b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
006.
Natalie stresowała się tym, że jeszcze nie miała żadnej odpowiedzi od Zoey w sprawie pracy. Dosłownie parę razy podniosła dzisiaj telefon, żeby do niej zadzwonić i ją opierdzielić za to, że było tak milo i że dawała jej nadzieje po to, żeby ostatecznie jej nie zatrudnić. Już jebać samo to, że nie dostała pracy. Było jej niesamowicie przykro, że nie dostała żadnej odpowiedzi. Jakby Zoey, albo jej sekretarka zadzwoniły do niej i powiedziały, że sorki, ale nie dostaniesz tej pracy, bo praca jest zbyt odpowiedzialna, a ty siedziałaś w więzieniu, to Nat przynajmniej mogłaby sobie ruszyć ze swoim życiem do przodu. Naprawdę walczyła ze sobą, żeby tego telefonu nie wykonać. Ale to może przez to, że zyskała jakąś dojrzałość, o istnieniu której wcześniej nie wiedziała. Może Zoey nie dzwoniła, bo była zajęta, albo miała jakiś wyjazd służbowy, albo cokolwiek. Typowe. Zaczynała szukać wymówek dla obcych ludzi.
Z powodu braku pracy i lepszych zajęć, postanowiła trochę pomagać na plebanii. Dzisiaj sobie pospała, więc obudziła się pełna energii. Było to nieco dziwne, bo mentalnie była w naprawdę porządnym dołku. Nie chciała jednak tego nikomu okazywać uznając, że to w sumie jej sprawa. Poza tym ludzie ciągle przechodzą przez nieudane rozmowy o pracę. Nie była w tej kwestii żadnym wyjątkiem. Posprzątała w pokoju wspólnym Gryffindoru, poukładała wszystko starannie, powycierała kurze, wytrzepała poduszki, odkurzyła kanapę, a nawet i podłogę. Była z siebie dumna. Czegoś jednak to więzienie ją nauczyło. Sprzątania w obawie, że przyjdzie jakiś naczelnik i wpierdoli każdemu, kto będzie miał niepościelone łóżko. Dobrze, że Olgierd nie miał w sobie nic z nazisty i naczelnika i nie chodził po pokojach ludzi, którzy tutaj mieszkali i nie szukał zaczepek. Albo powodów, żeby komuś wpierdolić. Po ogarnięciu pokoju wspólnego, przeszła do kuchni, gdzie też odświeżyła pomieszczenie. Już czuła niewielki ból w plecach, ale nadal miała energię na dalsze porządki. Postanowiła wyjść przed plebanię uznając, że trochę pozamiata, albo zagrabi liście, które opadły. Może skosi trawę? Niestety wszystkie z tych czynności zostały już wykonane. W tym samym momencie przypomniało się Nat, ze to jest fach Farrisa i zaczął przy okazji dbać o ogródek na plebani. Farris akurat coś tam robił przy kwiatkach, ich spojrzenia się skrzyżowały. On skinął głową z prawie niewidocznym uśmiechem, ona uniosła rękę i mu pomachała. Miała nawet iść i do niego zagadać skoro już się zobaczyli, ale wtedy zobaczyła twarz, której… nie powiem, że nie chciała już nigdy w życiu widzieć, ale nie spodziewała się, że zobaczy ją tutaj. Wyjęła słuchawki z uszu i ruszyła w stronę Mei.
- Cześć. – Przywitała się dosyć neutralnym tonem głosu. Właściwie to na neutralny ton się nastawiała. Tak naprawdę mogło wyjść trochę sucho. – Co tutaj robisz? – Zapytała jakby w ogóle miała prawo pytać. Nie chodziło nawet o to, że nie miała prawa pytać Mei. Po prostu plebania nie należała do niej i każdy mógł sobie tu przychodzić, a ona jednak potraktowała Mei jak wroga. – Wiem na pewno, że nie przyszłaś tu dla mnie. Tego błędu już nie popełnię. – Dodała, co miało być chamskim przytykiem, ale jakoś tak wyszło, że delikatnie się przy tym uśmiechnęła. Ale naprawdę bardzo delikatnie.
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
007.
