about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Rusty Overgaard
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
2.
Zawsze cenił w swojej pracy to, że nie musiał stawiać się w biurze redakcji codziennie. Teksty i tak przesyłał drogą elektroniczną, a większość konsultacji mógł załatwić zdalnie, telefonicznie i chyba już wszyscy w pracy zdążyli przyzwyczaić się do tego, że kiedy tylko mógł, gdzieś znikał. Wolał pracować na świeżym powietrzu, czasem w jakiejś zatłoczonej kawiarni, czasem na tarasie w swoim domu, a czasem na ławce, przy plaży. Tak też zrobił dzisiaj - po umówieniu się z Odette, przyjechał na miejsce wcześniej, ale zaszył się z kubkiem kawy na wynos w niedalekiej knajpce, gdzie trochę za mocno wsiąkł w pisanie artykułu i niemalże spóźnił się na umówione spotkanie.
- Ej, ej, ej - odpowiedział na jej każde ał i zesztywniał, nie do końca wiedząc co teraz ma zrobić i jak się zachować. Zakładam, że trochę zdążyła mu powiedzieć o tym, co się jej stało, ale pierwszy raz widział efekty i jako prawdziwie prawdomówny człowiek, nie mógł stwierdzić, że wyglądała ładnie. - Gdzie cię nie boli? - to tak na przyszłość, jakby miał jej sprzedać złośliwego kuksańca.
- Oh, wow, spodziewałem się raczej, że weźmiemy jakąś kanapkę na wynos stamtąd - paluchem brzydko pokazał na knajpę w oddali, w której wcześniej pił kawę. - Wygląda nieźle - pokiwał z uznaniem głową, ale musiało się jej prawdziwie nudzić na urlopie, skoro to wszystko przygotowała. - Ja chyba widuję cię jednak częściej niż moje nieistniejące randki - uśmiechnął się lekko, bo odkąd pół roku temu rozstał się ze swoją niedoszłą narzeczoną, zaliczał tylko przelotne spotkania i znajomości, nic, o czym w ogóle było sens opowiadać siostrze, czy znajomym. - Jakbyśmy w ogóle mieli przejmować się tym, że ktoś patrzy! - całe szczęście na plażę miał na tyle blisko, że nie musiał martwić się dojazdem, bo akurat tutaj dotarł pieszo. - Jestem chyba już starym i nudnym człowiekiem, zobaczysz jak podrośniesz, ale nie wiem czy takie dorosłe rzeczy są dla ciebie - rzucił żartobliwie, zajmując miejsce na kocu, bo była młodsza tylko rok, więc różnica wiekowa już dawno się między nim zatarła.
Odette Overgaard
Zawsze cenił w swojej pracy to, że nie musiał stawiać się w biurze redakcji codziennie. Teksty i tak przesyłał drogą elektroniczną, a większość konsultacji mógł załatwić zdalnie, telefonicznie i chyba już wszyscy w pracy zdążyli przyzwyczaić się do tego, że kiedy tylko mógł, gdzieś znikał. Wolał pracować na świeżym powietrzu, czasem w jakiejś zatłoczonej kawiarni, czasem na tarasie w swoim domu, a czasem na ławce, przy plaży. Tak też zrobił dzisiaj - po umówieniu się z Odette, przyjechał na miejsce wcześniej, ale zaszył się z kubkiem kawy na wynos w niedalekiej knajpce, gdzie trochę za mocno wsiąkł w pisanie artykułu i niemalże spóźnił się na umówione spotkanie.
- Ej, ej, ej - odpowiedział na jej każde ał i zesztywniał, nie do końca wiedząc co teraz ma zrobić i jak się zachować. Zakładam, że trochę zdążyła mu powiedzieć o tym, co się jej stało, ale pierwszy raz widział efekty i jako prawdziwie prawdomówny człowiek, nie mógł stwierdzić, że wyglądała ładnie. - Gdzie cię nie boli? - to tak na przyszłość, jakby miał jej sprzedać złośliwego kuksańca.
- Oh, wow, spodziewałem się raczej, że weźmiemy jakąś kanapkę na wynos stamtąd - paluchem brzydko pokazał na knajpę w oddali, w której wcześniej pił kawę. - Wygląda nieźle - pokiwał z uznaniem głową, ale musiało się jej prawdziwie nudzić na urlopie, skoro to wszystko przygotowała. - Ja chyba widuję cię jednak częściej niż moje nieistniejące randki - uśmiechnął się lekko, bo odkąd pół roku temu rozstał się ze swoją niedoszłą narzeczoną, zaliczał tylko przelotne spotkania i znajomości, nic, o czym w ogóle było sens opowiadać siostrze, czy znajomym. - Jakbyśmy w ogóle mieli przejmować się tym, że ktoś patrzy! - całe szczęście na plażę miał na tyle blisko, że nie musiał martwić się dojazdem, bo akurat tutaj dotarł pieszo. - Jestem chyba już starym i nudnym człowiekiem, zobaczysz jak podrośniesz, ale nie wiem czy takie dorosłe rzeczy są dla ciebie - rzucił żartobliwie, zajmując miejsce na kocu, bo była młodsza tylko rok, więc różnica wiekowa już dawno się między nim zatarła.
