Minęło już trochę czasu, odkąd Connor wrócił w rodzinne strony. Z pewnością wielu zastanawiało się, dlaczego porzucił swoje wygodne życie w Sydney? Cóż, powodów było conajmniej kilka. Przede wszystkim kancelaria, w której pracował od końca studiów otwierała nową filię. Nowe biuro miało powstać w Cairns. Kiedy jego wspólnik i najlepszy przyjaciel zaproponował mu przeniesienie, nie mógł mu odmówić. Pracował wspólnie z Layonellem od przeszło dekady. Doskonale się dogadywali i Connor bardzo chciał kontynuować tą owocną współpracę. Poza tym czuł się trochę zmęczony miastem i swoim dotychczasowym życiem. Chyba dotarło do niego to, że powoli się starzeje. Szok i niedowierzanie! Odpowiadało mu też to, że będzie bliżej swoich bliskich. Jego rodzice wciąż mieszkali w Lorne Bay, w miasteczku miał także rodzeństwo. Przez kilka pierwszych tygodni Connor mieszkał w Cairns. Wynajmował niewielkie mieszkanie, które nie bardzo mu odpowiadało. Potrzebował jednak czasu, aby znaleźć idealną nieruchomość. Wiedział, że zakup domu to poważna decyzja. Z pomocą pięknej agentki nieruchomości znalazł jednak dom niemal idealny. Aktualnie był świeżo po przeprowadzce i w dalszym ciągu żył na kartonach. Cóż, jego kot był całkiem zadowolony z takiego obrotu spraw, ponieważ ubóstwiał kartony.
Dzisiejsze popołudnie Connor spędzał na komisariacie. Brał udział w przesłuchaniu swojego klienta. Przy okazji planował przejrzeć akta. Na posterunku było dość tłoczno. Kiedy wyszedł z pokoju przesłuchań, dostrzegł znajomą twarz.
— Cameron? — rzucił, kiedy podszedł trochę bliżej, żeby nie krzyczeć. Kobieta odwróciła się w jego kierunku, a on musiał przyznać, że wciąż była tak samo atrakcyjna, jak w liceum. Connor przypomniał sobie, jak bardzo był w niej zauroczony te dwadzieścia lat temu.
— Co za spotkanie! Nie widziałem Cię ze sto lat. Pracujesz tutaj? — zapytał wyraźnie zainteresowany. Kiedy Connor mieszkał w Sydney, stracił kontakt z większością dawnych znajomych. Nie było to szczególnie dziwnie, bo nie bywał w miasteczku zbyt ciężko. Na przestrzeni lat trochę się zmienił. Zmężniał, zapuścił włosy, ale wciąż charakteryzował go ten sam nonszalancki uśmiech.
Cameron G. Regalado
old friends, old times
Niedawno zostało ono zaburzone z powodu wypadku, w którym poważnie ucierpiał zawodowy partner Cameron. Obiecała sobie zemścić się na jego sprawcach i zaciągnąć wszystkich, którzy przyczynili się do niego, przed sąd. Z tego powodu chodziła odrobinę nieobecna, skupiając się na zadaniach, które wcale nie były wyznaczone jej; słuchanie przełożonych nigdy nie wychodziło jej najlepiej.
Zamyślona, omal nie wpadła na elegancko ubranego mężczyznę, znienacka wyłaniającego się zza drzwi. Zamierzała minąć go bez słowa, lecz wtedy zrozumiała na kogo się natknęła. Wyraz zaskoczenia w oka mgnieniu zmienił się w uśmiech. Cameron – być może nieco bezmyślnie – owinęła mężczyznę ramionami, ciesząc się, że widzi dawnego znajomego.
— Connor, ledwie cię poznałam — przyznała, odsuwając się o krok. Musiała przyznać, że z wiekiem było mu do twarzy; nie zaniedbał się jak niektórzy chłopcy z ich rocznika, których czasami widywała na ulicach. — Tak, zaraz po szkole poszłam do akademii — odparła, odruchowo sięgając przypiętej do paska odznaki. — Powiedz lepiej, co tutaj robisz! Parkowanie? Nie uwierzę, żeby Connor Zeimer dopuścił się czegoś gorszego — zażartowała, patrząc na niego z żartobliwą podejrzliwością.
Connor rozumiał takie podejście. Sam miał podobne podejście do pracy. Od lat współtworzył kancelarię ze swoim najlepszym przyjacielem. Layonell był dla niego niczym brat. Gdyby coś mu się stało, też chciałby pomścić osobę, która była za to odpowiedzialna.
