fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
#9

Podjęcie tej decyzji bolało ją niesamowicie mocno. Biła się z myślami na ten temat już przez pewien czas, bo z jednej strony niczego bardziej nie chciała jak wyjechać z Corvo na wakacje i po prostu być z nim, sam na sam, przez te kilka cudnych dni. Z drugiej strony... spędziła ostatnio trochę czasu z Viggo i zdała sobie sprawę jak bardzo zjebała ich relację, jak skomplikowała mu życie i chyba nie chciała popełniać tego samego błędu po raz drugi. Corvo był dobrym człowiekiem i zasługiwał na wszystko co najlepsze, a przecież relacja z nią tym nie była, prawda? Miał narzeczoną, którą kochał i Lizzie wiedziała, że nie chciał jej zdradzać, tak samo jak zdawała sobie sprawę, że nie zostawi ukochanej dla czegoś tak niepewnego jak relacja z nią. A kto, by na tym cierpiał najbardziej? Lizzie. Chciała tego uniknąć. Już raz była w takiej sytuacji, już raz wyjeżdżała do Sydney ze złamanym sercem i nie chciała tego powtarzać, a wiedziała, że do Corvo potrafiłaby się przywiązać bardzo szybko i to bardzo mocno. A przecież nie miała prawa tego robić i to sobie powtarzała całą drogę na jego łódkę.
- Ahoj kapitanie - rzuciła z uśmiechem wchodząc na pokład, po którym ten się gdzieś tam krzątał. Może nie powinna się uśmiechać, ale to było od niej silniejsze. Tak samo jak to dziwne uczucie gdzieś w podbrzuszu, takie łaskotanie... słabe mega. - Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam... chociaż słyszałam, że kobieta na pokładzie przynosi pecha więc jak robisz coś co może się skończyć poważnym urazem to może poczekam na lądzie - chociaż czy może być większy pech niż to, że chyba trochę miała motylki w brzuchu na widok faceta, który miał się żenić?

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
10.

Corvo przez ostatnie kilka dni miał tak, że bardzo sobie wmawiał, że absolutnie nie może myśleć o swoim ostatnim spotkanie z Lizzie. To nie tak, że nie chciał, bo prawda była taka, że jego myśli cały czas uciekały do tego spotkania. Po prostu nie mógł sobie pozwolić na myślenie o tym, bo ostatecznie speniał i nic nie zrobił. Chociaż mówienie, że "nic" nie zrobił jest lekkim wybielaniem jego osoby. Postanowił jednak, że skupi się na przyziemnych sprawach. Takich jak szukanie mieszkania lub domu, w którym przecież bardzo ambitnie planował stworzyć rodzinę razem z Rowan. O dziwo nadal nie zrezygnował z tych planów i marzeń, chociaż już czuł jak będzie nienawidził siebie przez całe ich małżeństwo, za to, że jednak dopuścił się tego czego się dopuścił. Był świadom tego, że do końca życia będzie uciekał myślami do Lizzie Blackford i zastanawiał się czy tamtej nocy podjął dobrą decyzję.
Siedział sobie na tej swojej dłoni i chciałam wymyślić coś seksownego co mógłby robić, ale jedyne co mi przychodziło do głowy to skrobanie ryb. Ale, że to śmierdząca sprawa to tego nie robił. Zamiast tego siedział przy wędkach i je szykował, bo ewidentnie wybierał się na jakieś połowy. Szkoda tylko, że jedyna rybka jaką chciał złowić właśnie sama weszła na jego pokład. -Ahoj. - Przywitał się nieco zdziwiony jej obecnością, bo jednak pisali sobie smski i ani razu nie wspomniała o tym, że planuje wpaść. Szczerze mówiąc to trochę się martwił, że po ostatnim spotkaniu nie będzie chciała do niego przyjść już nigdy. -Z tobą to niemożliwe. Jak już to raczej mogłabyś być talizmanem przynoszącym szczęście. - Powiedział, odłożył wędki i wstał, żeby się z nią przywitać. Po drodze założył na siebie koszulę, bo oczywiście wcześniej siedział tylko w jakiś spodenkach i chwalił się klatą nikomu. Podszedł do niej i nie wiedział jak się w sumie przywitać, ale ostatecznie nachylił się i złożył szybkiego całusa w kąciku jej ust. -Coś się stało? - Zapytał no bo jednak no, nie spodziewał się jej.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Lizzie wiedziała, że gdyby Corvo nie powiedział wtedy stop, to ona sama nie byłaby w stanie tego zrobić. Okej, byłaby, ale nie chciała, nie ma się co oszukiwać. W tamtej chwili nie myślała o żadnych konsekwencjach swoich działań, myślała tylko o nim i o tym, że w końcu był tak blisko. Reszta świata się nie liczyła. Dopiero gdy się uspokoiła i usiadła sama w czterech ścianach swojego mieszkania to dotarło do niej co się dzieje i, że znowu popełnia ten sam błąd wplątując się w relację, która dla niej przecież była bez przyszłości. No, bo nie miała się co oszukiwać, że Corvo nagle zmieni swoje życie dla typiary, którą zna łącznie jakiś hmm... miesiąc i to nawet nie cały. Czego ona w ogóle oczekiwała? W sumie to nawet nie miała prawa niczego oczekiwać. Nie chciała z nim urywać kontaktu, potrzebowała rozmów z nim, chociaż wcześniej nie była tego świadoma, ale nawet jeden głupi sms potrafił wywołać uśmiech na jej ustach i poprawić humor. To był skończony idiotyzm. Nie mogła sobie pozwolić na takie rzeczy, nie po raz drugi.