Odette Overgaard
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Rusty Overgaard
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Okej, okej, okej, mea culpa! - uniósł obie dłonie przed siebie w obronnym geście, bo rzeczywiście mało zachwytu dało się usłyszeć w jego słowach. - Wygląda profesjonalnie, elegancko, z przepychem, no idealnie! - zawyrokował, bo w końcu lepiej, niż nieźle, ale Rusty nie był na tyle piknikowym fanem, żeby odpowiednio się pozachwycać. No, może gdyby musiał na przykład napisać na ten temat artykuł, to inaczej by to wyglądało, ale przy Odette raczej nie zmuszał się do wyszukanych słów i nadmiernej poprawności, bo pewnie jeszcze pamiętała jak robił błędy w kartkach urodzinowych dla rodziców, które razem wręczali w dzieciństwie.
- No tak, a do tego jeszcze te wszystkie siwe włosy, dramat! - czy rzeczywiście miał siwe włosy? Pewnie jakieś się zdarzały, tak samo jak i wspomniane zmarszczki, ale na ciele czuł się jednak całkiem młody! Niby jak źle spał, to łupało go trochę w plecach, a po długim spacerze nogi wchodziły w tyłek i piątkową popijawę musiał odsypiać pół weekendu, ale to chyba jeszcze nic takiego strasznego, nie? - Tylko wiesz, ja się zestarzeję jak wino, kupię sobie sportowy samochód i znajdę młodą kochankę, a ty? - pokręcił głową, żeby pokazać, że dla niej to już nie ma nadziei, chociaż wcale tak nie uważał przecież. Oboje byli jeszcze piękni i młodzi, mieli dosłownie cale życie przed sobą, tak, Odette też, o ile będzie na siebie trochę bardziej uważała, żeby potem jej wszystko, prócz dupy, nie bolało na przymusowym urlopie.
- No dobra, to opowiedz mi teraz ze szczegółami jak wpadłaś na tę szafkę i ile jeszcze będziesz miała czas na gotowanie? - zapytał z ciekawością, rozglądając się po przygotowanym jedzeniu. Z jednej strony oczywiście się o nią martwił, z drugiej jednak w niczym chyba by jej nie pomógł użalaniem się nad tą całą sytuacją, ale jakby tylko chciała wypłakać się na ramieniu, to na to też będzie gotowy, od czego się w końcu miało starszych braci?
Odette Overgaard
- No tak, a do tego jeszcze te wszystkie siwe włosy, dramat! - czy rzeczywiście miał siwe włosy? Pewnie jakieś się zdarzały, tak samo jak i wspomniane zmarszczki, ale na ciele czuł się jednak całkiem młody! Niby jak źle spał, to łupało go trochę w plecach, a po długim spacerze nogi wchodziły w tyłek i piątkową popijawę musiał odsypiać pół weekendu, ale to chyba jeszcze nic takiego strasznego, nie? - Tylko wiesz, ja się zestarzeję jak wino, kupię sobie sportowy samochód i znajdę młodą kochankę, a ty? - pokręcił głową, żeby pokazać, że dla niej to już nie ma nadziei, chociaż wcale tak nie uważał przecież. Oboje byli jeszcze piękni i młodzi, mieli dosłownie cale życie przed sobą, tak, Odette też, o ile będzie na siebie trochę bardziej uważała, żeby potem jej wszystko, prócz dupy, nie bolało na przymusowym urlopie.
- No dobra, to opowiedz mi teraz ze szczegółami jak wpadłaś na tę szafkę i ile jeszcze będziesz miała czas na gotowanie? - zapytał z ciekawością, rozglądając się po przygotowanym jedzeniu. Z jednej strony oczywiście się o nią martwił, z drugiej jednak w niczym chyba by jej nie pomógł użalaniem się nad tą całą sytuacją, ale jakby tylko chciała wypłakać się na ramieniu, to na to też będzie gotowy, od czego się w końcu miało starszych braci?
