niezbędne przyrządy do szycia ran; słuchała rozmów dookoła, nerwowo miętosząc materiał bluzy. Milczała dalej poproszona o podwinięcie rękawa albo zdjęcie kurtki. Było widać zawahanie na jej twarzy, a potem panikę, której się po sobie nie spodziewała. Wymamrotała tylko do lekarki, że nie chce podwijać rękawa zbyt wysoko.
Nie wiedziała, ile czasu się przekomarzały. Ludzie zdążyli znaleźć źródło przepychanek słownych. To, co uznali za kuriozalne dla Esme było niechęcią obnażenia purpury oraz żółci starych stłuczeń.
Samo się zagoi. Nie potrzebuję tego szycia — wstała na równe nogi. Udawała, że nie widziała rozsuwającej się ponownie kotary ani wchodzącej rezydentki. Prawie nie wierzyła w parszywe zrządzenie losu, które umieściło Almę w tym samym pomieszczeniu akurat teraz.
ambitny krab
Esme
lorne bay — lorne bay
29 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
można pogubić się w życiu jeszcze bardziej?
Gdyby nie przypadkiem zasłyszana na korytarzu rozmowa dwójki stażystów, o kobiecie z dziwnym nazwiskiem, która od przeszło pół godziny nie chce pozwolić na zszycie wyjątkowo brzydkiego rozcięcia na ręce, nie wpadłaby zdyszana na izbę przyjęć, zapominając o wymuszonych na niej przez szpital granicach, które teraz miała zamiar przekroczyć, przejmując przypadek dobrze jej znanej Esme. Bo tak - Alma Esme znała. Alma wiedziała, że to dziwne nazwisko, na które nie trafiła nigdzie poza ich rodzinnym Lorne Bay, prawdopodobnie należy do jej znajomej. Wiedziała też, że nie powinna się w to mieszać; że od pierwszego dnia pracy w szpitalu powtarzano jej, żeby nie brała przypadków, w których pomocy potrzebuje ktoś jej znajomy albo co gorsza członek rodziny. Że w takich sytuacjach powinna stać z boku, pozwolić innym pracować, zająć się swoimi sprawami.
A jednak gdy pracownica recepcji na izbie przyjęć potwierdziła jej, że na jednym ze szpitalnych łóżek siedzi Esme Carnegie, sama nie wspomniała już, że prawdopodobnie bardzo dobrze tę Esme zna. Wybrała ucieczkę w kłamstwo; mówiąc że wysłał ją tutaj jej przełożony, że jako rezydentka chirurgii plastycznej zszyje ranę lepiej, że w ten sposób poćwiczy, a ktoś inny pójdzie w tym czasie na zasłużoną przerwę. I nikt nie zapytał. Nikt nie podważył jej słów, nikt nie zatrzymał jej w drodze do szpitalnego łóżka, nikt też nie zabronił zaglądać za kotarę, za którą znalazła się po chwili, marszcząc mocno brwi, gdy tylko usłyszała wyrzucone w powietrze przez Esme słowa. – Potrzebujesz. O ile nie chcesz wracać tu za kilka tygodni z jakimś paskudnym zakażeniem – nie zamierzała wykłócać się z ani z kobietą, ani z kręcącą się obok pielęgniarką, której ledwie widoczne skinienie głową wystarczyło, by zrozumiała, że jej praca na ten moment się skończyła. Że od teraz z upartą pacjentką użerać się będzie głupia rezydentka z plastycznej, która na własne życzenie się tu znalazła. – Czyli to naprawdę ty – stwierdziła, bardziej dla samej siebie, dla pewności mówiąc jeszcze szeptem, gdy za starą, pogniecioną kotarą zostały same. Dopóki nie zobaczyła Esme na własne oczy, nie była w stu procentach pewna, czy to tę Esme Carnegie spotka; czy na izbę przyjęć nie trafiła inna, równie uparta jak brunetka pacjentka, o tym samym nietypowym nazwisku. – Dlaczego się nie uśmiechasz? Powinnaś się cieszyć, że tu jestem. Raz, że to ja, a dwa, że nikt nie zszyje ci tego lepiej niż rezydent plastycznej. Do tego nie zamierzam tak jak wszyscy pytać co się stało i dlaczego tak bardzo chciałaś wyjść bez zszycia tej brzydkiej rany. A wygląda naprawdę okropnie – wyrzuciła ciągiem, ukradkiem zerkając na kobietę z uśmiechem, tak jakby tylko żartowała. I w zasadzie mogła - bo choć rana wyglądała nieciekawie, wystarczyłoby kilka szwów, by za parę miesięcy została po niej niewielka blizna. – Ale zagoi się. Powiedziałabym, że do wesela, tylko... nie wiem czyjego. Nie planujesz rozwieść się i wyjść niedługo znowu za mąż? – zapytała ze śmiechem i naiwną, prawie że dziecięcą nadzieją, że tyle wystarczy, by rozładować wiszące w powietrzu napięcie; napięcie, którego nie była jeszcze świadoma, a które pojawiło się tutaj nie bez powodu. Bo oto aktualny mąż Esme też był w szpitalu - i to ledwie kilka pięter wyżej.

