32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Ugotuje prawie wszystko, jest w połowie Szkotem, lubi śpiewać, co niekoniecznie mu wychodzi, jeszcze nikogo nie otruł!
Dave uwielbiał robić niespodzianki innym, ale najczęściej się jednak zapowiadał, bo wiadomo, nie każdy ma czas i możliwości by kogoś przyjąć. Tym razem wizyta u Gwen była zapowiedziana (nawet jeśli wiedział, że może wpadać bez zaproszenia). Chciał ją zastać, a nie całować klamkę u drzwi. Tym bardziej, że przyniósł coś do jedzenia. Można by pomyśleć, że poza pracą średnio lubi stać za garami, ale było wręcz odwrotnie. On uwielbiał gotować i nie przeszkadzało mu dokarmianie innych. Złośliwi powiedzieliby, że łatwo go „wykorzystać” w tej dziedzinie. Dave pozwalał na to. Cóż, gotowanie dla siebie to żadna przyjemność, lepiej się dzielić tym z innymi.
I tak pomyślał, że przyniesie coś przyjaciółce.
Miał dobry humor, jak prawie zawsze, bo ciężko było go zdenerwować, ale się dało. Jeśli ktoś źle postępował i generalnie był dupkiem, to David odpowiadał tym samym. Wtedy podbite oko nikogo nie dziwiło, ale w pracy przynajmniej był w kuchni, więc mało kto go widział. Podsumowywał to zawsze w ten sam sposób: żadnych pytań! I tym razem lekki siniec pod okiem wskazywał na to, że Walters się z kimś bił. No ale musiał stanąć w obronie pewnej dziewczyny. A że sam oberwał… Takie życie. Dobrze, że skończyło się rozejściem się, a nie pobytem na posterunku policji.
Mniejsza z tym. David wyglądał już całkiem dobrze. Idąc nucił sobie jedną z piosenek Oasis, a w prawej ręce trzymał papierową torbę z jedzeniem. Pozdrowił sąsiadów, których zobaczył po drodze i z uśmiechem szedł przed siebie, aż w końcu dotarł do domu przyjaciółki.
Zadzwonił do drzwi, po czym odczekał chwilę, aż w końcu otwarto mu. Widząc Gwen, uśmiechnął się i skinął jej głową.
- Uszanowanie – przywitał się. - Udało mi się nie spóźnić – pewnie umawiali się mniej więcej o jakiejś tam porze, ale jeśli Dave wyrobił się w czasie, to był sukces. Przecież nigdy nie wiadomo, co się spieprzy podczas gotowania.
Uściskał kobietę serdecznie i wszedł do środka.
David starał się w jak najlepszy sposób wesprzeć przyjaciółkę. W prawdzie mógł ją tylko regularnie odwiedzać i przynosić coś do jedzenia, ale wiedział, że towarzystwo dobrze jej robi. Czasem spędzenie czasu z bliską osobą było najważniejsze. Dla niej Walters zawsze znalazł czas i był gotów pomóc z tym, co akurat się działo w jej życiu. David był optymistą, jego żarty i śmiech czasem były bardzo potrzebne, ale potrafił też milczeć, jeśli wymagała tego sytuacja. Po prostu wiedział, że samo „bycie” dla drugiej osoby jest ważne.
- Oczywiście nie przychodzę z pustymi rękami – pomachał torbą. - Wpuść mnie do kuchni, to zajmę się tym jak najszybciej – tam czuł się jak u siebie. No ale był tak częstym gościem w jej domu, że sam świetnie się orientował, co gdzie się znajduje.

