malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Szansa na opady gdzieś na poziomie trzydziestu procentów, temperatura powietrza późną nocą powinna spaść poniżej dwudziestu stopni, szansa na utrzymanie jej małżeństwa w jednym kawałku oscyluje za to gdzieś powyżej zera. Taka była prognoza Julii Crane- Hale na dzisiejszy wieczór i przypuszczała, że nie zmieni się przez kolejne dni, zwłaszcza ten ostatni podpunkt, który przypominał trochę zderzenie frontów atmosferycznych i ostrzeżenie dla meteopatów. Dla tych wrażliwców, oczywiście, którzy mieli serce po tej stronie i swój ewentualny rozwód mogli traktować jako klęskę żywiołową.
Ona – dziewczyna, która właśnie zsiadała z motocyklu zastępczego (co za okrutne określenie dla ludzi, którzy ze swoją maszyną zżyli się jak z ukochanym zwierzęciem) – już dawno stwierdziła, że ta pompa przynosi jej więcej szkody niż pożytku, więc wyjątkowo podchodziła do sprawy pragmatycznie. Jak przystało na ludzi, którzy w żyłach mają naftę zamiast krwi i nie umieją widzieć związków jak skomplikowanego układu finansowego. Tylko pogratulować tatusiowi takiej córeczki, niemal czuła zapach cygara, jaki unosił się w jego gabinecie i mało brakowało, a zaliczyłaby potężną wpadkę z wymiotami na progu domu przyjaciela.
Kolejne słowo, które nijak określało relację, jaką ich łączyła. Przyjaźń z Benem, owszem, miała ręce, nogi i inne wspólne układy połączone (pieniądze, wspólne wakacje nad basenem w ich rezydencji, wiązane za nogi jej młodszego rodzeństwa na koronach drzew, beztroskie pierwsze papierosy); ale przeminęła z winy Julii wraz z jej traumą, która przykryta grubą warstwą patyny nigdy nie wyszła na jaw.
Kobieta po prostu przestała bywać, więc i przyjaźń przestała bywać przyjaźnią, z koleżeństwa stała się znajomością… I może taka powinna być kolej rzeczy, ale przeznaczenie (i kochanek męża) zawiodło ją do tych drzwi. Przed którymi stała już w szpilkach i na szpilkach. Po wypadku nosiła zawsze parę w bagażniku, a nie na nogach, gdy kierowała tą diabelską maszyną, ale nie wyobrażała sobie tej wizyty w ciężkich motocyklowych butach. Potrzeba sporo finezji, najwyraźniej, by poprosić starego znajomego o rozważenie jej opcji w wypadku rozwiązania małżeństwa ze względu na niezgodność charakterów, choć Julia musiała przyznać, że to szalenie nieprawda – coś ich łączyło, ona również uwielbiała mężczyzn, więc mogli się dogadać.
Poziom jej żartów mógł wzrosnąć niebezpiecznie z każdą kolejną chwilą zawahania, a że nie była osobą, która długo się zastanawia, więc wreszcie nacisnęła dzwonek do drzwi. Uprzedziła go wcześniej, że się zjawi, nie była barbarzyńcą, by wpadać bez zapowiedzi, ale i tak krótka wiadomość po latach zdawkowego kontaktu wydawała się mało subtelna. Chyba naprawdę się starzała, skoro zwracała uwagę na takie rzeczy albo zwyczajnie Benjamin wymuszał u niej ten specjalny rodzaj kurtuazji.
Który poszedł z dymem, gdy otworzył drzwi, a ona spojrzała na niego i zamiast rozmowy o herbatnikach i zapewne jego pasjonującym życiu osobistym przeszła od razu do rzeczy:
- Czy oszczędzisz sobie a nie mówiłem?, gdy powiem ci, że chcę się rozwieść? – nie, nie Ethan pragnął tego rozwodu, a Julia, kobieta o tyle piękna, co skomplikowana, bo przecież należało zacząć od przeprosin, od rozeznania się w sytuacji, ale to nie dla nich, nie dla dzieciaków, które niegdyś budowali zamki na piasku (dosłownie) i kąpali się w oceanie, zanim Crane- Hale znienawidziła wodę.
Tylko, że jej Hargrove nie lubił mydlenia oczu, więc wpakowała się mu zaraz z całym chaosem ostatnich kilku dni, czekając cierpliwie aż wpuści ją za próg.
Albo powita. Taki z niej wampir, który właśnie uśmiechał się jak to mieli w zwyczaju ci, którzy przychodzą po prośbie.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
— piętnaście —


Skrzętnie odkładane na bok przyjaźnie, mniej lub bardziej ważne, niczym stosy ubrań poczęły gromadzić się na górach wstydu. Zejście z nich naturalnie groziłoby wywołaniem lawiny, toteż co rzucone zostało w zapomnienie, takim pozostać już miało na zawsze. Czy to z jego winy, czy w wyniku komplikacji różnej maści — przy tej segregacji, której częstą konsekwencją było usunięcie czyjegoś numeru z książki telefonicznych kontaktów, nie miało to znaczenia. Naturalnie początkowo było ciężko zaakceptować tak prędko zmieniającą się rzeczywistość; gdy drogi jego po raz pierwszy rozeszły się z kimś, bez kogo nie wyobrażał swojego życia, pewien był, że oto nadciąga koniec świata. A jednak, gdy kolejny już miesiąc upływem czasu wskazał mu, że bez tejże postaci życie jego pozostaje takie samo, dopuścił do siebie brutalną prawdę. Mając więc lat naście zaakceptował fakt, że nikt nie jest na zawsze. Że bliskie twarze, bez których nie wyobraża sobie codzienności, rozmyją się w końcu i nie będzie potrafił już wskazać barwy oczu osoby nazywanej przyjacielem.
Melodramatyczny był w młodości. Otrzymawszy tego dnia wiadomość prognozującą wizytę w jego mieszkaniu, wpatrywał się tępo w podpis. Julia. Nietrzeźwość umysłu spowodowana kilkoma komplikacjami, z jakimi przyszło się mu mierzyć w minionym czasie sprawiła, że uznał to za pomyłkę. Już pisał, że przeprasza, że mu przykro, ale któraś z cyferek źle musiała zostać wpisana. Bo Ben żadnej Julii nie znał. Dopiero gdy palec zawisł nad wytłuszczonym „wyślij” doznał olśnienia. Bo to Julia. Bo miał jej numer nadal zapisany, bo to wcale nie pomyłka, bo to ta góra wstydu nagle się zatrzęsła.