Esme Carnegie
niesamowity odkrywca
n.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
Zachowywała się spokojnie; mówiła monotonnym głosem, którego długo nie podniosła nawet o oktawę. Nazywanie tego „stawianiem oporu” było nadużyciem, choć w opowieściach stażystów zapewne zdołała rzucić się na pielęgniarkę i spróbować wydłubać jej oczy kształtnymi paznokciami. Tym, którzy widzieli ją zmierzającą powłóczystym krokiem ku izbie przyjęć, teraz musiała wydać się niezrównoważona. Siedziała na łóżku - przygaszona, w najmniej nieoczekiwanym momencie odnajdując głos. Brakowało mu dawnego ognia i zawziętości; w dodatku była lakoniczna w słowach oraz mimice twarzy. Niewygodne pytania, zagrania psychologiczne, tłumaczenie niczym małemu dziecku pewnej słuszności wywoływało u niej zdenerwowanie. Zanim pojawiła się Alma trwała w błędnym przekonaniu, że odcięła się od innych emocji. Najpierw przypominała sobie o wstydzie, kiedy palce zdrowej ręki mocniej zacisnęły się na telefonie komórkowym, a wzrok poszybował na podłogę. Następnie przyszły wyrzuty sumienia - zamiast trwać przy boku męża, zawraca głowę pielęgniarkom. Stała niczym kołek, słuchając wyrzucanych przez rezydentkę słów.
Mało mam powodów do uśmiechu. A, żeby skaleczenie się zagoiło wystarczy czas i zmieniany regularnie opatrunek — odpowiedziała. Nie była na tyle zuchwała, aby pouczać prawdziwego lekarza, acz zawstydzenie siedziało w niej wystarczająco głęboko, by nie chciała nikomu niczego pokazywać. Ostatnim, o czym myślała to, aby znamiona w kolorze żółto-purpurowym jeszcze bardziej skomplikowały jej położenie. Zapewnienia wywołały u Esme mieszaną reakcję. W dziwnym spojrzeniu zgromadził się wachlarz skrajnych emocji, od wdzięczności po obawę. Podświadomie czuła, że słowa rezydentki nie są prawdziwe, ponieważ sama kiedyś tworzyła różne scenariusze w odniesieniu do nowych wydarzeń oraz dociekała prawdy. Na pracownikach szpitala ciążył dodatkowo obowiązek zgłoszenia tego, co podejrzewali, a fałszywe historie o kobiecej niezdarności były stare jak świat. Nie nabrałaby Almy na wywody o przypadkowych potknięciach lub upadkach.
A niby, dlaczego miałabym to zrobić? Kocham męża — kąciki ust Carnegie nawet nie drgnęły ku górze. Nie rozmawiała na temat swojego małżeństwa; tylko w stanie skrajnej melancholii, kiedy rozbiegane myśli błagały o wypowiedzenie. Inaczej nienaturalnie mówiło się o nim na głos oraz słuchało z ust innych. Nie spodziewała się pewności w głosie, gdy zapewniała o uczuciach do męża, a była w niej charakterystyczna sztuczność, jakby przywykło się do powtarzania czegoś dla zasady. Niewidzialna siła, która była odporna na nieszczęście oraz łzy nie pozwalała jej odejść.
Naprawdę powinnam iść. Mówiłam o tym twojej koleżance. Mój mąż miał wypadek i muszę...muszę sprawić, w jakim jest stanie — pozornie spokojny głos znowu zaczął drżeć. Wkradła się do niego jakaś chaotyczna nuta przez bijące szybciej serce. Wyrywała się do wyjścia, nie pomyślawszy, co powie rodzinie męża, czekającej kilka pięter wyżej. Impuls nakazywał udawać, że nie ma z jego stanem nic wspólnego.

