projektant i muzyk — swoja głowa
29 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
002.
Olgierd był dobrym człowiekiem. Nie tylko zaoferował biednemu Farrisowi stałe (tymczasowe) lokum, ale też pomógł mu w znalezieniu pracy. Co prawda Farris jakoś specjalnie tej pracy nie szukał. Nie miał pieniędzy, ale na plebanii miał zapewnione wszystko. Nie czuł więc potrzeby angażowania się w coś co ostatecznie się nie utrzyma. W końcu przybył tutaj po swojego brata. Miał zamiar odnaleźć Cassiusa i jak najszybciej opuścić z nim Lorne. Nie chciał, żeby jego brat angażował się w zemstę po ojcu. Nie chciał stracić brata tak jak stracił ojca. Wiedział, że ich matka nie przeboleje kolejnej straty. On sam nie był pewien czy by sobie z tym poradził. Obawiał się tego, że mama by sobie nie poradziła i wtedy zostałby kompletnie sam. A wiadomo, że samotnie by nie pociągnął, więc dosyć szybko dołączyłby do swojej rodziny. Tylko, że on wybrałby drogą tchórzostwa. A przynajmniej tak mówili ludzie, bo on sam nie uważał, żeby samobójstwo było oznaką tchórzostwa. Dla niego to znak odwagi, na który (na szczęście) nie każdy jest gotów się zdobyć. Właściwie nikt nie powinien. Mam nadzieję, że to nie wyszło źle.
No, ale Olgierd podobno podpytał znajomych o jakieś pracę i załatwił Farrisowi fuchę w firmie zajmującej się opieką ogrodów swoich klientów. Nie było to nic zobowiązującego i pracę mógł porzucić w każdej chwili. No i poza silnymi rękoma to nie potrzebował właściwie żadnego doświadczenia. Olgierd go do tego zachęcał wierząc, że przynajmniej sobie nieco dorobi, a dodatkowo oderwie myśli od tego co działo się w jego głowie. Van Horn był bardzo spostrzegawczym człowiekiem i od razu zauważył, że pięknego Farrisa nękają demony, z którymi niekoniecznie był gotowy się dzielić.
Pod wskazany przez firmę adres podjechał służbowym autem. Był to rozklekotany, stary, pickup, który z pewnością kiedyś był biały. Teraz był nieco pożółkły i miejscami pokryty rdzą. Farrisa to jednak jakoś nie bolało. Nie jego auto i nie miał zamiaru się do niego przywiązywać. Miał tu spędzić kilka godzin, odbębnić swoje, a później wrócić do swojej prawdziwej misji. Wysiadł z auta i nasunął na głowę czapkę z daszkiem. Musiał osłaniać twarz na tyle na ile mógł, bo nie chciał zostać uznany za swojego brata. Mogło to narazić jego śledztwo, a tego przecież nie chciał.
Zapukał do drzwi i odsunął się na dwa kroki, żeby poczekać aż ktoś mu otworzy. Ze środka usłyszał tylko dziwne chrumkanie i szczekanie, więc już był pewien, że drzwi otworzy mu jakiś stary pasztet, który sypia ze wszystkim co hoduje, a później je. Zaskoczył się. Bardzo. Tak bardzo, że w sumie to zapomniał się nawet przywitać.
- Przyjechałem z firmy ogrodniczej. – Wskazał na auto, które niedbale stało zaparkowane za jego plecami. – Podobno ma pani pokazać co trzeba zrobić. – Spuścił wzrok, bo nawiązywanie kontaktu wzrokowego z nowymi osobami zawsze było dla niego trudne. Cieszył się, że to zrobił, bo dzięki temu zobaczył gigantycznego prosiaka stojącego za kobietą, która otworzyła mu drzwi.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
011.
{outfit}
Dziwne rzeczy się ostatnio działy u panny Callaway. Jedną z tych najdziwniejszych był fakt, że poczuła się w końcu zmęczona. Co było dziwaczne, bo zawsze żyła na najwyższych obrotach, dawała z siebie ponad 100% dosłownie wszędzie. Nie szukała odpoczynku, bo zawsze miała coś do roboty, a nawet jak nie miała to sobie coś znalazła. To było bardzo dziwne uczucie. Rzeczy, które powinna zrobić się nawarstwiały i przez to, że była wyprana z sił to robiła naprawdę podstawowe minimum, którym było zajmowanie się zwierzakami. Już nawet za bardzo nie gotowała, a zawsze lubiła to robić. Całe szczęście miała rodziców, którzy po świętach zaopatrzyli lodówkę jej i Morgan w całą masę żarcia. Dobrze się złożyło. Idealnym przykładem na to jak bardzo Claudia była zmęczona, był fakt, że nawet jej się nie chciało zająć ogrodem. Miała takie plany co do niego, chciała posadzić tam warzywa, owoce, kwiaty. Wszystko było już zaplanowane, ale nagle poczuła tą wielką niecheć do pracy, że miała ochotę się popłakać na samą myśl, że musiałaby tam iść i grzebać w ziemi. Największą oznaką problemu było to, że Callaway wolała oddać trochę kasy, którą zyskała po spadku od randomowej babci, na rzecz firmy, która zrobiłaby tą prace za nią, niż zrobić to samej. Czuła się z tym obrzydliwie, ale też trudno. Przez chwilę mogła być jak burżuj posiadający własnego ogrodnika. Kto wie może będzie przystojnym latynosem.
