25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Zamierzała wziąć wolne. Ona. Człowiek pracoholik, który ostatnie lata spędził na szkoleniu się, praktyce i ciągłej nauce chcąc zająć czymś swoje myśli. I jak na początku było to po to, aby nie myśleć o rozstaniu z Aidenem, tak potem stało się to po prostu nawykiem z którego nie chciała rezygnować nawet po związaniu się z Cardanem. Zresztą… on to zdawał się rozumieć. Tylko, że nie brała urlopu nawet kiedy faktycznie tego potrzebowała, a raz to nawet Davies musiał ją do niego zmuszać, bo mieli rocznicę i on wykupił im wycieczkę za granicą gdzie chciał z nią odpocząć. Tak to nawet na chorobowe nie szła, bo gdzie lepiej dojdzie do siebie jak nie w szpitalu w otoczeniu lekarzy? No ale właśnie, kiedy chodziło o Aidena jej myślenie się zmieniało. Sama mogła nawet wziąć wolne tylko po to, aby spędzić z nim czas i na spokojnie porozmawiać na osobności. Jak na nią, to ogromny krok do przodu!
Następnego dnia normalnie pojawiła się w pracy, jednak nie zachodziła w okolice skrzydła Aidena, bo tam… no były osoby, których raczej widzieć nie powinna, chociażby taka Solar czy właśnie Cardan, który miał robić obchód wśród swoich pacjentów. Ona miała się grzecznie trzymać z daleka, głównie dlatego, że została o to poproszona. Czuła się winna, że działała za plecami chłopaka. Czuła się źle z tym, że go tak bezczelnie oszukiwała i się jeszcze do niego uśmiechała, ale jej myśli od zawsze oscylowały wokół Aidena z którym… no wiele ją łączyło. I musiała się z nim rozmówić co do tego co miało nastąpić teraz, bo sytuacja się mocno pokomplikowała.
Nie widziała się z nim tego, ani następnego dnia, w zasadzie dali sobie kilka dni na dojście do porozumienia ze samym sobą, poukładanie myśli, upewnienia się tego co chcą, a także… upewnienia się, że muszą porozmawiać ze swoimi drugimi połówkami. Lexa z dnia na dzień stała się dla Cardana mało dotykalska. Znaczy wiadomo, zdawała się grać, że wszystko jest w porządku, że nic się nie zmieniło, ale w dalszym ciągu omijała temat, gdy ten pytał o zaręczyny. Nie wiedziała jak ma z nim rozmawiać, jak się z nim obchodzić. Mówiła, że źle się czuje… i dzięki temu, kiedy nadeszła odpowiednia pora, poprosiła o tydzień wolnego, który dostała bez problemu. Cardan chyba uważał, że należy jej się odpoczynek i był mocno za tym, aby się w końcu wyspała. Dostała nawet zakaz myślenia o szpitalu, a jak ktoś by ją tam zobaczył, miał rozkaz od razu ją oddelegować.
Ale ona nie zamierzała się tam pokazywać.
Zamiast tego pierwszego dnia pojawiła się o umówionej godzinie w Pearl Lagune, gdzie Aiden miał mieć swój dom. Czy ona go wcześniej widziała? Wsadziła dłonie do kieszeni kurtki, chyba trochę stresując się tym spotkaniem, nawet nie wiedząc czemu. Chyba nie wiedziała do końca co postanowił, ani co usłyszy, bo chociaż mieli jeden skok w bok, nie znaczyło to, że teraz ten rzuci wszystko w cholerę, nie? W końcu miał poukładane, całkiem udane życie. A ona… wiedziała co niosło za sobą zerwanie z Cardanem. Nie dość, że miało nie być łatwe, to jeszcze wszystko miałoby się jej posypać w pracy, bo chociaż nie należało przenosić osobistych problemów do szpitala, to Davies wciąż był jej przełożonym i jak chciał ją odsunąć od wszystkich przypadków i wcisnąć do brudnej, mało potrzebnej, uczącej roboty, to mógł to zrobić. I jego ojciec by mu na to pozwolił.
No ale to była cena, którą była gotów zapłacić za naprawienie błędu. O ile miał się on naprawić.
Stanęła przed drzwiami i zadzwoniła dzwonkiem, ponownie pakując dłonie do kieszeni czarnej ramoneski, a gdy te się otworzyły, podniosła spojrzenie i uśmiechnęła się na widok pana domu, którego miała tu zastać.
- Cześć, przystojniaku. - rzuciła z lekkim, zaczepnym smirkiem na twarzy. Typowe przywitanie z którego chyba nie potrafiła zrezygnować, bo stało się zbyt firmowe gdy chodziło o Hartmanna. - Chciałeś mnie widzieć? - no bo to on miał do niej pisać, kiedy już będzie chciał z nią porozmawiać na spokojnie, po, heh opuszczeniu tego całego ciśnienia, które przez te kilka dni znowu zdążyło wzrosnąć. No ale to nie ich wina, ono akurat nigdy nie znikało całkowicie i niemo zgodziła się wtedy z Aidenem, kiedy powiedział, że znowu będzie należało się go pozbyć. Znaczy, wiadomo, wtedy wzięła to chyba częściowo za żarcik, bo ledwo co skończyli się do siebie dobierać na łóżku szpitalnym… ale oni mieli to do siebie, że nigdy nie mieli dosyć. Przynajmniej kiedyś.
Weszła do środka (albo nie, bo Aiden nie chciał jej wpuścić, ale zakładając, że jednak nie kazał jej stać na wycieraczce) i rozejrzała się po wielkiej willi, którą zamieszkiwał.
- No, no, żeś się urządził. - rzuciła, bo wygląd domu był… na bogato, niczego innego chyba nie mogła się po nim spodziewać. No ale mimo, że sama pochodziła z raczej biednej rodziny, tak sam Cardan był również obrzydliwie bogaty, a teściowie nigdy na niczym nie oszczędzali bardzo lubiąc życie na wysokim poziomie, więc zdążyła się już przyzwyczaić do niektórych widoków z życia „na bogato”. - Powinieneś częściej tu bywać. - dodała, zerkając na niego z lekkim uśmiechem. I to nie tylko dlatego, że ona by chciała go częściej widywać, ale co, dom stoi pusty przez większość czasu? Marnuje się! Taki smutny musi być! O wiele bardziej by się cieszył, jakby miał stałego domownika!
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  Wypisał się na żądanie – jego lekarz prowadzący, wiadomo, pouczył go o ewentualnych powikłaniach związanych z zaprzestaniem leczenia, ale kiedy usłyszał, że Aiden ma być leczony w domu – mieć tam opłaconą fachową opiekę to zamknął mordę i się nie wykłócał. Zresztą doktorowi Davies raczej nie zależało aż tak na utrzymaniu Hartmanna w placówce – sam by go pewnie chętnie wypierdolił. No ale osobiście przecież nie mógł wykopać klienta VIP. Na rękę mu było postanowienie Aidena – nie oszukujmy się. Ciekawe czy tego dnia otworzył szampana z tejże okazji. Aidena by to nie zdziwiło. Frajer jebany.
  Te kilka dni wykorzystał na uporządkowanie spraw. Przede wszystkim porozmawiał z Alexem z drużyny RedBulla, który zadeklarował, że sprowadzi ich szefa na spotkanie by porozmawiać o ewentualnym przejęciu Aidena – ich obecny drugi kierowca średnio się spisywał. Aiden faktycznie rozmówił się z mężczyzną, ale nic nie ustalono. Dalej liczył na to, że Toto się opamięta i odezwie. I tak nie było ciśnienia, skoro było już po sezonie i zawodnicy zjeżdżali do garaży. A oprócz porządkowania kariery zajął się czymś jeszcze – rozstał się z Solar. Nie było to łatwe, w zasadzie to pękło mu serce, kiedy musiał na nią patrzeć jak mu się łamała na oczach. Jako powód podał to, że musi uporządkować swoje życie, zanim faktycznie zaangażuje się w związek a teraz o wiele za dużo się działo u niego i nie mógł poświęcić jej odpowiednio dużo czasu, tyle ile by chciał. To nie była wcale taka ściema – dziewczyna studiowała, więc nie widywali się za dużo, bo zajęć nie mogła omijać, a i uziemiona była w Korei.
  No nie powiedział jej, że chodzi o kogoś innego. To by ją po prostu zdołowało, a nie zasługiwała na to. Jeśli Aiden okazał się męskim śmieciem to mógł zachować chociaż tyle honoru by nie wcierać tego biednej dziewczynie w twarz. Prawda była ważna, ale czasami niepotrzebna i krzywdząca. A życie ze świadomością, że partner cię zdradził wcale nie było proste – niszczyło samoocenę i sprawiało, że miało się problemy z zaufaniem.
  Po rozstaniu z Solar potrzebował też czasu dla siebie by się wyciszyć. Odbiło się to na nim – stanowiła także jakąś część jego życia. Nie było tak, że ją rzucił i od razu skoczył do Lexy, bo też by nie potrafił. Samej Lexie chciał ofiarować już siebie w pełni, a nie z rozterkami. No i chciał też dać czas jej na to, żeby sobie na spokojnie do tematu podeszła.
  Ale w końcu się odezwał i poprosił o to spotkanie.