{outfit}
Uważała, że to bardzo dobre posunięcie, że dostała od Gai wolną rękę w sprawie kontaktu z miejscową parafią. Mei nie chciała żeby kościół miał jakikolwiek wpływ na fundacje, chciała po prostu dowiedzieć się kto z okolicznych rodzin zastępczych potrzebuje pomocy. Kościół miał wiele informacji na tematy socjalne, czy się to ludziom podoba czy nie. Na dodatek było miejscem, w którym skupiało się najwięcej lokalnych plotkar w postaci starszych pań (lub starych prukw, chociaż te tutaj pewnie, by żwawo broniły Lorne Bay). Brubaker zresztą sama słyszała pewne ploty, że jest tu nowy ksiądz, który jest całkiem spoko i nie zachowuje się jak "typowy" ksiądz, co niektóre starsze parafianki bardzo przeżywały. Postanowiła sie z nim spotkać i zobaczyć co z tego wyjdzie. Oczywiście zadzwoniła wcześniej do kościelnej kancelarii czy jak to tam się nazywa, żeby dopytać kiedy pan ksiądz ma wolny termin żeby z nią porozmawiać i umówili się akurat na dzisiaj.
Mei zaparkowała samochód pod kościołem, bo akurat tam był parking, a ona nie wiedziała czy może wjechać dalej czy nie. Musiała sie też zapytać jakiegoś miłego pana, który akurat kręcił się w okolicy, gdzie jest plebania, bo ona nigdy tu nie była więc nie miała pojęcia, w którą stronę powinna iść. Poszła więc w stronę, którą wskazał jej facet i chwilę później jej oczom ukazał się dość spory budynek. Nieźle się ten ksiądz urządził, to była jej pierwsza myśl, drugą myślą było "o Natalie", a trzecią "Natalie!". Nie chciała się z nią ponownie kłócić, a już na pewno nie przy kościele. Nie wypadało.
- Cześć - odpowiedziała starając się zabrzmieć neutralnie. Już miała odpowiedzieć na jej pytanie, ale Nat ją uprzedziła. - Może kiedyś Cię znajdę, jak tak dalej będę szukać - Reni Jusis - Kiedyś Cię znajdę. mp3. Pewnie żeby znaleźć tą prawdziwą Nat to musiałaby się cofnąć w czasie i wymusić na niej spowiedź na temat handlowania narkotykami. - Przyszłam do księdza. Mieliśmy się tutaj spotkać. Wiesz gdzie go mogę znaleźć? - Zapytała i nawet się rozejrzała, jakby jakiś ksiądz miał nagle wyskoczyć z krzaków. - Chociaż lepszym pytaniem byłoby co Ty tu robisz? Nie miałam pojęcia, że jesteś wierząca. - Może więzienie jednak zmienia ludzi i tym razem nawróciło Natalie w stronę Boga.

natalie rawlings
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Gdyby Olgierd ją zapytał o to z kim powinien się spotykać to na pewno nie dałaby okejki na spotykanie się z jej księdzem. Powiedziałaby jakieś kłamstwa na temat Mei. Że była głupia czy coś, bo nic innego nie mogłaby wymyślić, bo jednak Mei była najlepszą rzeczą jaka jej się przydarzyła w tym parszywym życiu. Eh. Chciałabym powiedzieć, że spieprzyła to na własne życzenie, ale nie wierzę w to, więc nie będę pisać kłamstw. To Mei porzuciła Natalie.
Zmarszczyła brwi, bo nie za bardzo zrozumiała jej odpowiedź. Przecież ją znalazła, tak? Czy rzeczywiście jej szukała? Może jej się odwidziało? Może chciała ją przeprosić i z nią porozmawiać. – Przecież mnie znalazłaś. – Zaryzykowała i odpowiedziała na to i nawet na siebie wskazała. Nie pomyślała o tym, że mogło chodzić o Natalie z przeszłości. Tamtej Natalie to raczej nikt nie odnajdzie. Poza tym nawet jakby Mei cofnęła się w czasie i próbowała powstrzymać Rawlings przed sprzedawaniem narkotyków, to pewnie by tego nie zrobiła. Pieniądze były zbyt łatwe i za bardzo lubiła to robić. Chciała to robić. Chciała mieć pieniądze.
Zaraz jednak, tradycyjnie, została zrównana z glebą. Pokiwała głową i aż przygryzła policzki od wewnątrz, żeby się nie roześmiać. Jak zwykle robiła sobie nadzieje, które doprowadzały ją właściwie donikąd. – Czemu chcesz się widzieć z księdzem? – Zapytała i parsknęła, ale ostatecznie machnęła ręką. To nie jej sprawa. – Jest pewnie w środku, u siebie, drugie drzwi na lewo. – Pokierowała ją i nawet usunęła się na bok, żeby jej nie stać na drodze. Bała się tego, że Mei jej zaraz wypali, że w sumie to się hajta i będzie teraz chodziła na jakieś nauki małżeńskie czy coś. Wolałaby w sumie opcję, że odnalazła tą siostrę i ta siostra potrzebuje egzorcyzmów, a do tego Mei potrzebuje księdza. Ale no tak, to nie była jej sprawa.