Gwen Fitzgerald
powitalny kokos
Kiren#7898
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Dobrze, że przynajmniej on miał dobry humor, bo Gwen była zrzędą. Znaczy... Nie przez cały czas, bo zdarzały się tez momenty, kiedy nie narzekała, ale były one na tyle rzadkie, że niemal wszyscy ci, którzy mieli okazję spędzić z nią trochę czasu, widzieli w niej zrzędę. Nie do końca sprawną fizycznie zrzędę, więc jej narzekanie było w jakiś sposób uzasadnione. Znalazło się jednak grono szczęśliwców, którzy znali ją wcześniej, przed wypadkiem i wiedzieli, że potrafiła być fajna i chociaż rzadko o tym mówiła, to naprawdę doceniała to, że jej bliscy oraz przyjaciele nadal chcieli utrzymywać z nią kontakt.
Dave znał ja od lat. Wiedział, jaka była wcześniej i że to, jak zachowywała się teraz, prawdopodobnie było tylko stanem przejściowym. W to przynajmniej warto wierzyć, bo tak po prawdzie, ona sama nie chciała pozostać taka do końca życia, tyle tylko, że nie do końca wiedziała jeszcze, w jaki sposób ma odzyskać siebie. Wieczór spędzony z przyjacielem oraz dobre jedzenie miały być chyba jednym z elementów układanki, które na nową ją stworzą.
- Nawet gdybyś się spóźnił, to i tak nic by się nie stało - odparła od razu. Taka prawda, była sama, więc co jej tam po spóźnieniu? Ważne, że David przyszedł, że pamiętał, że nadal chciał, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Fitzgerald nie jest łatwa w obsłudze. Nawet jeśli czasem mówiła, że nie chce nikogo widzieć, to mówiła tak głównie dla zasady (okej, zdarzały się momenty, kiedy naprawdę wolała być sama, ale wtedy mówiła o tym wprost), ale Dave i jego jedzenie...
- No... Tam - skinęła tylko dłonią w kierunku kuchni, ale czy musiała to robić? Mężczyzna i tak wiedział, gdzie pójść. Przecież ją znał. - Ale tam jest bałagan. Dawno tam nie sprzątałam i nie wiem, czy cokolwiek znajdziesz. I nie mam patelni - zapowiedziała od razu. - Trochę mi się spaliła. Dobrze, że wtedy mama Charliego przyszła z obiadem, bo zjarałabym całą kuchnię.
To nie jej wina, okej? To wina patelni! Gdyby nie pani Macfarland, Gwen czekałby co najmniej kosztowny remont w szeregowcu.

David Walters
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Ugotuje prawie wszystko, jest w połowie Szkotem, lubi śpiewać, co niekoniecznie mu wychodzi, jeszcze nikogo nie otruł!
- Ale ja się nie lubię spóźniać – powiedział z uśmiechem.
Na słowa o bałaganie machnął ręką.
- A tam – nie przeszkadzało mu to, bo sam całkiem nieźle orientował się w nieposprzątanych zakamarkach. No dobrze, jeśli chodziło o kuchnię wolał mieć porządek i wszystko pod ręką, ale nie takie rzeczy się robiło.
Wszedł do środka, zagwizdał, po czym niezrażony zabrał się do dzieła. Najpierw nieco ogarnął, bo musiał mieć przestrzeń i kilka rzeczy na wyciągnięcie ręki, ale ogólnie nie było źle.
- Patelnia by się w sumie przydała – przyznał. No ale ogarnie. Trzeba było tylko trochę „dopieścić” całość i już.
- Najważniejsze, że nic się nie stało – powiedział, podsumowując zdarzenie. - Patelnię trzeba jednak kupić nową, bo nie znasz dnia, ani godziny kiedy przyjdę i zacznę się gościć – z tymi słowy umył ręce, po czym zaczął wypakowywać to, co przyniósł ze sobą.
- No, a oprócz tego co tam ostatnio u ciebie? - zapytał, naprawdę ciekawy tego jak jej się żyło. Niby gadali ze sobą często, ale wszystko mogło się zmienić z dnia na dzień, z godziny na godzinę. U niego tak często bywało, a jedyne co było dość niezmienne, to jego optymizm. Póki żył i chodził, nie było źle.