Za bardzo się nie pomyliła, bo gdy otworzyła drzwi to rzeczywiście zobaczyła przystojnego chłopaka. Może nie latynosa, ale na to mogła przymknąć oko. Uśmiechnęła sie do niego już miała powiedzieć, że żałowała, że wcześniej nie wynajęła tej firmy, ale ugryzła się w język. – Jasne, tak – kiwneła głową i zeszła po schodkach z werandy. – Jestem Cece – powiedziała wyciągając rękę w stronę mężczyzny – pani to moja mama – no przeciez byli chyba w zbliżonym wieku więc nie musieli sobie paniować i panować. – A to jest Królowa Elżbieta, pewnie będzie nadzorować pracę – wskazała na świnkę, która powoli też sobie postanowiła zejść z werandy, chociaż robiła to z mniejszą gracją niż Callaway. – Ogólnie to trzeba przede wszystkim pozbyć się zarośli i haszczy, obawiam się, że mogły się tam zalęgnąć jakieś węże albo duże pająki i wolałabym żeby tego nie było – miała w końcu tu zwierzaki, musiała dbać o ich bezpieczeństwo. Zaprowadziła chłopaka na tyły domu, gdzie znajdowało się wspomniane zarośnięte miejsce. – Będziesz potrzebować czegoś? – Zapytała, bo nigdy nie korzystała z żadnych takich usług więc nie wiedziała, czy coś miała mu przygotować. Za to świnia postanowiła dostać wiatru w żagle i pobiegła w stronę tych zarośli. – Elżbieta! Chodź tu! – Jak się świnia puści w krzaki to zawsze są problemy. – Ughhh, ona zawsze lubi robić problemy, przechodzi trudny okres. – Pewnie się dowiedziała, że prawdziwa królowa zmarła. Cece spróbowała jakoś się tam dostać żeby wyciągnąć tą świnie z krzaków, ale w tych jej butkach to było to nieco trudne.

farris knightley
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
projektant i muzyk — swoja głowa
29 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Cofnął się o kilka kroków na widok tej świni. Przez to nie tylko przegapił wyciągniętą dłoń Cece, ale nie miał też okazji jej ścisnąć. Nawet nie wiedział, że świnie potrafią urosnąć do takich rozmiarów. Już nawet nie wspominał o tym, że ktoś chciałby trzymać coś tak wielkiego w domu? Pojebana sprawa. A on naprawdę myślał, że widział już wszystko mieszkając w Ameryce, a później w Anglii. Myslał, że tamtej ludności nic nie przebije. A tutaj się zdziwił i to porządnie. Jeszcze ten jej tekst „pani to moja mama” odebrał jako przedstawienie mu tej świni. Nie był nawet pewien czy ta świnia jest jej matką czy ma na imię pani czy co tu się w ogóle dzieje. Wiedział tylko, że nie przestawał spuszczać spojrzenia ze świni.
- Wolałbym, żeby jednak nie pałętała się pod nogami. Pracuję z ostrzami. – Nawet nie powiedział tego, żeby uniknąć bliższego kontaktu ze świnią. Miał różnego rodzaju kosiarki i niektóre miały odsłonięte ostrza. Obrzydliwe jest to, że o dziwo wiem bardzo dużo o kosiarkach, bo kiedyś namiętnie na konsoli grałam w symulator kosiarki do trawy, hehe. Obrzydliwe. Cofnął się znowu o dwa kroki jak zauważył z jaką trudnością świnia się wytacza z werandy.
- Okej. – Zdjął czapkę i otarł sobie czoło. Musiał już przestać wgapiać się w świnię i skupić się na dziewczynie, bo zaraz w ogóle nie przyswoi tego co ma zrobić. Z powrotem założył czapkę i patrzył już na nią. – Co mam z nimi zrobić? – Zapytał. – Z wężami i pająkami? Złapać je? Wypuścić? – Nikt w pracy mu nie powiedział co robić z lokatorami na dziko, ale jakoś uznał, że lepiej będzie zapytać jej niż dzwonić do siedziby. W końcu to ona trzymała wielką wieprzowinę na chacie. Kto wie co tam jeszcze u niej siedziało? Może miała gigantycznego pytona, albo krokodyla.