Niczym somnambulik począł pozbywać się z mieszkania dowodów świadczących o kilku katastrofach życia. Bezrobocie wmuszało w niego stagnację, której konsekwencją było zabarykadowanie się w znienawidzonym mieszkaniu. Wyrzucał więc kartony z resztkami jedzenia, pozbywał się butelek alkoholu, pustych zresztą tylko w połowie. Dopiero skończywszy przypomniał sobie, że nie było to wszystko konieczne. Bo Julia wchodząc tu prawdopodobnie i tak nie zauważyłaby, że coś jest nie tak. Bo Julia Crane-(niestety)-Hale nie znała tego nowego Benjamina, który wszystkim pragnął wmówić, że kontroluje dosłownie każdy aspekt swojego życia. Zresztą, przed Julią z przeszłości nie wstydziłby się niczego. Bo to Julia z przeszłości była powierniczką jego sekretów, bo to ona była świadkiem krztuszenia się na pierwsze próby wypalenia papierosa, bo jej pierwszej przyznał się, że chłopak imieniem Tristan go pocałował. I że on ów pocałunek odwzajemnił. A mimo to z jakiegoś powodu denerwował się tymże spotkaniem. Dlaczego? Bo niewiele wiedział o obecnej Julii, poza tym, że była spośród tych osób, które go zdradziły. Bo wzięła ślub.
— Czyli to dobre wieści. Chryste — klasyczne „cześć, miło cię widzieć” odeszło widocznie w zapomnienie. Gdy nerwowym ruchem otworzył drzwi, niemalże od razu pochłaniając ją wzrokiem, na twarzy szukając wyjaśnień, dłoń jego powędrowała dramatycznie (acz teatralnie, nie ma się co oszukiwać) do serca, gdy od progu przywitała go wyjaśnieniami. — Bałem się, że przyjdziesz z jakimś dzieciakiem w wózku. I że będę musiał ci kłamać, że jest piękny, chociaż wyglądałby jak pomarszczona śliwka — przyznał marszcząc czoło, po czym odsunął się odpowiednio, szerzej otwierając drzwi. Mogła wejść. Julia z przeszłości i Julia z teraźniejszości okazały się być tą samą osobą. — Mam się pytać dlaczego? I czy mogę otworzyć butelkę szampana, czy jednak nietaktem będzie świętowanie już teraz? — spytał ni to zgryźliwie, ni poważnie, uśmiechając się jednak. Nic tak nie cieszyło Benjamina, jak widmo rozwodu.

Julia Crane-Hale
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Czas to był taki bezczelny twór, że zamazywał wszystko po swojemu, przepisywał na nowo historię i sprawiał, że sprawy błahe urastały niemalże do wagi najcięższych problemów, a te zazwyczaj życiowe kataklizmy, które spędzały sen z powiek okazywały się drobnostką. W dzieciństwie bawili się w Babę Jagę, która groźnym wzrokiem szukała dziecka, które nie zastygło w sekundach, a potem w dorosłości gnali jak na złamanie karku, chyba dlatego, bo nikt nie patrzył.
Jeśli Julia miała go sprawdzać – jak w pokerze musiała blefować, bo nie miała samych asów w rękawie – to musiała przyznać, że zawiodła i zwiodła go sama. Ułuda jej perfekcyjnego życia wyglądała z każdego kącika jej oczu, z błysku tęczówki bądź smutnego uśmiechu. Może dlatego też ograniczyła bądź odłożyła na półkę Benjamina.
Obecnie wspinała się na palcach swojego wrodzonego uroku, by go zakurzonego zdjąć i odrestaurować tę zażyłość, która niejednokrotnie przypominała tę braterską, ale najwyraźniej jak z prawdziwą rodziną – stała w archiwum rzeczy zapomnianych.
A teraz gdy stała na progu w jego mieszkaniu i widziała ten łobuzerski wzrok tego urwisa, który przez przypadek wybił jej jedynkę i przeżyła największą tragedię w życiu dwunastolatki , uświadamiała sobie, że tęskniła.
Jeśli potrzebował dowodu to miał go przed oczami. Nagle uśmiechała się jakby inaczej, lekko, bez tego irytującego rozdźwięku między rozchylonymi wargami i oczami, które zwykły błądziły w odległych krainach. Teraz wreszcie była jednością, tu i teraz, kręcąc głową z prawdziwym rozbawieniem, gdy wspomniał o dzieciach.
Gdy tylko otworzył szerzej drzwi, wbiegła w nie truchtem (tylko Julia potrafiła przebierać nogami na dwunastocentymetrowych cienkich szpilkach) i odpukała w niepomalowane drewno.
- Zapeszysz! – pogroziła mu palcem, wiele złych rzeczy można było o niej powiedzieć, ale z pewnością nie to, że jest w ciąży. Jeszcze tego by jej brakowało do listy katastrof życiowych, które obecnie przetaczały się przez jej nigdy nieuporządkowane życie. – Poza tym wtedy się mówi, że jest wyjątkowy. Nie musisz dodawać, że wyjątkowo nieciekawy i wygląda jak ziemniak. Każde małe dziecko wygląda jak ziemniak – usiadła na parapecie jak u siebie, ale potrzebowała powietrza, by oddać się nałogowi.
Gdyby lata temu nie nauczył jej się zaciągać to zapewne teraz nie byłaby więźniem nikotyny, więc musiał jej wybaczyć.
- Chcę, żebyś był moim prawnikiem, więc najpierw musisz się zgodzić, by objęła cię tajemnica adwokacka. Tak to działa? – upewniła się, nie spuszczając wzroku z Hargrove’a i próbując w myślach narysować sobie szkic nowego człowieka, jakim zapewne był. Owidiusz miał rację z metamorfozami, to tylko ona zastygła w bolesnym kiedyś i zadawała mu beztroskim tonem takie pytania, że może powinien pytać, czy potrzebuje łopaty do zakopania męża, a nie szampana.
