Piekarz i aktor — le coin de paradis
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Stars when you shine
Scent of the pine
Oh freedom is mine
And I'm feeling good
Opiekowanie się zwierzakami w schronisku było zajęciem słodko-gorzkim. Jego serduszko miękło na widok merdających ogonków, gdy wychodził z nimi, pieskami, na spacery, a mruczenie pieszczonych kotków nie zamieniłby na żaden koncert The Beatlesów (choć gdyby mógł cofnąć się w czasie i mieć obie te rzeczy, byłaby to niczym wygrana w kuponach). Największe uczucie satysfakcji i zadowolenia osiągał, gdy łobuzy znajdowały domek i, co jeszcze ważniejsze, nie wracały z niego. Niestety, będąc aktywnym Działaczem Dobra nierzadko był świadkiem rzeczy, które potrafiły bardzo zakwestionować jego altruistyczne bycie. Z rzeczy jeszcze gorzkich, na widok gasnącej nadziei w oczętach, które kraty schroniska widziały za długo, ciężko było się znieczulić.
Ale jak przystało na Jean-Mariana, wolał skupiać się na pozytywnych aspektach świata.
Chociaż kulał bułeczki i bagietki od czwartej nad ranem, a potem dawał z siebie sto procent przy ich sprzedaży, gdy przyszło mu z ekipą przygotować pociechy na dzisiejszą akcję, nie brakowało mu energii i motywacji. On i kilku innych wolontariuszy wzięli sprawdzone, przyjazne psy, przekąski, wodę, więc gdy przyjechali do parku (Jean-Marian poświęcił się roli gawędziarza, gdyż prawa jazdy nie miał), pozostało im jeszcze przyszykować małe stanowisko informacyjne z ankietami adopcyjnymi i darmowymi piłeczkami dla czworonogów, tak na zachętę.
Ledwo zaczęli rozkładać stoisko, gdy podeszła do nich znajoma, przyjazna twarz i ręce, które mimo że kobiece i delikatne, potrafiły z siebie wykrzesać sporo siły, gdy przychodziło do pozytywnej inicjatywy.
- Niezawodna Ailis! Cześć. Wszystko idzie zgodnie z planem. Do szesnastej się uwiniemy, a potem znajdziemy każdemu przystojniakowi i ślicznotce domek – oznajmił zadowolony, nie przestając pracować nawet na chwilę. – Te kolorowe apaszki z imionami to moja inicjatywa. Fajny pomysł? Hej, sprawdź, czy stoisko stoi prosto, czy baner się nie odkleja…
Nie, żeby skąpił kobiecie męskiej roboty, ale Jean-Marian był prawdziwym dżentelmenem i wolał, żeby zajęła się lżejszymi robótkami.
Trochę śmiesznie wyglądał, bo grzywę swojej nieokiełznanej czupryny miał spiętą z pomocą różowych wsuwek, które dostał od innej wolontariuszki, ale mimo niepoważnego wyglądu, nie można było mu odmówić poważnego nastawienia! Jego ręce (także silniejsze, niż na to wyglądały!), choć zmęczone po fizycznej pracy, działały z werwą, a wszystko to dla lepszego jutra, choćby tylko jeden pies miał znaleźć dziś swój nowy, kochający dom.
- Czuję, że to będzie dobry dzień - oznajmił i wyciągnął się cały w górę, chcąc dotknąć nieba, dając odrobinę ulgi plecom po schylaniu się. Ludzie lubili być blisko niego, właśnie przez ten niegasnący uśmiech na piegowatych licach.