  Otworzył jej drzwi i uśmiechnął się, rzucając przy tym:
  — Cześć, piękna. — Tak ją powitał po tej rozłące i tak też przywitał ją teraz. — Zawsze. – Odparł jeszcze na jej słowa, wpuszczając ją do środka i przejmując od niej kurtkę. Taki z niego był gentleman. Odwiesił kurteczkę do szafy, a zaraz potem skinął głową aby przemieścili się kawałek dalej, bo co tak będą stali w przedsionku. Rozłożył jedynie ramiona, bo akurat dla niego taki styl nie był nowy – przecież miał rodziców jakich miał, byli dziani, mieli Bertę, więc sam też od początku pławił się w luksusach. Chyba też jak wszyscy dobrzy kierowcy z jego branży.
   — Powinieneś częściej tu bywać.
  — Musiałbym mieć do tego powód. — Odpowiedział, uśmiechając się do niej, wlepiając w nią wymowne spojrzenie. Może teraz zacznie mieć. Było to niewykluczone. Choć do posiadłości zjeżdżał tylko na zimowanie, to między poszczególnymi treningami mógłby zaglądać i tutaj. Choć i tak większość czasu też spędzał w Niemczech, trenując z Mercedesem.
Przeszli razem do kuchni, a on otworzył swoją lodówkę by odwrócić spojrzenie na Lexę:
  — Napijesz się czegoś? — spytał, zaraz potem wyciągając z lodówki butelkę z winem, którą zakołysał zachęcająco, zerkając na dziewczynę wymownie. I nie, wcale nie chciał jej upić a potem wykorzystać! Nie potrzebował przecież do tego jej upijać. Znaczy chyba. Chociaż kto wie, może coś się zmieniło przez ten czas.
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Nie rozmawiała jeszcze z babcią. Na dobrą sprawę od czasu ich pamiętnej kłótni, kiedy to Lexa powiedziała, że nie powinna się wtrącać w ich życie to starała się trzymać na uboczu. Ebba sama też chyba poczuła, że trochę przesadziła, bo od razu przeszła do ataku nie pytając nikogo o zgodę, a teraz… ona była zbyt dumna by przeprosić, bo przecież uważała, że na dobre im to wyjdzie (i jak widać miała rację), a Lexa nie bardzo chyba w tym wypadku potrafiła przyznać się do błędu, bo możliwe, że gdyby nie interwencja kobiety, to nic by się nie zmieniło. No ale i tak kobieta powinna dostać milczące traktowanie za to jak postąpiła! Bo to nie było grzeczne! I jej mąż również był tego zdania! Pewnie jak się dowie, że wyszło na jej, to będzie się tym chełpić bardzo długo i wetrze to wszystkim w twarz, zwłaszcza biednemu Hugo, który był mocno przeciwny jej pomysłowi.
No ale ta rozmowa raczej była nieunikniona.
To miał być ciężki tydzień, ale na szczęście nie każda rozmowa była taka stresująca. Tej z Aidenem na przykład nie mogła się doczekać, chociaż i tak się trochę stresowała, bo nie wiedziała za bardzo jak to się u niego potoczyło. Mógł stwierdzić, że nie da rady zerwać z Solar. Albo w zasadzie nie chce! Mógł też powiedzieć, że to był jednorazowy wyskok i lepiej, aby to się nigdy więcej nie powtórzyło, ani nie wyszło na jaw. Chyba nie była aktualnie zbyt pewna siebie w tej sprawie, bo jak kiedyś dałaby sobie rękę obciąć, tak teraz… no. Nie zdążyli tego obgadać. Przez tych kilka dni milczeli, każdy układał swoje własne sprawy, więc ostatecznie nie wiedziała co postanowił!
Ale kiedy go zobaczyła i ten jego uśmiech, to na chwilę zapomniała o wszystkich obawach. Naprawdę w jego osobie było coś takiego, co pozwalało jej się wyciszyć i uspokoić, nawet wtedy w szpitalu, kiedy się w końcu ocknął, to czuła się lepiej. I to nie tylko dlatego, że przeżył operację oraz cały wypadek. Był chyba jedyną osobą na świecie, która w taki sposób potrafiła na nią wpłynąć nawet po latach rozłąki. Nic dziwnego, że wciąż do niego lgnęła.
- Da się zrobić. - powiedziała z uśmiechem, bo skoro miała dać mu powód, to mogła dać! I to nie jeden! O ile chciał. No ale skoro aktualnie był po sezonie, to chyba przez jakiś czas trochę tu pobędzie, więc może przywiąże się do domu, miejsca i ludzi! Zwłaszcza, że to LB, tu się wychowali! A jak chciał odświeżenia pamięci i tego co tu było takiego fajnego… to chętnie mu przypomni.
Przeszła do kuchni i przysiadła na jednym z hokerów, unosząc jeden łuk brwiowy wyżej, gdy zaproponował jej wino. Ledwo weszła, a już chciał ją upić? Nieładnie!
- Tobie nie odmówię. - powiedziała, bo jakżeby przecież śmiała powiedzieć mu nie. W sensie winu. Zwłaszcza, że chyba będzie go sporo potrzebować przez kolejne kilka dni. I nie tylko jego. Lexa, może od razu sięgnij po denaturat.
Kiedy jej już polał, sięgnęła po kieliszek z trunkiem i upiła kilka łyków, aby zaraz na niego zerknąć nieco niepewnie, bo w końcu mieli porozmawiać na spokojnie, bez, heh, ciśnienia, a skoro poprosił o spotkanie, to chyba musiał już co nieco poukładać w głowie i życiu.
- I jak… tam? - spytała, naturalnie pijąc do tego co się działo u niego przez ostatnich kilka dni, bo ona miała je mocno… zapracowane. I to nie koniecznie tylko u siebie w szpitalu, bo musiała także przygotowywać się do kolejnych, zaplanowanych kroków, które raczej były nieuniknione, a konieczne. - Ja na przykład dalej nie rozmawiałam z babcią i trochę mi z tym źle… bo chyba już do niej już doszło, że przesadziła. - no bo jakkolwiek dobrze by to nie wyszło, nie powinna się tak zachowywać! Taki mały szpieg działający na dwa fronty i z wyraźną misją w szpitalu. Tu przyszedł niby w odwiedziny, a tak naprawdę to chciała wybadać teren i wymierzyć cios. Albo kilka… naście. Żadnych małych kroczków, żadnych podchodów, od razu z grubej rury bo czasu nie było, a ona się nie starzeje.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  Lexa była czymś, a raczej kimś, kto by go uziemił. Przynajmniej tak mu się wydawało. I to nie „uziemił” w tym złym słowa znaczeniu, a bardziej – sprawiłaby, że zapuściłby korzenie w Lorne Bay, bo na razie nic poza zimowaniem go z miejscem nie łączyło. Znaczy – no jasne, miał tu rodzinę, ale rodzina miała też swoje życia. Widywał się z nimi na święta, czasem na wyścigach i poza sezonem i to starczyło. Noel i Hans byli bardzo rodzinni, ale też mieli swoje zajęcia i nie zawsze mogli znaleźć czas dla Aidena. I to zrozumiałe.
  On to już w ogóle pić nie powinien bo pewnie dalej funkcjonował na lekach, więc jak go zdmuchnie to nie będzie przebacz, ale kieliszki wyciągnął i uzupełnił dwa. Oczywiście po gentlemańsku dla towarzystwa, żeby Lexa nie musiała sama pić. To by było przykre! Tak naprawdę też chciał się napić i przez ostatnie dni tego potrzebował, ale jakoś nie było okazji. Teraz była. Grzechem byłoby nie skorzystać.
  — Do tego wszystkiego powinienem uraczyć cię obiadem, który sam zrobiłem, ale wszyscy wiemy jak by się to skończyło. Nie miałbym już domu — bo gotowanie jest jak eliksiry, a wszyscy wiedzą jaki był Aiden z eliksirów w innym uniwersum – beznadziejny. Rzeczy i klasy wybuchały, uczniów ewakuowano. Miało to przełożenie na tę rzeczywistość bo z gotowaniem też był na bakier. No i od gotowania to on miał ludzi. Raz może mógłby się postarać, ale na dobrą sprawę to była Lexa, ona by wiedziała, że na pewno ktoś zginął w tym domu gdyby teraz Aiden wyciągnął z piekarnika jakąś pieczeń. A jakby zamówił sushi na wynos i przełożył na talerz, który by podał ze słowami „no i byłem na kursie robienia sushi” to też by mu nie uwierzyła. Chyba, że najpierw tym sushi by rzucił kilka razy o podłogę. No artystą kulinarnym to on nie był.
  I jak tam?
  No właśnie, jak? Na całe szczęście to Lexa podjęła jako pierwsza temat „jak tam”, tutaj opowiadając o tym, że no z babcią to ona dalej nie rozmawia. Biedna pani babcia. Brew lekko uniósł, choć w zasadzie to tak – to co zrobiła było nie na miejscu. Wtarła mu prawdę w twarz nawet, jeśli o nią nie prosił. W zasadzie to wygrzebała sprawy Lexy, obgadała ją jak taka nastolatka. No niby było to działanie w dobrej wierze, ale wciąż – nie powinno mieć miejsca. Ta dobra wiara to tylko okoliczności łagodzące. Co jeśli wywalenie tych „brudów” przyniosłoby skutek nieco inny i… mniej „pozytywny”? Przyfarciła, że dwójka ruszyła w tym raczej dobrym kierunku. A może po prostu niepotrzebnie im w życiu namieszała? Wszystko miało się okazać teraz.