Alma Mulligan
ambitny krab
Esme
lorne bay — lorne bay
29 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
można pogubić się w życiu jeszcze bardziej?
Na próżno doszukiwać się mogła w spojrzeniu Esme jakiejś reakcji; jej twarz, okryta maską czegoś, co przywodziło Almie na myśl jedynie obojętność, nie wyrażała niczego. Bólu, cierpienia, poirytowania na nieustępliwe pielęgniarki czy nadgorliwą rezydentkę, która zbiegła na izbę przyjęć z trzeciego piętra, gdy tylko usłyszała znajome nazwisko. Nie było w niej rozczarowania, gniewu, strachu ani smutku. Usta nie wykrzywiały się w niemym zadowoleniu, oczy nie ukazywały niczego oprócz pustki.
Nigdy jej w takim wydaniu nie widziała.
Nic więc dziwnego, że nie wiedziała jak ma się zachować. Że stres, o istnieniu którego zapomniała już po pierwszym roku stażu, gdy trudne przypadki i trudni pacjenci trafiali się na porządku dziennym, na nowo zawładnął jej ciałem, z początku ani trochę nie działając na nią motywacyjnie. Stanęła więc naprzeciw Esme, dopiero po chwili sięgając po stojący niedaleko stołek, na którym usiadła z nadzieją, że Carnegie pójdzie zaraz w jej ślady. Że zajmie miejsce na szpitalnym łóżku, odsłoni ranę i za pół godziny wróci do domu, gdzie zmieniać będzie regularnie założony przez Almę opatrunek.
– Esme – rzuciła w końcu twardo, nie dając się wciągnąć w dyskusję, która prawdopodobnie nie miałaby żadnego celu; drogą wyjątku napotykała na swojej ścieżce pacjentów, których lekarski monolog przekonywał do zmiany zdania. Większość z nich była uparta, nieustępliwa, ciągle obstawała przy swoim - niczym Alma, w tym starciu będąca po drugiej stronie barykady. – Na skaleczenie wystarczy. Ale to nie jest skaleczenie – skwitowała, sunąc spojrzeniem nie po twarzy brunetki, tak jaka pewnie powinna teraz robić chcąc cokolwiek z niej wyczytać, a otwartej ranie. Nie wyolbrzymiała mówiąc, że rozcięcie nie jest skaleczeniem - przyłożony do niego opatrunek już dawno przesiąkł krwią, która w takich ilościach zwiastowała tylko jedno - potrzebne było szycie. – To zajmie chwilę – kiwnięciem głowy wskazała wreszcie szpitalne łóżko, tak by Esme na nim usiadła. By wyciągnęła w jej stronę rękę, pozwoliła wykonać jej swoją pracę i z niemal zerowym prawdopodobieństwem, że do rany wda się zakażenie, jeszcze tego wieczora wróciła do domu.
Bo nie wiedziała przecież, że mąż - teraz będący obiektem żartu, który miał wywołać na twarzy Esme uśmiech - też jest w tym szpitalu. Że kilka sal dalej, a może kilka pięter wyżej, lekarze ratują jego życie, przekuwając w praktykę to, czego uczyli się w szkole medycznej. – Nie wątpię – odparła w odpowiedzi, choć coś kazało jej sądzić, że mogło być inaczej. To przecież dlatego dotychczas szeroki uśmiech zmienił się w prostą linię, gdy zaciskane mocno wargi z każdą kolejną sekundą bielały coraz bardziej. – Twój mąż? Jest w tym szpitalu? – nieświadoma zaskoczenia, które przebiło się przez jej głos, z początku nad nim nie zapanowała. Dopiero po krótkiej chwili, po krótkim ostrzeżeniu danym samej sobie w myślach, odchrząknęła i dokończyła to, co chciała powiedzieć: – Jeśli tak, to na pewno zajmują się nim sami specjaliści, którzy wiedzą co robią. Ja też wiem co powinnam zrobić, Esme. To naprawdę wymaga szycia. Dlatego w pierwszej kolejności zajmiemy się twoją ręką, a potem sprawdzę co z twoim mężem, dobrze? – spróbowała raz jeszcze, niepewnie zerkając na brunetkę. – Co się stało, Esme? – i choć obiecała, że nie zapyta o powód dla którego sama była w szpitalu, jej zapewnienia nie dotyczyły już męża Carnegie. A to - kierowana niezdrową ciekawością i lekarskim obowiązkiem - musiała wiedzieć.

