kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
011.
Zgodnie z obietnicą, planowała radzić sobie sama ze swoimi problemami. Wróciła do unikania jakiegokolwiek kontaktu z nim, nawet podczas przerw na fajkę, które ucinała sobie w innych momentach niż ona. Wciąż była zła. I zraniona, co tylko przypominało jej o tym, że zaczęła go darzyć nieco głębszymi uczuciami, wykraczającymi poza ramy, które ustalili na starcie tej relacji. A to w efekcie jedynie bardziej ją wkurzało. Trzymanie się od niego z daleka trochę jej pomagało. Trochę też bolało. Ale przynajmniej Nash po kilku kolejnych dniach dręczenia jej się w końcu znudził i dał jej spokój. Jeszcze od czasu do czasu coś przebąkiwał, próbując ją sprowokować, ale nie dała mu się, mimo tego, że teraz już w zasadzie nie było czego ukrywać. Sytuacja była jednak gówniana i bez przyznania się przed kelnerem, że miał rację, co zapoczątkowałoby pewnie plotki. Łapała się na tym, że rozważała rzucenie tej pracy w cholerę i znalezienie sobie innej, z dala stąd. To był jej naturalny odruch – uciec i zacząć od nowa gdzieś indziej, gdy sprawy zaczną się komplikować. Uznawała jednak, że to za dobra praca z porządnymi napiwkami i całkiem fajną ekipą (całościowo), żeby na razie to robić. Poza tym, nie chciała ułatwiać Marcello życia, chociaż to jemu to pewnie nie robiło za mocno. Dla niej było jednak drobnym ukłuciem satysfakcji, a ostatnimi czasy łapała się wszystkiego, co jej choć trochę radości przynosiło.
Dzisiaj jednak miała zamiar złożoną mu podczas kłótni obietnicę. Początkowo, gdy zorientowała, co się z nią dzieje, chciała się tym zająć sama, nie mówiąc nikomu ani słowa. Nawet Freddie nie wiedział. Tylko raz był świadkiem jak musiała z rana biec do łazienki, ale sama wówczas nie wiedziała co się dzieje i zrzuciła winę na obiad z poprzedniego dnia. Wydawało jej się wówczas, że to o to chodzi. Dopiero jak zdarzyło się to trzeci raz w jej głowie zapaliła się lampka. Przegapiła najbardziej oczywisty objaw, ale przy jej trybie życia, stresie, rozregulowany cykl nie był niczym nowym. Przerwy między miesiączkami nigdy nie były aż tak długie, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że musi się wybrać do sklepu po test. Wzięła dwa dla bezpieczeństwa i oba wyszły pozytywne. Wiedziała co robić w tej sytuacji i okazało się, że powtarzana od lat odpowiedź na pytanie o to co zrobiłaby w takiej sytuacji, znalazła swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości — nie wahała się ani sekundy, od razu postanowiła, że usunie ten płód. Problem pojawiał się w innym miejscu. Musiała tę aborcję jakoś sfinansować. I choć wymyśliła nawet jak to zrobić, ostatecznie uznała, że jej twarde postanowienie nieangażowania w to Reddingtona było głupie. Może i była to kolejna jej sprawa, ale nie zamierzała mu tak łatwo odpuścić. Dlatego przełknęła swoją dumę i zapytała go o to czy może zostać dłużej. Wybrała ten dzień, bo to jej dzisiaj przypadało w udziale zamknięcie restauracji, więc nie wzbudzała niczyich podejrzeń, gdy nie spieszyła się tak jak inni z wychodzeniem do domu.
Rozlewała im resztki lemoniady z arbuzem i habanero (oboje pili zdecydowanie za mało płynów w czasie pracy), gdy usłyszała, że drzwi do kuchni się otwierają. Uniosła wzrok na Marcello i zacisnęła lekko usta. Musiała być twarda, nie stchórzyć i nie uciec stąd, a trochę chciała. Mogła sprzedać gitarę i nie wysłać pieniędzy babci w tym miesiącu. Na razie jednak przesunęła jedną szklankę w jego stronę. Sama usiadła ze swoją na brzegu najbliższego stolika i upiła kilka łyków zanim się odezwała.
Jestem w ciąży — oznajmiła mu krótko, bez zbędnych wstępów i ceregieli. Nie dodawała na razie nic więcej, chcąc zobaczyć jego reakcję. Może i było to mściwe, trochę okrutne i nieco dziecinne, ale była to kolejne ukłucie satysfakcji, na które zasługiwała.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
012.