Odette Overgaard
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Rusty Overgaard
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Ale kto od razu mówi o sugar daddy? - może nie był wystarczająco na czasie z określeniami na relację dwóch osób, ale to, o czym wspomniała, kojarzyło mu się raczej z płaceniem jakiejś młodej pannie za swoje towarzystwo i seks, a on jednak wierzył, że nawet jak już będzie miał rzeczywiście te siwe włosy i kryzys wieku średniego, to dalej dla kogoś będzie na tyle atrakcyjny, żeby przyciągnąć samą swoją osobą, a nie portfelem. Rzecz jasna nie rozmyślał o tym zbyt często, właściwie wcale, bo do głowy by mu nie przyszło, żeby uważać się za staruszka. W końcu, hej, miał jeszcze sporo życia przed sobą, a trzydziestka w przyszłym roku jeszcze nie oznaczała, że jedną nogą stał w grobie.
- Nie wyglądasz, jakbyś była zawodniczką amatorskiego MMA - pokręcił powoli głową. - Wyglądasz, jakbyś weszła na ring i dała się okładać - wzruszył ramionami. Była jego siostrą, więc mogli być dla siebie do bólu szczerzy, a Odette naprawdę wyglądała źle. Miał świadomość, że duża część z jej siniaków wygląda trochę bardziej dramatycznie, bo nawet mało bolesne uderzenie na nodze, czy ramieniu potrafiło przez długi czas mienić się od fioletu przez zieleń, ale dalej widać było, że to nie małe zetknięcie z czyjąś pięścią.
- Brzmi jak typowy wieczór w Lorne Bay - mruknął z przekąsem, bo nie było się co dziwić, że chciał poznać trochę więcej szczegółów całego zajścia. Już na zawsze miała być jego młodszą siostrą, o którą rodzice kazali mu dbać, zabierać ze sobą do zabawy na osiedlu i którą pewnie kiedyś pocieszał po pierwszym złamanym sercu, chociaż jeszcze sam nie wiedział z czym to się wiąże. - Nie będę ci prawił moralizatorskich wykładów, ale mogłabyś mieć gaz w torebce - bo rozładowany telefon i zgubienie to cóż, stało się, nic nie mogła na to poradzić, ale słyszał niedawno trochę więcej niebezpiecznych historii z miasteczka i czułby się spokojniejszy, gdyby miała coś takiego przy sobie.
Odette Overgaard
- Nie wyglądasz, jakbyś była zawodniczką amatorskiego MMA - pokręcił powoli głową. - Wyglądasz, jakbyś weszła na ring i dała się okładać - wzruszył ramionami. Była jego siostrą, więc mogli być dla siebie do bólu szczerzy, a Odette naprawdę wyglądała źle. Miał świadomość, że duża część z jej siniaków wygląda trochę bardziej dramatycznie, bo nawet mało bolesne uderzenie na nodze, czy ramieniu potrafiło przez długi czas mienić się od fioletu przez zieleń, ale dalej widać było, że to nie małe zetknięcie z czyjąś pięścią.
- Brzmi jak typowy wieczór w Lorne Bay - mruknął z przekąsem, bo nie było się co dziwić, że chciał poznać trochę więcej szczegółów całego zajścia. Już na zawsze miała być jego młodszą siostrą, o którą rodzice kazali mu dbać, zabierać ze sobą do zabawy na osiedlu i którą pewnie kiedyś pocieszał po pierwszym złamanym sercu, chociaż jeszcze sam nie wiedział z czym to się wiąże. - Nie będę ci prawił moralizatorskich wykładów, ale mogłabyś mieć gaz w torebce - bo rozładowany telefon i zgubienie to cóż, stało się, nic nie mogła na to poradzić, ale słyszał niedawno trochę więcej niebezpiecznych historii z miasteczka i czułby się spokojniejszy, gdyby miała coś takiego przy sobie.
Odette Overgaard
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
Wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, bo cóż… ona! Ona mówiła o sugar daddy! I chociaż ciężko o nim mówić w kontekście Rusty’ego, który ledwie dobijał do trzydziestki, ale ona sama spokojnie mogłaby sobie jakiegoś znaleźć. Zdecydowanie! Życie stałoby się nieporównywalnie bardziej wygodne. Zaśmiała się pod nosem, pokręciła lekko głową i upiła spory łyk alkoholu. Żarty, żartami… te o związkach i układach międzyludzkich również. Temat stał się chociaż trochę poważniejszy, gdy Rusty komentował jej wypadek. O ile wypadkiem można nazwać to, co ją spotkało.