Esme Carnegie
niesamowity odkrywca
n.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
Ostatnie lata zabiły w niej umiejętność prawidłowego wyrażania emocji. Złość, przygnębienie oraz strach były stanami umysłu, dla których nie było miejsca w idealnym życiu. Mogła jedynie wykrzywiać kąciki ust w wymuszonym uśmiechu albo wpatrywać się ludziom w twarze z neutralnym wyrazem. Pobladłe lico, którego głównym punktem przyciągającym wzrok były puste oczy, często wyrażało więcej niż grymas gniewu. Cienie pod oczami opowiadały o zmęczeniu, poszarzała skóra o stresie, a uwydatnione kości policzkowe o tym, że odmawiała sobie jedzenia. Pamiętała momenty, kiedy uczucia kumulowały się w niej, szukając ujścia ze zdwojoną siłą; wówczas pozwalała łzom płynąć albo rzuconym w furii przedmiotom znaleźć się na drugim końcu pokoju. Była niczym zagubione dziecko, któremu po tupnięciu nogą robiło się lżej na sercu oraz duszy.
Od początku dostrzegała dziwność własnego zachowania w stosunku do nadgorliwych pracowników szpitala. Zły głosik w głowie nazywał stawiać opór do zniechęcenia, a ostatki racjonalności – posłusznie usiąść na łóżku i nadstawić rękę do zabiegu. Zabarwiony karmazynem bandaż, którego wilgoć czuła, po krótkim obrzuceniu spojrzeniem wywołał nieprzyjemny dyskomfort, mający niewiele wspólnego ze zszywaniem rany lub widokiem krwi; myślała o tym, jak głupie słowa wyrzucała z siebie na jednym wdechu. Poradziłaby sobie, oczywiście, acz rekonwalescencja podyktowana byłaby miesiącem dbania o szeroką i głęboką ranę, rozciągającą się praktycznie po całej wewnętrznej stronie dłoni. Westchnęła ciężko.
Pamiętaj, obiecałaś o nic nie pytać. Nie mów też nikomu o tym, co zobaczysz — powiedziała twardo, wyciągając rękę w stronę Almy. Na usta pchała się prośba, w której mówiłaby o milczeniu niczym o przysłudze, niemniej wolała dobitnie dać do zrozumienia, że pokłada w rezydentce duże zaufanie, dzieląc się sekretami. Obnażenie się przed nią było niewyobrażalnie trudne; pokazywała skutki tkwienia w nieszczęśliwym związku, a także to, kim się dzięki niemu stała. Odkryty oraz zabarwiony na granatowo-żółto przegub opowiadał historię minionych wydarzeń lepiej niż nieskładne słowa. Zmierzyła ją chłodnym wzrokiem, kiedy w powietrzu zawisło pytanie. Nie mogła niegrzecznie zbyć ciekawskiej rozmówczyni, choć brakowało jej czasu na wymyślenie oficjalnej wersji wydarzeń. Zawahała się; ze spierzchniętych ust powstała wąska linia, dopóty nie zrozumiała, że przeciągłe milczenie nie przyniesie żadnych korzyści.
Wrócił ze spotkania z kolegami. Wypił trochę za dużo i chyba się przewrócił, nie wiem — początek brzmiał obco w ustach kobiety. Wyciągnęła z pamięci pewne wydarzenia oraz zdecydowała się złożyć je w całość z pasującymi do nich kłamstwami — Znalazłam go nieprzytomnego na ziemi. Upadając musiał przewrócić wazon w korytarzu, a ja rozcięłam sobie o niego rękę, kiedy go....reanimowałam — beznamiętny do tej pory głos zaczął drżeć. W dziwny sposób nazwała okres dochodzenia do siebie, próby złapania oddechu i dzwonienia na pogotowie, zanim w ogóle znalazła się przy mężu, próbując zatamować krwawienie. Pamiętała również liczenie uciśnięć oraz wdechów, kiedy wreszcie dotarło do niej, co się stało. Poczucie winy odżyło w Esme na nowo. Dawno temu mogła powiedzieć dość. Kiedy patrzyła na wszystko przez perspektywę obecnej sytuacji, żałowała nieznalezienia w sobie wystarczającej odwagi na ten krok. Parokrotnie zamrugała rzęsami, upewniwszy się, że w oczach nie pojawiły się łzy.