Ale owszem, napije się, jeśli jej poleje cokolwiek. Stara Julia krygowała się, bo wiek nie ten, szkoła za dobra, gorsecik oczekiwań rodziców zbyt ciasny, a ta nowa jak postać z kiepskiego sitcomu na wszystko się zgadzała.
- Wypiję cokolwiek co ma procenty, bo jakbym nie była tak żałośnie bezwstydna to kajałabym się przed tobą razem z ofiarą, ale po pierwsze jestem za stara, by padać na kolana, a po drugie nie widziałam po drodze żadnego ładnego chłopca – omiotła teraz wzrokiem mieszkanie, które nie było sterylnie czyste i wskazywało na historię, a Julia przepadała za opowieściami małymi i dużymi, więc gdy tylko rozpaliła ognisko (a przynajmniej z papierosa się dymiło jak trzeba!) to dała mu przestrzeń do mówienia równie konwencjonalnym pytaniem.
- Ale ty nie jesteś jak ten pies ogrodnika, co wszystkich rozwodzi, a sam jest w szczęśliwym związku? – obrączki, skubana, na palcu nie widziała, ale ciągnęła go za język rasowo i bezczelnie, cała Crane.
Za wybicie zęba też mu w końcu oddała, ciekawe czy pamięta.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Barwa jej uśmiechu rozświetliła sobą wnętrze, co było charakterystyczną cechą dla jej osoby; tak to przynajmniej zapamiętał. Gdy znużonym krokiem wędrował za ojcem po obcej willi, słuchając tyrad o dobrych manierach, jakimi należy obdarzyć ich gospodarzy, planował ucieczkę — zapamiętując plan zawiłych korytarzy, jako zapewne jeszcze nie dziesięciolatek, podejmował decyzję o porzuceniu tego dostojnego życia swej rodziny. A potem, wchodząc do jednej z większych sal, dostrzegł ten jaśniejący uśmiech. I tak oto w Julii odnalazł przyjaciółkę, nawet jej nie znając — zawierzył jednak w całości tejże jej minie, gdy nie słuchając się rodzicielskich błagań, deptała narzuconą sobie kurtuazję.
Zamykając za nią drzwi począł odprowadzać ją wzrokiem, a dopiero gdy wybrała już idealne dla siebie miejsce powędrował w jej stronę. Spokojny, ale trzymający się wciąż wymuszonych manier; tego typu spotkania po prostu nie są w stanie odbyć się bez kilku niezręczności. Oboje powinni zapłakać nad losem dzieci, którymi byli — dzieci, które obiecały sobie niegdyś przysięgą krwi (co też oni mieli w głowie), że nigdy nie zmienią się w swoich rodziców. Kimże więc teraz byli, jeśli nie kalkami znienawidzonych przez siebie postaci? — Zapamiętam — odparł swobodnie na jej wyjaśnienia, przystając gdzieś nieopodal. Oparłszy się o ścianę, zaplótł ręce na wysokości klatki piersiowej i przez kilka krótkich chwil po prostu się jej przyglądał. Istniało w nim jakieś przeogromne pragnienie, by te wszystkie lata ciszy rzucić w niepamięć. By może z jej pomocą odnaleźć też dawną ścieżkę życia, która ułożona była z dymu nikotyny, braku zasad i marzeń nierealnych. Były to jednak mrzonki, naiwne i niemożliwe w spełnieniu. Bo Ben był już kimś innym, zostawiając tamtego buntownika w tyle. A pierwszą z rzeczy, które miały definitywnie wskazać tę zmianę było to, że Benjamin Hargrove ostatniego papierosa wypalił z Julią. Lata temu. Teraz już jak własny ojciec krzywiąc się zawsze, gdy ktoś wyciągał w jego stronę paczkę ze śmiercionośnymi trutkami.
— Znam większość twoich sekretów, więc eo ipso jestem zobligowany być twoim prawnikiem, Julia — przypomniał jej z rozbawieniem, bo nawet jeśli pamięć zniekształciła wiele z nich, te najważniejsze wciąż były u jego boku bezpieczne. Jako mimowolny powiernik więc wszelkich zbrodni, których się dopuściła, w równie mimowolny sposób stał się jej adwokatem. I choć brzmieć to może tandetnie, gdyby nie dane było im odnowić znajomości, a ktoś przypadkiem uraziłby przy nim jej honor, faktycznie by jej bronił. Ta przyjaźń, nawet zniszczona, wiązała na całe życie. — To o co chodzi? Znudziło ci się życie żony? I poczekaj, jesteś już pewna, tak? Nie chcę zostać wciągnięty w jakieś triangulacje — rzucając poważnym tonem, naturalnie wciąż z uśmiechem namalowanym w oczach, miał nadzieję, że to już postanowione. Nie chciał wmuszać w siebie za kilka dni kłamstw, kiedy to Julia rozmyślając stwierdziłaby, że ta chęć rozwodu była po prostu przejawem chwilowego dramatyzmu.
— Pewnie dlatego, że nadal jesteś mężatką — przyznał z rozbawieniem, bo Julia mogła już posyłać swego męża do diabła, życząc mu wszystkiego najgorszego, ale Benjamin zbyt wielką wprawę miał w zwyczajach par rozwodzących się. Dopiero po podpisaniu odpowiednich papierów w człowieka uderzała ta nowa wolność, pozwalająca na dostrzeganiu otaczających ich atrakcyjnych singli. Skinąwszy jednak głową zniknął na moment gdzieś za ścianą, przynosząc po chwili whisky i dwie szklanki. Na szampana było za wcześnie, a oni oboje zdecydowanie musieli dodać sobie animuszu. — Jeśli kiedykolwiek będę brać ślub, to będzie znaczyło, że ktoś mnie szantażuje. Więc jak dostaniesz zaproszenie na moje wesele, przynieś ze sobą koniecznie pistolet — czy Ben dramatyzował i przesadzał? Nie. Uznając koncepcję małżeństwa za najpaskudniejszą na świecie, nigdy nie byłby w stanie wcisnąć na czyjś palec obrączki. — Jestem też zawodowym sabotażystą wszelkich związków, które nigdy nie trwają dłużej, niż tydzień — zaręczył, by dobrze zrozumiała na jakiego człowieka wyrósł. Co prawda nie do końca mówił prawdę, bo ostatnio przy jednej osobie czuł się szczęśliwy, a szczęście to po raz pierwszy sprawiało, że myśl o poważnym związku stawała się atrakcyjna, ale o tym Julia wiedzieć nie musiała. Zdecydowanie też wolał spędzać z nią czas niegdyś, gdy taplając się w błocie grali w zabawy typowo dziecięce. Jakoś dziwnie było teraz siedzieć tuż obok niej, myśląc o kwestiach ważnych, popijanych drapiącym gardło alkoholem.