— Cóż, czas nie był dla mnie tak łaskawy jak dla niektórych — zaśmiał się i skinął głową w jej stronę. Connor wyglądał obecnie trochę jak inny człowiek. Zmężniał, sporo przypakował, a jego twarz wyglądała bardziej dojrzale. Dodatkowo nosił się teraz bardziej elegancko. Kiedy się ostatni raz widzieli, pewnie miał na sobie conversy, do których wciąż miał słabość i t-shirt z logiem swojej ulubionej kapeli.
— No proszę, czyli lepiej Ci się nie przeciwstawiać, bo nosisz broń — odparł żartobliwie i skrzyżował ręce wokół klatki piersiowej.
— Tak właściwie byłem na przesłuchaniu mojego klienta. Jestem prawnikiem i od niedawna pracuje w Cairns. Po latach wróciłem do miasteczka niczym syn marnotrawny — uśmiechnął się, przyglądając się jej nieco uważniej. — A co u ciebie? Moja mama wspominała, że sporo się pozmieniało — nie chciał pytać wprost, więc zrobił to trochę na okrętkę.
Cameron G. Regalado
— Przeciwnie, na końcu języka miałam prośbę o numer kontaktory do twojego plastyka — rzuciła żartobliwie, z nutą uznanie w tonie głosu. — Przyszedł czas, żebym wypełniła zmarszczki na czole. Zdradzają mój wiek szybciej niż data w dokumentach — dodała, celowo napinając skórę. Cokolwiek nie mówiła, nie czuła się s t a r o. Oczywiście spoważniała, ale to chyba nie było wadą. W końcu jako detektyw musiała trzymać odpowiedni poziom.
Prowokacyjnie sięgnęła do kabury. — Zawsze jestem przygotowana — zaśmiała się. Pistolet w kaburze był zabezpieczony, Connor nie miał się czego obawiać – o ile nie popełnił w życiu poważnego przestępstwa!
— Mówisz o Evanie Carterze? Nie zrobił tego, ale jego alibi pozostawia wiele do życzenia. Znajdź mu lepszego świadka. Ktoś musi potwierdzić jego wersję zdarzeń — poradziła, ściszając głos. Na posterunku wszyscy pracowali do jednej bramki, a mimo to lubili podkładać sobie nogi; każdy chciał wygrać, a nie każdy mógł.
— Twoja mama zawsze lubiła plotki — westchnęła. Wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się ostrożnie. — Ale ma rację, wiele się zmieniło. Rozwód, kolejne małżeństwo. Przy mnie nigdy nie można narzekać na nudę — skomentowała ironicznie. — Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że wrócisz. Chyba nikt się nie spodziewał. Zostawiłeś Sydney? Jesteś szalony?
— Ja myślałem o wizycie u fryzjera, ale siwe włosy chyba mi pasują — przyznał nieco rozbawiony. Początkowo, gdy dostrzegł w lustrze pierwsze siwe włosy, był absolutnie przerażony. Nie sądził, że ten dzień nadejdzie tak szybko. Z czasem trochę do nich przywykł, a nawet je polubił. Uważał, że dodawały mu charakteru. Connor długo wyglądał jak dzieciak, dlatego doceniał to, że obecnie prezentował się bardziej męsko.
— Tak i szczerze mówiąc, też myślę, że jest niewinny. Po tylu latach potrafię rozpoznać, kiedy ktoś próbuje mnie okłamać — przyznał i delikatnie zmarszczył brwi. Oczywiście nie był nieomylny, ale miał dobrą intuicję. Connor nieczęsto zajmował się sprawami karnymi, ale i takie mu się trafiały. Lubił to, ponieważ było to ciekawe urozmaicenie.
— To prawda, straszna z niej plotkara. Dobrze, że nie odziedziczyłem po niej tej cechy — odparł, wywracając oczami. Jego mama była wspaniałą kobietą, ale zdecydowanie za bardzo interesowała się życiem prawie obcych ludzi. Strasznie go to denerwowało.
— Na stare lata zatęskniłem za Lorne i tak się złożyło, że kancelaria, w której pracowałem, postanowiła otworzyć filię w Cairns. Od razu zaoferowałem, że pomogę — Connor cieszył się, że nie musiał całkowicie rezygnować ze swojej pracy. Wciąż mógł pracować ze swoim przyjacielem, co było dla niego cenne.