- Naprawdę? To taki talizman powinieneś nosić na szyi, albo przynajmniej na rękach - odpowiedziała miękko zupełnie nie panując nad tym, że przecież nie przyszła tu z nim flirtować, ale chyba nie potrafiła inaczej w jego obecności. W domu miała ułożony cały scenariusz tej rozmowy, a teraz wszystko gdzieś jej umknęło tylko dlatego, że gościu siedział sobie na dłoni bez koszulki. No i oczywiście serduszko jej zabiło od razu jakoś dziwnie szybciej gdy się do niej nachylił i nie mogła się powstrzymać od uśmiechu, ale też od tego, by położyć mu dłoń na policzku, gdy się już od niej odsunął. - Nie, nic się nie stało - wyrwało jej się z automatu, bo przecież w jego towarzystwie wszystkie problemy nie miały znaczenia. Dopiero po chwili oprzytomniała. - Przyszłam żeby z Tobą pogadać, bo przez smsy to tak słabo - czy stęskniła się za nim i za brzmieniem jego głosu? Tak. Czy powinna? Nie. Czy nie chciała mu mówić tego co musiała mu powiedzieć? Tak. Czy musi mu powiedzieć to czego nie chce mu mówić, ale wie, że musi? Tak. To wszystko takie skomplikowane. - Usiądziemy sobie gdzieś? - Zapytała, ale nie czekała na jego odpowiedź tylko od razu przeszła do tych samych kanap, na których siedzieli kilka dni wcześniej. Wyciągnęła też sobie papierosa, bo naprawdę potrzebowała teraz zapalić. Naprawdę.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Uśmiechnął się. –Albo w kieszonce. Przy sercu. – Dodał swoją teorię na temat talizmanów i nawet położył sobie rękę na kieszeni, która akurat, dziwnym przypadkiem była częścią koszuli, którą na siebie włożył. Od razu poprawił mu się humor jak tylko się pojawiła na jego łodzi. Nie żeby wcześniej miał ten humor zjebany, bo Corvo to raczej rzadko kiedy miewa złe humory. Raczej był zawsze pozytywnie nastawiony od wszystkiego. A przynajmniej starał się. No, ale wszystkiemu w tym przypadku pomagał fakt, ze rozmowa z Lizzie zawsze, trochę świadomie, zamieniała się w jakieś flirtowanie. Wierzył, że to nie przypadek, że akurat z nią wszystko przychodzi mu tak łatwo. Zaraz jednak odpędził od siebie głupie myśli o przeznaczeniu. Nie był przecież szesnastoletnią dziewczyną, która w takie zabawy wierzyła.