Julia Crane-Hale
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Wystarczyła chwila w jego towarzystwie, a Julia już z łatwością zrzucała pancerz osoby ostrożnej, czując ożywczą wiosnę. Czasami to ludzie przynosili ją, a nie czas. Benjamin zaś przenosił ją jednym uśmiechem do czasów, które… nie były skażone chlorem basenu, lepkimi dłońmi i wodą kolońską, od której jeszcze robiło się jej niedobrze.
Może dlatego z taką łatwością przyszło jej ponowne rozgoszczenie się w jego życiu. Na razie zaanektowała pewnie parapet – zapominając o kurtuazyjnym pozwoleniu na zapalenie przynajmniej jednego papierosa – ale w planach miała zaprzężenie całego orszaku umiejętności prawniczych Hargrove’a tak, by puścić Ethana w skarpetkach. Jako dziecko Julia była ufna, ambitna i bardzo nie lubiła, gdy ktoś wyrządzał jej krzywdę, wówczas zamieniała się z (nie)pokornej dziewczynki w istnego diabła, który z detalami planował zemstę. Na chłodno, oczywiście.
Dorosła kobieta również nie zamierzała poprzestać na czczych pogróżkach, zwłaszcza że pięciocyfrowa kwota na ich małżeńskim koncie należała tak naprawdę do holdingu Crane’ów, a ona z czystej przekory zamierzała złożyć ją w ofierze sztuce. Która wciąż w niej żyła, więc nie mogła oderwać wzroku od twarzy Benjamina. Już nie przypominał cherubinów z obrazów Rafaela i mogłaby zapłakać właśnie nad tym estetycznym marnotrawstwem – wszak nie namalowała go wtedy – gdyby nie to, że nadal prezentował się równie dostojnie i na miejscu. Nie jak przebrana dziewczyna, która mimo bogactwa przesiaduje przy konsoli w szemranym klubie nocnym, bo artysta potrzebuje doznań.
Mogła dodać również, że nie ma serca, to naturalne poświęcenie dla sztuki, więc wszelkie pytania o rozwód mogłaby streścić w dwóch jakże przykrych, ale prawdziwych słowach nie kocham.
Uśmiechnęła się z jego przysięgi wierności i mimowolnie spojrzała na wewnętrzną stronę dłoni z blizną po tym odważnym akcie ze scyzorykiem w tle. Chyba jednak należało go wyparzyć, bo jeszcze teraz nie wyglądało to dobrze, ale jak wówczas smakowało. Wolnością, złamaniem wszystkich reguł, bluźnierstwem i grzechem.
Jak dobry to był czas, gdy chwilowe nieposłuszeństwo wobec rodziców rozpatrywało się w kategoriach czynu haniebnego i grożącego wydaleniem z Edenu, który pachniał pieczoną szarlotką i jego zakurzonymi butami.
- Nie sądzę, byś je wszystkie spamiętał – odpowiedziała więc ciepło, ale gdy zmieniła się narracja i oczy Julii straciły nagle na wyrazie. O rozwodzie nie umiała rozprawiać z taką samą zażyłością jak o przeszłości, bo ten epizod w historii, ten derywat w postaci nazwiska Hale łączył się z zupełnie inną opowieścią. – Wiesz, do chwili, gdy tu nie przyszłam, nie byłam pewna – przyznała, wybierając to pytanie, na które przyszło jej znać odpowiedź. – Ale nie powinnam być tak podekscytowana na samą myśl o rozwodzie, prawda? – a ona aż przebierała nóżkami, by zacząć inny etap. – Ktoś uświadomił mnie, że mój mąż zapomniał mi wspomnieć, że może i jestem nieco w jego typie, ale ty byłbyś bardziejsnuła dalej opowieść, którą pewnie znał, bo i słyszał takich tysiące. Różnica była taka, że Julia nie zalewała się łzami jak przystało na kobiety zdradzane, może dlatego iż sama świętą nie była i to chodziło raczej o urażoną dumę. – Widzisz, zawsze myślałam, że skoro mam w sobie tyle klasy, by nie mieszać małżeństwa i miłości to przetrwamy. On będzie mnie uwielbiał, ja będę sobą – zgasiła papierosa, rzucając mu ciche przepraszam kącikiem warg i czekając aż zjawi się ponownie ze szklanką bursztynowego napoju.
Taki sączyli ich ojcowie, za zamkniętymi drzwiami gabinetu, do którego dostęp miał tylko Julian. Czy również dorósł? Dla Julii nadal pozostawał studentem, to tylko oni z Benjaminem rozpędzili się w tej hulance za emocjonującym życiem tak bardzo, że stali się nagle smutnymi dorosłymi.
- Moim problemem jest to, że ja ich widzę, Ben – kontynuowała rozmowę, przenosząc się do niego na kanapę. – Tych wszystkich mężczyzn, którzy powinni być dla mnie niewidzialni i przez to moje własne małżeństwo wydaje mi się ogromnym marnotrawstwem – nikomu innemu nie powiedziałaby tak wiele, ale przecież to nie był nikt, to był chłopak, który szeptał jej, że całował innego chłopaka, a ona była zaskoczona, że tak wolno.
- Zresztą, przepraszam bardzo, panie małżeństwo-to-zbrodnia-przeciwko-ludzkości gdzie pan był, gdy ja brałam ślub? – zaśmiała się, szturchając go lekko w ramię. – Jeśli będziesz potrzebował pomocy to mrugnij dwa razy – oparła głowę o kanapę i spojrzała na niego spod przymkniętych powiek, gdyby nie ta whisky w ręku to można by mniemać, że oboje mają po dziesięć lat i usiłują coś zbroić.
