Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#4

Można by stwierdzić, że mając restrykcyjną, tradycyjną i powściągliwą matkę, trudno mieć z nią wspólne hobby czy wiele dobrych wspomnień. Zwłaszcza, jeśli zna się Biancę w jej bardziej imprezowej wersji, która właściwie nie ma granic i zachowuje się tak, jakby jutra miało nie być. Tylko pani Cho znała, albo udawała że zna swoją jedyną córkę jako grzeczną i ułożoną dziewczynkę, z którą miło spędzają czas w kuchni. Bia już taka była, miała dwie swoje strony i potrafiła pić tequillę z pępka jakiejś dziewczyny, jak i zrobić zajebistego kurczaka generała tso, jak i Shaobing. Były osoby, które znały ją z jednej strony, inni z tej drugiej... A niektórzy trochę tak i trochę tak.
Gdy Bianca się dowiedziała o zaręczynach swojej koleżanki, to niesamowicie się ucieszyła. No bo nie miała najmniejszego problemu z tym, aby cieszyć się z cudzych dobrych chwil. Nawet jeśli sama była w tym momencie singielką. Fera nie była pierwszą dziewczyną, właściwie jej rówieśnicą, która szła w stronę ślubu. Dość wcześnie, no ale skoro już spotkała swoją drugą połówkę to nie ma na co czekać. W każdym razie, taka okazja zdecydowanie zasługiwała na girls night. Czy out, czy in, to już żadna różnica, Bianca była gotowa na wszystko. Stanęło na IN, więc brunetka (obecnie!) przyszła do przyjaciółki, wcześniej wpadając do sklepu po zakupy, bo stwierdziły, że mogą coś ugotować. Choć Feraya nie musiała już starać się przez żołądek do serca Jacoba, ale mogła chcieć kiedyś udawać perfekcyjną panią domu, planować uroczą kolację walentynkową ze śniadaniem... Dobrze było umieć czasem coś gotować! A Bianca mogła nauczyć wielu swoich popisowych dań. Rochester-Cho postawiła na całkiem proste danie, za to naprawdę pyszne. Może nie do końca pasowało na romantyczny wieczór, bardziej na codzienną kolację, ale trudno!
-O jezusie, zaraz mi ręce odpadną-jęknęła w domofon, bo poza kilkoma potrzebnymi produktami, kupiła wiele innych. Kurczak, miód, sezam... Skąd miała wiedzieć, czy Fera i Jake posiadają olej sezamowy czy ocet ryżowy! Kupiła więc wszystko, łącznie z keczupem. A dodatkowo parę warzyw, bo jednak aby mieć taką figurę, trzeba było trochę zdrowo się odżywiać.-Hej-rzuciła, przekraczając próg i wyciągając szyję, by cmoknąć Beardsley na powitanie. Poszła wprost do kuchni, aby postawić torby na blat. Musiała odetchnąć, bo żaden z niej strongmen czy w ogóle sportowiec. Nic więc dziwnego, że trochę się zmęczyła! -Wiesz co, chyba sobie rozjaśnie włosy. I może machnę taki pastelowy róż?-rzuciła totalnie z czapy, ale w sklepie widziała dziewczynę, która pięknie wyglądała właśnie z różowymi włosami.

feraye beardsley
opiekunka koali — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda weterynarz, która opiekuje się koalami. Niedawno została narzeczoną Jacoba i dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Jej życiu cudownie się układa.
Każdy kto zna Feraye wie, że to dziewczyna pełna pasji, miłości, a przede wszystkim energii, pod każdym tego słowa znaczeniem. Można ją przyrównać do takiego małego skrzata, który wiecznie lata, bo coś ma do zrobienia, a jednocześnie prawie wcale się nie męczy. Kocha kontakt z drugim człowiekiem, ale nie jest typem osoby, która musi być w centrum uwagi. Nie. Tego jakoś za bardzo nie lubi. Oczywiście sytuacja ma się inaczej, kiedy przebywa ze swoimi najbliższymi – rodzina czy przyjaciele. To też wynika z tego, że wie jak może się przy nich zachować, czego nie może i tak dalej. W nowym towarzystwie po prostu trzeba to wyczuć, a to nie jest takie łatwe. Jest bardzo otwartym człowiekiem i nie ocenia ludzi, ponieważ każdy z nas ma prawo do zachowywania się tak jak chce i uważa dla siebie dobre. Najważniejsze to nie robić sobie krzywdy!
Młoda weterynarka zawsze chciała mieć rodzinę, ale szczęśliwą, chociaż wiadomo jak z tym jest. Wiele lat jest w związku z jednym człowiekiem, z którym wyobraża sobie przyszłość i chcą ją z nim kreować. Fitzgerald jest miłością jej życia i dla niej to normalna kolej rzeczy, że w pewnym momencie chciałaby zostać jego żoną. Zdaje sobie sprawę również z tego, że nie każdy planuje dla siebie taką przyszłość, nie dla każdego priorytetem jest rodzina, mąż/żona, dzieci – w dowolnej kolejności. Ona tego bardzo chciała i się doczekała, ponieważ na wakacjach została narzeczoną. Nie chcieli tez razem z Jacobem zwlekać za długo ze ślubem i zaczęli przygotowania.
Dzisiaj mała ją odwiedzić Bianca, co prawda nie spodziewała się, że dziewczyna przyniesie do niej większość osiedlowego sklepiku, ale kiedy usłyszała jej zmęczony głos chciała wyjść i pomóc, ale dziewczyna była szybsza i była już pod jej drzwiami/
- Hej, postanowiłaś obrobić sklep, czy jak? – zapytała ze śmiechem Beardsley witając się swoim gościem. - Mam jedzenie w domu -dodała jeszcze.
Spojrzała na nią uważnie.
- Wiesz co, będzie ci to chyba pasować, masz moje błogosławieństwo - przyznała po prostu Feraye.