  — Auć. — Podsumował, by zaraz potem dodać: — Twarda jest. A i tak po wszystkim chętnie by ci wtarła „i tak miałam rację” czy jakieś „#worthit”. — Stwierdził, zatrzymując się za Lexą, by zajść ją od tyłu i wesprzeć dłonie na oparciu hokera a brodę na jej ramieniu. To było dla niego tak naturalne, po prostu go do niej ciągnęło – nawet w takich prostych gestach. Chciał być blisko, tak reagowało jego ciało. — Bo jeśli o mnie chodzi, to było #worthit. — Przyznał, zaraz potem podnosząc głowę, by spojrzeć na nią badawczo, chyba chcąc sprawdzić czy u niej reakcja jest na to hasło podobna. Bo może ona była w przeciwnym obozie. W końcu dalej do babci się nie odzywała! — Ale skoro pytasz jak „tam” to nie wiem. Jak „tu” to… No wiesz. Rozstałem się z Solar. — A to była ciężka przeprawa. No ale rozstania chyba nigdy nie są fajne. Zwłaszcza takie rozstanie z Lexą. To z Solar aż tak go nie zmiotło, ale nie ma co porównywać – też bolało, też było trudne.
  — I tak musiałem to zrobić. Nawet jeśli… no wiesz. Zdecydowałabyś się zostać z tym swoim doktorem. — Dodał. Wolał się rozstać niż przyznać lub ukrywać zdradę. Nie chciał jej robić krzywdy, więc tak było najbezpieczniej. No i najmniej zniszczeń chyba wnosiło. Dziewczyna zdecydowanie zasługiwała na kogoś, kto w całości odwzajemniłby to, co ona wnosiła w taki związek. On, choć był zaangażowany, to jednak była ta jego część, która nie potrafiła się przywiązać do niej absolutnie. A powód takiego zdarzenia siedział teraz w jego kuchni.
  Może ta rozmowa, jeśli nie doprowadziłaby do ponownego połączenia, to pomogłoby im poukładać sprawy raz i na zawsze. Wtedy takiej rozmowy nie było, więc…
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
No właśnie, Aiden pić nie powinien! Zwłaszcza, że pewnie bierze leki nie tylko przeciwbólowe, ale też przeciwzapalne, więc jak chce, to niech sobie naleje dla towarzystwa, ale kieliszka nie rusza! W każdym razie, Lexa na pewno musiała się dzisiaj napić. Co prawda nie chciała się najebać, bo Aiden znowu musiałby jej, hehe, usta zamykać jakby się rozśpiewała po swoim łamanym koreańskim jak kilka lat temu, no ale miała jeszcze dzisiaj coś do zrobienia. I nie chodziło o przelecenie Hartmanna! Znaczy też. Znaczy co.
- Sąsiedzi też nie mieliby domów. A ty pewnie przy okazji palców. - bo nie oszukujmy się, kto jak kto, ale Lexa doskonale znała jego umiejętności kulinarne. Wystarczyło, że raz próbował jej zaimponować własnoręcznie zrobionym od podstaw obiadem. To nie tak, że wszystko było spalone, przesolone i twarde, a cała kuchnia wyglądała jak po przejściu jakiegoś cholernego huraganu Katrina, ale… tamtego wieczora zamówili pizzę, chociaż Specter oczywiście mówiła, że wyszło mu super jak na pierwszy raz, ale lepiej aby tego nie jedli, bo się pochorują. Psom też tego lepiej było nie dawać, szanujmy zwierzęta. Tak więc wystarczy jej wino i to, że butelkę sam otworzył!
No ale należało porozmawiać, bo przez ostatnich kilka dni myślała głównie o tym co się wydarzyło i do czego miało to doprowadzić. Wiedzeni dawnym, niewygaszonym uczuciem dali się ponieść i… skończyli tutaj, wszystko komplikując na swojej drodze. I babcia to będzie chodziła dumna jak paw mając absolutnie gdzieś, że jej ingerencja w zasadzie skończyła się zdradą z obu stron. No ale to było ryzyko, bo faktycznie mogło się to skończyć różnie. Aiden mógł powiedzieć, że już nie kocha Lexy i całkowicie się z niej wyleczył, teraz będąc oddanym niejakiej Solar. Wtedy babcia uzyskałaby odwrotny efekt i przejechałaby się na własnych działaniach. Ale tak nie było. Chociaż wnuczka była zła, a mąż zawiedziony, to ona chyba wierzyła w to całe przeznaczenie i znaki od wszechświata. Pewnie, czuła się głupio, że tak wyszło, ale jakby ktoś ją zapytał, to wcale niczego nie żałowała.
- Jak cię przyprowadzę znowu do domu, to zatańczy taniec zwycięstwa i cała lekcja „nie wpychamy nosa w cudze sprawy” pójdzie w cholerę. - tak będzie. Teraz mogła przyznać, że źle zrobiła, że tak zaatakowała Hartmanna po latach jak się pojawił, ale jak tylko obydwoje przyznają, że do siebie wrócili to ten zadowolony uśmiech nie zejdzie jej z twarzy już… nigdy. I nawet biodro nie będzie jej strzelać, kiedy będzie odwalać ten swój zadowolony taniec na każdego pokazując palcem ze śpiewnym „mówiłam i tobie, i tobie, i tobie”. Jak to się działo, że cokolwiek nie robiła, kończyło się dobrze?
Zerknęła na niego z ciepłym, zauroczonym uśmiechem i oparła o niego głowę, gdy się pojawił za nią, sięgając do jego policzka dłonią.
- Pewnie, że było. - przyznała, bo… no musiała to akurat babci przyznać. Jakkolwiek się to nie potoczyło i jakkolwiek nie wkurzyła tym ludzi, to się opłaciło. Ona w zasadzie na tym za wiele nie skorzystała, ale tu się rozchodziło głównie o szczęście Lexy, nie? A babcia była zdolna do wszystkiego kiedy chodziło o jedyną wnuczkę.
Gdy powiedział, że rozstał się z Solar, to poczuła taką… dziwną ulgę. Nie powinna się chyba z tego cieszyć, bo dziewczyna wydawała się być naprawdę kochana, miła i sympatyczna, ale się cieszyła, bo to chyba znaczyło, że faktycznie będą mogli spróbować do siebie wrócić. No ale rozumiała go. Cokolwiek by dzisiaj nie postanowili, to ona też musiała Daviesa ostatecznie zostawić, bo nie mogłaby z sobą żyć, gdyby każdego dnia miałaby go okłamywać. Nie była tego typu osobą, sumienie by ją zżarło.
- Z moim doktorem. - powtórzyła za nim. - Dopiero idę z nim rozmawiać. Za kilka godzin, jak skończy zmianę. - mruknęła z westchnięciem, bo psychicznie się nastawiała na tą rozmowę, która była konieczna. - I nie patrz się tak na mnie, że dopiero teraz. Musiałam… się na to przygotować. I chodzi mi tu raczej o znalezienie nowego szpitala na rezydenturę, chodzenie na rozmowy i przekonanie do siebie szefostwa, niż mentalne przygotowanie na zerwanie. - bo wiedziała co będzie szło za tym zerwaniem, była tego bardziej niż pewna. Rozstanie z Cardanem niosło za sobą wiele… niedogodności. Dostawałaby brudną robotę, nie brała czynnego udziału w operacjach i Davies czując się zraniony by się pewnie na niej wyżywał, chcąc nie chcąc. I wszystko oczywiście byłoby uzasadnione jakby się ktoś czepiał. Dlatego przez ostatnich kilka dni chodziła na rozmowy i wymyślała wiarygodne historie dlaczego chce odejść ze swojego dotychczasowego miejsca pracy. Środowisko lekarzy mimo wszystko nie było spore i każdy się znał, więc… musiała coś wymyślić. - Co nie zmienia faktu, że trochę się tego boję. Cardan potrafi być… dość impulsywny, kiedy się denerwuje. I mogłabym się z nim rozstać w szpitalu, ale raczej zasługuje na to, aby zrobić to na prywatności. - stwierdziła. W szpitalu byłoby łatwiej, miałaby świadków i Davies nie mógłby się na przykład unieść, bo ludzie by słyszeli. Z samego szacunku do niego i czasu jaki razem spędzili, jednak wolała mu to przekazać w mieszkaniu. - Dlatego też potrzebuję tego wina. Sporo wina. - mruknęła, kręcąc trunkiem w kieliszku, aby zaraz upić kilka łyków i odstawić szkło na blat wyspy. Oparła o niego tył głowy z cichym westchnięciem. - Gdyby ktoś mi nie tak dawno powiedział, że znowu się pojawisz w moim życiu i skończy się to… tak jak się skończyło, to bym go wyśmiała. - powiedziała, zerkając na niego z lekkim uśmiechem. W końcu chyba już dochodziło do niej, że z Aidenem byli… daleko, przynajmniej fizycznie, bo psychicznie wciąż była do niego przywiązana w pewnym stopniu. Jak się okazywało, dość sporym.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  Oczywiście! Polał sobie tylko dla towarzystwa, na pewno nie zamierzał pić. Chociaż to naprawdę nie był dobry pomysł, żeby pił, bo mogło go naprawdę sponiewierać skoro był na tych wszystkich lekach.