Ailis Russo
ambitny krab
Karo
lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Akcje adopcyjne były jednymi z jej ulubionych akcji wolontaryjnych. Z otwartym sercem i głową przychodziła na każdą z nich chcąc szerzyć jak najwięcej dobra i uśmiechu, i znaleźć paru cudownym psiakom domek. Zawsze pozostawał ten rozrywający serce element, gdy niektóre psy pozostawały niewybrane i wracały do schroniska, ale Ailis chcąc im zadośćuczynić zawsze dawała im nadprogramowe smaczki, gdy dyrektorka ośrodka akurat nie patrzyła jej na ręce. Wiedziała, że to nie jest zdrowe by psiaki tyle jadły dodatkowo, ale jak można było im tego odmówić? Zwłaszcza, gdy miało się świadomość, że spędzą kolejne dni w schronisku za ciężkimi kratami. To nie było dobre miejsce dla zwierząt, ale z całą pewnością lepsze niż tułaczka po ulicach.
Starała się przychodzić do schroniska jak najczęściej, miała nawet swoje ulubione zwierzaki, które często zabierała na spacerki po okolicznych lasach. Miała specjalny, własnoręcznie uszyty woreczek na smaczki, swoje piłeczki i dużo ciepła, miłości, które była gotowa podarować bezpańskim psom. Gdyby mogła to sama by je wszystkie adoptowała, ale niestety jej chatka nie pomieściłaby ich tyle, a ona nie miała serca wybrać konkretnego jednego, który mógłby dostąpić tego zaszczytu.
Ubrana w jedną z ręcznie malowanych sukienek wparowała do parku. Przez pas miała przewiązany wspomniany wcześniej woreczek ze smaczkami, a w ręce dzierżyła torbę z piłkami i zabawkami przeznaczonymi do ciągnięcia się. Od razu jej oczom rzuciła się znana, spięta wsuwkami, ruda czupryna.
-Jean-Marian!-krzyknęła z odległości z uśmiechem na ustach i podbiegła kawałek by uściskać chłopaka. Przywitała się też od razu z resztą zgromadzonych, ale już nie tak rzewnie jak z Marianem. Znali się z poprzednich akcji charytatywnych, nie tylko tych związanych ze zwierzętami. Odnajdywali się w swoim otoczeniu jak ryby w wodzie dzieląc podobny rodzaj dziecięcej radości z życia.
-Cudowne są te apaszki, uwielbiam ten pomysł-uśmiechnęła się szczerze w kierunku Mariana po czym odeszła kilka kroków w tył by sprawdzić czy wszystko ze stoiskiem jest w porządku. Wyciągnęła uniesiony w górę kciuk.
-To będzie najlepszy dzień, Marian, spędzimy go z psiakami, czy może być coś lepszego?- odłożyła na ziemię przy stoisku torbę z zabawkami po czym dodała:-Co u ciebie? Nie widieliśmy się od poprzedniego wolontariatu.

Jean-Marian Guillaume
Piekarz i aktor — le coin de paradis
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Stars when you shine
Scent of the pine
Oh freedom is mine
And I'm feeling good
Nigdy nie zawiódł się na Ailis. Jej drobna sylwetka skrywała nie tylko duże, gorące serce; była kobietą o anielskiej duszy i mocnym uścisku pełnym energii, gdy tylko tego zechciała. Naturalnie, odwzajemnił go równie serdecznie i – z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy – wrócił do montowania stoiska. Ostatnia prosta.
- Kocham te łobuzy, ale jeszcze lepiej będzie, gdy inni też dostrzegą ich urok do tego stopnia, że zabraknie nam ankiet adopcyjnych. Myślę, że to ten dzień, wiesz? – Mocnym szarpnięciem docisnął plastik do drugiego. Choć nie należał do napakowanych facetów, lata ugniatania ciasta zaowocowały odpowiednią siłą w rękach. – Siedź tutaj grzecznie. Joliment.
Dopiero, gdy skończył robotę, dostrzegł koszyk z zabawkami. Nachylił się do niego i chwycił za jeden z grubych sznurów i szarpnął go z obu stron.
- Solidny. Dobra robota, Ailis – rzucił do dziewczyny i wrzucając zabawkę z powrotem do koszyka, spostrzegł jej odstrzałową sukienkę. Omiótł ją spojrzeniem, od dołu do góry, spoglądając o trzy sekundy dłużej na okolicę biustu. – Czy to Michel Kikoïne?