-Okej. – Zmarszczył brwi i od razu lekko się zniecierpliwił. Nawet serce mu szybciej zabiło, ale to już nie było takie bicie serca z powodu podekscytowania. Bardziej pojawiły się głupie nerwy. W końcu teksty o tym, że trzeba z kimś porozmawiać nigdy nie wróżyły niczego dobrego. Przynajmniej w tym przypadku miał pewność, że Lizzie nie zaskoczy go wiadomością, że spodziewa się jego dziecka. Chociaż to nie byłoby takie złe. Gorzej jak mu powie, że owszem spodziewa się dziecka, ale z kimś innym. Wtedy pękłoby mu serce, co jest w chuj dziwne, bo jednak… nie miał prawa do tego, żeby z takiego powodu pękało mu serce. Lizzie nie była jego. Skąd w ogóle wyjebał myśli o jakiejś dziwnej ciąży to tylko bóg jeden wie. –To nie zapowiada niczego dobrego. – Zaśmiał się cicho, bo jednak miał nadzieję, że Lizzie szybko wyprowadzi go z błędu informując o tym, że to rzeczywiście głupi tekst, a rozmowa będzie o czymś błahym i z pozoru nieważnym.
-Jasne. – Skinął głową i ruszył za nią. Miał zamiar zaproponować zejście pod pokład w razie gdyby miała mu zamiar złamać serce. Przynajmniej wtedy nikt, poza nią, nie zobaczyłby jego łez. A w tym przypadku no to cóż… jeśli go zrani to będzie musiał mocno walczyć ze sobą, żeby jednak nie płakać. –Napijesz się czegoś czy od razu przechodzimy do poważnych spraw? – Zapytał zanim usiadł, żeby nie wstawać pięćset razy. Patrzył jak odpala tego papierosa i przez chwilę zapomniał o tym, że przyszła z nim porozmawiać, bo nie mógł się nadziwić temu jak seksownie wyglądała odpalając tą fajkę.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Myślę, że tam byłoby najwygodniej - uśmiechnęła się, bo cóż, chciałaby być na tyle blisko niego, chociaż nie powinna takich rzeczy chcieć. Nie i koniec. To było bardzo, bardzo złe. Tylko kto, by się tym przejmował? Miała nadzieję, że uda jej się zebrać myśli i powiedzieć to co mu chciała powiedzieć, chociaż naprawdę ciężko było się jej skupić na takich ponurych sprawach w jego towarzystwie. Wiedziała, że gdyby wszystko potoczyło się inaczej to przy nim mogłaby być tylko szczęśliwa. -Spokojnie, to nic złego, przynajmniej nie dla Ciebie - tak myślała! No, bo wiedziała, że Corvo był dobrym chłopakiem i pewnie kochał swoją narzeczoną, a każdy popełniał jakieś błędy, z tym, że Lizzie nie chciała być jego błędem. Wolała żeby wspominał ją dobrze, a nie jako dziewczynę, która zniszczyła mu związek.
- Nie, dziękuję - nie chciało jej się pić, nie chciała też z nim rozmawiać, bo wolałaby siedzieć i się na niego patrzeć, a później go całować. No, ale nie mogła tego przecież zrobić. Nie był jej do całowania, co łamało jej serce. - Co? - Zapytała z uśmiechem widząc jak się jej przygląda, bo może była gdzieś brudna, albo sobie podpaliła włosy czy cokolwiek. Nie wiedziała! - Będziesz tak stać czy koło mnie usiądziesz? No chyba, że się boisz być tak blisko mnie... - zapytała unosząc lekko brew. Chyba nie była taka straszna, a może się obawiał powtórki z rozrywki. Ona sama się obawiała, że gdy znów znajdzie się bliżej to zupełnie straci głowę i żadne słowa nie będą chciały jej przejść przez gardło. To było takie głupie i zupełnie nie na miejscu. Działał na nią jak mało kto, nie potrafiła przy nim trzeźwo myśleć, a wiedziała, że z czasem byłoby tylko gorzej. Co, by było gdyby go pokochała? Serce, by jej pękło w chwili gdyby, w której wracałby do narzeczonej, a przecież to musiało sie wydarzyć i właśnie dlatego tutaj była. Nie mogła o tym zapomnieć, ale zanim miała przejść do rozmowy to chciała się trochę na niego napatrzeć, zapamiętać ten widok, nacieszyć oczy i spalić papierosa.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Nie była w błędzie. Rzeczywiście tam byłoby jej najwygodniej. No i on nie miałby nic przeciwko temu żeby właśnie tam była Lizzie. Mógł sie tylko cieszyć, że Lizzie miała świadomość tego jak bezpiecznym dla niej miejscem byłaby jego kieszeń. Corvo miał nieodparte wrażenie, że ona o tym wiedziała i, że chciała tam być. Bóg jeden wiedział, że gdyby te kilka dni temu Corvo nie spieniał to pewnie ostatnie dni wyglądałyby inaczej.