Miała już wrócić do swoich obowiązków (chociaż co prawda zapomniała czym się zajmowała), kiedy Mei ją jeszcze zatrzymała. Wzruszyła ramionami. – Nie jestem. – Powiedziała pewnie, ale cicho, żeby nikt nie usłyszał, bo w sumie to jeszcze nie zdążyła chyba powiedzieć Olgierdowi, że ona w sumie Boga to zna tylko z głupich opowieści, które nigdy jej nie interesowały. – Nie miałam za bardzo gdzie się podziać po wyjściu z więzienia i to jedyne miejsce, które mnie przyjęło i które nie zadawało zbędnych pytań. – To też powiedziała w miarę cicho, bo naturalnie nie rozpowiadała każdemu, że siedziała. Nie ukrywała też tego, żeby nie było. Ale po prostu na niektóre wyznania, niektórzy ludzie nie zasługują. Natalie chciała się upewnić, że wiedza na jej temat trafia do właściwych osób. – Nie będę cię zatrzymywać. – Dodała jeszcze i wskazała drzwi wejściowe na plebanię, żeby oszczędzić Brubaker wstydu i na przykład wejścia do szklarni, albo pracowni Olgierda.
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
Pokręciła głową. - Znalazłam, ale nie wiem czy taka jaką szukałam. Teraz też, byś mnie okłamywała? - Zapytała wprost chociaż być może ani czas ani miejsce nie było na to odpowiednie więc machnęła tylko ręką. - Nieważne - dodała wiec pośpiesznie, bo nie chciała się kłócić. Przyszła tutaj w jakimś konkretnym celu, miała umówione spotkanie i na tym chciała się skupić, jakby na to nie patrzeć to była właśnie w pracy. Kłótnia z Natalie pewnie pogorszyłaby tylko jej humor i, by nie mogła się skupić na niczym. Po co jej to? Do niczego to nie prowadziło. - Mam do niego sprawę związaną z pracą - nie wnikała w szczegóły, ale też nie chciała tego pytania ignorować, nawet jeżeli mogło to Natalie nie obchodzić tak do końca. Nie stała sie nagle wielce wierząca żeby się umawiać na prywatne spotkania z księdzem i rozmawiać o wierze czy coś w tym stylu. Oczywiście Brubaker była grzecznym człowiekiem i nie wpadłaby na to żeby z księdzem robić coś innego niż rozmawiać. Pewnie dlatego, że jeszcze Olgierda nie widziała :tear: - Dzięki - odpowiedziała, bo może i była między nimi chujowa atmosfera, ale jakieś podstawowe zasady kultury mogły jeszcze funkcjonować.
Pokiwała głową, ale też nie do końca wiedziała co powinna powiedzieć. Naprawdę mogła sobie wyobrazić, że życie po wyjściu z więzienia musiało być dla niej trudne. Zaczęcie wszystkiego od nowa, ale wcale nie z białą kartą, bo ciągle gdzieś ta kartoteka się za nią mogła ciągnąć. Mei chciałaby jej współczuć, ale gdzieś z tyłu głowy ciągle miała to przeświadczenie, że Natalie się wkopała w to sama i na własne życzenie. Podjęła decyzję, że będzie się zajmować nielegalnym biznesem, nie byłe niesłusznie oskarżona, robiła coś niezgodnego z prawem i to w pełni świadomie. - Rozumiem - odpowiedziała i zrobiła krok w stronę wejścia do środka ale w ostatniej chwili się zatrzymała i złapała jeszcze Natalie za nadgarstek. - Powinnaś zabrać swoje rzeczy, możesz je sprzedać i zamieszkać w jakimś normalnym miejscu - no, bo kto normalny chciałby mieszkać na plebanii? Chyba tylko ksiądz. - Zastanów się nad tym Nat - no niektóre z tych rzeczy były trochę warte więc dzięki temu mogłaby się odbić od dna i mieć trochę kasy na to żeby sobie coś wynająć.