Pośpiesz się, proszę. W nosie mam bliznę, zwyczajnie chcę mieć to za sobą — mówiła w równym stopniu o zabiegu, jak i poznaniu stanu zdrowia męża. Znamion burzliwych wydarzeń posiadała kilka na ciele, więc nie wywoływały w niej większego poruszenia. Niektóre były wynikiem zacięcia się fragmentem szklanego naczynia podczas wykopalisk albo rozbitego w dzieciństwie kolana. Przestała przywiązywać wagę do wyglądu, którego niedoskonałości można przykryć ubraniem oraz kosmetykami.

Alma Mulligan
ambitny krab
Esme
lorne bay — lorne bay
29 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
można pogubić się w życiu jeszcze bardziej?
Choć złożone Esme obietnice jeszcze niedawno były jedynie standardową formułą, po jaką Alma sięgała mając do czynienia z tym najtrudniejszym typem pacjentów, w krótkim czasie uświadomiła sobie jak bardzo wiążące mogły się dla niej okazać. Nie mogła bowiem w żaden sposób ich cofnąć, pominąć, wyprzeć się tego, co powiedziała. Widząc wyraźne żółto-fioletowe przebarwienia na skórze Esme nie mogła zapytać, czy są efektem tego, co jako pierwsze przychodziło jej na myśl, czy może Carnegie uderzyła się ostatnio o szafkę, przewróciła podczas joggingu, czy stwierdzono u niej kiedyś kruchość naczyń, która mogłaby wyjaśnić dlaczego ręka pokryta jest sińcami. Nie mogła zaspokoić swojej ciekawości i kryjącego się za nią lekarskiego obowiązku, który ciążył nad Almą bardziej niż powierzony w tajemnicy sekret, którego powierniczką chcąc nie chcąc właśnie się stała.
Mogła jednak spojrzeć na kobietę, usta zaciskając w wąską, prostą linię, jakby tyle wystarczyło, by Esme zrozumiała, że wcale nie musi o to pytać; że miejsce żółtych śladów schodzących siniaków opowiada kryjącą się za nimi historię lepiej niż ułożone w zdania słowa, że nietrudno oczami wyobraźni dostrzec prawdziwe pochodzenie zdobiących jej skórę przebarwień. Że pracując w szpitalu Alma jest już do tego widoku przyzwyczajona - i że doskonale przy tym wie, co jako lekarz powinna w następnej kolejności zrobić.
Jako znajoma patrzyła na to wszystko inaczej. Nietrudno było jej bowiem zrozumieć, że składając Esme obietnicę nieświadomie stanęła między przysłowiowym młotem a kowadłem, zmuszona podjąć jedną z trudniejszych w ostatnim czasie decyzji - czy być w tej sytuacji dla kobiety oparciem, czy pozostać rezydentką, którą obowiązywały pewne zasady. Wybór nie mógł być tu prosty - zwłaszcza, gdy obie opcje wiązały się z pewnymi konsekwencjami. A jednak na usłyszaną z ust Esme odpowiedź na zadane wcześniej pytanie skinęła wyłącznie głową, nie przykładając wagi do tego, czy przedstawiony bieg wydarzeń był tym prawdziwym, czy znalazły się w nim kłamstwa, a opowiedziana historia była jedynie zlepkiem kilku pomysłów, które jako pierwsze przyszły Carnegie na myśl. Nie dbała o to. Odsłonięty rękaw pobrudzonego krwią ubrania rzucił na wszystko inne światło - światło, którego Alma zawsze obawiała się najbardziej.