- Czyli nieprzyjemne dla Ciebie - zapytał. - No to dla mnie też, takie będzie - odparł smutno i pierwsze, albo kolejne co mu przyszło przez myśl to, ze Lizzie wyjeżdża i mówi, że sie rozstaną.
- Nic - uśmiechnął się. - Po prostu...wyglądasz tak dobrze. Tak seksowne. - Oczywiście, że miał świadomość tego, że nie powinien jej tego mówić. No, ale nie mógł się powstrzymać. Przy Lizzie nie obowiązywały go żadne zakazy. A przynajmniej tak sobie wmawiał.
- O niczym innym nie marzę - Skoro nie chciała nic do picia to rzeczywiście mógł już koło niej usiąść. Początkowo zachował bezpieczny dystans, ale później uznał, że jebać to. Przysunął się bliżej. Stykali się udami czy tam kolanami. Odważył się nawet żeby dotknąć jej policzek. Gładził ją tak dłuższa chwilę. Nieświadomie robił to co ona. Cieszył oczy widokiem kogoś, kogo szczerze adorował. Robił to tak jakby wiedział, że widzi ją po raz ostatni.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Nie mylił się, wiedziała, że pewnie w jego kieszeni, będąc tak blisko niego, czułaby się najbardziej bezpiecznie. Mogłaby zasypiać i budzić się słysząc bicie jego serca. To było tak głupie, że wystarczyło kilka spędzonych wspólnie godzin, by tak jej odwaliło. Widząc go nie potrafiła trzeźwo myśleć, bo jej głowa przepełniona była obrazami tego jacy mogliby być szczęśliwi, gdyby te dwa lata temu niektóre rzeczy potoczyły się inaczej. – Owszem, nie są do końca dobre dla mnie – nie będzie go oszukiwać przecież. W ogóle nie chciała mu tego mówić, żałowała, że w ogóle wpadła na ten pomysł. Mogła przecież próbować o tym nie myśleć, zapomnieć, może akurat jakoś, by się udało. Mogła też nie być tchórzem i wziąć na klatę wizję złamanego serca, ale naprawdę nie chciała przez to znowu przechodzić i jej ostatnie spotkanie z Viggo dało jej trochę do myślenia. Wiedziała jak bardzo przeżywała ich rozstanie, a ich romans wtedy był w bardziej rozwiniętej fazie niż jej obecna relacja z Corvo. Jeżeli nie chciała znów czuć tego jak serce rozsypuje jej się w piersi na miliony drobnych kawałków, to musiała zareagować w porę. No i to była ta pora. To był ten moment, w którym musiała pomyśleć o sobie. No, bo przecież to ona zostanie na koniec sama, w momencie, w którym Corvo będzie przymierzać garnitur na swój piękny ślub.
Zachichotała pod nosem i aż się zarumieniła, bo Lizzie tak miała, że jak ktoś jej mówił komplement to się rumieniła, musiała nad tym jeszcze popracować. – Dziękuję, ale to tylko pokazuje jak dobrze do siebie pasujemy. Oboje dobrze wyglądamy i najwyraźniej oboje jesteśmy seksowni – dobra, dobra… niech już Lizzie aż tak nie udaje, że nie wie, ze trochę seksi to jest, bo przecież w większości świadomie tą cechę wykorzystywała podczas spotkań z nim. Powtarzała też sobie, że ma z nim nie flirtować, ale naprawdę nie umiała tego stopować. Samo jakoś wychodziło. – No to chodź – rzuciła uśmiechając się szerzej i nie miała literalnie żadnego problemu z tym, że się stykali kolankami, czy że dotykał jej twarzy. Co prawda miała teraz jedną wielką pustkę w głowie i nie wiedziała dlaczego tu przyszła, bo za bardzo skupiła się na tym jak przyjemny był jego dotyk. Miała jednak jakieś przebłyski świadomości i wiedziała, że niedługo będzie jej się chciało płakać więc przysunęła się bliżej i przytuliła do niego, jakby chciała sama siebie pocieszyć na zapas. Czuła, że chyba zresztą tama powoli pękała, bo jakaś samotna łza jej się wyrwała i spływała teraz po policzku. – Możesz mnie chwilę przytulić? Zanim to wszystko szlag trafi – bo wiedziała, że tak będzie! Zdawała sobie sprawę, że za chwilę ich bańka mydlana pęknie, razem z jej sercem najwyraźniej. – Nie mogę tego robić Corvo… nie mogę się do Ciebie przywiązać, a wiem, że tak się stanie… może nie dzisiaj, może nie za tydzień, ale za dwa… nie chcę skończyć ze złamanym sercem, a oboje dobrze wiemy, że inaczej być nie może – bo on miał narzeczoną.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Posłał jej smutny uśmiech. To chyba jedyne co mógł w tej sytuacji zrobić. Teraz, jak już oficjalnie i na glos przyznała, że nie będzie miała dobrych wiadomości. Przestał też myśleć o tym co mogłaby mu przekazać i uznał, że po prostu cierpliwie poczeka. Może nie będzie tak źle, może on przyzwyczajony do tego, że Lizzie miał zawsze na krótko po prostu spodziewał się najgorszego. A ona? Ona była kobietą, a wiadomo, że one mają tendencję do przesadnego dramatyzowania. Może Lizzie dramatyzowała albo tworzyła fałszywy suspens i tak naprawdę to chce mu przekazać wiadomości, że zostaje tutaj tak długo jak będzie tutaj Corvo. Ale okej, miało być bez przesadzania i wymyślania.