natalie rawlings
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Była od razu gotowa odpowiedzieć. Nigdy nie była tak niczego pewna jak odpowiedzi na to pytanie. Nie było jej jednak dane nic powiedzieć, bo Mei zbyła ją machnięciem ręki. Obserwowała swoją dawną miłość z niedowierzaniem. A więc tym teraz dla siebie będą? Nieznajomymi, które kiedyś były dla siebie całym światem? Machnięciem ręki i niepoznawaniem drugiej osoby? Pokręciła głową i walczyła ze sobą, żeby coś powiedzieć. Oczywiście jedyne co jej przychodziło do głowy, to słowa, które nie byłyby zbyt miłe. Czy jednak chciała być tą osobą? Chciała być tą, która pozostawiała po sobie niesmak? Chociaż z drugiej strony… czy miała możliwość naprawienia tego co było między nią, a Mei? Nawet nie mówiła tutaj o potencjalnym wznowieniu związku. Widziała, że na to nie ma żadnych szans. Po prostu nie chciała mieć takiej relacji z kimś tak ważnym. Jedyną osobą, która kiedykolwiek ją pokochała.
- Czy teraz tym dla ciebie będę? – Zapytała, bo jednak nie mogła się trochę powstrzymać, ale jednak postawiła na bycie bardzo neutralną. – Kłamcą? Z powodu jednego kłamstwa? Czy teraz funkcjonujesz myśląc, że nasz cały związek był jednym wielkim kłamstwem? Albo, że był zbudowany na kłamstwie? – Podeszła do niej nieco bliżej, bo nie potrzebowała, żeby Farris tego słuchał, bo jeśli dobrze pamiętam to typ siedzi gdzieś w krzaczkach. Poza tym tu zawsze kręciły się stare baby żądne plotek, a nic by ich tak nie triggerowało jak półczarna lesbijka.
- Okej. – Nie wiedziała, że kościół potrzebuje PR-u. W końcu to najbardziej posrana działalność na świecie. Wszyscy o tym wiedzieli i czy człowiek chciał czy nie, wszyscy w jakiś sposób byli z tym związani. Tak czy siak nie kontynuowała tematu, bo rzeczywiście nie jej sprawa. Poza tym nie chciała wiedzieć, bo chyba im mniej wiedziała o Mei tym lepiej dla niej. Przynajmniej nie siedziała i o niej namiętnie nie myślała. Tak jak to robiła w więzieniu.
Zaśmiała się na jej słowa. – To jest normalne miejsce, Mei. A przynajmniej dla takich ludzi jak ja. – Takich, którzy nie mają się gdzie podziać, bo jednak to nie było normalne miejsce dla kryminalistów. I normalnie to chętnie by się zgodziła z tym, że rzeczywiście nikt nie chciałby mieszkać na plebanii. – Nie będę się nad tym zastanawiać. Nie chcę tych rzeczy. – Po co miałaby chcieć coś co nawet dla Mei nie było wartościowe. Poza tym jak ona to sobie wyobrażała? Że poleci do Gold Coast zabrać kartony ze swoimi rzeczami i co z tym zrobi? Zabierze wszystko samolotem do Lorne? Nie stać jej na takie latanie w tą i z powrotem.
- Wyrzuć to tak jak… - … jak wyrzuciła ich związek. Ale nie powiedziała tego na głos. – Po prostu to wyrzuć. Serio. Nie widzę sensu, żebyśmy na siebie bezsensownie wpadały, a już tym bardziej nie widzę sensu, żeby łączyły nas moje śmieci. – Wzruszyła ramionami. Żałowała tylko, że Mei nie mogła zabrać ze sobą tych wszystkich wspomnień. Natalie ich nie chciała skoro Mei postanowiła traktować ich związek jak kłamstwo, albo coś co można sobie ot tak wyrzucić.
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
Mei nie chciałaby żeby na siebie ciągle wpadały z nerwami i niesmakiem, ale też ciężko jej było teraz wyobrazić sobie moment, w którym idą razem na kawę. Nie wiedziała po prostu czy Natalie wciąż jest tą samą osobą, w której kiedyś się zakochała, dla której straciła głowę i, z którą planowała cała swoją przyszłość. Nie miała pewności, czy w ogóle Natalie znała. Oczywiście przesadzała, ale też nie potrafiła chyba na chłodno do tego podejść nawet po takim czasie. - Nie wiem Natalie - przyznała - jesteś kobieta, którą kochałam, może nadal kocham, ale co z tego jak nie wiem, czy to co miałyśmy było prawdziwe, skoro byłaś w stanie mnie okłamać z czymś takim. To nie jest mała rzecz Nat. Nie potrafię przestać myśleć o tym gdzie jeszcze mogłaś ze mną nie byc do końca szczera. Ile mogło być sytuacji, w których okłamanie mnie było łatwiejszą opcją. Chciałabym żeby tak nie było, ale... nie wiem. - Pokręciła głową, bo to dla niej było prawdziwą tragedią, nagle najpiękniejsze lata jej życia stanęły pod wielkim znakiem zapytania, bo zaczęła kwestionować zbyt wiele rzeczy. Płakać jej sie chciało na samą myśl o tym.