I owszem, domyślała się, że nie mówił jej wszystkiego, ale i ona nie odkrywała wszystkich kart, wiedząc, że na to potrzeba czasu i że choć bardzo chcą, nie mogą jedną rozmową nadrobić straconych lat. Julia była mistrzynią w pokonaniu schodków co drugi stopień, ale tu raczej stawiała kroki ostrożnie, patrząc pod nogi.
- Uhm. To jak się żyje życiem singla? Może powinieneś zafundować mi jakiś trening po rozwodzie? Jak uwieść faceta i przy okazji wywnioskować na pewno, że nie jest gejem? – śmiech, który zabrzmiał, zawdzięczała z pewnością szklaneczce, którą właśnie opróżniła.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Ale pamiętał. Te wszystkie jej pierwsze miłostki i przewinienia; sekrety, które w dziecięcych umysłach jawiły się tak poważnie, nieomal przerażająco. Zakrawając o koniec świata sprawiły, że zapadły w pamięci mężczyzny na zawsze, choć tak wiele zdarzeń rozdzieliło już tamte wspomnienia od codzienności. Nie musiałaby więc wręczać mu symbolicznego dolara, by wymusić w nim zmowę milczenia — to dziecięce tajemnice krążące w ich krwi były początkiem wiecznej kolaboracji. — Cóż, ja jestem. Więc ty też powinnaś — stwierdzone nazbyt śmiało przekonanie powtarzać mógł bez przerwy z uporem. Dla niego był to przejaw mądrości, odnalezionego gdzieś rozsądku, nawet jeśli rozwody przecież niosły w sobie tak wiele cierpienia. Zapomniał o tym, że gdzieś są emocje, że była miłość i co z nią teraz, gdzie się mogła podziać? Odgradzając się od intensywnego przeżywania życia zapomniał, że rozstania są tak brutalne. — To kiedy będę mógł go poznać? — dopytał w formie żartu, bo nie sądził, by przy Julii Crane, już nie Hale, musiał być powściągliwy. Stał wciąż nieopodal, dość blisko, choć nikotynowy dym kąsał jego gardło. Ale jej nigdy nie zwróciłby o to uwagi, jej niczego by nie zabraniał. Postanowił za to na moment spoważnieć i potraktować ją nieco bardziej jako klientkę, a więc z wyczuciem, wsparciem, współczuciem. — Zdradził cię, Julia? Czy ty tylko snujesz domysły, bo się wam nie układało? To wszystko jest ważne, skoro będziemy sąd przekonywać, że ten człowiek nie zasługuje na łaskę — wskazał jej więc, nie musząc dodawać żadnych swoistych reklam własnego talentu. Jeśli Crane chciała, by mąż jej utracił wszystko, pieniądze i dumę, Ben mógł to sprawić. To dlatego zyskał sławę jako najlepszy w tej specjalizacji — potrafił rozwodzić z kunsztem, zatracając przy tym swą moralność. Dobrze, że pili i że pić mogli do rana; brakowało mu tego typu rozrywek. — A po co ci to małżeństwo w ogóle było, Julia? Jak chciałaś być adorowana, to obeszłabyś się bez tych przeklętych obrączek — zauważył zręcznie, choć za późno było na tego typu debaty. Liczyło się to, że rozwód, że w końcu, no i że mogli wrócić do przyjaźni. Chyba.
— Oczekujesz ode mnie jakiegoś upomnienia? Ja ci Julia tylko mogę powiedzieć, że to było mentorstwo, że powinnaś była żyć, cieszyć się młodością, a nie tkwić w jakimś związku z obowiązku. Ale nie ma sensu nad tym rozpaczać, skoro nadal jesteś piękna, młoda i możesz mieć każdego — nie potrafiłby kłamać jej prosto w oczy, decydując się na jakieś fałszywe pocieszenie. Twierdząc, że jej małżeństwo miało sens, kiedy nie miało. Pewnie nigdy, choć nie mu osądzać. — Nie widzieliśmy się tyle lat i miałem przyjść na twoją stypę? Wolałem cię pamiętać w inny sposób — nie w białej sukni, czy co na sobie wtedy miała. Nie przed urzędnikiem, nie z obrączką wsuwaną na palec, nie z pytaniem „czy ktoś ma coś przeciwko”. Bo on by miał, a jako że mówcą był dobrym, nie przegapiłby okazji do wygłoszenia jakiejś tyrady. Zaśmiał się jednak i upił większy łyk alkoholowego trunku, cały czas bacznie się jej przyglądając. — Nie byłbym najlepszym nauczycielem, wiesz? Od kilku miesięcy biegam za kimś, kto nie jest w stanie określić, czy warto się w to pakować — rzucił niby od niechcenia, wzruszając ramionami. To zabolało. To, że spojrzał na tę łączącą go z Walterem relację w taki sposób. — Jak się już rozwiedziesz, to będziemy razem chodzić po barach — zarządził, uwzględniając jej osobę w swej przyszłości. Już nie pozwoliłby jej tak po prostu zniknąć.

Julia Crane-Hale
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Julia może i przez większość swojego życia szła na oślep, nieco instynktownie, ale tak naprawdę wiedziała, co robi, gdy wybierała Benjamina na swojego obrońcę. Echa dziecięcych zabaw (jeszcze niewinnych i nieskażonych brutalnością przyszłości) pozwalały jej wierzyć, że to kolejna zabawa. Nie, nie gra na śmierć i życie w otoczeniu ślepej Temidy, która trzymała w ręku wagę i skrupulatnie odmierzała nią winę współmałżonków, po prostu niewinne przekomarzanie się. Gdyby zaczęła brać na poważnie ten cały rozwód, okazałoby się, że musi zacząć cierpieć, a jej rozpacz zazwyczaj wiązała się z potrzebą autodestrukcji. Tak silną, że jeszcze jej eks-mąż (Panie, zaświeć nad jego duszą!) mógłby okazać się wdowcem, a tego Crane by nie zniosła.
Więc trwał karnawał, alkohol sączył się bursztynową cieczą po kryształowych szklankach, a ona zwierzała mu się niemalże szeptem z tajemnicy poliszynela.