Nie musiał nawet specjalnie się zastanawiać nad swoim zachowaniem i swoimi słowami, aby wiedzieć, że przesadził. Mógł zrzucać winę na nią, twierdzić że go sprowokowała obarczaniem go winą od samego początku, ale nie było to żadne usprawiedliwienie, bo on zachował się najzwyczajniej w świecie chujowo, mówiąc do niej rzeczy, których nigdy nie chciał powiedzieć nikomu, a na pewno nie jej. Niestety, tego co dokładnie wtedy czuł i myślał nie potrafił w żaden sposób z siebie wyrzucić, nawet ubrać w słowa w swojej głowie. Jego mechanizm obronny nadal miał się najwyraźniej świetnie i planował go skutecznie chronić przed ludźmi, którzy mieliby się znaleźć zbyt blisko. Co chyba było korzystniejsze dla tych ludzi niż dla samego Marcello, ale w sumie i tak wychodziło na dobre, prawda? Ludzie nie cierpieli zbyt dużo przez jego osobę, on nie musiał mieć wyrzutów sumienia. Brzmi, jak dobry układ, nie? Szkoda, że najwyraźniej oszukiwanie samego siebie nie wychodziło mu tak dobrze, jakby chciał.
O ile od razu wiedział, jak bardzo spierdolił, tak trudno było mu na początku określić, co mu właściwie jest. Miewał momenty, w których miał wrażenie, że jakoś trudno mu się oddycha — trudniej niż zazwyczaj, przynajmniej. Pamiętajmy, że mimo wszystko był gościem, który potrafił odpalać fajkę od fajki nawet wtedy, gdy na zewnątrz było jakieś czterdzieści stopni. Nigdy nie był słoneczkiem rozsiewającym dookoła swój uśmiech i czar, ale jego nastrój był ostatnio jeszcze gorszy, a zirytowanie go było cholernie proste, przez co trudniej było mu z kolei zachować ten swój pieprzony spokój. Dopiero po pewnym czasie dotarło do niego, że najzwyczajniej na świecie za nią tęskni. Co było niepoważne i zupełnie absurdalne. Nie tęsknił do tej pory za nikim, no może za psem sąsiadów, którym opiekował się czasami jako dzieciak, gdy Ci wyjeżdżali na wakacje, po tym jak poszedł do psiego nieba ze starości. Było to dla niego jednocześnie nowe i dziwne, wkurwiające i przytłaczające, i… Sam nie wiedział, co jeszcze. Jakby co najmniej za mało emocji się w nim kotłowało przez jej osobę, to musiało dojść jeszcze to. Coś, z czym absolutnie nie wiedział, jak sobie poradzić i nie doszedł jak na razie do momentu, w którym dotarłoby do niego, że warto byłoby przełknąć dumę i przeprosić za to, że zachował się jak pieprzony idiota. Na razie był na etapie rozważania tego jakieś sto razy i zostawiania na boku, nie tykając tego tematu.
Gdy dostał od niej SMS-a nie spodziewał się, że to ona chciała wyciągnąć rękę na zgodę, czy cokolwiek takiego. Nie miał raczej żadnych pozytywnych wyobrażeń na ten temat, raczej spodziewał się mniejszej lub większej awantury. Może Nash domyślił się, że nie bez powodu co wieczór sprząta niedopałki papierosów z kostki brukowej przed lokalem, a połączył kropki, że to Marcy powiedział słówko (no, może dwa) jego kierowniczce o tym, że przyda mu się lekcja pokory. Albo coś jeszcze innego. Nie zakładał jednak sielanki. I nie zakładał tego, co oznajmiła mu, gdy się przebrał i przyszedł do niej, opierając się o bar, aby zatrzymać się naprzeciwko niej w optymalnej odległości. Przyglądał jej się chwilę bez słowa, jakby potrzebował kilku sekund, aby rozgryźć, czy to głupi żart. Z jakiegoś powodu — może był taki próżny, a może przez coś zupełnie innego — nie zakładał nawet, że powinien zapytać ją o to, czy to na pewno jego sprawa.