- Nie. Wszystko mam. Jeśli chodzi o sprzęt. – Firma dostarczała mu wszystko. Gdyby miał zacząć od zera to chyba też musiałby najpierw zacząć grać w symulator koszenia trawy, żeby wiedzieć za co się zabrać. Odskoczył na bok jak ta świnia zerwała się do ucieczki. Dobrze, że nie został przez nią staranowany, bo jeszcze by sobie siary narobił. Obserwował jak świnia ucieka i skacze w te chaszcze. Powolnym krokiem ruszył za Cece i Elżbietą. – Mam ci jakoś pomóc? – Wolał zapytać, bo raz, że nie wiedział jak się zajmować świnią, a dwa to nie wiedziałby w ogóle za co się zabrać. Na razie stanął przy Cece gotowy na to, żeby ją złapać za fraki w razie gdyby postanowiła wpaść do tych chaszczów. W sumie to nawet ją złapał i odciągnął. Trzymając ją blisko siebie wskazał na coś nad nią. – Pająk. – Zauważył, bo nie był ślepy, ale w sumie te australijskie pająki to nawet ślepy by ogarnął.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
Zabrała swoją rękę nieco speszona, bo najwyraźniej w tej firmie pracowali ludzie bez manier. Będzie musiałą to gdzies zgłosić, chociaż nie miała pojęcia, gdzie się takie rzeczy zgłaszać powinno. Na policje? Pewnie nie. No, ale cóż. Trochę sie poczuła dziwnie, ale trudno, czasem tak bywało, nie zawsze się musiał człowiek czuć komfortowo na własnym podwórku.
- Jasne – kiwnęła głową – zamknę ją gdzieś – pewnie w domu, bo nie będzie przecież Elżbiety zamykać w jakiejś szopie jakby była jakimś dziwnym zwierzakiem. Cece traktowała swoją świnkę tak samo jakby była psem. O dziwo Elżbieta naprawdę sporo rzeczy rozumiała i nawet umiała robić sztuczki, głownie związane z jedzeniem. – Jeżeli to nie będzie problem to możesz je złapać i wypuścić poza farmą. Jestem raczej przeciwniczką zabijania zwierząt, nawet jeśli nie sa do końca urodziwe... jak pająki – one są obrzydliwe. Cece nie była fanką pająków, ale też nie latala za nimi z kapciem. Łapała je i wypuszczała, a że to była Australia to one zawsze wracały więc je łapała i wypuszczała ponownie. No i tak się bawili w kotka i myszkę.
- Okej, w razie co to mów. Mam jakiś sprzęt też. Pomocną ręką też służę. – Uśmiechnęła się, bo to w końcu była jej farma, więc zawsze chciała pomagać każdemu kto tu przychodził żeby coś zrobić, nawet jeżeli to była ich praca i Cece im za to płaciła. – Nie, nie. Nie trzeba. Poradzę sobie z nią. – Chyba, chociaż jak Elżbieta się uprze i nie będzie chciała wyjść z tych krzków to może silny facet się przyda, bo będzie trzeba ją wyciągnąć siłą. Na razie jednak Cece chciała spróbować po dobroci. Tak bardzo była zaaferowana wyciąganiem Elżbiety, że w życiu, by nie zauważyła tego pająka więc trochę się zdziwiła jak ją odciągnął. Chcąc nie chcąc spojrzała na jego twarz, skoro była już tak blisko i jak jakaś wariatka się nieco zarumieniła. – Ohh... dzięki, strasznie słabo jest mieć pająka we włosach. – Powiedziała ale zamiast wrócić do szukania Elżbiety to spojrzała mu w oczy i coś miała jeszcze powiedzieć, ale wtedy świnia się czegoś przestraszyła i wybiegła z zarośli tak mocno, że trochę ich potrąciła. Cece straciła równowagę i poleciała na chłopaka tak, że oboje wylądowali na ziemi. – Jezu! Przepraszam bardzo! – Od razu próbowała się jakoś z niego pozbierać. – Nic Ci nie jest? – Zapytała nieco przerażona, bo zaraz się okaże, że kontuzjowała biednego pracownika firmy ogrodniczej, a to wszystko wina Elżbiety, która teraz sobie biegała kawałek od nich chrumkając przestraszona.