Mówił o wzorach, czy jej biuście? Starał się być dżentelmenem, ale w tej sytuacji trudno powiedzieć…
Pieski.
Wziął dwie smycze od wolontariusza, przejmując dwa średniej wielkości mieszańce. Wszystkie psy, które dzisiaj będą czarować potencjalnych właścicieli, zostały do tego odpowiednio przygotowane – umyte szamponem, wyczesane, a nawet ząbki wyszczotkowane! Bo nic tak nie psuje miłości, jak nieświeży oddech.
- Och, u mnie? Wiesz, jak jest – zaśmiał się. – Pomagałem trochę sąsiadom. Ciepło się robi to staruszki rozpoczęły swoje wiosenne porządki. To odmalować kuchnię, to obraz powiesić… Wiesz, przyjęli mnie jak swojego, choć mój angielski był nienajlepszy. Miła wspólnota. Czuję się praktycznie, jak w domu.
Lorne Bay było pięknym miasteczkiem z sympatyczną społecznością, ale nie było to Grenable. Dodatkowo, jego ojciec tymczasowo zajmował się sam piekarnią i to była ciężka robota, a nie był coraz młodszy. Dlatego, nie myślał o tym miejscu, jak o domu. Został, żeby stworzyć więź z Jean-Marie, choć ich styl życia i niektóre wartości były dość różne.
Pieski zaczęły szarpać merdać ogonem i podszczekiwać, a Jean-Marian zobaczył z oddali nieśmiało rozglądają się młodą parę.
- Ludzie się zbierają. Zrobimy wszystko, żebyście nie wróciły za kraty. Obiecuję – poklepał raz jednego, raz drugiego po grzbiecie. Niestety, mimo że regularnie brał udział w wolontariacie, wciąż nie potrafił zachować emocjonalnego dystansu i porażki dołowały go bardziej, niż był gotów to przyznać. – Ailis? Zagadajmy do państwa. A jeśli pójdzie dobrze, dajmy im po zabawce, żeby pobawili się z psami. Są najpiękniejsze, gdy są szczęśliwe.

Ailis Russo
ambitny krab
Karo
lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Była podekscytowana. Przez ostatnie wydarzenia związane z Casperem nie miała dostatecznie dużo czasu na aktywizm, za którym okrutnie tęskniła. To właśnie tego typu akcje nadawały jej życiu sens i przyprawiały o uśmiech na twarzy, najszczerszy z możliwych.
-Tak, też mi się wydaje, że dzisiaj będzie dobry dzień. Dużo skarbów znajdzie swój stały dom. Zasłużyli na to- serce jej się krajało za każdym razem, gdy widziała smutne czy psiaków zamkniętych za kratami schroniska. Gdyby tylko mogła wszystkich ich sama by zabrała do swojego domu, ale już i tak był przepełniony bezdomnymi zwierzakami. Nie dałaby rady opiekować się kolejną przybłędą, nawet jeśli bardzo tego chciała.
-A dziękuję, dziękuję. Było postarane z tymi zabawkami.- posłała Jean-Marianowi uśmiech doceniając pochwałę zabawek, które przygotowała dla najmłodszych. Na uwagę na temat jej sukienki zareagowała szczerym śmiechem i lekkim zarumienieniem się.-Sama ją namalowałam. Jeden z moich ostatnich projektów artystycznych.- większość ubrań, które posiadała były zakupione w lumpeksach i przerobione na jej własne customy. Spodnie z wyszytymi zwierzakami, malowane sukienki, porozcinane koszulki. Mało które jej ubranie było pozostawione w takim samym stanie w jakim je kupiła. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła gdzie zatrzymał się wzrok jej rozmówcy. Nie żeby miało jej to jakkolwiek przeszkadzać.
-Ciebie się nie da przyjąć jakkolwiek inaczej niż pozytywnie. Jesteś zbyt cudownym promyczkiem słońca by mieć problem o język. Cudownie, że pomagasz staruszkom. Karma wraca.-poklepała przy tym Jean-Mariana po ramieniu będąc pewna, że na tego chłopaka nie czeka nic innego poza dobrem. Wysyłał w świat tyle pozytywnej energii, że ona musiała do niego wracać. Nie było innej możliwości.