  Kącik ust mu drgnął delikatnie kiedy usłyszał jej słowa. No tak, znała go, nie zapomniała, że był kulinarnym beztalenciem. No i miała rację – gdyby faktycznie podjął się przygotowania tego posiłku dla nich to mogłoby się źle skończyć. Znaczy nie dla nich – dla niego i dla sąsiadów, to fakt. Jakiś pożar. Pewnie ten pożar co ucierpiała na nim mocno Australia to była jego sprawka bo chciał sobie zapiekankę z żabki odgrzać.
  — A akurat do tego tańca to ja do niej dołączę. — Odpowiedział, bo dla niego to też było zwycięstwo i należało to odtańczyć. To już w ogóle by wyglądało przekomicznie. Jakby wskoczyli razem na jakiś stół i odwalali jakieś wygibasy. Najlepiej w okularach słonecznych, jak takie ziomeczki. Jakby ktoś to nagrał i puścił do internetu to na sto procent stałoby się to viralem i to nie dlatego, że Aiden był jakąś sylwetką rozpoznawaną wśród mediów, a właśnie przez samą panią babcię. Ona w ogóle była ikoną. Powinni jej może kanał na YT otworzyć i założyć instagrama. Nadawała się.
  Starał się nie dać po sobie poznać, że jakkolwiek przejęło go to, że Lexa jeszcze nie zerwała ze swoim doktorem. Ale znała go zbyt dobrze i wychwyciła tę drobną anomalię w jego wyrazie „wcale mnie to nie rusza”. W zasadzie to nie miał przecież co oczekiwać, że zerwie z nim w tym czasie bo przecież nie było powiedziane, że do siebie wrócą tak oficjalnie – taką kwestię chyba mieli przegadać, zaraz po tym jak on sobie uporządkuje kilka spraw a ona będzie miała czas na przemyślenie sobie tego wszystkiego, co się wydarzyło. I nie mowa tutaj o seksie na łóżku szpitalnym – choć jak o tym chciała też sobie myśleć to droga wolna. Oby tylko się podobało!
  — Czyli nie zostajesz na noc? — Podpytał, zaraz po jej wypowiedzi. Było to jednak luźne pytanie, niby żartobliwe, ale wciąż – wychodziło na to, że Lexa stąd i tak miała się eksmitować. Nie to, żeby zakładał, że jak tu przyjdzie to już zostanie tak… na zawsze. Gdybania jednak na bok, bo zaraz dodał, poważniejszym tonem: — Chcesz, żebym pojechał z tobą? Zaczekam w samochodzie. — Bo skoro mówiła, że jest impulsywny to należało mieć to na uwadze. Nie podobało mu się to, co powiedziała, więc jeśli mógł jakoś pomóc dziewczynie i w razie czego zainterweniować to… się zaoferował. Nie pierwszy raz pojechałoby się z kimś na rozstanie. Niektórzy wbijali się rozstać a kolega czekał w aucie. True story. No nie dziwne, że się martwił, skoro i ona wydawała się być zmartwiona. Jebać to, na co zasługiwał ten doktorek, faktycznie trzeba było go rzucić w szpitalu. A jeśli nie w szpitalu to gdzieś na mieście, w jakiejś knajpie czy na spacerze. Nie w domu.
  Uzupełnił jej lampkę winem, wspominała przecież przed chwilą, że będzie potrzebowała wina. Nawet sporo. Gorzej jak przyjdzie mocno zawiana i ten fajfus na przykład to wykorzysta! Mało to zjebów wykorzystywało pijane kobiety? A w tym wypadku miałaby to być „kobieta Cardana”.
  — A to masz dziwne poczucie humoru. — Podsumował ją, zerkając na nią wymownie. — Dziwne rzeczy cię bawią. — Dodał jeszcze. No co to za śmianie się z tego, że ktoś wywróżyłby takie piękne zakończenie! On to by się ucieszył. I to tak pozytywnie! Wcale by nikogo nie wyśmiał. Wcale a wcale. — Zasługiwaliśmy na to, Lexa. Na tę drugą szansę. A że nie potrafiliśmy się wziąć w garść samodzielnie to… coś wzięło się za nas. — No on tam był przesądny, więc coś w tym zrzędzeniu losu chyba widział. Coś być musiało! Mógł sobie zbić piąteczkę z babcią. — Ostatnio to byłaś ty — bo gdyby nie Lexa, to Aiden taki kozak ze szkoły chuja by zrobił – dalej by do niej wzdychał po kryjomu — ale coś się chyba opuściłaś, więc… no wiesz. — No tym razem to nie ona wzięła ich w garść, tylko właśnie Lewis Hamilton. Wpierdalając Aidena na bandę z zamiarem zabicia go.
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
No… w zasadzie to babcia z tym tańcem miałaby rację, bo Lexa to na przykład czuła ogromną ulgę i radość, że to wszystko się tak potoczyło, doprowadzając do pojednania. Specter tylko musiała załatwić kilka spraw i dopiąć wszystko do końca, a potem, obydwoje mogli spróbować od nowa. Chociaż nie tyle co od nowa, co po przerwie kontynuować to co mieli wcześniej, tylko na nieco nowych warunkach i w nowym środowisku. Nie miała wątpliwości, że Aiden jest jej szczęśliwym zakończeniem i tym jedynym, którego faktycznie kochała, ale to nie znaczyło, że nie mieli na drodze jeszcze kilku poważnych wyzwań. No ale jeśli przetrwali coś takiego i po latach przerwy oraz innych związkach dalej coś do siebie czują i chcą ze sobą być, to chyba już nic im nie będzie straszne.
Uśmiechnęła się do niego przepraszająco, jak gdyby mając wyrzuty sumienia, że wcześniej z Cardanem nie zerwała, ale… naprawdę była zajęta. Przed podjęciem takiego drastycznego kroku, musiała się odpowiednio przygotować do zmian w jej życiu, a wolała o to zadbać przed wszystkim. Dziwne to było uczucie, na samym początku jak Aiden pojawił się w szpitalu, pierdolnęło w nią coś dziwnego, jakby faktycznie związek z Daviesem miał być zdradą, chociaż nią nie był. I to chyba było takim ostatecznym dowodem, że nigdy się z Hartmanna nie wyleczyła. I pewnie nigdy by tego całkowicie nie zrobiła. Dlatego teraz należało wszystko naprawić, jak najszybciej.
- Mogę przyjechać po wszystkim. - powiedziała, sięgając do jego policzka dłonią, co by przejechać kciukiem delikatnie po jego skórze. Jak będzie chciał, to oczywiście mogła i sama też chciała tu zostać na noc! Chyba, że ją zabiją po drodze. Uśmiechnęła się jeszcze do niego ciepło, gdy spytał czy ma z nią jechać. To były takie drobne gesty, które pokazywały, że ktoś o ciebie dba, troszczy się i jest względem ciebie opiekuńczy, a w jego wykonaniu to wszystko nabierało o wiele większej mocy. Bała się tylko tego, że jeśli Cardan by się dowiedział, że Aiden na nią czeka przed domem, to… nie byłoby pewnie zbyt kolorowo. Ale nie zmierzała mu też mówić dlaczego, albo raczej, dla kogo go zostawia. Nie musiał znać faktycznego powodu, chociaż nie zamierzała mu też kłamać. - Chcę… później od razu możemy wrócić do ciebie. - powiedziała, bo to było jakieś rozwiązanie! Wtedy faktycznie spędzi tu noc jak wszystko dobrze pójdzie! A miała szczerą nadzieję, że pójdzie i Cardan przyjmie to na spokojnie, a nawet jak się zdenerwuje, to nie zrobi niczego głupiego. Lexa uważała go za naprawdę dobrego i złotego człowieka, nigdy jej nie podpadł jakoś mocno, ale… no każdy miał swoje wady, a jak się człowiek denerwował, to potrafił popełniać błędy. Ze świadomością, że Aiden będzie na nią czekał w aucie chyba będzie jej łatwiej.
No i nie chciała się upijać! Wtedy Davies na pewno by jej na poważnie nie wziął, tylko kazał się położyć i iść w spać, bo gada głupoty. No ale odpowiednia ilość wina na odwagę była w jej wypadku konieczna, wtedy język się rozplątywał i łatwo było mówić rzeczy, a to właśnie taki efekt chciała osiągnąć. Dlatego też upiła kilka kolejnych łyków, zaraz potem odstawiając szkło na blat.