- Ej, ej… nie wiesz jak wygląda ten drugi! – próbowała jeszcze przez moment zgrywać pewną siebie i udawać, że nic się nie stało, ale no… jednak się stało. Więc spuściła z tonu, wyraźnie spoważniała i lekko się skrzywiła – Nie no, nie oddałam im. Zresztą raczej o tym nie myślałam. Skupiłam się na tym, że fajnie byłoby, żeby jednak mnie nie zabili, bo mam niedługo loty do Europy… – oczywiście z lotów niż nie wyszło, bo wylądowała na zwolnieniu i mogła teraz przesiadywać z bratem na plaży, ale tak, naprawdę przeszła ją wtedy myśl, że fajnie byłoby nie zginąć w tak mało spektakularny sposób – I w Port Douglas – poprawiła go – To się wydarzyło w Port Douglas. Ale mniejsza o to… wiem. Wiem, że to strasznie kiepska sytuacja i mam nadzieję, że więcej się nie powtórzy. Będę na siebie uważać. Słowo harcerza! – to nic, że harcerzem nigdy nie była, patrzyła na niego teraz też, że nie powinien mieć absolutnie żadnych wątpliwości, że mówiła szczerze i naprawdę zamierzała następnym razem trochę bardziej uważać. Chociaż trochę! – I gaz też kupię. Nie po to spędziłam tyle czasu w szpitalu, żeby skopać tyłek chorobie, żeby dać się zabić w jakimś zaułku, prawda? – próbowała to wszystko ponownie obrócić w żart, uśmiechnęła się pod nosem i trąciła brata w ramię – I jedz wreszcie! – wskazała na przekąski, które im przygotowała. Nie liczmy, że było to coś skomplikowanego, a raczej wszystko, co dostała w pobliskim supermarkecie i dopiero razem robiło jakieś tam wrażenie – No i ten… byłoby ci trochę smutno? – spojrzała na niego, kącik ust drgnął jej lekko w rozbawieniu, więc już wszystko było dobrze, wróciła do żartów – Trochę byś tęsknił? Może uroniłbyś łzę na moim pogrzebie? No powieeeedz…
Rusty Overgaard
- Ej, ej… nie wiesz jak wygląda ten drugi! – próbowała jeszcze przez moment zgrywać pewną siebie i udawać, że nic się nie stało, ale no… jednak się stało. Więc spuściła z tonu, wyraźnie spoważniała i lekko się skrzywiła – Nie no, nie oddałam im. Zresztą raczej o tym nie myślałam. Skupiłam się na tym, że fajnie byłoby, żeby jednak mnie nie zabili, bo mam niedługo loty do Europy… – oczywiście z lotów niż nie wyszło, bo wylądowała na zwolnieniu i mogła teraz przesiadywać z bratem na plaży, ale tak, naprawdę przeszła ją wtedy myśl, że fajnie byłoby nie zginąć w tak mało spektakularny sposób – I w Port Douglas – poprawiła go – To się wydarzyło w Port Douglas. Ale mniejsza o to… wiem. Wiem, że to strasznie kiepska sytuacja i mam nadzieję, że więcej się nie powtórzy. Będę na siebie uważać. Słowo harcerza! – to nic, że harcerzem nigdy nie była, patrzyła na niego teraz też, że nie powinien mieć absolutnie żadnych wątpliwości, że mówiła szczerze i naprawdę zamierzała następnym razem trochę bardziej uważać. Chociaż trochę! – I gaz też kupię. Nie po to spędziłam tyle czasu w szpitalu, żeby skopać tyłek chorobie, żeby dać się zabić w jakimś zaułku, prawda? – próbowała to wszystko ponownie obrócić w żart, uśmiechnęła się pod nosem i trąciła brata w ramię – I jedz wreszcie! – wskazała na przekąski, które im przygotowała. Nie liczmy, że było to coś skomplikowanego, a raczej wszystko, co dostała w pobliskim supermarkecie i dopiero razem robiło jakieś tam wrażenie – No i ten… byłoby ci trochę smutno? – spojrzała na niego, kącik ust drgnął jej lekko w rozbawieniu, więc już wszystko było dobrze, wróciła do żartów – Trochę byś tęsknił? Może uroniłbyś łzę na moim pogrzebie? No powieeeedz…
Rusty Overgaard
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Ja nawet nie wiem czy oddawanie to jest dobry pomysł, Ode - pokręcił powoli głową, bo chociaż dobrze było walczyć o swoje, to w momencie, kiedy ktoś obcy zaczepiał, dosłowna walka wcale nie była mądra. Rusty nie należał do typów, którzy mieli na koncie obite twarze i starte od bójki kłykcie, wiec niekoniecznie był specjalistą w tej kwestii, ale kilka razy trafił w nieodpowiedne miejsce, o nieodpowiednim czasie i musiał spokojnymi słowami łagodzić sytuację, nawet jeśli ani trochę nie zgadzał się z argumentami osoby, która chętniej niż on sam chciała wykorzystać swoje pięści. - Poza tym, nie oszukujmy się, nigdy nie umiałaś się bić - dodał jeszcze poważnie, po chwili szeroko się uśmiechając, bo tak tylko się z nią droczył, korzystając z idealnej okazji. Jako rodzeństwo z tak małą różnicą wieku, mieli na koncie całe mnóstwo różnych bójek, płaczu, siniaków i skarg do rodziców, na tym chyba trochę polegało wspólne dorastanie, prawda? - Uwierzę jak pokażesz mi jakąś odznakę zaaa... - wzniósł oczy ku słonecznemu niebu, próbując sobie przypomnieć za co można było zgarnąć odznaki jako harcerz, ale też nim nigdy nie był i ciężko mu było dokończyć. - Za wiązanie supłów? - coś takiego chyba powinno się małemu harcerzowi przydać, żeby zacumować łódkę, albo umocować hamak na drzewie, prawda? A jesli chodziło o węzły, to te akurat Rusty miał w małym paluszku, w końcu sam czasem żeglował!