Pojawienie się ludzi przerwało ich rozmowę o sprawach codziennych. Ailis natychmiastowo przejęła jedną ze smyczy, sięgnęła po sznur leżący w torbie i ruszyła w kierunku najbliższych ludzi.
-Dzień dobry! Prowadzimy akcję "Adoptuj psa", jesteśmy reprezentantami okolicznego schroniska, chcieliśmy Państwu przedstawić tego przystojniaka. Może mieliby Państwo ochotę się chwilę z nim pobawić? Mam zabawki i worek smaczków.- uśmiech nie schodził z jej ust, była nastawiona pozytywnie do tej akcji. Głównie dlatego, że nie podejrzewała, że ktokolwiek mógłby nie chcieć adoptować psa. Skoro sama była gotowa to zrobić, to inni powinni też, prawda?

Jean-Marian Guillaume
Piekarz i aktor — le coin de paradis
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Stars when you shine
Scent of the pine
Oh freedom is mine
And I'm feeling good
Gdy Ailis nieśmiało powiedziała, że sama namalowała ten atrakcyjny, oryginalny wzór na sukience pomyślał, że miał szczęście poznając ją w Lorne Bay i niemalże żal mu było, że za kilka tygodni będzie musiał wyjechać, a ich znajomość ograniczy się co najwyżej do obserwowania się na mediach społecznościowych, wymienionych wiadomości i jak Siła Wyższa da, spędzenie czasu w realu te kilka dni na rok, na urlopie. Dlatego, choć mieli masę rzeczy do zrobienia, znalazł chwilę na patrzenie z uznaniem i szczerą sympatią i może, gdzieś tam, nieco większym zainteresowaniem niż powinno obdarować się zwykłą koleżankę… Nic dziwnego, że jej komplementy sprawiały mu ogromną przyjemność.
- Cieszę się, że tak dobrze mnie odbierasz, bo ja też cenię sobie twoją obecność. Hej, jeśli znajdziesz odrobinę wolnego czasu, może pójdziemy na…
Niestety, jego propozycja została zagłuszona przez szczekające psy, które – gdy on sobie bezwstydnie flirtował – próbowały zwrócić na siebie uwagę przechodzących ludzi. Jean-Marian natychmiast wypadł z roli flirciarza na rzecz wolontariusza i rzucając „O, jest nawet spory tłok!” wzrokiem zaczął skanować otoczenie w poszukiwaniu najlepiej zapowiadającego się domku. I gdy planował podejść do pary, która niepewną ciekawością przypatrywała się pieskom, w miejscu zatrzymała go rozmowa Ailis z niepozornie wyglądającym kolesiem w średnim wieku.
- Niby dlaczego chcielibyśmy? – odszczekał. – Po co nam kolejne śmierdzące powody na chodnikach, w które możemy wdepnąć?
Niczego nieświadomy pies ciągnął go w bliżej nieznanym kierunku, a Guillaume zatrzymał się w pół-kroku. Gdyby życie było kreskówką, jego uszy urosłyby do wielkości całej głowy, tak podsłuchiwał! Początkowo, nie śmiał wtrącać się w rozmowę Ailis, bo nie chciałby, żeby to źle zinterpretowała, ale…
- Zabierajcie te cholerne psy stąd. Chcemy bezpiecznie chodzić na spacery z dziećmi na spacery, bez obaw, że taki pchlarz zerwie się ze smyczy i zaatakuje nasze dziecko i kobiety!
… koleś nakręcał się z każdym słowem, a Jean-Marian chciał, żeby ten uniknął samozaorania.
- Proszę pana, nie szukamy kłopotów. Całe wydarzenie jest legalne, a my, w trosce o bezpieczeństwo ludzi i samych psów, przygotowaliśmy je z pełną starannością na dzisiejszą akcję, mamy smycze, kagańce…
- Bla-bla-bla. Nie zrozumiałem większości tego, co tam brzdęczysz. Skąd ty w ogóle jesteś, co? Wracaj do swojego kraju! I najlepiej zabierz ze sobą te głupie psy!