- To jest plebania - powiedziała ciszej, bo to nie był dom, w którym ludzie sobie wynajmowali pokoje, dla niej to wcale nie było takie normalne. To nawet nie był akademik. Jakoś to jej dość mocno nie pasowało do Natalie, mieszkanie na plebanii. Miała tylko nadzieję, że nie przyjdą jej do głowy jakieś głupie rzeczy i nie zacznie znowu handlować żeby trochę zarobić. - Ale Ty jesteś uparta - pokręciła głową. Nie chodziło jej o jakies rzeczy, które były wspomnieniem ich związku, ale nawet o takie zwykłe jak jakaś elektronika w stylu Playstation, z której Mei nie korzystała, bo ona nie wygląda na osobę, która gra w gry.
Pokiwała głową, ale dobrze wiedziała, że nie będzie tego wyrzucać. Sprzeda te rzeczy, a później wyśle Natalie hajs w kopercie jeżeli będzie taka potrzeba. - To chociaż zapłacę Ci za tą elektronikę. W końcu ja ją mam, Ty z niej nie korzystać, a Ty ją kupiłaś. To będzie wystarczająco fair? - Zapytała, ale wtedy akurat Olgierd wyszedł, bo usłyszał jakieś głosy. - Poczekaj na mnie okej? Skończę spotkanie i pogadamy o tym. Proszę. - Powiedziała patrząc na nią i miała nadzieję, że Natalie się zgodzi, bo nie chciała jej tak zostawić bez niczego, gdy Rawlings zdecydowanie czegoś potrzebowała. Mei obawiała się, że mogłaby znowu wrócić w złe rejony.

natalie rawlings
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Stała i słuchała tego co mówi do niej Mei i nie była pewna czy dobrze rozumie jej słowa. Nie wiedziała co się tutaj odpierdala. Chciała być wściekła, ale jakoś nie mogła. Była bardziej zażenowana słowami Mei. Chociaż nie. Znaczy tak, była zażenowana, ale jednocześnie czuła jak te słowa raniły ją bardziej niż ich zerwanie. A właściwie brak tego zerwania. Gdyby Olgierd mógł wyczuć jej ból, to co przeżywała w tym momencie, to prawdopodobnie stworzyłby najpiękniejszą rzeźbę na świecie. Właściwie to wizualnie może nie byłaby najpiękniejsza, ale z pewnością palce zaczynałyby krwawić pod wpływem tekstury tej rzeźby.
- Aha. – To jedyne co jej przyszło na myśl. Rzeczywiście Brubaker postanowiła przekreślić ich cały związek, a Natalie nie miała w tej kwestii nic do powiedzenia. Nawet nie obchodziło jej to, że Mei może ją nadal kochać. Nie chwyciła się tego jak tonący brzytwy. Nie chciała tego. Nie chciała jakiejś wątłej nadziei, że może nadal była kochana. Jedyne co wyłapała to to, że dla Mei wszystko było kłamstwem. – Dobrze wiedzieć. – Dorzuciła jeszcze kiwając głową ze zrozumieniem. Absolutnie tego nie rozumiała, ale potrafiła dobrze udawać. W końcu była kłamcą. A przynajmniej właśnie to robiła z niej Mei.