- Zaczęło się od pogłoski, że jest gejem – nadal mówiła niedbale, nieco pomiędzy zaczerpnięciem oddechu, a tytoniową rozpustą. – Postanowiłam to sprawdzić i znalazłam to. Kiepskie, jak można robić, do cholery, tak fatalne zdjęcia?! Z kim on sypia? – uniosła się po raz pierwszy, gdy wreszcie podała mu kopertę z sekretami z alkowy swojego męża. Nie chciała tego oglądać po raz kolejny, głównie przez wzgląd na sztukę. Była jej zbyt bliska, by takie porno- układanki z ludzkiego ciała traktować w sposób obojętny.
Powinna również zwrócić uwagę na to, że to mógłby być ojciec jej przyszłego dziecka, ale Julia po pierwsze nigdy dzieci nie chciała, a po drugie i on nie jawił się jej jako wymarzony kandydat. Ot, to był tylko mąż, który postanowił zabawić się z kilkoma (miał rozmach według zdjęć) kolegami i tym sposobem zyskać sobie wroga na zawsze.
Ona nie wybaczała i skoro zdobyła dowody to znaczyło, że ma konkretne plany. Wiedziała jednak, że obowiązkiem dobrego adwokata jest kopanie głębiej, więc westchnęła i złożyła ręce w geście modlitwy.
- Nieważne. Zdradził mnie, fakt. Z tym, że ja… Benjamin, ja też trochę narozrabiałam. Nie przekroczyłam wprawdzie tej granicy – miała na myśli zdradę jak ze zdjęć (ona na pewno zrobiłaby ładniejsze ujęcia) – ale całowałam się z kimś. Z byłym – wzruszyła ramionami jakby to nic nie znaczyło, ale Adam nigdy nie był po prostu jakimś echem przeszłości. Oboje przyciągali się i odpychali, a fakt, że nareszcie przestała sobie na to pozwalać i ruszyła dalej, sprawiał, że czuła wszechogarniającą rozpacz. Umiejętnie tuszowaną szerokim uśmiechem, dobrym numerem szminki i przeświadczeniem, że tak trzeba.
Żałoba, sceny zazdrości, wrzaski – to wszystko nie sprawdzało się tam, skąd pochodzili, więc oszczędziła Benowi takich dramatycznych implikacji, siedząc wyprostowana jak struna i zastanawiając się nad jego pytaniem.
Skąd małżeństwo? Ten karkołomny pomysł z sukienką, gośćmi, skoro była taka młoda i miała świat u swoich stóp po wystawie? Chyba nieświadomie znalazła kolejny powód do znienawidzenia Polanskiego. To on wrzucił ją w sam środek tej kabały, a ona teraz nie cofnie się przed niczym, by się wydostać.
- Piękna, młoda i po rozwodzie – uściśliła, nadal nie znajdując odpowiedzi na jego pytanie. – Sądzę, że zbłądziłam na tyle, że teraz w ramach karmicznego porządku świata powinnam pobyć ze sobą sama. Nauczyć się, że nie zawsze potrzebuję kogoś obok, by funkcjonować. Może wrócę do malowania? Ostatnio znowu szkicuję, wiesz? – i złapała się na tym, że pewnie i nie wie, bo przegapił moment, w którym przestała, ale zakryła tę niezręczność uśmiechem. Który pasował do jego śmiechu i porównania stypy z weselem. Nie miała nic przeciwko, miał rację, ona w dniu ślubu już czuła się jak w pułapce bez wyjścia, a ataki paniki najwyraźniej nie były zwykłą histerią, jaka dopada wiele panien młodych. Podstawiła mu pustą szklankę i zastanowiła się nad jego słowami. A więc był ktoś, ta myśl sprawiła jej satysfakcję, bo nie sądziła, że ktoś taki jak Benjamin jest samotnym sterem.
Potrzebowała plotek ze świata, który na nowo poznawała, więc aż zacierała rączki, czekając na więcej informacji.
- To może pozwól tym razem jemu za tobą pobiegać? – doradziła tonem osoby, która nie ma pojęcia o co chodzi, ale stara się z wszystkich sił zrozumieć. – Benjamin, do cholery, widziałeś siebie w lustrze? Każda albo każdy marzyłby o tym, by cię mieć. On też, jeśli nie umie tego okazać bądź zatrzymać cię przy sobie na dłużej, to już niedługo będzie żałował. Mnie również było przykro – dotknęła przelotnie jego dłoni, odbierając szklaneczkę. – I będziesz mi podrywać dziewczyny, a ja tobie facetów, a potem zrobimy zamianę – zaśmiała się, wyobrażając sobie ten niezwyciężony duet w akcji. Mogła nawet się poświęcić i dla niego złamać zasadę, którą właśnie ustanowiła i która wykluczała randkowanie, zwłaszcza z alkoholem w tle.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
przepraszam! jestem totalnie najgorsza, wiem :tear:

Wprawiony był już w przybieranie odpowiedniej miny; zrozumienie przeplatało się ze zdziwieniem, skinięcie poprzedzało jakieś pytanie, w następstwie którego cała ta tajemnica rozpadu ów małżeństwa rozmywała się samotna kropla deszczu na rozgrzanej ciepłem dnia połaci. Nie było nic, co mogłoby go zaskoczyć. Historii podobnych słyszał już tak wiele, a pośród nich, tych zdrad, kłamstw i oszustw, kwestia orientacji zdawała się dość powszechna. Zaśmiałby się więc w odpowiedzi, skoro i w jej przypadku potoczyło się to właśnie w tenże sposób, ale była to Julia, na miłość boską, jej jedynej więc mógł szczerze współczuć. Niepewnie sięgnął po ujawnioną przez nią kopertę, bo niekoniecznie oglądać chciał zgromadzone przez nią materiały. Zerknął więc wyłącznie z uprzejmości, bo wierzył jej przecież na słowo; wystarczyło jednak to krótkie zbadanie zawartości koperty, by przekonać się, że mąż jej faktycznie gust posiadał raczej mierny. Wywołało to lekki uśmiech na jego twarzy, którą to zwrócił w jej stronę, bardziej przejmując się jej opowieściami obecnie niżli jakimikolwiek dowodami winy. — No i? Wiesz Julia, komu się to nie zdarzyło — zaśmiał się, obojętnie dość, bo on sam w podobnych precedensach nie potrafił doszukiwać się zbrodni o poważnej randze. — Mam ci poszukać na to usprawiedliwienie? Wyjaśnić cię przed samą sobą? Podświadomie musiałaś czuć, że w tym małżeństwie jest coś nie tak. Ludzie w chwilach niepewności dążą do samosabotażu — objaśniał jej, choć powinna wiedzieć to sama. A może wiedziała? Może nie szukała zrozumienia czy rozgrzeszenia, tylko czegokolwiek innego? Ben nie dostrzegłby w niej skazy, niezależnie od tego, jaki byłby jej grzech.