- Matko i córko, jak mi się nie chce nic ostatnio – powiedział po chwili. - Nawet chodzić do pracy. Bo widzisz, szefostwo ustala nowości w menu i nikt nie pyta nas – kucharzy – o zdanie. No wiesz co? Przecież to skandal. Mamy tylko zrobić to, co oni chcą. Ja nie mogę… - mruknął.
- Gdyby nie to, że lubię tych ludzi i ziomków pracujących w kuchni i na obsłudze, chyba bym poszukał roboty gdzie indziej. No, ale… przejdzie mi to za kilka dni. Ja się nie potrafię długo gniewać, znasz mnie przecież.
David był bardzo układowym człowiekiem, ale on też chciał jak najlepiej dla wszystkich, prawda? Zależało mu na robocie i lokalu.
- Mniejsza z tym, jakoś to będzie – póki nie otruł nikogo, było w porządku.

Gwen Fitzgerald
powitalny kokos
Kiren#7898
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- Ostrzegałam - westchnęła. To przecież nie jej wina, że nie miała siły na sprzątanie, a już tym bardziej na doskonalenie swoich kuchennych umiejętności. Nie można było powiedzieć, że gotowała źle, co to, to nie, po prostu straciła motywację, a razem z nią wyczucie smaku oraz, przede wszystkim, czasu. - Kupię. Albo nie, ty mi kup. Znasz się na tym, wybierz jakąś dobrą, porządną, a ja oddam ci pieniądze.
Znacznie łatwiej byłoby, gdyby oboje poszli na wspólne zakupy, ale na takie rewolucje totalnie nie była gotowa. Nie wyobrażała sobie siebie urządzającej od nowa kuchnię, którą urządzała kiedyś z mężem. Mało być tak, żeby oboje czuli się tutaj swobodnie, chociaż to i tak ona spędzała tu więcej czasu. Radziła sobie, owszem, ale oczywiście nie była w tym tak dobra, jak David.
- Nie wiem. Chyba jest bez zmian - usiadła po drugiej stronie kuchennej wyspy, przy której pewnie teraz urzędowali. - Ben chce, żebyśmy otworzyli razem kancelarię.
Początkowo nie chciała nawet poruszać tego tematu, ale przecież Dave doskonale znał ją, Bena i Charliego i doskonale wiedział o tym, że wspomniana trójka od lat miała takie plany. Wypadek wiele zmienił i do tej pory wydawało jej się, że nigdy już nie będzie chciała do tego wracać. Teraz nie była już tego taka pewna.
Nie była też pewna, czy naprawdę chce rozmawiać o własnym interesie. O wiele przyjemniej było posłuchać o tym, co działo się u Dave'a.
- Zawsze możesz... No wiesz, pomyśleć o czymś własnym - uśmiechnęła się delikatnie. Czyżby temat rozkręcania własnych interesów miałby ich dzisiaj nie ominąć? - A póki co powinieneś pogadać z szefostwem. Albo wiesz co? Przedstaw mu listę potraw, które najczęściej schodzą i takich, których nikt nie zamawia. Jeśli chce wprowadzać zmiany, niech zacznie od wyeliminowania czynników powodujących największe straty. Zresztą, powinien docenić taką inicjatywę.
I skubnęła sobie kawałek jakiegoś warzywka.

David Walters
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Ugotuje prawie wszystko, jest w połowie Szkotem, lubi śpiewać, co niekoniecznie mu wychodzi, jeszcze nikogo nie otruł!
- Ok, załatwione. I nawet nie musisz mi oddawać pieniędzy – zapewnił. - Potraktuj to jako prezent od przyjaciela. Przy okazji będziesz mieć dobrą broń na przestępców – nie znasz dnia ani godziny, gdy nadejdzie jakiś złodziej. Może i było dość spokojnie u nich, ale nigdy nie mów nigdy.
