uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
crown the witch
doomsday blues
all the pretties in your bed escape your hands and make
you sad and all of the things you wish you had, you lose
Niezbyt podobała jej się idea zapieprzania do Adama za każdym razem, kiedy musiała wyładować się, robiąc rzeczy, które kochała. Szybko okazało się bowiem, że demolowanie pokoju w akcie frustracji nie przynosiło jej żadnego sensownego ukojenia, a jedynie zdenerwowanie na panujący w nim bałagan, który potem musiała na wkurwie ogarniać. Choć zazwyczaj udawało jej się trzymać jakoś w ryzach i nie pokazywać po sobie, jak bardzo w istocie kierowała się agresją ani jak podatna była na zranienie, ostatnio miała wrażenie, że świat testował ją wyjątkowo brutalnie. Najpierw - idiotyczny tekst Happy’ego, przez który zaczęła zastanawiać się, czy w ogóle mu się podoba i czy nadrobi kiedykolwiek w jego oczach fakt, że tkwiła ciągle w tym dziwnym limbo w kwestii określenia własnej płci. Potem - konfrontacja z Walshem, który wyciągnął wszystkie te jej obawy na wierzch, opluł i przydeptał butem, ironizują ciągle ten nieznośny stan zmieszania i niepewności, w obrębie którego poruszała się od tygodni.
Jedynym sposobem na uporanie się z tym wszystkim było zajęcie czymś głowy. Dlatego w sobotę przybyła do szopy, która stała na posesji Adama, o bladym świcie i nie wychyliła poza nią nosa aż do wieczora, kiedy słońce chyliło się już ku zachodowi. Była z a j ę t a - co uwielbiała deklarować, gdy po prostu chciała, żeby wszyscy dali jej wreszcie święty spokój. Miłym byłoby powiedzieć, że przez te całe, długie godziny, skończyła w pełni co najmniej jeden projekt i to z rodzaju tych bardziej wymagających, ale prawda była taka, że papuga, którą miała umieścić w kolorowej aranżacji, jakoś niespecjalnie oddawała jej bieżący nastrój i wprawdzie samego ptaka zdążyła spreparować, ale całej tej otoczki - która była przecież w przypadku jej prac najważniejsza i najbardziej rozpoznawalna - już zupełnie nie.
Zamiast tego pochylała się nad Księgą Cieni - tą samą, którą zgubiła na Halloween i po którą potem wróciła w to samo miejsce, kląć na braci i Caspra - i to wcale nie z powodu przygotowywania w niej planów na kolejną pełnię księżyca, która zbliżała się wielkimi krokami. Od dłuższego czasu traktowała ją w sumie bardziej jako osobisty dziennik, a może nawet pamiętnik (choć to słowo było tak nasączone sentymentalizmem, że w życiu nie sięgnęłaby po nie z własnej woli), wyrzucając z siebie wszystkie niepokojące myśli, które miała ochotę wykrzyczeć na głos, ale nie była w stanie.
O tym, jak Happy zasugerował, że mogą się macać tylko do anime, przez co poczuła się niewystarczająca i zaczęła jeść jeszcze mniej, żeby mieć pod kontrolą chociaż tę jedną rzecz i tym samym stać się dla niego bardziej atrakcyjna (chociaż trochę).
O tym, jak Zeke żartował sobie ciągle z jej przemiany, nowego stylu, zaimków i wszystkiego, co się z tym wiązało, co tylko potęgowało w niej przekonanie, że wszyscy myśleli o niej, jak o kompletnym odklejeńcu - wszyscy, a nie tylko stare baby w markecie.
I o tym, że przez te rzeczy czuła, że zapada się w sobie coraz bardziej i ma ochotę tylko krzyczeć; krzyczeć tak głośno, żeby wypadły jej płuca, ale to i tak nic by nie dało, bo jej krzyk nie zwraca na siebie niczyjej uwagi. Rzygać jej się chciało od tego wszystkiego. Głównie chyba od Zeke’a, który wyrastał jak spod ziemi, kiedy akurat była na to najbardziej wrażliwa i najmniej tego potrzebowała. Nadal uparcie zrzucała to swoje rozchwianie na hormony i fakt, że nie potrafiła zupełnie otworzyć się jeszcze przed tym terapeutą, którego sama przecież wybrała, a powiedzenie o tym Samuelowi nie wchodziło w grę, bo przecież wyszłoby wtedy na jaw, że podjęła zupełnie nietrafioną decyzję.
Cóż, tak naprawdę to nie tak, że nie wychyliła nosa poza szopę przez ten cały czas, bo choć wodę miała pod ręką, pozostawała jeszcze kwestia toalety. Wracała właśnie z tej misji, odrobinę mniej nabuzowana po zrzuceniu z siebie na pismo tego ciężaru, który za nią latał, wykorzystując przy okazji fakt, że Adama gdzieś wywiało z domu, żeby rozejrzeć się po tych wszystkich zakamarkach, do których zwykle jej nie dopuszczał. Trochę obawiała się, że może tam znaleźć coś obrzydliwego - na przykład dildo - ale na szczęście żaden taki obiekt nie przykuł jej uwagi, więc po chwili krążenia po włościach brata, skierowała się znowu do szopy.
Szopy, w której zastała nikogo innego niż właśnie jego, miętolącego w rękach jej ukochaną Księgę Cieni, którą musiała przez ogólne rozgoryczenie zostawić otwartą. Stał odwrócony do niej tyłem, więc była duża szansa, że jeszcze nie zorientował się, że wróciła - może jakby zdzielić go teraz łopatą i pozbyć się jedynego świadka...
- Łapy precz od tego! - warknęła, zamiast uciekać się do ostatecznej formy przemocy, zaraz ruszając w jego stronę, żeby wyrwać mu notes z rąk.