Bianca Rochester-Cho
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bianca była podobną osobą, pełną energii, która lubiła być wśród ludzi, coś robić cały czas - z jednym małym ale. Od czasu do czasu potrzebowała spokoju, ciszy, towarzystwa tylko wyłącznie swojego i postaci z amerykańskich seriali. W taki sposób ładowała społeczne baterie, robiła to co kochała i ani trochę nie uważała, że w takim momencie marnuje swoje życie, bo jest młoda i powinna się doskonale bawić. Była idealnym przykładem człowieka, w którym są dwa wilki. Jeden leniwy, introwertyczny, idealnie się zachowujący, znający wszystkie zasady savoire vivre'u, a także do czego służy piętnaście rodzajów widelczyków, które mogą leżeć przy talerzu w trakcie wystawnej kolacji. A drugi wilk nie miał nic przeciwko noszeniu wysokich obcasów, krótkiej spódniczki i piciu tequilli z pępka jakiejś ładnej koleżanki. Czy to się wzajemnie wykluczało? Absolutnie nie, przynajmniej Bianca tak uważała, sądząc że musi być w tym dobra, jeśli jej mama wciąż uważała ją za swoją idealną córeczkę. Cóż, miała w sobie coś z Lane Kim z Gilmore Girls. Ale tylko coś, troszkę.
Bianca nie myślała jeszcze o ślubach, dzieciach, choć doskonale wiedziała, że byłaby idealną panią domu. Nie przeszkadzało jej to, aby cieszyć się szczęściem Fery. Mimo młodego wieku, miała już za sobą organizowanie jednego wieczoru panieńskiego. Choć Marnie nie była żadną imprezowaiczką, więc miały idealny, leniwy wieczór w hotelu spa. Jednak jakby trzeba było przygotować coś innego, to też na pewno by się sprawdziła. Wachlarz możliwości Bii był wielki. Od weekendu w spa, poprzez wystawny obiad, po rager w klubie po sam wschód słońca.
-Nie ma potrzeby, mogę zapłacić-zaśmiała się. Stać ją było nawet na to, aby kupić kilogram wołowiny wagyu, gdyby tylko miała na to ochotę. Choć nie da się ukryć, że kupiła sporo. No, ale miała w głowie dość złożony przepis. Były takie, które były warte tyle zachodu, jak na przykład to, co dziewczyny będą teraz robić, ale były i przepisy, które cóż, tyłka nie urywały, jak w przypadku Bianci kurczak generała Tso, mimo że tak naprawdę był podobnym tworem. -W to nie wątpię, ale nie jestem wcale pewna, że masz to, czego nam potrzeba. W końcu chcesz trafić prosto do żołądka Jacoba, tak?-wycelowała palcem w koleżankę, aby przypomnieć jej, po co się spotkały.-Muszę pogadać z moim fryzjerem, cóż. On ma ostatnie zdanie w tym temacie.-przyznała. Ufała Trey'owi swoim życiem. Jeśli on by powiedział, że jej pukle nie zniosą dobrze mocnego rozjaśniania, to by zrezygnowała. Wolała mieć ciemne włosy, niż być łysą, to chyba oczywiste.-Masz jakieś fartuszki?-zapytała. Cóż, to podstawa, taka jak ostre noże i tym podobne.