Wysłuchał uważnie przyjaciółki i pokiwał głową.
- No i jak się na to zapatrujesz? Jakaś zmiana decyzji? - własny interes to byłoby coś. Sam myślał i jakiejś małej knajpce, w której mógłby się sam urządzić, ale nie wiedział czy da radę.
- No właśnie… - zaczął, gdy odbiła temat niczym piłeczkę i skierowała na jego stronę:
- Tak się składa, że myślałem o czymś takim. Nie wiem tylko, czy bym sobie poradził z ogarnięciem, ale skład by się znalazł. Możliwe, że miałbym wspólnika i kogoś do obsługi klientów. Studenci są u nas i dość chętnie pracują, ale średnio z wynagrodzeniem, albo po prostu atmosfera jest taka dziwna momentami. Można zrobić konkurencję, ale to wszystko jest dość skomplikowane – kto by nie chciał mieć swojego lokalu. On owszem, to by było coś. Nie czułby presji, nie kłóciłby się z nikim i nie musiałby wysłuchiwać głupich tekstów.
- No dokładnie, przecież to bez sensu jest. Zero podejścia do sprawy – pokręcił głową.
- Jak wyjdzie na to, że restauracja przyniesie straty, to się obudzą w końcu. No ale wcześniej mogą stracić połowę pracowników. A kto wie… może naprawdę to niegłupie, by otworzyć coś swojego – przestał gadać i skupił się na dopieszczeniu potrawy. Na szczęście nie było to czasochłonne. Większość zrobił, pozostało już niewiele.
- Chciałbym się stąd wyrwać na trochę, wiesz? - powiedział po chwili. - Podróżować, odkrywać nowe smaki – ale nie było go na to stać. A szkoda. Marnował się trochę, ale co poradzić.
- Ale to nic, tutaj też zawsze znajdzie się coś do roboty. Może z tą restauracją na serio nie byłoby źle. Trzeba obgadać z innymi problem.

Gwen Fitzgerald
powitalny kokos
Kiren#7898
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Uśmiechnęła się. Co prawda słowo "dziękuję" nie padło, ale David i Gwen nie znali się od dziś. Byli przyjaciółmi, więc mężczyzna na pewno wiedział, że Fitzgerald naprawdę była mu za to wdzięczna.
- Uderzyłeś kiedyś kogoś patelnią? - spytała w końcu. Hej, była ciekawa! To raz. Dwa, chyba naprawdę była ciekawa, jak to działa, czy to wszystko, co czasami widać w telewizji, było prawdą; czy nokaut zadany patelnią rzeczywiście może pozbawić kogoś przytomności. Jeśli tak, to chętnie przyjmie dwa takowe prezenty.
- Sama nie wiem. To miał być nasz wspólny biznes, wiesz, ja, Charlie i Ben. I to było okej. Wszyscy tego chcieliśmy, ale teraz... Jeszcze nie wiem, czy tego chcę. Znaczy... Chce, kiedyś, w przyszłości, ale nie wiem, czy chcę tego akurat w tym momencie. Chociaż kiedy pomyślę o tym z drugiej strony, to może Ben ma rację. Może naprawdę powinnam się za to zabrać, żeby nie spędzić reszty życia w domu?
Chciała poznać jego zdanie. Co prawda był z nieco innej branży, ale może właśnie na tym polegała jego przewaga? Nie tkwił w prawniczym bagnie, tylko zajmował się tym, co naprawdę kochał. I nie to, żeby Gwen nie kochała prawa! Kochała! Była w tym dobra, ale potrzebowała inspiracji.