- Dobra, już, jem! - przyjrzał się uważnie wszystkiemu, co zdążyła rozłożyć na kocu i wybrał sobie coś małego, tak na początek, nie do końca jej ufał w kwestii gotowania, wolał nie zakopywać ukradkiem w piasku żadnych wyplutych resztek. - Czy zapłakałbym na twoim pogrzebie? Kochana! Zbierałbym kondolencje od każdej możliwej ciotki i wiesz ile bym potem dostał jedzenia na pocieszenie? Całą masę! Do końca życia nie musiałbym już NIC gotować - wycelował w nią palcem. Oczywiście żartował i nawet nie chciał myśleć co by było, gdyby Odette zginęła, ale nie przeszkadzało mu to w żartach.
Odette Overgaard
- Dobra, już, jem! - przyjrzał się uważnie wszystkiemu, co zdążyła rozłożyć na kocu i wybrał sobie coś małego, tak na początek, nie do końca jej ufał w kwestii gotowania, wolał nie zakopywać ukradkiem w piasku żadnych wyplutych resztek. - Czy zapłakałbym na twoim pogrzebie? Kochana! Zbierałbym kondolencje od każdej możliwej ciotki i wiesz ile bym potem dostał jedzenia na pocieszenie? Całą masę! Do końca życia nie musiałbym już NIC gotować - wycelował w nią palcem. Oczywiście żartował i nawet nie chciał myśleć co by było, gdyby Odette zginęła, ale nie przeszkadzało mu to w żartach.
Odette Overgaard
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
Prychnęła, gdy zarzucił jej brak umiejętności bicia się. No naprawdę! Przewróciła wymownie oczami, bo uważała te słowa za okropne pomówienia. Okropne! Ona to pamiętała zupełnie inaczej… czyli, że zawsze wygrywała! Zresztą była młodsza, mniejsza, drobniejsza i jak tylko uderzała w płacz (nawet ten oszukany!) to on dostawał od rodziców za to, że zaczepia siostrę. Uroki bycia starszym bratem, prawda? Na szczęście potrafili też znaleźć wspólny język i nie skończyło się to wielkim rozłamem w rodzinie i wzajemną nienawiścią do końca świata i o jeden dzień dłużej. A i takie rodzeństwa się zdarzały!
- Oczywiście, że umiem wiązać supły… i znam pierwszą pomoc. I mnóstwo rzeczy, których wolałabym nigdy nie wykorzystywać! – znowu prychnęła, ale przypomniała sobie szkolenia, gdy dostała się do pracy i nie były to łatwe tygodnie, wręcz przeciwnie! Dlatego nawet jeśli nie miała za to żadnych odznak to umiała wszystko to, co przeciętny harcerz a nawet i więcej! Więc spokojnie mógł uwierzyć w jej słowo… po prostu słowo stewardessy już nie brzmi tak dobrze jak słowo harcerza!
Przyglądała mu się uważnie jak sięgał po jedzenie i aż przewróciła oczami, bo naprawdę… - Zero zaufania – skomentowała wymownie, bo doskonale wiedziała, co robił! Nie wierzył, że mogła się postarać i że mogło jej to wyjść – Nie planuję cię otruć, spokojnie! Nawet jeśli wtedy to ja zbierałabym te kondolencje i darmowe jedzenie do końca życia. – uśmiechnęła się pod nosem i sama też sięgnęła po coś do jedzenia. Chociaż niewątpliwie wolała dietę płynną i plastikowy kubeczko-kieliszek z winem, który im przecież zorganizowała, bo nie ma porządnego pikniku bez alkoholu.