farris knightley
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
projektant i muzyk — swoja głowa
29 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
To czy w firmie pracowali niewychowani ludzie to tego Farris nie mógł skomentować. Nie znał ludzi w firmie. Zaprosili go na jakąś imprezę integracyjną, którą było wypicie piwa w jakimś ogródku piwnym, ale podziękował im za zaproszenie. Nie potrzebował nawiązywać znajomości. Chciał mieć jakieś pieniądze, żeby nie musieć ich ciągnąć od mamy. Znajomości były zbędne dla kogoś kto nie miał zamiaru tutaj zostawać. Co do braku wychowania to cóż… tego o sobie też nie mógł powiedzieć. Był bardzo kulturalnym, jeszcze młodym człowiekiem. Po prostu przegapił ten moment gapiąc się na monstrualną świnię. Dla niego to było porównywalne do momentu, w którym Godzilla wyłaniała się z wody.
- Jasne. – Zgodził się ochoczo, bo przecież ona tutaj była szefową. Ona zatrudniła firmę i ona wymagała. Zaraz jednak do niego dotarło, że nie ma zielonego pojęcia o tym jak powinien łapać te węże i pająki. Wątpił, żeby te monstra były normalnej wielkości. A nie miał tak wielkiego pudełka na zapałki. – Jak powinienem to zrobić? – Zapytał, bo po akcencie zakładał, że jest mieszkanką Australii nie od dziś i pewnie jako trzynastolatka miała szkolenie w tym temacie. On był obcym człowiekiem w tej krainie. Wolałby je chyba zabić, chociaż nie wziął ze sobą swojej broni, a z pewnością nie będzie deptał czegoś co wielkością było porównywalne do jego głowy, albo tyłka.
- Poważnie? – Zapytał lekko rozbawiony. – Myślałem, że wynajęła nas pani po to, żeby nie musieć tego robić. – A teraz oferowała mu pomocną dłoń. Jeszcze mu się to nie przydarzyło. Ludzie raczej go witali i pozwalali mu robić swoje. Czasami tylko przynosili jakieś napoje i przekąski, co było bardzo miłe z ich strony. Co prawda nie było tutaj już takich upałów, ale czasami potrafił się upocić przy tej robocie.
Cieszył się, że ostatecznie, pomimo jej sprzeciwu ruszył za nią i gdzieś tam od tyłu ją asekurował. Nie mógł zrobić nic więcej. Nie znał się na świniach. Wiedział tylko, że produkują dobre mięso. W sumie nie produkują. Po prostu są dobrym mięsem. Chociaż ta konkretna świnia nie należała do apetycznie wyglądających. Ale może to prawda co mówią – liczy się wnętrze. Po tym jak ją odciągnął, w porywie tego momentu ułożył sobie dłonie na jej biodrach, żeby ją ustabilizować i uchronić przed ewentualnym upadkiem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że ma w sobie tyle siły. – Polecam się. – Odparł szeptem i wpatrywał się w jej twarz i coraz bardziej docierało do niego to, że chyba nigdy nie widział tak pięknej kobiety. Jedynymi Australijkami jakie znał były naturalnie Kylie Minogue i Margot Robbie. Oczywiście, jak każdy normalny człowiek, miał świadomość tego, że Margot była w Top 3 najpiękniejszych kobiet świata, ale teraz zobaczył, że ta niewiasta, którą trzymał w ramionach, a której imienia nie wyłapał, bo był zbyt przejęty świnią, bardzo szybko przebija się na szczyt. I to już nie ten szczyt odnośnie australijskich kobiet, ale tych z całego świata. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, zapewne jakieś wyznanie miłosne czy coś, ale świnia znowu stanęła mu na drodze. Tym razem nawet tak trochę dosłownie. Tym razem Farrisowi nie udało się uchronić dziewczyny przed upadkiem. Nie uchronił nawet sam siebie. Runął do tyłu i tylko cieszył się, że swoim ciałem przyjął cały ciężar upadku. Ją zamortyzował on sam. Głównie przez to, że nadal trzymał ją w biodrach, a może bardziej w talii. Nie wiedział.
- Nie twoja wina. – Odpowiedział nieco zmieszany i trochę się skrzywił, bo jednak przywalił głową w ziemię. Nic poważnego, bo trawa jednak była spora, więc nieco zamortyzowała uderzenie. – Nic mi nie jest. – Potwierdził nadal lekko się krzywiąc. – Chyba walnąłem w ziemię. – Wyznał, a jak już się z niego pozbierała to trochę usiadł i zaczął sobie masować tył głowy. – Tobie coś się stało? – Zapytał i zaczął ją obserwować, ale nie miała żadnych widocznych uszkodzeń ciała.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
- Hmmm - zaczęła, bo się musiała zastanowić. - Jak masz takie gumowe rękawice to możesz je po prostu łapać i dawać do jakiegoś pudełka, a później je wynosić. Jak nie masz to Ci dam, pudełka też jakies mam. Z wężami może być większy problem, ale pewnie ich tu nie ma. Jak już to jakieś jaszczurki - chociaż chuj wie co tam było, może jakieś dziobaki? Ta farma miała w sobie jeszcze wiele niespodzianek, których Cece nie odkryła, nie miała jej w końcu jakoś wybitnie długo. Wiele rzeczy wymagało tu naprawy.