— Słuchaj, nie musisz robić nic, czego się rzekomo by od ciebie wymagało. Po prostu rób to, na co masz ochotę, jakkolwiek tandetnie to brzmi. I cieszę się, oczywiście że tak — pierwsza część wypowiedzi prędko została zepchnięta w zapomnienie, skoro poczęła mówić o tej swojej sztuce, której był fanem od zawsze. Idiotyczne zdawały się teraz wszelkie pytania o szczegóły jej życia, ale nie zważał na to — nadrobią jeszcze wszystko, małymi kroczkami. Tyle że rozmowa zmieniła swój bieg nagle, a on pożałował wymówionych uprzednio słów — nie był gotowy, by dzielić się z kimkolwiek pewnymi aspektami swego życia. — Nie wiem, może po prostu właśnie to mi się podoba, wiesz? Że się muszę starać, bo tak zawsze było przecież. Zupełnie nie interesują mnie osoby, które mają jasne zamiary — zaśmiał się, niby radośnie, acz ponuro, bo doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich przedziwnych poglądów. Przy niej jednak mógł być w pełni sobą i na głos mówić o tych wszelkich słabostkach, bo oboje nieśli w sobie tak wiele toksycznych, autodestrukcyjnych doznań. — Widzisz Julia, mogłaś dużo wcześniej podjąć tę decyzję o rozwodzie. Dla takich rozrywek zdecydowanie nie warto tkwić przy jednej osobie — choć on sam raczej rzucał te słowa na wiatr, bo nie zamierzał rozglądać się za kimkolwiek innym. Bo prawdopodobnie był zakochany, ale przed nikim tego przyznać nie mógł; nawet nie przed samym sobą.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
proszę się nie biczować <3

Jakże to zabawne, że ktoś taki jak Julia do kręgu swoich przyjaciół najczęściej dobierała prawników. Ona niepoukładana jak każda artystka – z wiekiem dochodziło do niej, że to jedna z najbardziej oczywistych kliszy – i osoby, które bratają się z logiką. Mogła iść w szranki z każdym, gdy w zanadrzu posiadała taką drużynę. Działanie celowe? Potrzebowała opieki? Bzdura, każdy kto ją znał wiedział, że rozwód jej nie złamie. Owszem, może i tkwiła w zaprzeczeniu tak długo, że oswoiła się z tą fazą żałoby na tyle, by jej lepka warstwa objęła jej nerwy tak ciasno, że nie dopuszczała żadnych innych emocji do siebie, ale póki jeszcze wszystko było w porządku to rozgościła się z uśmiechem w tej sytuacji, robiąc na dodatek miejsce Benowi.
Który tylko na kilka lat zniknął z jej radarów, a teraz przynosił dziwny spokój. Najwyraźniej i on miał swoje trupy w szafie, ale halo, kto ich nie ma, gdy trzydziestka staje się naprędce przekroczonym Rubikonem?
- Nie chcę usprawiedliwienia. Po prostu musisz wiedzieć wszystko, bo ja chcę… dostać dom. Tam jest moja pracownia i nie poświęcę jej w imię nieudanego małżeństwa – bardziej precyzyjna i zimna nie mogła być, ale jeśli miała zachować uczucia to na pewno nie dla małżonka o kiepskim guście. Ta jego nieumiejętność dobierania sobie partnera życiowego zabolała ją bardziej niż orientacja. Wszak to drugie było czymś naturalnym, a pierwszego uczyła go i to najwyraźniej z opłakanym skutkiem.
Historia życia pani Crane- Hale, ostatnio wszystkie jej wielkie plany spełzły na niczym, bo wystarczyło dopuścić Polanskiego o cal za blisko, a ten już wciągał ją w wir swojego uzależnienia i popieprzonych relacji.
To właśnie powiedziałaby Benjaminowi, że nie zawsze warto, że bieganie za niedostępnym emocjonalnie mężczyzną jest wyczerpujące, że na koniec okazuje się, że kocha się go bardziej niż samego siebie, ale Julia mimo swojej impulsywności, nadal była dobrze wychowaną kobietą i znała swoje miejsce. Jak na razie byli wciąż dawniej przyjaciółmi i ta cenzura czasu sprawiała, że musiała poczekać z osądami. Zresztą wiedziała jedno – w takich chwilach słowa są tylko szekspirowskimi tylko słowami, nawet jeśli pochodzą od najbardziej bliskich osób. Dlatego pozwalała mu się wycofać na tyle, na ile chciał, bardziej skupiając uwagę na drinku, który przypominał jej, że ma nieznośnie słabą głowę.
Po tylu latach pracy w klubie, tylko pogratulować.
- Lubisz gonić króliczka jak my wszyscy. Potem go łapiesz i nagle przestaje cię interesować – parsknęła, czy to właśnie było przyczyną jej rozstania z Adamem? Czy nie ona nagle powiedziała stop, gdy już był gotowy na ich rodzinę? Teraz to nie miało już znaczenia, pozostawał tylko Benjamin, któremu chciałaby powiedzieć wszystko.
- Wiesz, jakbyś chciał pomilczeć o tym kimś i nieco się sponiewierać, to jestem – uczyła się okazywać wsparcie bez przekraczania granic, splotła ich dłonie jak niegdyś, gdy mieli mniej niż dziesięć lat i bali się nowych wyzwań. – Tylko na litość boską, już nie sprzątaj mieszkania przede mną – zachichotała cicho, tak jakby odkryła jego wielki sekret.