- Ale dobrze mój drogi… skoro już przerobiliśmy moją twarz. – machnęła w jej kierunku, wskazując oczywiście na swoje ślady a’la amatorski bokser – Omówiliśmy, że bardzo byś cierpiał jakby mnie zabrakło w twoim życiu. Co oczywiście doskonale rozumiem, bo skoro nie masz już narzeczonej to tylko ja zostałam do tego, żeby cię wkurzać… – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, uśmiechając się uroczo, jak zawsze gdy wspominała o jego dziewczynie – To opowiedz mi, co słychać? – tak poza tym? Ogólnie? Zawsze chciała być na bieżąco. Zawsze! I zawsze się denerwowała, gdy dowiadywała się o czymś z jego życia jako ostatnia. Łamało jej to serce.
Rusty Overgaard
- Oczywiście, że umiem wiązać supły… i znam pierwszą pomoc. I mnóstwo rzeczy, których wolałabym nigdy nie wykorzystywać! – znowu prychnęła, ale przypomniała sobie szkolenia, gdy dostała się do pracy i nie były to łatwe tygodnie, wręcz przeciwnie! Dlatego nawet jeśli nie miała za to żadnych odznak to umiała wszystko to, co przeciętny harcerz a nawet i więcej! Więc spokojnie mógł uwierzyć w jej słowo… po prostu słowo stewardessy już nie brzmi tak dobrze jak słowo harcerza!
Przyglądała mu się uważnie jak sięgał po jedzenie i aż przewróciła oczami, bo naprawdę… - Zero zaufania – skomentowała wymownie, bo doskonale wiedziała, co robił! Nie wierzył, że mogła się postarać i że mogło jej to wyjść – Nie planuję cię otruć, spokojnie! Nawet jeśli wtedy to ja zbierałabym te kondolencje i darmowe jedzenie do końca życia. – uśmiechnęła się pod nosem i sama też sięgnęła po coś do jedzenia. Chociaż niewątpliwie wolała dietę płynną i plastikowy kubeczko-kieliszek z winem, który im przecież zorganizowała, bo nie ma porządnego pikniku bez alkoholu.
- Ale dobrze mój drogi… skoro już przerobiliśmy moją twarz. – machnęła w jej kierunku, wskazując oczywiście na swoje ślady a’la amatorski bokser – Omówiliśmy, że bardzo byś cierpiał jakby mnie zabrakło w twoim życiu. Co oczywiście doskonale rozumiem, bo skoro nie masz już narzeczonej to tylko ja zostałam do tego, żeby cię wkurzać… – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, uśmiechając się uroczo, jak zawsze gdy wspominała o jego dziewczynie – To opowiedz mi, co słychać? – tak poza tym? Ogólnie? Zawsze chciała być na bieżąco. Zawsze! I zawsze się denerwowała, gdy dowiadywała się o czymś z jego życia jako ostatnia. Łamało jej to serce.
Rusty Overgaard
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Każdy zna pierwszą pomoc, Ode - miał przynajmniej nadzieję, że każdy, bo nie było to nic nazbyt skomplikowanego, a podstawowa wiedza mogła uratować komuś życie, na każdym etapie edukacji było to też do bólu powtarzane, więc generalnie nie był to żaden wyczyn i szczególna umiejętność, co innego rozpalenie ognia, albo zbudowanie szałasu! Chociaż trochę wątpił, że akurat czymś takim zajmowały się harcereczki, bardziej jednak kojarzyły mu się ze sprzedawaniem ciasteczek. I nie chodziło tu o płeć, ale kto tam dziecko wyśle do lasu? To już bardziej brzmiało jak bardzo drogie obozy survivalowe dla dorosłych, którzy chcieli poczuć bliskość natury, a nie potrafili sami pójść na wycieczkę do lasu.
- Och, ale ja wcale nie sugeruję, że planujesz! - odpowiedział, z naciskiem na ostatni słowo, bo wcale nie uważał, że chciałaby to zrobić celowo! I jego ostrożność nie wynikała z braku zaufania do intencji siostry, raczej do wykonania, a to już nie było takie oczywiste przecież! - Nawet jeśli to darmowe jedzenie strasznie kusi - bo kondolencje już troch mniej, kto chciałby w kółko wysłuchiwać o jakiejś bliskiej zmarłej osobie od ludzi, którzy kojarzyli ją z widzenia? Mogliby odstawić lasagne gdzieś przy drzwiach wejściowych i ewentualnie zostawić kartkę, gdzie oddać pustą foremkę!