- Ughhh przestań z panią - machnęła ręką. - Ile masz lat? - Zapytała, bo była pewna, że nie jest od niej młodszy, a nawet jeśli to niewiele. Może nie było to dobre pytanie, ale trudno, nikt nie mówił, że Cece prowadzi kulturalne rozmowy i nie zadaje niemiłych pytań. Jakoś po prostu to "pani" do niej nie pasowało. - Potrzebowałam po prostu motywacji, poza tym widzę, że tu jest sporo roboty, więc tak jakoś chyba nie umiałabym leżeć na kanapie myśląc, że Ty tu zapierdalasz tak sam - Callaway była przyzwyczajona do pracy, teraz co prawda złapała ją chwila lenistwa, ale tak normalnie to większość rzeczy na tej farmie zrobiła sama z pomocą Morgan.
Królowa Elżbieta na pewno była najlepszym mięskiem w okolicy. Przecież była kochana, karmiona tylko dobrymi rzeczami, Cece zabierała ją do weterynarza jak tylko miała chociaż cień zwątpienia czy ze świnką jest wszystko w porządku czy nie. To była najlepiej zaopiekowana świnia w okolicy i Callaway mogłaby o niej opowiadać całymi godzinami ale na razie musiała ją wyciągnąć z krzaków. To był priorytet. Mogła być jedynie bardzo wdzięczna chłopakowi, że uratował ją od bliskiego spotkania z pająkiem. Zdecydowanie wolała bliskość jego ciała, co było absurdalne i skarciła się w głowie za samą taką myśl. On tu był w pracy i w ogóle nie powinna sobie zawracać myśli w ogóle czymś takim. Po co jej tu przysyłali przystojnego ogrodnika? Nie mogli jej dać jakiegoś starego dziada? Zanim jednak cokolwiek była w stanie powiedzieć, bo jeszcze zagapiła się w jego oczy to już lecieli na ziemię.
- Moja świnia, moja wina - oczywiście brała wszystko na siebie, to jej Elżbieta uciekła i robiła teraz takie ekscesy. Okropne. - Nie, nic mi się nie stało - powiedziała ale przysunęła się do niego i złapała jego twarz w swoje dłonie. - Na pewno w porządku? Mocno się uderzyłeś w głowę? Chce Ci się spać? - Obawiała się, że może mieć wstrząs mózgu, bo jednak trawa trawą ale zarył o ziemię. Nie chciałaby mieć takiego młodzieńca na sumieniu. - Może będziesz mieć guza - dodała ciszej przesuwając rękę na tył jego głowy wsuwając dłoń między jego włosy, bo chciała sprawdzić czy mu krew nie leci, a że przy okazji jakoś jej się gorąco zrobiło to już swoją drogą. Nawet nie wiedziała kiedy przygryzła lekko dolną wagę, bo nad tym za bardzo nie panowała. - Masz ładne włosy - to był chyba jeden z głupszych tekstów jakie mogła teraz powiedzieć, ale naprawdę miał ładne włosy. To był legitny komplement.

farris knightley
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
projektant i muzyk — swoja głowa
29 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
- Mam takie rękawice. – Potwierdził. Musiał mieć. Przecież wykonywał takie ciężkie prace, trzymał ciągle te kosiarki, używał dużo nożyc i sekatora. Nie mógł sobie pozwalać na to, żeby mieć na dłoniach zgrubienia. Tak samo jak grywał na gitarze – zawsze korzystał z kostki. Chciał mieć delikatne, ładne i zadbane dłonie. Chociaż z jakiegoś powodu kobiety leciały na mężczyzn z szorstkimi dłońmi. Chuj wiedział dlaczego. On? On miał dłonie niezdolne do tego, żeby skrzywdzić drugą osobę. A przynajmniej, żeby zrobić to świadomie. Gdyby był do tego zmuszony, tak jak w kwestii ocalenia swojego brata, zrobiłby to bez wahania. Teraz jednak przerażała go wizja tego, że mógłby wyrządzić krzywdę pająkowi, albo wężowi. – Chętnie skorzystam z jakiś pudelek. Tego nie mam. – Zakładał, że do jego usług nie zaliczało się łapanie dzikich zwierząt i wypuszczanie ich na wolność. Trochę obawiał się tego, że Cece wróci z pudłem, które mogłoby pomieścić tygrysa. Albo tą świnię. Chociaż na jedno by wyszło.