- Ty mnie bawisz, więc faktycznie. - odpowiedziała złośliwie, zerkając na niego. No co? On by uwierzył jakby ktoś mu po tym wszystkim powiedział „zobaczysz, Lexa jeszcze do ciebie wróci”? Wtedy już nie rozmawiali, byli na nowych, zaawansowanych ścieżkach kariery, spotykali się i angażowali w nowy związek… więc jakby nie miała z kimś kontaktu tyle czasu i babcia by jej tak powiedziała, to by nie uwierzyła. Teraz ledwo wierzyła, a miała go na wyciągnięcie ręki. - Ta, straciłam chyba wprawę… ale teraz mieliśmy o wiele trudniejsze warunki niż w szkole. - bo tam to byli obok siebie praktycznie każdego dnia, mieli wsparcie wśród znajomych i żadne z nich nie było z kimś innym w związku co wiele komplikowało. Wtedy wystarczyło go tylko pocałować, wykonać pierwszy ruch i wszystko samo poszło, najwyżej mogła się martwić odrzuceniem. Teraz musiała dopuścić się zdrady, zniszczyć jego związek i wcześniej wyrzucić wszystko co jej na sercu leżało przez lata. A i babcia musiała się wjebać, bo Lexa miała w sobie zbyt wiele taktu, aby wpierdalać się z butami w życie Aidena. Dobrze, że Ebba to miała wyjebane. - Wtedy wszystko było łatwiejsze. - bo głównie martwili się egzaminami i wybraniem ścieżki kariery, ona jeszcze wybierała studia i zdobywała na nie punkty… - Poza tobą. Ile ja się natrudziłam, aby zaciągnąć cię w końcu do łóżka… - powiedziała, uśmiechając się wymownie. No, kto tu kogo do łóżka zaciągnął. No dobra, pewnie i tak ona jego. Próbowała już wcześniej, ale wstawiona i nie wyszło. Na trzeźwo jej poszło lepiej. Kosztowało to tylko szopę i zszargane nerwy dziadka, ale było warto. - Teraz już mam wprawę. - dodała jakże pewnie. Lexa! Jesteś jeszcze w związku, nie możesz myśleć o zaciąganiu innego do łóżka! No dobra możesz.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  Naprawdę liczył, że wszystko wróci do normy. A przez „normę” rozumiało się to, że byli razem. Chyba wcześniej nie było możliwości wspólnego mieszkania, zwłaszcza że Lexa na studiach była gdzie była, czyli daleko – on nie studiował bo trenował już w Berlinie, a finalnie przecież w liceum nie pomieszkiwali razem – choć na pewno nocowali u siebie, jak już i jedna strona opiekunów i druga to przełknęła.
  — No to pojedziemy razem. — A w razie czego Aiden na hasło jak pies obronny wbije i typa zajebie, jeżeli tamten sobie na zbyt dużo pozwoli. Może i wciąż był osłabiony i wciąż poszyty (bo jeszcze go z tych szwów nie rozebrali), ale jakby Cardan przekroczył granicę to Hartmann pewnie byłby jak taki wkurwiony niedźwiedź. I by był w stanie zabić. Bo jeśli rozchodziło się o Lexę, to schemat wciąż był ten sam – była jego szczęściem (teraz już nawet sobie tego nie wymawiał) i nikt nie miał prawa jej tknąć, jeśli tego nie chciała.
  Och, ha-ha, Lexa. Ale jesteś zabawna. Spojrzał na nią, unosząc brwi bo oto ona była złosliwa wobec niego, sobie pozwalała na zbyt dużo, więc jedynie ją złapał by dźgnąć drugą ręką tu i tam, tak w ramach kary. Żeby nauczyć ją szacunku do niego, bo chyba się dziewczynka zapomniała. Zawsze mógł też ją połaskotać. Nawet jeśli by krzyczała, że już nie ma łaskotek to on i tak by je odnalazł. I tyle w temacie.
  Wypuścił ją po chwili, po tym karnym, ustawicznym traktowaniu.
  Wysłuchawszy jej wypowiedzi kiwnął powoli głową. No niby tak, wtedy faktycznie wszystko było łatwiejsze, ale tak to wygląda kiedy jest się szczeniakiem. Nie boryka się aż tak z trudami życia. Znaczy jasne, zawsze jakieś trudy były, ale w porównaniu z życiem dorosłego człowieka to było… no nie da się powiedzieć, że „nic” bo każdy problem to jednak problem dla danej osoby, ale patrząc przez swój własny pryzmat to faktycznie taki mniejszy.
  — Bo jesteśmy więksi, to nie bawimy się na torze przeszkód dla dzieci. — Proste! Skoro byli więksi to i przeszkody trudniejsze, bo co to za atrakcja pokonywać coś tak „dziecinnie łatwego”. — A poza tym schemat był ten sam. To ty mnie pocałowałaś. — Rzucił, puszczając jej oczko. Znowu. Gdyby wyciąć całą tę otoczkę to faktycznie wyglądało to podobnie. Lexa pocałowała jego i dalej już poszło. Jak taka lawina! Coraz bardziej i bardziej. Tylko tutaj ta lawina niosła bardziej niszczycielskie skutki niż wtedy. Wtedy to chyba zniszczyła tylko światopogląd dla osób, które tez miały crusha na Lexie bądź Aidenie – patrz: Laura.
  Ciekawe co u niej.
  Uniósł lekko brew, słysząc jej słowa odnośnie „trudzenia się aby zaciągnąć go do łóżka”. Naprawdę, Lexa? Naprawdę? Co z ciebie za nastolatka wtedy była, że miałaś takie parcie na ten swój pierwszy raz.
  — Ech, to jednak prawda, że was kobiety ciężko zrozumieć. Najpierw się mówi, że chcecie kochającego faceta, który będzie z wami nie tylko dlatego, że będzie mógł zaruchać, z kimś dla kogo pójście do łóżka nie będzie priorytetem, że chcecie wspaniały pierwszy raz, a potem słucham, że ja byłem oporny. A podobno to faceci myślą o jednym. — Rzucił, krzyżując ramiona na torsie. — Jeszcze mnie opierdol za to, że nie puknąłem cię od razu po tym odprowadzałem cię do siebie domu, kompletnie narąbaną, kiedy odstawiłaś mi koncert po koreańsku i próbowałaś się dobrać do mnie, nie kojarząc kompletnie faktów. Zaraz po tym jak wbiegłaś Noelowi do pokoju i pytałaś jak tam jego sprawy sercowe. — Rzucił, spoglądając na nią bardzo wymownie. Bo to była bardzo ciekawa historia. Nieco przerobiona, bo Doriana tam nie było, za to był Noel, który identycznie przecież nie ogarniał. Tyle tylko, że nie spał w tym samym pokoju i to chyba całe szczęście. Jego szczęście. Potem zadawałby niewygodne pytania bo… to Noel. Słodki i niewinny, on pewnie do dwudziestki nie słyszał o seksie. I wierzył w dzieci z kapusty.
  — Normalnie bym powiedział, że kodeks mężczyzn nakazałby mi wybić ci ten pomysł z głowy, bo mówi się, że nie wolno iść do łóżka z kobietą kumpla, ale… Po pierwsze pan doktor nie jest moim kumpla, po drugie i tak już to zrobiłem, po trzecie – i najważniejsze – jestem bardzo ciekaw twojej metody, skoro masz już wprawę, więc bardzo chętnie bym to zobaczył. — Odpowiedział jej, lustrując ją wymownie spojrzeniem. Jeszcze dalej utrzymując to wymowne spojrzenie polał jej wina (niechaj jej kielich zawsze będzie pełen). To nie tak, że próbował ją upić. No jak ją upije to nie spławi ona tego swojego doktorka – nawet by jej nawalonej do niego nie puścił bo jeszcze by ją wykorzystał. Znaczy „wykorzystał”. Okazję by wykorzystał, bo może pijana Lexa by się nie stawiała za bardzo.
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Chyba obydwoje mieli tą samą definicję normy w tym wypadku, bo ona też uważała, że bycie z Aidenem w związku było… no tą prawidłową formą codzienności, a przez cały czas jak go nie było, to było dziwnie. Stan przejściowy, ale może konieczny? Podobno dopiero taka przerwa była w stanie uświadomić komuś jak bardzo potrzebuje drugiej osoby w swoim życiu. I faktycznie, Lexa niby to wcześniej wiedziała, ale po tych kilku latach i wdaniu się w inny związek, była w pełni świadoma i pewna, że Hartmann to był jednak inna liga szczęścia. Wciąż podtrzymywała, że jest jej szczęśliwym zakończeniem, więc teraz należało o nie zawalczyć i zniszczyć komuś innemu światopogląd. Bo Cardan chyba nie wiedział co go czeka kiedy Lexa poprosiła go o rozmowę w domu. W końcu czemu nagle miałaby z nim zerwać? Wszystko podobno się układało! No to się chłopak zdziwi i tego się trochę obawiała.
W jego towarzystwie wszystko było takie… naturalne. Złośliwość się w niej budziła, a i czuła się też lepiej i pewniej. Dlatego też się nie hamowała! Ale to się na niej zemściło, a raczej on, bo jak zaczął ją bezczelnie dźgać to pisnęła w pierwszej reakcji i chciała się bronić odganiając jego łapy! Łaskotki też miała, nic się nie zmieniło w tym temacie, ale to najgorsza forma znęcania się nad drugim człowiekiem! To powinno być zakazane! Człowiek się śmieje chociaż wcale się nie chce śmiać, bo walczy o życie. Tak było.
Jakby na to tak spojrzeć, to faktycznie to ona go pocałowała, ale nie zrobiłaby tego gdyby sam pierwszy nie zabrał głosu w sprawie… no tego wszystkiego co się działo między nimi. Wtedy walczyła jeszcze z własną moralnością i grzecznie chciała wyjść, chociaż ją to w środeczku mocno bolało. Gdyby jednak za nią nie wyszedł, o pewnie teraz by tu nie siedzieli i nie musieliby zrywać ze swoimi drugimi połówkami, bo dalej by udawali, że wszystko jest tak jak powinno być. Bo przecież mieli być szczęśliwi! Tylko jedno szczęście nie było równe drugiemu.