Kurwa — skwitował, jakże wylewnie, analizując sytuację w swojej głowie. — Podjęłaś decyzję, co chcesz z tym faktem zrobić? — zapytał spokojnie, krzyżując ręce na piersi. Nie zamierzał mówić, co sam zamierzał zrobić. Wiedział, co był w stanie jej zaoferować, a czego zdecydowanie nie, ale to nie jego decyzja była tutaj punktem odniesienia do dalszych działań.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Na brak cierpienia już za późno, ale Lenny była dużą dziewczynką, poradziłaby sobie z tym z czasem. Na razie złość, jaką wciąż odczuwała w stosunku do tego jak się wobec niej zachował tamtego wieczora pomagała jej aż tak mocno za nim nie tęsknić. Niewystarczająco by całkowicie zamaskować to uczucie, którego istnienie jej wcale nie zaskoczyło, skoro już od pewnego czasu wiedziała, że lubi go bardziej niż zakładała ich relacja. Było to strasznie dziecinne określenie na uczucia, jakimi zaczęła go darzyć, sama nie wiedziała kiedy tak właściwie, ale nie chciała używać bardziej trafnych i zdecydowanie bardziej bolesnych, skoro było już po wszystkim. No prawie, bo została jej ta jedna, dość spora kwestia do rozwiązania, ale nie wymagała od niego zbyt wiele. Nie zamierzała tego na nim wymuszać ani żądać tego, tylko przedstawić mu swoją potrzebę jasno i zobaczyć co na to odpowie. Na myśl, że miałaby się z nim o to kłócić albo go o to błagać robiło jej się bardziej niedobrze niż jak miała poranne mdłości. Już i tak czuła się bardzo odsłonięta z samym faktem, że planowała go o tej ciąży poinformować. Alternatywą było jednak wzięcie znów na siebie całego ciężaru czynu, w którym uczestniczyli oboje, tym razem w postaci finansowej.
Nie było opcji by Marcy wiedział po co do niego pisała, ale i tak się zgodził. Elena nie miała pojęcia czego się spodziewał, ale wątpiła by jego domysły (o ile w ogóle poświęcił czas na zastanowienie się nad tym spotkaniem) były gdziekolwiek blisko prawdy. W końcu byli pod tym względem dość ostrożni, choć najwyraźniej nie wystarczająco. Nie chciała z nim rozmawiać o Nashu, którego również starała się w miarę możliwości unikać i nie zwracać na niego uwagi, więc jego “kara” umknęła jej uwadze. Nie było łatwo stronić jednocześnie od kelnera i szefa kuchni, ale jaką inną opcję miała? Mimo że relacja pomiędzy Marcy’m a nią dobiegła końca, nie planowała dawać Nashowi satysfakcji i przyznawać się do tego, że w ogóle istniała, bo to z pewnością nie zakończyłoby jego komentarzy. Musiała przeczekać jego złośliwości dopóki się nie znudzi i nawet się to udało. Liczyła, że podobnie pójdzie z tą głupią tęsknotą za Reddingtonem. Zobaczenie go wychodzącego z zaplecza restauracji uświadomiło, że jak na razie jej strategia nie przynosi oczekiwanych rezultatów, ale nie było co oczekiwać, że stanie się to tak szybko.
Patrzyła na niego i czekała aż się odezwie. Myślała, że może zapyta czy jest pewna, czy to w ogóle jego sprawa (gdyby miała w tej kwestii jakiekolwiek wątpliwości to by mu nic nie mówiła, tylko załatwiła to sama). Albo znów powie jej coś niemiłego. Był w tym naprawdę dobry, kiedy chciał. Wypiła kilka kolejnych łyków lemoniady przez słomkę, bo potrzebowała się czymś zająć, w czasie gdy on rozważał jej słowa. Parsknęła pod nosem po tym jak przeklął. Rozbawił ją całkiem tym jednym, prostym słówkiem.
Tak — odpowiedziała mu niemal natychmiast, bo, w przeciwieństwie do niego, nie musiała się zastanawiać nad tym, co chce mu przekazać. Miała to w głowie poukładane. W miarę, wiadomo, że jego reakcje mogły skierować tę rozmowę w zupełnie inną stronę niż sobie zakładała. Na razie jednak szło całkiem gładko, choć wcale nie zmniejszało to zdenerwowania, które czuła i tego dziwnego uczucia, które ją uwierało w środku. — Gratulacje, nie zostaniesz ojcem — uspokoiła go dość szybko przy użyciu typowego dla siebie humoru. Aż taka okrutna nie była by go pod tym względem trzymać w niepewności. Była na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewna, że ta informacja go ucieszy. Chyba że bardzo się pomyliła w swoim osądzie i jednak chciał mieć z nią dziecko, ale taka opcja nie wchodziła z jej strony w grę. Ona zdecydowanie