Cameron G. Regalado
Uśmiechnęła się łagodnie, gdy Connor wspomniał o siwych włosach. Rzeczywiście przez ciemną czuprynę przebijały się srebrzyste pasma, ale nie odbierały mu uroku, dodawały go, czyniąc mężczyznę dojrzalszym. Cameron miała swoje lata — jej gust znacząco się zmienił i przestali ją pociągać idealni chłopcy z gładką buzią i błyszczącymi oczami. Teraz bardziej niż młodzieńczą zuchwałość doceniała bezpieczeństwo.
— Niczego nie musisz zmieniać — zapewniła go, chociaż nie uważała, aby farbowanie włosów (niezbyt popularne wśród mężczyzn) było oznaką desperackiego szukania młodości. Wiek należało akceptować z godnością, wtedy każdemu było z nim do twarzy.
— Wydaje się być pogubionym gościem — wspomniała, odnosząc się do Evana Cartera, którego sprawą zajmował się Connor. Nie zamierzała wchodzić w jego kompetencje lub podważać jego zdanie czy zmysł. Dla niej ta praca była bardzo ważna, kochała ją, dlatego lubiła znać szczegóły i wiedzieć o wszystkim, co działo się na komisariacie. Może więc była bardziej podobna do szanownej pani Zeimer niż myślała? — Tak ci się tylko wydaje, Connor. Jesteś prawnikiem, zadawanie pytań do twoja praca. Więc poniekąd też masz coś z plotkary — powiedziała z lekkim przekąsem, lecz bez uszczypliwości.
— Zawsze miałeś szczęście. Mógłbyś mi go trochę oddać, co? — rzuciła, gdy opowiedział historię przeprowadzki. — Właściwie… Masz ochotę na kawę? Za rogiem parzą doskonałe espresso. Bo skoro jesteśmy przy plotkach, mógłbyś powiedzieć, co u ciebie słychać? Żona? Dzieci? Chętnie posłucham, co się zmieniło przez te lata — zaproponowała, korzystając z chwili przerwy.
Connor miał chyba dość podobnie. Tak jak Cameron uwielbiał dzieci, ale na razie nie planował własnych. Choć w przyszłości niczego nie wykluczał. Wiedział, że jeżeli zmieni zdanie, będzie miał jeszcze trochę czasu, aby w zostać ojcem w rozsądnym wieku. Póki co miał wspaniałą bratanicę, która była jego oczkiem w głowie. Chętnie spędzał z nią czas, choć obecnie widywali się rzadziej. Jego młodszy brat wspólnie z żoną dalej mieszkał w Sydney. Connor bardzo za nim tęsknił, ale rozumiał, że miał swoje własne życie. Sam uważał, że powrót na stare śmierci dobrze mu zrobił. Minęło już trochę czasu odkąd pojawił się w okolicy. Początkowo wynajmował niewielkie mieszkanie w Cairns, ale od początku wiedział, że to jedynie tymczasowe rozwiązanie. Niedawno zdecydował się na zakup domu. Miał nadzieję, że nie pożałuje tej decyzji. Naprawdę pragnął zapuścić tu korzenie i wierzył, że mu się to uda.
Mężczyzna pokiwał głową. W swojej pracy spotykał wielu zagubionych ludzi. Jedni schodzili na ścieżkę przestępstwa, inni właśnie rozwodzili się z żoną, jeszcze inni popadali w długi. Życie pisało różne scenariusze. Jako prawnik Connor wiedział to lepiej, niż ktokolwiek. Jej słowa sprawiły, że na jego twarzy pojawił się nieco szerszy uśmiech. Zaśmiał się pod nosem i wywrócił oczami.
— Cóż, najwyraźniej mam to po mamie. Wygląda na to, że to u nas przypadłość rodzinna — stwierdził wyraźnie rozbawiony. Miał przed oczyma swoją mamę, która zawsze opowiadała mu o nowinkach z miasteczka.
— Kawa brzmi dobrze, przyda mi się dodatkowy zastrzyk kofeiny przed powrotem do pracy. Mam do przejrzenia trochę akt. Chętnie opowiem Ci kilka ciekawych historii, ale uprzedzam, że nie dorobiłem się ani żony, ani dzieci — odparł zgodnie z prawdą. W jego głosie nie było słychać żadnej goryczy. Connor sam wybrał sobie takie życie i był z niego zadowolony. Następnie Connor i Cameron udali się do pobliskiej kawiarni, w której zajęli jeden z wolnych stolików.