- W sumie prawda. - przyznała, tylko w szkole mieli chyba nieco inną otoczkę tego całego pocałunku! Na pewnie nie aż taką skomplikowaną. - Ale to przez to, że za mną wyszedłeś. - i ją przyszpilił pytaniami na które musiała mu w końcu odpowiedzieć. Na głos. Gdy coś się wyzna na głos, to to nabiera mocy. A mimo to chciała uciec, bo wtedy była już na skraju wytrzymałości, która i tak ostatecznie pękła i… no. Chyba nie dało się tego powstrzymać kiedy przyznała przed samą sobą, że dalej go kochała i tak naprawdę nie chciała odchodzić, a jeśli miałaby wybierać, to wybrałby jego. Bo to zawsze był przecież on.
Brew jej drgnęła i uśmiechnęła się rozbawiona, kręcąc przy tym głową, kiedy go tak słuchała. No przyznajmy sobie szczerze, że Lexa nie miała parcia! Aż tak wielkiego. Po prostu była dziewczyną w kwiecie dojrzewania! No i to nie tak, że jak go widziała na korytarzach to chciała go zaciągnąć do schowka i wykorzystać! To Lexa, ona nie miała takich myśli! Wtedy. Potem ją trochę popsuł.
- Te, po pierwsze, miałam fantastyczny pierwszy raz. Po drugie, nie mówiłam, że od razu cię chciałam do łóżka zaciągnąć. - tylko już jak byli w związku jakiś czas! Wcześniej o tym nie myślała, bo przecież nie była pewna czy Aiden jest tym odpowiednim typem! Musiała się najpierw o tym przekonać, nie? No ale wielokrotnie udowadniał i jej uświadamiał, że z każdym dniem jest dla niej coraz lepszy.
Słysząc jednak kontynuację jego wypowiedzi to… wyraźnie się zdziwiła.
- Co. - wyrwało jej się w pierwszej reakcji, a kiedy ten kończył opowieść o tym jak go chciała wykorzystać pamiętnego (albo raczej nie do końca) razu kiedy się tak spiła i obudziła w jego łóżku. Nie znała wszystkich szczegółów, bo Aiden jej wcześniej o nich nie opowiadał! Teraz wiadomo czemu. - Mówiłeś, że niczego wtedy nie odwaliłam! - rzuciła do niego rozbawiono-oburzonym tonem. O koncercie też nie wiedziała! Znaczy, miała jakieś tam przebłyski i świadomość, że chyba coś odjebała, ale Aiden był na tyle miły, aby jej wszystkiego oszczędzić i powiedzieć „nic takiego nie robiłaś, spoko”. - Cały ten czas żyłam w nieświadomości? To dlatego Noel następnego dnia mi się zwierzał… I dobierałam się do ciebie? Damn, wcześnie. - nie spodziewała się chyba tego, bo ona to żyła w przekonaniu, że zaczęła to robić dopiero później! Tymczasem pijana Lexa chyba nie chciała czekać tyle czasu co podpowiadał zdrowy rozsądek na trzeźwo. - Nie no, bardzo dobrze, że mnie wtedy nie puknąłeś. Grzeczny chłopiec. - nawet go pogłaskała po głowie w geście pochwały, bo była z niego dumna, że nie wykorzystał wtedy takiej biednej, pijanej nastolatki. Niektórzy pewnie nie mieliby z tym problemu, zwłaszcza, że laska się do niego wyraźnie dobierała z jedną intencją!
Wysłuchała go wyraźnie zaciekawiona z jakimś takim bezczelnym uśmieszkiem na ustach, kręcąc przy tym w niedowierzaniu głową. Halo, ona dalej była w związku! I to nie tak, że teraz miała jakieś opory kiedy nie tak dawno temu już się dopuściła zdrady i to właśnie z nim… ale no, jej zasady moralne już i tak były mocno naciągnięte. I trochę źle się z tym czuła, bo to nie było fair. Co prawda dzisiaj zamierzała to oficjalnie skończyć i być wolną, chwilowo, ale no.
- Chcesz abym cię zaciągnęła do łóżka? Może być kuchenny blat? - spytała, lustrując go wymownym spojrzeniem, sięgając po nalany kieliszek wina, aby upić dwa łyki trunku, który przyjemnie rozlewał się po jej gardle. Odstawiła szkło na blat i westchnęła. - Wiesz, że bym cię wzięła tu i teraz, ale już i tak mam nadszarpniętą moralność… samo to, że tu jestem, o tym myślę, mówię i na to czekam jest złe. - bo Lexa przecież była dobrym, niewinnym człowiekiem, który nigdy nie chciał nikogo skrzywdzić ani nikogo okłamywać, a teraz… była tym wszystkim czym nie chciała być. Nigdy nie myślała, że kiedykolwiek dopuści się zdrady na kimkolwiek i czuła się z tym źle, ale z drugiej strony, to był Aiden, człowiek, który działał u niej w kompletnie innym rankingu i na innych zasadach.
I wtedy zawibrował jej telefon. Sięgnęła do niego, aby przeczytać wiadomość po której się zestresowała. Rychło w czas.
- Cardan napisał, że musi skończyć dzisiaj szybciej, więc mogę przyjść o dziewiątej. - czyli nie o dwudziestej trzeciej ale o dwudziestej pierwszej, woohoo. Masz dwie godziny mniej, Lexa, czyli na dobrą sprawę powinnaś się powoli zbierać. Odłożyła telefon ekranem do blatu i trochę zjechała na tym hokerku. - To chyba nawet lepiej. Szybciej będę miała to z głowy… - mruknęła, przeczesując nerwowo palcami blond włosy. Już drugi raz musiała z kimś zerwać i to dalej nie było łatwe, ale pierwsze rozstanie to ją przekopało, przeorało i srogo podniszczyło, a to, mimo, że ciężkie, to miało ostatecznie doprowadzić do czegoś dobrego. - O, wino. - sięgnęła po kieliszek i wyzerowała go do końca, na odwagę, chociaż z tego stresu to i tak zaraz wytrzeźwieje.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
— Czyli jednak zrobiłem jakieś postępy — stwierdził z lekkim uśmiechem. Bo wtedy nie miał odwagi, a teraz jej miał na tyle, by nie pozwolić temu zostać tak, jak było. By powiedzieć, że on tak nie chce. By powiedzieć, jak się wobec niej czuje. Więc tym razem to była bardziej współpraca. W trójkę, bo też z babcią Shelby. Ich tajnym agentem, o którego nie prosili. Ale którego ewidentnej potrzebowali i skorzystali na usługach którego. Co oni by bez tej babci zrobili? Byliby dalej jak dzieci we mgle. Ale faktycznie nie można było jej tego tak otwarcie przyznać bo im żyć nie da. No ale nie ma co się obrażać. Miała rację. Dobrze wyszło.
Kiedyś należało przekazać Lexie historię o tym, jak odprowadzał ją po imprezie. Byłby zabrał ją do jej domu, ale w takim stanie wolał jej nie oddawać panu dziadkowi i babci bo jednak czuł się trochę winny. Jakby nie było to on na początku polewał. Potem inni Lexie polewali, naprawdę. On nie miał z tym nic wspólnego. A może zjebał bo jej nie pilnował za dobrze. Jak już ją po chwili przerwy między sobą (na rzecz spędzenia czasu z innymi osobami z imprezy) znalazł to już była zawiana i trzeba było się ewakuować. Do domu. Jego domu, z powodów już wiadomych.
— No co ci miałem powiedzieć? Chroniłem twoje, jeszcze wtedy, poczucie niewinności. — Potem ono gdzieś przepadło, prawdopodobnie na etapie, jak już faktycznie zaczęli ze sobą sypiać. No a tę historię to chyba chciał do ślubu zachować. Wtedy by dopiero miała niespodziankę. I to przy gościach. Mieliby reakcję 1:1.
Uśmiechnął się kątem ust bo naprawdę był grzecznym chłopcem. Nie wykorzystał tego, że była pijana i bardzo, ale to bardzo chętna tylko spacyfikował i oddelegował do spania. A to wcale nie było takie łatwe bo ta nie dość, że wyrozbierana do samej bielizny, to jeszcze mocno rozochocona co działało naprawdę zachęcająco. Medal mu powinna dać. A nie jakieś głaskanie po główce. Chyba, że to inna główka, hehe.
— Gdziekolwiek, Lexa. Nie jestem wybredny. A ten dom jeszcze nie jest przechrzczony — odparł na jej słowa. No może poza sypialnią parę razy. No co? Sypiał z Solar i to nie była tajemnica. Pościel wystarczyło zmienić i nie ma historii. Znaczy już zmieniona i tak. Gorzej jak Lexa zachowa się jak Yennefer i wypierdoli przez okno całe łóżko w przypływie szału. Nie No Lexa chyba nie była tak niestabilna psychicznie.
Ale rozumiał ją. Ta jego racjonalna strona rozumiała. Ta chciwa była mocno niepocieszona, ale pewnie liczyła na to, że i tak coś z tego wyciągnie. Prędzej czy później.