Te, którymi nie chciał się dzielić, były nadal bezpieczne, w jego myślach.

benjamin hargrove
adwokat, właściciel kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
stupid, emotional, obsessive little me
Uśmiech jaśniejący na jego twarzy pogłębiał się z każdą kolejną nowiną, mylnie przez innych interpretowaną zapewne jako coś złego, przykrego. Już w dzieciństwie jednak, a więc Julia musiała zdawać sobie z tego sprawę, zwykł wyrażać swą niechęć nie tylko do samej instytucji małżeństwa, ale i wieloletniego trwania w związku jakimkolwiek. Na starość, może, zwykł mówić, nie wiedząc wtedy jeszcze, czym ów starość jest. Wydawać by się mogło, że na pewno nie życiem trzydziestoletnim, choć teraz, przecząc wszystkim własnym zasadom, gotów był na długą relację. Nie ślub, bo to wciąż było niedorzecznością, ale w końcu coś prawdziwego i trwałego owszem. — Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz. Musisz tylko mi zaufać i obiecać, że nagle nie zaczniesz go żałować — było to w zasadzie jedynym żądaniem. Tylko i aż, bo przedzierając się przez liczne rozprawy, wielogodzinne debaty i pompatyczne kłótnie, ludzie często miękli. Zmieniali zdanie w imię miłości, której już nie było. A choć Ben zwykł uchodzić za człowieka dobrodusznego, na salach rozpraw jawił się jako swoje całkowite przeciwieństwo — dlatego właśnie tak często żałował obranej przez siebie drogi.
Pewnie by jej nie posłuchał. Pewnie wzbraniając się i zasłaniając czymkolwiek, co miałoby choć niewielki zalążek sensu, twierdziłby, że to inna sytuacja, że to nie tak. Że się myli, kategoryzując wszystko i definiując już teraz, choć nie zna przecież szczegółów. Jednakże po pierwsze w tej chwili wolał skrywać przed światem to swoje zaangażowanie w sprawę, bo to przecież wcale nie tak, że mu zależało. Po drugie w przyszłości miał przywędrować właśnie do Julii, bo ona jako jedyna mogłaby wówczas zrozumieć jego zdziwienie nagłym zakończeniem tej relacji. — A jakbym ci powiedział, że tym razem jest inaczej? — że się nie znudzi, jak mógłby. Że to ważne i trwałe, choć nie zwykł nigdy wcześniej doświadczać podobnych uniesień. Czy miała rację? Czy miał jednak pewnego dnia zbudzić się i stwierdzić, że nie interesuje już go to wszystko? Czy do końca życia skazany był już na tego typu praktyki? Nie było to zbyt pokrzepiające, choć nie wyobrażał sobie nawet, że mógłby zdecydować się na coś tak iście szalonego, jak spędzenie z jedną, konkretną osobą, reszty swojego życia. Zaśmiał się potem na jej słowa, wdzięczny za to, że wciąż była sobą. — Nie zamierzam — odparł więc, bo skoro upewnił się, że Julia nie zmieniła się na przestrzeni minionych lat, mógł swobodnie odrzucić od siebie wszelkie patetyczne hasła, jakie zwykły nadawać rytm niektórym znajomościom. Takim bez duszy. — Kiedyś ci o nim opowiem, jeśli w ogóle będzie co — obiecał jeszcze, bo póki co składały się na to wyłącznie żenujące opowieści i nieumiejętne próby osiągnięcia czegokolwiek.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Wiedziała komu zaufać w tej jakże delikatnej materii jak rozkład pożycia małżeńskiego. Większość prawników odwodziłaby ją od tego niecnego pomysłu, by pozbawić Ethana nawet skarpet, bo przecież nie ma co chować urazy, bo małżeństwo jest instytucją, do którego należy podchodzić wielokrotnie. Podobne banialuki przyprawiały ją już o ból głowy, a nadal była żoną, więc nie byłaby gotowa na słuchanie ich jak mantry. Z rozrzewnieniem zauważała, że jej (były? obecny?) przyjaciel nadal stanowi żywą negację takich sakramentów jak włożenie niemodnej biżuterii na palec i składanie sobie naprędce wymyślanych przysiąg. Jak coś mogło być trwałego, skoro życie zdawało się jej być jedną wielką metamorfozą, która zmieniała się w zależności od okresu w jej sztuce?
Jedyną stałą niezmienną okazywali się tacy ludzie jak Benjamin, należący jeszcze do innego świata, tego sprzed gwałtu, który zmienił ją na dobre i na zawsze. Może dlatego uśmiechnęła się pokrzepiająco, gdy wspomniał o jej zmianie decyzji.
- Wtedy masz pełne prawo mnie ogłuszyć, a potem trzymać w piwnicy o wodzie. Masz tu w ogóle jakąś piwnicę? Dam ci to na piśmie – obiecała, bo już wiedziała, że choćby nastąpił koniec świata tej wiosny, to stanie się rozwódką. Nie z powodu irracjonalnej złości o ten romans, nie z powodu miłości jej życia już dawno przeterminowanej i zbyt trudnej, by dać jej szansę, ale z powodu powrotu do sztuki. Tej nie wypuściłaby ze swoich rąk już nigdy, więc musiała powiedzieć dość. Wybrać siebie, malowanie, fotografię.
Czy to powiedziałaby Benowi? Nie, Crane nie umiała nikogo oceniać, gdzieś w głębi niej siedziała ta w gruncie rzeczy dobra dziewczynka, której mógł zwierzyć się bez trudu z sympatii do chłopców bądź z kiepskiej umiejętności sprzątania, a ona i tak uśmiechnęłaby się wyrozumiale. Jak i teraz, gdy zwierzenia zeszły do mitycznej krainy kiedyś, a ona dała sobie jeszcze nalać kolejną szklankę, podczas której milczeli, bo tak naprawdę wszystko zostało powiedziane, a cała reszta jak zwykle bywa pozostawała pod skórą, w tych zakończeniach nerwowych, które przyjemne łoskotały na widok osoby bliskiej, choć już dawno niewidzianej.
Zupełnie jak wtedy, gdy Odyseusz powracał do domu, a Penelopa czekała.

koniec! <3

benjamin hargrove
ODPOWIEDZ