nie chciała zostać matką. Na pewno nie teraz i raczej nie w przyszłości, chociaż nie chciała jeszcze tej opcji definitywnie skreślać, skoro za kilka lat mogło jej się to zmienić. — Potrzebuję w tym celu pieniędzy — wyjaśniła mu dość krótko, ale miała nadzieję, że sam się domyśli, że to dlatego zapytała go czy może zostać dzisiaj po zamknięciu. Nie chciała mu się bardziej tłumaczyć, bo i tak wypowiedzenie tych kilku słów dość sporo ją kosztowało. Przez cały czas patrzyła uważnie na niego, choć wiedziała, że bardzo dobrze radził sobie z ukrywaniem tego, co czuł, jeśli chciał. — Całość będzie mnie kosztować około 600 dolarów, więc miło by było jakbyś dał połowę — przeszła do sedna. Wydawało jej się to logiczne i całkiem sprawiedliwe. Starała się używać krótkich i prostych zdań, w które nie mogło się wkraść nic poza rzeczowymi informacjami.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Nie wątpił w to ani trochę. Trudno uznać, że znali się na wylot, bo tak naprawdę nie wiedzieli nic o swojej przeszłości. Nie mieli pojęcia zbyt wiele nawet o tym, jak wyglądały ich życia w aktualnym momencie, ale mimo wszystko w jakiś sposób se znali. Najwyraźniej tyle wystarczyło, aby pewne uczucia rozwinęły się jeszcze mocniej i ta znajomość — która od początku była dziwna i Marcy do końca nie potrafił zrozumieć tego, co między nimi jest — weszła na zupełnie inny poziom. Nie planowany przez żadne z nich podobnie, jak jej ciąża, w której przypadku też robili raczej wszystko, aby jej zapobiec. Wypadki jednak chodzą po ludziach, wpadki również i trzeba było sobie z tym poradzić. Ona była dużą dziewczynką, on dużym chłopcem, ale trudno byłoby uwierzyć, że którekolwiek z nich było na tyle dojrzałe i ogarnięte życiowo, aby podejmować się wychowywania małego człowieka. Istotny był tu też oczywiście fakt, że żadne z nich raczej tego nie chciało. Marcy na pewno. W znacznym stopniu było to podejście dość egoistyczne i podyktowane wygodą, ale przede wszystkim świadomością, że nie nadawał się na ojca jeszcze bardziej niż na męża.
Przyglądał się jej, czekając na dalsze informacje, które były w tym momencie dość kluczowe, wstrzymując nawet przez moment oddech. Był praktycznie pewien, że znał jej odpowiedź i że nie wręczy mu w tym momencie listy rzeczy do kupienia w ramach wyprawki i badań, na które musi pojechać. Usłyszenie tego na głos było jednak kluczowe, potrzebował tego potwierdzenia. Trochę po to, aby odetchnąć z ulgą, a trochę też dlatego, że kłótnia o to, że zamiast zapytać jej, co zamierza (skoro to jej ciało, to jednak dokładnie tak to powinno wyglądać), to od razy stawia swoje warunki, była ostatnią rzeczą na jaką w tym momencie miał ochotę. Może trochę uczył się na błędach nawet, bo pewnie gdyby wykazał się bardziej wyrozumiałym i spokojnym podejściem ostatnio, to aktualnie ich rozmowa byłaby zdecydowanie przyjemniejsza. Nawet jeśli nadal dotyczyłaby bardzo gównianego tematu (i nie chodzi tu tylko o pieluchy).
Świetnie — pokiwał lekko głową. — Nawet nie będę udawać, że mnie to nie cieszy — dodał, żeby mieli jasność. Podejrzewał jednak, że ona, podobnie jak i on, wiedziała doskonale jakie jest jego nastawienie do tej kwestii. Znalezienie miejsca na własną rodzinę w jego życiu wydawało się po prostu abstrakcyjne. Nie chodziło nawet o brak czasu, chociaż oczywiście była to też dość ważna kwestia, skoro spędzał w pracy wiele godzin, ale po prostu o brak miejsca, którego nie umiał i nie chciał wygospodarować. I zapewne nigdy nie będzie chciał. Fakt, że byli w tej kwestii po tej samej stronie i obydwoje to zadeklarowali zupełnie szczerze i bez wahania, na pewno był sporym plusem w tym całym bałaganie.
Jasne, domyślam się — nie był co prawda specjalistą w tym temacie, bo do tej pory nie stał przed takim wyzwaniem i siłą rzeczy nie sprawdzał dokładnie na zapasa, jak wyglądała procedura postępowania w takim przypadku. Nie trzeba być jednak znawcą, aby wiedzieć, że takie rzeczy kosztują. Nie spuszczał z niej wzroku, mając zamiar się odezwać, jednak nie zdążył przed jej kolejnymi słowami, które przyjął do wiadomości marszcząc nieco brwi.