- A ile potrzebujesz, żebym miał? – Zapytał rozbawiony jej pytaniem. Niby mógł jej powiedzieć ile ma lat, ale obawiał się, że może dać jej jakąś złą odpowiedź i skończy się na tym, że nie będzie patrzyła na niego tak jak patrzy teraz. A podobało mu się to jak na niego patrzyła. – Możesz mi właściwie tylko potowarzyszyć. Albo… – Zapytał i zerknął w stronę auta, do którego była podpięta przyczepka, na której była kosiarka w formie tego małego traktora. Nie wiem jak to nazwać. Wiem tylko, że Cece już miała doświadczenie z traktorami. – Niby jednoosobowa, ale myślę, że się zmieścimy. – Zaproponował i sam nie wierzył w to, że w ogóle coś takiego zaproponował. Aż go z nerwów ścisnęło w żołądku.
- To dobrze. – Najważniejsze, że jej się nic nie stało. I nawet nie myślał o tym w kontekście problemów w pracy. Na tym mu nie zależało. Jakby stracił tą prace, to znalazłby sobie jakąś inną. Trudno. Zaraz jednak chwyciła jego twarz w dłonie i jeżeli wcześniej nie miał żadnych zawrotów głowy to teraz mógł się ich nabawić. –Tak. – Pokiwał głową i ułożył jedną dłoń na jej dłoni. Drugą się podpierał. – Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że nie. – Nie miał żadnego punktu odniesienia, bo nigdy wcześniej nie pierdolnął głową o ziemię. No chyba, że jak był dzieckiem, ale wiadomo, że dzieci to z innej gliny ulepione. Zaśmiał się na pytanie o spaniu. – Nie. To byłby jakiś objaw? – Pewnie chętnie by się położył, ale bardziej po to, żeby poleżeć niż, żeby odpocząć po urazie. Nawet nie potrafił zapanować nad drgnięciem, które ogarnęło jego ciało kiedy wsunęła dłoń w jego głosy. Oczywiście nie było to nic gwałtownego i przesadnego. Po prostu nie spodziewał się czegoś takiego. Nie wiedział czy miała nadzieję na to, żeby jednak miał tego guza czy coś, ale na razie Farris nie był w stanie myśleć logicznie. Dlatego bez zastanowienia, chociaż z lekką obawą, nachylił się w jej stronę i ją pocałował. Co miał do stracenia? Absolutnie nic. Nie znał jej imienia, ona nie znała jego imienia, za jakiś czas będzie opuszczał miasto. Nic nie stało na przeszkodzie. A znał swoje szczęście i dobrze wiedział, że nigdy już nie przydarzy mu się sytuacja, w której będzie miał okazję pocałować tak ładną dziewczynę. Początkowo pocałunek był delikatny, ale z czasem go pogłębił, w końcu jednak się odsunął nieco speszony swoim zachowaniem. – Chyba jednak uderzyłem się nieco mocno. – Zmarszczył brwi. – Wybacz. – Teraz zdał sobie sprawę z tego jak durne to było.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
- Okej to zaraz przyniosę - powiedziała z uśmiechem zadowolona, że będzie mogła się do czegoś przydać, ale też dlatego, że zwierzaki żadne nie ucierpią, a wiadomo to był dla Cece priorytet. Ona była jak Hariett tylko normalna i o wiele bardziej czysta. Nie chodziła też i nie psikała ludzi jakimś gównem żeby później się budzili wyjebani z planszy. Cece tak nie działała.
Zaśmiała się bardzo cicho na jego pytanie i spojrzała na niego z tajemniczym uśmiechem nieco przekrzywiając głowę na bok. - Myślę, że tyle żeby przestać mówić do mnie Pani. - Odpowiedziała unosząc delikatnie brew. - I więcej niż 18 - jednak ona wolała legalne klimaty, a pewnie zatrudnianie osób małoletnich nie było takie do końca legalne, a już na pewno nie powinna w ten sposób przyglądać się komuś tak młodemu. Flirt to nie były tylko słowa czy mowa ciała, ale też spojrzenie i gdyby to jej potrafiło mówić, to zdecydowanie, by się z tą tezą zgodziło. Jednak wzrok musiała na moment przenieść gdzie indziej i spojrzała na tą małą kosiarkę. - Myślę, że damy radę. Najwyżej usiądę Ci na kolana, jestem filigranowa, nawet nie poczujesz - nie ugryzła się w język niestety i dopiero jak słowa wypadły z jej ust to zrozumiała, że może nie powinna jednak siadać na kolanach człowiekowi, który miał u niej przez chwilę popracować. To zdecydowanie nie było dobre. Callaway chyba jednak miała po prostu potrzebę flirtu, takiego normalnego i zdrowego, a nie opartego na pretensjach i smutki, jaki ostatnio uprawiała razem z Bjornem. Brakowało jej takiej lekkości i zwykłego przyciągania do drugiego człowieka.