– Co powiedziałaś dzwoniąc po pomoc? To samo? – świadoma, że tego typu słowa z kryjącym się za nimi znaczeniem nie powinny nigdy wydobyć się z jej gardła, poczuła jak pewny jak dotąd głos nagle zaczyna drżeć, ściągając na siebie uważne spojrzenie Esme. Spojrzenie, pod wpływem którego sama utkwiła w brunetce wzrok, na moment przenosząc go z otwartej rany na nadal beznamiętny wyraz twarzy, w którym od kilku długich minut starała doszukać się... czegokolwiek. – Że znalazłaś męża nieprzytomnego, próbowałaś go reanimować i rozcięłaś rękę o wazon? Bo tak było, prawda? – powtórzyła, pod wpływem kolejnych słów Esme decydując się sięgnąć wreszcie po przygotowane przez pielęgniarkę przyrządy do szycia ran i zignorować to nieustępliwe spojrzenie, które Carnegie nadal w nią wbijała. – I będziesz miała. Ale najpierw znieczulenie, bo może teraz niczego nie czujesz, ale szycie nie jest przyjemne – nie chcąc używać określenia bolesne na moment przesunęła wzrok z powrotem na metalowy stolik, by po chwili oczyścić ranę i znieczulić zastrzykiem rozcięte miejsce. – Potrzebujesz pomocy, Esme? – rzuciła nagle, łamiąc złożoną wcześniej obietnicę. Ale o to zapytać musiała - nawet jeśli dwuznaczność zadanego pytania mogła pozwolić Carnegie na wymijającą odpowiedź, której Alma poniekąd i tak się spodziewała.

Esme Carnegie
niesamowity odkrywca
n.
lorne bay — lorne bay
28 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Archeolog. Miała być żeńską wersją Howarda Cartera. Smutna mężatka, która wybrała mężczyznę ponad rodzinę oraz zdrowy rozsądek
Postawa Esme zdradzała zmartwienie stawianymi przez Almę pytaniami, niemniej w jej reakcjach zabrakło zaskoczenia. Spodziewała się konsternacji po odsłonięciu przedramienia i dlatego zdołała zapanować nad tonem głosu, utwierdzającym pewnie w opowiedzianej przed chwilą historii. To było najbardziej podejrzane, wszak nie rozmawiały o prozaicznym wydarzeniu, którego kulminacyjnym punktem jest relacja pogody za oknem. Cała maniera oraz dobór słów były wyuczonym zachowaniem w sytuacjach stresowych. Nie wytrzymała naporu uważnego spojrzenia na swojej twarzy. Poprawiła się na kozetce, odwróciła wzrok. Nie zastanawiała się długo nad powodem skłamania; nie umiała określić, ile w przeszłym działaniu było strachu, a ile potrzeby wywiązania się z umowy. W końcu trzy lata temu zawarli z mężem porozumienie do grobowej deski, w którym obiecali sobie być ze sobą niezależnie od okoliczności. Nie znała zdrowego związku i dopiero zaczynała dostrzegać toksyczność własnego małżeństwa.
Nie pamiętam, co dokładnie im powiedziałam. Byłam w szoku, mogłam użyć innych słów albo mówić bardziej chaotycznie. Dlaczego mnie o to pytasz? — w głosie pojawił się wyrzut, jakby nie kryła niezadowolenia z przymusu ponownego przetwarzania tego, co się stało. Domniemane oszołomienie miało być wyjaśnieniem wszystkich potknięć językowych, a także luki w pamięci podczas rozmowy z dyspozytorem. Prawdopodobnie nadal trzymało ją napięcie, którego efektem ubocznym był chroniczny ucisk w klatce piersiowej od rozrywających ją od środka emocji.
Skrzywiła się, czując metaliczny chłód igły pod skórą. Do tej pory prawie nie czuła rozcięcia, które umorusało czerwienią zaciągniętego do palców rękawa, jednak obolałe miejsce dało o sobie znać podczas odwijania bandażu, a później znieczulenia. Gdy pojawiło się kolejne niewygodne pytanie wyglądała na zdezorientowaną. Nieczęsto pytano Esme o samopoczucie lub potrzebę otrzymania pomocy. Odmówiłaby, szczególnie w świetle ostatnich wydarzeń. Nie dorosła do gotowości poniesienia konsekwencji ani nie była wystarczająco odważna, aby zmusić do tego męża.
Pomocy z czym? Będzie dobrze. Sama mówiłaś – moim mężem zajmują się specjaliści. Wyzdrowieje i wszystko wróci do normalności — czymże była normalność w tym przypadku? Szarą codziennością, którą to Alma miała na myśli w trakcie formułowania pytania. Naiwna odpowiedź podyktowana była niezdecydowaniem, czy Carnegie chce wracać do takiego życia. Nie przemyślała słów opuszczających jej usta; potrzebowała czasu na pojęcie, że mężczyzna nie będzie wobec niej lojalny. Po przebudzeniu opowie wszystkim, co było równocześnie niepokojące i druzgoczące. Ona gotowa była poświęcić dla niego swoje szczęście.

Alma Mulligan
ambitny krab
Esme
ODPOWIEDZ