Co? Nie, nie mam mowy — pokręcił od razu głową. — Zapłacę całość, bez względu na to, ile ostatecznie wyjdzie — dodał od razu, nie dając jej zbyt wiele czasu do wyciągnięcia ewentualnych wniosków na własną rękę, bo nie chciał, żeby przypadkiem pomyślała, że jak przystało na skończonego dupka — za którego całkiem słusznie go uważała — uzna, że nie będzie za nic płacić. — Ty i tak ponosisz największe koszty, którymi nie możemy się podzielić, więc ja wezmę na siebie finanse — uważał to za bardzo sensowny argument. Ona musiała przejść zabieg i dojść do nim do siebie. Co zapewne na tym etapie ciąży nie trwało nie wiadomo, jak długo, jeśli nie wystąpią komplikacje, ale to nie zmieniało faktu, że było to duże obciążenie. — Wybrałaś miejsce? Czy mam Ci pomóc? — jak już zostało wspomniane: nie znał się na tym zbyt dobrze i nie miał zielonego pojęcia, gdzie będzie trzeba pojechać, ale był skłonny w razie potrzeby poszerzyć swoją wiedzę w tym zakresie.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Też była stanowczo zbyt skupiona na sobie i wygodnicka na posiadanie dziecka. Między innymi. Należało do tego dodać niestabilność finansową, różnorakie problemy, które pewnie wymagały pomocy specjalisty by je odpowiednio przepracować, nieco hedonistyczny tryb życia, nieregularne godziny pracy. Pewnie jakby głębiej to przemyślała to jeszcze kilka powodów by jej wpadło do głowy, ale wolność wyboru w tej kwestii polegała na tym, że nie musiała tego robić. Wystarczyło powiedzieć nie i podjąć kolejne kroki.
Uśmiechnęła się ledwo zauważalnie, gdy ucieszył się z tego, że żadne z nich nie zostanie rodzicem, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Nie spodziewała się kłótni po tym jak mu powie, że wpadli, ale ten spokój i akceptacja z jego strony ją zaskakiwały. Nie wiedziała co o tym myśleć, ale uznała, że na razie nie ma co wyciągać żadnych wniosków. Ta trudniejsza, w jej wyobrażeniach, część miała się dopiero zacząć. Gdyby miała lepsze ubezpieczenie to aborcja kosztowałaby mniej, ale, jak się można spodziewać, Lenny korzystała z tej formy ubezpieczenia, która przysługiwała wszystkim obywatelom i z niczego więcej. Ubezpieczenie zdrowotne i na życie było bardzo daleko na jej liście spraw do zakupu jak będzie miała na to odpowiednie środki. W zasadzie to wcale go tam nie było.
No i zaczęło się robić trudniej, ale w zupełnie inny sposób niż zakładała. Otworzyła nieco szerzej oczy, zszokowana jego deklaracją. Patrzyła na niego w milczeniu, gdy dalej się produkował i nie miała pojęcia co ma o tym myśleć. Wszystko, co mówił brzmiało naprawdę miło, wspaniałomyślnie i pokazywało, że był bardzo przyzwoitym przedstawicielem gatunku męskiego, ale gryzło się mocno z tym, co zaprezentował jej swoją postawą ostatnim razem. Dlatego nie potrafiła być tak po prostu wdzięczna i przyjąć tego z uśmiechem. Potrzebowała zrozumieć co się właściwie dzieje zanim będzie mogła myśleć o tym, że zachował się niesamowicie.
Wybrałam — przytaknęła, zaczynając od najprostszej kwestii. Przejrzała już dostępne w Cairns opcje i zdecydowała się na jedną z nich. Nie zamierzała jechać z tym nigdzie dalej, żeby nie dokładać sobie kosztów. Co prawda te nagle zniknęły, ale niczego to nie zmieniało akurat w tej kwestii. — Jedną z klinik w Cairns — dodała jeszcze. Nazwa niewiele mu mogła powiedzieć, więc odpuściła sobie tę część. Poprawiła się na stoliku, na którym siedziała, przyglądając się Marcy’emu z wyraźną konsternacją. — Co się stało? — zapytała go prosto z mostu. W innych przypadkach mogli pozostawić pewne kwestie niedopowiedziane, licząc, że druga strona się domyśli, ale w tym nie miała zamiaru tego robić. — Tym razem nie jest to już tylko mój problem? — zadała kolejne pytanie całkiem spokojnym głosem jak na to, że myślenie o ich poprzedniej „rozmowie” wywoływało w niej całą masę negatywnych uczuć. Może i zabrzmiała teraz jakby była wciąż rozżalona i po części tak było, ale głównie jednak czuła potrzebę wyjaśnienia z jego strony, jeśli mieli mieć ze sobą jeszcze do czynienia na innej linii niż kelnerka-szef kuchni. A w związku z zaistniałą sytuacją jeszcze przynajmniej przez chwilę będą mieli.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Powodów można było znaleźć sporo, ale chyba rzeczywiście — nie ma co się na tym skupić. Tak długo, jak lista minusów była dłuższa niż plusów (której w jego przypadku wcale nie było), tak długo wiedzieli, co robić dalej. Gdyby okazało się, że któreś z nich jest tak szalone, że chce zostać rodzicem, to albo by się znowu pokłócili (gdyby to jego pojebalo) i Lenny zrobiłaby aborcje sama, albo by się pokłócili i Marcy musiałby zacząć płacić alimenty na gówniarza, którego raczej nie chciałby nawet poznać. Także całkiem miło i sympatycznie, że w czymś się zgadzali i obydwoje mieli na tyle rozumu w głowie, aby nie uważać rozmnażania się w takich realiach za świetny plan. Dlatego nie pozostało nic innego jak zaplanować szczegóły i załatwić sprawę. I nic poza spokojem i akceptacja też nie. Nie było sensu wściekać się na to, że zabezpieczenia zawodziły, bo przecież każdy o tym wiedział, tylko każdy liczył, że ten niewielki odsetek awarii nie będzie jego problemem. Kogoś jednak to dotyczyło, więc cóż. Trudno, trzeba sobie z tym poradzić, co na szczęście nie było aż takie skomplikowane.