- Wiem co to jest. To nie tak, że mam tysiąc opcji i wybrałam właśnie to. – Ona też zniżyła głos, bo przecież nie chce obrażać tego miejsca mieszkając tutaj. Było jej tu naprawdę dobrze, chociaż rzeczywiście na początku była nieco zażenowana tym, że musiała tutaj przyjść. Co prawda mogła iść mieszkać do Romy, albo do któregoś z braci. Wiedziała, że by jej nie odmówili. Było jej jednak głupio tak się narzucać w takim wieku. Przewróciła oczami na komentarz o byciu upartą. Nie była uparta. Nie chciała tych rzeczy, bo wizja widzenia się z Mei z każdą sekundą była coraz bardziej przerażająca i niekomfortowa. Natalie pewnie zapomniała o tym, że miała konsolę. A znając ją to pod obudową miała pewnie pochowane jakieś dragi dlatego dawno w nic nie grała. No i dlatego, że siedziała w więzieniu, hehe. Pewnie jej ulubioną grą będzie A Way Out XD
- Mei. Naprawdę nie potrzebuję, żebyś mi za cokolwiek płaciła. Żyłam bez tych rzeczy dwa lata, nie potrzebuję ich teraz. Mówię serio. – Nigdy w życiu nie przyjęłaby od niej pieniędzy. Nawet jeżeli teoretycznie były to jej pieniądze. Wolałaby wrócić do sprzedawania narkotyków. Spojrzała na Olgierda, wyprostowała się, uśmiechnęła i nawet mu ładnie pomachała, żeby nie pomyślał, że jest niemiła dla jego gości.
- Nie wiem gdzie mam iść. Mieszkam tutaj. – Powiedziała do Mei z bardzo ładnym uśmiechem i bardzo pozytywnym tonem głosu. Robiła to z uwagi na Olgierda, który stał i czekał na Brubaker. Nie wiedziała o czym jeszcze miały tutaj rozmawiać. No, ale patrzyła jak Mei idzie sobie z Olgierdem, a sama czymś się zajęła. Nie wiem czym. Usiadła sobie przy stoliku i patrzyła przed siebie. W końcu nawet udało jej się zaobserwować dwie papugi, które przysiadły na płocie. Aż żałowała, że nie ma żadnych krakersów, żeby im podrzucić. Chociaż jakby podrzuciła to pewnie przylatywałyby częściej i Olgierd byłby zły, że musi sprzątać tą przerażającą ilość kup. Wiedziała, że papugi do gaduły i że zaraz sprowadziłyby na ogród plebanii więcej koleżanek. Widziała filmiki w Internecie.
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
Mei nie powiedziała, że wszystko było kłamstwem. Nie wiedziała. Nie ufała Natalie. Co było cholernie smutne, ale niestety też prawdziwe. Miała jej za złe to wszystko co się przytrafiło. Miała jej za złe to, że pewnie sama Mei w jakimś stopniu korzystała z kasy, którą Nat zarobiła nielegalnie. Była też wkurwiona, że Rawlings trzymała to wszystko w sekrecie i później tłumaczyła, że to wszystko dla jej dobra. Gówno prawda. Gdyby tak zależało jej na dobru Mei to rzuciłaby to wszystko w pizdu. Prychnęła, bo znała Natalie na tyle żeby wiedzieć, że wcale jej nie rozumiała. - To samo powiedziałam jak Cię zatrzymali - odpowiedziała nieco sarkastycznie, a później tylko pokręciła głową. Po co w ogóle zaczynała ta rozmowę? Bez sensu. Mogła się zamknąć i po prostu pójść sobie do tego księdza, załatwić co miała załatwić i wrócić do domu jakby nigdy nic.
- Oczywiście - w jej głowie to oczywiście Nat miała opcje, tylko musiałaby schować dumę do kieszeni, ale rozumiała, że to mogło być równie ciężkie co powiedzenie komuś prawdy o sobie. Jak miała dragi pod obudową konsoli to tym bardziej powinna ją odebrać, miałaby z czym na nowo wejść do biznesu. Zawsze to coś na początek. - Rzeczy może nie, ale kasa Ci sie przyda, chociażby żeby znaleźć sobie własne lokum - albo przynajmniej cos co nie byłoby plebanią. Chociaż Mei mogła tylko podejrzewać, że tu warunki były i tak o wiele lepsze niż w więzieniu, ale też ręki sobie, by nie dała rady, bo nie mieszkała nigdy na plebani, ani nie była w więzieniu.
- Gdziekolwiek - mogła iść do sklepu, do znajomych, do kościoła. Skąd Mei miała wiedzieć, jakie teraz Natalie miała plany, może się gdzieś wybierała. Ona natomiast poszła pogadać z tym księdzem i było to całkiem owocne spotkanie, na którym Brubaker dowiedziała się kilku ważnych rzeczy, które zdecydowanie przydadzą się w fundacji. Będzie musiała się tym podzielić z Gaią, później napisze jej wszystkie informacje, żeby zadecydowała co zrobią z tym dalej. Całe spotkanie zajęło może z pół godziny i w końcu Mei wyszła żegnając się z Olgierdem, który oczywiście był przemiłym człowiekiem i Mei nawet czuła jak nagle boża łaska na nią spłynęła. Odszukała Natalie i usiadła sobie przy tym samym stoliku.