- Nie mogę się nie zgodzić. - Uśmiechnął się i przyglądał się każdemu, najmniejszemu fragmentowi jej twarzy. - Skoro jesteśmy tacy seksowni każdy osobno to wyobraź sobie co bylibyśmy w stanie stworzyć razem. - Oczywiście żartował. Chociaż nie powiem, przeszło mi przez myśl to, że później będzie musiał rzeczywiście sprawdzic w generatorze jak wyglądałyby dzieci jego i Lizzie. Bardzo dobrze pewnie świadczy o nim to, że nie sprawdzał jak wygladyby jego dzieci z Rowan. Przykre. #PrayFoRowan. - Kolejny znak od losu. - Pozwolił sobie jeszcze dodać mając nadzieję, że może powie coś co odwiedzie Lizzie od przekazania mu złych wieści. Jakiekolwiek by one nie były.
No to usiadł sobie bliżej, a jak jeszcze się do niego przytuliła to zmartwił się bardziej, ale nie dał tego po sobie poznać. Zamiast tego objął ją ramieniem i przysunął do siebie jeszcze bliżej. Gładził ja też po plecach i oparł sobie brode o jej głowę, co uniemożliwiło mu zobaczenie tej łzy. Co też było przykre, bo jednak chciałby wiedzieć co się dzieje. - Nie nastawiasz mnie pozytywnie do tej rozmowy. - Zażartował sobie ale jednocześnie nie żartował.
Po jej słowach rozluźnił trochę uścisk. Zrobił to nieświadomie. Nadal gładzil ja po plecach, ale pustym wzrokiem wpatrywał się gdzieś w bezkresne morze. - Nie wiem co powiedzieć. - No nie wiedział. Ja też nie wiem co mógłby powiedzieć. - Nie chce cię zmuszać do robienia czegoś z czym będziesz się źle czuła. - On sam niekoniecznie widziałby Lizzie w roli kochanki. Nie miałby nic przeciwko. Nadawała się jak mało kto, ale za bardzo ja szanował, żeby jednak zaniżyć ja do takiego poziomu. - Dla mnie już trochę za późno z tym przywiazywaniem się. - Wyznał zaskakując sam siebie. - Niespecjalnie chce żeby to się kończyło. Ale jednoczesnie nie za bardzo wiem co mógłbym zrobić. - W obawie, że Lizzie się od niego odsunie, chwycił ją za rękę i splótł jej palce ze swoimi.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Nie chciała nawet myśleć o tym, że nie tylko sobie będzie musiała właśnie sprawić przykrość. Nie chciała go krzywdzić, nie chciała tez krzywdzić siebie i to w tym wszystkim było najgorsze, bo zdawała sobie sprawę, że kontynuując to wszystko skrzywdzą siebie jeszcze bardziej, a dodatkowo mogą też wplątać w to wszystko jeszcze jego narzeczoną, która sobie pewnie na to nie zasłużyła. Tak, nagle się Lizzie martwiła jego ukochaną... ale dosłownie kilka sekund, bo później na niego spojrzała i znowu dostała wybiórczej amnezji.