Okej, świetnie — nie był specjalnie biegły w tym, jakie kliniki były Cairns, więc rzeczywiście, nie było sensu wdawać się w szczegóły. — Jak ustalisz termin to daj mi znać, mogę ustawić pod to pracę tak, żebym miał wolne — nie miał zamiaru sprawdzać, czy jak da jej sześć stów na aborcje to przypadkiem nie pójdzie sobie na zakupy ani upewniać się, że w ogóle w jakiejś ciąży była. Mimo wszystko jednak dość logiczne wydawało mu się, że nie będzie jechać tam autobusem. Ani tym bardziej wracać. Oczywiście mogła zaraz sprowadzić go na ziemię, informując że ma przyjaciela, przyjaciółkę, ciotkę czy kogokolwiek innego, kogo woli mieć obok, dlatego nic nie decydował, zostawił jej wybór, uznając że w tym przypadku nie ma prawa się za bardzo mądrować. I oczywiście, że robił to dlatego, że wydawało mu się to słuszne i było zgodne z jego podejściem i przekonaniami, chciał też postąpić przyzwoicie. Ale prawda była też taka, że najzwyczajniej w świecie chciał być obok i ja wesprzeć w tym. I nie tylko w tym, ale starał się jednak odrzucić to z głowy.
Uniósł lekko brwi na jej pytanie, czekając aż je rozwinie, bo przypomnienie jej, że stało się to, że była z nim w ciąży, gdy obydwoje bardzo nie chcieli zakładać rodziny, raczej nie było odpowiedzią, której szukała.
O ile mi wiadomo, to dość trudno jest samemu sobie zrobić dziecko — stwierdził spokojnie, przyglądając się jej. — To, że sprawy się spieprzyły ostatnio nie sprawia, że nie pomogę Ci się tym zająć — dodał, biorąc dopiero teraz szklankę z napojem, który im wcześniej rozlała, aby się napić, ale chyba głównie też po prostu czymś zająć ręce.
Bywam dupkiem, ale nie aż takim — uśmiechnął się do niej nieco cierpko, bo nie było to coś, z czego nie zdawałby sobie sprawy. Nie było to dla niego wielkim problemem w większości kwestii, bo do tej pory nie chciał być dupkiem dla zaledwie garstki osób, których sporą część była po prostu jego rodziną. Ale problematyczne było na pewno to, że nagle okazywało się, że nie chciał być dupkiem dla kogoś jeszcze. No i oczywiście to, że ostatnio zupełnie mu to nie wyszło, ale to nie to go przerażało najbardziej. Tylko to, jak gównianie się z tym czuł.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Każde kolejne zdanie, jakie padało z jego ust, wprawiało Elenę w rosnącą konsternację. Nie dość, że miał zamiar pokryć cały koszt zabiegu to jeszcze chciał iść tam z nią. Przełknęła ślinę. Z jednej strony serce biło jej nieco szybciej i robiło jej się gorąco na te deklaracje, niepodobne do niego i relacji, która ich w teorii łączyła. Było to wszystko zdecydowanie więcej niż należało oczekiwać po facecie, z którym się sypiało i tylko na tej fizycznej więzi miało to polegać. Było to niemal romantyczne, przynajmniej w takim znaczeniu tego słowa, jakie liczyło się dla niej. Z drugiej, wydawało się to być nie na miejscu.
Jego postawa była znacznie lepsza i bardziej wspaniałomyślna niż to, co sobie w głowie zakładała, więc w teorii powinna się cieszyć i korzystać z tego, że zachowywał się jak najbardziej przyzwoity facet na świecie, ale nie potrafiła tak po prostu zaakceptować tej nagłej zmiany bez mrugnięcia okiem. Przyglądała mu się więc uważnie z miną pełną zwątpienia, próbując zrozumieć co się dzieje i o co mu chodzi. Nie była jednak w stanie tego samodzielnie rozwikłać. Miała różne podejrzenia, ale bez jakiegokolwiek wyjaśnienia z jego strony wolała nie iść na ślepo w kierunku żadnego ze scenariuszy rodzących się w jej głowie. Chciała to usłyszeć od niego zanim będzie mogła myśleć znów o każdym kolejnym kroku mającym ją doprowadzić do aborcji. I potrzebowała w tym celu znacznie większej ilości słów niż zwykł wypowiadać.