- Już rozumiem dlaczego tak Ci się tu podoba. Całkiem miły ksiądz. - Powiedziała przenosząc na nią swój wzrok. - Powiedziałaś mu o wszystkim? - Zapytała ciekawa czy Nat się przyznała. - Wyślę Ci tu te rzeczy jak wrócę do Gold Coast. Są tam jakieś Twoje pamiątki, nie powinnam tego wyrzucać. Są Twoje. Może komuś tutaj się coś przyda z tego co miałaś. - Chociaż wciąż uważała, że powinna wszystko co można to sprzedać żeby mieć trochę kasy na świeży start. Poza tym miała do niej pytanie. Jedno. - Zrobiłabyś to jeszcze raz? - Oczywiście chodziło jej o handlowanie i o wciskanie jej kitów przez całe trwanie ich związku.

natalie rawlings
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
W ogóle nie chciała się z nią teraz o to wykłócać. Nie były w randomowym miejscu nad ranem gdzie wokół nie było żadnych ludzi. Byli w jej domu. Nawet jeżeli nie do końca był to dom i nie do końca miał to być jej dom na zawsze. Był tutaj Farris i Olgierd, a naprawdę nie chciała, żeby któryś z nich usłyszał jakąkolwiek wzmiankę o więzieniu. Mogła im o tym powiedzieć, nawet planowała to zrobić. Po prostu chciała to zrobić na własnych warunkach, a nie podczas kłótni z byłą dziewczyną, którą ktoś by sobie podsłuchał. I w sumie to Farrisowi może niekoniecznie by to powiedziała, bo jeszcze go tak dobrze nie znała, ale uważała, że Olgierd zasługiwał na wyjaśnienie. Tym bardziej, że był dobry i dał jej dach nad głową i mu ufała.
Tutaj nie chodziło o chowanie dumy do kieszeni. To Natalie zrobiła jak przyszła mieszkać na plebanię. Ona po prostu nie chciała się nikomu narzucać. A nie była w stanie sobie pozwolić na nic swojego. Przynajmniej na razie. Jak dostanie pracę to oczywiście, że zacznie oszczędzać i w końcu się wyprowadzi i wynajmie sobie jakiś dom, albo mieszkanie, a później je wykupi i będzie mogła sobie żyć swoim życiem. To były jej plany. Nie wiedziała jak to jest z kredytami jak jesteś byłym więźniem, ale miała nadzieję, że nie będzie żadnych problemów. A jak nie to po prostu wróci to handlowania i kupi dom za gotówkę. – Możesz przestać udawać, że wiesz czego potrzebuję. Tak samo jak nie musisz się o mnie stresować ani martwić. Nie jestem twoim problemem. – Odnosiła wrażenie, że Mei się o nią martwiła. Jednocześnie jednak obawiała się tego, że Mei może się o nią martwić, bo chce zagłuszyć wyrzuty sumienia związane z tym, że jednak pozostawiła ją samą sobie w więzieniu.
No w sumie mogła sobie iść gdziekolwiek, ale też absolutnie nie chciała nigdzie iść. Chciała sobie korzystać z ładnej pogody na terenie plebanii. No, a że teraz czuła się tutaj nieco uwięziona przez świadomość, że na plebanii jest też Mei to zostało jej tylko siedzenie przy tym stoliku. Co jakiś czas tylko zerkała na Farrisa, bo może i był jakiś dziwny i przypałowy, ale czasami dobrze było sobie na niego zerknąć. Jedynym minusem Farrisa było to, że nie był kobietą. No, ale nie można mieć wszystkiego, co nie?
- Tak. Jest mega spoko. – Potwierdziła i obserwowała jak Mei sobie siada. Zaraz jednak ponownie przeniosła wzrok na papugi, bo… przyznawała to z bólem serca, ale były bardziej interesującym widokiem niż Brubaker. Kiedyś to od niej nie mogłaby oderwać wzroku. Teraz? Nie mogła na nią patrzeć. A jednak przez ostatnie dwa lata, to z jej twarzą w myślach budziła się i zasypiała wierząc, że to będzie ten dzień, w którym Mei się do niej odezwie. – Nie. I mam nadzieję, że ty też mu nic nie powiedziałaś. – Ale by się wkurwiła jakby Mei jej to zrujnowała. Pewnie by się załamała, nie ma co kłamać. Uciekłaby z tej plebanii i nikt by jej nie znalazł. Wróciłaby po prostu do więzienia prosząc, żeby ją przyjęli z powrotem.