— Pewnie, takie tam… żarty. — Rzucił z miną niewinnego chłopaczka, jeszcze kopnął niewidzialny kamyczek, wcześniej splatając dłonie za sobą i kiwając się lekko. Nie wiedział czym było dokładnie aegyo ale właśnie to odpierdalał. To ta ćwiartka Koreańczyka w nim.
Usłyszawszy słowa, które wskazywały na to, że do jej konfrontacji z Cardanem miałoby przyjść szybciej nie mógł wyzbyć się tego… chyba nieco zadowolonego uczucia. Bo im szybciej tym lepiej. Oczywiście samą twarzą nic nie pokazał, bo też ta mini-radocha spłynęła szybciej kiedy zobaczył stan Lexy. Położył dłonie na jej ramionach i rozmasował delikatnie, żeby się dziewczyna trochę rozluźniła.
Nie mógł za wiele poradzić na tę sytuację, w której teraz była. Sam miał za sobą nieprzyjemne rozstanie, ale należało to zrobić. Znaczy nie tyle co należało, ale chyba powinna skoro zdecydowała się na to.
— Dasz sobie radę, Lexa. Łatwo nie będzie — a wolałby, żeby było łatwo dla niej bo to by znaczyło, że ta relacja z doktorkiem wcale nie była istotna, wręcz absolutnie — ale ja tego za ciebie nie zrobię. — Powiedział, przenosząc dłonie na jej kark, dalej ją masując. Teoretycznie mógłby za nią porozmawiać z Cardanem, możliwe że panowie by się pozabijali w trakcie, ale tak chyba nie wypadało. Znaczy pewnie by się zgodził, bo jemu jednak zależało na tym, by dziewczynę jak najmniej łączyło z tamtym typem. No ale… — W nagrodę zabiorę cię gdzieś na jakieś małe wakacje. — Powiedział, uśmiechając się pociesznie kątem ust. — Potrzebujesz tego. — Stwierdził, już nieco poważniej, ale wciąż z lekkim półuśmiechem. Kto jak kto, ale dziewczyna potrzebowała. Od niejednej osoby słyszał, że się przepracowuje, że mało śpi. Należało ją zabrać gdzieś, daleko (bo wolne w miejscu pracy to nie wolne bo zawsze jest ta myśl, że w razie czego można do pracy podskoczyć, więc to się mijało z celem), gdzie będzie mogła podładować baterie.
A i on przy okazji potrzebował trochę odpocząć. Pomyśleć nad swoją karierą. Stał przed trudną decyzją, więc… trochę przewietrzy umysł. A poza tym – to czas tylko dla nich, z dała od wszystkiego. Może czas na syna. Znaczy co. Kto to napisał?
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Oczywiście, że zrobił! W zasadzie to obydwoje postąpili postępy! Znaczy, może nie jakieś mocne, ale jednak. Poza tym, nie widzieli się ładnych kilka lat, to aż dziwne by było jakby się od tamtego czasu chociaż trochę nie zmienili. Każdy z nich przez coś przeszedł co pomogło mu się wykreować. Jakby nie było, to to rozstanie na nich wpłynęło mocno i przez to czegoś się nauczyli, a także doszli do jakichś wniosków. Jedne z nich były bardziej pozytywne, inne niekoniecznie, ale Lexa jedynie się uświadomiła, że jest w pełni szczęśliwa i całkowicie sobą kiedy miała przy sobie swoją prawdziwą drugą połówkę. Aiden na przykład odciął od siebie swoją toksyczną matkę, co też nie mogło być łatwe, ale konieczne jeśli chciało się samemu panować nad swoim życiem… kto wie czy by to zrobił jeśli nie doszłoby do ich zerwania, więc no, chociaż to była bolesna lekcja, to jednak trochę im dała.
„Jeszcze wtedy”, no dzięki, Aiden. No ale fakt, była grzeczną, niewinną dziewczynką i wzorową uczennicą, która nie myślała o tego typu rzeczach dopóki oficjalnie nie związała się z Aidenem. Potem już poszło. Znaczy, po pierwszym razie. Wtedy nagle się okazało, że tym bardziej nie mogą się od siebie odkleić, ale jakby nie było, to dzięki temu się tak dobrze siebie nawzajem nauczyli i wiedzieli co robić, aby zadowolić drugą połówkę!
- Powinieneś dostać za to jakiś order czy coś. Chcesz order? - z ziemniaka. Zrobiłaby mu taki ładny z podpisem „nie wyruchałem swojej pijanej dziewczyny, gdy się do mnie w bieliźnie dobierała”. Jedni by powiedzieli, że no idiota, że z okazji nie skorzystał, ale to byli ci debile z masą testosteronu i tylko kilkoma komórkami mózgowymi. Lexa wolała jednak pamiętać swój pierwszy raz, bo jak się okazywało, był naprawdę udany, no ale to pewnie zasługa tego, że miała fantastycznego partnera.
Uniosła lekko brewkę, gdy powiedział jej, że dom nie jest jeszcze przechrzczony. Spojrzała na niego wyraźnie mu nie wierząc i pokręciła głową.
- Mhm, ta, nie jest. Już ci wierzę. - powiedziała, bo nie wierzyła, że nie było go tutaj z Solar… w różnych miejscach. W końcu był podobno w szczęśliwym związku z dziewczyną, nie? I to przez dość długi czas! A znając popęd Aidena, to domyślała się, że musieli w tym domu już nie raz i nie dwa uprawiać seks, głupia nie była! Więc jaki znowu nie przechrzczony! No ale nie zamierzała zachowywać się jak Yennefer, to byłaby dopiero hipokryzja, zwłaszcza, że sama w swoim związku też nie pozostawała bierna jak chodziło o sprawy łóżkowe.
Spojrzała na niego nieco rozbawiona gdy kopał ten swój niewidzialny kamyczek.
- Wyczekane podobno smakuje lepiej. - no ona na przykład w szpitalu mogła posmakować tego wyczekanego i naprawdę było wyborne, tylko musieli się spieszyć i działali na granicy, bo w każdym momencie ktoś mógł się do nich wpierdzielić. Na szczęście mieli więcej szczęścia niż rozumu. Znowu.
Ale no, Cardan najwyraźniej chciał z nią porozmawiać szybciej. Pewnie jakby wiedział na czym ma polegać ta rozmowa, to odkładałby ją w czasie tak długo jak tylko można. I wiecznie byłby zajęty. Może pomyślał, że Lexa chce mu w końcu oświadczyć, że przyjmuje pierścionek i mogą planować wesele? Bardzo możliwe, w końcu nic nie zapowiadało nadchodzącego końca.
- No wiem… - westchnęła, gdy poczuła na spiętych plecach jego dłonie. Wiedziała, że nie będzie przyjemnie, bo rozstania nigdy nie były przyjemne, a no… nie oszukując nikogo, chociaż Davies nie był Aidenem, to jednak zdążyła się do niego przywiązać. Był ważną postacią w jej życiu, Lexa ceniła bliskich jej ludzi i o nich dbała, więc jak miała jakiegoś się pozbyć, to to nie było łatwe, zwłaszcza, że chłopak naprawdę się w nią wkręcił i ją kochał na tyle, że chciał z nią życie spędzić. A ona musiała mu złamać serducho.
Uśmiechnęła się lekko do niego, przymykając oczy, kiedy ją tak masował.
- Czym są wakacje? - spytała, bo nie pamiętała kiedy ostatni raz brała urlop poza aktualnym. Odkąd rozstała się z Hartmannem to rzuciła się wpierw w wir nauki i zajęć dodatkowych, a potem pracy, że nie wiedziała kiedy ostatni raz faktycznie mogła sobie odpocząć. Jakby nie było, to nawet na weekendach wypoczynkowych z Cardanem rozmawiali między sobą o przypadkach w szpitalu oraz sytuacjach jakie miały tam miejsce, więc… praca wciąż była na językach.
Zerknęła na telefon gdzie widniała godzina, która wskazywała prawie dziewiątą. Westchnęła i sięgnęła do dłoni chłopaka na swoim ramieniu.
- Dobra, chodźmy już, chcę to mieć za sobą. - powiedziała, po czym dopiła to swoje wino do końca jednym haustem, a potem wstała z hokerka. Nie ma co tego przeciągać, jedynie bardziej będzie się stresować całą sytuacją.
Ubrała swoją skórzaną kurtkę i niedługo później przeszła z Aidenem do samochodu, aby móc chłopaka poprowadzić w miejsce zamieszkania pana doktora. Sama tam mieszkała przez pewien czas, u dziadków mało co bywała, chociaż ostatnio o wiele częściej. Drogę znała więc na wylot. W końcu podjechali pod piękną, mocno przeszkloną willę z podjazdem, która była własnością Daviesa. Samochód już stał pod domem, a to znaczyło, że Cardan już czekał. Westchnęła pod nosem i przeczesała nerwowo włosy, zaraz potem odpinając pasy.