feraye beardsley
opiekunka koali — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda weterynarz, która opiekuje się koalami. Niedawno została narzeczoną Jacoba i dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Jej życiu cudownie się układa.
Fera czasem też potrzebuje czasu dla siebie i to nie jest niczym złym, bo każdy z nas musi kiedyś odpocząć od towarzystwa drugiego człowieka, chociaż inaczej jest kiedy się razem mieszka, ponieważ bardzo odczuwa to, kiedy Jacoba nie ma na noc w domu. Dom wydaje się wtedy pusty, co prawda jest z nią wtedy Pepsi, ale Fera jest nauczona tego, że Jacob zawsze jest. Wiedziała doskonale, że taka rozłąka dobrze im zrobi, bo nazywajmy rzeczy po imieniu – odpoczną od siebie trochę, a to zawsze działa pozytywnie. Naładowanie baterii społecznych to też coś czego Fera potrzebuje, chociaż dzięki jej pracy ze zwierzakami jej baterie starczają na odrobinkę dłużej z czego jest naprawdę zadowolona, ponieważ ludzie bywają różni, ci którzy odwiedzają sanktuarium i mimo swojej ogromnej cierpliwości czasem i ona ją traci, bo ludzie po prostu zachowują się jak świnie, inaczej tego nazwać nie można.
Fera od zawsze chciała mieć rodzinę, ale wiedziała, że przyjdzie na to odpowiedni czas, ponieważ chciała sobie dobrze poukładać życie, a przede wszystkim stabilnie. Nie chciała się martwić, że na coś może nie wystarczyć czy coś. Martwiła się na zapas, ponieważ pieniędzy jej nie braknie – ani jej, ani Jacobowi, ale wiadomo jak to jest, kiedy się człowiek nakręci.
- Nie chce w żaden sposób podważać twoich kompetencji kulinarnych, ale Jacob jest bardzo prosty w obsłudze i wystarczy dać mu jeść - zaśmiała się Feraye, chociaż uwielbiała gotować dla swojego chłopaka. Widać było, że cieszy się z każdego posiłku, który dla niego zrobiła, ale też sam gotował dla nich obiady, po prostu się wymieniali w obowiązkach domowych. - Na pewno doceni - dodała jeszcze,
- Na pewno ci doradzi - zgodziła się lekko się uśmiechając od przyjaciółki. - Tak, powinnam coś mieć - powiedziała i podeszła do szafki, w której znajdowały się fartuszki – czerwony i zielony. - Który chcesz? - zapytała trzymając oba warianty w dłoniach.

Bianca Rochester-Cho
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że to było coś normalnego i Bianca nie czuła ani żadnego FOMO, ani że robi coś źle. Była nauczona, aby nie przejmować się tym, co robią inni, tylko stawiać siebie na pierwszym miejscu. Patrząc na to, ile mieli pieniędzy i jaką pozycje w lokalnej społeczności, było to oczywiste. Może było to mało prawdziwe przeświadczenie, bo jednak życie było inne, jednak akurat ten aspekt, stawiania siebie na pierwszym miejscu i prowadzenia życia tak, aby być samemu szczęśliwym, czy tam zadowolonym z życia, był jak najbardziej dobrym podejściem.
Bianca nie miała jeszcze przyjemności mieszkać z kimkolwiek - prosto z rodzinnego domu, przeniosła się do mieszkania, w którym mieszkała sama do dziś. Nie mieszkała nigdy z przyjaciółkami, ani przypadkowymi osobami, które wynajmowały mieszkanie razem. Nie mieszkała z chłopakiem, ani z własną dziewczyną. Na razie. Jednak totalnie była w stanie zrozumieć, że dozgonna miłość nie musi wiązać się z chęcią spędzenia każdej sekundy razem. Zdecydowana większość czasu - owszem, ale każdy potrzebuje dla siebie chwili. Z resztą najlepsi przyjaciele jej rodziców byli ciekawą parą. Wierną, kochającą się i niemal całującą ziemię, po której druga strona chodziła, jednak urlopy spędzali osobno. Ona, lubiła wypoczywać nad brzegiem oceanu, gdzie wybierała się z przyjaciółkami, a on był miłośnikiem aktywnego spędzania czasu i lubił raz na jakiś czas wyjechać na wyprawę na Spitzbergen. Wspólnie by się męczyli, niezależnie od miejsca, a takie rozłąki dobrze działały. W końcu byli razem ze sobą kilka dekad. Może byli wyjątkiem od reguły, może wyjątkiem potwierdzającym regułę.
-Koniec końców, chodzi o to samo. Przez żołądek do serca. Jednak jak mu podasz tego kurczaka, to droga będzie nieco krótsza, niż jakbyś podała mu kanapkę z żółtym serem z promocji w markecie-wycelowała końcówkę noża w stronę swojej przyjaciółki, aby wyjaśnić jej to, przez planowała. No i bez przesady, to, co brunetka planowała zmalować, było totalnie wykonalne niemal dla każdego laika, więc Fera mogłaby spokojnie to powtarzać co jakiś czas.
-Niech będzie czerwony. Trochę przypomina to rywalizujące drużyny w masterchefie, ale to nic. -zaśmiała się. Tam zazwyczaj była czerwona i niebieska drużyna, ale to akurat nie było ważne. Bianca po założeniu na siebie fartuszka, zaczęła tłumaczyć przyjaciółce co będą robić i co w następnej kolejności trzeba zrobić. I wręczyła jej nóż do ręki. -Wina?-zapytała wyciągając butelkę z torby z zakupami. Przepis nic o tym nie mówił ale napić się mogły, prawda? Było już po dwunastej! Gdzieś na świecie...

feraye beardsley
ODPOWIEDZ