Wielu rzeczy jej brakowało i odkąd durny Zimmerman pojawił się w jej życiu na nowo to zaczęła sobie coraz mocniej zdawać z tego sprawę. Chciała zrobić cos co sprawiłoby, że straciłaby do siebie cały szacunek, a jednocześnie przez to, że tego nie zrobiła rosła w niej frustracja. Może dlatego flirtowała z ogrodnikiem zamiast pozwolić mu pracować i zachowywała się nie na miejscu. Ale czy jej to obecnie przeszkadzało? Nie. Czy myślała o tym? Nie. Nie powiązała ze sobą tych dwóch rzeczy. Za to poczuła bardzo przyjemny dreszcz czując na swojej dłoni jego dłoń. Niby taka mała głupota, a sprawiła, że Callaway poczuła to dziwne uczucie w żołądku. - Tak, to jeden z objawów - odpowiedziała i chociaż mówili o poważnej sprawie to i tak miała uśmiech na ustach. - Dobrze, że nic Ci nie jest - dodała wpatrując się mu prosto w oczy, chociaż jej wzrok czasem zupełnie nieświadomie zawędrował gdzieś w okolice jego ust. Nie musiała jednak zbyt długo się tylko na nie patrzyć, bo ją pocałował, a ona wtedy kompletnie odpłynęła oddając się temu w stu procentach. To było absolutnie nie na miejscu, ale nie miała problemu z tym żeby ten pocałunek pogłębiać i trochę bardziej się do niego przysunąć zakładając swoje ręce na jego szyję. - Ammm... nic się nie stało - odpowiedziała odsuwając się od niego, ale później ponownie spojrzała mu w oczy i pomyślała, że skoro już się raz pocałowali, to przecież nie ma już nic do stracenia. Ponownie więc złapała jego twarz w swoje dłonie i tym razem to ona go pocałowała trochę unosząc się na kolanach żeby bardziej przysunąć swoje ciało do jego. - Pudełka! - Powiedziała jak się od niego odsunęła i od razu wstała żeby przypadkiem znowu czegoś głupiego nie zrobić. - Chodź, mam je w stodole to Ci podam - lekko była zarumieniona, bo jednak nie spodziewała się takiego rozwoju wypadków, ale też wyciągnęła swoją rękę w jego stronę żeby pomóc mu wstać z ziemi.

farris knightley
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
projektant i muzyk — swoja głowa
29 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Naprawdę był ciekawy tych pudełek. Czy każdy Australijczyk dostawał od państwa zestaw pudełek do łapania dzikich zwierząt? Naprawdę wątpił w to, żeby państwo było chętne do mordowania czegokolwiek. Dlatego mogli tak ludziom sponsorować takie pudełka z logiem państwa czy coś. No on nie wiedział o Australii nic. Mieszkał raczej w pozostałych częściach świata, a tutaj nie zdążył nawet pomyśleć o tym, żeby kupić jakiś przewodnik i się doedukować.
- Zdecydowanie mam więcej niż osiemnaście lat. – Zaśmiał się cicho, bo on to jednak wyglądał na więcej niż osiemnaście. Ona była większym problemem, bo wyglądała naprawdę młodo. – Ty masz więcej niż osiemnaście? – Wolał zapytać, bo nawet nie chciał żyć w świecie, w którym mógłby pozwolić sobie na to, żeby narodziły się w nim uczucia do osoby nieletniej. Sam poszedłby się zgłosić na policję. No i przede wszystkim wróciłby do siedziby firmy, albo na plebanię. Odmówiłby pracy tutaj, bo nie ufał ludzkiej naturze. Nawet jeżeli to była jego natura. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. On nawet nie miał takiego planu, żeby sadzać ją sobie na kolanach. W końcu mogło to być nieco niebezpieczne jakby zapierdalali taką szybką kosiarką. Tak czy siak na razie nie było co o tym rozmawiać, to mógł być w końcu bardzo dalekoterminowy plan.