- Przede wszystkim powinieneś pomyśleć o sobie. O tym, czy będzie cię stać, żeby w razie czego wypłacać pensję ludziom, bo bez nich nic nie zrobisz. Jeśli czujesz, że dasz rade, pogadaj z pracownikami godnymi zaufania, rozkręć biznes, a ja ci w tym pomogę. Dopilnuję wszystkich prawnych aspektów. Wiesz, umowy, zezwolenia, takie tam - i w tym wszystkim była gotowa mu pomóc. Co ciekawe, nie był pierwszą i z pewnością nie będzie ostatnią osobą, której mogłaby o tym opowiedzieć. - Zdecydowanie powinieneś to zrobić. Zrób swoje. I wiesz co? Gdybym miała do wyboru jedzenie czegoś z jakiejś knajpy z Cairns lub jedzenie twoich rzeczy, wybrałabym twoje. Serio. Pomyśl o własnym interesie, a resztą się zajmiemy. Na spokojnie.
Chyba że ewentualnie nowa knajpka będzie niewypałem, ale nie, Dave miał prawdziwy talent. Poradzi sobie ze wszystkim.

David Walters
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Ugotuje prawie wszystko, jest w połowie Szkotem, lubi śpiewać, co niekoniecznie mu wychodzi, jeszcze nikogo nie otruł!
- Nie – powiedział szybko, ale później zmienił zdanie i powiedział prawdę:
- Tak, dawno temu. Podpadł mi kumpel i go trzepnąłem patelnią. Nie w głowę i nie taką dużą, ale jednak. Obraził się, ale po kilku kieliszkach znowu byliśmy kolegami – to nie była jakaś super historia, ale pożarli się i po prostu Dave nie wytrzymał. On nie był agresywny, nigdy, no ale… Miał temperament po szkockich przodkach, zdecydowanie.
- Wiesz – zaczął po chwili namysłu, gdy powiedziała mu jak było. - Wydaje mi się, że jeśli będziesz to odkładać, nie wyjdzie z tego nic dobrego. To znaczy ja wiem i rozumiem, że jest ci ciężko, ale czasem trzeba zrobić ten krok do przodu i wyjść za próg. Masz wsparcie, nie będziesz sama. A ja… - powiedział to patrząc wprost na przyjaciółkę:
- … w ciebie wierzę, serio – naprawdę wydawało mu się, że jeśli będzie chciała, da radę. Ale musi być o tym przekonana, nic na siłę.
- Pomyśl i zdecyduj, teraz albo nigdy. Odkładanie na później tego, co jest ważne, nie zawsze wychodzi na dobre. Mówi ci to facet, który stara się coś zmienić w swoim życiu, a jednocześnie zostaje na starych śmieciach, bo tak mu wygodniej – puścił do niej oczko.
- Jeśli zbiorę paczkę sprawdzonych osób, to pomyślę nad tym. Finansowo nie stoję źle, ale liczy się zespół z sercem. A pomoc doceniam i jeśli tylko się zdecyduję, dam znać, bo komu innemu miałbym zaufać, hmm? - uśmiechnął się.
- Zupełnie spontanicznie robię sobie listę tego, co moglibyśmy przygotowywać i powiem ci, że mam z tego frajdę. Może więc oboje powinniśmy się odważyć, jak sądzisz? Zrobimy sobie takie wyzwanie i podejmiemy się go?

Gwen Fitzgerald
powitalny kokos
Kiren#7898
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Słuchała z uwagą jego opowieści, bo zdecydowanie nie było to co, czego ma się okazję słyszeć podobne historie. Chyba nawet udało mu się delikatnie rozśmieszyć Gwen, zwłaszcza częścią o szybkim odnowieniu męskiej przyjaźni. Ona też miała podobny epizod. Kiedy była mała, znokautowała w piaskownicy wtedy jeszcze nie swojego Charliego, bo ten uderzył łopatką inną dziewczynkę. Tak zaczęła się przyjaźń jej i Pandory, ale David na pewno słyszał tę historię już z milion razy.