Głupi pies, którego Rudzielec cały czas mocno trzymał, jakby rozumiejąc co się dzieje, usiadł w miejscu i zamilkł, tracąc swój naturalny entuzjazm. I tylko ten ogonek skulił pod siebie, jakby nie chciał nikomu przeszkadzać, oh, la tristesse universelle nous entoure.

Ailis Russo
ambitny krab
Karo
lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Poziom entuzjazmu Ailis gwałtownie opadał z każdym kolejnym usłyszanym słowem. Zwierzęta były dla niej najcudowniejszymi istotami kroczącymi przez ten świat, gdyby wierzyła w Niebo uznałaby, że właśnie stamtąd zostały zesłane niby w roli aniołów stróżów. Były delikatne, wrażliwe, emocjonalne i pełne tej wspaniałej, dziecięcej radości. Ale były też bezbronne. Może i miały ostre zęby i pazury, ale rzadko kiedy stawały we własnej obronie, wychowane by być potulnymi. I właśnie w tym momencie Ailis czuła, że to jest moment, w którym musi być ich obrońcą. Nie miały w zamiarze nikomu uczynić krzywdy, nie były agresywne ani złe. Chciały jedynie znaleźć swój dom, na który przecież każdy zasługiwał, którego każdy pragnął.
-To nie są śmierdzące zwierzęta...-odpowiedziała z początku delikatnie marszcząc przy tym brwi.-Są wykąpane, wyczesane, naprawdę zadbane. Proszę dać im szansę, potrzebują tylko kochającego domu.- tłumaczyła mimo wszystko starając się nie tracić uśmiechu z twarzy. Nie rozumiała jak można się w taki sposób odnosić do zwierząt, ale ze wszystkich sił próbowała nie oceniać. Może mężczyzna miał gorszy dzień i akurat na nią padło w loterii osób, na których można było się wyżyć. Potrafiłaby to wybaczyć, gdyby tylko nie wiązało się to z oszczerstwami w kierunku niewinnych psiaków.
Interwencja Jean-Mariana jej nie zdziwiła, choć nie zauważyła, w którym momencie do niej podszedł. Jego tłumaczenia były celne i wypowiedziane spokojnym tonem, dzięki czemu Ailis była pewna, że sprawa zostanie załagodzona. Mieli pełne prawo do przebywania tutaj, całe zgromadzenie było zgłoszone i zaklepane przez urząd miasta, nikomu nie robili krzywdy, a wręcz przeciwnie, starali się uczynić świat odrobinę lepszym miejscem.
Russo rzadko kiedy wybuchała, raczej trzymała emocje na wodzy, ale mężczyzna, z którym rozmawiali zahaczył o dwa drażliwe tematy- zwierzęta i ksenofobia. Do tego zaatakował kogoś jej naprawdę bliskiego.
-Przepraszam najmocniej, ale te słowa były zupełnie niepotrzebne. Jestem pewna, że zrozumiał Pan mojego kolegę bez problemu. Komentarz o jego pochodzeniu jest tutaj zbędny. Jeśli nie chce Pan dać szansy psiakom, to dobrze, jest to Pana prawo, ale atakowanie nas, jako wolontariuszy, ale też jako ludzi, jest całkowicie nietaktowne i nie na miejscu.- zachowywała wciąż spokojny głos, choć do jej oczu napływały łzy, a serce kołatało się w piersi. Nienawidziła niesprawiedliwości, oceniania po cechach od ludzi niezależnych. Wiedziała, że prędzej czy później karma wróci do tego mężczyzny, ale bolało ją serce, gdy słuchała tych bredni.
-Mam was i wasze pchlarze w dupie, idioci-po tych słowach nastąpiło ostentacyjne splunięcie im pod nogi, a Ailis poczuła jak pęka jej serce. Trzymane do tej pory w ryzach łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
-Tak mi przykro, Jean-Marian, nie powinien ci mówić takich rzeczy.