Ukryła twarz w dłoniach. – Jeżeli wyślesz mi tutaj te rzeczy to możesz być pewna, że nie odbiorę tej przesyłki i wszystko wróci z powrotem do ciebie. Mówią poważnie, że możesz się tego wszystkiego pozbyć. – Mówiła bardzo powoli starając się ukryć jak bardzo zirytowana jest tym powracającym tematem. Na tym etapie miała ochotę wziąć te rzeczy tylko po to, żeby osobiście je wyjebać i żeby nie musieć kontynuować tej rozmowy nigdy więcej.
- Co? – Zapytała marszcząc brwi i pierwszy raz od kilku chwil znowu spojrzała na Mei. – Chodzi ci o handel? – Dopytała i po jej minie widziała, że o to chodzi. – Pytasz mnie o to czy zrobiłabym to teraz jeszcze raz, jak już wyszłam z więzienia czy jak cofnęłabym się w czasie? – Musiała tutaj doprecyzować, bo to dwie różne odpowiedzi.
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
Ona nie chciała się kłócić. Nie miała takiego zamiaru nawet przy ich pierwszym spotkaniu. Po prostu samo tak wyszło. Może już tak miało być, że nie będą w stanie ze sobą normalnie rozmawiać nigdy. Może to było ich ostatnie spotkanie i nie wpadną na siebie już nigdy, co było przecież prawdopodobne, bo Mei miała nadzieję, że zapakuje Mati w walizkę i ją zabierze z powrotem do Gold Coast tak szybko jak to tylko możliwe. Przyjachała tu znaleźć i wesprzeć siostrę, a nie wykłócać się z byłą dziewczyną. – Nie udaje – pokręciła głową – ale może masz rację, nie powinnam się martwić. Jesteś dorosła. – No i Mei na moment zapomniała o tym, że może rzeczywiście nie wie co jest Natalie potrzebne, kiedyś sądziła, że miłość i szczęśliwy związek, ale okazało się, że była to tylko kasa. To było dla Nat istotniejsze. Może dlatego Mei teraz tak bardzo chciała ją finansowo wesprzeć. W końcu pieniądze były istotniejsze niż bycie szczerym z osobą, którą się podobno kochało.
Uśmiechnęła się, bo dobrze, że nie tylko ona uwazała, że Olgierd jest okej. To tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że dobrze zrobiła prosząc ksiedza o pomoc. Miała nadzieję, że te informacje się przydadzą i Pani Zimmerman będzie zadowolona. Teraz jednak nie o Olgierdzie chciała rozmawiac. Chciała przemówić Natalie do rozsądku. – Nie, to nie moja sprawa – w końcu nie pojawiła się tutaj po to żeby komplikować życie Nat. Wystarczająco dobrze robiła to sobie sama, bez jej pomocy.
Wywróciła oczami. – Dlaczego tak bardzo ich nie chcesz? Mogłyby Ci pomóc stanąć na nogi. – To nie były rzeczy, które miała Mei, nie były jej pieniądze. To też nie była jakaś łaska Brubaker. Rzeczy należały do Natalie, Mei z nich nie korzystała. Wyrzucanie ich było marnotractwem pieniędzy, które chyba były Nat dość potrzebne skoro zamiast w jakimś ładnym mieszkaniu to żyła na plebani. To nie ona powinna się tymi rzeczami zajmować.
- O handle – kiwnęła głową – czy gdybyś się cofnęła w czasie to zaczęłabyś handlować jeszcze raz? – Doprecyzowała. – Też byś mnie okłamywała? – Zapytała, bo to ją bolało najmocniej. Natalie podjęła decyzje dotyczące ich wspólnich finansów za nie obie. Może Mei nie chciałaby korzystać z kasy, która była zarobiona w ten sposób? Powinna mieć możliwość wyboru czy się na to zgadza czy nie. Tłumaczenie Nat o tym, że nie chciała jej w to mieszać było głupie, bo chcąc nie chcąc ona i tak była w to zamieszana. Pamiętała jak znalazła narkotyki w ich mieszkaniu, powinna wtedy silniej zareagować, ale naiwnie wierzyła swojej partnerce. Może gdyby wtedy wykazała się silniejszym charakterem to Nat nie skończyłaby w więzieniu, bo udałoby się namówić ją na rzucenie tego gówna w pizdu.


natalie rawlings
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
ODPOWIEDZ