Zamarł na moment, przerywając przeżuwanie jakiejś małej kanapeczki i powoli odwrócił głowę w stronę siostry. - Baaardzo śmieszne - rzucił z przekąsem, bo jakoś łatwiej mu było rozmawiać o wyimaginowanej śmierci któregoś z nich, niż o Regan. - Właściwie ostatnio dostałem przypomnienie o ślubie, który razem potwierdziliśmy i chyba muszę z nią pogadać - nigdy nie była jego narzeczoną, bo nawet nie miał okazji się oświadczyć, ale to planował i odkąd wyprowadziła się z jego domu, nie próbował się z nią kontaktować, bo nie było okazji, ale nie mieli po szesnaście lat, musieli zachować się w normalny, cywilizowany sposób i ustalić co robią w sprawie tego wyjazdowego wesela.
Odette Overgaard
- Och, ale ja wcale nie sugeruję, że planujesz! - odpowiedział, z naciskiem na ostatni słowo, bo wcale nie uważał, że chciałaby to zrobić celowo! I jego ostrożność nie wynikała z braku zaufania do intencji siostry, raczej do wykonania, a to już nie było takie oczywiste przecież! - Nawet jeśli to darmowe jedzenie strasznie kusi - bo kondolencje już troch mniej, kto chciałby w kółko wysłuchiwać o jakiejś bliskiej zmarłej osobie od ludzi, którzy kojarzyli ją z widzenia? Mogliby odstawić lasagne gdzieś przy drzwiach wejściowych i ewentualnie zostawić kartkę, gdzie oddać pustą foremkę!
Zamarł na moment, przerywając przeżuwanie jakiejś małej kanapeczki i powoli odwrócił głowę w stronę siostry. - Baaardzo śmieszne - rzucił z przekąsem, bo jakoś łatwiej mu było rozmawiać o wyimaginowanej śmierci któregoś z nich, niż o Regan. - Właściwie ostatnio dostałem przypomnienie o ślubie, który razem potwierdziliśmy i chyba muszę z nią pogadać - nigdy nie była jego narzeczoną, bo nawet nie miał okazji się oświadczyć, ale to planował i odkąd wyprowadziła się z jego domu, nie próbował się z nią kontaktować, bo nie było okazji, ale nie mieli po szesnaście lat, musieli zachować się w normalny, cywilizowany sposób i ustalić co robią w sprawie tego wyjazdowego wesela.
Odette Overgaard
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
Wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – a przynajmniej na tyle szerokim, na ile pozwalał jej stan jej twarzy – więc chyba jednak trochę śmieszne! I może to było z jej strony cios poniżej pasa i może było to złośliwe, ale czy nie od tego są właśnie młodsze siostry, żeby człowieka wkurzać swoimi nieodpowiednimi tekstami? Więc sama Odette była bardzo rozbawiona i bardzo zadowolona z siebie. A gdy wspomniał o ślubie mógł też dojrzeć błysk w jej oku, bo od razu oczami wyobraźni widziała dramę… więc jej zainteresowanie wzrosło.
- Czekaj, czekaj, czekaj… – bo chyba nie liczył, że tak po prostu koło tego tematu przejdzie, nie pociągnie go dalej i zacznie z nim rozmawiać o pogodzie, prawda? Znał ją kupę lat, powinien wiedzieć – Chcesz mi powiedzieć, że gdy byliście razem dostaliście zaproszenie na ślub, potwierdziliście je i teraz już nie jesteście razem, a zaproszenie jest ciągle aktualne? – wolała się upewnić, że dobrze go zrozumiała, ale nie dało się ukryć, że dalej niesamowicie ją to bawiło – I co zamierzasz z tym zrobić? Porozmawiasz z nią i? – jakie było wyjście z tej sytuacji? Chociaż ona widziała tylko trzy… w porywach cztery. Albo pójdą razem, albo pójdzie on z kimś, albo ona z kimś albo nie pójdą wcale – Jeśli wylądujecie na tym weselu razem, co znając was wcale nie jest takie nieprawdopodobne… skończycie w łóżku. A później do siebie wrócicie. Więc zastanów się dobrze, czy tego właśnie chcesz. – bawiła się w tym momencie w wróżkę, ale doskonale się przy tym bawiła, więc nie było tego złego – Widzisz… gdyby kanapki były trujące przynajmniej by cię to ominęło. – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu i unosząc kieliszek w geście toastu. Musiała za to wszystko wypić i miała nadzieję, że Rusty zda jej relacje i będzie mogła porównać ją ze swoimi przepowiedniami.