Jean-Marian Guillaume
Piekarz i aktor — le coin de paradis
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Stars when you shine
Scent of the pine
Oh freedom is mine
And I'm feeling good
Gdy został zaatakowany za swoje pochodzenie, poczuł, że niepotrzebnie się wtrącił, bo nieumyślnie samą swoją obecnością zaognił sytuację. Przeszło mu przez myśl, że być może poczuł się za pewny siebie w tej lokalnej społeczności, bo czuł, że ta zaakceptowała go, jak swoje rodzeństwo lub choćby dalekiego krewnego. Starał się myśleć, że był obywatelem świata, ale takie sytuacje jawnego braku akceptacji nieco pozbawiały go pewności siebie. Jean-Marian to był prosty chłopak, wychowany w malutkiej prowincji we Francji i raczej rzadko miał do czynienia z podobnymi sytuacjami. Wahał się z wyborem pomiędzy wspieraniem Ailis z bliska i dalszą próbą uspokojenia gościa, czy oddalić się, żeby nie zaogniać sytuacji swoim „bla-bla akcentem”.
Tymczasem, Ailis stanęła w jego obronie, jak prawdziwa bohaterka, choć jej delikatna dusza rozpadała się na kawałki z każdym słowem cwaniaka. Ten, po splunięciu całą swoją żółcią pod ich nogi oddalił się, prezentując swoje plecy w zaawansowanej skoliozie, bez jednego zerknięcia za plecy porzucając płaczącą piękną i uroczą wolontariuszkę.
- To mnie jest przykro, że zaogniłem sytuację – odparł pospiesznie. – Gdybym się nie wtrącił, zapewne poradziłabyś sobie świetnie, ale nie mogłem zostawić cię samej… Poczekaj chwilkę. Wracam dosłownie za sekundę.
I jak powiedział, tak zrobił – pobiegł w kierunku stoiska, ale tylko po to, żeby poszukać chusteczek.
Nie spisał tego dnia na katastrofę, ale nie ma co ukrywać, że nie spodziewał się, że oberwą takim plaskaczem w twarz, gdy akcja jeszcze dobrze się nie zaczęła. W takich chwilach wątpił w swoją bezinteresowną sympatię do każdego człowieka, tym bardziej, gdy jego piękna przyjaciółka tonęła we własnych łzach. Starał się nie myśleć źle o ludziach nawet, jeśli ich wredne usposobienie było ukierunkowane na niego lub jego bliskich. Niemniej, trzeba było przyznać, że jego wartości i przekonania potrafiły były bardzo testowane.
Nareszcie znalazł chusteczki i natychmiast wrócił do Ailis. Być może, ta starała się chować swoją twarz w dłoniach lub wytrzeć łzy z pomocą palców – wtedy delikatnie odsunął jej dłonie i delikatnie zaczął dociskać chusteczkę do delikatnej twarzy, starając się nie rozmazać makijażu bardziej, niż obecnie miało to miejsce. Dla swojej wygody, drugą dłonią ujął jej szczękę zachęcając ją, żeby była grzeczną dziewczynką i stała w miejscu.
- Dziękuję ci, Ailis. Niewiele ludzi zdobyłoby się na odwagę, żeby bronić swoich kolegów przed obcymi ludźmi. Musisz mi jednak obiecać, że będziesz ostrożna. Nigdy nie wiadomo, po jakich kolcach stąpasz, a dla niektórych spraw czasami nie warto się ranić…
Nie wybaczyłby sobie, gdyby cwnaiak okazał się być mocny nie tylko w gębie, ale też w dłoni i zraniłby młodą Russo. Misja służenia ludziom i zwierzętom była piękna, ale równie bardzo ryzykowna. A gdzieś tam, w głębi duszy czuł, że nie zasługiwał na to, żeby Ailis płakała dla niego.

Ailis Russo
ambitny krab
Karo
ODPOWIEDZ