Uśmiechnęła się słysząc jego słowa i przechyliła lekko głowę na bok przyglądając mu się. - Czy to jakaś propozycja? - Zapytała unosząc brew, oczywiście wiedziała, że nie i, że to jest żart klasy średniej, ale wciąż. Zawsze było warto zapytać, nie wiadomo czego się może człowiek dowiedzieć. Mogła z nim rozpocząć taki projekt Manhattan stworzenia mega seksownej broni, która kiedyś opanuje cały świat... no, bo pewnie ich dziecko byłoby tak hot, że od razu zostałoby supermodelem albo supermodelką. - Zdecydowanie - w ich przypadku totalnie wierzyła w przeznaczenie... albo przynajmniej w jakieś przyciąganie. Nie wiedziała jakby wyglądała ich relacja, gdyby tamtego wieczora poszli na całość, nie znali się jakoś wybitnie długo, więc istnieje niestety cień prawdopodobieństwa, że gdyby się ze sobą przespali to, by sie szybko nią znudził. No i tutaj dochodzimy ponownie do momentu, w którym Lizzie tak bardzo obawiała się złamanego serca. Prawda była jednak taka, że w jego ramionach czuła się bezpiecznie, jakby nie miała ją nigdy spotkać żadna krzywda, więc co tu w ogóle mówić o złamanym sercu? Jednak znów, gdzieś z tyłu głowy pojawił się jakiś mały, wredny głosik, który mówił jej, że nie jest tą osobą, która w jego ramionach powinna się chować przed światem.
- Nie musisz nic mówić - odpowiedziała na spokojnie, bo nic co, by powiedział nie zmieniłoby tego w jakim położeniu się znaleźli, a ona nie miała prawa wymagać od niego tego żeby rzucił dla niej całe swoje dotychczasowe życie. Nie chciała być tym typem kobiety, bo była pewna, że nawet gdyby im się udało, to któregoś dnia, by ją za to znienawidził. - Nie zmuszasz mnie do niczego - powiedziała prostując się tak, by móc na niego spojrzeć, już nawet nie starała się ukryć smutku, który wymalowany był na jej twarzy. - Sama się w to pakuje - taka niestety była prawda. On nic nie musiał robić, nic nie musiał mówić, a ona i tak, by za nim biegała. Zresztą nie robiła tego po raz pierwszy. - Co? - Zdziwiła się gdy powiedział o tym przywiązaniu. Tego się nie spodziewała i teraz zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro, na tyle że znów poleciała jej łza i położyła mu dłoń na policzku, a później się pochyliła, by go pocałować, bo nie mogła się powstrzymać. - Nic nie możesz zrobić - mruknęła lekko się uśmiechając, gdy się od niego odsunęła i spojrzała na ich splecione dłonie. - Tak już musi być, zanim wszystko się bardziej skomplikuje i będzie tylko gorzej i trudniej, a zaufaj mi, że będzie... już to przerabiałam - okej nie chciała się do tego przyznawać, ale chyba nie miała wyjścia. - Spotykałam się już kiedyś z zajętym mężczyzną, miałam 18 lat i nie skończyło się to najlepiej. Nie dam sobie drugi raz rady ze złamanym sercem, a dobrze wiemy, że tak to się skończy. Pal licho gdyby to dotyczyło tylko mnie, ale możesz sobie zniszczyć całe swoje poukładane życie przeze mnie, a tego bym chyba sobie nie wybaczyła - Oczywiście, że nie chciała kończyć tego wszystkiego zanim się jeszcze porządnie zaczęło, ale jakie miała wyjście? Lepiej przecież to było zrobić teraz niż za kilka tygodni, gdy okaże się, że jest w nim na zabój zakochana, a do tego mogło dojść i Lizzie nawet nie starała się udawać, że do tego, by nie doszło.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Uśmiechnął się smutno. –A to jest ten moment kiedy jeszcze mogę cokolwiek proponować? – Spojrzał na nią i trochę chciał, żeby to pytanie pozostało pytaniem bez odpowiedzi. W końcu no mieli sobie odpuścić, więc jaki był sens robienia sobie nadziei i proponowania czegokolwiek. Zbyt duża różnica wieku między nimi trochę przekreślała marzenie o tym, że za kilka lat, jeśli im nie wyjdzie z obecnymi partnerami to hajtną się ze sobą. Ona miała całe życie przed sobą, a on jeszcze trochę i będzie się znajdował na półmetku. Poza tym, nie chciałby karmić jej jakąś pustą obietnicą, która doprowadzi do tego, że oboje nie będą korzystali z życia w nadziei, że ich ścieżki ponownie się skrzyżują.