adam monroe
weteran / właściciel sklepu — petbarn cairns
42 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
You go down just like Holy Mary
Mary on a, Mary on a cross
Not just another Bloody Mary
Mary on a, Mary on a cross

Ostateczne postanowienie dotyczące usytuowania szopy miało za sobą drugie dno, jak zwykle. Poza logistyką przewożenia drewnianego kantorka przez pół Lorne Bay, liczyło się również zmuszenie Viper do wyjścia poza teren domu. W porozumieniu ze starszym bratem, Adam zadecydował o wymuszeniu na dziewczynie krótkiej podróży przez australijskie miasteczko, zaznanie odrobiny świeżego powietrza i wyrwanie się z ciemni, aby Samuel mógł wywietrzyć jej pieczarę pod nieobecność. Nie oszukujmy się, nastolatki śmierdziały hormonami, a podczas cieplejszych dni takie komory gazowe były nie do zniesienia.

Starał się monitorować jej aktywności w eksperymentalnej szopie, jednak nie zachodził tam zbyt często. Wiedział, że siostra ceni sobie prywatność i przeszkadzanie jej podczas zabawy wyprowadzałoby z równowagi, może niszczyło jakiś twórczy amok albo po prostu podnosiło ciśnienie, a Monroe nie miał ochoty na niepotrzebne kłótnie. Głównie bawił się na podwórku z psami, pozwalając dziewczynie pracować w spokoju. Przypominał jej o piciu wody, o jedzeniu przynajmniej kawałka kromki chleba i odpoczynku, bo nie dało się ukryć, że miała silne tendencje autodestrukcyjne.

Widząc z daleka, że czarownica opuszcza magiczną grotę postanowił zajrzeć do środka i upewnić się, że nie będzie musiał ukrywać przed policją jakichś bliżej nieokreślonych zwłok sąsiadów. Wszedł ostrożnie, niezwłocznie rozglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu pułapek, a następnie podszedł do drewnianego blatu będącego głównym miejscem robót. Na samym jego środku leżała książka, a raczej notatnik siostry. Cóż, nie został zamknięty na cztery spusty, więc ciekawski mężczyzna postanowił podejrzeć zawartość, przygotowany na strony zapisane głupimi, dziecinnymi zaklęciami uprzykrzającymi życie niewinnym mieszkańcom. Ku jego zaskoczeniu, trafił na bardzo osobisty pamiętnik wypełniony strachem, nienawiścią i ogromem smutku. Jedna za drugą wertował strony, zapamiętując imiona oraz niepokojące sytuacje. Happy był do odstrzału, co zdążył zauważyć. Drugim problemem był Zeke, którego jeszcze nie miał okazji poznać i miał nadzieję, że siostra nie leci na dwa fronty jak jakieś bohaterki książek dla małolatów.

Mimo zaabsorbowania lekturą, słyszał jej kroki. Jako wyszkolony żołnierz gotów był na reakcję, jeśli zdecydowałaby się go zaatakować, jednak w ogólnym rozrachunku była marnym, słabym zagrożeniem. Skrzek wydany przez Viper zmusił weterana do obrotu, a później uniesienia pamiętnika wysoko, daleko od niej.

— Uspokój się i siadaj. Porozmawiamy o twoich kolegach — powiedział poważnie, jedną ręką popychając ją za klatkę piersiową w tył, w stronę taboretu.




viper monroe
ambitny krab
Lumberjack
brak multikont
ODPOWIEDZ
cron