— Jeśli jakkolwiek cię to pocieszy, Connor, uważam, że to zasługa wychowania w małym mieście. Pamiętasz, jak w szkole średniej każda informacja zamieniała się w sensację? Przez tydzień żyliśmy tylko tym, że Patricia Johnson widziała, jak z samochodu matematyka wysiadała bibliotekarka. Wszyscy o tym mówili. Właściwie nadal mnie ciekawi czy mieli romans, czy zwyczajnie podrzucił ją do pracy, bo zepsuł jej się samochód — powiedziała z szerokim uśmiechem. Zaskoczyło ją to, jak dużą przyjemność sprawiło jej wracanie wspomnieniami do tamtych czasów. Wtedy małe rzeczy, błahe problemy wydawały się ogromne. Teraz z łatwością się z tego śmiała, ale będąc nastolatką wszystko przeżywała ze zdwojoną mocą.
W kawiarni Cameron zamówiła duże americano i mały kawałek malinowego ciasta na kruchym spodzie, w którym zatopiła widelczyk w pierwszej kolejności.
— Masz jeszcze kontakt z kimś ze szkoły? — spytała, zerkając na mężczyznę ponad stołem.
Connor czasem zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nigdy nie wyjechał z rodzinnego miasteczka. Był niemal pewien, że jego losy potoczyłyby się zupełnie inaczej, jeżeli nie opuściłby Lorne Bay. Czy żałował, że przeprowadził się do Sydney? Nie, ponieważ nie był typem osoby, która żałowała podjętych decyzji. Spróbował czegoś nowego, przez dłuższą chwilę podobało mu się nawet wielkomiejskie życie. W Sydney miał całą masę atrakcji. Kiedy w weekend wychodził z z domu i szedł do baru, był pewien, że pozna całą masę nowych osób. Na pewnym etapie zrozumiał jednak, że chyba pragnie czegoś zupełnie innego. Nie bał się zmian, dlatego kiedy tylko natrafiła się okazja, wrócił na stare śmierci. Zdawał sobie sprawę, że pobliskie Cairns oferowało nieco mniejsze możliwości, ale wciąż było to całkiem spore miasto.
Connor skinął głową i uśmiechnął się nieco szerzej. — Tak, coś w tym jest — zgodził się, bo sam zauważył, że to gdzie się wychował miało na niego wpływ. — Jezu, na śmierć zapomniałem o tej historii. Swojego czasu żyła tym cała szkoła. Szczerze? Ja po latach też jestem ciekaw, czy było w tym jakieś ziarnko prawdy. Patricia miała skłonności do konfabulacji — przyznał z rozbawieniem, wspominając inne plotki, które rozpuszczała po szkole. O dziwo, część z nich była prawdziwa, ale niektóre po czasie okazywały się jedynie bujdą na resorach.
— Jest kilka osób, z którymi dalej mam kontakt, ale głównie ze starszych roczników, a jak to wygląda u ciebie? Mam wrażenie, że sporo osób z naszej klasy rozjechało się po świecie — przyznał, zastanawiając się, gdzie obecnie mieszkają jego rówieśnicy. Czasem, gdy przeglądał insta dokonywał ciekawych opcji. To stamtąd czerpał informacje, co dzieje się w życiu jego dawnych kolegów i koleżanek ze szkolnej ławki.
Nim cokolwiek dodała, napiła się gorącej kawy, której ostry smak wypełnił jej usta. Dziwiła się ludziom, którzy decydowali się niszczyć smak kawy rozmaitymi dodatkami, ona nie akceptowała w niej nawet kropli mleka czy grama cukru.
— Bibliotekarka była od niego starsza, ale uważam, że nieźle razem wyglądali. Literatura i matematyka. Ogień i woda. Wybuchowe połączenie — zażartowała, chociaż za czasów szkolnych, nie myślała w taki sposób. Wtedy nie była f a n k ą łączenia ze sobą tejże dwójki, bo wydawało jej się, że tak różne charaktery nie mogą do siebie pasować. Teraz? Teraz miała bardziej otwartą głowę.
— Adam przez kilka lat pracował w moim wydziale, dlatego mieliśmy ze sobą styczność, ale zdecydował się przenieść do jednostki w Cairns, a wtedy nasz kontakt się urwał — wyjaśniła, pochylona nad zamówionym deserem, idealnie dopełniającym cierpki smak kawy. Cameron niewiele relacji spoza pracy utrzymywała, bo to na niej skupiała całą uwagę. Między innymi dlatego jej pierwsze małżeństwo zakończyło się porażką, a na drugiego męża wybrała policjanta — mógł istnieć dla niej lepszy układ?