Skinął głową decydując się na to, że rzeczywiście nic nie powie. Z drugiej jednak strony walczył ze sobą pragnąć ją zapytać czy gdyby zostawił narzeczoną to czy chciałaby z nim być. No bo… czuł się jak skończony kretyn, ale przeszło mu to przez myśl i gdzieś głęboko miał świadomość tego, że byłby gotowy to zrobić gdyby Lizzie go o to poprosiła. Oczywiście myślał o Rowan i o tym jak bardzo złamałby jej serce i przy okazji swoje też, ale chyba chciałby zaryzykować.
-A jednak czuję jakbym cię zmuszał. – Uśmiechnął się smutno i uniósł wzrok, żeby na nią spojrzeć. –Nie powinienem cię całować. – Wyszeptał chociaż wiedział, że oboje zdają sobie sprawę z tego, że jego słowa były kłamstwem. Nawet teraz myślał tylko o tym, żeby ją pocałować i żeby jednak nie musieli prowadzić tej rozmowy. Z drugiej jednak strony nie chciał być facetem, który ucisza kobietę pocałunkiem. –No nie czujesz tego? – Zapytał. –Spędziliśmy razem tydzień dwa lata temu, ale odnoszę wrażenie, że z nikim nigdy nie byłem tak blisko. Więc się przywiązałem. Czy tego chciałem czy nie. A teraz jakimś cudem nasze ścieżki znowu się skrzyżowały i… no co mam zrobić? – Wzruszyła ramionami. Już nie chciał głośno mówić o tym jak jego serce wykrzykuje jej imię i namawia go do ryzyka. Nie chciał psuć jej planu, z którym tutaj przyszła. –Okej. Rozumiem. – Pokiwał głową, spojrzał na ich splecione dłonie i po chwili zabrał swoją rękę. Skoro nie było nic co mógłby zrobić, albo powiedzieć to jaki był sens tego wszystkiego. Lepiej chyba zerwać po prostu plaster.
-Nie chciałbym być tym, który złamie ci serce. – Odpowiedział na jej historię i wpatrywał się w jakiś punkt przed sobą. Chciał, żeby sobie już poszła, ale jednocześnie chciał ją zapytać czy ma może ochotę zostać na noc. Mimo, że był środek dnia. Nie chciał się z nią rozstawać, ale nie mógł przebywać obok wiedząc, że… no jednak nic z tego nie będzie.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
- Zawsze jest na to moment - w końcu wystarczy jedna propozycja i całe jej plany mogą się jebać. Wystarczyło tylko jedno słowo, gdyby chciał żeby została, gdyby jej zaproponował... sama nie wiedziała co. Mogli siedzieć i grać w bierki, a ona i tak, by to chciała robić, bo była głupią blondynką i kolor włosów w tym przypadku jest tylko dodatkiem, a nie stereotypem. To, że wiedziała, że czegoś robić nie powinna nie równało się z tym, że tego nie robiła, czy że tego robić nie chciała. To był jej największy problem. Miała gdzieś tam trochę nadziei na to, że może znów miną dwa lata i okaże się, że wtedy oboje bądą single and ready to mingle. Może warto było czekać? No chyba, że nie, że za dwa lata on będzie już żonaty, a ona dalej będzie głupiutką blondynką niestety już w wieku 27 lat.