- Poczekaj tu, zaraz wrócę. - powiedziała z pociesznym uśmiechem, a potem wyszła z auta, aby skierować się do domu i wejść jak do swojego. Aiden w zasadzie mógł obserwować całe zajście z oddali przez nie zakryte okna. To jak Lexa nawet się nie rozbiera, to jak mężczyzna do niej podchodzi i chciał ucałować w usta na przywitanie, ale odwróciła głowę, więc dostał mu się tylko policzek. I wtedy on już wiedział, że coś jest nie tak. Rozmawiali przez trochę, a Cardan trzymał się blisko, wyraźnie zatroskany, trzymając ją w ramionach i patrząc nie wiedząc o co chodzi. No ale Lexa w końcu musiała mu powiedzieć i wtedy dało się zauważyć jego szok na mordzie, niezrozumienie i kręcenie głową. Cofnął się kilka kroków i widać było, że nie był zachwycony. Wyrzucał z siebie słowa, a Lexa stała wciąż w tym samym miejscu. Raz coś powiedziała, potem pokręciła głową, potem przytaknęła, a Cardan tylko coraz bardziej nie rozumiał. Nawet wyciągnął pierścionek, którym jej się oświadczył, jakby miał zdziałać jakiś cud… ale jak nie zadziałał za pierwszym razem, tak teraz również. Przepraszała go, ale on nie chciał jej słuchać. Podszedł i złapał ją za ramiona zmuszając, aby na niego spojrzała, mówiąc coś, a potem ona odwróciła spojrzenie kręcąc głową. Potrząsnął nią kilka razy, a ona wycofała się dwa kroki coś przy tym głośniej mówiąc. Davies zaczął mocno gestykulować wyraźnie podminowany, nawet rzucił pudełkiem z pierścionkiem w pizdu. Specter chciała go chyba uspokoić, ale wtedy się jedynie bardziej wkurzył. Mówił, dużo mówił, a Lexa słuchała nie zbliżając się za bardzo. On to robił za nią. Zapytał się o coś, Lexa pokręciła głową w zaprzeczeniu, znowu pytał, a ona odpowiadała cały czas tak samo. Odgarnął jej włosy i zbliżył mordę do jej szyi, po czym zacisnął szczękę tak mocno, że satelita to chyba widział. Specter odsunęła się dwa kroki, ale złapał ją za talię i przyciągnął do siebie ostrym ruchem, a gdy to zrobił Lexa chciała go od siebie odepchnąć, ale trzymał ją o wiele za mocno. Zaczęła więc do niego mówić, aby go opamiętać, ale Cardan to był mocno rozeźlony i chyba chciał jakoś uświadomić Lexie, że popełnia błąd, że nie myśli logicznie i to głupota, ma iść spać i porozmawiają o tym rano. Jak miło z jego strony.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  — Wystarczy mi świadomość, że potem faktycznie skończyliśmy w łóżku. — Spory kawałek potem. Ale była nagroda. Mógł na nią poczekać. I w sumie to nie powinien oczekiwać nagrody za to, że zachował się jak prawdziwy facet a nie skończony gówniarz i trochę cwel. To powinien mieć w standardzie, że jest grzeczny i dobrze wychowany. Hans do tego rękę przecież przyłożył, a Hans był super.
  — No mówię ci. Przecież ja w tym domu jestem tyle co nic. — Bardziej pokoje hotelowe, bo przecież sporo jeździł po świecie, nie? Tutaj zjeżdżał tylko na zimowanie, a przy okazji staż związku z Solar o wiele tych ”zimowań” nie zahaczał. Plus ona miała szkołę, więc częściej to też on zjeżdżał do niej a nie odwrotnie. Wspólne święta spędzali też z jej rodziną, a nie z Hartmannami bo… No tak wyszło, na to się zgodził. Hans oczywiście był niepocieszony, Noel też, ale zrozumieli to. Tak to generalnie wyglądało w poważnych związkach – nie można było być w obu miejscach na raz na święta. Zwłaszcza, jeśli rodziny nie były z tych samych krajów a nawet kontynentów.
  Był cierpliwy, naprawdę. Już nie raz tego dowiódł. Wiadomo, jak mógł sobie pozwolić to tej cierpliwości miał mniej, ale jeśli chodziło o Lexę, w tym sprawy poważniejsze, to naprawdę potrafił się zachować. Tak i teraz nie zamierzał naciskać na to, żeby poszli się puknąć, bo przecież od ich ostatniego razu to minęło już kilka dni. Sytuacja była jaka była, najpierw trzeba było powyprowadzać to na względną prostą, żeby te ich proste się pokryły i wtedy oni też będą mogli. Hehe. Znaczy no. Najpierw trzeba kazać Cardanowi spierdalać. Może Aidenowi by to pasowało, że posuwałby „dziewczynę Cardana” bo wolała jego od własnego „faceta”, ale Lexie to chyba niekoniecznie. Przynajmniej w kwestii emocjonalnej, a raczej: moralnej.
  Więc wracali do punktu wyjścia – do rozmowy z doktorkiem dojść musiało, a jeśli miała się ona odbyć szybciej niż planowano to tym lepiej, bo szybciej będą to mieli za sobą. I Lexa i Aiden. Bo jednak wolał odzyskać swój tytuł, a teraz to tak jakby czekał jako rezerwa by wejść za zawodnika wyłączonego z gry. Motywacją miały być wakacje. I jedno i drugie by na tym skorzystało. Potrzebowali przerwy. Lexa była wyraźnie przemęczona, on miał myśli do uporządkowania. Więc taki reset… gdziekolwiek byle nie tu to byłby co najmniej wskazany.
  — Pokażę ci po wszystkim. Zasługujesz na nie. — Odpowiedział, z lekkim uśmiechem, dalej ją ugniatając. Tak, znajdzie jeszcze jakiś hotel ze spa, żeby Lexę za wsze czasy wymacali. Upewni się tylko żeby to była kobieta i koniecznie heteroseksualna. Jeśli się taka nie znajdzie to sam się tym zajmie, no bo co innego mu zostanie? Nie miał co prawda kursów, ale zająć się dziewczyną potrafił. Solar potwierdzi. Znaczy… co.
  Kiwnął głową, by zaraz potem przejść i wskoczyć w buty, wciągnąć na siebie lekką kurtkę, taką wygwizdałkę, do tego czapeczkę z daszkiem, bo to już kwestia przyzwyczajenia, a potem przeszli do garażu, by wsiąść do potężnego, zgrabnego SUVa niemieckiej marki, konkretniej Mercedesa. Najnowszy model, no co? Miał to wszystko od swojej drużyny. Przy okazji przecież też robił reklamę dla Mercedesa, wożąc się w jego maszynach. Hamilton pewnie większą, ale niech się jebie na ryj. Jak się pożrą z Mercedesem to najwyżej przesiądzie się na Astona Martina. O ile dalej będą współpracować z tym Red Bullem. A nie będą. To się weźmie coś niezależnego!
  Zajechał pod willę, a pewnie daleko nie było, skoro miał mieszkać w Lorne Bay, a przy okazji mieć wyjebaną willę, bo takie rzeczy to tylko w Pearl Lagune, więc tacy trochę sąsiedzi. Trzeba było pójść z buta. Ale Pearl Lagune to trochę jak Los Angeles. Tu się nie chodzi z buta bo to wygląda po prostu dziwnie.
  Spojrzał na Lexę i kiwnął tylko głową, wyłączając zapłon silnika, bo nie będzie stał na gazie, co znaczyło, że też nie zakładał, że to potrwa tylko chwilkę, gdzie Lexa uchyli drzwi, krzyknie, że zrywa z Cardanem i wróci do pojazdu Aidena. Odprowadził ją spojrzeniem pod drzwi i nie to, żeby podglądał, ale widział jak tamten się przylepia do niej, więc odwrócił wzrok. Na zegary patrz, Aiden. Te w najnowszy modelu Mercedesa mają całkiem zgrabne wyświetlacze. O, jakie ładne! No faktycznie, takie fajne i w takim żarówiastym kolorze, żeby w nocy lepiej było widać. No i wiadomo, że odbijały się też na przedniej szybie, z lewej strony – prędkościomierz konkretniej.
  Patrz na zeg- Podniósł spojrzenie na tę całą willę gogusia Lexy, kiedy tamten zaczął się miotać. I choć przywoływał się do porządku, żeby się nie wtrącać i nie podglądać, bo muszą sobie to po prostu wyjaśnić, i choć mówił, żeby wrócił do podziwiania zegarów, bo mają szerszy rozgranicznik na tempomacie, to nie mógł. W pamięci miał to, że Lexa wskazała Cardana jako człowieka… impulsywnego. I jak tak temu się przyglądał, to coraz mniej mu się to podobało. Wiadomo – emocje emocjami, ale on teraz też działał na emocjach. I widział, że typ obłapia, stanowczo za mocno, jego kobietę. Lexa nie była Cardana tylko jego.
  Otworzył więc drzwi, wysiadł z auta i przeszedł się w stronę drzwi wejściowych, powtarzając sobie, że jeśli będą zamknięte to chuj, to zostawi sprawę samej sobie, bo nie będzie ich wyważał, chyba że będzie musiał, ale jak się okazało – zamknięte to one nie były. Wpadł do środka, bardziej zamaszyście niż miał w zamierzeniu i od razu spojrzał na dwójkę.
  Doktorze, spokojniej może?
  — Davies — a gdzie „doktorze” — zdejmij łapska z Lexy, bo widzisz, że nie ma ochoty na to, żebyś ją tak traktował. — No chyba, że miała. I po prostu zrobiła go w chuja. Zaciągnęła go pod dom by patrzył a oni w rytuale mieli taki rough game. I zaraz by się w tej „przeszklonej willi” zaczęli ruchać, nawet mimo tego, że „mieli zasłony”
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
ODPOWIEDZ