Chcesz iść tam ze mną? — zapytała go, woląc usłyszeć potwierdzenie na głos niż się domyślać, że nie musiał brać wolnego, żeby wykopać hajs, który jej obiecał, ze swojego ogródka albo iść do banku prosić o kredyt albo z jakiegoś innego powodu, który mógł być związany z całą tą sytuacją, ale nie oznaczać, że ma zamiar jej towarzyszyć. Chociaż nie miała nikogo innego, kogo chciałaby o to poprosić, miała opór by pytać jego o to czy nie chciałby z nią tam iść. A zgodnie z prawem, ktoś musiał przyjść tam razem z nią. Nie sądziła jednak, że sam się zaoferuje. Kolejna zagadka, której nie miała zamiaru rozwikływać bez jego pomocy.
Może i nie miałam piątki z biologii, ale tyle udało mi się wyciągnąć z lekcji — zgodziła się z nim, bo nie ulegało to wątpliwości, że nie dało się zajść w ciążę samodzielnie. W poprzedni syf też nie dało się wdepnąć w pojedynkę, ale wówczas zdawało się to nie mieć wpływu na jego podejście, więc Lenny niewiele te jego słowa rozjaśniły. Czyżby sprawa była po prostu o tyle poważniejsza? Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, gdy Marcy znów się odezwał, więc zamknęła je z powrotem i słuchała. Nie wiedziała do końca tylko czego, bo słowa wydobywały się z jego ust, ale niekonieczne coś wnosiły do rozmowy. Przynajmniej nie to, czego oczekiwała. Jeszcze przez chwilę po prostu mu się przyglądała, dla odmiany ważąc swoją wypowiedź zanim się nią z nim podzieliła.
Chciałabym po prostu to przyjąć i być Ci wdzięczna za to, że postanowiłeś być naprawdę przyzwoitym facetem — powiedziała w końcu szczerze. Znów poprawiła się na stoliku, ale pozostała na swoim miejscu, z rękami opartymi za sobą. — Ale no nie wychodzi mi to jak widać — dodała zaraz i uśmiechnęła się kwaśno. Wiele w swoim życiu chciała zmienić i zachowywać się inaczej, ale akurat w tym przypadku, nie bała się zrobić kolejnego kroku. Wolała już chyba sama zapłacić za ten syf i powiedzieć Freddie’mu o ciąży, jednocześnie prosząc go o bycie jej towarzystwem niż przyjąć ofertę Marcello po tych “wyjaśnieniach”, którymi ją uraczył w odpowiedzi na zadane przez nią pytania. Pewnie by tego pożałowała, gdyby musiała się rozstać ze swoją gitarą, ale teraz wolała to niż zostawienie tego wszystkiego rozgrzebanego i niedopowiedzianego w taki sposób. — Chodzi o to, że boisz się, że jak mi nie dasz tej kasy i nie pójdziesz tam ze mną to tego nie zrobię i za dziewięć miesięcy Ci pokażę zdjęcie gówniarza i powiem, że masz płacić? — zapytała go w końcu, dzieląc się jedną ze swoich teorii. Tą bardziej idiotyczną i chyba najmniej prawdopodobną (chociaż chyba prawda była w jej głowie jeszcze bardziej nieprawdopodobna), ale chciała mu po prostu pokazać, że za chuja nie rozumie co się dzieje. — Bo nie rozumiem dlaczego tym razem jesteś taki wyrozumiały i skory do pomocy po tym wszystkim, co sobie ostatnio powiedzieliśmy — wyjaśniła mu jeszcze. Przez cały ten czas na niego patrzyła. Nie cierpiała tej niepewności. Tak samo jak myśli, że wszystko się spieprzyło ostatnio w iście mistrzowski sposób.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Trudno było utrzymać casualowy klimat relacji (o ile w ich przypadku nadal w ogóle można było jeszcze mówić o jakiejkolwiek relacji), gdy się ze sobą sypiało, razem pracowało i na dodatek okazywało się, że był facetem, który zrobił jej dziecko. Chyba. Tak mu się wydawało, chociaż nie był tak naprawdę za bardzo obiektywny, bo przecież prawda była taka, że się o nią martwił. Żenująca sprawa, biorąc pod uwagę to, jak to wszystko się między nimi układało. W znacznym stopniu była to jego wina i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale to — jak można stosunkowo łatwo się domyślić — wcale mu nie pomagało, a raczej wręcz przeciwnie. I był prawie pewien, że jego reakcja sprawi, że Lenny będzie zadawać pytania, nigdy nie miał jej za jakąś naiwną dziewczynę, która łykała wszystko bez zastanowienia skąd się to bierze i bez chęci wyjaśnienia spraw, ale i tak niewiele mógł na to poradzić. Był to odruch nad którym nie potrafił zapanować.