- Nie miałem pojęcia. – W sumie nadal nie wiedział objawem czego mogłoby to być. Jakiegoś wstrząśnienia? Myślał, że jak dozna wstrząśnienia to po prostu będzie mu się kręciło w głowie, albo zapadnie w jakąś śpiączkę. Nie znał się na medycynie. To miało być marzenie Cassiusa, dopóki nie ujawnił się z prawdziwym marzeniem, którym było pójście w ślady rodziców. Takiego marzenia nie przewidzieli dla swoich dzieci ich rodzice. Cieszyli się tylko, że Farris nie postanowił być żadnym ryzykantem. Z drugiej jednak strony, to czym sobie postanowił być niekoniecznie przekładało się teraz na jego życie. I tak sobie dryfował będąc właściwie nikim. Chociaż miał aspirację na bycie wybawcą swojego brata.
Farris nie za bardzo wiedział co się dzieje. Nigdy nie miał takiego szczęścia, żeby całować dziewczynę w przeciągu dziesięciu minut od tego jak ją poznał. A właściwie to nawet nie poznał jej tak do końca, bo nadal nie znał jej imienia. Przegapił nawet fakt, że ona mu się serio przedstawiła, a on nawet o tym nie pomyślał. Boże. Później będzie musiał być wdzięczny świni za to, że załatwiła mu coś takiego. Dodatkowo cieszył się tylko z tego, że ta go nie odepchnęła. Przynajmniej miał pewność, że nie był sam i nie wmówił sobie tego co się działo. Niestety nie mogło to trwać zbyt długo i dziewczyna się odsunęła. – Tak. Tak. Pudełka i ogród. – Potwierdził kiwając głową i układając sobie palce na dłoni. Podziękował jej za pomoc, ale z niej nie skorzystał. Teraz już czul się skrępowany i odnosił wrażenie, że dotykanie jej nie było dobrym pomysłem. Podniósł przy okazji swoją czapkę, która gdzieś mu tam pewnie spadła. – A co ze świnią? – Zapytał, bo jednak gdzieś spierdoliła jak ich potrąciła.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
Uśmiechnęła się zadowolona, że oboje mają więcej niż osiemnaście lat i nie musi sie stresoważ, że podoba jej się jakiś niepełnoletni chłopak. – Owszem, trochę więcej – może nie jakoś dużo, ale na bank już niewiele pamiętała ze swojej osiemnastki. Co raczej nie było niczym dziwnym, bo pewnie wtedy jeszcze przyjaźniła się z Gaią Zimmerman więc możliwe, że to była gruba impreza z narkotykami, które dostarczyła im miła dziewczyna z Gold Coast. Mogło tak być, albo Cece była tak porobiona, że juz jej się wszystko myliło. Była natomiast pewna tego, że przejazd w małym traktorku siedząc na jego kolanach mogłaby zapamiętać na dłużej. Tego jeszcze nigdy nie robiła. Tak samo jak o dziwo nie całowała się z nikim po całych 10 minutach rozmowy. To było bardzo... ciekawe doświadczenie. Callaway nie wiedziała za bardzo jak się zachować więc przybrała taktykę na udawanie, że nic takiego się nie stało i, że oboje musieli mieć mały uraz chocia jej ciało zdecydowanie temu zaprzeczało. Dalej serce biło jej w zawortnym tempie, a wypieki na twarzy i uczucie lekkiej ekscytacji zupełnie nie pokazywalo, że doszło do urazy, a raczej do czegoś bardziej przyjemnego.
- Pewnie pójdzie za nami, ona lubi towarzystwo. Jest trochę jak pies. W sumie to nawet jest bardziej psem niż pies mojej wspólokatorki. Mamy tu trochę zwierzat w ogóle, jak chcesz to mogę Ci pokazać. Lubisz zające? Mam też kury. – Na razie tylko dwie co prawda, ale była pewna, że niedługo to się powiększy, w końcu Emanuela i Madlyn potrzebowały koguta. Cece chciała żeby były dwiema biseksualnymi kurami, do których wpada kogut i będą razem dzielić życie. – Stodoła jest tam – wskazała i zaprowadziła Farrisa w odpowiednie miejsce. – Hmmm chyba mam je tam wyżej – powiedziała wskazując na jakies półki, na których było dosłownie wszystko. – Pomożesz mi z drabiną? – Zapytała wskazując na dużą i starą drabinę, która leżała gdzieś z boku. Oczywiście, że teraz trochę może nieświadomie zgrywała damę w opałach, bo gdyby chciała to pewnie sama, by sobie z tą drabiną poradziła. Może trochę musiałaby się namachać, ale skoro miała obok silnego młodzieńca to postanowiła poprosić o pomoc

farris knightley
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
ODPOWIEDZ