- Ben mówi dokładnie to samo, że marnuję się w barze, że nie mogę spędzić w nim reszty życia, że Charlie by tego chciał i ja to wiem. Wiem też, że na pewno damy sobie ze wszystkim radę, bo przecież znamy się na tym i się przyjaźnimy, po prostu... Najtrudniej jest wykonać ten pierwszy krok.
Kiedy już wystartuje, będzie jej znacznie łatwiej. Podobnie będzie również z Davidem i jego własnym interesem. Może właśnie oboje powinni postawić na swoim, uznać, że to ten moment i zacząć działać. Tak byłoby najlepiej, ale o wiele łatwiej było przecież o tym mówić, niż faktycznie się do tego zabrać.
- No właśnie. Nikomu - usmiechnęła się. - A gdybyś miał zdecydować się na własny lokal, jak byś go nazwał? Masz już jakiś pomysł?
To była chyba czysto hipotetyczna rozmowa, ale mogli popuścić wodze fantazji. Może z gotową nazwą i przykładowym menu rozkręcenie własnego interesu będzie łatwiejsze?
- Wyzwanie? - spytała nieco niepewnie. Nie była do końca pewna, czy to już, czy to teraz i czy naprawdę będzie w stanie. - Ale bez limitu czasowego, okej? Po prostu... Zrobimy to, niekoniecznie za tydzień, za miesiąc albo za pół roku, ale zrobimy.

David Walters
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Ugotuje prawie wszystko, jest w połowie Szkotem, lubi śpiewać, co niekoniecznie mu wychodzi, jeszcze nikogo nie otruł!
- Jestem pewien, że dasz radę. Masz ogromne wsparcie. Nikt nie pozwoli na to, byś była w tym wszystkim sama. Może trzeba posłuchać rady innych i się odważyć. Ja zrobię to samo, przynajmniej spróbuję, jeśli uda mi się coś zacząć, może jakoś to będzie. Najpierw skrzyknę ludzi, czy będą chcieli coś nowego stworzyć i jeśli nie wymiękną, może sam zrobię ten wielki krok do przodu – uśmiechnął się. Dave miał naturalnie pozytywne podejście do życia i był łagodny jak wietrzyk latem. Można się było z nim dogadać, potrafił słuchać i nie był z tych, którzy lubią rządzić. Wierzył w siłę demokracji, głos innych i wspólną pracę.
- Nazwa by się znalazła, ale każda gorsza od kolejnej – uśmiechnął się szeroko. - Wiem jedno, nie nazwał bym go na przykład „U Dave’a” czy tym podobne. Raczej coś żartobliwego, dającego do myślenia. Ale musiałbym się poważnie zastanowić, by było to coś chwytliwego – z tą myślą dopieścił potrawę, którą przygotował.
- Tak, myślę, że możemy się tego podjąć. I zgadzam się na warunek czasowy, nie dziś, nie jutro, ale może w niedalekiej przyszłości – tak, to brzmiało jak dobry plan. Jeśli przygotują się na zmiany, podejmą jakieś kroki i środki do tego, by to zrealizować i przynajmniej spróbują ruszyć do przodu, to już będzie coś. Nie będą musieli sobie wyrzucać, że nie próbowali.
- A teraz… - podgrzewał, mieszał, jeszcze próbował i w końcu z zadowoleniem przyznał, że nie musi już robić nic więcej.
- Zapraszam do stołu, bo danie specjalność Davida jest gotowa – powiedział. - Mała wariacja mojego autorstwa.

Gwen Fitzgerald
powitalny kokos
Kiren#7898
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- Tak, akurat przyjaciele to jedna z tych rzeczy, które udały mi się w życiu - uśmiechnęła się. Co racja, to racja. Na osoby z najbliższego otoczenia zawsze mogła liczyć. Wiedziała, że może szukać u nich wsparcia i pomocy, a ludzie tacy jak David, zawsze umieli poprawić jej humor. Wystarczyło tylko na niego spojrzeć - jego podejście do życia było fantastyczne. Tego akurat naprawdę mu zazdrościła.