I tak ktoś musi, prawda? — nie był pewien, czy to jest wymagane przez prawo, bo nie był znawcą tego tematu za bardzo, ale jednak podejrzewał, że na pewno było to bardzo pożądane, aby nie była sama. — Zawieźć Cię tam i potem Cię odebrać, więc równie mogę to zrobić ja, skoro siłą rzeczy jestem wtajemniczony w sprawę — dodał, starając się (naprawdę bardzo mocno, szkoda że ze słabym efektem) zabrzmieć możliwie jak najbardziej nonszalancko. Podejrzewał, że raczej nie zamierzała nagrywać o tym, że wpadła TikToka. — Chyba, że masz kogoś innego, to nie ma problemu — dodał, zastanawiając się, czy jego głos na pewno nie zdradził, że w sumie to jednak trochę problem był, bo wcale nie chciał, aby miała kogoś innego. Nie, żeby chciał ją trzymać w złotej klatce (i to nie tylko dlatego, że nie zmieściłby jej pewnie w swoim niewielkim mieszkaniu), ale wiadomo o co chodzi.
Z jego perspektywy sprawa była zdecydowanie poważniejsz, to na pewno. Poza tym, tym razem przyszła mu to oznajmić i zachowywała się całkiem logicznie, a nie ewidentnie chciała szukać zaczepki i sposobu, aby się na nim wyżyć, bo jakiś typ ją frustrował. Co było chujowe, ale jednak niewiele można było z tym zrobić, a ona oczekiwała od niego jakiegoś magicznego rozwiązania — tak przynajmniej się czuł. Teraz jednak wszystko prezentowało się o wiele inaczej. I niby miał wyrzuty sumienia z powodu ich ostatniej rozmowy, ale jednak najwyraźniej nie we wszystkim potrafił zachować się rozsądnie i w tym momencie łapał się każdej absurdalnej wymówki, aby nie musieć się do tego przyznawać. Na przykład tego, że przecież to ona zaczęła. A on dał się wciągnąć w kłótnię, co przecież nie było żadnym przestępstwem, z którego powinien się teraz jej tłumaczyć.
Nie musisz mi być wdzięczna, jeśli Ci to pomoże — przyznał dość spokojnie, krzyżując ręce na piersi i przyglądając się jej. Nie oczekiwał, że będzie mu dziękować za to, że postanowiło zachować się jak dorosły, odpowiedzialny typ. Ale owszem, mogłaby to po prostu przyjąć i tyle, żeby mogli zakończyć ten temat i ruszyć ze sprawą dalej. Tyle. Byłoby to jednak zbyt łatwe i wiedział, że to raczej bardzo nierealne życzenie. Skinął lekko głową, jednak się nie odezwał. Po co, skoro obydwoje wiedzieli, że rzeczywiście jej to nie szło najlepiej.
Parsknął krótko śmiechem, a jego spojrzenie na trochę nawet stało się rozbawione. Oczywiście na tyle, na ile mogło być rozbawione akurat jego spojrzenie.
Nie, nawet o tym nie pomyślałem — pokręcił lekko głową. — Nie jestem na tyle bogaty, żeby warto było mnie wrobić w alimenty — a on miał ją za całkiem rozsądną osobę, która nie pakowała się w takie gówno, licząc naiwnie na to, że poza kasą dostanie pierścionek i będą szczęśliwą rodzinką. — Poza tym, mam do Ciebie na tyle szacunku, aby nie posądzać Cię o chęć zostania młodą matką — nawet miał go więcej, ale w to mogła nie uwierzyć.
Tym razem mogę coś z tym zrobić — zauważył, bo to też było prawdą i też mocno wpływało na to wszystko. — Ostatnio… No cóż, ostatnio powiedzieliśmy sobie sporo niezbyt przyjemnych rzeczy — trudno było się z tym niezgodzić. — Ja zachowałem się jak chuj, Ty byłaś wkurwiona i sfrustrowana, więc wyszło gównianie, ale jesteśmy dorośli. Nie zamierzam chodzić na Ciebie obrażon. A już na pewno nie na tyle, żeby w takiej sytuacji rzucić kasę na stół i oczekiwać, że sama zajmiesz się problemem — miał wrażenie, że powiedział więcej słów w tej rozmowie niż przez ostatni tydzień. Pewnie dlatego, że przez ostatni tydzień nie rozmawiał z nią.

elena castellano
ODPOWIEDZ