- Jedyne gdzie ktoś kogoś do czegokolwiek zmusza to ja, do mówienia rzeczy, których mówić naprawdę nie chce - aż żałowała, że nie została w domu i po prostu nie przeczekała tego swojego chwilowego ataku przyzwoitości. Bez sensu. Nie lubiła tego. - To akurat wiedzieliśmy od naszego pierwszego spotkania w Lorne - a dokładnie od momentu, w którym jej powiedział, że ma narzeczoną. To był ten moment, w którym powinien stać się dla niej zupełnie nieatrakcyjnym człowiekiem, ale niestety tak się nie wydarzyło, a wręcz przeciwnie, bo zakazany owoc smakuje najlepiej i Lizzie cholernie mocno się chciała o tym przekonać. Słuchała jego kolejnych słów starając nie płakać, bo to byłoby mega słabe, nawet jeżeli już jakieś pojedyncze łzy jej z oczu poleciały, to nie chciała teraz tu mu się całkiem rozbeczeć. Na to będzie miała czas w domu. - Myślę, ze powinieneś zrobić to co chcesz zrobić, co Ci serce podpowiada... ja posłuchałam głowy i cóż, nie podobają mi się tego rezultaty - przyznała szczerze i pociągnęła trochę nosem i coś ją bardzo mocno zabolało w klatce piersiowej, gdy zabrał swoją dłoń. Kiwnęła wiec tylko głową i poprawiła nerwowo włosy. - Tym się nie przejmuj, zazwyczaj sama sobie z tym radzę - no bo to tak było, że własne serce łamała swoimi głupimi decyzjami. - Wiesz, że gdy tu przyjechałam to cały czas powtarzałam sobie, że będę tu tylko miesiąc, może dwa i wrócę do Sydney, albo wyjadę do Melbourne czy gdzieś za granicę, że nic mnie w tym miejscu nie trzyma - zaczęła wpatrując się przed siebie i dopiero po chwili zerknęła. - Ale ostatnio przestałam być tego taka pewna, bo nie chciałabym być tak daleko od Ciebie - wiedziała też, że nie może być blisko i, że jej wyjazd byłby najlepszym co mogło się teraz wydarzyć. On wróciłby do swojego poukładanego życia, a ona wrzuciłaby się w wir życia w wielkim mieście i z czasem być może, by zapomniała o tym co się wydarzyło.

Corvo MacLerie
przyjazna koala
catlady#7921
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
-Nawet w naszym przypadku? – Zapytał unosząc brwi. Warto było to sklaryfikować. W końcu zebrali się tutaj po to, żeby jednak to zakończyć. A teraz mu sugerowała, że może jednak nie chce tego kończyć. Więc trochę był skonfundowany. Ale nie narzekał. Jakby mu powiedziała, że jednak pierdoli bzdury i nieważne to on by się tylko zaśmiał i pewnie poszliby się pod pokład migdalić. Przynajmniej tak to widział oczami fantazji. Eh.
-Wiesz… – Zaczął, ale się zamknął, bo sam nie wiedział czego chce i czy to co chciałby zaproponować miałoby jakiś sens. Nie chciał jej do niczego zmuszać. Nie chciał pajacować. Chciałby być logiczny, ale przy Lizzie gdzieś jego logiczne myślenie uciekało i po prostu no nie chciał myśleć. Chciał po prostu z nią być i cieszyć się chwilą. Z Lizzie wszystko było takie proste. –Może zamiast po prostu decydować, to może powinniśmy o tym porozmawiać? – Zasugerował. No, bo w końcu to z czym przyszła było jak najbardziej logiczne i słuszne i poprawne. Ale czy oboje tego chcieli? Nie. Przynajmniej nie Corvo. Jeśli ona mu powie, że nie powinni nic robić, że powinni zerwać, bo ona to czuje to przecież to zrobi. Żeby jej do niczego nie zmuszać. Jeśli jednak jest cień nadziei… mogą o tym pogadać.
-Moje serce samo nie wie czego chce. – Przyznał się i na jego twarzy pojawił się nawet jakiś żałosny uśmiech. Absolutnie nie chciał tego mówić, żeby w żaden sposób jej nie zniechęcić. Nie chodziło o to, że teraz zastanawiał się czy być wiernym Rowan czy pocałować Lizzie, bo jednak to już dawno przestało być jego zmartwieniem. Bardziej zastanawiał się czy powinien ją pocałować po tym jak mu powiedziała, że powinni się jednak przestać spotykać. –Dlaczego posłuchałaś rozumu? – Zapytał i uśmiechnął się nieco smutno. No bo mogła nie słuchać to teraz nie prowadziliby tej rozmowy. Byłoby przyjemniej. A przynajmniej tak sobie wmawiał. Chociaż nie oszukujmy się, ta rozmowa była nieunikniona.
Pokiwał głową. No spodziewał się tego jak zobaczył ją po raz pierwszy, że znowu gdzieś wyjdzie. Że znowu mu się wymsknie. Tylko, że wtedy nie była jego. Nawet teraz nie jest jego, a jednak siedział tutaj i czuł jak ją traci.
Uniósł wzrok. –Czyli… jest jakiś cień szansy, że jednak coś cię tutaj trzyma i jesteś gotowa zostać? – Absolutnie nie powinien o to pytać, no ale wiadomo… kazała mu posłuchać serca, a serce kazało zapytać.

Lizzie Blackford
przyjazna koala
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