- Jestem pewna, że wpadniesz na coś fantastycznego - na przykład inspirowanego kuchnią. Ale kto będzie znał się na tym lepiej, niż on? No właśnie, nikt. Zresztą, Gwen przychodziłaby do jego restauracji bez względu na to, jak by się ona nie nazywała i była pewna, że cokolwiek zje, na pewno będzie wyborne. Tak jak teraz. Zapach dania, które dla niej przygotował, był niesamowity. Nic więc dziwnego, że dokuśtykała do stołu z ogromnym uśmiechem wypisanym na twarzy.
- Pachnie nieziemsko - skomplementowała. Usiadła, spróbowała i... Ledwo mogła się oderwać. - To jest przepyszne. Serio, jeśli nie otworzysz własnej restauracji, to sama ją założę, a potem dam ci ją w prezencie.
Wiadomo, trochę przesadzała, ale zdecydowanie chciała pokazać mu, że w niego wierzy. Jedzenie było pyszne, przyjemna była też atmosfera, czego więcej można chcieć? Jeśli tylko tak będzie wyglądala jego knajpa, z pewnością odniesie ogromny sukces.
- A tak poza pracą, co u ciebie nowego? Spotykasz się z kimś?
Pytała, bo była ciekawa, czy może coś się zmieniło, czy miał kogoś na oku, bo naprawdę życzyła mu tego, żeby poza życiem zawodowym, również to prywatne było jak najbardziej udane.

David Walters
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Ugotuje prawie wszystko, jest w połowie Szkotem, lubi śpiewać, co niekoniecznie mu wychodzi, jeszcze nikogo nie otruł!
Na szczęście jego danie smakowało, co przyniosło mu ulgę. Starał się, a że kochał gotować, robił wszystko z sercem. Starał się, naprawdę.
- Uff, cieszę się, że smakuje – powiedział z zadowoleniem. On naprawdę chciał, by ktoś się cieszył z tego, co robił. Bo dla niego nie liczyło się nic więcej, niż tylko zadowolenie ze strony drugiej osoby. Taki był właśnie Dave, po prostu potrafił się cieszyć z małych rzeczy.
- Na serio, myślę o tym poważnie, ale zobaczymy – kusiło go to otwarcie własnego lokalu coraz bardziej. Miałby poparcie, więc może faktycznie powinien się rozejrzeć za jakimś miejscem? Jak nie wyjdzie, to chociaż nie będzie sobie wyrzucał, że nie próbował.
- No bez takich, dam radę, tak myślę – ogarnie, z pewnością. Choćby miał serwować coś prostego, ale w nowej odsłonie, to coś wymyśli.
- Hmm – zaczął odpowiedź od mruknięcia. - Mówią, że przez żołądek do serca gdzieś dojdziesz, a ja mam wrażenie, że to nie działa, nie w moim przypadku – mówił to z żartem, ale lata leciały, a on ciągle był singlem. Nie było to fajne, bo on nie był stworzony do bycia singlem. Szanował kobiety, więc nie był zainteresowany przygodami, ale jakoś stałe związki go omijały.
- Siedzę w kuchni przez większość czasu, jak już wyjdę gdzieś, to jakoś nie mam szczęścia, no i błąkam się samotnie – mówił to z żartem, ale tak naprawdę trochę odczuwał brak pokrewnej duszy, z którą mógłby postarać się o jakąś poważniejszą relację.
- Kto by mnie chciał, co? - zapytał z uśmiechem. - Dzisiaj coraz więcej facetów potrafi dobrze gotować, więc niczym szczególnym się nie wyróżniam – nie był ani zniewalającym przystojniakiem, ani wybitnie czarującym gościem, więc… no powiedzmy, że pewnie zostanie sam.

Gwen Fitzgerald
powitalny kokos
Kiren#7898
ODPOWIEDZ