Rusty Overgaard
- Czekaj, czekaj, czekaj… – bo chyba nie liczył, że tak po prostu koło tego tematu przejdzie, nie pociągnie go dalej i zacznie z nim rozmawiać o pogodzie, prawda? Znał ją kupę lat, powinien wiedzieć – Chcesz mi powiedzieć, że gdy byliście razem dostaliście zaproszenie na ślub, potwierdziliście je i teraz już nie jesteście razem, a zaproszenie jest ciągle aktualne? – wolała się upewnić, że dobrze go zrozumiała, ale nie dało się ukryć, że dalej niesamowicie ją to bawiło – I co zamierzasz z tym zrobić? Porozmawiasz z nią i? – jakie było wyjście z tej sytuacji? Chociaż ona widziała tylko trzy… w porywach cztery. Albo pójdą razem, albo pójdzie on z kimś, albo ona z kimś albo nie pójdą wcale – Jeśli wylądujecie na tym weselu razem, co znając was wcale nie jest takie nieprawdopodobne… skończycie w łóżku. A później do siebie wrócicie. Więc zastanów się dobrze, czy tego właśnie chcesz. – bawiła się w tym momencie w wróżkę, ale doskonale się przy tym bawiła, więc nie było tego złego – Widzisz… gdyby kanapki były trujące przynajmniej by cię to ominęło. – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu i unosząc kieliszek w geście toastu. Musiała za to wszystko wypić i miała nadzieję, że Rusty zda jej relacje i będzie mogła porównać ją ze swoimi przepowiedniami.
Rusty Overgaard
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Potwierdziliśmy to dawno temu, bo nie jest w Lorne Bay. Chcieli orientacyjnie znać ilość gości, żeby zaklepać pokoje, a potem był jeszcze jakiś czas na zmiany, tylko, że to przegapiłem i patrząc na to, że dalej mam przypomnienie, Regan też - zły był na siebie, że tego wszystkiego nie ogarnął wcześniej i że właśnie musieli na wesele znajomych jechać gdzieś daleko. Ale też nie mieli z nimi tak codziennego kontaktu, mieszkając w innych miastach i po prostu przy żadnej rozmowie przez te pół roku nie złożyło się, żeby im powiedzieć o rozstaniu. W końcu nowym relacjami ludzie lubili się chwalić, a ich zakończeniami już niekoniecznie. - Nie wiem co, bo może ona ma na to jakiś plan, o którym mi nie powiedziała? Nie chcę chyba nic zakładać, a też nie widzieliśmy się tak dawno, że wolałbym chyba po prostu porozmawiać - jak dorośli, cywilizowani ludzie, musieli po prostu ustalić wspólny plan działania, bo szczerze powiedziawszy, nie chciał chyba zasmucić znajomych nowiną o rozstaniu na weselu, ani mówić im teraz, chwilę przed, bo pełne współczucia spojrzenia do niego nie przemawiały.
- Co to w ogóle za wyrokowanie? Przecież możemy wynająć oddzielny pokój do tego i po problemie - i chociaż nie powiedział, że skłania się ku pojechaniu wspólnie, widać, że już miał na to obmyślony jakiś plan. Przede wszystkim sam bardzo chciał pojawić się na ślubie i podejrzewał, że Regan też nie chciałaby z niego rezygnować, a branie ze sobą kogoś na siłę nie miało większego sensu. No, chyba, że ona kogoś miała. - Dobra, to ja teraz zamykam oczy, a ty mi czegoś dosypujesz - jak na zawołanie przyłożył dłonie do twarzy, żeby przykryć sobie powieki.
- Ale tak na serio, co ty byś zrobiła na moim miejscu, co? - westchnął głośno, patrząc na swoją siostrę, bo może jeszcze, kto wie, dorzuci jakąś sprytną poradę, która rozjaśni starszemu Overgaardowi całą sytuację?
Odette Overgaard
- Co to w ogóle za wyrokowanie? Przecież możemy wynająć oddzielny pokój do tego i po problemie - i chociaż nie powiedział, że skłania się ku pojechaniu wspólnie, widać, że już miał na to obmyślony jakiś plan. Przede wszystkim sam bardzo chciał pojawić się na ślubie i podejrzewał, że Regan też nie chciałaby z niego rezygnować, a branie ze sobą kogoś na siłę nie miało większego sensu. No, chyba, że ona kogoś miała. - Dobra, to ja teraz zamykam oczy, a ty mi czegoś dosypujesz - jak na zawołanie przyłożył dłonie do twarzy, żeby przykryć sobie powieki.
- Ale tak na serio, co ty byś zrobiła na moim miejscu, co? - westchnął głośno, patrząc na swoją siostrę, bo może jeszcze, kto wie, dorzuci jakąś sprytną poradę, która rozjaśni starszemu Overgaardowi całą sytuację?
Odette Overgaard